czwartek, 4 czerwca 2009

Zalety weganizmu


Wielu z nas zadaje sobie pytanie - co zrobić, aby żyć dłużej, do późnej starości cieszyć się z uroków pełnej sprawności tak fizycznej, jak i umysłowej? W jaki sposób zminimalizować ryzyko chorób, które mogą cały nasz piękny, wypracowany świat obrócić w ruinę? Postaram się odpowiedzieć przynajmniej na część tych pytań.

Od lat było wiadome, że dieta ma bardzo duży wpływ na nasz stan zdrowia. Ale jak duży? Ciężko zgadywać na podstawie znajomości zasad działania organizmu ludzkiego, czynników jest zbyt wiele. Należało więc przeprowadzić badania statystyczne, po prostu porównując grupy ludzi jedzących różne pokarmy. Największym problemem było różnicowanie - kiedy kończy się wpływ diety, a zaczyna wpływ specyficznego trybu życia? Wiadomo, że człowiek mieszkający na wsi odżywia się inaczej, ale ma też znacznie więcej ruchu, mniej spalin w otoczeniu. Postanowiono więc przeprowadzić duże, uwzględniające dosłownie miliony osób badania, w których wpływ czynników pozadietetycznych miał zostać sprowadzony do minimum. Ludzi podzielono na grupy, uwzględniając nie tylko ogólny tryb życia i zamożność, ale nawet takie szczegóły jak gatunek palonego tytoniu.

Badanie przeprowadzono w Chinach, w formie dostępnej dla czytelnika bez doświadczenia medycznego zostały one wydane w przystępnie napisanej książce - "China study". Jeśli ktoś zna język angielski, książka jest do kupienia m.in. tutaj (pozwolę sobie zareklamować):

http://sklepik.viva.org.pl/china-study-p-334.html

Autorzy skupili się na związku żywienia z tymi schorzeniami, które są naszą największą plagą -przede wszystkim rakiem, chorobami układu krążenia i cukrzycą, które są wielką trójcą będącą najczęstszą przyczyną zgonów w cywilizowanym świecie. Ale nie tylko. Zbadano też związki diety z chorobą Alzheimera, schorzeniami autoimmunologicznymi takimi jak toczeń układowy, stwardnienie rozsiane, demencją starczą, kamieniami nerkowymi, osteoporozą. Wyniki były szokiem dla współczesnej medycyny. Okazało się, że wszystkie te choroby mają jeden wspólny mianownik - konsumpcja białka i tłuszczu zwierzęcego. Ludzie którzy mieli najniższe spożycie tych składników, najrzadziej zapadali na wyżej wymienione schorzenia, przy czym nie były to wartości rzędu kilku procent - zapadalność wśród grup odżywiających się głównie pokarmami roślinnymi była od kilku do nawet kilkudziesięciu razy niższa.

Dla lekarzy na całym świecie był to szok, a jednocześnie zagrożenie bezrobociem. Wyniki zlekceważono, do dziś zalecenia dietetyczne które są wynikiem tego badania są po prostu ignorowane. "Za mało przekonujące", "trzeba więcej badań". Pojawiło się więcej badań.

Na pierwszy plan wysuwa się dr Ornish, niedoceniany, skromny lekarz, który postawił sobie za cel sprawdzić i wprowadzić w codzienną praktykę medyczną zależności między dietą a schorzeniami.

Na pierwszy ogień poszła miażdżyca, przyczyna największej ilości zgonów. Badanie zostało przeprowadzone zgodnie z wytycznymi współczesnej nauki - grupę 100 osób z miażdżycą podzielono losowo na 2 grupy, zbadano jaki mają stopień zarośnięcia tętnic zmianami chorobowymi, 50 z nich zalecono stosować dietę opracowaną przez dra Ornisha (niskotłuszczowa dieta wegańska, pozbawiona takich produktów jak mięso w tym również ryb, nabiał, jajka). Druga grupa była typową grupą kontrolną - ustalanie takich grup jest koniecznością, na wypadek gdyby w grze pojawił się nieznany czynnik wpływający na wszystkich ludzi, np jakiś powszechny dodatek żywieniowy. Doświadczenie trwało 5 lat.

Na kardiologów padł blady strach, niejeden zaczął się zastanawiać ile można zarobić układając płytki podłogowe. W ciągu 5 lat miażdżyca cofnęła się do tego stopnia, że przestała zagrażać życiu i zdrowiu pacjentów - poprawa była wprost proporcjonalna do stopnia przestrzegania zaleceń dra Ornisha. Oznaczało to, że wyniki China Study są zgodne ze stanem faktycznym - na diecie wegańskiej praktycznie nie ma możliwości zgonu na zawał czy większość form wylewu. Do tej pory medycyna uważała, że dieta owszem, potrafi wpływać na szybkość narastania miażdżycy, ale raz poczynione zmiany są nieodwracalne. Ten dogmat padł. Dla porównania, zmiany miażdżycowe w grupie kontrolnej posunęły się do tego stopnia, że niezbędna była interwencja lekarska.

Pora skupić się na największym, najokrutniejszym mordercy - raku. Tutaj badania są problemem, ciężko uzyskać zgodę komisji etycznej na badanie, w którym osoby z rakiem zamiast chemioterapii będą po prostu jadły zieleninę. Ale jest jeden rodzaj nowotworu, który nie jest leczony do momentu wystąpienia znacznego rozwoju, na dodatek jest jednym z raków budzących blady strach wśród mężczyzn - rak prostaty. Badanie zostało przeprowadzone w podobny sposób jak wyżej opisane. Po roku porównano stan zdrowia pacjentów. W grupie kontrolnej większość musiała poddać się operacji i chemioterapii. W grupie z założonym rygorem dietetycznym rak... zaczął znikać. Tak po prostu. Wszyscy pacjenci, co do jednego, zaczęli po prostu zdrowieć, Bez chemioterapii, operacji, bez naświetlania zabójczym promieniowaniem.

W świecie lekarskim zawrzało. Jak to tak? Zwykłe wyrzucenie z diety produktów pochodzenia zwierzęcego miałoby mieć aż taki wpływ? Wynik badania został przez większość onkologów zlekceważony, w końcu na poradach dietetycznych nie zarabia się takiej kasy jak na sprzedaży potwornie drogich leków. Ale dr Ornish nie przespał swojej szansy, poszedł za ciosem.

Przeprowadził drugie, podobne badanie. Tym razem zbadał materiał genetyczny pacjentów przed i po zastosowaniu diety wegańskiej. Świat współczesnej onkologii zatrząsł się w posadach - okazało się, że w ciągu zaledwie 3 miesięcy całkowicie zmienił się garnitur genetyczny chorych. Efekt terapeutyczny był silniejszy niż ten, który są w stanie zagwarantować nawet najdroższe, znane obecnie leki. Uaktywniło się 48 genów odpowiedzialnych za ochronę przed nowotworami, jednocześnie 453 geny które odpowiadają za zapadnięcie i rozwój raka wyciszyły się. Znowu wszyscy pacjenci w "cudowny" sposób zaczęli zdrowieć, guzy zaczęły znikać.

Nie trzeba dodawać, że onkolodzy nie zalecają diety dra Ornisha.

Pozostała cukrzyca - tutaj jednak sukces nie był aż tak spektakularny. Jedynie u 30% pacjentów choroba cofnęła się bądź znikła całkowicie. Niemniej wyniki China Study wskazują, że przestrzeganie właściwej diety od dzieciństwa chroni przed cukrzycą niemal całkowicie.

Każdy z nas uważa, że jest nieśmiertelny. Żyjemy nie myśląc o chorobach. Kto zawracał by sobie nimi głowę? Zawsze dotykają kogoś innego. Przypominamy sobie o naszej ignorancji, gdy jest już zapóźno - gdy w paroksyzmie zwierzęcego strachu zwijamy się na ziemi, czując jak nasze serce powoli obumiera, uduszone zapchaną tętnicą. Gdy leżąc na oddziale onkologii powoli uświadamiamy sobie, że środki przeciwbólowe przestają działać, że za chwilę - jak co dzień - ból wyciśnie z nas resztki człowieczeństwa, jedynie pasy którymi jesteśmy przypięci do łóżka powstrzymają przed przegryzieniem sobie żył. Tego mogłoby nie być. Naprawdę nie trzeba wielkich zmian. Starczy zwrócić uwagę na to, co ląduje na naszym talerzu.

To tylko dwie z najgorszych chorób, które dotykają każdego oprócz wegan przestrzegających diety niskotłuszczowej. A co z toczniem układowym, w którym nasz organizm popełnia bolesne, rozłożone na całe lata samobójstwo, po prostu gnijemy za życia? Co ze stwardnieniem rozsianym, w której to chorobie dzień po dniu zbliżamy się do sytuacji, w której jedyna nasza forma komuniacji ze światem zewnętrznym to mruganie - "proszę, odłączcie mnie już od aparatury"? Co z osteoporozą, która sprawia że niemal nikt nie ma już spokojnej, godnej starości - każdego dnia musi zastanawiać się, czy to dziś złamie mu się noga, po czym żywcem zgnije od odleżyn?

To ponure tematy. Ale winę za to, że one istnieją, ponosimy my wszyscy - codziennie własną łyżką kopiący sobie grób. Zmieńmy temat na radośniejszy. Przecież jesteśmy sportowcami. Czy zmiana diety wpłynie na nasze wyniki?

Oh, oczywiście że wpłynie. Ale nie będzie to zmiana, której można się spodziewać słuchając reklam w telewizji sponsorowanych przez przemysł mięsny czy koncern Danone. Przyjrzyjmy się najbardziej znanym biegaczom w historii sportu.

Paavo Nurmi bez wątpienia jest największą legendą. Potrafił na jednej olimpiadzie wystartować w kilku konkurencjach - każdą z nich wygrywał, za nic mając zmęczenie wywołane startami. Do tej pory stoi na podium sportowców, którzy zdobyli największą ilość medali w historii igrzysk. Był wegetarianinem.

Carl Lewis jest, obok Nurmiego, najbardziej utytułowanym medalistą w historii sportu. Jego wyniki były oszałamiające. Mało kto jednak wie, że w czasie niepowstrzymanego marszu po złoto był na diecie wegańskiej.

Edwin Moses jest biegaczem, ba, sportowcem, który zdobył bardzo specyficzny tytuł. Wygrał w swojej dyscyplinie 122 razy pod rząd. Coś, co dla zwykłego śmiertelnika jest nieosiągalne - każdy ma zły dzień, kontuzje, każdy może trafić na przeciwnika u szczytu formy. Ale Edwin Moses nie był zwykłym śmiertelnikiem. Był wegetarianinem.

Czy ktokolwiek w historii biegania jest w stanie pochwalić się większymi osiągnięciami niż ta trójka?

Ale to nie wszystko. Jest jeszcze Scott Jurek, zawodnik na diecie czysto wegańskiej. Specjalizuje się w biegach na bardzo dużych dystansach po terenie pagórkowatym, od wielu lat dzierżąc tytuły mistrza świata. W tej dyscyplinie nawet legendarny Yannis Kouros nie śmiał się z nim mierzyć.

Przypadek? Może... ale ja nie wierzę w to, że czystym przypadkiem na 4 najbardziej wyróżniających się biegaczy w historii 3 to wegetarianie bądź weganie.

Ale warto też przyjrzeć się paru badaniom.

Pewne znane doświadczenie dotyczyło porównania wegetarian dobranych całkowicie losowo, oraz wszystkożernych sportowców. Wyniki były kolejnym szokiem - wegetarianie wyrwani z ulicy mieli ponad 2 krotnie lepsze wyniki. Trochę ciężko w to uwierzyć, zwłaszcza że badanie przeprowadzono w 1906 roku, ale są też nowsze.

W 1968 w Danii przeprowadzono ciekawe badanie. Grupie mężczyzn kazano pedałować na rowerku stacjonarnym, do całkowitego zmęczenia. Przestali średnio po 114 minutach. Następnie przestawiono ich na dietę wysokobiałkową, złożoną z mięsa, nabiału i jajek. Tym razem byli w stanie pedałować 57 minut. Nieco inaczej przedstawiła się sprawa po zmianie diety na złożoną z roślin, przy wyeliminowaniu białka zwierzęcego. Czas - 167 minut.

ps. linki są w miarę możliwości po polsku, ale mogę podać angielskie oryginały. Mogę też podać linki do badań innych niż China Study, stwierdzających wprost związek między spożyciem produktów zwierzęcych a w/w chorobami, takimi jak SM czy toczeń.

http://www.klubzdrowia.eu...jest-odwracalna!!!

http://www.newsweek.pl/ar...-w-raka,30074,1

1 komentarz:

  1. To, co cytujesz, to dla mnie nie nowina. Doświadczyłam tych zdrowotnych przemian osobiście, lecząc moją cukrzycę typu II i alzheimera mojej mamy. Stosuję dietę zgodną z grupą krwi, w przypadku grupy krwi A, to praktycznie prawie wegetarianizm.
    Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za wszystko, co tu napisane.
    P. D'Adamo, twórca diety grupy krwi, w jednym z wywiadów stwierdził, że pozostałe grupy krwi też mogą stosować dietę wegetariańską. Problem leży tylko we właściwym zbilansowaniu składników odżywczych zawartych w produktach mięsnych i zastąpieniu ich roślinnymi.

    OdpowiedzUsuń