Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawa ludzi. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawa ludzi. Pokaż wszystkie posty

środa, 28 marca 2012

Oświadczenie kolektywu "Przychodnia" po wydarzeniach 26 III

W Warszawie jest 30 000 pustostanów, na które miasto nie ma innego pomysłu, niż oddanie ich w ręce prywatnych inwestorów nastawionych wyłącznie na zysk ignorując potrzeby mieszkańców. Biorąc sprawy we własne ręce wychodzimy naprzeciw ich potrzebom.

Budynek przy Skorupki 6A, była przychodnia, został wyłączony z użytku publicznego z powodu prywatnych roszczeń. Od dłuższego czasu budynek ten stoi pusty. W takiej sytuacji znajdują się setki nieruchomości w Warszawie. Oddawane są one inwestorom i deweloperom bez poszanowania praw lokatorów. Najlepszym tego przykładem jest nierówna walka Jolanty Brzeskiej z nowym właścicielem domu, w którym mieszkała, zakończona jej tragiczną śmiercią. W innych krajach znajdujących się w podobnej sytuacji historycznej, problem reprywatyzacji został rozwiązany systemowo bez oddawania znacjonalizowanego mienia w ręce osób wnoszących roszczenia. Tego domagamy się również w Polsce: żądamy ustawy reprywatyzacyjnej.

W miejsce skwerów, parków, barów mlecznych powstają banki i drogie restauracje. W imię zysku likwidowane są obecnie stołówki szkolne w Warszawie. W Warszawie decyzje podejmowane są bez poszanowania woli mieszkańców. Pieniądze publiczne wydawane są w sposób irracjonalny, choćby 11 milionów na park fontann, czy milion dziennie na funkcjonowanie „Strefy Kibica”, przy jednoczesnych deklaracjach o braku funduszy na oświatę, transport czy mieszkalnictwo. Żądamy zwiększenia wpływu mieszkańców na decyzje polityczne, zwiększenia kompetencji rad osiedlowych, organizowania konsultacji społecznych we wszystkich istotnych kwestiach oraz wprowadzenia miejskiego budżetu partycypacyjnego, czyli procedur umożliwiających mieszkańcom decydowanie w sposób bezpośredni o wydatkach budżetowych.

Zapotrzebowanie na alternatywy wobec komercyjnej rozrywki i konsumpcjonizmu jest ogromne, co pokazuje wieloletnia oddolna działalność społeczna i kulturalna takich miejsc, jak Elba, Syrena, Rozbrat. Możliwa jest samoorganizacja mieszkańców bez ingerencji władz. Miasto powinno takie inicjatywy wspierać. Miasto należy do mieszkańców!

Nasze postulaty:

    Wstrzymanie jakichkolwiek działań policji na terenie Przychodni do czasu zakończenia rozmów z władzami miasta.
    Uszanowanie naszej niezależnej działalności w Przychodni.
    Powołanie okrągłego stołu mieszkaniowego, w ramach którego przedstawiciele władz miasta podjęliby dyskusję z mieszkańcami i mieszkankami Warszawy na temat rozwiązania problemów mieszkaniowych.
    Moratorium na eksmisję do czasu rozwiązania problemów mieszkaniowych Warszawy w ramach okrągłego stołu mieszkaniowego.

Kolektyw Przychodnia

wtorek, 14 lutego 2012

Bułgaria wycofa podpis pod umową ACTA

z www.wolnemedia.net

thumb
Media twierdzą, że Premier Bułgarii, Bojko Borysow wycofa swój podpis pod umową handlową ACTA dotyczącą zwalczania obrotu towarami podrabianymi. Jako pierwsza tą informacje podała telewizja bułgarska, powołując się na anonimowe źródła rządowe.

Według telewizji, do tego kroku premiera Bojko Borysowa skłoniła skala sobotnich protestów przeciw ACTA w 17 miastach bułgarskich. W Sofii, według różnych źródeł, w protestach uczestniczyło od 5 do 7 tys. osób. Podstawowym żądaniem protestujących było właśnie wycofanie podpisu pod dokumentem. Decyzję o podpisaniu ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement) w styczniu podjęto w Bułgarii bez konsultacji.

Na najpopularniejszych bułgarskich stronach internetowych, z których można ściągać za darmo filmy i muzykę, w poniedziałek pojawiło się wideo grupy Anonymous, przestrzegające bułgarskie władze przed próbami manipulowania protestującymi przeciw ACTA. „Sobotni protest był pokojowy. Więcej protestów nie będzie. Następne kroki będą inne, (…) jesteśmy pewni, że nie spodobają się władzom. Dajemy wam szanse wycofania się z porozumienia” – głosi wezwanie.

Dotychczas grupa Anonymous nie atakowała internetowych stron bułgarskich instytucji. Włamała się jedynie na strony organizacji, broniącej praw autorskich, która publicznie zaaprobowała podpisanie ACTA przez Bułgarię.

Opracowanie: Fiatowiec
Na podstawie: PAP
Źródło: Nowy Ekran

wtorek, 17 stycznia 2012

Warszawa: Eksmisja na bruk na Żoliborzu skutecznie zablokowana



Dziś na warszawskim Żoliborzu została zablokowana eksmisja na bruk lokatorki wraz z dziećmi. Do blokady eksmisji wzywał Komitet Obrony Lokatorów. Akcja rozpoczęła się już rano, o godz. 10 pod siedzibą komornika Marcina Jachowicza, który miał dokonać tzw. "wprowadzenia we współposiadanie" (eufemistyczna nazwa dla eksmisji). Działacze lokatorscy zapowiedzieli, że nie dopuszczą komornika do mieszkania. W prywatnej rozmowie komornik przyznał, że doskonale sobie zdaje sprawę z faktu, że wymiana zamka do mieszkania jest jedynie wstępem do wyrzucenia rodziny na bruk.

Na samej akcji blokującej, na ul. Tucholskiej, pojawił się tłum około 50 osób, które skutecznie zablokowały dostęp do mieszkania komornikowi, skandując hasło: "Lokatorzy to nie towar". Po chwili bezowocnego wyczekiwania, komornik widząc, że nie zostanie dopuszczony do głosu, postanowił się wycofać, podobnie jak policja, która została wezwana do asysty. Komornik zawiesił wykonywanie czynności, prosząc jedynie przedstawicieli organizacji lokatorskich o przyspieszenie działań zmierzających w kierunku przyznania lokatorom lokalu socjalnego.

Ciekawostką jest to, że tuż po komorniku pojawili się pracownicy wodociągów miejskich oraz zakładu energetycznego, w celu odłączenia lokalu. Rzuca to dodatkowe światło na faktyczny cel "wejścia we współposiadanie". Pracownik stołecznego zakładu energetycznego miał w ręku dokument rzekomo podpisany przez lokatorów mieszkania, w którym zawarta była prośba o zdemontowanie licznika. Jednak lokatorzy oczywiście takiej prośby nie wystosowali. Widać więc, że "wejście we współposiadanie" było jedynie sposobem na obejście przepisów ograniczających eksmisję na bruk w okresie ochronnym.

W blokadzie uczestniczyli licznie zebrani działacze Komitetu Obrony Lokatorów, uczestnicy Ruchu Oburzonych, skłotersi z Syreny, Młodzi Socjaliści, członkowie Związku Syndykalistów Polski oraz inni sympatycy ruchu lokatorskiego.

piątek, 14 października 2011

niedziela, 18 września 2011

Nowy Jork: Tysiące próbują okupować Wall Street


Wiele osób (informacje co do konkretnej liczby są na razie sprzeczne) zgromadziło się na nowojorskim Manhattanie w celu dotarcia pod giełdę i rozpoczęcia jej okupacji. Policja blokuje drogi w pobliże Wall Street uniemożliwiając dotarcie demonstrantom na miejsce.

Organizatorzy na stronie www.occupywallst.org wprost odwołują się do protestów w Egipcie, Grecji czy Hiszpanii. Próbują stworzyć swój Plac Wolności w sercu międzynarodowej finansjery. "Łączy nas to, że jesteśmy tymi 99 proc. ludzi, którzy nie będą już dalej tolerować chciwości i zepsucia 1 proc." - piszą na stronie.

Przeczytaj oświadczenie inicjatorów.

Obecnie demonstrujący przeprowadzili całonocną okupację Zuccotti Park na dolnym Manhattanie. W tym celu część osób rozłożyła namioty i śpiwory. Policja domaga się rozmów z "liderami". Ludzie odpowiadają, że nie mają żadnych liderów. Policja wydaje się nie rozumieć sytuacji. Demonstranci szukają generatora prądu, ludzie dostarczają jedzenie i wodę protestującym.

Poniżej relacja wideo.


Watch live streaming video from globalrevolution at livestream.com

czwartek, 16 czerwca 2011

SKANDAL! BARBIE ZAPAKOWANA W ZNISZCZONE LASY DESZCZOWE


Powtrzymaj Mattel przed niszczeniem lasów deszczowych na opakowania zabawek

Nie wszystko jest zabawne dla lasów deszczowych w Indonezji.

Barbie ma brzydkie hobby. Okazało się, że wycina lasy w Indonezji, w tych miejscach, gdzie żyją jedne z ostatnich tygrysów, orangutanów i słoni. Żeby tego było mało robi to tylko po to by zapakować się w tańsze pudełko!

Siedliska zagrożonego wyginięciem tygrysa sumatrzańskitego niszczone są przez firmy, które tną lasy Indonezji na celulozę i papier. foto©Alamy

Jak to robi? Mattel, producent Barbie, zachęca ją do tego, kupując najsłynniejszej na świecie lalce papierowe opakowania od okrytego najgorszą sławą niszczyciela lasów Indonezji, firmy - Asia Pulp and Paper (APP).

Kluczowe siedliska dzikich zwierząt, bogate lasy deszczowe oraz torfowiska przerabia się na jednorazowe opakowania zabawek.

Powiedz Mattel, żeby przestał niszczyć lasy deszczowe robiąc z nich opakowania dla swoich zabawek

poniedziałek, 2 maja 2011

Nowa Sól: Demonstracja pierwszomajowa. Wideo relacja


Około 100 osób wzięło udział w demonstracji pierwszomajowej zorganizowanej w Nowej Soli przez OZZ Inicjatywę Pracowniczą. Protest odbył się pod hasłami: „Nie dla pracy czasowej! W obronie praw lokatorów”. Poza aktywistami i aktywistkami z Nowej Soli uczestniczyli ludzie z Kostrzynia, Wrocławia, Szczecina, Poznania, Warszawy Krakowa, Śląska, Gorzowa Wielkopolskiego, Łobza, Zielonej Góry, Torunia i Krakowa.

Manifestacja zaczęła się o godzinie 12:00, by następnie przemaszerować przez całe miasto. Skandowano m. in.: „Mieszkanie prawem nie towarem”, „Solidarność naszą bronią”, „Nie zaciskaj pasa, zaciśnij pięść”, „Dość łamania praw pracowniczych”, „Samorządność pracownicza”.

Podczas ponad 2:30 godzinnego marszu przez miasto, demonstracja zatrzymywała się w kluczowych miejscach, gdzie poruszano lokalne problemy, jednocześnie odnosząc je do ogólnej sytuacji w kraju. Mówiono o polityce mieszkaniowej, problemach związanych ze śmieciowymi umowami o prace, antyzwiązkowej praktyce pracodawców. Podkreślono konieczność organizowania się i wywierania presji na władze. Wielokrotnie też przypominano, że 1 maja nie jest czasem wolnym, ale czasem walki. Świętem, w którym wykrzykujemy swój gniew. Wspólnie. Przemówieniom towarzyszyły również eksplozje petard: pod komisariatem, prokuraturą czy Urzędem Miasta.

Poza działaczami OZZ Inicjatywa Pracownicza, na demonstracji byli obecni członkowie organizacji lokatorskich oraz Lewicowej Alternatywy oraz Federacji Anarchistycznej.

Demonstracja spotkała się z zainteresowaniem ze strony mieszkańców i biernym wsparciem.

poniedziałek, 28 lutego 2011

Filmiki z demonstracji solidarnościowych z rewolucją w Libii, które odbyły się w Londynie i Amsterdamie


Demo w Londynie odbywa sie codziennie koło Hyde parku

Demo w Amsterdamie

WSpaniały free style hip hop w Londynie

Dużo śpiewu i przemowa (Amsterdam)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Walka o skłot "Ryesgade 58"

Walka o "Ryesgade 58" cz.1

 Obrońcy Ryesgade 58

W obliczu ostatnich wydarzeń w Berlinie oraz zniszczeniu przez władze w kolaboracji z deweloperami, kolejnego z rzędu autonomicznego centrum kultury, będącego zarazem domem dla 25-ciu squatter’ek i squatter’ów- "Liebig 14"- postanowiłem przedstawić historię najgłośniejszej ewikcji w historii squatting’u. Historia ta dotyczy walk o utrzymanie duńskiego squat’u „Ryesgade 58” (nazwa, podobnie jak w przypadku „Liebig 14”, pochodzi od adresu zajętego budynku), ale też zawiera ogólny rys historyczny ruchu w Danii.

Łyk historii

W latach ’80 rada miasta Kopenhagi oraz właściciele nieruchomości weszli w konflikt z tworzącym się i szybko rosnącym w siłę ruchem squaterskim. Konflikt zarówno ideologiczny, jaki i często fizyczny z użyciem przemocy. W tym okresie duńscy squatter’si tworzyli dobrze zorganizowany i prężnie prosperujący ruch o orientacji anarchistyczno-lewicowej. Zaczęło się w Kopenhadze, gdzie grupy młodych ludzi zaczęły zajmować puste budynki, wykorzystując je jako darmowe mieszkania oraz przekształcając w alternatywne ośrodki kultury niezależnej i centra społeczne. Młodzież ta była mieszanką złożoną z punk’ów, działaczy lewicowych, anarchistów i młodych bezrobotnych, pochodzących w większości z rodzin robotniczych przemysłowej dzielnicy Kopenhagi- Nørrebro.
Sytuacja gospodarcza w Danii charakteryzowała się dosyć wysokim bezrobociem i kiepską sytuacją mieszkaniową, co było widoczne zwłaszcza w Kopenhadze. W 1970r. kopenhaska rada miasta, na czele z socjaldemokratycznym burmistrzem- Egon Weidekamp’em- rozpoczęła proces przekwaterowywania osób mieszkających w najuboższych dzielnicach Kopenhagi. Ów proces zakładał wyburzenie sporej części starych zabudowań otaczających centrum stolicy. Mimo, iż zamiarem było podniesienie standardu życia ludzi z klasy robotniczej, to jednak w efekcie okazało się, że nowe mieszkania i domy, w których mieli zamieszkać tymczasowo, często były na ich możliwości zbyt drogie. Wiele rodzin musiało przenieść się zatem w inne części miasta. Gdy po czasie chcieli wrócić do swoich starych mieszkań, zastali czynsze wywindowane na poziom niemożliwy przez nich do opłacenia. Doprowadziło to do pogorszenia się nastrojów i znacznego wzrostu gniewu w stosunku do lokalnych włodarzy. Ludzie poczuli się oszukani, zrozumieli, że decyzje ich dotyczące są podejmowane bez ich zgody i żadnej konsultacji, ponad ich głowami. Plany zagospodarowania przestrzennego miasta były niekompletne, w efekcie wciąż pozostawało wiele starych i zużytych, acz nadających się do zamieszkania pustych budynków. Równolegle, wielu młodych ludzi pozostawało bezrobotnych i bez dachu nad głową. Wszystkie te czynniki otworzyły drzwi ku zaistnieniu powszechnego squatting’u.

Kopenhaski ruch squatter’ski

Na samym początku ruch squatter’ski w Kopenhadze zaistniał, jako siła polityczna, kiedy to grupa młodych ludzi zajęła budynki opuszczonej piekarni w dzielnicy Nørrebro. Domagali się oni, by władze miasta przekazały im budynek, w którym za darmo mogliby spotykać się i działać młodzi ludzie. Ponadto dom miał być w całości samodzielnie przez nich zagospodarowany i zorganizowany, pozostający pod pełną kontrolą młodzieży, bez ingerencji w jego funkcjonowanie ze strony władz. Akcja okupacji piekarni nie trwała dłużej niż dwie godziny. Do środka wtargnęła policja i siłą wszystkich usunęła.
W ciągu następnego roku, równie szybko co ilość squatter’sów, rosła liczba napięć między nimi a władzami miasta. 6-go marca 1982r. miała miejsce pierwsza poważna fizyczna konfrontacja pomiędzy squatter’sami a policją. Wcześniej tego samego dnia, ok. 90-cio osobowa grupa ludzi nielegalnie wtargnęła i zajęła jeden ze starych budynków. Gdy policja zabrała się za forsowanie budynku, okazało się że kilku z squatter’sów jest zamaskowanych i nie zamierza grzecznie opuścić dopiero co zajętego pustostanu. Próbujący wyważyć drzwi policjanci musieli zrezygmnować, ponieważ w ich kierunku posypały się cegłówki i inne materiały budowlane. Po chwili policyjne oddziały przegrupowały się i przy użyciu pił mechanicznych oraz opancerzonego samochodu, wtargnęły do środka. Mimo tego, kilka osób wewnątrz nadal stawiało czynny opór, atakując policje stalowymi rurkami.
Wydarzenia tego dnia stanowiły punkt zwrotny w dotychczasowej historii konfliktu. Podczas, gdy inne ówczesne ewikcje odbywały się spokojnie, tu po raz pierwszy lokatorzy zaatakowali policję. Podczas wspomnianego już incydentu, na jednego z policjantów poleciała muszla klozetowa. Akt ten stał się w późniejszym okresie symbolem końca pokojowego oporu przeciwko ewikcjom.
Po marcowej konfrontacji squatter’si poczynili znaczne postępy. Wiosną i latem ’82-go roku założyli wiele nowych squat’ów. W większości mieściły się one w dzielnicy Nørrebro, zaś w przeciwieństwie do stanu sprzed marcowych wydarzeń, policja nie interweniowała i nie stwarzała większych problemów. Coraz większa gęstość squatów oraz rosnąca ilość członków ruchu, pozwoliły na coraz powszechniejsze organizowanie się w aktywne kolektywy. Powstały tak znane squaty jak Alltoria, Bazooka, Den Lille Fjer, Safari i wiele innych. W Alltorii odbywały się wielkie koncerty muzyki alternatywnej, mieszkańcy Bazooki prowadzili rejestr i specyfikację opuszczonych okolicznych budynków i mieszkań. Ci potrzebujący, którzy przychodzili do Bazooki, mogli dowiedzieć się gdzie i jaki budynek warto zaadoptować. Pokazywano im pusty dom, pomagano sforsować drzwi, można było liczyć na pomoc w przystosowaniu go do potrzeb mieszkalnych. Prężnie działała samopomoc.
Gdy aktywność tego typu coraz szybciej rosła, do społeczności squatter’skiej przyłączało się coraz więcej ludzi. W okresie tym squattersi otrzymywali silne wsparcie ze strony lokalnych społeczności, których członkowie widzieli w nich wojowników o słuszną sprawę. Ruch przyjął ostrzejszy kurs w stosunku do władz. Jesienią 1982r. miała miejsce seria ulicznych konfrontacji. Najbardziej gwałtowna towarzyszyła ewikcji Endagskrigen, gdzie lokatorzy stawili silny opór policji (tzw. Wojna Jednodniowa). Squattersi zbudowali barykady, obrzucili policję kamieniami, cegłami i koktajlami Mołotowa.
W październiku 1982r. ratusz Kopenhagi wyszedł squatterom naprzeciw i oddał w ich ręce stary budynek, oraz nadał im do niego prawa. Budynek znajdował się przy ulicy Jagtvej 69 w dzielnicy Nørrebro. Został ochrzczony jako ‘Ungdomshuset’ (Dom Młodzieży)*. Tym gestem miasto miało nadzieję skłonić squatterów do rezygnacji z zajmowania kolejnych budynków. Władze myślały, że mieszkańcy zadowolą się budynkiem przy Jagtvej 69. Tak się jednak nie stało. W rezultacie, rada miasta, w porozumieniu z burmistrzem, zainicjowała falę eksmisji wymierzoną w squatterów.
W styczniu 1983r. policja eksmitowała Alltorię. Do akcji zmobilizowano siły policyjne w liczbie ok. 1500 funkcjonariuszy, squatterzy zrozumieli, że z taką liczbą konfrontacja nie ma sensu i nie mają szans, by siłą obronić swój dom. Gdy policja wtargnęła do środka, okazało się, że mieszkańcy uciekli tunelem wykopanym pod sąsiednią drogą. Tunel był wykonany do tego stopnia skrupulatnie i pomysłowo, że postrzegany był przez media i społeczeństwo jako przejaw geniuszu. Policja została wyśmiana w największych gazetach, a opinia publiczna jako zwycięzców postrzegała mieszkańców squatu. Jednak squatterzy widzieli to inaczej. Dla nich utrata domu w takich okolicznościach była, w najlepszym wypadku, słodko-gorzka. W przeciągu kolejnych kilku dni potężne siły policyjne eksmitowały resztę squat’ów w Nørrebro. Sprowadzono ciężki sprzęt, buldożery zrównały większość z nich z ziemią.

Ryesgade 58

W 1983r. grupa squatterów wprowadziła się do pustego budynku przy Ryesgade 58. Squatterzy, wielu z nich już ze sporym bagażem doświadczeń, wprowadzało się powoli i stopniowo, małymi grupkami, by uniknąć wykrycia. Plan powiódł się i po paru miesiącach stworzyli świetnie zorganizowany squat. Został on zaprojektowany tak, aby na każdym piętrze funkcjonował niezależny kolektyw, utrzymujący poniekąd autonomię od reszty domu, by w razie ewikcji niemożliwa była likwidacja wszystkich z nich naraz. Nowi lokatorzy wyremontowali wnętrza i poprawili kondycje całego budynku. Wkrótce Ryesgade 58 stało się nieoficjalną siedzibą ruchu squatter’skiego. Było centrum oddolnej działalności politycznej oraz miejscem, gdzie nocowali zagraniczni squatterzy wizytujący w Kopenhadze. Niedługo po udanym zaadaptowaniu budynku przy Ryegade 58, powstały kolejne w różnych częściach Kopenhagi. Zaliczyć do nich warto Kapaw w Østerbro, Baldersgade 20, Bauhaus czy niesławny Sorte Hest (Czarny Koń).

Konflikt z władzami miasta i właścicielami budynków

W roku 1984, mieszkańcy squat’u Ryesgade 58 rozpoczęli negocjacje z UNGBO, prawnym właścicielem budynku. UNGBO zostało utworzone przez Krajowe Stowarzyszenie Rad Miast, by rozwiązywać problemy mieszkaniowe młodzieży w głównych miastach Danii. Squatterzy domagali się, by UNGBO wraz z radą miasta nadała Ryesgade 58 status autonomicznego domu. Wiązać się to miało z przyzwoleniem władz miasta na pozostanie budynku w rękach squatterów i zapewnieniem, że będą oni mieli możliwość swobodnego organizowania się bez ingerencji z zewnątrz. Po przeszło dwóch latach negocjacji osiągnięto kompromis, który dawał mieszkańcom pełną kontrolę nad domem, wszystko w ramach urzędowo zatwierdzonego eksperymentu społecznego. Jednakże, od momentu przejęcia zwierzchnictwa nad UNGBO przez władze miasta, porozumienie między organizacją a squatterami musiało zostać zatwierdzone również przez ratusz. W czerwcu 1986r. rada miasta, zgodnie z burmistrzem- Egon’em Weidekamp’em- odrzuciła porozumienie i przekazała UNGBO, że będzie musiała wezwać policję, by dokonać ewikcji Ryesgade 58. UNGBO ugięło się i poinformowało squatterów, że do 14-go października muszą opuścić budynek. To rozłościło mieszkańców, którzy po długich bojach i ogromowi włożonej w dom pracy mieli nadzieję, ze będą mogli zostać w swoich czterech kątach. Zgodnie stwierdzili, że UNGBO i rada miasta mogą ten nakaz „wetknąć sobie w tyłki” (dosłowny cyt.). Następnie mieszkańcy rozpoczęli wartkie przygotowania do obrony swojego domu. Był to początek budowania bazy pod coś, co stało się potem największą kiedykolwiek konfrontacją uliczną pomiędzy squatterami a policją.

Walka o "Ryesgade 58" cz.2


D-day 14 października

Plan policji polegał na tym, by po północy 14-go października wziąć squat Ryesgade 58 z zaskoczenia, gdy mieszkańcy będą jeszcze spali. W przypadku poprzednich ewikcji, policja nie atakowała squat’ów jeszcze długo po upływie ostatecznego terminu wyznaczonego na eksmisję, mając dzięki temu nadzieję na uśpienie czujności mieszkańców i wzięcie ich z zaskoczenia. Miało to znaczenie zmniejszyć ich możliwość do przygotowania obrony. Kilka dni przed ewikcją Ryesgade 58, w całym mieście pojawiły się plakaty zapraszające ludzi do wzięcia udziału w demonstracji wspierającej defensywę squat’u. Plakaty przedstawiały duży obraz płonącego samochodu, a tekst pod spodem sugerował, że dobrym pomysłem jest zjawić się na demonstracji z zamaskowaną twarzą. Akcja plakatowania, jak i forma oraz treść plakatów, wzburzyły krew i spowodowały niemałe zdziwienie wśród znacznej części policjantów. Aczkolwiek władze policyjne uznały, że plakaty to zbieg okoliczności (sic!) i nic znaczącego się z tym nie wiąże.

Policja uznała również, że na demonstracji zjawi się niewiele osób, skoro jest ona zapowiedziana na godzinę 22-gą w niedzielę. Jakże mocno się mylili. Już w momencie rozpoczęcia się demonstracji, która ruszyła z Rådhuspladsen, w obronie squat’u zgromadziło się przeszło 2,000 zamaskowanych osób. W przeważającej większości byli bardzo zdeterminowani i agresywnie nastawieni. Policja uświadomiła sobie, że jest w mniejszości. Gdy demo ruszyło w stronę Nørrebro, każdy policjant, który mógł opuścić służbę, był kierowany do obstawienia demonstracji. Gdy demonstranci dotarli do Nørrebro, w powietrze odpalono liczne fajerwerki i petardy, a tłum niespodziewanie zmienił kierunek marszu i ruszył w stronę Ryesgade. W międzyczasie coraz więcej ludzi przyłączało się do bloku demonstrantów, wśród których rozdawane były ulotki z bojowym przekazem. Zbyt słabe i mało liczne oddziały policji nie były w stanie zmusić demonstrantów do zmiany kierunku marszu, jedne co mogli to przyglądać się biegowi wydarzeń. Kiedy pochód zbliżył się do Ryesgade 58 na odległość kilkuset metrów, ludzie niespodziewanie zaczęli biec. Przebili się bez problemów przez policyjne linie i po chwili zajęli Ryesgade 58. Podczas gdy policja usiłowała opanować tłum demonstrantów, mieszkańcy squat’u przystąpili do sprawnej akcji stawiania barykad z pozbijanych belek i drutu kolczastego. Wiele z przeszkód mających powstrzymać policyjne oddziały zostało przygotowanych z wyprzedzeniem, skonstruowano je jeszcze w okresie letnim na dziedzińcu na tyłach domu. Większość bojowych squattersów ubrana była w granatowe robocze kombinezony, kaski, gogle i wojskowe buty. Wyposażeni byli w metalowe rurki i stalowe kraty, które miały pomóc w przypadku bezpośredniej konfrontacji z siłami policyjnymi. Z dziedzińca na tyłach squat’u, na taczkach wywożono przygotowane zawczasu, porozbijane na mniejsze kawałki kamienie i cegły. Dodatkowo squatterzy wyposażeni byli w solidne proce, na barykady z pięter squat’u zniesiono kilkaset koktajli Mołotowa. Z okien squat’u wywieszono ogromny banner, na którym widniała treść: „Prędzej umrzemy walcząc, niż żyjąc przed wami na kolanach!”. Pod czujnym okiem squatterów, pozostali demonstranci pomagali we wznoszeniu kolejnych barykad. Dodatkowe surowce na ich budowę zdobyli kradnąc przyczepy i materiały budowlane z pobliskiej budowy. Wkrótce barykady i inne przeszkody pokryły kilka przyległych do Ryesgade ulic, miejscami 4-5 rzędowe. Część ludzi wydłubywała łomami kostkę brukową, inni tłukli ją na mniejsze kawałki i podawali dalej. W niedługim czasie cała ulica przypominała coś na kształt twierdzy. Po mniej więcej godzinie policja przepuściła pierwszy, ok. 50-cio osobowy szturm. Musieli szybko ratować się ucieczką, bombardowani gradem kamieni i stalowymi kulami miotanymi z proc. Kilku funkcjonariuszy odniosło rany. Następnie policja wycofała się jeszcze głębiej, obie strony się przegrupowały. Około 600-set osób, w większości młodych ludzi, zdecydowało się zostać na barykadach, by pomóc squatterom w obronie ich domu.

Dzień drugi

Po przebudzeniu się następnego dnia, oczom squatterów ukazała się cała armia policji otaczająca okolice Ryesgade. W ciągu nocy kopenhaska policja zgromadziła przeszło 400 funkcjonariuszy uzbrojonych w sprzęty do tłumienia zamieszek. Równolegle w tym samym czasie, również setki okolicznych mieszkańców oraz reporterów przeniosło się w obręb Ryesgade. Policja planowała przeprowadzić szturm na barykady o świcie. Jednak obecność na miejscu tak wielu niewalczących, zwykłych obywateli, którzy dotarli aż na same barykady by porozmawiać ze squatterami spowodowała, że zrezygnowano z tego zamiaru. Wobec tego ustalono, że atak musi zostać odwołany do czasu, aż obręb barykad będzie pod mocną kontrolą policji, która będzie w stanie siłą usunąć osoby nieuzbrojone i nieprzygotowane do stawiania czynnego oporu. Wtedy można będzie przeprowadzić szturm na squat.
Podczas gdy policja zajęta była kontrolowaniem rosnącego tłumu, niektórzy z reporterów ostrzegli squatterów, że policja planuje ‘coś wielkiego’. Reakcja była natychmiastowa. Obrońcy squat’u szybko nakreślili plan działań mających odeprzeć atak policji. 700 obrońców tworzyło sześć grup, z których każda miała ściśle określone wytyczne, każdej przypadła inna rola podczas obrony budynku. Barykady podzielono na cztery sekcje, do każdej z nich przydzielona była jedna grupa. Te cztery grupy były największymi spośród wszystkich sześciu (ok. 130 osób na grupę) i zostały nazwane „grupami stojącymi”, mającymi za zadanie odpierać ataki policji na barykadach. Dwie pozostałe grupy były tzw. „grupą mobilną” oraz „grupą domową”. Ekipa domowa pilnowała tyłów budynku i obsadzała punkt obserwacyjny na dachu budynku. Na nich spoczywała odpowiedzialność ostrzeżenia pozostałych o ewentualnym ataku policji oraz nadzorowanie wielu zadań logistycznych, np. tworzenie w razie potrzeby większej ilości koktajli Mołotowa. Mieli również za zadanie bronić samego budynku, gdyby policji udało się sforsować uliczne barykady. Z kolei jednostka mobilna miała wspierać cztery pozostałe, walczące na barykadach. Eskortować i transportować ewentualnych rannych, dostarczać koktajle Mołotowa i kamienie, wspierać te miejsca, gdzie szarża policji była nasilona. Każdy członek tej grupy został wyposażony w hełm i narzędzia do walki w ręcz w przypadku bezpośredniej konfrontacji (pałki, stalowe rurki itp.).

W okolicach godziny 1:30 w nocy, policja przeprowadziła kolejny szturm. Fala ok. 150 funkcjonariuszy w pełnym bojowym rynsztunku zaatakowała zachodnią część barykad, tworząc w sytuacjach zagrożenia masywną ścianę z połączonych tarcz. Dzięki szybkiemu ostrzeżeniu ze stanowiska widokowego na szczycie squat’u, obrońcy byli w porę przygotowani na odparcie ataku. Zbombardowali ich niezliczoną ilością kamieni i butelek z benzyną, zmuszając po niespełna 10 minutach do odwrotu. Podczas szarży, spośród 150 biorących w niej udział, zaledwie 10-14 z nich udało się dotrzeć w pobliże barykad. 40 funkcjonariuszy w efekcie ataku zostało rannych. W takiej sytuacji napastnicy powrócili do swojego pierwotnego planu, wysyłając kilka mniejszych składów policji wąskimi uliczkami i podwórzami okalającymi Ryesgade. Kilkunastu policjantów przeszło przez stary sklep i wylądowało dokładnie zaraz za barykadami. Mieli nadzieję, że to przejście spełni rolę luki, przez którą w środek centrum obronnego spłynie więcej policjantów i uda im się rozbić opór od środka. O 4:30 nad ranem wysłali tą samą drogą kolejne oddziały policjantów. Plan legł w gruzach, gdy okoliczni mieszkańcy spostrzegli przemykającą pomiędzy budynkami grupę policjantów i ostrzegli bezzwłocznie squatterów. Gdy pierwsza z grup policjantów, nieświadoma tego, że squatterzy już o wszystkim już wiedzą, wywarzyła drzwi od wspomnianego sklepu i chciała wyjść na ulicę, natknęła się na czekającą na zewnątrz sporą, uzbrojoną grupę obrońców. Squatterzy zaczęli ciskać w oddział policji kamieniami i strzelać z proc. Policyjni funkcjonariusze z pierwszych szeregów zdali sobie sprawę, że są w pułapce pomiędzy atakującymi obrońcami z jednej strony, a pędzącym oddziałem swoich kolegów z drugiej. W tej sytuacji, policyjni oficerzy zamiast wycofać swoich ludzi z tej groźnej opresji, nakazali im pozostać na stanowisku i utworzyć ścianę z tarcz, oraz spróbować zepchnąć obrońców w głąb ulicy. Squatterzy odpowiedzieli próbą spalenia wewnątrz sklepu części napastników, jednak policja przybyła wyposażona w gaśnice i zdołała ugasić płomienie powstałe od tłukących się pod ich nogami koktajli Mołotowa. Przez moment zdawało się, ze policja zdoła przepchnąć walczących do tyłu, jednak część squattersów wyposażona była w granaty z gazem łzawiącym, spośród których trzy zostały wrzucona do wnętrza sklepu. Policja miała przy sobie maski przeciwgazowe, jednak założenie ich było niemożliwe przy jednoczesnym utrzymaniu ściany z tarcz, co narażało ich na poważne niebezpieczeństwo. Atak policji został złamany. 15 funkcjonariuszy zostało rannych, a kolejnych 25 zostało przewiezionych do szpitali, by przeczyścić im oczy podrażnione nadmiarem gazu łzawiącego, nagromadzonego w zamkniętym pomieszczeniu sforsowanego sklepu. Po tym incydencie policja zrezygnowała z dalszego szturmowania barykad. Wydano rozkaz, by nikt nie miał wstępu w obręb zabarykadowanych przecznic. Policja skupiła się teraz na utrzymaniu obrońców w zamkniętej strefie pomiędzy barykadami. Dowództwo obawiało się, ze squatterzy mają w planach powiększenie barykad, by odciąć pozostałe drogi w okolicy domu. Reszta dnia upłynęła pod znakiem mniejszych i większych potyczek pomiędzy policją a obrońcami Ryesgade 58. Zwykle były to drobne, kilkunastominutowe starcia bez rannych po obu stronach barykad. Policja rozpoczęła swoją grę na wyczekiwanie. Liczyli na to, że czas ten pozwoli im przeorganizować oddziały i dojazd dodatkowych sił z reszty kraju.

Koniec oblężenia

Następnego dnia sytuacja w Ryesgade stała się tematem rozmów w całej Danii. Główne stacje telewizyjne zmieniły swoje ramówki, aby móc na bieżąco relacjonować sytuację. Znaczna część prasy była nastawiona bardzo krytycznie, czy wręcz wrogo, wobec squattersów i osób ich wspierających. Pojawiły się nagłówki nazywające obrońców Ryesgade 58 „bandą terrorystów” i „zamaskowanymi maniakami”. Squattersi znaleźli się w obliczu napastliwych i nieprzychylnych hord dziennikarzy, którzy wykrzykiwali zza barykad swoje pytania i domagali się odpowiedzi. Ton medialnych relacji rozzłościł squattersów. Początkowo postanowili ignorować dziennikarzy i nie rozmawiać z nimi. Jednak po czasie zrozumieli, że stan oblężenia może potrwać długo i koniec końców postanowili zwrócić się do mediów. Reporterzy prasowi zostali zaproszeni za barykady na konferencję prasową. Mimo, iż policja usilnie ostrzegała ich, by nie zbliżali się do barykad, dziesiątki dziennikarzy z największych krajowych gazet udało się w stronę squat’u. Tu spotkali się z przedstawicielami mieszkańców, którzy przedstawili im swój manifest wyjaśniający, dlaczego musieli podjąć tak bezpośrednie działania, oraz zawierający wykaz ich żądań. W swoim manifeście squattersi zaatakowali radę miasta i burmistrza, nazywając ich „bandą aroganckich biurokratów”, oraz stwierdzili, że nie opuszczą barykad dopóty, dopóki negocjacje w sprawie ich domu nie zostaną wznowione, lub nie przedstawione zostanie inne zadowalające rozwiązanie konfliktu. Swoje oświadczenie zakończyli słowami:

„nie robimy tego z czystej woli konfrontacji. Nie robimy tego, bo uważamy że więzienne cele wyglądają od środka zabawnie, ani też dlatego, że lubimy hałas ulicznych zamieszek czy smak gazu łzawiącego. Robimy to, ponieważ proponowane nam alternatywy oznaczałyby pochylenie głów przed świniami, które zza swoich biurek chcą kontrolować życie nasze i innych ludzi”

W ciągu następnych kilku dni sytuacja wciąż była napięta. Ze strony squattersów padło kilka propozycji kompromisu, jednak wszystkie one zostały odrzucone przez ratusz. W tym samym czasie policja szykowała się do finalnego szturmu przeciwko obrońcom Ryesgade 58. Ów plan zakładał sforsowanie barykad wojskowymi buldożerami. Wtedy jednostki uzbrojonej policji szturmem miały zaatakować demonstrantów, część z nich uzbrojona w karabiny maszynowe (sic!). Do finalnego uderzenia zostało przygotowanych przeszło 1500 funkcjonariuszy. Policyjni dowódcy planując tak ostry atak prawdopodobnie brali pod uwagę, że mogą być ofiary śmiertelne po stronie obrońców squat’u. Wobec nieustępliwej rady miasta i perspektywie krwawej interwencji zdesperowanej policji, obrońcy i squattersi zadecydowali o opuszczeniu barykad.

Aby zmylić policję, squattersi ostatecznie zwołali konferencję prasową na poranek 23-go października. Jednak przybyli reporterzy zastali budynek całkowicie pusty. Pod osłoną nocy, mieszkańcy w małych grupkach, by nie zwrócić uwagi policji, opuścili swój dom. Zostawili po sobie swój ostateczny manifest. Brzmiał on:

„zdecydowaliśmy się opuścić barykady i zostawić nasz dom. Mieliśmy do czynienia z politykami, którzy okazali się bardziej cyniczni, niż mogliśmy sobie wyobrazić. Odmawiamy siedzenia i czekania na wyrok, niczym niedźwiedź w pułapce, oczekujący na myśliwych. Nie będziemy częścią waszej chorej gry. Możecie Myśleć, że udało wam się zwyciężyć, lecz jesteście w błędzie. Nie złamaliście nas. Pokazaliście nam, gdzie musimy się wzmocnić na przyszłość. Zdobyte doświadczenia a także wielka solidarność i uzyskane wsparcie od wielu różnych osób dało nam coś, czego wy nigdy nie zdołacie nam odebrać. Zdecydowaliśmy się żyć i walczyć. Nie złamaliście nas, ani nie osłabiliście nas. Jesteśmy teraz silniejsi. Walka będzie trwała nadal!”

Film z przygotowań do obrony squat'u

Jaromir

* – „Ungdomshuset” został ostatecznie eksmitowany w 2007r. po tym, jak władze Kopenhagi sprzedały budynek chrześcijańskiej sekcie.


taperecorder - ryesgade 58. from marc francis on Vimeo.


czwartek, 25 listopada 2010

Hollandia: Polak i 7-miu innych oskarżony na podstawie zakazu skłoterskiego - demo jutro(PT) o 12.00 w Utrechcie.+Mobilizujący Hip Hopowy teledysk


Hollandia Polak oskarzony art 138a Kodeksu karnego


W piątek, 26 listopada o godzinie 9:00 w Utrechcie odbedzie sie sprawa sklotersow aresztowanych podczas ewikcji sklotu na ulicy Koningin Wilhelminalaan.

 http://mediaplayer.rtvutrecht.nl/stream/0815d59f.wmv

 http://cia.bzzz.net/holandia_ewikcja_nowego_sklotu_w_utrecht

Są to pierwsze osoby ścigane w Holandii za naruszenie postanowień art 138a Kodeksu karnego.

Jedna z 8 oskarzonych osób jest to Polak związany z kolektywem Rozbrat. Jeden z aresztowanych obywateli NL ciągle przebywa w areszcie.


Tego samego dnia 26 listopada o godzinie 12:00 na Lady Justice Square w Utrechcie odbedzie sią demonstracja solidarnościowa z oskarżonymi.

Potrzeba nie zna prawa ! Skłoting Trwa Nadal !

Kraken Gaat Door !

sobota, 6 listopada 2010

Stanowisko OZZ Inicjatywa Pracownicza ws 11 listopada + video zaproszenie na blokadę faszystów


W związku ze zbliżającym się w dniu 11 listopada Marszem Niepodległości organizowanym przez siły skrajnie nacjonalistyczne i prawicowe, Inicjatywa Pracownicza wyraża swój stanowczy sprzeciw wobec głoszonych przez nie endeckich i szowinistycznych haseł. Popieramy wszystkich tych, którzy zamierzają w tym dniu wyjść na ulice, aby wyrazić swoje oburzenie wobec organizacji, które na co dzień nawołują do narodowościowych i etnicznych waśni, chełbią wojnę i sprzyjają rozwojowi totalitarnego państwa. Wzywamy wszystkich członków i sympatyków Inicjatywy Pracowniczej do czynnego wsparcia kontrmanifestacji.

11 listopada, jako dzień odzyskania niepodległości przez Polskę w 1918 roku, jest ważnym dniem także dla ruchu pracowniczego. Przyniósł on między innymi 8 godzinny dzień pracy, powszechne prawo tworzenia związków zawodowych i polityczne równouprawnienie kobiet. Nie odbyło się to jednak za sprawą endeckich i nacjonalistycznych elit, ale zaangażowania się, z bronią w ręku, polskich pracowników i pracownic w walkę nie tylko o niepodległość, ale także równość i sprawiedliwość społeczną. Warto pamiętać, iż odzyskanie polskiej suwerenności byłoby wątpliwe bez ofiary robotników, którzy zginęli w Rewolucji Rosyjskiej i Niemieckiej. Zarówno w Rosji, jak i w Niemczech ruch robotniczy został ostatecznie rozbity przez totalitarne reżimy. Również w Polsce autorytaryzm, pod hasłami nacjonalistycznymi, torował sobie drogę do władzy prześladując niejednokrotnie działaczy związkowych i szeregowych pracowników, którzy odważyli się upomnieć o swoje prawa.

Cała ta historia, nacjonalistyczny i totalitarny zamęt, światowy kryzys ekonomiczny i nastająca w jego wyniku bieda i nierówności społeczne, znalazły swój dramatyczny finał w wybuchu II wojny światowej, która przyniosła za sobą śmierć dziesiątek milionów osób, obozy koncentracyjne, broń masowego rażenia, czystki etniczne i totalne zniszczenie.

Dziś w Europie, w dobie kolejnego głębokiego globalnego kryzysu, hasła szowinistyczne i autorytarne odżywają. Jako pierwsi ich ofiarami padają imigranci, w tym blisko 2 miliony Polaków przebywających na Wyspach Brytyjskich, Irlandii i Niemczech oraz w innych państwach. Oni najszybciej tracą pracę i pomniejsza się im wynagrodzenia. Spotykają się z coraz większą wrogością ze strony tych, którzy ulegli hasłom wzywającym do rozprawienia się z imigrantami i wypędzenia ich do swoich krajów pochodzenia. Coraz częściej zabrania się Polakom i innych imigrantom używać swojego języka w miejscu pracy. Obarcza się ich całą odpowiedzialnością za pogorszenie się standardów pracy, wyższe bezrobocie i niższe zarobki. Te niechęci podsycają i wykorzystują siły polityczne, które pod hasłami nacjonalistyczni zamierzają zdobyć lub utrzymać swoją władzę.

Anarcho-syndykalistyczne związki zawodowe skupione w RedBlack Coordination, na swoim spotkaniu we wrześniu 2010 roku, odrodzenie się tendencji nacjonalistycznych i autorytarnych w Europie, uznały za najważniejsze zagrożenie dla interesów świata pracy. Wezwano do czynnego się przeciwstawienia tym siłom.

Z tych powodów musimy powstrzymać odrodzenie się ruchów skrajnie prawicowych w Polsce. Nie możemy dopuścić do tego, aby szowinistyczne i autorytarne hasła znalazły podatny grunt w naszym kraju, gdzie i tak polityka wobec osób o innym kolorze skóry czy innej narodowości, pozostawia wiele do życzenie; gdzie wielu przedstawicieli elit politycznych i biznesowych ledwie skrywa swoje nacjonalistyczne, autorytarne i antydemokratyczne zapatrywania. Musimy jednak pamiętać, iż protest 11 listopada to tylko akt symboliczny. Walka nasza rozgrywa się na co dzień, zwłaszcza tam, gdzie rozpacz pochodząca z biedy i niesprawiedliwych stosunków społecznych, staje się podatnym gruntem dla skaranie prawicowych ideologii. Musimy stworzyć jasną alternatywę opartą o solidarność społeczną, łączącą ludzi bez względu na ich pochodzenie etniczne, zwalczającą kapitalistyczne stosunki społeczne i ekonomiczny liberalizm, który w istocie prowadzi do autorytaryzmu.

Komisja Krajowa OZZ Inicjatywa Pracownicza
(www.ozzip.pl)
2 listopada 2010 roku

poniedziałek, 1 listopada 2010

Holandia: Akcja Antify w Amsterdamie. Sprawozdanie + filmy


Pierwszy filmik ukazujący jak EDL lider w żywe oczy kłamie się skarżąc, że w samochodzie nie zostało żadnej szyby...

Druga część pokazująca contr protesty, które odbywały się wewnątrz i zewnątrz rasistowskiej demonstracji...

Filmik na którym widać jak faszole serwują się ucieczką, podczas której obrywa się samochodowi...

Przemowa na pokojowej demonstracji przeciwko Wildersowi i PVV, która zgromadziła około tysiąca osób podczas gdy w tym samym czasie atakowana przez antyfaszystów demonstarcja pro wilders zgromadziła mniej niż 50 osób :)

Jeszcze jeden filmik przedstawiający różnorodność i masy na demosntracji przeciwko Wildersowi

30 października angielska grupa faszystowska EDL (Angielska Liga Obrony) pojawiła się w Amsterdamie na zaproszenie tamtejszej grupy Holenderska Liga Orony, aby protestować jak sami mówili przeciwko "islamskiemu ekstremizmowi" i pokazać wsparcie politykowi prawicy Gertowi Wildersowi. Pomimo szumnych zapowiedzi o tym, że na demonstracji pojawi się "1000" uczestników, faszyści zmobilizowali zaledwie 50-60 osób. W pobiżu miejsca protestu doszło do krótkiego starcia z miejscowymi, w wyniku którego uszkodzony został van EDL, faszyści zaś salwowali się ucieczką, a od całkowitego linczu uchroniła ich tylko interwencja holenderskiej policji.

Holenderska policja zatrzymała 34 osoby, z czego 20 zwolniono z grzywnami po 60 euro za brak dowodów tożsamości, a reszta jest nadal w rękach policji.

Poniżej oświadczenie Antify z Amsterdamu:

Antifa! Amsterdam jest zadowolona z przebiegu demonstracji i dzisiejszych akcji w Amsterdamie. Na wiele sposobów stało się jasne, że nikt tutaj nie chce takiej faszystowskiej działalność ulicznej, jaką English Defence League miała nadzieję wyeksportować do Europy.

Demonstracja EDL/DDL była całkowitą porażką, nie więcej niż 50 demonstrantów zadało sobie trud, aby pokazać swoje poparcie dla Wildersa. To wszystko po tym, jak organizacja mimo bycia zmuszoną do przeniesienia lokacji do pustkowia w zachodnich dokach, wciąż twierdziła w tym tygodniu, że spodziewa się do tysiąca zwolenników.

Ostatecznie słaba frekwencja (w szczególności ze strony Holenderskiej Ligi Obrony- tylko kilku demonstrantów było Holendrami) i zdecydowany opór, jaki napotkali powinien być omenem odnośnie przyszłych perspektyw na przekraczanie kanału.

W tym samym czasie setki ludzi i dziesiątki grup pokazały w mieście swoją niezgodę i gniew z powodu przybycia rasistowskich szumowin do naszej stolicy. Antifa! Amsterdam wyraża poparcie i docenia każdego, kto wyszedł dzisiaj na ulicę przeciwko rasizmowi i ksenofobii.

Od kilkuset osób protestujących przy pomniku strajku generalnego w 1941 roku, przez dziesiątki aktywistów, które rozeszły się po mieście, aby powstrzymać pojawienie się EDL w centrum aż do wielu ludzi, którzy zignorowali nadzwyczajne wezwania burmistrza i udali się w celu dokonania akcji bezpośrednich w dokach.

Wielka różnorodność osób, które pokazały się dzisiaj w opozycji jest wyraźnym sygnałem od młodych imigrantów, doświadczonych aktywistów, fanów piłki nożnej i organizacji społecznych.

W szczególności obecność Żydów i ruchu reformy w Iranie, w imieniu których EDL udaje że przemawia oraz wysoka frekwencja fanów futbolu, których EDL uznaje za swoich naturalnych sojuszników pokazuje, że ludzie nie dają się oszukać EDL.

Podsumowując Antifa! Amesterdam uważa dzień za niesamowicie udany i wzywa wszystkich do kontynuowania walki, stawiania oporu dyskryminacji, nienawiści, strachowi i przemocy skrajnej prawicy.

sobota, 30 października 2010

niedziela, 24 października 2010

Protest na Het Plein w Hadze wbrew zakazowi burmistrza


Przeprowadzona przez naszą grupę polonijnych aktywistów:Inicjatywa Społeczna "Wspólna Sprawa", która po raz pierszy w swej historii współdziała z osobą narodowości nie polskiej ;)

Przemowa Sprzątaczki na demonstracji przeciw cięciom socjalnym

wtorek, 5 października 2010

O holenderkim prawie antyskłoterskim

z http://www.stichting138a.nl/polski

Z dniem 1-ego października 2010 wchodzi w życie ustawa "Skłotowanie i pustostany" w Holandii.Ustawa ta zakazuje skłotowania, umożliwia policji eksmisje skłotów, a lokalnym samorządom daje środki prewencyjne, mające na celu zapobieżenia pustostanow.

W wyniku wprowadzenia tej ustawy powstała Fundacja 138a (Stichting 138a).
Fundacja138a (Stichting 138a) została założona, aby służyć jako centrum wiedzy oraz legalnych ekspertyz na tematy związane z prawem "Skłotowanie i pustostany".Zajmujemy się głównie udzielaniem porad prawnych skłotersom oraz wspieraniem legalnych działań opartych o ustawę dotyczącą skłotowania i użytkowaniu pustych budynków.

Stichting 138a jest inicjatywą niezależnych prawników i adwokatów. Na bieżąco informujemy osoby zainteresowane o naszej działalności porzez nieregularne publikowanie biuletynów informacyjnych.

Aby otrzymywać biuletyn informacyjny napisz na adres: nieuwsbrief@stichting138a.nl
Kontakt dla prasy oraz mediów: pers@stichting138a.nl
Wszystkie inne maile można przesyłać na: info@stichting138a.nl

551a Kodeksu Postępowania Karnego (Holandia)

W przypadku podejrzenia przestępstwa zdefiniowanego w artykułach 138, 138a oraz 139 Kodeksu Karnego, każdy funkcjonariusz policji może wejść do podejrzanego miejsca. Każdy z nich ma prawo usunąć lub spowodować usunięcie wszystkich osób, które przebywają nielegalnie na terenie budynku oraz wszystkich obiektów/rzeczy znalezionych w tym miejscu.

Wejście. Policja może wejść na teren posiadłości jeśli jest przekonana, że nie ma umowy między jej użytkownikami a właścicielem. Jeżeli masz umowę z właścicielem to najlepiej jest ją spisać na papierze i pokazać umowe policji natychmiast kiedy pojawi się pod twoimi drzwiami.

Ewikcja. Nie jest pewne czy policja może usunąć wszystkich i wszystko zgodnie z tym prawem. Najlepiej jak powiesz policji, że nie przebywasz w budynku nielegalnie. Tylko sąd będzie mógł zdecydować czy to prawda i czy można dokonać ewikcji, więc policja może dokonać ewikcji dopiero po zakonczeniu sprawy w sądzie. Pytanie czy policja też tak będzie myśleć.

Skłoting po 1 października 2010 (Holandia)

  • Mieszkanie na skłocie stanie się bardziej niepewne. Zgodnie z nowym prawem policja może pojawić się pod Twoimi drzwiami w każdym momencie. Zamykaj drzwii kiedy policja przebywa w okolicy. Rozmawiaj na przykład przez skrzynkę na listy lub z okna na wyższym piętrze.
  • Policja nie będzie już dłużej miała powodu wkraczać do budynku zaraz po akcji skłotowania żeby ustalić jak długo budynek był pusty.
  • Skłoting przestanie być chroniony prawem, ale nadal pozostanie usprawiedliwiony. Prawa zawsze mogą być wyeliminowane. Jeśli wystarczająco dużo ludzi będzie chciało się pozbyć tego prawa, skłoting stanie się znów legalny. Więc powiedz swojej wspólnocie/słsiedztwu dlaczego skłotujesz, czy to jest przeciwko spekulacjom (na rynku mieszkaniowym) czy po prostu nie masz dachu nad głową.
  • Jeśli została zawarta umowa pisemna z właścicielem, upewnij się że zawsze masz jej kopię, żeby pokazać ją policji kiedy będzie chciała dokonać eksmisji. Spisz również ustną umowę, którą zawarłeś z właścicielem i zrób jej kopię.
  • Obecnie toczy się dużo rozmów czy ewakuować czy nie po 01.10.2010. Sposób postępowania będzie zależał od zarządu miast, policji, prokuratury, poniweż te organy władzy decydują o lokalnej polityce. Twój regionalny Skłoterski Punkt Informacyjny (KSU) może wiedzieć więcej na temat lokalnej polityki. Lokalne władze również mogą wyjaśnić niektóre Twoje pytania. Jeśli nie jesteś zadowolony z odpowiedzi, skontaktuj się ze swoim KSU, prawnikiem lub na przykład Stichting 138a.
  • Informacje kontaktowe do twojego KSU i prawników są dostępne na kraak-forum.

Przez kontynuowanie skłotingu prawo (zakazujące skłotowania budynków ) stanie się zbyt kosztowne i nie możliwe do utrzymania . Do zachowania tego nowego prawa mogą zniechęcać akcje natychmiastowego ponownego skłotowania domów poddanych eksmisji, skłotowanie dwóch nowych domów po ewikcji lub akcje solidarnościowe.

Każda akcja skłotowania musi zostać wykorzystana do przekonania ludzi, że skłoting jest nadal potrzebny. Czy policja powinna się przegrupować, żeby chronić pustostany? Czy antyspołeczne spekulacje powinny być chronione? Czy braki mieszkaniowe powinny być zachowane? To nie wybór między przekonywaniem opinii publicznej a dalszym aktywizmem, potrzebujemy obu. To nie wybór między spokojnym życiem a ciągłym prowadzeniem kampanii. Tylko dzieki aktywnemu działaniu możemy przekonać władze, że utrzymania tego prawa jest nie potrzebne i nie mozliwe. Tylko wtedy możemy znów żyć w spokoju.




... o prawie antyskłoterskim po holendersku. Przemowa stowarzyszenia 138a na demonstracji w Najmehen