czwartek, 30 września 2010

[W-wa] Dzień Lokatora 2010

z www.pl.indymedia.org


Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów zaprasza na doroczne obchody Międzynarodowego Dnia Lokatora. Tematem przewodnim w tym roku jest przemoc państwa i wymiaru sprawiedliwości wobec najemców mieszkań.

Warszawa, 4 października (poniedziałek) godz. 16:00 Al. Solidarności, pod sądami.

Organizatorzy akcji podkreślają, że pomimo konstytucyjnych zapewnień Odnośnie zapobiegania bezdomności i wspierania korzystnej dla obywateli polityki mieszkaniowej, prawo do mieszkania jest notorycznie łamane wskutek prywatyzacji, malejącej liczby lokali i podwyżek czynszu. Sądy, parlament, ministerstwa i władze samorządowe w konfliktach lokatorów z prywatnymi właścicielami stają po stronie silniejszych i bogatszych zezwalając na horrendalne podwyżki czynszów, wyrzucanie lokatorów na ulice oraz rozdawanie publicznych zasobów mieszkaniowych prywatnym właścicielom.

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów od 2007 r monitoruje przypadki łamania praw lokatorów, naruszające gwarantowane rzekomo przepisami prawa zasady takie jak jak ochrona przed eksmisją na bruk, prawo do dachu nad głową, ochrona przed wyzyskiem czynszowym czy prawo do lokalu socjalnego dla wszystkich członków rodziny. Walczy też o:

- prawo dla lokatorów z budynków zreprywatyzowanych do uzyskania lokali zamiennych
- przywrócenie regulacji wysokości czynszu w prywatnym zasobie mieszkaniowym
- rozwój społecznego sektora mieszkaniowego - budynków komunalnych, TBSów i spółdzielni mieszkaniowych
- realną likwidację eksmisji na bruk

Apeluje również o aktywne przeciwstawienie się bezwzględnym działaniom wielkiego kapitału wobec lokatorów, prowadzonym przy aprobacie władz państwowych i lokalnych. Wszyscy, którzy mają już dość tej sytuacji zaproszeni są do współpracy!

Więcej informacji:

www.dzien-lokatora.info
www.wsl.lokatorzy.pl
www.lokatorzy.pl

Altergodzina o sytuacji społeczno - politycznej w Kurdystanie (mp3)

Gościem Altergodziny był Tomasz Grzyb, socjolog i fotoreporter, który latem przebywał w Kurdyjskim Regionie Autonomicznym w Iraku. Rozmawialiśmy o codziennym życiu i aktualnej sytuacji politycznej w Kurdystanie, a także o nastrojach społecznych po wrześniowym referendum konstytucyjnym w Turcji. Przybliżmy genezę konfliktu turecko - kurdyjskiego i spróbujemy odpowiedzieć na pytanie jakiego rozwiązania tzw. kwestii kurdyjskiej domagają się Kurdowie.

Altergodzina o sytuacji społeczno - politycznej w Kurdystanie (mp3)

Poza tym, jak zawsze w Altergodzinie, prezentujemy Alter-Serwis, czyli przegląd wydarzeń krajowych i międzynarodowych ostatniego tygodnia, widzianych z perspektywy ruchów społecznych krytycznych wobec polityki „głównego nurtu”. W audycji gramy też muzykę artystów i artystek zaangażowanych społecznie i politycznie.

Słuchajcie nas w każdąśrodęo godz. 22:00w działającym przy Politechnice Wrocławskiej Akademickim Radiu LUZ, we Wrocławiu na 91,6 FM oraz na całym świecie w Internecie (www.radioluz.pwr.wroc.pl).

Barcelona: Faszystowska księgarnia zniszczona

Po raz kolejny w ostatnim czasie w Barcelonie zniszczona została księgarnia w której właściciel prowadził książki o tematyce faszystowskiej/nacjonalistycznej/nazistowskiej. Straty wyliczono na 300,000 €. Tym samym prezentujemy film po akcji oraz dla znających język hiszpański, wywiad z właścicielem.

(fireandflames.blogspot.de)

Ekwador: Rebelia policji przeciwko rządowym cięciom wydatków

 Prezydent Ekwadoru po ataku gazowym

W Ekwadorze wybuchło powstanie oddziałów policji przeciwko prezydentowi Rafaelowi Correa. Policjanci sprzeciwiają się odebraniu im m.in. dodatków pieniężnych za awans. Wygląda na to, że jest to bunt policjantów niższych rangą, ponieważ żądania dotyczą także usunięcia skorumpowanego kierownictwa policji państwowej. Generalicja i władze wzywają do spokoju, ale na razie nie przynosi to żadnego skutku. Prezydent podczas przemowy do policjantów został przez nich obrzucony granatami z gazem łzawiącym i znalazł się w szpitalu. W tej chwili trwają także ataki na siedziby banków.

Prezydent Ekwadoru stara się zrealizować program cięć wydatków państwa oraz ograniczeń względem organizowania się pracowników sektora publicznego. Parlament waha się co do ich uchwalenia, co powoduje, że prezydent myśli o rozwiązaniu go i rządzeniu za pomocą dekretów. Xavier Solis, na ekwadorskich Indymediach, zastanawia się czy zakończy się zamachem stanu czy też przerodzi się to w coś szerszego. Przypomina, że policja do tej pory realizowała bez szemrania politykę rządu, ale z drugiej strony sprzeczności w systemie władzy doprowadziły do wybuchu, który może rozwijać się teraz w niekontrolowany dla władz sposób. Wiele zależy od tego jak jutro zareagują robotnicy i studenci. Już teraz pojawiają się odezwy do powszechnego powstania.

Jak skutecznie prowadzić strajk czynszowy? (PL)

Jak skutecznie prowadzić strajk czynszowy?

Utrudnianie eksmisji za długi

Aby skutecznie prowadzić Strajk Czynszowy, a jak najmniej narażać się na kłopot związany z eksmisją za niepłacenie czynszu, należy wiedzieć o następujących faktach:

Wypowiedzenie najmu przez właściciela (miasto, lub kamienicznika) może nastąpić jeśli lokator zalega trzy pełne okresy płatności i został uprzedzony na piśmie o zamiarze wypowiedzenia najmu.

Nawet po wypowiedzeniu umowy najmu nie ma konieczności wyprowadzania się z zajmowanego lokalu. Właściciel musi najpierw uzyskać wyrok eksmisji w sądzie.

W przypadku windykacji należności od lokatora, właściciel musi najpierw przeprowadzić sprawę windykacyjną w sądzie i uzyskać tytuł wykonawczy do konkretnej kwoty zadłużenia. Spłata nawet małej części zadłużenia powoduje, że tytuł wykonawczy należy uzyskać od nowa. Można też napisać pozew przeciwegzekucyjny, który powinien wstrzymać ewentualne działania komornika jeśli część zadłużenia została spłacona.

Tak więc zmniejszenie regularności wpłacania czynszu i zmniejszenie jego wysokości (tzw. "samodzielna obniżka czynszu") będą bardzo trudne do zwalczania dla właścicieli - zwłaszcza jeśli do Strajku Czynszowego przyłączą się wszyscy sąsiedzi.

Zajmowanie pustostanów

W przypadku eksmisji lub bezdomności niektórzy lokatorzy wprowadzają się do pustostanów, których listę prowadzą różne organizacje społeczne, np. tutaj: http://lokatorzy.info.pl/zglos-pustostan/#comments

Należy przy tym pamiętać, że przestępstwem jest jedynie włamanie się do lokalu (do czego nikt nie namawia na stronach internetowych, by nie zostać oskarżonym o nawoływanie do popełnienia przestępstwa). Aby czyn był karalny, muszą istnieć tzw. "znamiona" przestępstwa: czyli wyłamany zamek, uszkodzone zawiasy, itp., lub zeznania świadków. Jeśli drzwi do lokalu nie były zamknięte, a nikt w nim nie przebywa - nie może być mowy o "włamaniu".

Samo mieszkanie w lokalu bez umowy najmu nie jest przestępstwem.

Także w przypadku eksmisji z lokalu zajmowanego bez umowy najmu, konieczny jest wyrok sądu orzekający o eksmisji.

http://strajkczynszowy.pl/

Uzasadnienie protestu: http://strajkczynszowy.pl/protest-czynszowy-mieszkancow-warszawy/

Proces 38 anarchistów przed sądem w Poznaniu

Proces 38 anarchistów przed sądem w Poznaniu

1 października przed sądem grodzkim stanie 38 osób oskarżonych z art. 50 kw, tj. nierozejście się na wezwanie funkcjonariusza policji, czego dopuścić się mieli uczestnicy protestu 8 marca 2010 r. na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Wezwania nie było, za to protestujący doskonale pamiętają pałowanie, ciągnięcie za włosy i pobicia w radiowozach. Kilka osób poddało się obdukcji.

Przypomnijmy: 8 marca b.r. na terenie MTP odbywał się Kongres z okazji 20-lecia samorządu terytorialnego, w którym udział wzięło ok. tysiąca wójtów, burmistrzów, prezydentów, starostów i marszałków. Przed jego rozpoczęciem środowiska związane ze skłotem Rozbrat i poznańską Federacją Anarchistyczną zorganizowały pikietę. Protestujący pod hasłami „Miasto to nie firma. Rozbrat zostaje” – zablokowali wjazd, a następnie weszli nie zatrzymani na teren targów. Tam zostali zaatakowani przez siły prewencji policji. Wiele osób zostało dotkliwie pobitych, 38 zatrzymano i przewieziono na komisariat. Policjanci z taką siłą okładali nieuzbrojonych demonstrantów, że niektórym połamały się, wykonane ze specjalnego tworzywa, pałki.

Wszystkim zatrzymany wytoczono dwie sprawy:
1. naruszenie miru domowego
2. nierozejście się na wezwanie policji

Trzem osobom postawiono zarzut:
3. o naruszenie nietykalności funkcjonariusza policji

Ad. 1.
W związku ze śledztwem w charakterze podejrzanych z art. 193 KK (wdarcie się na ogrodzony teren i nie opuszczenie go na wezwanie zarządzającego) przesłuchano wszystkich zatrzymanych 8 marca, którzy zgodnie odmówili składania wyjaśnień. W rezultacie Prokuratura Rejonowa w Poznaniu umorzyła dochodzenie w sprawie rzekomego wtargnięcia na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich tj. art. 193 kk jakiego dopuść się mieli uczestnicy demonstracji 8 marca 2010 r. W uzasadnieniu prokuratury stwierdzono, że: "brak jest danych uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa". Działania policji dążące do skryminalizowania protestu, ewidentnie wskazują na próbę zastraszenia poznańskich aktywistów. Ponadto przesłuchania służyły niczemu innemu jak zbieraniu danych, odcisków palców oraz zdjęć działaczy.

Ad. 2
Jednocześnie trwa postępowanie wobec 38 uczestników protestu z art. 50 kw (nie rozejście się na wezwanie funkcjonariusza policji). Choć takiego wezwania nie było, aktywiści otrzymali już wyroki nakazowe (bez przeprowadzenia rozprawy) na kwotę 550 zł, co od których wszyscy zgłosili swój sprzeciw. 1 października w Sądzie Rejonowym przy ul. Młyńskiej odbędzie się pierwsza rozprawa w procesie wszystkich oskarżonych.

Ad. 3
Spośród 38 zatrzymanych uczestników protestu 3 osobom, które na komisariacie złożyły zażalenia na zatrzymanie, natychmiast postawiono zarzut art. 222 §1 kpk - naruszenie nietykalności funkcjonariusza policji. Osoby te były przetrzymywane w areszcie dobę zanim odbyło się przesłuchanie, utrudniano kontakt pełnomocnikowi, jednej z zatrzymanych osób policja odmawiała kontaktu z lekarzem, mimo że doznała ona obrażeń ciała i dostał wysokiej gorączki związanej z szokiem pourazowym. Natychmiast po ich wypuszczeniu zostały złożone materiały dowodowe w sprawie w postaci listy naocznych świadków potwierdzających, iż to nie zatrzymani, a policja była wyjątkowo brutalna w stosunku do tych osób. Prokuratura natomiast łamiąc wszelkie procedury nie rozpatrzyła wniosków dowodowych obrony w tej sprawie i skierowała sprawę do sądu. Stanowi to rażące złamanie prawa do obrony tych osób. Został wyznaczony termin pierwszej rozprawy, jednak nie zachowano terminu powiadomienia strony oskarżonej. Wskazana wyżej adwokat reprezentująca oskarżonych, wystąpiła z wnioskiem o zwrot sprawy do prokuratury i ponowne rozpatrzenie dowodów. Prokuratura ponownie odrzuciła wniosek.

Do tej pory odbyły się dwie rozprawy w sprawach karnych. Każda z 3 osób rozpatrywana jest w osobnym postępowaniu i prowadzona przez innych sędziów.

W sprawie jednego z oskarżonych o naruszenie nietykalności funkcjonariusza, mimo zupełnie sprzecznych wersji wydarzeń w zeznaniach poszkodowanego policjanta, jak i rzekomego świadka, który jej nie potwierdził, a co więcej przedstawił zupełnie inną wersję, zapadł wyrok skazujący na 6 miesięcy ograniczenia wolności w wymiarze 30 godz. miesięcznie. Wyrok nie jest prawomocny. Tak samo jak w przypadku skarg na działania policji, o czym niżej, tak w tym sąd po raz kolejny daje wiarę policjantom nawet gdy ich zeznania nie są wiarygodne, a wręcz się wykluczają. Obrońca zapowiedział apelację jak tylko otrzyma pisemne uzasadnienie wyroku. Druga rozprawa karna kolejnej z oskarżonych osób odbędzie się 8 października w Sądzie Rejonowym na ul. Kamiennogórskiej godz. 8:30 sala nr 5. Podczas rozprawy przesłuchani zostaną świadkowie obrony. Nie został jeszcze wyznaczony termin rozprawy trzeciej z oskarżonych osób.

Skargi demonstrantów na działania policji
W ciągu kilku dni po wydarzeniach 8 marca demonstranci, wobec których policjanci zastosowali przemoc, złożyli do prokuratury 15 skarg w związku z przekroczeniem uprawnień przez funkcjonariuszy policji, złożono również wnioski dowodowe i listy świadków do przesłuchania. Prokuratura Rejonowa Poznań-Grunwald nie zapoznając się z żadnym wnioskiem dowodowym i bez przesłuchania świadków hurtowo odrzuciła wszystkie skargi uznając, że funkcjonariusze mieli prawo użyć środków przymusu bezpośredniego, gdyż demonstrujący przebywali na terenie targów bezprawnie (?). Prokuratura zignorowała również opisy nadużyć, do których dochodziło w radiowozach i komisariatach, gdzie demonstranci byli bici, obrażani i zastraszani. W związku z powyższym wszyscy złożyli zażalenia. Od 31 maja br. odbyło się 10 posiedzeń sądu, z czego jedynie 2 zażalenia rozpatrzono pozytywnie. Według adwokata reprezentującego uczestników protestu, Agnieszki Rybak-Starczak, część sędziów, którzy utrzymują w mocy postanowienia o odmowie wszczęcia śledztwa, złamała podstawowe procedury. Sąd działa w sposób arbitralny, skoro te same sprawy są uwzględniane przez innych sędziów, którzy trafnie wskazują, iż skarga obywatela na bezzasadne stosowanie przemocy przez policję winna być zweryfikowana w drodze przeprowadzenia śledztwa.

Jednak w wyniku dwóch pozytywnie rozpatrzonych zażaleń prokuratura zmuszona została do rozpoczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień przez policjantów, które po raz kolejny bez podjęcia jakichkolwiek działań czy przesłuchania świadków bardzo szybko umorzyła. W odpowiedzi na co do sądu wpłynęły kolejne zażalenia ze strony poszkodowanych.

Obecny proces jest jednym z największych procesów anarchistów w Poznaniu. Ostatnio większa grupa działaczy anarchistycznych stanęła przed sądem za protest jaki miał miejsce w 2001 roku, kiedy to demonstrowali przeciwko wojnie w Afganistanie przed Konsulatem USA w Poznaniu. Stanęło wówczas przed sądem, pod takim samym zarzutem co obecnie, 11 osób. W 2002 roku wszystkie zostały uniewinnione.

Przypominamy, że w Poznaniu wielokrotnie doszło do złamania prawa do demontowania i wyrażania swoich poglądów. Władze lokalne np. kilkunastokrotnie zakazywały demonstracji w sprawie wojny w Czeczenii. Dopiero wyrok sądu zmienił praktykę samorządu w tej sprawie. Tym niemniej podczas tych protestów wielokrotnie dochodziło do brutalnej interwencji policji i zatrzymań. Podobnie było w przypadku interwencji policji podczas Marszu Równości w 2005 roku. Pomimo, że zakaz wydany przez prezydenta Poznania okazał się bezprawny, to policja w brutalny sposób zatrzymała kilkadziesiąt osób. Dzięki naciskowi opinii publicznej żadna z nich nie stanęła jednak przed sądem.

Federacja Anarchistyczna s. Poznań stoi na stanowisku, że w przypadku protestu na ternie MPT policja nie wezwała do rozejścia się, na co naszym zdaniem jednoznacznie wskazuje materiał dowodowy. W myśl obowiązującej w Polsce swobody do demonstracji postawienie działaczy przed sądem jest ewidentnym nadużyciem i ma charakter polityczny.

źrodło:
http://www.rozbrat.org/

Nikt nie wierzy w skuteczność polityków

Ludzie z całego świata nie wierzą, że ich rządy właściwe wydają publiczne pieniądze. Uważają, że połowa podatków trafia na wydatki zupełnie niepotrzebne - wynika z międzynarodowego sondażu przeprowadzonego przez BBC News.

Dotyczy to zarówno bogatych jak i "rozwijających się" państw. W sondażu wzięło udział ponad 22 tys. ludzi.

środa, 29 września 2010

Strajki i protesty pracownicze w całej Europie. Barykady w Hiszpanii

Strajki i protesty pracownicze w całej Europie. Barykady w Hiszpanii

 Okupacja bankuDziś odbywają się w całej Europie protesty pracownicze przeciwko rządom i kapitalistom, którzy każą za swoje ekscesy płacić zwykłym ludziom. W Hiszpanii ogłoszono strajk generalny, w którym bierze udział obecnie ok. 10 mln pracowników i dochodzi do starć z siłami (nie)porządku. Duże demonstracje odbywają się także w innych krajach.

Będziemy starali się zbierać informacje na temat protestów i aktualizować poniżej.

20.45 W Madrycie na Puerta del Sol rozpoczynają się przemowy biurokratów związkowych. Anarchiści rozwiesili pięciometrowy transparent "Związkowi zdrajcy, strajk należy do pracowników". Służby dużych central związkowych zadziałały szybko i transparent wkrótce zniknął, ale wisiał dostatecznie długo, aby przekaz poszedł w świat.

20.35 W Madrycie demonstruje pół miliona pracowników, w Walencji ok. 100 tys.

20.30 Postkomunistyczna biurokracja związku CC.OO odcięła się od starć z policją, twierdząc, że ich akcje miały jedynie charakter "informacyjny".

20.20 Związkowcy informują, że w strajku generalnym bierze udział 74 proc. pracowników, a w niektórych branżach, jak np. metalowej, chemicznej i energetycznej niemal 90 proc.

20.15 W demonstracjach zwołanych przez CGT i CNT w Barcelonie uczestniczy po kilka tysięcy osób. W demonstrację CNT wjechał w pełnej prędkości wóz policyjny. Demonstranci próbowali dostać się na Plaça Catalunya, gdzie wcześniej okupowany był bank, ale policja zaatakowała marsz i doszło do starć.

20.00 Barcelona: Setki tysięcy demonstrantów na manifestacji zwołanej przez duże centrale związkowe UGT i CC.OO. Trwają występy artystyczne na scenie ustawionej w punkcie końcowym zgromadzenia.

19.55 Barcelona: Paseo de Gracia jest wypełniona demonstrującymi pracownikami.

19.40 Duże starcia z policją na placu katedralnym w Barcelonie. Policja początkowo się wycofała, ale jedynie po to, by przypuścić szarżę na protestujących. Ci ostatni bronią się za pomocą kamieni i ustawianych naprędce barykad.

19.25 Robotnicy dużej fabryki Citroëna w Vigo zatrzymali produkcję.

19.20 400 tys. osób idzie aleją Paseo de Gracia w Barcelonie w głównej demonstracji.

19.10 Barcelona: Na Plaza Urquinaona policja strzela gumowymi kulami w protestujących. Płoną kontenery na śmieci. Policyjne wozy, gdy tylko się pojawią obrzucane są kamieniami.

19.00 Sojusznicy klasowi - zarówno kapitaliści, jak i hiszpański rząd próbują umniejszyć rozmiar strajku generalnego. Szefostwo organizacji pracodawców oświadczyło wręcz, że nie było dzisiaj żadnego strajku generalnego. "Socjalistyczny" rząd, z premierem Zapatero na czele, również twierdzi, że "nic takiego się nie dzieje".

18.55 W Madrycie rozpoczęła się demonstracja dużych central związkowych. Osobne demonstracje zwołały w Barcelonie CNT oraz CGT, które również się zaczęły. W okolicy Plaça Catalunya w tym mieście wciąż gorąco.

18:45 Blok radykalny na demonstracji w Brukseli liczył około 200 osób. Wzięło w nim udział wiele osób z różnych organizacji - w tym syndykaliści z ZSP. Jedyny widoczny baner należał do NoBorder. Związkowcy z polskiej "Solidarności" otrzymali instrukcje, by nie zbliżać się do czarnego bloku. Belgijskie żółte związki również odmówiły maszerowania razem z blokiem radykalnym. Przyłączyły się jedynie pojedyncze osoby. Manewry central związkowych spowodowały, iż policja mogła w wygodny sposób zaatakować blok radykalny gazem i pałkami. Reagując na te manewry, blok radykalny zablokował autobus jednego z belgijskich żółtych związków. Następnie blok radykalny rozproszył się w kilkuosobowych grupkach po Brukseli.

17.55 8.000 osób brało udział w dzisiejszej demonstracji w Bilbao. 2,500 w mieście Vitoria, a 2,000 w San Sebastian.

17.50 Prasa hiszpańska straszy chaosem w centrum Barcelony. Lokalna policja katalońska (a propos zwolenników "autonomii" lokalnych nacjonalizmów) atakuje demonstrantów, dochodzi do walk z anarchistami, płoną barykady. Zajęty przez anarchistów wcześniej bank, został już przez nich opuszczony.

17.30 Hiszpański region Galicia sparaliżował dziś strajk generalny. W Santiago de Compostela policja brutalnie zaatakowała pikietę związkową CNT. 10 osób zostało rannych. W demonstracji w tym mieście, zwołanej przez CNT, uczestniczyło kilka tysięcy osób. W Vigo na ulice wyszło ok. 100.000 osób, natomiast w mieście Corunha wyszło 15 tys. osób.

17.00 Przez Brukselę przeszła licząca 100 tys. osób manifestacja pracowników z całej Europy. Policja aresztowała "prewencyjnie" 148 osób. W Belgii również odbywa się strajk generalny, który objął zwłaszcza komunikację zbiorową. Kilka zdjęć z manifestacji

16.15 Przez centrum Barcelony przechodzi wielotysięczna manifestacja antykapitalistyczna. Jeden z banków został zamknięty przez protestujących. Okupujący są otoczeni przez policję.

16.10 Przez centrum Madrytu przeszła, poza innymi manifestacjami, również kilkusetosobowa demonstracja zorganizowana przez feministki, które zablokowały jedną z ulic handlowych miasta, domagając się zamknięcia sklepów, co się udało w wielu przypadkach.

16.00 W hiszpańskim Teruel rano doszło do blokad dróg dojazdowych do miasta (podobna taktyka stosowana jest w całej Hiszpanii). Do starć z policją doszło pod firmą Unipost. Jeden z pracowników został ranny. Protestujący pracownicy maszerują przez miasto.

15.55 Związkowcy z CNT, CGT, Frente Solidario, SCTA, i Maulets Endavant zamknęli dom towarowy sieci El Corte Inglés w Palma de Mallorca. Także w innych miastach domy towarowe tej sieci są zamykane przez związkowców. W Saragossie doszło do przepychanek z policją pod jednym z nich. Podobnie w Kordobie doszło do starć z policją pod domem towarowym tej sieci. W tym mieście wyruszyła także demonstracja zwołana przez CNT, SAT, USTEA i innych w której bierze udział ok. 10.000 osób.

15.45 Praktycznie cała Hiszpania pogrążona jest w strajkach, protestach i starciach z policją. Trudno opisać wszystko. Od Algeciras na południu Hiszpanii po Las Palmas na Wyspach Kanaryjskich trwa walka.

15.40 W hiszpańskim mieście Ferrol związkowcy z CNT ustawili barykady. Doszło do szarży policyjnej, jeden ze związkowców został ranny w wyniku uderzenia wystrzeloną przez policję gumową kulą, drugi w wyniku pobicia przez policję. Obaj zostali aresztowani.

15.35 Związkowcy hiszpańscy informują o tym, że w wielu miastach policja brutalnie rozbija pokojowe pikiety związkowe, poniżej zdjęcie z akcji w Santiago de Compostela. W tym mieście doszło do skutecznuch blokad wielu firm, a także transport miejski i pracowniczy został sparaliżowany.

 Brutalność policji

15.30 Przez Warszawę przeszła manifestacja związkowa zorganizowana przez OPZZ i Solidarność. Było ok. 10.000 osób, w tym blok radykalny. Szersza relacja później.

15.20 Bruksela Jak informuje nasz korespondent, większość związkowców dużych central związkowych ignoruje fakt, że część protestujących została otoczona przez oddziały policji. Tylko niewielka część skanduje, aby ich wypuszczono.

15.00 Bruksela: Czarny blok przebił się bliżej czoła manifestacji, policja przecięła przed nim manifestację na pół i zaatakowała gazem.

14.30 Trwają protesty w Brukseli. Tysiące związkowców z całej Europy protestują przeciwko antypracowniczej polityce władz UE. Uformował się blok radykalny. Jak donosi nasz korespondent, idą zaraz za delegacją z Solidarności.

Rano doszło do starć z policją w Hiszpanii w różnych miastach. W Saragossie doszło do przepychanek pod centrum logistycznym Mercazaragoza, z którego rozwożone są towary spożywcze do marketów. Związkowcy m.in. z CGT próbowali zatrzymać ciężarówki przed wyruszeniem w drogę. Po kilku godzinach policja odblokowała centrum.

 Starcia w Hiszpanii W Barcelonie dochodzi do starć na ulicach. Na Plaça Universitat otoczony został oddział policji, a następnie podpalono wóz policyjny. Do ataków na wozy policyjne doszło także na Gran Via Na niektórych ulicach stawiane są barykady, m.in. na Plaza Catalunya, gdzie zajęty m.in. przez anarchistów została była siedziba banku Banesto.

Od rana nie są otwarte sklepy na Plaça Reial w turystycznym centrum Barcelony.

W Madrycie pod fabryką CASA policja oddała w powietrze ostrzegawcze strzały. Do walk doszło także w metrze i przy zajezdniach autobusowych. 40 osób zostało aresztowanych. 1500 zatrzymano i następnie zwolniono.

Doszło do szarpaniny z 500 rowerzystami (głównie kurierami), którzy w centrum Madrytu postanowili pokazać swój udział w strajku generalnym. Policja użyła siły, aby zepchnąć ich z jezdni.

 Policja pacyfikuję robotników blokujących wyjazd autobusów w Madrycie

Zabijają, a potem 'Ożywiają'

Drugi raz w tym tygodniu ukazuje się informacja o "Ożywianiu Pól".
29 września 2010r. w Kurierze Szczecińskim pojawił się artykuł
"Wsiedlenie 1500 szaraków" Więcej zajęcy w koszalińskich lasach.
Czytamy w nim, że "DZIĘKI zaangażowaniu Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Koszalinie już w najbliższym czasie na obszarze 15 kół łowieckich z rejonu Kołobrzegu, Połczyna i Szczecinka przeprowadzona zostanie akcja wsiedlenia 1500 osobników zająca szaraka."
Dofinansowanie w wysokości 375000 złotych zostało uzyskane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.
Czytamy dalej "Za te pieniądze będzie można kupić młode zające, które zostaną wsiedlone na obszary polne i łąkowe. To bardzo ważne zadanie dla całego ekosystemu, bowiem populacja zająca na naszych terenach - także w byłym województwie szczecińskim - jest bardzo niska, nawet z tendencją zanikającą."
Czemu ukazują się artykuły o wsiedlaniu zajęcy, a nie pisze się, o co rocznym zabijaniu zwierząt? Skoro populacja jest niska, to czemu ciągle zabijane są zające, nawet w tych województwach, gdzie są wsiedlane?
W Zachodniopomorskim (stan na dzień 31.03.2009.) było 14621 zajęcy. W sezonie 2008/2009r. zabito w naszym województwie 48 zajęcy, a w całej Polsce 17600!
Oficjalnie (wynika z raportów PZŁ) od 2000 do 2009 roku zabito w województwie Zachodniopomorskim 846 zajęcy, połowę z tego, co teraz 'przywracamy' za dużą sumę z naszych podatków.
Czy jest sens zabijać, a potem wsiedlać (i dalej zabijać)? To jest hipokryzja!
Dodatkowo pieniądze z ochrony środowiska, marnują się na tymczasową 'naprawę szkód' wyrządzoną legalnie środowisku przez myśliwych, bo szkód zwierząt, cierpienia i ich życia, już się nie przywróci.
Skoro wsiedlenie zajęcy to bardzo ważne zadanie dla całego ekosystemu, to niech myśliwi ich nie zabijają! Ważne dla całego ekosystemu jest powstrzymanie masowego zabijania zwierząt w całej Polsce!

Drugi raz w tym tygodniu ukazuje się informacja o "Ożywianiu Pól". 29 września 2010r. w Kurierze Szczecińskim pojawił się artykuł "Wsiedlenie 1500 szaraków" Więcej zajęcy w koszalińskich lasach.

Czytamy w nim, że "DZIĘKI zaangażowaniu Zarządu Okręgowego Polskiego Związku Łowieckiego w Koszalinie już w najbliższym czasie na obszarze 15 kół łowieckich z rejonu Kołobrzegu, Połczyna i Szczecinka przeprowadzona zostanie akcja wsiedlenia 1500 osobników zająca szaraka."

Dofinansowanie w wysokości 375000 złotych zostało uzyskane z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Czytamy dalej "Za te pieniądze będzie można kupić młode zające, które zostaną wsiedlone na obszary polne i łąkowe. To bardzo ważne zadanie dla całego ekosystemu, bowiem populacja zająca na naszych terenach - także w byłym województwie szczecińskim - jest bardzo niska, nawet z tendencją zanikającą."

Czemu ukazują się artykuły o wsiedlaniu zajęcy, a nie pisze się, o co rocznym zabijaniu zwierząt? Skoro populacja jest niska to, czemu ciągle zabijane są zające, nawet w

tych województwach, gdzie są wsiedlane?

W Zachodniopomorskim (stan na dzień 31.03.2009.) było 14621 zajęcy. W sezonie 2008/2009r. zabito w naszym województwie 48 zajęcy, a w całej Polsce 17600! Oficjalnie (wynika z raportów PZŁ) od 2000 do 2009 roku zabito w województwie Zachodniopomorskim 846 zajęcy, połowę z tego, co teraz 'przywracamy' za dużą sumę z naszych podatków.

Czy jest sens zabijać, a potem wsiedlać (i dalej zabijać)? To jest hipokryzja!

Dodatkowo pieniądze z ochrony środowiska, marnują się na tymczasową 'naprawę szkód' wyrządzoną legalnie środowisku przez myśliwych, bo szkód zwierząt, cierpienia i ich życia, już się nie przywróci.

Skoro wsiedlenie zajęcy to bardzo ważne zadanie dla całego ekosystemu, to niech

myśliwi ich nie zabijają! Ważne dla całego ekosystemu jest powstrzymanie masowego zabijania zwierząt w całej Polsce!

 

                                                                        Łukasz M.



wtorek, 28 września 2010

Od dołu, samodzielnie, lokalnie

Q Ruch Sąsiedzki jako przykład aktywności społeczeństwa obywatelskiego

Tekst nadesłany przez Xawerego Stańczyka

Mieszkańców Warszawy jest około dwóch milionów. Codziennie przemieszczają się z jednego krańca miasta na drugi. Mijają się, zmierzając szybkim krokiem do pracy lub szkoły. Patrzą za okno lub w podłogę w zatłoczonych autobusach i wagonach metra. Na społecznie wykluczonych – bezdomnych, żebraków, alkoholików, narkomanów – patrzą nieprzychylnie, z litością pomieszaną z odrazą, albo też nie zauważają ich wcale. Nie dostrzega się cierpienia innych na ulicy, przytakując tylko, że panuje znieczulica, gdy media nagłośnią jakieś bulwersujące zajście, na przykład gdy czarnoskóry handlarz wykrwawi się na śmierć, postrzelony bez uprzedzenia przez policjanta.

W języku nauk społecznych nazwalibyśmy te zjawiska anomią, alienacją i rozproszeniem odpowiedzialności. Anomia w rozumieniu Emila Durkheima polegała na rozpadzie spójnego, obowiązującego wszystkich systemu aksjonormatywnego; Robert Merton zmodyfikował to pojęcie, kładąc nacisk na niemożność spełnienia celów, które nakładają na człowieka społecznie ustanawiane normy i wartości. Alienacja oznacza wyobcowanie ludzi, traktowanie się nawzajem jako obcych i poczucie obcości nawet we własnej grupie: we własnym mieście, na własnym osiedlu, we własnym bloku czy kamienicy. Wreszcie rozproszenie odpowiedzialności to termin z zakresu psychologii społecznej, którego sensem jest zjawisko wytwarzające się wówczas, gdy nikt osobiście nie czuje się odpowiedzialny, bo może przenieść to na drugą osobę. Wyjaśnienia szuka się między innymi w zewnątrzsterowności lub konformizmie informacyjnym. Na przykład podczas bójki w parku boimy się przegonić napastników lub zadzwonić na policję, by samemu nie oberwać – przecież ten pan obok mógłby zrobić to samo, więc dlaczego mielibyśmy właśnie my?

Te trzy zjawiska są śmiertelnie niebezpieczne dla życia społecznego. Czy można im skutecznie przeciwdziałać? Czy w tak dużym i zabieganym mieście jak Warszawa lokalne społeczności muszą przestać istnieć, a mieszkańcy są skazani na wyobcowanie i zdani tylko na własną zapobiegliwość? Pytania są tym bardziej zasadne, gdyż polityka władz miejskich koncentruje się na promocji i wielkich inwestycjach infrastrukturalnych, nie próbując nawet rozwiązywać codziennych problemów na poziomie lokalnym, a tkanka miejska systematycznie miażdżona jest przez wielki kapitał, przede wszystkim w postaci deweloperów. Jednakże Sąsiedzi Najwyższej Jakości udowadniają, że ponura prognoza nie musi się spełnić.

Q Ruch Sąsiedzki (litera Q oznacza właśnie najwyższą jakość) w Warszawie zaczął działać w marcu 2010 roku i rozwija się całkiem szybko, funkcjonując już w trzech dzielnicach: w Śródmieściu, na Mokotowie, a najaktywniej – na Ochocie. Jest inicjatywą niemal całkowicie oddolną. Wprawdzie sama idea wyszła od Stowarzyszenia Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej, a dokładniej – od Pawła Jordana, ale błyskawicznie została podchwycona przez warszawiaków. CAL wybrało więc odmienną drogę działania od wielu stołecznych NGO-sów, które aktywizowanym społecznościom wyznaczają sztywny scenariusz postępowania, lub wręcz zapraszają je na gotowe – organizując konkursy, festiwale, koncerty i inne rozrywki. Tymczasem Q Ruch Sąsiedzki polega na tym, by wydarzenia kulturalne wymyślali i przygotowywali sami mieszkańcy. A w ten sposób unika błędu tych animatorów kultury, artystów, działaczy i społeczników, którzy poprzez upowszechnianie kultury świadomie bądź nieświadomie rozumieją propagowanie swojego stylu życia – najczęściej stylu życia młodej warszawskiej inteligencji – tworząc miejsca (kluby, kawiarnie, galerie itp.) i imprezy (koncerty, występy, dyskusje, warsztaty, pokazy filmów, wystawy itd.) pozornie otwarte dla każdego, jednakże w praktyce niezwykle hermetyczne i niedostępne dla tych wszystkich, którzy nie posiadają adekwatnego kapitału kulturowego w sensie, jaki temu pojęciu nadał Pierre Bourdieu, lub przynajmniej nie potrafią zamaskować swoich niedostatków. Z drugiej strony, taka strategia Q Ruchu Sąsiedzkiego nie zyskuje mu sympatii w mediach zainteresowanych tymi przejawami warszawskiego życia kulturalnego, które są popularne wśród młodej warszawskiej inteligencji – ważnej grupie odbiorców tych mediów.

Na Ochocie, czyli w dzielnicy, gdzie Q Ruch Sąsiedzki jest najsilniejszy, zaczęło się to od Klubu Osiedlowego Surma, będącego aktywną wśród lokalnej społeczności filią jednego ze stołecznych kulturalnych molochów – Ośrodka Kultury Ochoty. To do Surmy zaglądali mieszkańcy okolicznych kamienic w poszukiwaniu możliwości udziału w kulturze. Zachodzili też do małej, miejscowej kawiarenki, rozgrzać się i pogadać w zimowe wieczory – tam nastąpiła dalsza integracja. Ludzie stopniowo poznawali się, spotykali, uczestniczyli wspólnie w zajęciach Klubu Osiedlowego, rozmawiali o pogodzie, o codziennych kłopotach. Okazało się, że miejsce zintegrowane z lokalnym otoczeniem, posiadające swoją tożsamość, tworzące przestrzeń dospołeczną w rozumienia Edwarda T. Halla – czyli otwartą, ułatwiającą kontakty i relacje – jest kulturo- i więziotwórcze, gdyż to właśnie w takich miejscach rodzi się społeczeństwo obywatelskie. Sąsiedzi zrozumieli, że mogą zrobić dla siebie coś więcej, niż pożyczyć sobie szklankę mąki albo pomóc we wniesieniu zakupów. Powstało między nimi zaufanie, zawiązały się normy wzajemności i sieci obywatelskiego zaangażowania, które są, zdaniem Roberta Putnama fundamentem społecznego kapitału. Edward Abramowski uważał za kluczowe dla stworzenia nowego człowieka i nowego altruistycznego społeczeństwa takie związki przyjaźni, oparte na bezinteresownym poczuciu braterstwa i solidarności, a jednocześnie mające wymiar ekonomiczny jako kooperatywy samopomocowe. Postawa prospołeczna, współpraca i zaufanie umożliwiają bowiem samoorganizację społeczeństwa opartą na uczuciach przyjaźni, godności i miłości, w opozycji do opresyjnych manewrów państwa i kapitału1.

Mikołaj Iwański i Rafał Jakubowicz w artykule KontenerART 2010. Rewitalizacja czy gentryfikacja poznańskiego Chwaliszewa? opisują[2], jak ubodzy i zmarginalizowani mieszkańcy tej dzielnicy zmoblilizowali się w obronie swego miejsca zamieszkania przed hałaśliwym i wyobcowanym centrum kultury KontenerART, które w zamierzeniu pomysłodawców – poznańskich artystów – miało animować lokalną społeczość i upowszechniać wśród niej kulturę. Autorzy tekstu dowodzą, że pod nazwą rewitalizacji polityka miasta Poznania wcale nie dokonuje ożywiania zdegradowanych terenów miejskich, lecz gentryfikacji. Gentryfikacja zaś oznacza coraz częstsze w wielu polskich miastach (oprócz poznańskiego Chwaliszewa także we wrocławskich Włodkowicach, na krakowskim Kazimierzu lub warszawskiej Pradze) procesy podnoszenia rynkowej wartości ziemi, prowadzące w dalszej prespektywie do wysiedlenia jej dotychczasowych biednych mieszkańców i zajęcia ich miejsca przez dobrze sytuowane mieszczaństwo. Dwuznaczną rolę w tych procesach odgrywają artyści, którzy jako pierwsi osiedlają się w cieszących się złą sławą dzielnicach, zwabieni ich egzotyką, ale też niskimi czynszami mieszkań i pracowni. Często starają się oni współpracować z zastaną społecznością, uzupełniać braki w edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży, realizować projekty animacyjne. Z drugiej strony, obecność artystów pociąga za sobą powszechne zainteresowanie dzielnicą: powstają modne knajpy, kluby i butiki. Wkrótce gruntami zaczynają interesować się deweloperzy, budując luksusowe apartamentowce i lofty lub wykupując zabytkowe kamienice i za pomocą drastycznej podwyżki czynszów zmuszając wcześniejszych niezamożnych lokatorów – w tym także artystów, którzy zwykle do osób majętnych nie należą – do opuszczenia jej. Dzielnica staje się kulturalnie martwym miejscem zamieszkania warstw średnich i wyższych, a władze miejskie ogłaszają to jako swój sukces – rewitalizację.

Skoro polityka gentryfikacyjna realizowana jest wspólnie przez miasto i deweloperów, a wspierana przez zamożnych mieszkańców i krótkowzrocznych dziennikarzy, to zagrożeni przez nią mieszkańcy właściwie nie mają innego wyjścia niż samoorganizować się. Mateusz Gierszon3 twierdzi, że „rzeczywistą alternatywą dla «zewnętrznych» rewaloryzacji, a w gruncie rzeczy samoobroną mieszkańców przed gentryfikacją, są oddolne ruchy i projekty aktywizacji sąsiedztw”. Potwierdzają to początki Q Ruchu Sąsiedzkiego na Osiedlu Oleandrów w centrum Warszawy.

Mieszkańcy tego osiedla zjednoczyli się spontanicznie około siedmiu lat temu, gdy zaistniało realne zagrożenie, że ich zielony skwer zostanie zabudowany przez dewelopera, drzewa wycięte, a miejsce placu zabaw zajmie wielki apartamentowiec z hipermarketem. „Walka toczyła się na wielu polach i trwa do dziś” – opowiada Jan Rybczyński, społecznik z Osiedla Oleandrów, wyjaśniając, że nowe prawo budowlane ułatwia uzyskanie zgody na zabudowę, a niebezpieczeństwo minie dopiero wtedy, gdy teren zostanie objęty planem zagospodarowania przestrzennego, który taką możliwość wykluczy4. Mieszkańcy pisali pisma do urzędów, organizowali spotkania z architektami i z przedstawicielami dewelopera, którzy twierdzili, że nowy budynek nie zaburzy ładu przestrzennego, nagłaśniali sprawę w miejscowej prasie. Tu znów, podobnie jak na Ochocie, istotną rolę odegrało niewątpliwie dospołeczne miejsce spotkań: Klub Na Marszałkowskiej, filia potężnego Domu Kultury Śródmieście, w którym to klubie mieszkańcy czuli się jak u siebie i swobodnie dyskutowali o dotyczących ich sprawach i problemach. Miejscem spotkań stał się także broniony przez sąsiadów skwer, na którym zaczęli oni odbywać wspólne majówki i inne imprezy.

Walka o ocalenie skweru może być interpretowana nie tylko jako skuteczny opór przed gentryfikacją (tym bardziej, że Osiedle Oleandrów to teren w Śródmieściu, a więc szalenie atrakcyjny dla deweloperów), ale też zachowanie posiadającego tożsamość i historię miejsca wobec presji na powiększanie globalnej przestrzeni przepływów. Autorem tak rozumianych kategorii miejsca i przestrzeni jest Manuel Castells. Jako przykłady tego pierwszego przywołuje on dzielnice starych, europejskich miast, które posiadają wyjątkowy, właściwy tylko sobie klimat. Z kolei ezgemplifikacją przestrzeni przepływów są postmodernistyczne lotniska, dworce, biurowce, budynki mieszkalne i wielkie centra handlowe, wyglądające identycznie na całym świecie, pozbawione jakichkolwiek cech lokalnych i związane raczej z podobnymi obiektami w innych krajach, niż ze środowiskiem, które je otacza.

Obrona skweru uzmysłowiła również, że niektórzy mieszkańcy poszczególnych budynków otaczających skwer niekoniecznie stoją po tej samej stronie. Poszczególne budynki należą do wspólnot mieszkaniowych, na które składają się ich członkowie: właściciele wykupionych lokali. Bywa, że zarządy poszczególnych wspólnot dbają przede wszystkim o efektywne gospodarowanie własnym majątkiem, a kwestiami społeczno-kulturalnymi w ogóle się nie zajmują. W tym przypadku okazało się, że część skweru jest w wieczystym użytkowaniu spółdzielni mieszkaniowej, której zarząd, kierując się interesem własnym, a nie całego osiedla, chciał sprowadzić dewelopera. Ruch sąsiedzki pozwolił w tym wypadku na przełamującą partykularyzm interesów aktywność sąsiadów z różnych posesji. Doświadczenie wspólnej, zwieńczonej powodzeniem walki wzmocniło więzi między sąsiadami z Osiedla Oleandrów i pozwoliło im podejmować następne działania samopomocowe. „Proszę zwrócić uwagę, co ludzie chcą, żeby zmienić wokół siebie” – mówi Jan Rybczyński pokazując na stworzoną przez mieszkańców listę życzeń wigilijnych z zeszłego roku5. Otwierają ją, wytłuszczonym drukiem, życzenia integracji starszych6 i młodych mieszkańców Osiedla, sąsiedzkiej życzliwości i – szczególnie znamienne – „Aby ludzie podnieśli głowy i upominali się o godne życie dla tych biedniejszych”. „Sam sens ruchu sąsiedzkiego to integracja, czyli zbliżanie do siebie” – tłumaczy Rybczyński. „Przychodzą bardzo biedni ludzie, w zasadzie bezradni, którzy są zagrożeni eksmisją z mieszkania. Można im pomóc chociażby poprzez sporządzenie szkicu pisma do odpowiedniego biura czy instytucji” – dodaje. Ten wyraźnie socjalny charakter Q Ruchu Sąsiedzkiego powoduje, że wykracza on poza ramy nowych ruchów społecznych nakreślone przez Clausa Offego. Zdaniem tego socjologa nowe ruchy społeczne tym się różnią od starych, że koncentrują się zazwyczaj na kwestiach kultury, stylu życia i tożsamości, podczas gdy stare podejmowały kwestie polityczne i ekonomiczne. Niemniej Q Ruch Sąsiedzki posiada typową dla nowych ruchów społecznych nieformalną i niehierarchiczną strukturę organizacyjną, a także koncentruje się na pewnym wycinku rzeczywistości, bez podejmowania próby konstruowania spójnego światopoglądu.

Koordynatorka Ruchu Agnieszka Matan mówi, że jej rola ogranicza się do inicjowania sąsiedzkich działań. „Staramy się budować platformę komunikacji między ludźmi, którzy już działają lokalnie, ale też dla ludzi, którzy nic wcześniej nie robili, aby ich edukować, inspirować do działania, dawać im narzędzia” – opowiada7. Taka platforma komunikacji to nic innego jak forma sieci obywatelskiego zaangażowania, dzięki której „obywatele będą w stanie współpracować dla wspólnych korzyści”, jak twierdzi Putnam8. Stowarzyszenie prowadzi Akademię Inicjatyw Sąsiedzkich, w której można się nauczyć, jak animować lokalną społeczność. Oprócz tego Q Ruch Sąsiedzki zaprasza na spotkania – odbyły się między innymi posiedzenia z członkami rad osiedlowych oraz sąsiadami-artystami, którzy bywają współmieszkańcami problematycznymi ze względu na swój indywidualizm, ale również pożytecznymi, gdy swych umiejętności i wyobraźni używają dla dobra innych. Zacytujmy znów amerykańskiego socjologa9: „Gęste, ale posegregowane, poziome sieci zależności podtrzymują współpracę wewnątrz każdej grupy, ale sieci obywatelskiego zaangażowania przebiegające w poprzek społecznych podziałów wspomagają szerszą współpracę. Jest to jeszcze jeden powód tego, że sieci obywatelskiego zaangażowania są tak ważnym elementem dostępnego dla wspólnoty kapitału społecznego”.

Najbardziej spektakularnym wydarzeniem sąsiedzkim był jak dotąd Dzień Sąsiada, który warszawiacy obchodzili – podobnie jak mieszkańcy wielu innych europejskich, a szczególnie francuskich miast – pod koniec maja. Agnieszka Matan podkreśla wyjątkowy charakter tego dnia, odróżniający go od popularnych świąt ulicy, pikników czy lokalnych festynów. „Wszystkie miejsca, które się zgłaszały z jednej dzielnicy, namawialiśmy do tego, aby ze sobą współpracowały. To różni się od wszystkiego, co było do tej pory, od imprez organizowanych przez instytucje czy stowarzyszenia dla mieszkańców. Dzień Sąsiada będzie wtedy, kiedy zachęci się sąsiadów do współdziałania” – wyjaśnia, zaznaczając, że bardziej popularne, odgórnie przygotowywane akcje i wydarzenia kulturalne też są wartościowe dla mieszkańców10 . Punktem wyjścia było dotarcie do nieznanych sąsiadów, zaproszenie ich do współpracy, zapytanie, jakie dostrzegają problemy i jakie mają pomysły na ich rozwiązanie. Inne aktywności podejmowane przez sąsiadów, tym razem z Osiedla Oleandrów, to nakłanianie innych do obsadzania trawników kwiatami, protesty przeciwko zastępowaniu małych, lubianych przez mieszkańców sklepów spożywczych przez oddziały banków, albo apele do władz miasta o więcej miejsc parkingowych. We wszystkich tych działaniach ważna jest komunikacja i współpraca ze wspólnotami mieszkaniowymi, z instytucjami samorządu. Ale Q Ruch Sąsiedzki funkcjonuje zawsze na najniższym poziomie, jest otwarty na każdego, pośrednicząc między ludźmi a organami władzy lokalnej.

Taka forma działania stwarza duże trudności. Trzeba przełamać nieufność, zapoznać się, zaprzyjaźnić, a następnie skłonić do zaangażowania. Dla koordynatorek Q Ruchu Sąsiedzkiego, Agnieszki Matan i Karoliny Kopińskiej, sukcesem jest, gdy na osiedlowe spotkanie przyjdą choćby dwie, trzy osoby, ponieważ zwykle posiadają one potencjał, nawet gdy są zwyczajnymi, szarymi ludźmi. Działający na Osiedlu Oleandrów Jan Rybczyński z zawodu jest inżynierem elektronikiem, pracuje w firmie komputerowej, a do swojej obecnej społeczności wszedł dosyć przypadkowo – akurat tu miała mieszkanie jego żona. Jak sam twierdzi, być może fakt, że był „kimś z zewnątrz” sprawił, że z rosnącą ciekawością przyglądał się osiedlowym realiom, a następnie zaczął działać w zarządzie wspólnoty mieszkaniowej, w Radzie Osiedla, wreszcie w Q Ruchu Sąsiedzkim, który poszerzył jego wiedzę i umiejętności poprzez szkolenia i debaty. Rybczyński podkreśla, że wspólne mieszkanie wielu ludzi w jednej kamienicy oznacza też wspólne kłopoty, które trzeba razem rozwiązywać[11].

Zatem potrzeba czasu, aby odkryć, że każdy mieszkaniec ma jakieś umiejętności, smykałkę do czegoś, co można wykorzystać dla wspólnego dobra. Zdaniem Jana Rybczyńskiego szczególnie osoby w średnim wieku unikają aktywności społecznej, gdyż dzielą swój czas na pracę i karierę oraz dom i rodzinę. Innym problemem jest konieczność działań długofalowych, podczas gdy wielu mieszkańców oczekuje natychmiastowych rezultatów12. Mimo tych kłopotów Q Ruch Sąsiedzki budzi coraz większe zainteresowanie warszawiaków, gdyż „model ochocki”, czyli metoda współdziałania wypracowana przez sąsiadów z Ochoty, naprawdę świetnie funkcjonuje.

Na jesień 2010 roku planowane są kolejne kursy Akademii Inicjatyw Sąsiedzkich i spotkania z mieszkańcami, a także lokalne akcje samopomocy. Powstanie również wirtualna mapa inicjatyw sąsiedzkich. Koordynatorki Ruchu zapraszają do współpracy wszystkich zainteresowanych, niezależnie od posiadanego doświadczenia. By skontaktować się z nimi lub umówić na spotkanie wystarczy zajrzeć na stronę http://www.inicjatywysasiedzkie.pl.

Fotografie zawdzięczamy uprzejmości Agnieszki Matan

Xawery Stańczyk

1Edward Aramowski, Pisma. Pierwsze zbiorowe wydanie dzieł treści filozoficznej i społecznej, oprac. i przedmowa Konstanty Krzeczkowski, Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa 1924, t. 1, s. 387-388.

2Mikołaj Iwański, Rafał Jakubowicz, KontenerART 2010. Rewitalizacja czy gentryfikacja poznańskiego Chwaliszewa?, http://www.rozbrat.org/publicystyka/analizy/1407-kontenerart-2010-rewita..., data ostatniego wejścia: 19.09.2010.

3Mateusz Gierszon, Podmiotowość dzielnicy. Między gentryfikacją a rewitalizacją, [w:] „Przegląd Anarchistyczny”, nr 11 wiosna/lato 2010, s. 100.

4Jan Rybczyński, wywiad z 17.09.2010, rozm. przepr. Xawery Stańczyk.

5Tamże.

6Wigilijny łańcuch życzeń, [w:] „Głos Osiedla Oleandrów. Biuletyn Informacyjny Rady Osiedla «Oleandrów»”, maj 2010.

7Agnieszka Matan, wywiad z 06.08.2010, rozm. przepr. Xawery Stańczyk.

8Robert Putnam, Demokracja w działaniu, przekł. Jakub Szacki, Wydawnictwo Znak, Kraków 1995, s. 269.

9Tamże, s. 273.

10Agnieszka Matan, dz. cyt.

11Jan Rybczyński, dz. cyt.

12Tamże.

Źródło: Res Publica Nowa

Zaskłotowanie Straży Pożarnej na Centrum Socjalne.Wideo z jednej z wielu akcji podczas dni skłoterskich.

czwartek, 23 września 2010

środa, 22 września 2010

Poznań: Akcja na Radzie Miasta przeciwko kontenerom dla biedoty

Wczoraj o godz. 14.00. przed salą sesyjną Rady Miasta Poznania pojawili się kilkunastu przedstawiciele i przedstawicielki Federacji Anarchistycznej i Poznańskiej Komisji Międzyzakładowej OZZ Inicjatywa Pracownicza. Celem akcji było przekazanie radnym i zarządowi miasta oświadczenia w sprawie zaniechania budowy osiedla kontenerów socjalnych. Od wielu miesięcy Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych (ZKZL) zapowiada postawienie kontenerów w kilku miejscach Poznania. Pierwsze tego typu osiedle ma powstać na wiosnę 2011 roku.

W oświadczeniu stwierdzono między innymi, że planowana przez władze miasta Poznania i realizowana przez ZKZL budowa kontenerów socjalnych jest przejawem polityki wykluczenia osób o najniższym statucie materialnym. Dotychczasowe zrealizowane podobnego typu przedsięwzięcia w Polsce przekonują nas nie tylko o ich wyjątkowo autorytarnym i dyskryminującym charakterze, ale także o kompletnej niefunkcjonalności.

Do oświadczenia rozdawanym radnym i przedstawicielom zarządu dołączono broszurę omawiającą warunki życia w jednym z osiedli kontenerów socjalnych w Bydgoszczy. Zawiera ona też wywiad z mieszkańcami. Została ona przygotowana z myślą przedłożenia jej Radzie Miasta Poznania. Działacze przygotowali także wystawę fotograficzną składającą się z kilkunastu dużych zdjęć przedstawiających warunki życia w jednym z kontenerowych osiedli.

W zasadzie wszyscy obecni radni otrzymali materiał. Kilkoro z nich rozmawiało z protestującymi, a dyrektor ZKZL Jarosław Pucek zaproponował publiczną debatę na temat osiedli kontenerowych i budownictwa socjalnego. W tym tygodniu zapadnie decyzja czy i gdzie się ona odbędzie.

Federacja Anarchistyczna s. Poznań i Inicjatywa Pracownicza uważają za skandaliczne, że władze miasta Poznania akceptują plan budowy osiedla kontenerowego i domagają się, aby Rada Miasta doprowadziła do porzucenia realizacji tego pomysłu. Jest on tym bardziej kuriozalny, iż równocześnie miasto wydaje setki milionów złotych na modernizację stadionu, co stanowiłoby równowartość 4000-5000 mieszkań komunalnych. „Budowa kontenerowych osiedli socjalnych – czytamy w oświadczeniu - będzie dowodzić absolutnego ignorowania potrzeb ludzi najniżej uposażonych, w imię interesów sytego poznańskiego mieszczaństwa”.

Zobacz też Gazetę w temacie lokatorskim, która była rozdawana na inauguracji Stadionu Miejskiego w Poznaniu: http://www.rozbrat.org/images/stories/TEJ_25.pdf

Zobacz też: Biedota marsz do kontenera!

Za: http://rozbrat.org

Warszawa: Stowarzyszenia lokatorskie walczą o prawo głosu na Radzie Miasta

30 największych stowarzyszeń i komitetów lokatorów mieszkań komunalnych zawiązało związek lokatorski. Razem będą walczyć o swoje prawa. Żądają zwołania specjalnej sesji Rady Warszawy. I zapowiadają - to będzie ostra walka.

Część radnych popiera lokatorów, dlatego nadzwyczajna sesja może dojść do skutku jeszcze przed wyborami samorządowymi. - W przeciwnym razie będziemy blokować urzędy - ostrzegają lokatorzy.

Mieszkańcom bloku przy ulicy 29 Listopada w Śródmieściu odcięto gaz, bo instalacja zagrażała ich bezpieczeństwu. Lokatorzy w zastępstwie korzystają z mikrofalówek, elektrycznych grzałek i nielegalnych butli gazowych. – Gotować jeździmy do córki za Wisłę. Tutaj tylko odgrzewamy. – skarży się Grażyna Zygmunciak, mieszkanka bloku.

W rezultacie, płacą gigantyczne rachunki za prąd. - Mam tu rachunek za 2 miesiące na kwotę 1200 zł - żali się pani Grażyna.

W styczniu, przed siedzibą śródmiejskiego Zakładu Gospodarowania Nieruchomościami pikietowało kilkanaście osób. Dzisiaj lokatorzy nie są zadowoleni z rozwiązań, które wtedy wywalczyli i zapowiadają kolejne protesty. Bezpośrednim powodem są kolejne podwyżki nakładane przez miasto. - Opłaty za prąd bardzo poszły w górę, stąd duże zadłużenia i eksmisje - mówi Marek Jasiński z Komitetu Obrony Lokatorów.

Lokatorów wspiera Oskar Hejka, który wytoczył państwu bezprecedensowy proces o zwrot wywłaszczonych mieszkań. Chce, by Rada Warszawy na nadzwyczajnej sesji powołała okrągły stół - lokatorów i władz miasta. - Konsultacje społecznie nie funkcjonują, więc mamy nadzieję, że nasz okrągły stół będzie pierwszym krokiem do dialogu z mieszkańcami - tłumaczy Hejka.

Materiał wideo: http://www.tvnwarszawa.pl/-1,1674680,0,,lokatorzy_chca_okraglego_stolu_z...

TVN Warszawa

Niemcy: wielkie demonstracje przeciw polityce atomowej

W sobotę na ulicach Berlina demonstrowano przeciwko energii atomowej. W manifestacji przeciwko rządowym planom wydłużenia eksploatacji niemieckich elektrowni atomowych uczestniczyło 100 tysięcy osób. Po południu demonstranci otoczyli dzielnicę Berlina, w której mieszczą się budynki rządowe. Na tysiącach zielonych i żółtych transparentów umieścili symbol przeciwników energii jądrowej - czerwone słońce oraz hasło: "Energia atomowa? Nie dziękuję!" oraz "Nasi wnukowie będą świecić". Obecne przepisy zakładają zamknięce elektrowni 17 elektrowni atomowych w 2021 roku. Nowa koncepcja zakłada wydłużenie okresu ich eksploatacji o średnio 12 lat.

wtorek, 21 września 2010

Czechy: Tysiące ludzi protestują w Pradze

Ponad 15 tysięcy ludzi protestuje w centrum Pragi przeciw realizowanym przez rząd Petra Neczasa oszczędnościom w budżecie. W demonstracji biorą udział m.in. policjanci, wojskowi, pracownicy służby zdrowia, nauczyciele oraz urzędnicy administracji. Czeska policja ocenia, że na ulice wyszło już 16-20 tysięcy osób. Liczba demonstrantów, wśród których są także strażacy, funkcjonariusze służby więziennej i celnicy, wciąż wzrasta.

Uczestnicy protestu skandują antyrządowe hasła oraz grają na różnych instrumentach.
"Obetnijcie własne pensje", "Nas karzecie, sami kradniecie", "Również sądownictwo domaga się sprawiedliwości" - brzmią niektóre napisy na transparentach. Są też karykatury ministra spraw wewnętrznych Radka Johna i autora rządowego programu oszczędnościowego, szefa resortu finansów Miroslava Kalouska.

Ze względu na tłumy część ulic w centrum Pragi jest całkowicie nieprzejezdna. Kilkudziesięciu demonstrantów wdarło się do siedziby MSW. Tam włączyli syrenę i grają na piszczałkach.
W proteście biorą udział związkowcy z całego kraju. Do stolicy Czech dowiozły ich autobusy a z czeskiego Śląska do Pragi przyjechał specjalny pociąg.

- Z każdego kierunku początkowo planowaliśmy po jednym autobusie, ale ponieważ panuje ogromny niepokój i rosła potrzeba, z każdego regionu jadą po dwa autokary - powiedział przedstawiciel związków zawodowych policji, Vitiezslav Lad.

Związki zawodowe protestują przede wszystkim przeciw redukcjom pensji i planowanym zwolnieniom. Rząd zapowiedział, że pensje większości pracowników sfery budżetowej spadną o 10 proc. Minister John w poniedziałek obiecał policjantom i strażakom spadek wynagrodzeń tylko o 6,3 proc., ci jednak nie dali wiary słowom ministra i nie zrezygnowali z protestu.

poniedziałek, 20 września 2010

Dziecięca kapela dla skłotersów i teatr Silo na festiwalu na ADMie


Wideo pokazuje jak wiele dzieci jest związanych z ruchem skłoterskim w Holandii

Akcja przed koncertem Stinga

rozbrat.org

tej_stingDziś przed koncertem Stinga, którego koncert ma otworzyć stadion miejski w Poznaniu po jego modernizacji, działacze poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej rozprowadzili kilka tysięcy 25 numeru swojej ulicznej gazety TEJ przygotowanej specjalnie na tę okazję. Zawarte w niej artykuł krytycznie oceniały decyzję władz samorządowych przeznaczających ok. 700 mln złotych na nowy stadion, przy redukcji innych ważnych, z punktu widzenia społecznego, wydatków do zera – np. na budownictwo komunalne.

Kilkudziesięciu działaczy Federacja Anarchistycznej zjawiło się przed stadionem jeszcze przed jego otwarciem o godz. 16.00. Obiekt nie jest ukończony i dopuszczony został przez nadzór budowlany do użytkowania warunkowo. Wokoło błoto, z zewnątrz „stan surowy otwarty”. Tysiące ludzi (spodziewano się ponad 30 tys. widzów) przybyło, aby zobaczyć zorganizowany z pompą koncert Stinga, nie specjalnie wracają uwagę na tę groteskową sytuację. Minimalna cena biletów 150 złotych. Wśród podążających na koncert można było zaobserwować osoby raczej w średnim wieku. Widzowie brali gazetę dość chętnie, wielu na stadionie czytało ją przed rozpoczęciem koncertów.

25 numer pisma TEJ, dostępny jest do pobrania z naszej strony.


Zobacz również

A gdyby transport był bezpłatny?

W związku z rozpoczynającym się tzw. Europejskim Tygodniem Mobilności (w ramach którego w Krakowie odbędzie się akcja Park(ing) Day) na blogu krakowskiej Federacji Anarchistycznej opublikowano tekst Rafała Górskiego pt. A gdyby transport był bezpłatny?

Kolejne miasta w świecie eksperymentują z darmową komunikacją miejską – i to im się opłaca.

Są takie dni w roku, kiedy nie sposób bez wstrętu wyjść na ulice mojego miasta. Panuje kiepska widoczność, smród drażni nosy przechodniów, smog unosi się w powietrzu, a do tego korki na ulicach, hałas i chodniki zablokowane przez parkujące na nich samochody. Władze miasta dostrzegają problem i proponują budowę nowych dróg oraz podziemnych parkingów. Z pieniędzy podatników powstają zatem udogodnienia dla indywidualnych użytkowników dróg, co zachęca do zakupu większej liczby aut. Po pewnym czasie zaczyna brakować dla nich miejsca i konieczne są nowe inwestycje drogowe.

A gdyby tak podjąć próbę uwolnienia się od zmory korków oferując wszystkim bezpłatne przejazdy autobusami i tramwajami, a w przyszłości także pociągami? Wszakże wszyscy płacimy na transport publiczny i utrzymanie dróg z naszych podatków, a oprócz tego kupujemy bilety, by móc korzystać z tramwajów, autobusów i pociągów. To chyba niezbyt uczciwe, że płacimy dwa razy za tę samą usługę? Dodajmy, że większość naszych podróży to dojazdy do pracy lub szkoły, ewentualnie na zakupy, a podróże rekreacyjne stanowią zdecydowaną mniejszość. Głównymi beneficjentami transportu publicznego są zatem przedsiębiorcy i sieci handlowe.

Zero biletów, zero gapowiczów

Jest takie miasto w Belgii, w którym wszystkie przejazdy autobusami są darmowe. Dwanaście lat temu mieszkańcy Hasselt zdecydowali, że nie chcą płacić za bilety komunikacji miejskiej. Poparła ich rada miasta, podpisano też porozumienie z zarządem regionu Limburgii o współfinansowaniu tego przedsięwzięcia. 1 lipca 1997 r. wprowadzono ambitną reformę transportu publicznego pod nazwą „Taryfa zero". Liczba autobusów wzrosła pięciokrotnie, a liczba pasażerów kilkunastokrotnie.

Hasselt to miasto wielkości Przemyśla, zamieszkane przez ponad 70 tys. mieszkańców. Chodniki są tam szerokie, ulice przejezdne, wypadków drogowych jest niewiele, a na autobus czeka się najwyżej dziesięć minut. Nie zawsze tak było. W połowie lat 90. ubiegłego wieku arterie miasta były zatkane samochodami, poziom zanieczyszczenia alarmujący, autobusów niewiele. Chociaż Hasselt jest czwartym co do wielkości miastem Belgii, to zajmowało kiedyś pierwsze w kraju miejsce w rankingu motoryzacji. Liczba samochodów osobowych zarejestrowanych w Hasselt wzrosła o 25 procent w latach 1987–1999, podczas gdy ludności przybyło w tym okresie 3,3 procent. Życie w mieście stało się nieznośne, rozważano różne projekty rozbudowy infrastruktury drogowej… Ostatecznie wybrano jednak likwidację biletów komunikacyjnych i ograniczenie ruchu samochodowego w centrum. Jednym z powodów przyjęcia tego programu był niedobór funduszy – gmina nie miała wystarczającej ilości pieniędzy, aby budować nowe drogi. Dokonano kalkulacji i okazało się, że darmowy transport będzie tańszy niż nowa obwodnica.

Nową politykę transportową wprowadzono pod hasłem: „Miasto gwarantuje wszystkim prawo do przemieszczania się". Projekt odniósł natychmiastowy sukces. Do lipca 1997 r. każdego dnia około tysiąca pasażerów korzystało z autobusów. Obecnie średnia wynosi ponad 12 tysięcy pasażerów dziennie. Przeprowadzone w 1998 r. badania wykazały, że 23 procent pasażerów stanowią dawni użytkownicy samochodów, 14 procent to byli piesi i 18 procent – byli rowerzyści. Zwiększono liczbę autobusów z 8 do 46, zaś obsługiwanych linii z 2 do 9, w tym jedną do lotniska poza miastem. Uruchomiono dwie linie nocne. Również regionalne połączenia autobusowe, tzw. „czerwone linie", są bezpłatne, ale tylko dla mieszkańców Hasselt. Osoby zamieszkałe poza miastem muszą kupić bilety, z wyjątkiem dzieci do lat 12, które nic nie płacą. Bezpłatny dla wszystkich studentów i pracowników jest przejazd linią regionalną z Hasselt do kampusu uniwersyteckiego w mieście Diepenbeek i z powrotem.

Ze względu na spadek ruchu samochodowego zmalały koszty utrzymania dróg. Darmowe miejsca parkingowe przesunięto na peryferie, zbudowano przejścia podziemne i kładki z windami dla pieszych, powiększono tereny zielone. Zmniejszono prędkość poruszania się samochodem do 30 km na godzinę, poprzez wprowadzenie licznych progów zwalniających. Na wydzielonych pasach jezdni dla autobusów nie ma żadnych progów, co dodatkowo zachęca do korzystania z komunikacji miejskiej. Przebiegającą przez miasto trasę szybkiego ruchu (przypominającą słynną drogę przecinającą Augustów, przyczynę konfliktu wokół Rospudy) przekształcono w bulwary spacerowe, wydzielając strefy dla pieszych o szerokości 9 metrów, ścieżki rowerowe i pas jezdni dla autobusów.

Osoby niepełnosprawne mają ułatwiony dostęp do autobusów i mogą rezerwować miejsce na godzinę przed podróżą dzwoniąc pod specjalny numer telefonu lub wysyłając maila. Powiadomiony o wszystkim kierowca ma obowiązek pomóc przy wsiadaniu i wysiadaniu osobie poruszającej się na wózku. Miasto oferuje również bezpłatne rowery rozstawione na placach i skwerach.

Po wprowadzeniu darmowego transportu wzrosła o ponad 30 procent liczba odwiedzin pacjentów w szpitalach. Wśród pasażerów pojawiło się więcej przyjezdnych z prowincji, co z kolei zwiększyło obroty lokalnego handlu.

System bezbiletowego transportu kosztuje podatników 1,9 mln euro rocznie (dane z 2006 r.). Wynosi to jeden procent budżetu gminy i stanowi 26 procent kosztów operacyjnych systemu komunikacyjnego. Budżet regionalny Limburgii pokrywa resztę (około 5,4 mln) w ramach długoterminowej umowy. Nie ma to nic wspólnego z pasożytowaniem jednego miasta na zasobach regionu. To uczciwa umowa, bowiem 52 procent pasażerów miejskich autobusów na co dzień mieszka poza Hasselt.

Doświadczenia tego miasta wskazują, że likwidacja biletów zmienia przyzwyczajenia ludzi i nie musi być to sytuacja odosobniona. W 2008 r. firma TNS UK przeprowadziła w Wielkiej Brytanii sondaż opinii wśród kierowców samochodów. Okazało się, że aż 72 procent badanych odmówiło rezygnacji z codziennego poruszania się samochodem, dopóki nie będą mogli korzystać z transportu publicznego bez biletów. W Polsce niestety nikt jeszcze nie przeprowadzał podobnych badań.

Brak pieniędzy nie jest przestępstwem

Różnica pomiędzy bogatymi a biednymi stale się powiększa, natomiast wysokie czynsze w centrum miast powodują rugowanie biedniejszych na odległe peryferie. Ceny biletów są dla nich dodatkową karą za brak pieniędzy, podczas gdy ich potrzeby transportowe są równe innym obywatelom. Dla osób o niskich zarobkach, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi, opłaty za podróż tramwajem czy autobusem stanowią dużą część budżetów domowych. Dla osób bez dobrze płatnego zajęcia ceny biletów mogą być przeszkodą w znalezieniu lepszej pracy, posyłaniu dzieci na zajęcia pozalekcyjne, a nawet w poszukiwaniu tańszej żywności. Karanie za brak pieniędzy oznacza, że prawo każdego człowieka do swobodnego przemieszczania się jest dzisiaj fikcją, bo uzależniono je od grubości portfela.

Od przeciwników zniesienia biletów usłyszymy prawdopodobnie, że wykorzystanie środków publicznych na pokrycie kosztów darmowego transportu byłoby niesprawiedliwe, ponieważ nie każdy z niego korzysta. Ale podobnie jest w przypadku dróg. Nie wszyscy mają samochody, ale wszyscy płacą podatki, m.in. na budowę i utrzymanie dróg. Niestety, transport zbiorowy nie otrzymuje należytego wsparcia. Nakłady państwa polskiego na inwestycje w latach 2001–2004 na drogi wynosiły 92 procent, a na kolej 8 procent. Poza tym korzyści dla społeczeństwa i środowiska naturalnego wydają się bezspornie większe w przypadku darmowego korzystania z transportu zbiorowego. Oto najważniejsze z nich:

  1. Ograniczamy emisję dwutlenku węgla i innych gazów cieplarnianych (ok. 45 procent tych emisji pochodzi z samochodów), w efekcie zmniejszamy liczbę zachorowań na raka, astmę i inne choroby układu oddechowego, których poziom gwałtownie wzrósł wraz z rozwojem tranzytu samochodowego. Należy również wziąć pod uwagę zanieczyszczenia emitowane przez rafinerie i fabryki samochodów.
  2. Likwidujemy korki i zmniejszamy hałas, co poprawia jakość życia mieszkańców.
  3. Ograniczamy przedostawanie się toksycznych substancji chemicznych do rzek i mórz.
  4. Zmniejszamy ogólne zużycie ropy naftowej, benzyny i oleju napędowego, a zatem oszczędzamy na imporcie ropy. Zagrożenie globalnym ociepleniem powinno rozwiać pozostałe jeszcze wątpliwości.
  5. W związku z rezygnacją z druku biletów oszczędzamy papier i nie wydajemy pieniędzy na konserwację automatów biletowych.
  6. Likwidujemy bariery finansowe dla osób mniej zamożnych, zapobiegamy izolacji wielu społeczności.
  7. Zmniejszamy nierówności pomiędzy dotacjami na infrastrukturę drogową dla indywidualnych użytkowników i dla użytkowników transportu zbiorowego.
  8. Zmniejszamy zapotrzebowanie na nową infrastrukturę drogową.
  9. Zwiększamy atrakcyjność turystyczną naszego regionu. Przyczyniamy się do rozwoju lokalnej gospodarki, ponieważ więcej pieniędzy zostaje na miejscu.
  10. Oszczędzamy na kosztach kryminalizacji jazdy na gapę, nie opłacając kontrolerów, sądów i komorników za ich usługi.
  11. Drogi stają się bezpieczniejsze, a co za tym idzie zmniejszamy wydatki na służby ratownicze i leczenie ofiar (zdecydowana większość wypadków ma związek z ruchem samochodowym).
  12. Upraszczamy rachunkowość firm transportowych, oszczędzamy na biurokracji.
  13. Tworzymy nowe miejsca pracy przy produkcji i obsłudze tramwajów, autobusów, pociągów.

Kasuj władzę, nie bilety

Przykład belgijskiego miasta zainspirował radykalne ruchy społeczne na całym świecie. We Francji członkowie stowarzyszeń bezrobotnych i anarchiści organizują przy okazji wrześniowych „Dni bez samochodu" zbiorowe przejazdy gapowiczów i wiece na dworcach. Szkocka Partia Socjalistyczna uczyniła z darmowego transportu jedno ze swych haseł wyborczych. W Nowej Zelandii, USA i Walii ruchy ekologiczne demonstrują i zbierają w tej sprawie podpisy pod petycjami. W Szwecji młodzież anarchosyndykalistyczna z organizacji SUF założyła kasę ubezpieczeniową dla gapowiczów. Składka ubezpieczeniowa jest konkurencyjna w stosunku do ceny biletu miesięcznego, o czym poinformowano prasę i polityków. Postulaty protestujących dotyczą wprowadzenia darmowej komunikacji dla wszystkich bez względu na dochody, wiek i narodowość oraz natychmiastowego wstrzymania egzekucji grzywien, kontroli i spraw sądowych przeciw gapowiczom. Nie można bowiem karać mandatami ludzi, którzy wybierają najbardziej korzystny dla kieszeni i zdrowia ogółu środek transportu.

Warto też wspomnieć o pomysłach na dodatkowe pieniądze dla transportu zbiorowego. Chodzi o wpływy z podatków od kapitału i centrów handlowych, które korzystają z transportu swoich klientów. Pieniądze dla kolei może zapewnić obowiązek przewożenia towarów koleją, czyli realizacja hasła: „Tiry na tory". Racjonalnemu gospodarowaniu funduszami sprzyjać będzie także zarządzanie przedsiębiorstwami komunikacyjnymi przez samorządy pracownicze i uspołecznienie budżetów lokalnych (partycypacja mieszkańców w ustalaniu priorytetów), a także obowiązek konsultowania najważniejszych decyzji z użytkownikami.

Powtarzane cyklicznie demonstracje zaczynają w końcu przynosić efekty. W 2002 r. w ślady Hasselt poszły francuskie miasta Compiègne i Châteauroux (każde z nich liczy po 50 tys. mieszkańców). W 2006 r. uruchomiono po jednej linii darmowych autobusów w angielskich miastach Leeds, Bradford i Huddersfield. Za przejazdy autobusami nie muszą też płacić mieszkańcy szwedzkiej gminy Overtornea i nowozelandzkiego Invercargill.

A co z Polską? Wszystkie ekologiczne i socjalne argumenty na rzecz likwidacji biletów znajdą u nas zastosowanie, ale podobnie jak w innych krajach siła samych argumentów raczej nie wystarczy.

Opracowane na podstawie:
"Hasselt Celebrates 10 Years of Free Public Transport",
www.prnewswire.co.uk/cgi/news/release
"Tracy Stokes, Why free public transport would work", www.ecostreet.com/blog/responsible-transport
"Free public transport in Action", www.freepublictransport.org
Dave Olsen, "No Hassle Transit? Try Hasselt", www. thetyee.ca/Views/2007/07/09/NoFares3/
Martin Shipton, "Free public transport for Wales, politicians urge in radical plan", www.walesonline.co.uk/news/wales-news
Yann Lupec, "Oser les transports gratuits", www.metrosamizdat.net

100 tys. podpisów dla ochrony przyrody

www.KaszebskoRewolucejo.pl
W 11 miastach w całej Polsce zbierano dziś podpisy poparcia pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą w sprawie parków narodowych. Na Pomorzu też. Chodzi o to, aby gminy nie miały już prawa weta wobec tworzenia i powiększania parków narodowych oraz aby ograniczyć prawo Ministra Środowiska do odwoływania dyrektorów parków narodowych w trakcie kadencji. Aby "proparkowy" projekt nowelizacji wszedł pod obrady Sejmu, konieczne jest zebranie pod nim do połowy listopada 100 tys. podpisów.

Zbierali podpisy w Gdańsku Zbierali podpisy w Gdańsku

Zbierali podpisy w Gdańsku Zbierali podpisy w Gdańsku

Zbierali podpisy w Gdańsku Zbierali podpisy w Gdańsku

Przypomnijmy: po ostatniej nowelizacji w 2000 roku samorządy zyskały prawo do blokowania planów powiększania i tworzenia nowych parków narodowych. Weto dotyczy nie tylko terenów prywatnych i gminnych, ale także należących do skarbu państwa. Samorządy skwapliwie z tego prawa korzystają, bo chętniej chronią interesy lobby łowieckiego i przemysłu drzewnego niż przyrodę. Ekolodzy przypominają, że od 2001 w Polsce nie powstał żaden nowy park narodowy. Gminy blokują m.in. utworzenie Mazurskiego Parku Narodowego i powiększenie białowieskiego.

Poprawienia wymaga też regulacja prawna, dająca możliwość odwoływania dyrektorów parków narodowych bez podania przyczyn. - To paraliżuje pracę parków i umożliwia naciski na dyrektorów w celach sprzecznych z interesem przyrody - mówi Mariusz Duchewicz, pełnomocnik Obywatelskiego Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej.

Są jednak i inne zjawiska, z którymi należałoby walczyć, na przykład polowania. - Co prawda na terenie parków narodowych są one oficjalnie zabronione - dodaje Radosław Szymczuk z Obywatelskiego Komitetu - jednak w ich otulinach, tuż przy granicy parków - są dopuszczalne. W parkach mają natomiast miejsce odstrzały redukcyjne, które de facto są polowaniami, ale dla wybrańców - dodaje. Inicjatorzy postanowili jednak nie zajmować się wszystkimi sprawami ale skoncentrować na dwóch, dlatego - jak tłumaczą - że duża liczba proponowanych zmian zwiększa ryzyko odrzucenia projektu.

Warto dodać, że nawet rząd ma zastrzeżenia dla istniejących uregulowań: 11 sierpnia w oświadczeniu dla mediów Minister Środowiska przyznał, że mamy złe prawo, które uniemożliwia rządowi tworzenie i zmianę granic parków narodowych. Z kolei środowisko naukowe i organizacje pozarządowe od dawna apelują o rozwiązanie tego problemu. Do akcji zbierania podpisów włączyło się wiele organizacji ekologicznych m.in. Pracownia na rzecz Wszystkich Istot, Klub Przyrodników, WWF, Greenpeace, Fundacja „Dzika Polska”, a także organizacje działające w regionach, jak Stowarzyszenie „Sadyba” z Mazur, Ruch Inicjatyw Społeczno-Ekologicznych „Przytulia” z Częstochowy czy Fundacja Dziedzictwa Przyrodniczego. Temat jednak nie jest obcy i organizacjom politycznym. Akcję poparli i przystąpili do niej m.in. Młodzi Socjaliści. - Dla nas, osób o wyraźnych, zdeklarowanych lewicowych poglądach, poparcie obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej mającej na celu ochronę Puszczy Białowieskiej i innych parków narodowych, a w przyszłości innych obszarów dzikiej przyrody - było oczywiste. Jako socjaliści i socjalistki chcemy realizowania idei zrównoważonego rozwoju - zarówno w kwestiach społecznych, jak i w relacjach między człowiekiem a środowiskiem. Nasze podejście można by podsumować słowami Fryderyka Engelsa: "Niekontrolowana cywilizacja pozostawia po sobie pustynię" - mówi Mateusz Mirys, Sekretarz Krajowy MS.

Foto: Łukasz Brodowski

[P-ń] Igrzyska zamiast chleba - czyli nowy numer gazety ulicznej TEJ

Rozbrat : http://www.rozbrat.org
Stadion, Sting i Euro 2012 - igrzyska zamiast chleba! Stadiony zamiast mieszkań!

Budowa (czy raczej modernizacja) stadionu miejskiego w Poznaniu kosztował budżet gminy 700 mln złotych. Z okazji jego otwarcia, które oficjalnie ma nastąpić w poniedziałek 20 września i zbiec się z koncertem Stinga, Federacja Anarchistyczna s. Poznań wydała kolejny numer swojej ulicznej gazety TEJ, komentującej to wydarzenie. Tym samym rozpoczęto kampanię, której celem jest przedstawienie konsekwencji ekonomicznych i społecznych wydawania środków publicznych na tego typu inwestycje.

W gazecie znajdziecie następujące artykuły:
- „Igrzyska bez chleba. Stadiony zamiast mieszkań”,
- „Młodzi i piękni czy naiwni i głupi”
- „Skazani na bankructwo”
- „Bieda marsz do kontenera”

pobierz PDF:
 http://www.rozbrat.org/images/stories/TEJ_25.pdf

Białoruś: Kolejni aktywiści wychodzą na wolność

Jak informują białoruskie Indymedia, kolejne osoby z dziesiątki zatrzymanych na początku września aktywistów opuszczają białoruskie więzienia. W piątek około południa władze uwolniły ekologa i anarchiste Władimira Woronina, zatrzymanego 8 września pod zarzutami ataku na siedzibę jednego z banków wiosną tego roku. Na dzień dzisiejszy w więzieniach pozostają: Nikołaj Diedok i Aleksander Frankiewicz (oskarżony o atak na posterunek milicji w Soligorsku został przewieziony do tej miejscowości), zatrzymani w Mińsku 3 września tego roku. Nieznany jest los Aleksandra Bugajewa, zatrzymanego 8 września w Mińsku.

Według niepotwierdzonych danych, w więzieniach pozostaje również dwoje aktywistów zatrzymanych w miejscowości Soligorsk. W Mińsku, Homlu, Soligorsku, Brześciu i Grodnie trwają przesłuchania w środowisku działaczy wolnościowych i przeszukania należących do nich mieszkań. Podczas przesłuchania w milicyjnym areszcie jedna z zatrzymanych Tatiana Seminiszczewa, nie mogąc znieść warunków zatrzymania zraniła się nożem w rękę – Tatiana opuściła areszt 14 września wraz z większością zatrzymanych.
Akcje solidarnościowe z zatrzymanymi aktywistami odbyły się w Moskwie i Wilnie, moskiewskie środowiska anarchistyczne ogłosiły 16 i 17 października dniami akcji solidarnościowej z represjonowanymi towarzyszami z Białorusi.

Kontakt z grupą wspierającą zatrzymanych: minsksolidarity[at]riseup.net
Za: Czarny Sztandar

niedziela, 19 września 2010

Odezwa/Zaproszenie na dni Akcji na rzecz skłotingu w Holandii

Zakaz skłotingu to nie groźba -to okazja i narzędzie.

...A my lubimy narzędzia
Od 1. października skłoting w Holandii stanie się nielegalny. To ostatnie nasze dni "legalnego" skłotingu i pierwsze dni naszego nowego życia jako kryminalistów. Pomimo zapewnień, nowe prawo nie znajduje zastosowania dla pustostanów, ale zapewnia większą ochronę dla właścicieli budynków, którzy kochają spekulacje. Teoretycznie skłoting lub po prostu przebywanie w zaskłotowanym budynku może wkrótce prowadzić do dwóch lat więzienia.

Czas zbuntować się przeciwko zakazowi i państwu z jego represyjną polityką przeciwko wszystkiemu, co jest niekomercyjne i wychodzi poza mainstream. Zajmiemy ulice i pokażemy im nasz gniew i naszą siłę. Musimy jasno pokazać, że to prawo nas nie przestraszy i nie zatrzyma nas przed skłotingiem. Naszymi akcjami, życiem takim jakie prowadziliśmy do tej pory, pokażmy, że nie boimy się ich ustaw i zakazów. Tym razem powinni rzeczywiście spodziewać się oporu. Teraz jest czas na akcje!


Gdy domy są luksusem, skłoting jest koniecznością. Zaangażuj się w walkę przeciw zakazowi skłotowania w Holandii. Od 25 września...

Oczekuj oporu !!!

Od 25 września w Amsterdamie odbędzie się kilka akcji.

Akcje zaczną się 25 września Akcją "Spania" na Damie. (http://www.indymedia.nl/nl/2010/08/69094.shtml ) Pokażemy szerokiej publiczności wszystko, co robimy na skłotach: kuchnię, free shopy, muzykę, taniec, teatr, crustowe zespoły punkowe i wszystko co pomiędzy.

Ten dzień otworzy tydzień różnych miejskich akcji (głównie 26,27,28 września). W centrum społecznym będą trzy dni wypełnione działaniami, warsztatami, dyskusjami. Będzie jedzenie i muzyka, ale poza tym to również okazja, żeby zgromadzić wszystkich i zastanowić się nad różnymi działaniami, które można przeprowadzić przeciwko tym, którzy stoją za stworzeniem i wprowadzeniem tego nowego prawa. Obierzmy nasze cele i dajmy im znać, że jesteśmy wściekli.

1 października odbędzie się demonstracja przeciwko zakazowi skłotingu. Przyjdź na plac Spui w Amsterdamie o 17:00!
2 października demonstracja o 13.00 na placu Joris Ivenplein w Nijmegen.

Te dni są dla nas wszystkich, różnych ludzi, którzy tworzą ruch skłoterski w tym i innych krajach. Powinno się użyć różnych podejść i taktyk w nadchodzącej walce. Te dni powinny być inspiracją dla wszystkiego, co nadejdzie. Październik to tylko początek.


Daj się wciągnąć!

 

Więcej informacji na: indymedia.nl

positi.blogspot.com

http://kraakverbod.squat.net

 whatever@squat.net

komentarz positi: To jedne z najciekawszych okresów jakie nas czekają. Jeszcze nigdy podczas moich 10-ciu aktywnych lat w Amsterdamie, nie doświadczyłem jeszcze aż tak dużej intensyfikacji działań. Od tego jak wielką presję wywrzemy zależy przyszłość ruchu skłoterskiego i czy zakaz będzie w stanie być ( i w jakim stopniu)  egzekwowany. Jeśli chcesz nam pomóc w zapisywaniu tych kart historii być może to najlepszy czas byś przyjechał do Amsterdamu ( Holandii ). Akomodacja może być zorganizowana. Jeśli nie możesz przyjechać jakiekolwiek akcje solidarnościowe będą mile widziane.

Solidarność naszą bronią!