W Ekwadorze wybuchło powstanie oddziałów policji przeciwko prezydentowi Rafaelowi Correa. Policjanci sprzeciwiają się odebraniu im m.in. dodatków pieniężnych za awans. Wygląda na to, że jest to bunt policjantów niższych rangą, ponieważ żądania dotyczą także usunięcia skorumpowanego kierownictwa policji państwowej. Generalicja i władze wzywają do spokoju, ale na razie nie przynosi to żadnego skutku. Prezydent podczas przemowy do policjantów został przez nich obrzucony granatami z gazem łzawiącym i znalazł się w szpitalu. W tej chwili trwają także ataki na siedziby banków.
Prezydent Ekwadoru stara się zrealizować program cięć wydatków państwa oraz ograniczeń względem organizowania się pracowników sektora publicznego. Parlament waha się co do ich uchwalenia, co powoduje, że prezydent myśli o rozwiązaniu go i rządzeniu za pomocą dekretów. Xavier Solis, na ekwadorskich Indymediach, zastanawia się czy zakończy się zamachem stanu czy też przerodzi się to w coś szerszego. Przypomina, że policja do tej pory realizowała bez szemrania politykę rządu, ale z drugiej strony sprzeczności w systemie władzy doprowadziły do wybuchu, który może rozwijać się teraz w niekontrolowany dla władz sposób. Wiele zależy od tego jak jutro zareagują robotnicy i studenci. Już teraz pojawiają się odezwy do powszechnego powstania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz