czwartek, 21 sierpnia 2008

demonstracja


wtorek, 19 sierpnia 2008

Złota myśl nr 4

Miłość jest wyzwoleniem.

(z koszulki mojej przyjaciółki )

Stop kaukazkiej wojnie !!!

"NIE nowej kaukaskiej wojnie" - odezwa KRAS-IWA

Eskalacja działań wojennych pomiędzy Gruzją a Osetią Południową grozi rozwinięciem w prowadzoną na szeroką skalę wojnę pomiędzy Gruzją wspieraną przez NATO z jednej strony, a Rosją z drugiej. W chwili obecnej tysiące ludzi zginęło lub jest rannych; całe miasta i osady zostały wyludnione. Społeczeństwo zalała fala nacjonalistycznej i szowinistycznej histerii.

Jak zawsze i wszędzie w konfliktach pomiędzy państwami, nie ma i nie może być sprawiedliwych w tej nowej kaukaskiej wojnie – są tylko winni. Gromadzone przez lata węgle nienawiści rozbłysły ogniem konfliktu. Reżim Saakaszwilego utrzymuje 2/3 populacji w nędzy, co powoduje wielkie niezadowolenie wewnątrz kraju. Wyjście z impasu chciano zapewnić poprzez „małą zwycięską wojenkę” w nadziei, że może ona przekreślić wszystkie dotychczasowe niepowodzenia.

Rząd rosyjski jest zdeterminowany, by utrzymać swoją hegemonię na Kaukazie. Dziś pretenduje on do roli obrońcy słabszego, ale jego hipokryzja jest klarowna: w rzeczywistości Saakaszwili powtarza tylko to, co zrobili putinowscy żołnierze 9 lat temu w Czeczenii. Rządzące kręgi, zarówno w Abchazji, jak i Osetii dążą do wzmocnienia swojej pozycji jako ekskluzywni sojusznicy Rosji w regionie, a jednocześnie karmią na wiecach zubożałą ludność sprawdzonymi frazami o „idei narodowej” oraz „ratowaniu ludzi”.

Liderzy USA, państw Europejskich i NATO wręcz przeciwnie, chcą osłabić wpływ swoich rosyjskich rywali na Kaukazie tak bardzo, jak to tylko możliwe, aby zapewnić sobie kontrolę nad zasobami paliwa i jego transportem. Tak oto staliśmy się po raz kolejny świadkami i ofiarami starcia dwóch światowych sił w walce o władzę, ropę i gaz.

Ta walka nie przynosi niczego pracującym – Gruzinom, Osetyńcom, Abchazyjczykom i Rosjanom – niczego, oprócz krwi i łez, niezliczonych katastrof i zniszczeń. Wyrażamy nasze głębokie współczucie dla przyjaciół i krewnych ofiar, dla ludzi którzy zostali bez dachu nad głową i środków utrzymania w rezultacie tej wojny.

Nie powinniśmy uginać się pod presją nacjonalistycznej demagogii, która żąda jedności z „naszym” rządem występującym pod flagą „obrony ojczyzny”. Wrogiem zwykłych ludzi nie są biedni bracia i siostry po drugiej stronie granicy lub innej narodowości. Wrogami są rządzący i wszelkiego rodzaju szefowie, prezydenci i ministrowie, biznesmeni i generałowie, ci którzy generują wojny z chęci pomnażania potęgi i zysków.

Wzywamy pracujących Rosji, Osetii, Abchazji i Gruzji do odrzucenia przynęty nacjonalizmu i patriotyzmu i zwrócenia swego gniewu w stronę rządzących i bogatych po obu stronach granicy.

Rosyjscy, osetyńscy, abchazyjscy i gruzińscy żołnierze! Nie wykonujcie rozkazów swoich dowódców! Zwróćcie swą broń przeciwko tym, którzy wysłali was na wojnę! Nie strzelajcie do żołnierzy waszego „przeciwnika” – bratajcie się z nimi!

Ludzie pracujący na tyłach! Sabotujcie wysiłki wojskowych, chodźcie na mityngi i demonstracje antywojenne, organizujcie się i strajkujcie przeciw wojnie!

Nie dla wojny i jej organizatorów – rządzących i bogatych! Tak dla solidarności pracujących, w poprzek granic i frontów!

Federacja pracowników edukacji, pracowników naukowych i technicznych, KRAS, sekcji International Workers' Association

Deklaracja jest otwarta na podpisy

Tani laptop dla Edukacji dla kazdego przetrwa !!!

Microsoft wraz z Intelem chciało "zabić" projekt taniego laptopa

Pamiętacie jak w styczniu 2005 roku Nicholas Negroponte podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos ogłosił projekt OLPC (czyli One Laptop Per Child). Otóż jak podaje Times Online dwie duże firmy branży komputerowej (Microsoft oraz Intel) usiłowały zapobiec realizacji tego projektu.Celem tego przedsięwzięcia było stworzenie taniego ładowanego słońcem laptopa (za 100$) o podstawowych funkcjonalnościach, który mógłby być dostarczony każdemu dziecku na świecie i umożliwić dostęp do światowych zasobów wiedzy. Laptop jest rozwijany przez specjalistów z MIT Media Lab.

Patrząc na dokonania organizacji One Laptop Per Child mieszczącej się w stanie Delaware (USA) można powiedzieć, że wizjoner Negroponte się nie pomylił. Udało mu się stworzyć XO, laptopa za 190$, napędzanego bateriami słonecznymi, którego 370 tys. sztuk jest już w użyciu, a kolejnych 250 tys. zostało zamówionych. To wszystko udało się mimo zaciętej konkurencji ze strony komercyjnych firm, które usiłowały zniszczyć humanitarny projekt.

OLPC stanowił zagrożenie dla dużych firm z kilku powodów. Po pierwsze, miał być bardzo tani, kilkukrotnie tańszy od standardowych laptopów na rynku. Ich ceny są wynikiem strategii komputerowych gigantów, którzy sprawiają, że oprogramowanie jest niezbędne, stąd drogie, a sprzęt jest z dnia na dzień coraz lepszy, mimo że połowa funkcji nie jest przez nikogo wykorzystywana.
Po drugie, XO używa procesora AMD. Oznacza to, że dominant na rynku procesorów – firma Intel (ok. 70% rynku) mógłby stracić swoją pozycję na rynku, a co gorsza na rzecz firmy AMD, która od wielu lat jest na wojennej ścieżce z Intelem.

Po trzecie, na XO nie znajdziemy żadnego popularnego systemu operacyjnego. Nie ma na nim ani w Windowsa, ani Mac OS. Tani laptop został stworzony w oparciu o system Sugar, wymyślony przez systemowych pasjonatów. Tani laptop stał się przez to zagrożeniem dla Microsoftu, a właściwie dla dominującej pozycji jego systemu operacyjnego.

Jak twierdzi Ethan Beard, były członek rady OLPC, „jeśli twój projekt zagraża dużym firmom, możesz oczekiwać, że zareagują one w taki sposób, który Ci zaszkodzi”. Intel zaczął od tego, że nazwał XO zwykłym gadżetem, a zaraz potem stworzył swój projekt taniego laptopa, Classmate, i zaczął go sprzedać w opozycji do XO (oczywście nigdy nie przynają się do tego, że Classmate jest anty-XO, chociaż próba jego sprzedaży w Nigerii ewidentnie wskazuje na niehonorowe podejście Intela). Bill Gates publicznie mówił, że osoby, które chcą mieć XO, powinny sobie lepiej kupić „porządny komputer”, co szczególnie dziwi w przypadku Gatesa, którego działalność filantropijna jest znana na całym świecie.
Jednak, wbrew wszystkiemu, Nicholasowi Negroponte udało się doprowadzić do powstania XO. Pytanie tylko czy projekt ten będzie miał szansę przetrwać w tak niesprzyjającym środowisku
.
Pierwszym problemem może być duży-niski popyt na XO. Negraponte spotykał się z prezydentami, premierami krajów rozwijających się (m.in. Argentyna, Nigeria, Brazylia, Tajlandia, Pakistan) i każdy wyrażał chęć zakupienia tanich laptopów dla dzieci (duży popyt), ale niestety mało który z nich złożył zamówienia na XO (niski popyt).

Drugi problem jest związany z funkcjonalnościami XO, których nie mają inne laptopy (a pewnie powinny). Przykładem może być ekran. Nie dość, że jest tani (normalnie to jedna z droższych części laptopa), to jeszcze jest czytelny w każdym świetle. Innowacyjne jest także rozwiązanie sieciowe, dzięki któremu kilka XO może się ze sobą komunikować z pominięciem Internetu. Jak to możliwe, że tani laptop jest lepszy niż drogie. Powoduje to jeszcze większe zamieszanie wokół XO.

Trzecim problemem może być słaby system operacyjny, który ma sporo bugów. Został on specjalnie zaprojektowany dla dzieci, które radzą sobie z nim bez problemów. Jednak dorośli spaczeni innymi systemami uważają, że jest on skomplikowany. Wynikiem tego były złe recenzje, m.in. w The Economist. Trzeba też pamiętać, że XO używa open-sourcowego systemu i przez to zawsze będzie zagrożeniem dla Microsoftu. A bez poparcia wielkich graczy XO nigdy nie stanie się powszechnym komputerem dla krajów rozwijających się.

Idea OLPC jest bardzo szczytna i mam nadzieję, że Nicholas Negroponte nie ugnie się pod naporem dużych firm i będzie dalej walczył o swój projekt. Im bardziej Microsoft i Intel będą się sprzeciwiać tym bardziej ucierpi ich wizerunek (porażką Intela były dokumenty, które wyciekły do prasy opisujące podejście do sprzedaży Classmate w Nigerii). To wszystko tylko sprzyja realizacji idei OLPC. Coraz więcej producentów zaczyna oferować tanie laptopy, a to oznacza większy dostęp do nowych technologii praktycznie dla nas wszystkich. Ponadto OLPC zmusił Microsoft do niemalże podarowania im Windowsa, który za 3$ za komputer został zainstalowany na XO. A przecież Microsoft nie sprzedaje niczego tanio. Warto obserwować jak dalej będzie się rozwijał projekt OLPC. Pewnie przyniesie nam jeszcze sporo dobrego.

Autorem tekstu jest Aleksandra Biolik.
Za: www.antyweb.pl

Demonstracje przeciwko tarczy

UWAGA! Dodatkowa pikieta rano w Warszawie

AKCJE W ŚRODĘ 20 ŚIERPNIA 2008 -

DZIEŃ OFICJALNEGO PODPISANIA UMOWY O INSTALACJI BAZ USA W POLSCE

Wstępne porozumienie instalacji w Polsce baz rakietowych USA w ramach programu tzw. "tarczy antyrakietowej" zostało zawarte! Wbrew woli społeczeństwa podjęto decyzję, która na dziesięciolecia włączy Polskę w politykę zagraniczną i wojskową Stanów Zjednoczonych. W środę ma nastąpić oficjalne podpisanie umowy przez sekretarz stanu USA Condoleezzę Rice. Będziemy wtedy protestować. Niech rządzący usłyszą nasz głos: nie chcemy być tarczą USA! Nic o nas bez nas!

W środę - czyli w dzień podpisania umowy - spotykamy się na dwóch protestach w Warszawie:

Środa, 20 sierpnia 2008, g. 11.00, Kancelaria Premiera, al. Ujazdowskie 1/3 - miejsce podpisania umowy przez Condoleezzę Rice.

Środa, 20 sierpnia 2008, g. 17.00, pod Ambasadą USA (róg Pięknej i al Ujazdowskich).

SŁUPSK środa, 20 sierpnia, godz. 17.00 pod Ratuszem (pl Zwycięstwa)

KRAKÓW środa, 20 sierpnia, godz. 18.00 – pod Urzędem Miasta (Pl. Wszystkich Świętych)

dzień wcześniej

OLSZTYN wtorek 19 sierpnia godz. 14.00 – Stare Miasto

Będę mógł wrócić do Tybetu - tweirdzi Dalajlama

Pytanie: Czy sądzisz, że będziesz kiedyś mógł wrócić do Tybetu?

Odpowiedź: Tak, jestem nadal optymistą i sądzę, że będę mógł wrócić do Tybetu. Chiny znajdują się w procesie zmiany. Jeśli porównasz dzisiejsze Chiny do Chin sprzed dziesięciu lub dwudziestu lat, to zmiany są ogromne. Chiny nie są już izolowane. Są częścią społeczności międzynarodowej. Globalna współzależność, szczególnie jeśli chodzi o gospodarkę i środowisko sprawia, że staje się niemożliwe, aby narody pozostawały w izolacji. Poza tym, nie dążę do oderwania Tybetu od Chin. Zgodnie z moim Podejściem Drogi Środka, Tybet pozostaje częścią Chińskiej Republiki Ludowej, ciesząc się jednocześnie wysokim stopniem autonomii. Jestem głęboko przekonany, że byłoby to korzystne zarówno dla Tybetańczyków, jak i dla Chińczyków. My � Tybetańczycy, moglibyśmy z pomocą Chin rozwinąć Tybet, jednocześnie zachowując naszą unikalną kulturę, w tym duchowość, oraz delikatne środowisko naturalne. Chiny rozwiązując w pokojowy sposób kwestię tybetańską, przyczyniłyby się do wzmocnienia swojej własnej jedności i stabilności.

Holenderski panstwowy rasizm cz.5 niepublikowanego fragmentu " Losu Buntownika"

" No to teraz nieźle trafiłem. Ci klawisze to naziole. Ciekawe, czy będą mnie gnębić ?" pomyślałem i aby wyrazić mój stosunek do nich, pogroziłem im pięścią. Mój tymczasowy współwięzień był całkowicie rozwalony psychicznie. Skrył twarz w rękach i być może płakał. To ku..stwo doprowadzać dorosłego faceta do takiego stanu. Po jakimś czasie zaczął się tłumaczyć i żalić:
- Przez ostatni tydzień miałem Ramadan ( muzulumański post ). Nie piłem, nie jadłem i nie paliłem. Ja lubie jeść i pić, a oni nam nie dają. Teraz, po zmroku już mogę jeść, a oni nam nie dają. To by mnie trochę uspokoiło.
Chciałem go jakoś pocieszyć, poużalać się na bastardów razem z nim ale mogłem mu jedynie potakiwać głową z obawy na ukryte kamery albo gdzieś zamontowany sekretnie podsłuch. Lepiej być ostrożnym. Po jakimś czasie wywołali mnie do pomieszczenia, gdzie stał stolik, dwa krzesła, a pod ścianą ponumerowane szafki. Kazali mi usiąść. Wyjeli worek z moimi rzeczami i pieniędzmi i kazali znów pokwitować na folii,że wszystko jest na miejscu. Po raz kolejny mnie przeszukali. Tym raze bardzo dokładnie. Sprawdzali nawet skarpety. Znaleźli ostatni ukryrty badzik i zabrali mi nawet sznurek z kaptura. " Że też tacy leszcze każą mi co mam zrobić. Normalnie pewnie bym ich załatwił dwóch na raz, a tu czują sie mocni. Pewnie specjalnie wybrali tą pracę, bo czuli się zakompleksieni i chcieli się dowatościować. Jeden był mniejszy i młodszy ode mnie. U drugiego po lalusiowatej twarzy było widać, iż to jednostrzałowiec. Na mądrych też mi raczej nie wyglądali. Być może się myliłem, ale moim zdaniem żaden porządny człowiek nie poszedł by do takiej pracy, bo nie potrzebna mu jest władza nad innymi by się lepiej poczuć.

OŚWIADCZENIE J.Ś DALAJLAMY DLA MEDIÓW

OŚWIADCZENIE J.Ś DALAJLAMY DLA MEDIÓW
18 marca 2008

Chciałbym skorzystać z tej okazji, żeby wyrazić swoją głęboką wdzięczność dla przywódców światowych i międzynarodowej społeczności za ich zatroskanie z powodu godnego ubolewania obrotu spraw w Tybecie oraz za próby przekonania władz chińskich do zachowania powściągliwości w radzeniu sobie z demonstracjami.

Ponieważ chiński Rząd oskarżył mnie o zorganizowanie tych protestów, żądam przeprowadzenia dokładnego dochodzenia przez odpowiednie, cieszące się powszechnym szacunkiem gremium, w skład którego powinni wchodzić przedstawiciele Chin, w celu zbadania tych oskarżeń. Gremium to powinno odwiedzić Tybet, tradycyjnie tybetańskie tereny poza Tybetańskim Regionem Autonomicznym, jak również Centralną Administrację Tybetańską tutaj w Indiach. Byłoby ogromnie pomocne, gdyby dochodzenia takie podjęli również przedstawiciele międzynarodowych mediów.
Społeczność międzynarodowa, a szczególnie ponad miliardowa rzesza Chińczyków, którzy nie mają dostępu do nieocenzurowanych informacji, mogłaby się wówczas dowiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w Tybecie.
Niezależnie od tego, czy było to zamierzone, czy też nie, jestem przekonany, że w Tybecie, gdzie tożsamość tybetańska znajduje się pod ciągłym atakiem, ma miejsce rodzaj kulturowego ludobójstwa. Na skutek masowego przemieszczenia nie-Tybetańczyków do Tybetu, Tybetańczycy zostali zredukowani do mało znaczącej mniejszości na swojej własnej ziemi. Zanika stopniowo unikalne tybetańskie dziedzictwo kulturowe, wraz z charakterystycznym językiem, zwyczajami i tradycjami.
Zamiast pracować nad zjednoczeniem różnych wchodzących w skład państwa narodowości, rząd chiński dyskryminuje mniejszości narodowe, w tym Tybetańczyków.
wróć

Jest powszechnie wiadomym, że klasztory tybetańskie, które poza tym, że są skarbnicą tybetańskiej kultury buddyjskiej, stanowią nasze główne miejsca edukacji, zostały poważnie zredukowane, zarówno pod względem ilości, jak i liczby mieszkańców. W klasztorach, które jeszcze istnieją, nie pozwala się już na poważne studiowanie buddyzmu tybetańskiego; tak naprawdę, nawet przyjęcia do tych centrów edukacji są ściśle kontrolowane. W rzeczywistości w Tybecie nie ma wolności religijnej. Nawet domaganie się tylko odrobinę więcej wolności , wiąże się z niebezpieczeństwem bycia zaszufladkowanym jako separatysta. Podobnie nie ma żadnej prawdziwej autonomii Tybetu, pomimo, że te podstawowe wolności są zagwarantowane przez chińską konstytucję.

Jestem przekonany, że mające miejsce w Tybecie demonstracje i protesty są spontanicznym wybuchem nawarstwiającego się przez lata niezadowolenia społecznego i wyrazem sprzeciwu wobec władz nieświadomych uczuć lokalnej ludności.
Władze te błędnie wierzą, iż dalsze zwiększanie represji jest sposobem na osiągnięcie deklarowanej długo-terminowej jedności i stabilności.

Ze swojej strony, pozostajemy wierni podejściu Drogi Środka i kontynuacji procesu dialogu w celu znalezienia korzystnego dla obu stron rozwiązania kwestii tybetańskiej

Mając to na względzie, zwracam się również do społeczności międzynarodowej o poparcie naszych wysiłków dla rozwiązania problemów Tybetu na drodze dialogu i apeluję o wezwanie kierownictwa chińskiego do zachowania najwyższej powściągliwości w radzeniu sobie z obecną niespokojną sytuacją oraz do traktowania osób aresztowanych w sposób właściwy i sprawiedliwy.
J.Ś Dalajlama
Dharamsala
18 marca 2008

piątek, 15 sierpnia 2008

Zlota mysl nr 3

Przebaczenie daje wolność: przebaczającemu i temu, który przebacza.

Holenderski panstwowy rasizm cz. 4 (?)- niepublikowany fragment "Losu Buntownika "

Co prawda po tym, jak zawiodłem się na adwokacie z urzędu w Berlinie, nie maiłem do nich zaufania. Jednak jak na razie nie mogłem w żaden sposób dodzwonić się do adwokata polecanego przez skłotersów, więc nic innego mi nie pozostało jak skorzystać z jej pomocy.
- Zgadzam się.
- Zostałeś zaaresztowany podczas eksmisji na Tolstraat dzisiaj rano ?
- Tak.
- Czy twoje zachowanie było przyczyną zaaresztowania ?
- Myślę, że zaaresztowano mnie, ponieważ odezwałem się w swoim języku.
- I tylko to ?
- Może jeszcze przez to, że wyrzuciłem przez okno zabawki mojej córki.
- Myślę, że to raczej nie to. Nie chce Pan ujawniać swoich danych.
- Nie.
- Określili pana jako NNB2. Dwie pierwsze litery oznaczają "No Name" ( Bez imienia ), B2 oznacz, że jesteś drugim dzisiaj ukrywającym swe dane. Prawdopodobnie pierwszym może być jakiś twój kolega skłoters. Dlaczego jeśli możesz mi powiedzieć ukrywasz swoją tożsamość ?
- W ulotce "Arrestand Support Group" ( grupa wsparcia dla aresztowanych ) jest napisane, że jeśli nie będe się odzywał, to po trzech dniach i tak muszą mnie wypuścić z aresztu.
- Jeśli chodzi o przestępstwa kryminalne, to w zasadzie tak. Muszą ćię albo wypuścić albo przedstawić zarzut. Na razie jesteś oskarżony o przestępstwo kryminalne. Jednak to, że się nie odzywasz może nasunąć policji podejrzenie, że jesteśw Holandii nielegalnie, a wtedy mogą Cię trzymać miesiącami, po to by ustalić twoje dane.
- Jak to ? To podejrzenie o przestępstwo kryminalne jest mniej karalne niż podejrzenie o nielegalność.
- Niestety.
- Przecież to rasizmtaki sam jaki stosował Hitler w pierwszej fazie rodzącego się faszyzmu.
- Niestety tak już jest.
- To źle. Myślałem,że Holandia to taki tolerancyjny kraj.
- To wszystko są wymogi Unii Europejskiej.
- Ta cała unia tworzy moim zdaniem więcej złego niż dobrego.
- No niestety. Na razie z tego co się dowiedziałam, to chcą ćie przewieźć do aresztu i tam mogą Cię trzymać 10 dni. Potem muszą Cie przewieźć do więzienia. Być może to kłamstwo. Policjanci często trzymają swe zamiary w tajemnicy. Być może wypuszczą Cię nawet dziś ale na to są małe szansę. Czy masz tutaj paszport ?
- Przy sobie nie. Ma go moja żona.
- Czy masz jakieś problemy w soim kraju ?
- Tak. - skłamałem, bo nie chciało mi sie wszystkiego tłumaczyć.
- Jeśli uważasz, że lepiej dla Ciebie by nie wracać do swojego kraju, to nie podawaj swoich danych. Wówczas policja może Cię trzymac nawet pół roku by ustalić twoje dane.
- Ile ??!!
- Nawet pół roku.
- Ja nie mogę tyle siedzieć. Ja mam żonę i dziecko. Oni mnie potrzebują. Ja już teraz się martwię, czy sobie dadzą radę be ze mnie. Czy znajdą mieszkanie i czy bedą miały co jeść.
- Twoja sytuacja jest trudna. Sam musisz zdecydować, czy dalej ukrywasz swoje dane i siedziesz nie wiadomo ile, czy mówisz swej żonie, by dała mi swój paszport.
- Jak dam paszport , to będe deportowany.
- Jeśli jesteś tu nielegalnie, to tak.
- To co pani zdaniem byłoby najlepiej zrobić.
- Jeśli masz duży problem w swoim kraju, to dalej ukrywaj swą tożsamość. Być może wypuszczą Cię szybko. Jednak jeśli będą Cię trzymać długo, to jest to źle dla twojej rodziny. Jeśli chcesz to mogę komuś przekazać informacje od Ciebie.
- Chcę. Przede wszstkim żonie.
- Masz do niej numer telefonu ?
- Nie. Ale mam do naszego przyjaciela.
- Możesz mi go podać ?
- Problem w tym, że zabrali mi telefon, gdzie jest on zapisany.
- To ja poproszę policjantów. Może dadzą mi na chwilę. - po czym wyszła by za chwilę wrócić z komórką, którą mi podała. Znalazłem numer do Milana i podałem jej mówiąc:
- Pani im przekaże, że wszystko jest w porządku i niedługo mnie wypuszczą i by nie marwili się o mnie.
- Dobrze. Czy poinformować o twojej sytuacji Arrestande Support Group ?
- Jak najbardziej.
- Jeśli cośkolwiek będe wiedziała o twojej sytuacji, to przyjdę do Ciebie. Jeśli cokolwiek zdecydujesz lub zechcesz się mnie o coś zapytać to dzwoń. Na razie musimy już kończyć, chyba, że masz coś jeszcze ważnego do dodania ?
- Nie. Raczej nie.
- Jak cos to dzwoń. Teraz oddam policjantom telefon i powiem, że skończyliśmy.
- Dobrze. - po czym wyszła na chwilę i wróciła z bastardem. Pożegnałem się kiwnięciem głowy, po czym odprowadzono mnie z powrotem do celi. Położyłem się z porotem na pryczy i próbowałem zasnąć. Oczywiście tylko próbowałem. Gdzieś godzinę po rozmowie z adwokatką, gliniarz, który mnie przeszukiwał, przyniósł mi dwa świstki papieru.
- Tu masz napisane po holendersku, że przeniesiemy Cię do aresztu oraz uzasadnienie tego. Tutaj zaś jest to samo ale w innych językach. - po czym wyszedł. Przez otwierającą się klapę zdążyłem usłyszeć stwierdzenie jednej z bastardek.
- Czyta po holendersku. - a ja rzeczywiście czytałem, choć nic nie rozumiałem. Logicznym się wydawało,bym czytał po angielsku, jednak nie chciałem im dać znać, iż nie jestem Holendrem. Wiedząc, że mnie obserwują na tłumaczenia zaledwie spojrzałem. Były po angielsku, niemiecku, francusku, włosku, hiszpańsku, chińsku, turecku i arabsku. Ani jednego słowiańskiego języka, z czego wynikało, iż raczej nawet nie podejrzewają jakiej jestem narodowości. Z przeczytanego tekstu zrozumiałem, że był podpisany przez " Hulp oficer van justicje ", z tego co pamiętam gościa opisanego w ulotce Arrestande Support Group joko bastarda, który będzie wciskał kity i robił różne sztuczki, by dowiedzieć się ode mnie prawdy. Dzięki temu,że to zrozumiałem nie zależało mi na rozumieniu reszty. Znów bezskutecznie próbowałem zasnąć.
Po jakimś czasie przynieśli dla każdego kanapki z serem. Ja odmówiłem. Postanowiłem robic głodówkę. Nie będą mieli ze mną tak łatwo. Będe im stwarzał problemy jak tylko będe mógł. Jak będzie trzeba to tak jak kiedyś się potnę. Po drugie było już długo po południu, a oni dawali nam dopiero pierwszą, marną kanapkę. P...ę ich takie traktowanie. Poszedłem dalej " spać ".
Po pewnym czasie Chorwata i chodzącego jak na spidzie Araba, powięźli gdzieś klatkobusem. Zostałem sam z Murzynem. Co jakiś czas prosił on bastardów, czy może zadzwonić do sojego adwokata. Ci cały czas mou coś tam ściemniali. W końcu Czarny się zdenerwował i zaczął im wrzucać.
- To wy jesteście większym problemem, a nie przestępcy. Cała ta wasza unia europejska to zło. Wy jesteście nielegalni , a nie ja! To wy łamiecie prawo, bo nie dajecie mi zadzwonić. Przestępcy !!! Rasiści !!! - chyba niektórym zrobiło się głupio. Jako wyraz poparcia pokazałem mu znak "OK". Szkoda, iż nie mogłem z nim pogadać. Po jakimś czasie, wieczorem zawieźli nas klatkobusem znów nie wiadomo gdzie. Jechaliśmy już przez bardziej mi znajome okolice. Próbowałem rozpoznać gdzie jestem, lecz nic z tego nie wyszło. Nagle poznałem, że jedziemy na komisariat na Marnixstraat. Z utęsknieniem wyglądałem demonstracji hałasu o nasze uwolnienie. Niestety nie dopatrzyłem się, choć jak się później dowiedziałem odbyła sie. Prawdopodobnie miała miejsce o innej porze. Zaprowadzili nas do celi, z której raczej na pewno nie można było usłyszeć nic co się działo na zewnątrz. Ani w środku, ani w pobliżu nie było widać żadnych okien. W celi był ten sam Arab, którego spotkałem na poprzednim komisariacie. Tym razem nie chodził w kółko, leczdrwił i naśmiewał się z innego Araba w celi na przeciwko. Tamten był w jakimś mudurze, co pewnie było przyczyną kpin. Był zmieszany. Próbował się odgrażać lecz bezskutecznie. Murzyn i Arab dalej się z niego naśmiewali. Ja zaś dalej usiłowałem zasnąć. Cały czas myślałem, że już niebawem mnie wypuszczą. Wszystkie fakty tłumaczyłem sobie jako zbliżające do wolności. To, że trafiłem na Marnixstraat też. Stąd chyba wszystkich wypuszczali.
Nie minęła godzina jak najpierw wzięli Araba, a po jakimś czasie mnie również. Gdy prowadszili mnie przy wyjściu zobaczyłem moją adwokatkę coś załatwiającą. Mogłem doi niej krzyknąć ale nie chciałem się zdradzać. Po drugie nawet nie miałem o co ją zapytać. Wpakowali mnie do klatkowozu i znowu nas gdzieś wieźli. Jechałem przez Amsterdam i zastanawiałem się: gdzie tym razem i kiedy mnie wypuszczą. Coś długa droga wydała mi się podejrzana. " Czyżby mnie wywozili z Amsterdamu ? Po co ? Żeby jutro mnie przywieźć z powrotem ? Pewnie chcą mnie zastraszyć i zdezorientować. " - myślałem sobie. Podjechali do budynku w środku dużego osiedla. Pomyślałem sobie, że może nadarzy się szansa ucieczki i zacząłem analizować czy warto podjąć ryzyko. Nie znałem terenu w przeciwieństwie do tych, którzy będą mnie ścigać. Po drugie chyba muszą mnie niedługo wypuścić, więc nie ma co. Z rseztą okazja się nie nadarzyła, bo do klatkowozu wprowadzili jakiegoś młodego Murzyna i pojechaliśmy dalej, a ja cały czas siedziałem w swojej celi. Zajechaliśmy na inny posterunek i tam wsiadło dwóch Arabów. Potem jechaliśmy dość spory kawałek. Zza okna obserwowałem dziwne morze świateł i zastanawiałem się do czego one są. Wjechaliśmy do jakiegoś miasta, gdzie nie było tak dużo kanałów jak w Amsterdamie. Zawieżli nas do budynku, kŧory przypominąl mi więzienie, a jak się później dowiedziałem był aresztem. Wsadzili mnie do celi z Arabem. Od razu się mnie zapytał:
- Czy masz może papierosy ? - odkiwnąłem przecząco. O to samo zapytał się klawiszy.
- Tu nie można palić. - odpowiedział mu jeden z nich.
- Ale ja jestem zdenerwowany. Muszę się uspokoić. - nalegał.
- Moze jutro rano.
- Ale janie paliłem już od trzech dni i teraz bardzo chciałbym zapalić. - gościu prawie płakał, a klawisz z faszystowskim uśmiechem zamknął mu celę ignorując go.

wtorek, 12 sierpnia 2008

Olimpiada rozpoczęta

Dziś nastąpiło w Pekinie oficjalne otwarcie Igrzysk Olimpijskich w cieniu rozkręcającej się wojny gruzińsko-rosyjskiej, wyzysku i represjonowania niezależnego ruchu pracowniczego i chłopskiego.

Byli niemal wszyscy "demokratyczni przywódcy" z całego świata - ponad 80 przywódców państw i członków rodzin królewskich wzięło udział w uroczystym lunchu. Nie zabrakło prezydenta USA Georga W. Busha oraz nowego premiera Rosji Władimira Putina. Obaj mieli, zdaniem obserwatorów, czas na zamienienie kilku słów w sprawie konfliktu osetyjskiego, za którego rozkręcenie obaj odpowiadają. Wg. obserwatorów Putin miał poinformować Busha, że "wojna się rozpoczęła". Później już mogli spokojnie podziwiać wystawne przedstawienie obrazujące wkroczenie na scenę nowego rodzącego się imperium.

Bomba ekologiczna

Bomba ekologiczna
Mieszkańcy Dobkowa, niewielkiej wsi w Górach Kaczawskich, chętnie angażują się w lokalne inicjatywy zmierzające do podniesienia walorów turystycznych swojej miejscowości. Plan budowy fermy norek może zaprzepaścić ich osiągnięcia.

Dobków jest wioską położoną w wyjątkowo malowniczym zakątku Gór Kaczawskich. Słynie z kapliczek, z których najstarsze pochodzą już z XVIII wieku. Zamieszkująca Dobków niewielka społeczność, licząca niecałe trzysta osób, jest bardzo dobrze zorganizowana, istnieje nawet Stowarzyszenie Dobków. Dzięki inicjatywom lokalnym realizowane są tu projekty mające podnieść atrakcyjność turystyczną tego mikroregionu, na przykład w zeszłym roku zasadzona została Aleja Drzew Miododajnych, planuje się też stworzenie Ekomuzeum Rzemiosła.

Zaniepokojenie mieszkańców

Charakter tego miejsca może się jednak zmienić, jeśli Holendrowi Freddiemu Domincusowi de Bruyn uda się na polach należących do wsi Dobków ulokować wielkoprzemysłową fermę norek. Holender kupił kilka hektarów. Choć władze gminy Świerzawa przychylnie przyjęły perspektywę powstania fermy - w przekonaniu, że taka inwestycja przyczyniłaby się do zmniejszenia bezrobocia - to według serwisu Świerzawa.pl mieszkańcy wioski czytamy, że "zaniepokojeni informacjami o podobnych inwestycjach w kraju natrafiających na opór lokalnych społeczności, zadawali pytania burmistrzowi Józefowi Kołczowi na temat potencjalnej fermy".

Opór lokalnych społeczności

Hodowla norki amerykańskiej jest już zakazana w Szwajcarii, Austrii i Wielkiej Brytanii. W Holandii życie hodowcom skutecznie uprzykrzają ekolodzy i restrykcyjne prawodawstwo. Dlatego Holendrzy znaleźli już pod koniec lat 90. ubiegłego wieku doskonałe pole do działania w Polsce i zaczęli zakładać żywe fabryki futra. Rejon Gorzowa Wielkopolskiego i Szczecina, gdzie powstało kilkanaście ferm, zaczął być wręcz nazywany Norkolandią. W warunkach wysokiego bezrobocia w popegeerowskich wsiach każda inwestycja, choćby i śmierdząca i trująca, była witana jako pożądana. Już w 2002 r. pisał o tym Adam Wajrak z "Gazety Wyborczej".

Norkowy biznes wiąże się na wiele sposobów z zabijaniem. Raz, że zwierzęta są masowo zabijane w komorach gazowych, a następnie obdzierane ze skóry. Dwa, że same norki to, jak napisał Eugeniusz Pudlis w Polityce (wydanie z 2002 r.) - milutcy mordercy. O zdolnościach ekspansywnych tego gatunku przekonywał poseł Alfred Budner w interpelacji z 18 maja 2006 r.: "Nie ma takich możliwości, aby norka z fermy nie wydostała się na wolność, jest to zwierzę bardzo przebiegłe i ekspansywne. W każdym środowisku w naszym klimacie rozmnaża się bardzo szybko i niszczy wszystko, co nadaje się dla niej jako pokarm. Zagrożone głównie są lęgi ptactwa, zarówno gniazdującego na ziemi, na drzewach i na wodzie, jak również same ptaki (...) Dlatego też cała Europa nie wydaje zezwoleń na fermową hodowlę tego drapieżnika. Wydaje mi się, że jako członek UE Polska powinna zająć podobne stanowisko."

Świadomość skali zagrożenia, jaką stanowią fermy norek, zaczęła się kształtować dzięki zaangażowaniu lokalnych społeczności w akcje przeciwko fermom norek. Wielki wpływ miały również lokalne, a nawet krajowe media. Mieszkańcy Dobkowa mogą korzystać z bogatych doświadczeń mieszkańców innych miejscowości, które sprzeciwiły się ulokowaniu holenderskich ferm. W 2004 r.u zbuntowali się mieszkańcy Lubiatowa i Kosierza w pow. krośnieńskim. W 2005 roku protestowano przeciwko budowie fermy norek w Tarnówku pod Goleniowem. W tym samym roku protestowali mieszkańcy Jarszewka, Rzystnowa i Miodowic. W pobliżu ich wiosek fermę norek chciała zakładać holenderska firma Futrex. Głośny był też protest mieszkańców Chłopowa, w wyniku którego upadły plany ulokowania pod Myśliborzem fermy norek przeznaczonej do hodowli 120 tys. zwierząt. W zeszłym roku przed fermą na swoim terenie bronili się mieszkańcy Marcewka, gm. Słupca i Policka w pobliżu Reska.

Sprzeciw

Teraz przyszedł czas próby dla Dobkowa. Przecież niecałe sześć kilometrów od wsi rozciąga się Park Krajobrazowy Chełmy, a Rezerwaty Wąwóz Myśliborski i Wąwóz Lipa dzieli od niej w prostej linii nie więcej niż dziesięć kilometrów! Co mogłoby się stać, gdyby nawet niewielki procent tak olbrzymiej populacji wydostał się poza fermę? Mieszkańcy są zdeterminowani. Mówią, że będą walczyć i nie dopuszczą do zaprzepaszczenia tego, co udało się osiągnąć przez ostatnie lata. Wystarczy wspomnieć, że tylko w tym roku Dobków ma dostać blisko pół miliona złotych na rewitalizację krajobrazu przyrodniczego i kulturowego wioski, w tym renowację kapliczek i zagospodarowanie zieleni.

Równoczesne powstanie fermy złożonej z rzędów baraków, w których w miesiącach letnich liczebność zwierząt miałaby sięgać blisko 60 tys. sztuk oznaczałoby, że te pieniądze zostały wyrzucone w błoto. A raczej w gnój, bo przecież zanim w listopadzie i grudniu młode norki zostaną zabite, zdążą zjeść około trzech tysięcy ton padliny (norki żywi się odpadami mięsnymi z produkcji rybnej i drobiarskiej) i wyprodukować ponad 500 ton obornika! Zgodnie z planem inwestycyjnym, obornik ten ma być rozwożony po polach jako nawóz. Czy ktoś pomyślał o smrodzie, na jaki będą narażeni mieszkańcy? - zastanawiają się państwo Rozpędowscy, którzy prowadzą w Dobkowie gospodarstwo agroturystyczne. Plan inwestycyjny zakłada też pobór 4 tys. metrów sześciennych wody na potrzeby fermy, a jednocześnie... nie uwzględnia ścieków technologicznych! Czy to oznacza, że wszystko będzie wsiąkać prosto w glebę? Rozpędowscy przeliczyli też dokładnie powierzchnię wiat, jaka jest potrzebna, by pomieścić 50 tys. norek. Przy wymiarach standardowych klatki, w której może przebywać matka z dwoma młodymi - 40 cm długości, 80 cm szerokości i 30 cm wysokości - potrzebna powierzchnia to ok. 9 tys. metrów kwadratowych. A plan inwestycyjny zakłada wykorzystanie dwukrotnie większej powierzchni. Czyżby inwestor planował przyszłe zwiększenie skali hodowli?

Miejmy nadzieję, że głos mieszkańców Dobkowa okaże się ważniejszy niż opacznie pojęty, doraźny interes gminy. Oby bliski był czas, kiedy takie problemy nie będą nas w ogóle dotyczyć. Do tego potrzebna jest jednak wola polityczna na najwyższym szczeblu i odpowiednie ustawy, zakazujące lokowania w Polsce inwestycji, które stwarzają tak wielkie zagrożenie dla środowiska, jak hodowla norek amerykańskich.

Adam Degler
Wiadomości 24

Lepszy swiat... Jest mozliwy

O to link na strony tej pozytywnej grupy ludzi http://lepszyswiat.org.pl
Jesteśmy grupą zaangażowanych społecznie ludzi, z różnych środowisk, subkultur, uczelni. Łączy nas sprzeciw wobec szeroko pojętego status quo, systemu społecznego skazującego ogromne rzesze obywateli na życie w nędzy i wykluczeniu, marginalizującego ich wpływ na procesy demokratyczne. Przyłączamy się do rosnącej na całym świecie fali protestu i w miarę naszych skromnych możliwości, chcemy uczynić świat lepszym.

W Polsce społeczeństwo obywatelskie nie istnieje, elity polityczne i gospodarcze nie są zainteresowane jego rozwojem, zajęte partykularnymi rozgrywkami, korupcją i dbaniem o własne, wąsko pojęte interesy. System edukacji w budowaniu świadomości obywatelskiej jest nieefektywny, a media masowe zniechęcają młodych ludzi do aktywności, usiłując sprowadzić ich do roli podatnych na manipulację konsumentów, posłusznych trybików w machinie gospodarczej drapieżnego kapitalizmu, kosztów produkcji w zakładach pracy, spolegliwych i nie kwestionujących świętych przykazań neoliberalizmu szczurów w wyścigu... W wyścigu, którego przegrani nie interesują rządzących, są bowiem zbędni, trafiają więc na margines społeczeństwa, z poczuciem beznadziejności sytuacji, klęski życiowej, wybierają często najprostszą drogę ucieczki- przemoc, przestępczość, alkohol, narkotyki.

W świecie, w którym rządzi barbarzyński darwinizm, najsłabsi przegrywają nie zdając sobie sprawy z tego, że pomagając sobie i organizując się mogą ten świat zmienić. Pomagać chcemy tym, którzy najbardziej tego potrzebują- dzieciom z ubogich rodzin mającym ograniczony dostęp do edukacji, kobietom zagrożonym akceptowaną często w patriarchalnym społeczeństwie przemocą, osobom ze środowisk wykluczonych społecznie tworząc ruch obywatelski, opierający się na ideałach pomocy wzajemnej, solidaryzmu, aktywności i sprzeciwu wobec patologii świata, w którym przyszło nam żyć.

Nasze motto brzmi: "chcemy stworzenia świata, w którym takie organizacje jak nasza nie będą więcej potrzebne!"

Równolegle z konkretnymi działniami zmierzajacymi do budowy alternatywnych form społecznych i gospodarczych budujemy i rozwijamy naszą wizję świata. Wychodzimy poza tradycyjne podziały na "lewicę" i "prawicę", przyjmując do naszego programu pozytywne, twórcze koncepcje niezależnie do tego, kto i pod jakim sztandarem je wymyślił. Skupiamy się na tym, co łączy, a nie dzieli, budując program do zaakceptowania dla wszystkich ludzi, którzy chcą żyć w prawdziwie demokratycznym społeczeństwie, solidarnym z tymi, którym się nie udało, pomagającym tym, którzy sami sobie pomóc nie mogą, o sprawiedliwej i etycznej gospodarce promującej przedsiębiorczość i zaprzęgającej nasz egoizm do budowy dobra wspólnego. Jesteśmy alterglobalistami, gdyż większość problemów trapiących nasz kraj i naszą cywilizację można rozstrzygnąć tylko na płaszczyźnie globalnej, w oparciu o międzynarodowe instytucje społeczne i finansowe, globalną współpracę poszczególnych narodów i ich pokojowa integrację. Nasze propozycje zmian i deklarację programową możesz znaleźć w dziale "Naszym zdaniem".

OBSZARY DZIAŁANIA.

Obecny system norm społecznych, etycznych i gospodarczych przenika wszystkie dziedziny życia. Budując alternatywę musimy równiez działać na wszystkich polach - staramy się pozyskiwać środki finansowe i aktywistów żeby rozwijać działalność wszędzie tam, gdzie jest to możliwe i konieczne do budowy lepszego świata:)

Alternatywne otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Warszawie

8 sierpnia pod ambasadą Chin w Warszawie odbyło się alternatywne otwarcie Igrzysk Olimpijskich. W akcji wzięło udział ponad 250 osób.
Uczestnicy mieli okazję obejrzeć spektakl Komuny Otwock, występ grupy bębniarskiej Papadram i pokaz medytacji Falun Gong. Po części artystycznej odbył się przemarsz wokół terenu ambasady z hasłami „Wolny Tybet- wolne Chiny”, „Wolne Chiny – wolny Świat”, "Dość łamania praw człowieka”, czy „Chiny- tak, reżim- nie”. Po przemarszu zostały ułożone ze zniczy koła olimpijskie wypełnione zdjęciami ofiar reżimu chińskiego.
Głównym organizatorem akcji była Fundacja Inna Przestrzeń, współorganizatorami było Stowarzyszenie "Lepszy Świat" i ruch Falun Gong. Większość uczestników stanowiły osoby nie zrzeszone w żadnych organizacjach, a nie mogące przejść do porządku dziennego nad represjami, torturami i egzekucjami w Chinach i Tybecie. Po zakończeniu akcji odbył się krótki ze względu na późną porę występ Macieja Roszaka i Brudnych Dzieci Sida.
LAdne zdjecia mozesz zobaczyc na www.lepszyswiat.org.pl

Mogilno "TYbetanska bajka"

Holenderski panstwowy rasizm - ciag dalszy fragmentu Losu Buntownika

Gliniarze wprowadzili mnie do celi. Rozejrzałem się czy nie ma kamer i położywszy się plecami do klapy zacząłem dzwonić. Najpierw próbowałem do adwokata lecz nikt nie odbierał. Potem zadzwoniłem do Zdenka. Odebrała Petra. Na wszelki wypadek mówiłem po angielsku.
- Cześć Petra tu Marek. Zaaresztowali mnie.
- Wiem Janka z Neą już jest w drodze do nas.
- Powiedz im, że wszystko jest już w porządku i pewnie już nie długo mnie wypuszczą. Może nawet dziś.
- Dobra. Powiem.
- Muszę kończyć. Cześć !
Następny telefon wykonałem do Anki.
- Cześć Anka. Dzwonię z aresztu i mogę mówic tylko po angielsku. - przez slóchawkę słyszałem jej zaskoczenie i przestawienie sie na angielski. - Mieliśmy rano eksmisję na Tolstraat.
- Tak ? I co ? Wszystkich wyrzucili ?
- Chyba tak. Jeśli możesz to pociesz Jankę. Powiedz jej, że wszystko jest w porządku.
- Dobra.
- To cześć. Muszę kończyć.
- Cześć.
Potem bezskutecznie próbowałem zadzwonic do adwokata. Następnie by czas mi szybciej zleciał, próbowałem zasnąć. Nie udało mi się to. Po jakimś czasie przyszedł do mnie policjant i zaprowadził mnie do samochodu. Znowu jechałem wśród wielkich ekskluzywnych biurowców. Zawieźli mnie na drugi komisariat. Wsadzili mnie do celi wraz z Murzynem, Arabem i Chorwatem. Cela cała była oszklona, a raczej opleksowana, przez co w biurze, za korytarzem, było widać co się u nas dzieje. My zaś mogliśmy patrzeć co się dzieje u nich. Na stałe siedziały tam dwie policjantki. Pisały coś tam jak im kazano, wpuszczały po wcześniejszym zobaczeniu kto wchodzi na posterunek. Po za tym miały tez na nas oko. Często ktoś do nich przychodził i zlecał im jakąś pracę lub brał od nicg jakieś papiery.
Gdy tylko wszedłem do celi, pozostali chcieli się ze mną zapoznać ale szybko zauważyli, iż nie gadam. Toczyli więc rozmowy między sobą: Za co siedzą, dlaczego, jak długo itp. Czasami gdy się coś działo po drugiej stronie, śmialiśmy się z tego teatru. Chorwat dla zgrywu podrywał grubą i brzydką bastardkę, a ta chyba myślała, że to na serio, bo chodziła rozpromieniona i zadowolona. Próbowałem bronić komórką do adwokata, Zdenka i Anki. Pierwszego dalej nie było, zaś przy pozostałych połaczeniach telefon w dziwny sposób się wyłączał. Współwięźniowie byli nieźle zdziwieni gdy zacząłem gadać z telefonem. Wyadawało mi się, że może antena ma za słaby zasięg. Wykorzystałem wyjście do klatki na powietrzu, by zapalić, a także by dalej próbować sie dodzwonić. Szlugami częstowała gliniarka. Wziąłem dwa. Mimo prób ustawiania telefonu tak, by antena była dobrze nie udało mi się z nikim połączyć. Za to ku...omudało się wypatrzeć moje manewry i informując, że telefonu w areszcie mieć nie wolno, kazały mi go oddać. Wyłączyłem go więc i oddałem. Zaraz potem przyszedł do mnie klawisz i po raz kolejny mnie przeszukał. Tym razem znalazł znaczek gościa strzelającego z procy. Przy okazji zrobili mi następne zdjęcie. Potem gdy zaprowadzili mnie z powrotem do celi, położyłem się na twardej ławce i próbowałem zasnąć. Oczywiście tylko próbowałem. Współwięźniowie dziwili się i pytali czemu nie chcę rozmawiać i powiedzieć skąd jestem. Po jakimś czasie przyszedł do mnie tez policjant co mnie obszukiwał i zapytał się mnie:
- Przydzielono Ci adwokata. Czy będziesz z nim rozmawiał ? - kiwnąłem znacząco głową - Ha ! A więc umiesz mówić. - powiiedział z tryumfem wychodząc. Za jakiś czas zawołal mnie do innego pomieszczenia. Czekała tam na mnie adwokatka. Podała mi ręke i przedstawiła się:
- Thea de Boer - jednak ja oczywiście pozostałem milczący. Widząc to zaprowadziła mnie do osobnego pomieszczenia i zaczęliśmy rozmawiać.
- Na początek zapytam się Ciebie w jakim języku wolisz rozmawiać: po holendersku czy po angielsku ?
- Po angielsku - odpowiedziałem.
- Taki jak już słyszałeś nazywam się Thea de Boer. - była to kobieta powyżej trzydziestki o twarzy pokrytej przewlekłym trądzikiem, krótkich blond włosach i drobnej posturze. - Tu jest numer telefonu do mojego biura. Możesz dzwonić kiedy chcesz by ze mną rozmawiać, a gdy mnie nie ma zostawić mi wiadomość. - poinformowała mnie wręczając wizytówkę. - Rozumiem, że chcesz ukryc swoje dane. Nie musisz mi ich mówić jeśli nie chcesz. Musisz wiedzieć ,że wszystko co mi powiesz zachowam w głębokiej tajemnicy. Jestem tu, by jakoś Ci pomóc. Na początek muszę Ci zadać parę pytań . Zgadzasz się ?

środa, 6 sierpnia 2008

Demo takze w Warszawie o Wolny Tybet i ludzkie prawa w Chinach

8.8.8 o 18.00 przed ambasada Chinska

Swiadomosc - ciekawa gazeta

"Świadomość" jest niezależną gazetą, którą tworzą głównie studenci.http://swiadomosc.xn.pl/

Piszemy o problemach, o których mało się mówi, a jeszcze mniej pisze. Nie jesteśmy zwolennikami jakiejś określonej opcji politycznej, jesteśmy ludźmi, którzy myślą i chcą działać. Nie jesteśmy przez nikogo sponsorowani, a "Świadomość" jest działalnością non-profit.
Mamy dość: obojętności, ogromnych nierówności w społeczeństwie, wojny, wyzysku, reklamy, nieuczciwości, korupcji, władzy pieniądza, nieuczciwych polityków, prywaty, niedbałości o środowisko naturalne...

Do "Świadomości" może pisać każdy. Również każdy może ją powielać. Wszystkie artykuły publikowane są zgodnie z zasada copyleft (co oznacza ze nie rościmy sobie do nich praw autorskich, wymagamy jedynie, aby w przypadku cytowania lub powielania naszych tekstów podać źródło, czyli adres tej strony).

Poszukujemy ludzi, podzielających nasze poglądy, którzy chcą z nami współpracować!
Poszukujemy też ludzi, którzy chcieliby drukować "Świadomość" w swoim mieście, na swojej uczelni itp., by jak najwięcej z nas miało świadomość...

Kontakt: swiadomosc.gazeta@interia.pl

Demo dla Tybety i ludzkich praw 8.8.8 w Amsterdamie +Tybet zwycieza!!



Demonstarcja zaczyna się o 14.08 przed stadionem olimpijskim. W tym samym czasie co rozpoczyna się otwarcie olimpiady w Pekinie. Z tamtąd na rowerach i pieszo z flagami olimpijskimi ruszymy do placu Dam, gdzie w międzyczasie o 14.30 rozpocznie się duża manifestacja dla poszanowania ludzkich praw w Chinach i Birmie, dla wolności Tybetu i innych okupowanych narodów. Na placu przemówią mówcy, zagra muzyka, zapłoną pochodnie...
TYBET ZWYCIĘŻA !!!!!
Tybet może nie istnieje na mapie, jednak w naszych sercach jest ogromny. Dużo większy niż Chiny.
To ogromne Dobro, ten wspaniały przykład szlachetnych wartości i determinacji w walce o wolność i ludzkie prawa jest dużo większy niż całe zło wyrządzone przez Chiny.
Tak jak eksmisja Ungdomshushet globalnie, w ostateczności wzmocniła ruch skłoterski, tak i okupacja Tybetu wzmacnia ludzi w walce o prawa ludzkie. Może państwo zabrało budynek, jednak duch Ungdomshushet pozostanie wieczny. Może państwo zabrało ziemię, jednak duch Tybetu jest nadwymiarowy. Miliony ludzi ma go w sercach i na całym świecie na różne sposoby organizują wsparcie dla tego narodu.
Tak jak często piszę powtórzę jeszcze raz: " Naszym zwycięstwem będzie zawsze to, że mówimy nie w obliczu draństwa. ( istota ruchu punk ? ) ", iż kreujemy życie, w którym wartości materialne nie są już najważniejsze. Ponosimy zwycięstwo nad samymi sobą. To najważniejsze. Zwycięstwo o nasze życie. By je przeżyć z godnością i sensem, by gdy nasze dzieci zapytają: "Co robiłeś gdy się to wszystko stało ?" będziemy mogli im odrzec: " Próbowałem wszystkiego co w mojej mocy." To wielkie szczęście i wygrana móc z dumą dobrego człowieka spoglądać w lustro, kłaść się spokojnie spać, nie marnować swego życia, rozwijać się, żyć dobrze i walczyć o lepszy świat. Szansa dla Tybetu jest także naszą szansą. " Czy czujesz , że stoisz w miejscu, to znajdź motywacje. Zanim będzie za późno." - Włochaty jeszcze raz.
Każda ich akcja przeciwko nam niech nas obudzi i wyrwie z apatii. Niech wzbudzi reakcje dużo większe niż ich czyny. Tylko w ten sposób uratujemy świat od zagłady.
Właśnie słyszałem, że w Chinach zakazano Amnesty International, światowej organizacji na rzecz praw ludzkich. Mam nadzieję, życzę tego Chińczykom, Tybetańczykom i całemu światu, że tym razem " naruszyli gnazdo os". Os, które przebudzą świat. Wszystko zależy od Ciebie. Jesteśmy wielcy. To My tworzymy świat! Przebudźmy się! Zacznijmy działać! Już teraz! "Zanim będzie za późno...
Ps: I to jedynie kontynuacja naszej walki.Walki, która będzie trwała "póki My żyjemy". Wiele narodów w swojej historii przeżyło okupacje. Wiele się wyzwoliło. Polska nie istaniała na mapie około 300 lat. Na przekór wszystkim pesymistom nie wierzę, by tak piękny i specjalny naród jak Tybet nie wyzwolił sie wcześniej czy później. To tylko kwestia czasu...

a ja wciaz probuje


witaj, w odpowiedzi na twój apel na www.cia.bzzz.net
zepół WŁOCHATY przekazuje ci do wielokrotnego używania w celach propagandowych swojego utworu PEKIN2008 na stronie twojego bloga jako wparcie akcji WOLNY TYBET.
utwór jest tylko częścia większego projektu pod nazwą WŁOCHATY INACZEJ - projekt poetycko - muzyczny z wykorzystaniem wierszy kilku polskich poetów. Nagrania utworów trwają. Własnym kosztem, całkowicie niezaleznie nagralismy utwór Pekin2008, mimo,iż na to nagranie czekalismy 2 lata!
utwór jest równiez dostepny na naszej stronie
www.myspace.com/wlochatyband

a informacje o kampanii Wolny Tybet na www.wlochaty.most.org.pl

pozdrawiamy

w imieniu zespołu
Zebra
menadżer zespołu WŁOCHATY
www.wlochaty.most.org

Wolnosc dla Tybetu !!!

Policja zaatakowala oboz ekologiczny

Wczoraj wieczorem ok. 100 policjantów dokonało nalotu na teren obozu Camp for Climate Action, rekwirując - zapewne w trosce o "bezpieczeństwo publiczne" - większość obozowej infrastruktury niezbędnej do zapewnienia bezpiecznych i higienicznych warunków życia, w tym - rury, którymi dostarczana była woda. Mieszkańcy obozu usiłowali niedopuścić do wywiezienia z obozowiska najbardziej niezbędnych materiałów; w trakcie utarczek z policją aresztowano 2 osoby, 3 spryskano gazem za stawianie oporu i niepodporządkowywanie się poleceniom funkcjonariuszy.
to podpisy do zdjec ktore mozesz zobaczyc na pl.indymedia.org
furgonetki wjeżdzają na teren obozu furgonetki wjeżdzają na teren obozu

trwa rąbanka trwa rąbanka

rekwirowanie węża rekwirowanie węża

walka o rurę walka o rurę

walka o rurę - cd. walka o rurę - cd.

obrona kupy desek obrona kupy desek

uwolnione deski wracają do kuchni uwolnione deski wracają do kuchni
Mieszkańcy stoczyli o obóz heroiczną walkę, rzucając się pod policyjne furgonetki, formując ludzkie tarcze i łańcuchy, wieszajac się na rekwirowanych przedmiotach i gromadząc wokół obiektów cieszących się nadmiernym zaintersowaniem policji, jednak 3-krotna przewaga liczebna stróżów prawa i porządku nie zostawiła im dużego pola do manewru.

Chociaż policjanci poszukiwali rzekomo jedynie materiałów, które moglyby być użyte w czasie zapowiadanego dnia akcji 9 sierpnia, połasili się również na przedmioty takie jak linki do zabezpieczania namiotów, radia używane do wzywania pomocy medycznej i materiały budowlane do konstrukcji kompostowych toalet. Wśród groźnych gadżetów zabranych obozowiczom znalazły się również: zestaw narzędzi do naprawy rowerów, 3 gry planszowe i opakowanie kredek szkolnych.

Największą i zakończoną powodzeniem bitwę stoczono o zaopatrujące obóz w wodę rury oraz jedzenie oraz drewno do kuchni. Co zabawne - rurociąg, który aktywiści musieli bronić przed policją został zbudowany dla obozu przy pomocy lokalnych władz. Drewno, które policja chciała wywieźc ciężarówką obroniono własnymi ciałami - kilkadzesiąt osób wspięło się na kupę desek i broniło każdej jak niepodległości. Udało się!

Obecnie sytuacja na terenie obozu uspokoila się, w okolicy kręci się jedynie kilku policjantow. Nalot spowolnił jednak prace nad budową obozu co najmniej o pół dnia.

Wlochaty "Pekin 2008"


nie iwem jak wrzucic muzyke na blog. jak by ktos mogl mi w tym pomoc, byloby wspaniale. Np Chialbym wrzucac na strony "polski kwadrans" audycje z amsterdamskiego programu w skloterskim i pirackim radiu, a nie moge. Takze chcialbym by mozna bylo sciagnac moja ksiazke lub np ten kawalek... NA razie udalo mi sie ze skrutube

Ratuj Tybet - Demo w Warszawie


Działaj
Akcje na rzecz Tybetu i to jak Ty możesz pomóc!

Wydrukuj i powieś w widocznym miejscu najważniejsze fakty o Tybecie przed Olimpiadą: Tybet_fakty [pdf] do sciagniecia na http://ratujtybet.org/dzialaj

Weź udział w apelu Fundacji Inna Przestrzeń i „Gazety Wyborczej” Jesteśmy przeciw łamaniu Praw Człowieka w Tybecie:
jestesmyprzeciw.gazeta.pl – dodaj zdjęcie
ZAMIEŚĆ BANNER DO NASZEJ STRONY:
ratujtybet.org/banners
PETYCJE:
Petycja przeciw przemocy – poparcie dla Dalajlamy – petycja miliona podpisów
DOŁĄCZ DO TEAM TIBET
Elitarna drużyna działaczy na rzecz Tybetu: www.teamtibet.org
WSPIERAJ NASZE DZIAŁANIA:
Program Tybetański działa wyłącznie w oparciu o pracę wolontariuszy, jednak potrzebujemy wsparcia, aby móc planować kolejne działania, demonstracje, akcje poparcia.
Numer konta Programu Tybetańskiego:
Fundacja Inna Przestrzeń

ul. Świeradowska 43/668

02-662 Warszawa

31 2130 0004 2001 0374 4232 0003
Tłumaczenia

Propozycja współpracy dla tłumaczy

Poszukujemy osób posiadających doświadczenie w tłumaczeniu tekstów z j. angielskiego, posiadających regularny dostęp do Internetu oraz chcących nawiązać długofalową współpracę przy redagowaniu portalu.

Zlota mysl - zdjecie


To te zdjecie dla ekologow i aktywistow. ktore sie w koncu nie opublikowalo, ale tym razem sie mam nadzieje uda lepiej.

wtorek, 5 sierpnia 2008

WŁOCHATY jako wparcie akcji WOLNY TYBET

specjalnie dla naszych stron


„Pekin 2008”

(Wichru & Jeż)

W Blasku Chińskiej Rewolucji
W Ciszy Zakneblowanych Jęków
W Cieniu Obozów Niewolniczej Pracy
W Służbie Miliardowych Zysków

W Hańbie Globalnej Znieczulicy
Zapłonie znicz i zgaśnie nadzieja

Młotem Roztrzaskane Czaszki
Kulą Pchnięte Szeregi Buntowników
Nie Podniosą Ciężaru Reżimu Śmierci
Skok Wzwyż Ponad Granicą Ludzkiego Upodlenia
Zawody W Imię Pokoju Na Ziemi, Masowym Grobie

Tych, Co Odważyli Się Mówić Prawdę

...i zgaśnie nadzieja

I Rzucą Oszczepem W Serce Tybetu

Ostatni Zryw Wolności Zdławią Zapaśniczym Chwytem
I Zapadnie Wyrok Przeciw Ludzkiej Godności
Festiwal Narodów Zagłuszy Ludzki Dramat

Pobiją Rekordy Kosztem Uciskanych
Wszystkie Medale Ociekać Będą Krwią
Która Nasyci Miliardy Gawiedzi

...i zgaśnie nadzieja

Jeden Świat

Jedno Marzenie

Wolny Tybet


witaj, w odpowiedzi na twój apel na www.cia.bzzz.net
zepół WŁOCHATY przekazuje ci do wielokrotnego używania w celach propagandowych swojego utworu PEKIN2008 na stronie twojego bloga jako wparcie akcji WOLNY TYBET.
utwór jest tylko częścia większego projektu pod nazwą WŁOCHATY INACZEJ - projekt poetycko - muzyczny z wykorzystaniem wierszy kilku polskich poetów. Nagrania utworów trwają. Własnym kosztem, całkowicie niezaleznie nagralismy utwór Pekin2008, mimo,iż na to nagranie czekalismy 2 lata!
utwór jest równiez dostepny na naszej stronie
www.myspace.com/wlochatyband

a informacje o kampanii Wolny Tybet na www.wlochaty.most.org.pl

pozdrawiamy

w imieniu zespołu
Zebra
menadżer zespołu WŁOCHATY
www.wlochaty.most.org

Holenderski panstwowy rasizm CIĄG DALSZY

Niepublikowany jeszcze CIĄG DALSZY rozdzialu "Holenderski panstwowy rasizm" Zaczetego we fragmentach " Losu Buntownika "

Samochód ze mną w środku postał jakieś pięć minut, po czym wsiadło do niego dwóch gliniarzy i zawieźli mnie gdzieś na posterunek obok jakichś biurowców. Wieźli mnie kawałek przez Amsterdam. Przypomniała mi się podróż przez Berlin w podobnych warunkach. Próbowałem zlokalizować gdzie jestem, ale nie udało mi się. Nie napotkałem żadnych znajomych mi obiektów. Pewnie jechałem gdzieś po peryferiach bo Amsterdam nie przypominał wcale tego znanego mi miasta. Wszędzie biurowce i jakieś budowy, a kanałów i pięknych kamieniczek wcale. Wyglądając przez okno i słuchając lecącego przez głośnik w suficie radia, powoli się odstresowywałem. Pocieszałem się myślami : "Abym tylko nic nie pisnął, to pewnie mnie jutro wypuszczą. Może jeszcze dzisiaj. Najdłużej mogą mnie trzymać trzy dni, ale tyle to mnie trzymać nie będą. Pewnie mnie wypuszczą od razu jak skłotersi zrobią demonstarcje na Marnixstraat, pod głownym komisariatem w obronie aresztowanych. Czyli dzisiaj. " Tak pozytywnie nastawiony zostałem zawieziony do celu. Był to komisariat, który był położony na przeciwko biurowca, który chyba się nazywał "Gelden Land" czy jakoś tak. Zaprowadzili mnie do pomieszczenia, gdzie policyjne urzędasy robiły coś tam w papierach i na komputerach. Jedenemu z nich, który podszedł do nas gliniarz wyjaśnił:
-To zatrzymany na eksmisji Tolstraat. Nie chce nic mówić.
- Trzeba go przeszukać. - zdecydował urzędas i zawołal innego bastarda. Ten kazał mi wyjąć wszystko z kieszeni. Gdy to zrobiłem, kazał mi się odwrócić twarzą do ściany i z opartymi w górze rękoma. Wtedy obszukał mnie. Debil na szczęście nie domyślił się o przedniej kieszeni w bluzie, w której zataiłem telefon komórkowy Janki. Skonfiskował mi nawet naszyjnik w kształcie serca oraz obrączkę. Wszystkie zabrane mi rzeczy spakowali do foliowego worka, gdzie ku mojemu zdziwieniu znajdował się Janki aparat fotograficzny. Widząc moje zaskoczenie gliniarz, który mnie przewoził, poinformował mnie:
Ten aparat wypadł Ci gdy Cię nieśli. - "cholera."- przypomniałem sobie : "Miałem pstrykać nim zdjęcia z eksmisji. Dlatego wsadziłem go do którejś z kieszeni." Dopiero wtedy skojarzyłem sobie, że wypadającą rzeczą jak mi się wydawało po odgłosie upadku, nie był długopis ale aparat. " Kurde bladź. Mogłem go spakować z innymi rzeczami. I tak w nawale wydarzeń całkowicie zapomniałem o zdjęciach. Tearaz, znając policję, film, na którym było wypstrykanych ponad 30 ciekawych i wspominkowych zdjęć, będzie na pewno przez nich prześwietlony. Cholera. To już drugi stracony film." Miałem jednak malutką nadzieję : " W sumie każdy gliniarz jek dorwie aparat to naświetla film, ale Holandia to czasami dziwny kraj. Może okażą sie w tym wypadku w porządku i tego nie zrobią. policzyli moje pieniądze i wsypali do oddzielnej torby i tak jak zabrane rzeczy kazali mi sie podpisać na zamkniętych workach. Pieniędzy było jakby mnie o 10 guldenów, bo tylko 55. Nie chciałem jednak się kłócić, bo nie byłem pewien, iż je miałem i nie były one aztak ważne w tym momencie. W oatatniej chwili podpisując, złapałem się za język ( a raczej za długopis ) i napisałem same inicjały, a nie całe nazwisko. Zdradziłoby mnie to całkowicie. Potem polaroidem pstrykneli mi zdjęcia. Specjalnie zrobiłem taką minę by byc do siebie jakajmniej podobny. Jedną z fotek przyczepili do worka z rzeczami, a drugą sobie wzieli. Kilka razy pytali się o moje dane, narodowość lecz ku ich poddenerwowaniu milczałem twardo. Grozili czymś ale nic nie zrozumiałem i nie odnieśliżądnego skutku. Gdy wszystko już załatwili, wyprowadzili mnie. Wychodząc zobaczyłem Portugalczyka Gonzalesa.
-Hi pozdrowił mnie od razu, na co odkiwnąłem mu nieznacząco, tak by bastardy nie poznali, że sie znamy. Mam nadzieje, że zrozumiał moje intencje. Młody Gonzales. Pewnie znowu sie nie pi...ł. Na Reinwaldstraat jako jeden z niewielu się zabarykadował i przez ponad pół godziny gdy polcja forsowała wejście, przez okno na full puszczał portugalskiego punka. Teraz też pewnie się jakoś stawiał. Jeśli nie stoczy sie w narkotyki wyrośnie z niego wielki aktywista. Na szczęscie chyba ma do tego zdrowe podejście, bo jak widziałem na koncercie, jego kapela jest przeciwko narkotykom...CDN

Złote myśli

Odważ się być mądrym

to jako dodatek do zdjęcia i wszystkich akcji ekologicznych i artykułu pod
Złote myśli