wtorek, 5 sierpnia 2008

Holenderski panstwowy rasizm CIĄG DALSZY

Niepublikowany jeszcze CIĄG DALSZY rozdzialu "Holenderski panstwowy rasizm" Zaczetego we fragmentach " Losu Buntownika "

Samochód ze mną w środku postał jakieś pięć minut, po czym wsiadło do niego dwóch gliniarzy i zawieźli mnie gdzieś na posterunek obok jakichś biurowców. Wieźli mnie kawałek przez Amsterdam. Przypomniała mi się podróż przez Berlin w podobnych warunkach. Próbowałem zlokalizować gdzie jestem, ale nie udało mi się. Nie napotkałem żadnych znajomych mi obiektów. Pewnie jechałem gdzieś po peryferiach bo Amsterdam nie przypominał wcale tego znanego mi miasta. Wszędzie biurowce i jakieś budowy, a kanałów i pięknych kamieniczek wcale. Wyglądając przez okno i słuchając lecącego przez głośnik w suficie radia, powoli się odstresowywałem. Pocieszałem się myślami : "Abym tylko nic nie pisnął, to pewnie mnie jutro wypuszczą. Może jeszcze dzisiaj. Najdłużej mogą mnie trzymać trzy dni, ale tyle to mnie trzymać nie będą. Pewnie mnie wypuszczą od razu jak skłotersi zrobią demonstarcje na Marnixstraat, pod głownym komisariatem w obronie aresztowanych. Czyli dzisiaj. " Tak pozytywnie nastawiony zostałem zawieziony do celu. Był to komisariat, który był położony na przeciwko biurowca, który chyba się nazywał "Gelden Land" czy jakoś tak. Zaprowadzili mnie do pomieszczenia, gdzie policyjne urzędasy robiły coś tam w papierach i na komputerach. Jedenemu z nich, który podszedł do nas gliniarz wyjaśnił:
-To zatrzymany na eksmisji Tolstraat. Nie chce nic mówić.
- Trzeba go przeszukać. - zdecydował urzędas i zawołal innego bastarda. Ten kazał mi wyjąć wszystko z kieszeni. Gdy to zrobiłem, kazał mi się odwrócić twarzą do ściany i z opartymi w górze rękoma. Wtedy obszukał mnie. Debil na szczęście nie domyślił się o przedniej kieszeni w bluzie, w której zataiłem telefon komórkowy Janki. Skonfiskował mi nawet naszyjnik w kształcie serca oraz obrączkę. Wszystkie zabrane mi rzeczy spakowali do foliowego worka, gdzie ku mojemu zdziwieniu znajdował się Janki aparat fotograficzny. Widząc moje zaskoczenie gliniarz, który mnie przewoził, poinformował mnie:
Ten aparat wypadł Ci gdy Cię nieśli. - "cholera."- przypomniałem sobie : "Miałem pstrykać nim zdjęcia z eksmisji. Dlatego wsadziłem go do którejś z kieszeni." Dopiero wtedy skojarzyłem sobie, że wypadającą rzeczą jak mi się wydawało po odgłosie upadku, nie był długopis ale aparat. " Kurde bladź. Mogłem go spakować z innymi rzeczami. I tak w nawale wydarzeń całkowicie zapomniałem o zdjęciach. Tearaz, znając policję, film, na którym było wypstrykanych ponad 30 ciekawych i wspominkowych zdjęć, będzie na pewno przez nich prześwietlony. Cholera. To już drugi stracony film." Miałem jednak malutką nadzieję : " W sumie każdy gliniarz jek dorwie aparat to naświetla film, ale Holandia to czasami dziwny kraj. Może okażą sie w tym wypadku w porządku i tego nie zrobią. policzyli moje pieniądze i wsypali do oddzielnej torby i tak jak zabrane rzeczy kazali mi sie podpisać na zamkniętych workach. Pieniędzy było jakby mnie o 10 guldenów, bo tylko 55. Nie chciałem jednak się kłócić, bo nie byłem pewien, iż je miałem i nie były one aztak ważne w tym momencie. W oatatniej chwili podpisując, złapałem się za język ( a raczej za długopis ) i napisałem same inicjały, a nie całe nazwisko. Zdradziłoby mnie to całkowicie. Potem polaroidem pstrykneli mi zdjęcia. Specjalnie zrobiłem taką minę by byc do siebie jakajmniej podobny. Jedną z fotek przyczepili do worka z rzeczami, a drugą sobie wzieli. Kilka razy pytali się o moje dane, narodowość lecz ku ich poddenerwowaniu milczałem twardo. Grozili czymś ale nic nie zrozumiałem i nie odnieśliżądnego skutku. Gdy wszystko już załatwili, wyprowadzili mnie. Wychodząc zobaczyłem Portugalczyka Gonzalesa.
-Hi pozdrowił mnie od razu, na co odkiwnąłem mu nieznacząco, tak by bastardy nie poznali, że sie znamy. Mam nadzieje, że zrozumiał moje intencje. Młody Gonzales. Pewnie znowu sie nie pi...ł. Na Reinwaldstraat jako jeden z niewielu się zabarykadował i przez ponad pół godziny gdy polcja forsowała wejście, przez okno na full puszczał portugalskiego punka. Teraz też pewnie się jakoś stawiał. Jeśli nie stoczy sie w narkotyki wyrośnie z niego wielki aktywista. Na szczęscie chyba ma do tego zdrowe podejście, bo jak widziałem na koncercie, jego kapela jest przeciwko narkotykom...CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz