wtorek, 12 sierpnia 2008

Holenderski panstwowy rasizm - ciag dalszy fragmentu Losu Buntownika

Gliniarze wprowadzili mnie do celi. Rozejrzałem się czy nie ma kamer i położywszy się plecami do klapy zacząłem dzwonić. Najpierw próbowałem do adwokata lecz nikt nie odbierał. Potem zadzwoniłem do Zdenka. Odebrała Petra. Na wszelki wypadek mówiłem po angielsku.
- Cześć Petra tu Marek. Zaaresztowali mnie.
- Wiem Janka z Neą już jest w drodze do nas.
- Powiedz im, że wszystko jest już w porządku i pewnie już nie długo mnie wypuszczą. Może nawet dziś.
- Dobra. Powiem.
- Muszę kończyć. Cześć !
Następny telefon wykonałem do Anki.
- Cześć Anka. Dzwonię z aresztu i mogę mówic tylko po angielsku. - przez slóchawkę słyszałem jej zaskoczenie i przestawienie sie na angielski. - Mieliśmy rano eksmisję na Tolstraat.
- Tak ? I co ? Wszystkich wyrzucili ?
- Chyba tak. Jeśli możesz to pociesz Jankę. Powiedz jej, że wszystko jest w porządku.
- Dobra.
- To cześć. Muszę kończyć.
- Cześć.
Potem bezskutecznie próbowałem zadzwonic do adwokata. Następnie by czas mi szybciej zleciał, próbowałem zasnąć. Nie udało mi się to. Po jakimś czasie przyszedł do mnie policjant i zaprowadził mnie do samochodu. Znowu jechałem wśród wielkich ekskluzywnych biurowców. Zawieźli mnie na drugi komisariat. Wsadzili mnie do celi wraz z Murzynem, Arabem i Chorwatem. Cela cała była oszklona, a raczej opleksowana, przez co w biurze, za korytarzem, było widać co się u nas dzieje. My zaś mogliśmy patrzeć co się dzieje u nich. Na stałe siedziały tam dwie policjantki. Pisały coś tam jak im kazano, wpuszczały po wcześniejszym zobaczeniu kto wchodzi na posterunek. Po za tym miały tez na nas oko. Często ktoś do nich przychodził i zlecał im jakąś pracę lub brał od nicg jakieś papiery.
Gdy tylko wszedłem do celi, pozostali chcieli się ze mną zapoznać ale szybko zauważyli, iż nie gadam. Toczyli więc rozmowy między sobą: Za co siedzą, dlaczego, jak długo itp. Czasami gdy się coś działo po drugiej stronie, śmialiśmy się z tego teatru. Chorwat dla zgrywu podrywał grubą i brzydką bastardkę, a ta chyba myślała, że to na serio, bo chodziła rozpromieniona i zadowolona. Próbowałem bronić komórką do adwokata, Zdenka i Anki. Pierwszego dalej nie było, zaś przy pozostałych połaczeniach telefon w dziwny sposób się wyłączał. Współwięźniowie byli nieźle zdziwieni gdy zacząłem gadać z telefonem. Wyadawało mi się, że może antena ma za słaby zasięg. Wykorzystałem wyjście do klatki na powietrzu, by zapalić, a także by dalej próbować sie dodzwonić. Szlugami częstowała gliniarka. Wziąłem dwa. Mimo prób ustawiania telefonu tak, by antena była dobrze nie udało mi się z nikim połączyć. Za to ku...omudało się wypatrzeć moje manewry i informując, że telefonu w areszcie mieć nie wolno, kazały mi go oddać. Wyłączyłem go więc i oddałem. Zaraz potem przyszedł do mnie klawisz i po raz kolejny mnie przeszukał. Tym razem znalazł znaczek gościa strzelającego z procy. Przy okazji zrobili mi następne zdjęcie. Potem gdy zaprowadzili mnie z powrotem do celi, położyłem się na twardej ławce i próbowałem zasnąć. Oczywiście tylko próbowałem. Współwięźniowie dziwili się i pytali czemu nie chcę rozmawiać i powiedzieć skąd jestem. Po jakimś czasie przyszedł do mnie tez policjant co mnie obszukiwał i zapytał się mnie:
- Przydzielono Ci adwokata. Czy będziesz z nim rozmawiał ? - kiwnąłem znacząco głową - Ha ! A więc umiesz mówić. - powiiedział z tryumfem wychodząc. Za jakiś czas zawołal mnie do innego pomieszczenia. Czekała tam na mnie adwokatka. Podała mi ręke i przedstawiła się:
- Thea de Boer - jednak ja oczywiście pozostałem milczący. Widząc to zaprowadziła mnie do osobnego pomieszczenia i zaczęliśmy rozmawiać.
- Na początek zapytam się Ciebie w jakim języku wolisz rozmawiać: po holendersku czy po angielsku ?
- Po angielsku - odpowiedziałem.
- Taki jak już słyszałeś nazywam się Thea de Boer. - była to kobieta powyżej trzydziestki o twarzy pokrytej przewlekłym trądzikiem, krótkich blond włosach i drobnej posturze. - Tu jest numer telefonu do mojego biura. Możesz dzwonić kiedy chcesz by ze mną rozmawiać, a gdy mnie nie ma zostawić mi wiadomość. - poinformowała mnie wręczając wizytówkę. - Rozumiem, że chcesz ukryc swoje dane. Nie musisz mi ich mówić jeśli nie chcesz. Musisz wiedzieć ,że wszystko co mi powiesz zachowam w głębokiej tajemnicy. Jestem tu, by jakoś Ci pomóc. Na początek muszę Ci zadać parę pytań . Zgadzasz się ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz