sobota, 28 czerwca 2008

Kolaboranci "Powiedz cos"

To jeszcze jeden zespol , ktory wplynal na moje zycie. Ostatnio sie reaktywowal. Jeden z najbardziej lubionych tekstow, zagrany po reaktywacji :

Przygarnij Psiaka !!! Pilne

JA wiem , ze to amsterdamski serwis, ale moze ktos tak jak ja wlasnie bedzie sie wybieral do Polski. Dlatego ponizej ten apel o przygarniecie przyjaciela.
Potrzebna pomoc dla zwierząt!
Komisja Krajowa WRS 25-06-2008 02:06
Blisko 50 psiaków z likwidowanego schroniska w Krzyczkach pod Nasielskiem potrzebuje waszej pomocy, zwierzęta były tygodniami głodzone. Masowo umierały z głodu, chorób, zaniedbań, wzajemnych zagryzień...
Blisko 50 psiaków z likwidowanego schroniska w Krzyczkach pod Nasielskiem potrzebuje waszej pomocy, zwierzęta były tygodniami głodzone. Masowo umierały z głodu, chorób, zaniedbań, wzajemnych zagryzień...

3 miesiące temu schronisko zostało oficjalnie zamknięte, wstrzymano przyjmowanie kolejnych zwierząt, ale te, które były - zostały... Zostały zapomniane przez świat i ludzi, zamknięte w ciasnych, brudnych boksach, bez możliwości ucieczki,

W ostatnich dniach teren schroniska został przez właściciela sprzedany, a znajdujące się tam psiaki mają zostać usunięte do końca czerwca!

Dlatego też:

BŁAGAM WSZYSTKICH O POMOC W URATOWANIU IM ŻYCIA! MAMY CZAS DO KOŃCA CZERWCA...

Jeśli ktoś z Was lub Waszych znajomych może przygarnąć na stałe lub na jakiś czas (do momentu znalezienia domu docelowego, w czym pomożemy) jakiegokolwiek psa z tego przeklętego miejsca - ofiaruje mu tym samym wszystko, ofiaruje życie....

To może być jedyna szansa na czyjeś psie życie!

Kontakt:
Olga Makowska
GG: 665665300
tekla2004@wp.pl
www.wrs.bzzz.net

wtorek, 24 czerwca 2008

Farben Lehre "Maly Dyktator"

WOLNA REPUBLIKA LAKOTA!


Taniec Duchów

PROŚBA DO WIELKIEGO DUCHA

Wielki Ojcze, oto stoję przed Tobą w pokorze.
Zaistniało wiele problemów tu, na Matce Ziemi.
Jak tylko pamiętam, zawsze otrzymywaliśmy od Ciebie pomoc.
Mimo że jesteśmy prostymi i ubogimi ludźmi, muszę stanąć przed Tobą i powiedzieć Ci, że Twa moc istnieje w bizonie.
Od czasu jak tylko pojawia się Księżyc, istnieje też i bizon. Proszę Cię, ześlij nam taką łaskę, abyśmy mogli żyć tak, jak żyli nasi ojcowie.
Polegamy na Tobie.
Spraw, aby Twoje dzieci mogły spełnić ustalony przez ciebie cykl życia.

piątek, 20 czerwca 2008

Griks szuka wydawcy !!

Los Buntownika jest juz prawie przepisany i wkrotce bedzie mozna go wydac." Tak jak ponizszy post pokazuje jak najbardziej chce byc otwarty na nasze spoleczenstwo. Moim marzeniem jest by moje ksiazki byly dostepne w kazdej ksiegarni dla kazdego. Jesli ktokolwiek moze mi w tym pomoc to wspaniale!!!

Los Buntownika w "Dzienniku Polskim"


Wyjechal do Holandii, poniewaz w Polsce nie widzial dla siebie perspektyw. Zarabial na zycie, grajac na gitarze. Mowia o nim, ze jest sklotersem, anarchista, punkiem lub po prostu buntownikiem.

W 2001 roku Griks wraz ze swoja dziewczyna Janka i corka Nea postanowili opuscic Polske i wyruszyc w poszukiwaniu lepszego zycia do Holandii. - Jedyna mozliwosc egzystencji dla mojej rodziny mialem poprzez mieszkanie na sklocie w Warszawie. Nie bylo tam warunkow odpowiednich do tego, by moglo z nami mieszkac dziecko - opowiada Griks i wyjasnia, ze skloting (ang. Squatting) to zajmowanie pustostostanow, zazwyczaj bez zgody wlasciciela, a sklot (squat) to po prostu zamieszkany przez sklotersow pusty dom.

Gdy wyjezdzal, Polska nie byla jeszcze czlonkiem Unii Europejskiej, a na prace w Holandii trzeba bylo miec specjalne zezwolenie. Griks go nie mial. - Wszystko bylo wiec tam dla mnie o wiele trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Dla osoby przebywajacej nielegalnie w Holandii zwykle przejechanie na czerwonym swietle moglo skonczyc sie deportacja - wspomina Griks.

Tuz po przyjexdzie do Amsterdamu jego rodzina znalazla tymczasowe schronienie na istniejacym juz sklocie - w charakterze gosci. Musieli jednak szybko znalexc sobie cos innego, wiec po niedlugim czasie zasklotowali opuszczone mieszkanie. - Mielismy szczescie. W mieszkaniu byla woda, na dodatek ciepla, gaz oraz prad. Myslalem wtedy: jak to wspaniale miec wlasny dom - mowi Polak.

Z Polski przywiexli troche pieniedzy, a Griks zarabial na zycie, grajac na gitarze, wiec dawali sobie rade i wiazali koniec z koncem. Z pierwszego mieszkania zostali jednak po jakims czasie wyrzuceni. - Skloting w Holandii jest legalny, sa jednak pewne ograniczenia. Na przyklad, gdy wlasciciel udowodni, czesto w sadzie, ze chce cos zrobic ze swoim pustostanem, to sklotersi sa z niego wyrzucani - tlumaczy Griks.

Zasklotowane mieszkania zmuszeni byli zmieniac trzy razy, gdyz policja zjawiala sie z nakazem eksmisji. Istnialo tez ryzyko, ze zostana deportowani do kraju, dlatego starali sie nie mowic przy policji po polsku. Nie zawsze jednak im sie to udawalo. Pewnego razu, gdy musieli wyprowadzic sie ze sklotu na Tolstraat, zdenerwowany Griks zapomnial sie i zaczal rozmawiac z Janka po polsku. Po chwili podszedl do niego policjant i kazal mu isc razem z nim. Udalo mu sie jednak wyjsc z tego obronna reka i nie zostal deportowany.

Policja nie zawsze dawala rade wypedzic ich z zajetych mieszkan pokojowymi metodami. - Jesienia 2000 roku zdarzylo sie cos, co nazywamy "obrona Kalenderpanden" - opowiada Griks.

Janka wraz z Nea wyjechaly wtedy do Polski, wiec nie uczestniczyly w tym wydarzeniu. Obrona Kalenderpanden, czyli jednego z najwiekszych sklotow w Amsterdamie, trwala kilka godzin, podczas ktorych kilkuset sklotersow bronilo sie na barykadach przed atakami policji. - To bylo prawie jak powstanie warszawskie. Budujac z zapalem kolejne barykady, czulem sie, jak maly Gavroche - porownuje polski skloter.

Do rozproszenia broniacych sie sklotersow policja uzyla wtedy armatki wodnej oraz gazu lzawiacego. Pomimo to walki trwaly szesc godzin, po ktorych policji udalo sie spacyfikowac zbuntowane Kalenderpanden.

Griks od przyjazdu do Amsterdamu probowal swoich sil w roznych dorywczych pracach. - Duzo gralem na gitarze. Gralem glownie piosenki, ktore okreslilbym akustycznym punkiem z domieszka reggae. Co ciekawe, nawet tu, w Amsterdamie, spiewalem zawsze po polsku - opowiada chlopak.

Okazjonalnie sprzatal tez budynki, wykonywal drobne remonty i naprawy. Sprzedawal alternatywna gazete na demonstracji i nielegalnie piwo i napoje w parku.

Po wejsciu Polski do Unii Europejskiej czul sie oszukany. Nadal nie mogl legalnie pracowac. Teraz tez nie odczuwa wielkich zmian. Mimo to jego zycie stalo sie szczesliwsze. - Teraz jest o wiele lepiej. Nadal sklotuje, dodatkowo pracuje charytatywnie w skloterskim radiu i w klubie dla dzieci, gdzie ucze je filmowania. Sam duzo filmuje i tworze strony internetowe. Zaczalem takze samodzielnie studiowac homeopatie i wykorzystuje pozyskana wiedze, leczac ludzi, a wczesniej asystowalem jednemu doktorowi w prowadzeniu kliniki dla nielegalnych. Staram sie, w miare mozliwosci, pomagac innym - mowi Griks.

A wszystko to robi za darmo. Stac go na to, gdyz nie musi placic za mieszkanie, nie pali, nie pije. Kupuje tylko zdrowe, biologiczne i ekologiczne jedzenie dla siebie i dla corki, na ktore zarabia, pracujac na wypozyczanej taksowce rowerowej, przez dwie noce w weekend. Wozi turystow i Holendrow, wracajacych z weekendowego imprezowania.

Swoje nowe mieszkanie zasklotowali niedawno. Griks dba o to, zeby jego corka miala odpowiednie warunki, wiec niczego im tam nie brakuje. Sasiadow maja porzadnych. Starszego Anglika, ich przyjaciolke wraz z 10-letnim synkiem oraz mloda pare, ktora za kilka tygodni spodziewa sie dziecka.

Chlopak jest bardzo zadowolony z zycia w Amsterdamie. - To miasto wolnosci, tolerancji i perspektyw. Nawet gdy nie znalem angielskiego i przebywalem tu nielegalnie, dostrzegalem tu wieksze mozliwosci niz w Polsce, chociaz jestem Polakiem - przekonuje Griks.

Do Polski na razie wracac nie chce. Moze gdy bedzie juz stary? Tymczasem odwiedza Polske srednio raz na rok. Rozstal sie takze z Janka i poznal swoja prawdziwa milosc, dziewczyne o imieniu Rabia.

W wydawnictwie Red Rat wydal swoje pamietniki, zatytulowane "Los buntownika" i pracuje nad nowa ksiazka "Zycie aktywisty". Pisaniu poswieca wolne chwile. - Pisze w zeszycie, bo komputera nie udalo mi sie jeszcze jakos poskladac. Pisze glownie wtedy, gdy czekam na klientow, pracujac na rikszy - mowi Griks.

Chociaz wczesniej musial zmierzyc sie z wieloma problemami i przeciwnosciami, mowi, ze mu sie udalo. Osiagnal szczescie.

PIOTR KULAWIK
orginal :
http://bp1.blogger.com/_b9tOx9pdeSE/ReQkuoahpsI/AAAAAAAAACU/hUFhKv9Aw1E/s400/los.jpg

Squat Postivenest. Dzien otwarty.


W niedziele squat Positivenest po raz kolejny zorganizowal dzien otwarty. Powodem mialo byc przedyskutowanie wraz z sasiadami otwarcia sasiedzkiej kawiarenki. Czesc z nich odpisala, ze nie przyjdzie bo nie jest zainteresowana tym pomyslem. Czesc przyszla i byla jak najbardziej za. Pastor z luteranskiego kosciola obok zasugerowal, ze jak chcemy mozemy uzywac ich kosciola na nasze aktywnosci. Wszyscy z obecnych stwierdzili, ze prawdopodobnie duzo o niezgodzie pozostalych zadecydowala pomylka jezykowa. Cafe w angielskim to miejsce gdzie spokojnie mozna sie napic kawki, herbatki, poczytac gazete, czy porozmawiac. W holenderskim ta nazwe maja tez bary gdzie pije sie piwo i hucznie oglada mecze. Niz dziwnego tez, ze starsi ludzie troche mogli sie przestraszyc tego nieporozumienia. Wyjasnione zostanie to wszystko wkrotce i przyszlosc pokaze. Miszkancy Squatu nie beda naciskac naciskac, bo w koncu to chcieli to robic dla sasiedztwa, a nie dla siebie. Dzien byl ten bardzo przyjemny i bardzo udany i mijmy nadzieje pokazal szeroko dobra twarz squatingu w tym miescie i zaowocuje wraz z wiosna, latem ...

czwartek, 19 czerwca 2008

Demonstracja pod McDonaldem

Demonstracja pod McDonaldem
Nie bym był sobą gdybym w tej książce nie opisał przynajmniej jednej z demonstracji, na których byłem. Wyjść na ulice by zaprotestować, by zamanifestować swe zdanie i osiągnąć coś w ten sposób to było i jest czymś co bardzo lubię i uważam za bardzo potrzebne w walce z zastaną rzeczywistością. Już od młodości ważniejszy był dla mnie udział w demonstracji niż dobra zabawa na koncertach. Jest tyle rzeczy złych na tym świecie, że jedną z ważnych dróg ich zwalczania jest właśnie wyjście na ulice by przekazać innym własne zdanie. " STOP. Mi się to nie podoba. Nie zgadzam się ! Wysłuchaj mojego zdania i sam oceń czy nie mam racji ! ". To właśnie tego typu działanie sprawiało, że zwykli ludzie po przeczytaniu transparentu czy ulotki podchodzili do nas i mówili : " Macie rację." Albo jeszcze lepiej przyłączali się do nas i krzyczeli razem z nami. To była zawsze niezła nagroda dla nas lub organizatorów. Poczuć , że nie jesteśmy sami w naszej walce o Dobro tego świata. Nie najważniejsze było to czy osiągnęliśmy jakieś namacalne cele, ale ważne było to, że zawsze odnieśliśmy wygraną sami w sobie. Z czystym sumieniem mogliśmy sobie spojrzeć w twarz i powiedzieć : " Ja nie jestem obojętny na zło tego świata, nie siedziałem cicho, nie poddałem się bez walki." Jednak jeśli dzięki naszej demonstracji udało osiągnąć się jakieś bardziej konkretne cele, to wierzcie mi: nic tak nie podbudowuje człowieka jak sukces z osiągniętego działania. Nic nie daje tyle satysfakcji i tyle radości z życia, co osiągnięcie celu poprzez swój bunt, swój sprzeciw, poprzez powiedzenie: "Stop ! Nie zgadzam się ! ( przynajmniej ja, jako punk tak właśnie to czuje )
My demonstranci możemy być także dumni, że to właśnie my jesteśmy najszybszym i największym hamulcem zła w społeczeństwie. To my tworzymy kulturę obywatelskiego nieposłuszeństwa, to nas najbardziej boją się politycy i to my zatrzymujemy ich przed zrobieniem ze wszystkich stada potulnych owieczek. Właśnie dlatego tak bardzo marzą o zwiększeniu uprawnień policji, by ich lepiej broniła przed karą za ich złodziejstwa i ku...estwa. Wszyscy protestujący mogą również być dumni z tego, iż to oni są motorem napędzającym historie w kierunku Dobra. To właśnie dzięki nim mamy ośmio, a nie szesnasto godzinny dzień pracy. To właśnie dzięki nim ta książka może zostać wydana bez cenzury. To dzięki nim nie ma już w Polsce testowania kosmetyków na zwierzętach. To dzięki nim być może świat jeszcze nie zginął i nie schylił się ku ostatecznemu upadkowi.
O tej demonstracji dowiedzieliśmy się od innego "punko turysty" - Jagody, który mówił, że zamierza jeszcze tego samego wieczoru wybić szybę w McDonaldzie przed jego hucznym otwarciem następnego dnia. Właśnie z tego powodu miała się tam odbyć pikieta.
Następnego dnia poinformowaliśmy o pikiecie resztę naszej paczki. Niestety większość z nich była skacowana i każdy tłumaczył się zmęczeniem. Było to dla mnie trochę dziwne, że nawet taki Aryst czy Wlanek nie pokwapili się pójść. Było to dla mnie trochę żałosne, a nawet trochę mi było wstyd przed skłotersami z Ladronki, że gdy trzeba to nasza paczka jest tak mało aktywna. Niestety, Polacy w większości tacy już są. We czwórkę: Ja, Dred, Wacek i Hilka udaliśmy się pod wskazane miejsce. Było tam już ponad 50 osób skandujących hasła, rozdających ulotki. Niektórzy trzymali transparenty, których treść jak mi się udało przetłumaczyć była oczywiście przeciw McDonaldowi. O dziwo w dużej części protestujący, tak jak my byli Polakami, co z drugiej strony jako o narodzie świadczyło o nas dobrze. Chyba wszyscy z nich tak jak my byli "punkturystami". Czasami czuliśmy się tak swojsko, iż czasami nawet wśród okrzyków padało jakieś hasło po polsku. A okrzyków było dużo. Gdy tylko kończyło się jakieś jedno hasło, zaraz ktoś zaczynał następne, a wśród nich najczęstsza była piosenka: " F...ck off McDonald sialalalala. F...ck off McDonald sialalalalalala." Jej melodia do dziś czasem obija mi się o uszy. Ogólnie to blokowaliśmy dojście do McShita, któremu przez naszą pikietę chyba g...no wyszło z hucznego otwarcia. Mimo naszego oporu kilku upartym udało się wejść. Wychodzili roześmiani, machając balonikami próbowali nam pokazać jacy to są "szczęśliwi", że udało im się najeść mac g...nem. Ich euforie zakończył jeden z Polaków - Dryblas, który popsuł im baloniki krzycząc na nich "Juppie's scum". Hasło to podchwyciła cała reszta przez co smieciożercy odeszli zawstydzeni i zdegustowani. Mam nadzieję , że ta niemiła przygoda skłoni ich do nie jadania w tej ścierwodajni. Fajnie by było.
Miłym akcentem demonstracji było to, że przyszło na nią też trochę osób starszych i nie będących punkami, czego w Polsce nie spotkałem na taką skalę. Najbardziej w pamięci utkwiła mi około 40-sto letnia pani z koszyczkiem z warzywami i pieczywem, a w drugiej ręce z listewką, na której przyczepiony był kartonik z napisem : " McMurder powoduje głód w III świecie". To bardzo miłe, że nie tylko punki , ale także starsi ludzie rozumieją problemy tego świata i próbuja im przeciwdziałać. To bardzo dobrze czuć , że nie jesteśmy osamotnieni w naszej walce o lepszy świat.
Po ponad godzinie aktywnego krzyczenia Hilka powiedziała mi :
- Griks, trzymajmy się razem, bo niebawem pikieta się zakończy.
Tylko zdążyła to powiedzieć, a jeden skłoters z Ladronki zaczął wysypywać na McShita cały worek McŚmieci. Akcja trwała dosłownie parę sekund, bo gdy tylko zobaczyli to ochroniarze, którzy wyglądali i zachowywali się jak bastardzi, zaraz rzucili się za nim w pogoń. Nie wiem co mną wtedy pokierowało : troska i strach o to, że złapią aktywistę, którego mało co znaem ? Poczułem z nim międzyludzką, punkową solidarność ? Podobno wszyscy punkowcy to jedna rodzina ( haha!)
Wtedy się nad tym nie zastanawiałem. Był to impuls. Widząc goniących, pełnych złości ochroniarzy nie wiele myśląc zacząłem przeciwdziałać. Pobiegłem za jednym z nich i mocno kopnąłem go w dupę. Był dużo większy i szerszy ode mnie. Miał długą pałę za pasem, gaz oraz pistolet, a ja bylem taki mały i młody ( miałem dopiero 16 lat ).
Gdy odwrócił się zdziwiony, zszokowany i rozwścieczony, gdy spojrzał na mnie zabijającym spojrzeniem pomyślałem sobie : " O ku...! co ja zrobiłem ?!"
Popatrzyliśmy sobie w oczy przez krótką chwilę zszokowani i chyba nie dowierzający w to co się stało, po czym najszybciej jak tylko mogłem, zacząłem uciekać z powrotem w tłum demonstrantów. Cel został osiągnięty. Uwaga ochrony została odwrócona od pogoni Aktywisty, bo wszyscy zaalarmowani rzucili się na mnie. Ich wściekłość była ogromna. Już prawie udało im się wyrwać mnie protesterom i wciągnąć do McShita lecz na szczęście niektórzy zablokowali wejście. Z jednej strony trzymali i ciągneli mnie do siebie zjednoczeni i walczący o mnie demonstranci, a z drugiej zaciekli bastardzi, którzy za wszelka cenę pragnęli mnie ukarać. Nie muszę tu chyba pisać, że atmosfera była bardzo napięta ( właśnie to zrobiłem Hahaha!)
-Puśćcie go - skandował po czesku tłum
- Lepiej się poddaj , bo i tak cię weźmiemy - z tego co zrozumiałem wykrzyczał do mnie bastard. Już sobie wyobrażałem wp...ol jaki dostanę gdy dopną swego, nie mówiąc już o deportacjach i innych tego typu "przyjemnościach".
- Czy mam zacząć strzelać ?! Mam gazówkę ! - krzyczał Fakir z Warszawy, a jakiś Czech mu odpowiedział:
- Nie, jeszcze nie trzeba.
-Zostaw mnie! Udusisz mnie!- krzyczałem , gdy ochroniarz ciągnął mnie za szyję. Chyba by mi ją urwał gdybym nie przeciwdziałał rękami. Wbijałem mu się paznokciami w ręce, a w pewnym momencie nawet zacząłem gryźć. Tak jak reszta demonstrantów, walczyłem o siebie jak tylko mogłem. Wokół starcia przybyli na pikietę reporterzy pstrykali zdjęcia z częstotliwością błysków stroboskopowych. Kto wie ? Może to właśnie oczy mediów przechyliły szalę zwycięstwa na naszą stronę. Gdyby nie one, na pewno interwencja ochrony byłaby dużo bardziej brutalniejsza. Przy takiej ilości fotografów jaka była zaproszona bastardy musiały się liczyć z opinią publiczną.
W końcu przez upór i solidarność demonstrantów zostałem szczęśliwie wyswobodzony. Cała szarpanina trwała z dziesięc minut, lecz dla mnie wydawała się niemal wiecznością. Poczułem ogromną ulgę będąc uwolniony od napastników, szarpania, a przede wszystkim od nerwów i od niebezpieczeństwa jakie mi groziło. Szybko zostałem otoczony przez tłum, bo ochroniarze ciągle pragnęli zemsty i mogliby i na pewno chcieli mnie znowu złapać.
-Jeszcze cię dorwiemy ! - odgrażali się w moim kierunku
-Nic mu nie zrobicie !
-Faszystowskie świnie !
- Faszystowskie metody ! - odpowiadali im protestersi, a bastardzi jakby na potwierdzenie tych słów znowu zaczęli się z kimś szarpać. Nasza solidarność była jednak dużo większa. Dryblas i inni nie pozostawali dłużni ich ciosom. Gdy jednemu z ciuli spadły okulary, szybko zostały rozdeptane, przez bezczelnie uśmiechającą się w ich stronę Rudą.
- Co dziewczyny też bijecie ?
Rozwścieczony ochroniarz już miał ją uderzyć lecz jego kolega złapał go za rękę i palcem wskazał w kierunku wymierzonego w nich foto aparatu, który tylko czekał na tego typu okazje. Pomijając biedną dziewczynę to byłoby dobre zdjęcie. Na szczęście tym razem reporter powstrzymał przemoc.

Po raz kolejny przekonałem się jak skuteczną ochronę dają nam obecne na akcji media. Ochroniarze byli tak wściekli, iż tylko marzyli o tym by spuścić nam manto. Musieli się jednak liczyć z opinią publiczną. Dlatego ich ataki były krótkie i nic nie dawały, a do tego jeszcze na tym tracili swą twarz. Fiolka nawet nie wiem kiedy jednemu z nich ukradła drewniana tomfę, ktoś inny niespostrzeżenie wyjął drugiemu gaz, a któryś Ladronkowiec na beszczela zdjął czapkę jednemu brutalnie zachowującemu się bastardowi. Wyrzucając ja w tłum rzekł mu ironicznie:

- Uspokój się , bo już łatwiej cię rozpoznać. - Bastard był tak wściekły, że chyba chciał go zabić lecz Ladronkowiec czym prędzej schował się w tłumie. Rozwścieczeni bastardzi z trudem powstrzymywali się by nie zmasakrować nas na oczach prasy. Na szczęście byliśmy mądrzejsi i widząc jak zło eskaluje w ich oczach i zachowaniu w pewnym momencie zdecydowaliśmy się odejść grupą i zakończyć demonstracje. Na szczęście dla mnie i innych bez aresztowanych.

Jednak ochroniarze nie popuścili tak łatwo. Hilka, która została na starym mieście opowiadała jak Ci sami bastardzi dwie godziny później brutalnie pobili bezdomnego za aktywny udział w demonstracji. Nie było tam już fotoreporterów więc mogli się wykazać. Sku...yny.

Jakież było me zaskoczenie gdy nazajutrz w prasie, w prawie każdym dzienniku ukazało się zdjęcie mnie, szarpiącego się z ochroniarzem. W jednym nawet na pierwszej stronie. W ciągu pierwszego tygodnia w Pradze stałem się tak sławny (haha!). Miła pamiątka z mojego pierwszego samodzielnego wyjazdu za granice.

środa, 18 czerwca 2008

Nakarm 16 dzieci kazdego dnia !!!

Jak moze zauwazyliscie zbombardowalem Was wieloma tekstami, ktore nagle umozliwily mi sie opublikowac. Nie sa one poprawione. Jak sie nudzisz i chcesz mi pomoc to mozesz je poprawic , a ja bede Ci bardzo wdzieczny. Lada dzien mam nadzieje miec uruchomione polskie litery, na kompie z ktorego korzystam, tak wiec mozemy sie spodziewac poprawy jakosci moich wypocin. Po za tym udalo mi sie zeskanowac pare plakatow "Spirit Of Squatters", jednak jakosc widzicie nie jest najlepsza, wiec z publikacja reszty poczekam, az zeskanuje to lepiej. Milego czytania.

wtorek, 17 czerwca 2008

Demonstranci zatrzymali policjantów



Wczoraj w Peru tysiące demonstrantów wzięło jako zakładników ok. 65 policjantów, w tym generała. Mieszkańcy miasta Moquegua blokują od tygodnia część autostrady panamerykańskiej, domagając się większych udziałów w dochodach z wydobycia miedzi. Autostrada jest korzystna dla firmy miedziowej, ale niekoniecznie dla ludzi. Sytuacja wybuchła, gdy ok. 100 policjantów użyło gazu łzawiącego, by rozpędzić 20-tysięczny tłum.

Recepta na szczęście - medytacja z nowej książki Griksa " Życie aktywisty"

Recepta na szczęście - medytacja z nowej książki Griksa " Życie aktywisty"
Na zakończenie chciałbym powtórzyć się i dać Wszystkim moją, jak wierzę receptę na szczęście, bo chciałbym by każdy był szczęśliwy. Otóż by je osiągnąć trzeba być Dobrym. Według mnie żyć Dobrze znaczy żyć szczęśliwie.
Zauważmy jak się czujemy gdy komuś pomożemy, damy coś komuś lub zrobimy jakiś inny Dobry uczynek ? Czujemy się zadowoleni, dumni, czerpiemy satysfakcję z życia czyli po prostu jesteśmy szczęśliwi. Przy każdej, nawet najmniejszej naszej zmianie na lepsze, gdy dokonujemy Dobrego wyboru z myślą o innych, o zwierzętach, o Matce Ziemi, zarazem wybieramy też szczęśliwsze życie dla nas samych. Wyobraźmy sobie uczucie, gdy np. zostajemy wegetarianinami dzięki czemu przy każdym bez mięsnym posiłku pośrednio nakarmiamy co najmniej kilkoro dzieci, zmniejszamy efekt cieplarniany i destrukcje natury oraz oczywiście ratujemy życie zwierzętom. Po za tym zrzucamy z siebie cały ten ciężar na sumieniu. Czy nie jest to szczęście ?
Przy każdym innym pozytywnym wyborze robimy mniejszy lub większy krok do szczęścia. Ograniczanie jazdy samochodem, zmiana żarówek na energooszczędne, spędzenie czasu z rodziną, pomoc starszej sąsiadce, darowanie komuś winy, pomoc bratu w przeniesieniu czegoś i każdy inny Dobry uczynek daje nam i wszystkim wokoło krok do nieba, nie tylko tego obiecanego ( jeśli w nie wierzysz ), ale także tego tutaj, na Ziemi. " Pomagajmy najbiedniejszym wtedy świat stanie się lepszy. " ( Zbuntowani ).
Dla odmiany zauważmy jak się czujemy gdy robimy coś złego. Np. gdy złościmy się , albo nawet kogoś uderzymy. Jak się czujemy gdy jesteśmy rozzłoszczeni ? Ręce nam się trzęsą, nie myślimy logicznie, jesteśmy szargani emocjami, gniew zjada nas od środka. By zminimalizować to wszystko oraz poczucie winy próbujemy na wszystkie możliwe sposoby usprawiedliwić to co zrobiliśmy lub co robimy. Jednak najczęściej jest to tylko oszukiwanie samego siebie, które w gruncie rzeczy czyni nas jeszcze bardziej nieszczęśliwszymi ( to fakt nawet jeśli chcemy temu zaprzeczyć )
Dodajmy do tego odwieczne prawo akcji i reakcji czyli, iż dostajemy co dajemy i że wszystko do nas wraca, a w przyrodzie nic nie ginie. Co chcielibyśmy spotkać w naszym życiu by było ono szczęśliwe ? Oczywiście Dobro. Jeśli chcemy by ludzie byli dla nas dobrzy, najpierw sami tacy musimy być dla nich. To my tworzymy ten świat, razem i każdy z osobna. Sami możemy uczynić nasze życie szczęśliwszym: Żyjmy Dobrze ! 23.05.08 G

Pomóżmy Nadziei ! - medytacja z nowej książki Griksa " Życie Aktywisty"

Gdy widzimy jak drzewa siłą swych korzeni rozłamują asfalt, gdy zauważamy jak rośliny wyrastają z pomiędzy chodnikowych płytek, gdy czujemy coraz szerzej budzącą się świadomość ekologiczną ( coraz więcej ludzi zostaje wegetarianami i ogranicza jazdę samochodem, coraz więcej segreguje śmieci, coraz więcej sadzi przydomowe ogrody w miejscu chodnikowych płytek itp. ( przykłady można mnożyć ), budzi się w nas nadzieja, że Natura zwycięży, że przetrwa wszystko. Jakim kosztem ? To wszystko zależy od nas.
Ta nadzieja powinna być dla nas bodźcem byśmy zamiast załamywać ręce, bo nic nie da się zrobić, byśmy zakasali rękawy i wzięli się do roboty.
Tym bardziej, iż koszty nadużywanej cywilizacji płacimy już teraz. Huragan Katrina w Orleanie, Tsunami i wszystkie inne kataklizmy są drastycznymi przykładami, a zarazem wołaniem, że jednorazowe harytatywne akcje pomocy ( jakiekolwiek dobre i szlachetne by były ) nie likwidują ich prawdziwych przyczyn, a jedynie symptomy choroby naszej planety. Dobry lekarz wie , by wyleczyć pacjenta trzeba zlikwidować przyczynę choroby, a nie zajmować się tylko jej skutkami.
Niemal co roczne powodzie i susze w naszym kraju, podczas, gdy wcześniej zdażały się one tylko raz lub dwa razy na całe stulecie, sytuacja, która zmusza Barcelonę do importowania tankowcami wody, najsilniejsze wiatry łamiące setki drzew, najdłuższy okres suszy na przemian z deszczami zanotowany w Holandii od kilkudziesięciu lat pokazują nam jak blisko dotyka nas problem ocieplenia klimatu. Z roku na rok pobijane są straszne pogodowe rekordy. To wszystko bije na alarm byśmy my wszyscy : politycy, organizacje i pojedyncze jednostki dołożyli starań by zatrzymać tą eksterminację ludzi ( naszych dzieci ) oraz planety.
Razem możemy więcej. Musimy działać już teraz na wszelkie możliwe sposoby. Kto jak nie Ty i kto jak nie My. " Ziemia woła : JUŻ TERAZ ! " ( Antypatia )
... bo potem może okazać się już niestety za późno.
P.S Czy istnieją polskie " ekologiczne indymedia ". Jeśli nie może najwyższy czas by takowe zrobić. Bardzo chętnie będę tam pisywał.
"Nie zrobiłem nic by zatrzymać kolejny kataklizm nawiedzający następną część świata. Następna katastrofa dotkneła też mnie i moją rodzinę, bo zbyt wielu ludzi nie zrobiło nic by ją zatrzymać. "
By te słowa nie stały się naszymi już dziś musimy zmienić nasze zwyczaje, już teraz zacząć działać.

Milosci trzeba pomoc - medytacja z nowej ksiazki Griksa " Zycie Aktywisty"

Wielkie multikorporacje zatrudniają speców od reklamy, psychologów, naukowców, polityków i innych kłamców by jak najskuteczniej sprzedać nam gówno w nasze głowy. Jeśli chcemy ludziom otworzyć na to oczy musimy przeciwdziałać co najmniej z równą jak nie lepszą skutecznością.
Jak ją osiągnąć ? O to jest to pytanie.
Jeśli ktoś jest w zwyczaju czy nawyku kupowania, jedzenia mięsa, palenia , picia, czy używania innych narkotyków nie jest to łatwe. Z drugiej jednak strony, wielu z nas udało się zaprzestać tych rzeczy, więc jesteśmy najlepszym przykładem, że jest to możliwe.
Myślę, iż najlepszym sposobem jest pokazanie alternatywy oraz korzyści z niej płynących.
Najlepszym rozwiązaniem na bolączki tego świata jest Miłość. To z jej braku ludzie robią złe rzeczy, jedzą mięso, popadają w uzależnienie konsumpcji oraz innych narkotyków. By wypełnić pustkę po jej braku ludzie kupują coraz nowsze rzeczy by chociaż przez chwilę poczuć te podniecenie, które szybko mija, po czym zmuszeni są kupić nową, "jeszcze lepszą" rzecz by zaspokoić swój głód choć przez chwilę.
Gdy jesteśmy kochani prawdziwą Miłością nic nam do szczęścia więcej nie trzeba. Z tego samego błogosławieństwa jakie nas spotkało mamy tą dobrą energię, że chcemy czynić dobrze, że chcemy porzucić wszystkie złe rzeczy, że chcemy się pozytywnie rozwijać.
Jak jednak tą wspaniałą Miłość osiągnąć? Wierzę , iż wszechświat jest tak zrobiony, że otrzymujemy co dajemy i na odwrót: przyciągamy do siebie to co sami sobą reprezentujemy. Im lepszymi ludźmi jesteśmy tym więcej dobra będzie nas spotykać. Jeśli chcemy mieć wierną partnerkę ( -ra ), która ponadto jest dobra, życzliwa i wszystko to co najlepsze, sami musimy też takimi być. Żadna osoba o dobrym sercu nie będzie chciała być z kimś kto kocha pieniądze, myśli tylko o sobie i przez swe życie wyrządza wiele krzywdy.
Z taką osobą będzie chciała być tylko osoba, która też lubuje się w pieniądzach i wtedy nie wiadomo czy jest w związku dla pieniędzy czy dla " ukochanej" osoby. Gdy pojawia się ta niepewność, zaraz pojawia się też nieufność, a za nią inne problemy. To wszystko sprawia, że człowiek nie usatysfakcjonowany w związku będzie szukał szczęścia po za nim. Często w alkoholu, gromadzeniu rzeczy materialnych, narkotykach, a nawet zdradzie. Uświadomić sobie warto, iż to nie jego uzależnienie jest tu chorobą, a jedynie jej symptomem. Prawdziwym problemem jest tu brak miłości, który tak bardzo się staramy czymkolwiek zastąpić. Zamiast jednak pogrążać się w bagnach zła i uzależnienia może lepiej popracować nad sobą by zasłużyć na lepsze życie ? Myślę, że warto !
Sposobów na polepszenie samego siebie jest wiele. Sam wiesz lepiej co tobie bardziej pasuje.
Mi z tych dosłownych pomaga Joga. Może dać wrażenia lepsze niż jakiekolwiek narkotyki, a nie szkodzi , a wręcz ulepsza. W medytacji można znaleźć ciszę, w której można usłyszeć Dobro - czyli pomysły i rady na lepsze życie dla nas i wszystkich dookoła. Często sobie myślę, że jakby punki, skłotersi i aktywiści zamiast pić alkohol ( wspierający system i zniewalający równie skutecznie ) uprawiali jogę nie tylko mieliby z tego więcej radości ale dużo szybciej zmienilibyśmy świat na lepsze. Przy okazji bylibyśmy wiele zdrowsi, a co za tym idzie, mocniejsi.
Swą Miłość ( czyli też którą otrzymasz ) możesz rozwijać poprzez szacunek do wszystkiego co żyje oraz Matki Ziemi, naszego wspólnego domu. Możesz zacząć od rzeczy łatwych takich jak segregowanie śmieci, ograniczenie jazdy samochodem, zmiany żarówek na energooszczędne, włożenie swetra zamiast podkręcania kaloryfera...
Każda z tych rzeczy da Ci satysfakcję, iż stajesz się lepszy, a po za tym uczyni Cię zdrowszym jak i otoczenie wokół nas.
Przez porzucenie mięsa, a nawet jego ograniczenie obdarzamy życiem nie tylko zwierzęta lecz także ludzi oraz naszą planetę. Na wyprodukowanie 1 kilograma mięsa potrzeba zużyć co najmniej 16 kilo ziarna, by wyżywić zwierzęta hodowlane. Po za tym produkcja mięsa ma gorszy wpływ na ocieplenie klimatu i ( = ) destrukcje planety niż używanie samochodu. Możesz sobie wyobrazić o ile lepszy i szczęśliwszy poczujesz się gdy uświadomisz sobie, że tak dużo dobrego możesz zrobić przy każdym posiłku. Z takim pozytywnym wyborem to i apetyt będzie lepszy.
Jeśli będziemy też robić takie proste rzeczy jak np. pomoc chorej staruszce zrobić zakupy albo przygarnięcie psa ze schroniska. Taki pies to wspaniały przyjaciel. Zauważyły to zakłady odwykowe, które zezwoliły mieć narkomanom zwierzęta po tym jak przekonali się jak bardzo one pomagają w porzuceniu nałogu.
Ludzie którzy mają zwierzęta albo dzieci dostają wspaniałą szansę nauczyć się kochać i mieć dla kogo zyć. Byłoby wspaniale by nauczyło ich też wszystkich, że kochać znaczy spędzać czas razem, a nie zasypywać kogoś prezentami. Na szczęście, psa czy innego zwierzęcia nie da się kupić zabawkami.
Prawie każda religia i doktryna filozoficzna mówi nam co możemy robić dobrze. Nie będe za nimi powtarzał. Dodam tylko tyle: Patrz sercem, znajdź swoją drogę, swoje sposoby by zmieniać się na lepsze i już dziś zacznij prawdziwą Miłością zapracowywać na prawdziwą Miłość. Nie czekaj zacznij żyć już teraz !!!

"Zjednoczona Europa - Faszystowska granica"- nie publikowany ciąg dalszy rozdziału z " Losu Buntownika"

"Zjednoczona Europa - Faszystowska granica"- nie publikowany ciąg dalszy rozdziału z " Losu Buntownika"
... część pierwszą znajdziesz w "Los Buntownika" - link w linkowni
Po jakiejś pół godzinie Brodacz zawołał mnie do swojego biura. Było tam dużo komputerów i przy niektórych ktoś działał. Przy Brodacza komputerze siedziała uszminkowana blondynka po trzydziestce, która przedstawiła mi się po polsku.
- Jestem tłumaczem przysięgłym. Ten pan mnie tu wezwał ponieważ stwierdził, że pański angielski nie jest wystarczająco dobry.
-Zgadza się - potwierdziłem.
- Więc teraz ten pan będzie zadawał pytania, a ja będę je tłumaczyła panu, po czym będę tłumaczyła pana odpowiedzi na holenderski - i tak to mniej więcej wyglądało. Brodacz pytał najpierw o moje dane, bo pewnie chciał sprawdzić czy dobrze się ich nauczyłem na pamięć ( hahaha!). Wszystkie moje odpowiedzi wpisywał na komputer. Potem zapytał się ile tutaj jestem i gdzie mieszkam.
-Ostatnio na Nassau kade ale numeru nie pamiętam - trochę skłamałem
-Czy jest pan tu gdzieś zarejestrowany ?
- Nie
- Z czego się pan tu utrzymuje ?
- Mam pieniądze.
- Skąd ?
- Przywiozłem z sobą
- Ale skądś pan je musi mieć.
- Gram na gitarze.
- Czyli pan żebrze
- Nie żebrzę. Gram na gitarze. - kłóciłem się urażony. Wkurzają mnie ludzie , którzy moje muzykowanie na ulicy nazywają żebraniem. Gdy grałem na Chmielnej w Warszawie obok koszyczka na pieniądze miałem napisaną tabliczkę: " Nie żebrze lecz gram dla Waszej przyjemności. Za Waszą zapłatę serdecznie dziękuje ". Potem na gitarze jeszcze sobie dopisałem: "Nie chcę pieniędzy rzucanych z litości". Ludzi, którzy tego nie rozumieją uważam za idiotów. To tak jakby nazwać kolędników żebrakami. Jak dla mnie to jakiś absurd. Jeśli coś z siebie dają, wkładając w to jakiś swój wysiłek, swój czas i swoją duszę, to może Ci się nie podobać to co robią ( wykonanie itp.). Nie musisz im płacić, ale nigdy nie możesz ich czy mnie nazywać żebrakiem. Osobiście wstydziłbym się żebrać, co do grania na ulicy jestem z tego dumny. Nieraz nagrywała mnie jakaś telewizja ( niestety nie miałem okazji się w niej zobaczyć ).
Raz nawet ukazał się o mnie artykuł ze zdjęciem w " Machinie " jako o grajku ulicznym. Nie sprzedawałem tego za pieniądze. Ukazałem się w mediach, bo jestem dumny z tego co robię. " Gram, a nie żebrzę " ( W ogóle na ten temat chętnie się jeszcze porozpisuję, ale to już w innym rozdziale ).
Zdaje się , że ta baba w ten sposób przetłumaczyła me słowa:
- On to nazywa graniem. - ta suka nie spojrzała się na mnie przez całą rozmowę, tak jakby uważała się za istotę wyższą, nadczłowieka, czy ch... wie kogo. Później razem z Jackiem zastanawiałem się czy ta chamka jest Polką czy Holenderką. Jacek nawet miał się na koniec swej rozmowy zapytać o to i też nawrzucać jej trochę jakby okazała się Polką ale by nie pogorszyć sytuacji chyba w porę ugryzł się w język.
-Który raz jest pan w Holandii ? - pytała dalej
- Trzeci.
- Jak długo pan tu teraz przebywa ?
- Około 2 miesięcy - i tu z perspektywy moich późniejszych przemyśleń powinienem najlepiej odpowiedzieć, że wczoraj przyjechałem z Berlina i jutro tam wracam. Wówczas według nieznanego mi wtedy prawa nie musiałbym mieć zameldowania, które okazało się... ale o tym później.
- W jakim celu pan tu teraz przebywa ? - Suka pytała dalej.
- Przyjechałem z wizytą do przyjaciół.
- Nie w celach zarobkowych ?
- Nie.
- Czy żąda pan adwokata ?
- Po co ?
- Żeby pana bronił.
- Ale ja nic nie zrobiłem oprócz tego, że nie kupiłem biletu w metrze, bo nie wiedziałem, że ten stary jest ważny tylko godzinę.
- Ten pan mówi, że będziecie musieli tu zostać dotąd aż nie sprawdzą wszystkiego : Czy nie jesteście poszukiwani i czy jesteście tu legalnie i jeśli wszystko będzie w porządku to Was wypuszczą. Wiec chce pan tego adwokata ?
- Tak.
- Ten pan właśnie jej zostawia wiadomość i jak najszybciej się ona z Wami skontaktuje.
- Yhmyy.
- Czy masz coś do dodania ?
- Raczej nie.
- Żadnych pytań ?
- Interesuje mnie to, że nie padło tutaj żadne pytanie o to co zrobiliśmy, ale cały czas bada się to czy jesteśmy tu legalnie czy nie legalnie. Wnioskuje z tego, iż jedynym przestępstwem jakie popełniliśmy,jest to że nie urodziliśmy się w Unii Europejskiej.
- Jeśliby Belg zostałby złapany w metrze bez biletu i nie miałby przy sobie paszportu tak samo zostałby potraktowany.
- Haha! - roześmiałem się drwiąco - akurat ! Czy pan uważa, że ja jestem ślepy czy głupi. Nie wierzę w to, bo widzę jak jest. Czy wszyscy z unii mogą być zamknięci nawet za jazdę bez biletu, mimo tego , że są gotowi zapłacić za to obowiązującą karę ?
- Tutaj możecie zobaczyć , że jesteście traktowani jak inni aresztowani.
- To wszyscy oni są zamknięci za podobne "przestępstwa" ? Wszyscy nie mogą palić ?
- Zaraz będziecie mogli zapalić. Jak ktoś przyjeżdża do obcego kraju jako turysta to powinien się zachowywać jak turysta.
- No i tych z Polski trzeba zamknąć by sprawdzić czy są legalni, a tych z unii nie. Ci z po za Unii są gorsi. Podobne podziały tworzył Adolf Hitler.- i na to już nie otrzymałem żadnej odpowiedzi, a że bylem ciekawy zażądałem :
-Czy mogę znać odpowiedź ?
- Jeśli się panu nie podoba w Holandii, to po co tu przyjeżdżasz.
- O to chodzi, że mi się tu podoba, lecz te faszystowskie prawo nie pasuje do tego tolerancyjnego kraju.
- Czy masz jeszcze jakieś pytania ?
- Nie rozumiem też tego, że jak mi wiadomo bardzo dużo pieniędzy wydajecie by nas tu trzymać, dużo pieniędzy by nas deportować do Polski. Dla mnie to nie sprawia różnicy czy mnie deportujecie, bo i tak chciałem wracać na święta. Może to i nawet lepiej, bo nie będę musiał kupować biletu - kitowałem trochę. - nie rozumiem po co Wam wydawać tyle pieniędzy. To przecież złe dla waszego kraju tak marnotrawić pieniądze podatników.
- Zapytasz o to swoją adwokatkę jak będziesz z nią rozmawiał.
- Nie mam więcej pytań.
- Ten pan jeszcze mówi, że jest pan już znany w holenderskiej policji dla obcokrajowców, ale nie wiedzą jeszcze dlaczego ?
"Za przestępstwo jak to, że nie urodziłem się w Unii" - pomyślałem.
- Czy może pan zawołać kolegę jak pan będzie odprowadzany do celi ?
- Tak. - odparłem, po czym odprowadzono mnie z powrotem do celi.
- Jacek, teraz Ty idziesz się spowiadać.
- Ja ? Samemu ? Jak ? Przecież ja ich nie rozumiem.
- Tłumaczkę nam przywieźli.
- Aaa... To co innego.
-Aha ani słowa o zbieraniu.
- Jakim zbieraniu ? - zapytał się mnie sprytnie Jacek po czym poszedł na 15-20 minut do pomieszczenia biurowego. Gdy wrócił Brodacz w końcu dał nam zapalić po dwa papierosy. Pewnie tylko dlatego by pokazać tłumaczce, że jesteśmy "równo traktowani". Oprócz ognia dostaliśmy plastikowy jednorazowy kubek, który wszędzie tu służył jako popielniczka.
- No. Nareszcie możemy zapalić. - radośnie powiedział Jacek.
- Od razu lepiej.
- Człowiek se zapali, to i nerwy przejdą.
- Bez szluga to już mnie k...ca strzelała. - potwierdziłem
- Nie dosyć, ze człowiek wku..ony, że go zamykają za głupi bilet, to jeszcze nie dają mu zapalić by się uspokoił.
- No. A dodatkowo musi się jeszcze bardziej wkurzać, że mu zapalić nie dają. Teraz od razu lepiej.
- A pewno, że lepiej - tak chwaliliśmy na zmianę zalety jakie palaczowi daje trująca nikotyna w chwilach zdenerwowania. Potem gadaliśmy jaka to suka i chamka z tej tłumaczki i ani się nie obejrzeliśmy i znów zostaliśmy bez szlugów. Na jakiś czas jednak zaspokoiliśmy nasz narkomański głód nikotynowy. Niedługo po tym jak skończyliśmy palić przyszedł Brodacz i przyniósł nam napisany po angielsku protokół zatrzymania w areszcie.
- Chyba przetrzymają nas przez noc. - zaprorokowałem smutno
- Za bilety ?! - zapytał z niedowierzaniem Jacek.
- Chyba, że nas tylko tak straszą.
- Cholera ich tam wie. - nie mogliśmy obaj uwierzyć w to, że zamykają ludzi za jazdę bez biletu. Co za europejski rasizm. Już wówczas był to dla nas szok nie do przyjęcia. Dodać do tego wszystko co nas spotkało potem za jazdę na gapę to można by to zapisać jako jeden z większych absurdów niesprawiedliwości. Jednak to tylko niestety kolejny POWSZECHNY PAŃSTWOWY RASIZM EUROPEJSKI.
Wystarczy wyobrazić sobie wysłańca z wioski trzeciego świata, który wysiłkiem swoim i wszystkich mieszkańców został wysłany do świata bogatych, by stamtąd pomógł biednej wiosce. Wyobraźmy sobie tego człowieka deportowanego za jazdę bez biletu. On wraca do umierającej z głodu wioski, pozbawiając ją ostatniej nadziei, którą w nim pokładali. Nie mają szans na ponowne zgromadzenie pieniędzy, by po raz kolejny spróbować kogoś wysłać. Jedyne światełko nadziei tych ludzi zostało zgaszone szatańskim rasizmem Europy. Najsmutniejsze jest to, że oni są biedni i głodni , bo ich pola, warzywa, owoce i dobra materialne są wywożone do krajów bogatych by np. wykarmić zwierzęta hodowlane przez co wyprodukowany będzie kawałek mięsa kilkanaście razy mniejszy niż pożywienie jakie zużyto na jego produkcję. Wszystko byśmy my, na zachodzie mogli pić kawę i objadać się tanimi owocami tropikalnymi, które są tańsze niż miejscowe jabłka, bo ktoś tam, w trzecim świecie został wykorzystany.
Takie i inne tragedie zdarzają się często w Europie, która szczyci się, że zniszczyła widmo faszyzmu podczas II wojny światowej. Czym jednak rasizm " krzywych nosów " różni się od rasizmu Unii Europejskiej.
Każdy obywatel nie będący członkiem UE ma gorsze prawa i ograniczenia, które jeśli będą przekroczone mogą być podstawą do deportacji.

Zjednoczona Europa - Faszystowska granica. Smutne fakty

FRONTEX: Ucieczka przed głodem


Jest ciemna, bezksiężycowa noc. Wiatr wieje z prędkością ponad 100 km na godzinę. Na falach morskich, wznoszących się z potwornym hukiem na wysokość ponad 10 metrów, miota się na wszystkie strony wątła, drewniana łódź. Na jej pokładzie dziesięć dni temu z małej zatoczki u wybrzeży Mauretanii wypłynęło 101 afrykańskich zbiegów uciekających przed głodem. Cudem tylko szalejąca na morzu burza rzuciła ich barkę na skały plaży El Medano, na jednej z Wysp Kanaryjskich. Hiszpańskie służby znalazły na dnie łodzi ciała trzech młodych chłopców i jednej kobiety. Zmarli z głodu i z wycieńczenia.

Tej samej nocy, kilka kilometrów stąd na plaży El Hierro wylądowała inna barka, na której pokładzie znajdowało się 60 mężczyzn, 17 dzieci i 7 kobiet. Wszyscy bardziej podobni do widm niż ludzi, ledwo trzymający się na nogach, bliscy agonii.

I wreszcie w tym samym czasie, lecz tym razem na Morzu Śródziemnym, rozegrał się jeszcze jeden dramat – 150 kilometrów na południe od Malty samolot obserwacyjny należący do organizacji FRONTEX namierzył łódź Zodiak, na której upchanych było 53 pasażerów – swobodnie dryfujących na wzburzonych falach, najprawdopodobniej w skutek awarii silnika. Dzięki kamerom na pokładzie można było dostrzec kobiety i małe dzieci. Pilot, wróciwszy do bazy w La Valetcie, poinformował o swoim odkryciu władze maltańskie, które odmówiły podjęcia jakichkolwiek działań pod pretekstem, że rozbitkowie dryfują w "strefie libijskiej". Wówczas interweniowała wysłanniczka Wysokiego Komisarza do Spraw Uchodźców z ONZ, Laura Bondini, żądając od Maltańczyków wysłania łodzi ratunkowej. Nic nie pomogło. Unia Europejska nie zareagowała. Wszelki ślad po rozbitkach zaginął.

Kilka tygodni wcześniej na pełnym morzu w okolicach Senegalu zatonęła barka, na której tłoczyło się około sto osób uciekających z Afryki przed głodem. Próbowali dostać się do Wysp Kanaryjskich. Dwie osoby przeżyły.

Z kolei dwa tysiące Afrykanów, w tym kobiety i dzieci, obozuje przed zamkniętymi enklawami hiszpańskimi Melilla i Ceuta, w suchym, górzystym Rifie. Na rozkaz komisarzy z Brukseli, są spychani przez marokańską policję w stronę Sahary, nie dostając nic do jedzenia ani do picia. Setki, a może tysiące z nich umiera pośród skał i piasków pustyni.

Ilu takich młodych Afrykanów ucieka ze swoich krajów i narażając życie usiłuje dotrzeć do Europy? Szacuje się, że co roku mniej więcej dwa miliony osób próbują nielegalnie dostać się na terytorium Unii Europejskiej, oraz że z tej liczby około dwa tysiące znajduje śmierć na Morzu Śródziemnym lub w wodach Atlantyku. Wyruszają zazwyczaj z Mauretanii lub z Senegalu, a ich celem są najczęściej Wyspy Kanaryjskie, niektórzy próbują przekraczać cieśninę Gibraltarską wypływając z Maroka.

Według rządu hiszpańskiego, 47 685 afrykańskich uciekinierów dotarło do wybrzeży tego kraju w 2006 r. Do tej liczby należy dodać 23 151 Afrykanów, którzy wylądowali na wyspach włoskich lub na Malcie wypływając z libijskiej Dżamahiriji lub z Tunezji. Inni próbowali dostać się do Grecji przez Turcję lub Egipt. Sekretarz Generalny Międzynarodowego Ruchu Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca, Markku Niskala, komentuje: "Ten dramat odbył się w absolutnej ciszy. Nie tylko nikt nie przyszedł z pomocą ludziom znajdującym się w rozpaczliwej sytuacji, ale nie ma nawet żadnej organizacji, która prowadziłaby statystyki zdające sprawę z tej codziennie odbywającej się tragedii".

Unia Europejska, broniąc swego terytorium przed uchodźcami, powołała na wpół tajną organizację militarną zwaną FRONTEX. Agencja ta zarządza "zewnętrznymi granicami Europy". Dysponuje szybkimi (i uzbrojonymi) statkami, przystosowanymi do żeglugi dalekomorskiej, helikopterami bojowymi, flotą samolotów zwiadowczych, zaopatrzonych w bardzo wrażliwe kamery i przystosowanych do nocnych obserwacji, wyposażonych ponadto w radary, satelity i zaawansowany technicznie sprzęt zwiadowczy do obserwacji na znaczne odległości.

FRONTEX zorganizował również na kontynencie afrykańskim specjalne obozy, w których umieszczana jest uciekająca przed głodem ludność Afryki środkowej, wschodniej lub południowej, uciekinierzy z Czadu, Demokratycznej Republiki Konga, Burundi, z Kamerunu, Erytrei, Malawi i Zimbabwe... Często przez rok lub dwa wędrują po kontynencie, żyjąc dzięki rozmaitym krętactwom, przekraczając kolejne granice i starając się dotrzeć jak najbliżej któregoś wybrzeża. Gdy im się to uda, są wyłapywani przez agentów FRONTEXU lub ich lokalnych pomocników, którzy nie pozwalają im dostać się do portów nad Morzem Śródziemnym czy nad Atlantykiem. Jeśli przyjrzeć się znacznym kwotom przekazywanym przez FRONTEX rządom państw afrykańskich, widać dlaczego większość z nich zezwoliła na zorganizowanie takich obozów. Jedynie Algieria zachowała twarz – jej prezydent Abdelaziz Bouteflika powiedział: "Nie zgadzamy się na takie obozy. Nie będziemy dozorcami naszych braci".

Wywoływanie głodu w Afryce i kryminalizacja uciekinierów

Sposobność ucieczki drogą morską powstaje wskutek pewnej szczególnej okoliczności – szybkiego upadku afrykańskich społeczności rybackich na wybrzeżach Atlantyku i Morza Śródziemnego. Oto kilka liczb.

Na całym świecie 35 milionów ludzi żyje bezpośrednio i wyłącznie z rybołówstwa, a 9 milionów z nich mieszka w Afryce. Ryby dostarczają w Azji 23,1% spożywanego białka zwierzęcego, a w Afryce – 19%. Z kolei 66% wszystkich spożywanych ryb łowi się na otwartym morzu, a 7% na wodach przybrzeżnych. Ryby pochodzące z hodowli wodnych (akwakultura) stanowią 27% światowej produkcji. Zarządzanie zasobami ryb łownych, które przemieszczają się zarówno wewnątrz stref ekonomicznych poszczególnych państw, jak poza nimi, stanowi więc dla ich społeczeństw kwestię życiowej wagi, związaną bezpośrednio z możliwością znalezienia pracy i wyżywienia.

Większość państw Czarnej Afryki jest zadłużona. Sprzedają więc swoje prawa połowu przedsiębiorstwom przemysłowym z Japonii, z Europy i z Kanady. Statki-przetwórnie wysyłane przez te firmy niszczą zasoby rybne społeczności rybackich nawet na wodach przybrzeżnych. Używają sieci o drobnych oczkach (co jest w zasadzie zakazane), działają nieraz poza okresami, w których połowy są dozwolone. Większość rządów afrykańskich, które podpisały koncesje, nie posiada floty wojennej i nie ma żadnych środków, by wyegzekwować przestrzeganie umowy. Na morzu rządzi piractwo. Wioski nadmorskie upadają. Statki-przetwórnie łowią ryby, przerabiają je na mrożonki, na mąkę i na konserwy, a następnie wysyłają je na rynek. Przykładem niech będzie Gwinea Bissau, kraj, który dysponuje wspaniałą strefą ekonomiczną do połowów, a którego mieszkańcy, stary lud rybacki, muszą kupować – za duże pieniądze – duńskie, kanadyjski czy portugalskie konserwy rybne.

Zrujnowani rybacy, żyjący w nędzy, zrozpaczeni, bezbronni wobec tej grabieży, sprzedają za bezcen swoje łodzie mafijnym paserom lub sami się nimi stają. Ich barki, zbudowane z myślą o połowach przybrzeżnych na wodach terytorialnych, nie są zazwyczaj przystosowane do nawigacji na pełnym morzu.

To jeszcze nie wszystko... W Afryce mieszka prawie miliard ludzi. W latach 1972-2002 liczba Afrykańczyków poważnie i stale niedożywionych wzrosła od 81 do 203 milionów. Powody są liczne. Główny związany jest ze Wspólną Polityką Rolną Unii Europejskiej.

Państwa uprzemysłowione Organizacji Europejskiej Współpracy Gospodarczej zapłaciły swoim hodowcom i rolnikom w 2006 r. ponad 350 miliardów dolarów tytułem subwencji na produkcję i eksport. Unia Europejska stosuje dumping rolniczy z bezgranicznym cynizmem. Skutek – systematyczne niszczenie rolnictwa spożywczego w Afryce.

Weźmy taki przykład. Sandaga, największy targ produktów bieżącej konsumpcji w Afryce Zachodniej. Miejsce gwarne, kolorowe, pełne zapachów i najróżniejszych cudów, leżące w samym sercu Dakaru. Można tam kupić, zależnie od pory roku, warzywa i owoce portugalskie, francuskie, hiszpańskie, włoskie, greckie itd. – za jedną trzecią lub za połowę ceny odpowiednich produktów lokalnych.

Kilka kilometrów dalej, w palących promieniach słońca, chłop z plemienia Wolof pracuje nawet po piętnaście godzin dziennie razem ze swoimi dziećmi i z żoną. Nie ma on najmniejszej szansy na zapewnienie sobie przyzwoitego minimum środków do przeżycia.

Na 52 kraje afrykańskie 37 jest prawie wyłącznie rolniczych.

Niewiele ludzi na świecie pracuje tak dużo i w tak trudnych warunkach jak Wolofowie z Senegalu, Bambrowie na Mali, Mossi z Burkina Faso czy Bashi z Kiwu. Europejska polityka dumpingu rolniczego zniszczyła życie im i ich dzieciom.

Wróćmy do FRONTEX. Hipokryzja brukselskich komisarzy jest skandaliczna – z jednej strony sami przyczyniają się do nasilania głodu w Afryce, z drugiej kryminalizują uciekającą przed nim ludność.

Aminata Traore podsumowała sytuację w ten sposób: "Zasoby ludzkie, finansowe, technologiczne, które europejska dwudziestka piątka uruchamia przeciwko fali imigracji afrykańskiej, to właściwie środki wojenne w pełnym tego słowa znaczeniu, wymierzone przez tę światową potęgę w bezbronnych, młodych ludzi z afrykańskich wsi i miast, których prawa dostępu do edukacji, informacji gospodarczej, pracy i możliwość zapewnienia sobie wyżywienia w ich państwach są kpiną. Padają oni ofiarami decyzji i wyborów dokonywanych na szczeblu makroekonomicznym, z którym nie mają nic wspólnego, i są ścigani, oszukiwani, upokarzani, kiedy usiłują szukać ratunku w emigracji. Ci, którzy zginęli lub zostali ranni lub okaleczeni w czasie krwawych wydarzeń w Ceucie i w Melilli w 2005 r., te tysiące wycieńczonych z głodu i osłabienia ludzi, którzy lądują miesiąc w miesiąc na plażach Mauretanii, na wyspach Kanaryjskich, na Lampedusie, czy jeszcze gdzie indziej – wszyscy oni są również ofiarami tej wymuszanej i kryminalizowanej zarazem emigracji".

Jean Ziegler
tłumaczenie: Magdalena Kowalska

Autor jest pisarzem i profesorem na uniwersytecie w Genewie. Był Sprawozdawcą Specjalnym Praw Człowieka Narodów Zjednoczonych ds. Praw do Wyżywienia. Jest autorem książki "La Faim dans le monde expliquée agrave on fils", Seuil, Paryż 2000. Tekst ukazał się w miesięczniku "Le Monde Diplomatique - edycja polska".

przedruk z www.cia.bzzz.net

Food Not Bombs - Jedzenie Zamiast Bomb - ulotki napisane w latach 1999 -2001

Food Not Bombs - Jedzenie Zamiast Bomb - ulotki napisane w latach 1999 -2001
- Wypi...ać mi powiedzieli. Odpowiedziałem im , że nie znam takich słów, bo kulturalny człowiek ich nie używa. Na to ochroniarze skopali mnie , obili mi nerki i nogę !
- Mnie też skopali - dodaje kobieta w ciąży.
- Na Śródmieściu to jeden z nich groził mi pistoletem i mówił, że to na ostre. Powiedziałem mu " To strzelaj " i strzelił mi w twarz. Widzi pan te oparzenia ? - pokazuje mi skarżący się bezdomny, by uwiarygodnić swoją historię.
- Ja i tak tu urodzę. Nie mam mieszkania i to jest mój dom, ten "kawałek podłogi" - mówi kobieta w ciąży.
O to niektóre relacje bezdomnych jakie usłyszeliśmy podczas środowego rozdawania jedzenia na dworcu centralnym. Ludzi tych policjanci oraz ochroniarze z firmy " Żubrzycki" próbują wyrzucić z Dworca Centralnego. O to czego doczekaliśmy się w naszym katolickim kraju tak bardzo dążącym do Europy. Jeżeli tak ma ona wyglądać, to ja dziękuje. Nie dość , że ludzie nie mają gdzie mieszkać , to wyrzuca się ich z kolejnych miejsc gdzie nie marzną. Nie dosyć ,iż prawie cały czas chorują, a opieka zdrowotna jest dla nich coraz trudniej dostępna, to jeszcze wyrzuca się ich na mróz. Takie nieludzkie postępowanie kojarzy mi się z faszystowską eksterminacją. Sytuacja ludzi w tym kraju z dnia na dzień się pogarsza. Strajkują lekarze, górnicy, nauczyciele, pielęgniarki i wielu innych. Coraz więcej uczciwie, ciężko pracujących ludzi jest coraz bardziej nie zadowolonych z życia, które staje się coraz cięższe i droższe. Sytuacja polepsza się jedynie politykom, biznesmenom, urzędnikom i tym podobnym cwaniaczkom, którzy bardziej szkodzą niż pomagają. To oni odpowiedzialni są za stale pogarszająca się sytuację. Bezdomnych , bezrobotnych i biednych jest coraz więcej. Sytuacja jest tak niepewna, że Tobie też może się powinąć noga. Czy chciałbyś by ktoś w ciężkiej sytuacji wyciągnął do Ciebie pomocną dłoń ? A czy Ty sam komuś pomagasz ? Jeśli Ty nie pomożesz dzisiaj biedniejszym , nie zrobi tego nikt inny. Jeśli ludzi pomagających będzie za mało , może okazać się , że jest ich też za mało, kiedy Ty będziesz w potrzebie.
Ludzie ! Miejcie serca ! Jeśli Wy będziecie czynili dobro ten świat stanie się lepszy i znośniejszy ! Nie czekajmy ! Jeszcze tyle do zrobienia !

Na dworcu Warszawa Śródmieście bezdomni są poniżani i bici przeważnie przez sokistów, którzy chcą ich stamtąd wygonić , by tam nie nocowali. Dzieje się to przeważnie po odjeździe ostatnich pociągów, choć czasami też się to zdarza na oczach oczekujących podróżnych. Nie przeczytasz tego w oficjalnej prasie, ale to prawda. Bezdomni korzystający z Food Not Bombs nie maja powodu by mnie okłamywać. Z resztą sam kilka razy byłem tego świadkiem. Jesteśmy temu przeciwni. Mam nadzieję, że złych sokistów spotka sprawiedliwość.

Stowarzyszenie Pomocy Najbiedniejszym Food Not Bombs ( tłum : Jedzenie zamiast bomb ) jest anarchistyczną organizacją zajmująca się rozdawaniem wegetariańskiego jedzenia bezdomnym, najbiedniejszym oraz innymi formami pomocy tymże.
Dlaczego jedzenie, które rozdajemy jest wegetariańskie ?
Dlatego, iż jedząc mięso zabieramy pośrednio jedzenie umierającym z głodu dzieciom w Afryce i krajach trzeciego świata. Koszt wyprodukowania mięsa jest co najmniej kilkakrotnie wyższy niż wyprodukowanie tej samej ilości jedzenia wegetariańskiego, które jest z reszta zdrowsze i często pożywniejsze. Z powyższych też względów nie rozdajemy też kupowanej kawy czy owoców tropikalnych z krajów gdzie żywność powinna zaspokajać głód tubylców, a nie być eksportowana by sycić chciwość i interesy bogatych plantatorów.
Dlaczego jesteśmy anarchistami ?
Ponieważ uważamy, że każdy rząd ( cokolwiek by nie obiecywał ) dąży do maksymalnego wykorzystywania i podporządkowania sobie ludzi. My uważając się za ludzi wolnych jesteśmy przeciwni wyzyskowi i służeniu.
Nie podoba nam się to , iż rząd tak dużo pieniędzy przeznacza na zbrojenia, a tak mało na pomoc ludziom bezdomnym i głodnym. Widać tu doskonale co jest dla nich ważniejsze: zabijanie czy ratowanie życia.
Dlatego nazywamy się Food Not Bombs - Jedzenie Zamiast Bomb. Pokazujemy, że potrafimy sobie pomagać bez i mimo rządu, który nam tylko przeszkadza. Stać nas na podzielenie się z innymi jedzeniem bez oszukańczych podatków i przymusu. Stać nas mimo, a może dlatego, że wielu z nas mieszka lub/i pracuje nielegalnie i ledwo wiąże koniec z końcem. Wiemy co to być głodnym w przeciwieństwie do innych.

Co to jest Food Not Bombs ( Jedzenie Zamiast Bomb )
Najprościej jest to rozdawanie biednym i potrzebującym wegetariańskiego jedzenia w ramach protestu przeciw rządowi, który zbyt dużo wydaje pieniędzy na zbrojenia kupując coraz droższe i lepsze maszyny do zabijania podczas gdy coraz więcej ludzi potrzebuje czegoś innego i ważniejszego - jedzenia.
Dlaczego robimy FNB ?
Dlatego , że w przeciwieństwie do rządu nie jesteśmy obojętni na krzywdę ludzką. Podczas gdy coraz większa liczba ludzi nie ma pracy, domów coraz więcej z nich nie ma jak wyżywić swoich rodzin, a nawet siebie, jako jedno z wyjść z cały czas pogarszającej się sytuacji widzimy w pomaganiu sobie nawzajem.
"Pomagajmy Najbiedniejszym
Przecież są naszymi Braćmi
Pomagajmy Najbiedniejszym
Choć nie jesteśmy bogaci
Pomagajmy Najbiedniejszym
Wtedy świat stanie się lepszy
Pomagajmy Najbiedniejszym
Może ktoś nam też pomoże"
- Zbuntowani
Dlaczego "Zamiast Bomb" ?
Nie możemy pogodzić się z faktem, że władza wydaje miliardy na maszyny do zabijania i nauczenie ludzi z nich korzystać, podczas gdy tak wielu głoduje. Poprzez tę akcję chcemy pokazać, że my anarchiści tak często przedstawiani mylnie jako wrogowie ludu, nie będąc bogaci jesteśmy w stanie zorganizować pomoc potrzebującym. W ten sposób także protestujemy przeciw temu, że rząd marnotrawi nasze pieniądze przeznaczając je na doskonalenie armii
- maszyny do zabijania, czyli według nas czegoś bardzo złego.
Boli nas to , że 35.000 ludzi ( czyli więcej niż podczas ataku na World Tride Center ) umiera w męczarniach z głodu każdego dnia. Gdyby choćby 1/5 wydatków na zbrojenia przeznaczyć na dożywienie ludzi nikt z nich nie był by głodny. Za cenę wyprodukowania dwóch najnowocześniejszych samolotów można by zaszczepić wszystkie dzieci w Afryce przeciwko 5 najgroźniejszym chorobom, które powodują tam śmierć. Jednak rządy nie potrafią znaleźć tych pieniędzy.
Dlaczego rozdajemy jedzenie wegetariańskie ?
Ponieważ jest tańsze, pożywniejsze, zdrowsze i nie powoduje tak jak mięso pośredniej śmierci w III świecie oraz bezpośredniej śmierci zwierząt w rzeźniach. Na wyprodukowanie 1 kg mięsa potrzeba zużyć co najmniej 6 razy tyle soczewicy, pszenicy itp. roślin paszowych, którymi mogliby najeść się ludzie. Tak więc jedząc mięso zużywamy dużo więcej jedzenia niż średnio nam przysługuje, a jedząc wegetariańskie posiłki dużo mniej. Czyli jedząc mięso okradamy kilku głodujących w III świecie z przysługującej mu średnio porcji jedzenia, a decydując się na dietę wegetariańską ratujemy kilka istnień przy każdym posiłku. Jakże moglibyśmy rozdawać jedzenie, które pośrednio zostało zabrane głodującym w biednych krajach, a do tego zostało okupione śmiercią niewinnych zwierząt ?
Dlaczego jesteśmy anarchistami ?
( Tak na prawdę to nie wszyscy z nas to anarchiści ani też nie wszyscy, którzy chcą robić FNB muszą nimi być)
Jesteśmy anarchistami ponieważ jesteśmy przeciw władzy.

"Pierwsza Akcja Bezpośrednia" (pierwszy raz publikowany fragment, rozdział z książki Griksa"Los Buntownika")

Pierwsza Akcja Bezpośrednia ( Los Buntownika - fragment pierwszy raz
publikowany)
- Ono nie było całe chore, a miało tylko jedną chorą gałąź. Nie zabija się człowieka gdy skaleczył się w palec lecz się go leczy, tak jak to drzewo - wytłumaczyłem mu jak tylko mogłem najlepiej co skwitował w końcu:
- Eee tam, ja to się na tym nie znam.
- Wiecie co ? Mi to się wydaje, że to drzewo wycieli dlatego, bo budują tą przeklętą ulicę - stwierdził poważnie Loleks.
- No co ty ? Przecież to drzewo stoi tutaj, a ulica ma biegnąć tamtędy
- nie dowierzał Kazek
- A ja myślę ,że to całkiem możliwe. Z niektórymi dorosłymi to nigdy nic nie wiadomo. Zawsze coś im może przeszkadzać.
- No żeby tylko naszych nie ruszyli. - wyraziłem obawę
- No ! - Loleks uniósł pięść i dopowiedzieliśmy jeden przez drugiego:
- Niech tylko spróbują !! - Kazek na potwierdzenie rzucił kamieniem w kierunku spychaczy. Ogarniała nas rzeczywiście złość już na samą myśl o zniszczeniu naszych drzew przez spychacze. Tak byliśmy do nich przywiązani. Tak bardzo ważna była to część naszego podwórka. Baza. Miejsce, gdzie tylko my mogliśmy wejść, gdzie mogliśmy siedzieć niezauważeni, sami mając cały teren na oku. Było to jedno z ostatnich miejsc gdzie tak bardzo czuliśmy kontakt z przyrodą. Dlatego też nie wracaliśmy do domów w dobrych humorach. Ogarnęły nas obawy o nasze miejsce.
- Ja nie wiem po co oni budują tą ulicę - wyraziłem swe zdenerwowanie.
-No. Teraz nasi rodzice pewnie będą nam pozwalać się bawić tylko do ulicy - zauważył Loleks
- I tak będziemy wychodzić - stwierdził Kazek, a my potwierdziliśmy
- No pewnie, że będziemy
- Tylko hałas przez robienie tej ulicy.
- Nawet wyspać się dobrze nie można
- I tak będzie jeszcze przez pół roku.
- Albo jeszcze dlużej.
- Nigdy nic nie wiadomo. - w takich nastrojach wracaliśmy do domów. W duchu przeczuwaliśmy to najgorsze : że jednak nam wytną nasze drzewa. Tak też się niestety stało. Któregoś dnia wracając ze szkoły w miejscu gdzie stało najdorodniejsze z nich, zobaczyliśmy pustkę, a na ziemi pocięty już martwy pień.
- Sku...e ! - nasz krótki komentarz doskonale wyrażał naszą złość, rozczarowanie i gniew nas, młodych ludzi skierowany na dorosłych, którzy nie pytając nikogo o zgodę zniszczyli coś, co tworzyło się jeszcze za nim oni się urodzili, coś czego piękna natury nie zastąpi żadna pie...na ulica. Choćby nie wiem jak tłumaczyli, iż jest im potrzebna. Nie jednemu z nas zakręciły się łzy w oczach. To co nastąpiło potem wyszło zupełnie samo z siebie. Wogóle tego nie planowaliśmy. Ekologia i jakiekolwiek działania z nią związane były jeszcze mniej popularne niż teraz. O punku wówczas też jeszcze nic nie słyszeliśmy, więc kto tam mógł wiedzieć o jakiejkolwiek akcji bezpośredniej. Wypłynęło to prosto z naszych serc, z naszej złości i chęci zemsty, odegrania się na mordercach drzew, jak ich nazywaliśmy. Nie było w tym żadnej ideologii. Zrobiliśmy tak, bo tak czuliśmy, że tak właśnie trzeba. Było to szczere, impulsywne działanie młodych dzieciaków. Kazek nie mógł dzisiaj wyjść na dwór, więc bawiliśmy się dzisiaj tylko ja i Loleks. Najpierw bawiliśmy się w piasku przyszykowanym pod budowę ulicy, lecz gdy zapadł zmrok do głów wpadł nam dobry pomysł :
- Ty, Loleks. Patrz tam stoi spychacz, który rozwalił nam nasze drzewo !
-Tak ?! To ten na pewno.
-Tak ten. Buli nie był dzisiaj na dwóch pierwszych lekcjach i widział jak te drzewo rozwalali.
- No. Przecież od niego dowiedzieliśmy się , że je zniszczyli.
-No, tak.
-Z resztą, nawet jak to nie ten sam, to przecież on też jest ich własnością, on też robi tą ich przeklęta ulicę.
-No, prawda.
- To chodźmy najpierw go obejrzyjmy - po czym podeszliśmy jak gdyby nigdy nic i zaczęliśmy oglądać spychacz. Zastanawialiśmy się jakby go tu zepsuć.
- Widzisz tą rurę wydechową na masce ?
- No, ślepy nie jestem.
- Jak nasypiemy do niej piachu, to bedą musieli rozkręcać cały silnik i bardzo ciężko będzie im go uruchomić z powrotem.
- Ty, może poczekamy jeszcze trochę aż się ściemni ? - zaproponowałem.
-Nie, no co Ty ? Zaraz matki będą nas wołać do domów.
- Musimy się śpieszyć - ponagliłem i z uporem i zapałem młodych łobuziaków zabraliśmy się do psucia. Piachu nasypaliśmy gdzie się tylko dało. Gdy tak beztrosko dokonywaliśmy dzieła zniszczenia podbiegli do nas starsi koledzy i od razu zobaczyli co jest grane.
- Ty, Królik. Pa, małolaty spychacz psują!
- Uuuu ! Teraz to będziecie mieli przerypane !
- Nie wiecie, kur..., że mój stary pracuje w tej firmie ?
-No, a teraz się o wszystkim dowie, Ha ha ha !
- Chyba nie będziecie kapusiami - zaczął wątpić w ich słowa Loleks.
Jednocześnie była to inteligentna prośba, by nas nie wkopywali. Ślepy jednak dalej próbował nas zastraszyć.
- A co Ty se wyobrażasz, że będziesz psuł w mojego ojca firmie spychacz, a potem mój stary będzie mniej przez Ciebie zarabiał, a Ty se będziesz dalej psuł. - gorzej jeśli mówił to serio.
- Ja to na waszym miejscu to bym zaraz ten piach z powrotem wybierał.
- powiedział Królik i obaj czmychnęli tak szybko jak się pojawili.
- Co myślisz , że poskarżą ? - zapytałem z obawą.
- Nie, no co Ty ! Znam Ślepego. Nie jest kapusiem.
- Ja nie wiem. Mam nadzieję.
- Ściemnia się. Wracajmy do domów. Co tam będziemy się martwić na zapas. - pocieszył Loleks i poszliśmy zmęczeni naszą akcją.
Następnego dnia spychacza zabrała ciężarówka, a drzewa mogły dalej rosnąć. Szkoda, iż tylko 2 dni dłużej, bo wkrótce pojawił się drugi spychacz. My jednak byliśmy dumni nawet z tych dwóch krótkich dni. Najważniejsze było to, że oni też musieli zapłacić słoną cenę za zniszczenie naszych drzew. Następnym razem mieliśmy nadzieję, że zauważą, że niszczenie przyrody nie wszystkim sie podoba I może kosztować więcej niż się to z początku wydaje,
Dzień po naszej akcji gdy wracaliśmy ze szkoły Loleksa zaczepił robol.
-Mam cię. To ty zepsułeś spychacz ?!
-Jaki spychacz ?! Panie, odczep się pan ! - udawał zdziwionego Loleks.
- Ślady twoich korków są wszędzie wokół spychacza. Nie wyprzesz się.
- Panie, teraz w korkach chodzi co drugi piłkarz. U nas w bloku nawet Pawłowski też ma korki. -Loleks wciskał kit robotnikowi o osobie, która nie istniała.
- A ten Pawłowski to kto ?
-A to taki trochę dziwny typ. Myślę, że on to nawet mógł zrobić.
- To powiesz mi jak będzie tędy przechodził. Dobra ?
- Dobra - odparł Loleks i wszystko na szczęście dobrze się skończyło.

poniedziałek, 16 czerwca 2008

Anarchista jedzący mięso to dla mnie jakiś absurd cz.2 (odpowiedz na cz.1.)

Na początek chciałbym wszystkim podziękować, za udział w dyskusji, za poparcie, za pochwały i za krytykę oczywiście też.(Szczególnie na http://www.cia.bzzz.net)
Czytając je zarysował mi się podział na anarchistów, którzy walczą o wolność " Naszą i Waszą"oraz na tych którzy głównie walczą o wolność dla siebie. Oczywiście wolność osobista jest bardzo ważna, szczególnie, iż to od nas samych powinniśmy zacząć zmienianie Świata. Dlatego wierzę (chciałbym) by za wyzwoleniem tych pojedynczych jednostek przyszło wyzwolenie dla innych ludzi oraz zwierząt.
Jakkolwiek by ktoś nie argumentował mięso jest uzależnieniem pod każdym względem: fizycznym, psychicznym, kulturowym... Mój świętej pamięci Tato mi powtarzał: " większość alkoholików zaprzecza , że są alkoholikami. ", a ich pierwszym krokiem do wyzwolenia od nałogu było uświadomienie sobie, że mają problem. Dlatego też Wam, drodzy jedzący mięso życzę odblokowania świadomości a następnie szerszego wyzwolenia Waszych umysłów, serc, a zarazem całego Świata.
Na potwierdzenie podam parę faktów z plakatów, Spirit Of Squatters i które mam nadzieję dla Was jak najszybciej zeskanować.
Plakat przedstawia głodujące dzieci, które mówią jak w komiksie:
" Mięso żywi nielicznych kosztem wielu !!!"
"Czy byleś(-aś) kiedyś głodny(a)? To może potrafisz sobie wyobrazić codzienny głód, codzienne cierpienie aż do śmierci? Czy możesz sobie wyobrazić jaka to męka urodzić się głodnym, żyć w głodzie i umrzeć z głodu ? Uwierz mi, nie ma gorszej tortury !!. "
" 35.000 ludzi umiera z głodu w najgorszych mękach każdego dnia (około 13mln rocznie) To ponad trzy razy więcej niż podczas ataków na World Tride Center. To więcej niż podczas najdłuższej i najgorszej wojny. Nie dowiesz się o tym w mediach , bo nie służy to interesom bogatych. "
" 145 mln ton paszy produkowanych na naszych polach nie jest po to by zaspokoić nasz głód, lecz po to by wyprodukować tylko 21 mln ton mięsa zaspokajającego egoistyczne apetyty bogatych i interesy naszych wyzyskiwaczy oraz korporacji typu McDonald, Burger King, KFC itp."
" W Meksyku gdzie co najmniej 80% dzieci z obszarów rolniczych jest niedożywionych zwierzęta hodowlane, których większość jest eksportowana do USA jedzą więcej zbóż niż cała rolnicza ludność kraju."
" 750 mln ludzi chronicznie się nie dożywia. "
"Na Karaibach gdzie 80 % nie dojada, prawie połowa uprawianej ziemi najlepszej jakości przeznaczona jest pod uprawę kawy, bananów, kakao, roślin cukrowych i do produkcji mięsa, czyli na eksport do bogatych krajów. "
" By wyprodukować tylko 1 kg wołowiny należy zużyć aż 16 kg zboża."
" Spójrz na nas. Przypomnij sobie nas za każdym razem kiedy jesz mięso, owoce z naszych krajów, gdy pijesz naszą kawę i używasz naszych tanich produktów. "
" Za każdym razem kiedy jesz mięso wyobraź sobie siedmioro dzieci, których miseczki są puste. To ty zabrałeś im jedzenie. "
" JAKIE TWE WYTŁUMACZENIE BY WYPRAĆ SWOJE SUMIENIE ???"
My mamy wybór. Jednak dziecko głodujące w trzecim świecie, swój wybór już straciło. Jego rodzinie bogaci plantatorzy wywłaszczyli ziemię by hodować na niej soje, która będzie żywic zwierzęta hodowlane w bogatych krajach. Po to byśmy my, konsumenci mogli zaspokoić swe (samolubne? egoistyczne ? ) apetyty.
Na poprawienie humoru cytat z innego plakatu Spirit Of Squatters:
" Chcesz wyżywić 16 dzieci każdego dnia ?
Odpowiedź jest prosta : Zostań wegetarianinem !
Na wyprodukowanie kilograma mięsa potrzeba zużyć 16 kilo zboża by wyżywić zwierzęta hodowlane. "
Za wolność Naszą i Waszą !! Za wolność i prawo do jedzenia dla milionów głodujących. Za wyzwolenie Ciebie od mięsa !
Życzę Ci tego z całego serca. Uwierz. Naprawdę poczujesz się lepiej! Nawet jak ograniczysz spożycie mięsa jeśli nie jesteś na tyle silny by całkowicie przestać.
Smacznego !
Ps: Przygotowuje podobny tekst o tytule " Ekolog jedzący mięso - to dla mnie jakiś absurd. " Jeśli masz jakieś informacje które mógłbym zamieścić albo jakieś ciekawe linki jakakolwiek pomoc będzie mile widziana !

sobota, 14 czerwca 2008

Akcja squaterska na wschodzie Amsterdamu udana



Squatersi na informacyjny weekend zasquatowali kamienice tuz obok Blijvertje na ulicy derde osterpark straat ( tuz obok polskiej restauracji Polonia ). Odbyla sie konferencja prasowa oraz koncert zespolu Caspian Hat Dans, ktory gra wspaniala folkowa muzyke z calego swiata. Jutro maja sie odbyc workszopy, dyskusje, debaty na tematy mieszkaniowe. Zaproszeni sa czlonkowie organizacji mieszkancow, wynajmujacych, politycy, oraz media. (program we wczesniejszym poscie ). Ta akcje uwazam za wspamiala jako, ze pokaze ona to jacy na prawde sa squatersi i o co nam chodzi. Poprzez nia bierzemy media w nasze wlasne rece, dzieki czemu zatrzymamy miejmy nadzieje klamstwa politykow i oficjalnych mediow.
Miejmy nadzieje, ze wiecej ludzi dowie sie o sytuacji mieszkaniowej i ze sa na to rozwiazania. Miejmy nadzieje.





Na ponizszym linku mozesz sobie obejrzec wspaniala akcje armii klaunow oraz zawstydzenie i odejscie tajniakow.
http://squat.net/breekhetdebatopen/BreekDebatOpenMPEG4Small.mp4

Demonstracja Antyrasistowska udana


Zaczelo sie pozno. Na poczatku jeden z przedstawicieli amsterdamskiej Antify przemowil po co zorganizowana jest ta demonstracja. Potem zespol De Hardheid zagral polityczne punk ska. na poczatku nie duzo ludzi tanczylo, jednak po czasie rozruszali oni publike. (Wspaniala muza , inteligentne teksty). Nastepnie jedna kobieta opowiedziala o Frontexie i problemach imigrantow spowodowanych ta nieludzka faszystowska instytucja. Nastepnie inna kobieta opowiedziala krotko o problemach jakie spotykaja nielegalne kobiety w Amsterdamie i jak mozemy im pomoc. Nastepnie zas demonstracja ruszyla przez miasto. Na przedzie energicznie i przez caly czas krzyczane byly hasla, w srodku sound system gral muzyke, czasem przerywana przemowami mowcow. Przy domu burmistrza stali dwoma szpalerami gliniarze by ochronic go przed kolejnym atakiem. Nie o to nam dzisiaj chodzilo wiec jedynie spotkali sie oni z gromkim komentarzem "Nie wiem nic, nie chce nic, dajcie mi uniform !". Pod koniec demonstracji jakis facet sie zjawil ktory w dyskusji z jednym z demonstrantow zaczal zighajlowac. Szybko dostal za to kopa i szybko musial sie chowac za policja. Nastepnie duza grupa ruszyla by wesprzec akcje squatterska na wschodzie Amsterdamu. (nastepny post ?)

Slowa we krwi "Wolny"

Ta kapelka goscila w Zandamie, Amsterdamie a dzisiaj w Utrechcie. Wraz z tez bialostocka Anemia 77 graja koncerty na bialostocka Antife.

a link do nich to:
http://www.slowawekrwi.band.pl

czwartek, 12 czerwca 2008

Benefit na grupe Antifa z Bialegostoku

Bialystok to miasto na wschodzie Polski liczace sobie 300.000 mieszkancow. Liczba lokalnych nazioli rosnie. Ludzie nie wygladajacy na Polakow i antyfaszysci sa atakowani na ulicach,pomniki i groby sa pomazane nazistowskimi sloganami. Antyfaszysci sie organizuja i zwiekszyli swoja dzialalnosc. Ich akcje wzbudzily uwage policji. Antifa jest zatrzymywana i przeszukiwana na ulicy, ich domy sa najezdzane, a rzeczy konfiskowane.

Ostatnio liczba antyfaszystow maja sprawy wytoczone przeciw nim w sadzie. Sa oskarzani za grozenie dwom nazistom po tym jak jeden za antyfaszystow byl raniony nozem tego samego dnia. Obrona sadowa duzo kosztuje dlatego przyjdz w ten piatek (dzis) do Vrankrijku by wesprzec naszych Antifa Dziki wschod Bialystok.

Wiecej by pomoc . Antifa kazdego dnia, w sobote 14 czerwca de Voetzoeker ( Ibisdreef ) w Utrechcie
A dzisiaj we Vraknkrijku na spuistraat 216 drzwi beda otwarte od 21.00 mowca z Bialegostoku da info o 22.00 a potem zagraja
Slowa we krwi ( Politiczny hardcorepunk z Bialegostoku, Poland )
Anemia 77( punk 77 z Bialegostoku PL)
a potem didzeje, a tez slyszalem ze jakas lokalna, amsterdamska kapela ma zagrac.

Bialystok is a city in the East of Poland, with some 300.000 inhabitans. The number of local
neo-nazi’s is growing. Non-Polish looking people and antifascists are attacked on the streets, monuments and graveyards are smeared with nazi slogans. Antifascists are organising and have intensified their activities. Their actions have aroused police attention, antifa’s are stopped
and searched on the streets, their houses raided and assets confiscated.

Currently, a number of antifa’s have court cases running against them. They are charged with threatening two nazi’s, following the stabbing of an antifascist by nazi’s earlier that day. These court procedures cost a lot of money, which is where you come into the picture. Come to the Vrankrijk on Friday in support of the Antifa Wildeast Bialystok!

More to do? Antifa everyday! Thursday June12th there is another benefit in the squatted swimmingpool in Zaandam, as goes for de Voetzoeker (Ibisdreef 5) in Utrecht on Saturday the 14th.
.Door opens at 21:00
Info talk by a speaker from Bialystok at 22:00
Bands and DJ’s from 23:00
Bands playing:
Slowa we krwi (political hardcore/punk from Poland)
Anemia 77 (street punk, Poland)

Akcja, protest i konferencja prasowa

14 i 15 czerwca odbedzie sie squaterski weekend na temat alternatyw dla coraz gorszej sytuacji mieszkaniowej jaka serwuja nam politycy, spekulanci i biznesmeni. Bedziemy sie starali przedstawic klamstwa i oszczerstwa skierowane na squatersow oraz ich powody. Przedstawimy tez alternatywy jakie proponuje ruch squaterski by poprawic sytuacje mieszkaniowa oraz by przeciwstawic sie jak najskuteczniej komercjalizacji i wyprzedawaniu miasta. W tym celu odbeda sie debaty , dyskusje, workszopy z/przez rozne grupy squatterskie, organizacje mieszkancow, stowarzyszenia wynajmujacych, politykow oraz ekspertow. Zaproszeni zostana takze politycy przeciwni squatingowi.

Program ( + lekcja holenderskiego HAHA )
Sobotnie popoludnie - zajecie miejsca na cale zdarzenie (Dowiedz sie gdzie? )
Zaterdag-middag 14 juni: Het kraken van de conferentieruimte.
Sobotni wieczor 18.30 - konferencja prasowa
Zaterdag-avond 14 juni: 18.30 uur Persconferentie.
W miedzyczasie program kulturalny
Tussendoor: cultureel programma en versnaperingen.

Debatten op zondag 15 juni:
Debaty w niedziele 15 czerwca
12.00 - 13.00 Kraken in de media
Squatting mediach
15.00 - 16.00 Gentrification and social control - Amsterdam in international perspective (in English) Gentryfikacja i socjalna kontrola - Amsterdam w miedzynarodowej perspektywie
17.00 - 18.00 Bewonersparticipatie, huurrecht en de groeiende macht van
woningcorporaties
Udzial mieszkancow, prawo wynajmu i rosnaca wladza korporacji mieszkaniowych
20.00 - einde Plenair debat: Van wie is de stad?
koncowa debata : Do kogo nalezy miasto ?

Demonstracja antyrasistowska


14 czerwca Antyrasistowska Grupa organizuje demonstracje w centrum Amsterdamu. Uwazamy, ze najwyzszy czas by stawic opor wszelkim przejawom dyskryminacji. Nie zdzierzymy wiecej jakiegokolwiek rasizmu, zadnej islamofobii, homofobii seksizmu powrotu faszyzmu na ulicach, w mediach i polityce. Przeciw deportacjom, przeciw zamykaniu nawet dzieci w wiezieniach deportacyjnych, przeciwko zamykaniu kogokolwiek za "nie wlasciwa narodowosc". Faszyzm przerabialismy juz podczas II wojny swiatowej. Nie pozwaajmy by historia sie powtarzala.
"Nie stanalem w obronie nielegalnych,bo nie bylem jednym z nich. Kiedy przyszli po mnie nie bylo juz nikogo by stanal w mej obronie."
Nie tak dawno my, Polacy bylismy dyskryminowani w Unii Europejskiej jako nielegali. Teraz tez probuja nam przykleic role jako kozla ofiarnego, na ktorego mozna wszystko zwalic. W polityce, w mediach, na ulicy slyszy sie anty polskie rasistowskie glosy o tym , ze Polacy to to i tamto. Wczesniej byli Marokancy , a teraz przyszla kolej na nas. Niektorzy, wladza stara sie zwalic na Polakow wszystkie winy za sytuacje , ktora to oni stwarzaja. Latwiej jest zwalic na obcych niz wziasc odpowiedzialnosc za swoje czyny.
Dlatego wazne bysmy uczestniczyli w tej demostracji by walczyc o rowne prawa dla wszystkich. Spotykamy sie o 13.00 w sobote 14 czerwca na placu muzeum.

Zagraja
Bands:
- De Hardheid (Ska)
- Plutonium (hiphop/nedercore)
- King Migie (hip hop)
Przemowia
Sprekers:
- Anti Racisme Groep (ARG)
- Anti Fascistische Aktie (AFA)
- Vrienden Kerwin

- E-Mail: antiracismegroep@hypocrisy.org

środa, 11 czerwca 2008

Ciekawy weekend w Amsterdamie

Znowu zapowiada sie ciekawy weekend. Jak to czesto w Amsterdamie bywa tyle rzeczy sie dzieje, ze nie wiadomo gdzie isc.
1 Demonstracja antyrasistowska, przeciw rasizmowi nazi debili i rasistowskiej polityki deportacyjnej UE. O tolerancje i rowne prawa dla wszystkich. Sobota (14.6.08) na placu Muzeum o godzinie 13.00. Maja przemawiac mowcy i grac kapele.
2. Weekend zorganizowany przez squatersow, uswiadamiajacy spoleczenstwu o zlej sytuacji i pro burzujskiej polityce mieszkaniowej. Akcje, debaty, dyskusje, prezentacje, konferencje przy udziale squatersow organizacji wynajmujacych i innych socjalnych. Lokacja objeta jest jeszcze tajemnica, czyli, ze moze byc bradzo ciekawie. Akcja ta ma za zadanie pokazanie spoleczenstwu o co naprawde squatersom chodzi oraz ukazanie klamstw i nagonek jakie staraja sie narzucic oficjalne media bedace w rekach bogatych
Program podam mam nadzieje wkrotce.
3. Dzien otwarty dla sasiedztwa squatu Pozytywnosc w niedziele od 15.00-18.00
4. Koncert polskich kapel i jednej amsterdamskiej jako benefit na bialostocka Antife
PS : Postaram sie znalezc czas zeby wiecej napisac o tych wydarzeniach w pojedynczych postach

Zastopuj rasistowskie strony !!!

1.dodaj u siebie na blogu te linki:
redwatch
redwatch
2.Wchodz na te strony
3.przeczytaj o co chodzi:
Przedruk z http://harce.wordpress.com/2008/06/06/kiluj-powraca
kiluj powraca


widzę że bardzo dużo osób wchodzi do mnie na bloga szukając nowych informacji na temat kiluj i redwatch więc puszczę informacje która oficjalnie ma wyjść za jakiś czas:

załoga kiluj jest obecnie w trakcie przygotowywania zmasowanego ataku na redwatch - w zaciszu ich tajnych kryjówek pisany jest nowy program który ma rozwiązać problemy obecnych skryptów i zapewnić że patałachom od czerwonych zegarków odechce się powracać a szmalcowniczej firmie która zarabia na wystawianiu innych na zagrożenie pokazać że kolaboranctwo się nie opłaca.

za jakiś czas ma wyjść oficjalne oświadczenie wzywające do zaprzestania jakichkolwiek ataków i podany termin publikacji nowego programu - żeby uzyskać element zaskoczenia program ma być dostępny dopiero na parę godzin przed atakiem a w celu kumulacji uderzenia atak ma się rozpocząć o określonej godzinie (pewnie w czasie największego ruchu na serwerach żeby zadać maksymalne straty). program ma być dostępny na wszystkie systemy operacyjne!

nie ustalono jeszcze kryptonimu nowej akcji chyba ma to być albo “nowa fala” albo “wstrząsy wtórne”, jakieś lepsze propozycje? :)

w ramach tego co można zdziałać teraz - prosił bym o umieszczanie u siebie linków do redwatch w następującym kształcie:

redwatch i kiluj

(sorry że jako grafika ale wordpress ignoruje znaczniki code)

w ten sposób mam nadzieję pierwsze miejsce w googlu zajmie prawdziwa strona redwatch (polecam!) albo strona kiluj :)

wtorek, 10 czerwca 2008

Warszawa: Otworzyć granice - zamknąć FRONTEX!

Laure Akai/ Damien Moran : http://www.cia.bzzz.net 08-06-2008 15:40
.
5 czerwca w Warszawie odbyła się konferencja w sprawie polityki imigracyjnej Unii Europejskiej oraz działania unijniej agencji Frontex, która ma swoją siedzibę w Warszawie. Goście przyjechali na konferencję oraz na demonstrację 6 czerwca z różnych krajów m.in. z Mauretanii, Grecji, Włoch, Niemiec, Holandii. Brali udział także uchodżcy i imigranci z Czeczenii oraz Wietnamu i imigranci mieszkający w innych krajach m.in. w Nigerii.

Na konferencji i konferencji prasowej można było się dowiedzieć o sytuacji migrantów w Afryce, w szczególności o Mauretanii, Mali, Senegalu oraz Libii. Amadou Mbow, aktywista z mauretańskiego stowarzyszenia na rzecz praw człowieka opowiedział o tym, jak Frontex prowadzi operacje polowania na imigrantów u wybrzeży Afryki, co skutkuje tym, że ludzie próbują płynąć do Europy inną drogą, a to oznacza dłuższą i bardziej niebezpieczną podróż na oceanie lub wyprawę przez pustynię, aby dotrzeć do innych wybrzeży. W wyniku tego, o wiele więcej osób ginie. On także opisał, jak ludzie zatrzymani na morzu często lądują w obozach, gdzie nawet mogą zostać torturowani w celu ujawnienia swojego kraju pochodzenia, oraz jak czasami są po prostu zostawiani na pustyni po powrocie do kraju.

Amadou w opowiedzi na pytanie o globalizację i jej skutki dla ludności Mauretanii powiedział o tym, że wielu ludzi kiedyś zajmowało się rybołóstwem, ale kiedy rząd podpisał porozumienia z krajami europejskimi, które pozwalają europejskim firmom łowić ryby u wybrzeży Mauretanii, ok. 50 bardzo nowoczesnych europejskich lodzi zniszczyło szanse lokalnych rybaków, którzy łowili bardziej tradycyjnymi metodami. W wyniku "efektywnego przemysłu rybackiego", wielu ludzi zostało pozbawionych swojego jedynego źródła dochodu i próbowało wyjechać do Europy. Lodzie rybackie, które kiedyś służyły Mauretańczykom do pracy zostały wykorzystane do transportu imigrantów.

Devi Saccheti z Włoch opowiedział m.in. o operacjach Frontexu na Morzu Śródziemnym w szczególności operacji przeciw Libijczykom. Operacje na Malcie oraz jej wybrzeży są bardzo kontrowersyjne, a Amnesty International ostro krytykowało sytuację uchodzców zatrzymanych na Malcie. Georgios Maniatis z Grecji powiedział o operacjach Frontexu na Morze Egejskim. Poza tym, w częsci konferencji poświeconej sytuacji uchodzców w w ogóle, on powiedział o samoorganizowanych protestach uchodźców w Patras.

6 czerwca odbyła się demonstracja pod siedzibą Frontexu. Ludzie domagali się zamknięcia tej agencji oraz natomiastowej wolności przemieszcaczania się i końca dyskryminacji imigrantów. Rozdawano ulotki, były przemówienia, samba, dyskusje z przechodniami. Na początku demonstacji, szef Frontexu Ilkka Laitinen oraz sekretarz prasowy wyszli na zewnątrz, aby rozmawiać z dziennikarzami i wytłumaczyć im, że Frontex tylko wykonuje zadania, które są im przydzielone. Cztery osoby zostały zaproszone do biura Frontexu aby próbować ich przekonać, że są zwykłymi, miłymi ludźmi, którzy wykonują swoją pracę i że nie ma negatywnych skutków ich operacji. Oczywiście to zupełny fałsz.

Po pewnym czasie, demonstracja rzuszyła ulicami Warszawy pod Pałac Prezydencki, aby protestować przeciw polityce imigracyjnej Polski, w szczególności przeciw porozumieniu polskiego rządu z wietnamskim o deportacji wietnamczyków z Polski.

W dyskusjach po demonstracjach, ludzie dyskutowali, jak dotrzec do większej liczby osób z tym problemem, m.in. jak przekonać pracowników, że mają wspólnie interesy z imigrantami.

7 czerwca odbył się także koncert przeciwko Frontexowi.

piątek, 6 czerwca 2008

Benefit na polska antife w Amsterdamie

Odbedzie sie 15.6.8 we Vrankrijku na spuistraat 216. Zagraja :Slowa we krwi oraz inna kapela tez z bialegostoku. Dochod ma byc przeznaczony na pomoc prawna antifa aktywistow w Amsterdamie. Wiecej szczegolow wkrotce.

Film greenpeace o oleju palmowym

czwartek, 5 czerwca 2008

Dlaczego warto wspomagac male, lokalne sklepy i bojkotowac supermarkety

Mick Brooks

W supermarketach kupujemy 95 % konsumowanej przez nas żywności. Cztery sieci sklepów w Wielkiej Brytanii – Tesco, Sainsbury’s, Asda, oraz Morrison (teraz połączony z Safeway) – odpowiadają za 2/3 łącznej sprzedaży wszystkich supermarketów. Sama sieć Tesco, lider wśród hipermarketów, sprzedaje ok. 30% całej żywności dostępnej w sklepach. Hipermarkety są kluczowym elementem w organizacji sposobu produkcji żywności w nowoczesnym kapitalizmie. Można zapytać: i co z tego? Czy hipermarkety nie konkurują ze sobą wzajemnie o udziały w runku? Czy to nie najlepszy sposób dla firmy na rywalizację i wzrost sprzedaży, a co za tym idzie na obniżanie cen? Czy ludzie nie robią zakupów w tych miejscach, ponieważ jest tam najtaniej? To właśnie jest sektor, gdzie kapitalizm działa!

Zamierzam pokazać, iż konkurencja pomiędzy sieciami hipermarketów jest oparta na systematycznym i postępującym obniżaniu wszelkich standardów. Ceny idą w dół poprzez redukcję kosztów produkcji. A nieuchronnie oznacza to: 1) obniżanie standardów życia robotników i drobnych rolników, którzy produkują żywność sprzedawaną przez hipermarkety; 2) dewastowanie środowiska; 3) niszczenie małych społeczności; 4) oraz wcale nie rzadkie, podtruwanie konsumentów. Kapitalistyczni ekonomiści lubią rywalizację - twierdzą, że wydobywa ona z systemu to, co najlepsze - i oczywiście wielkie sieci hipermarketów wzajemnie ze sobą konkurują. Za każdym razem, kiedy przechadzam się po moim lokalnym sklepie sieci Sainsbury’s, znaki informacyjne nieustannie przypominają mi, jakie ceny na te same produktu oferuje Tesco. Jednakże ta konkurencja pomiędzy sieciami hipermarketów opiera się na wspólnym monopolu, jaki posiadają te sieci nad dostawcami. Hipermarkety mają całkowitą kontrolę nad producentami, ponieważ sprzedają gigantyczną ilość konsumowanej żywności. Ekonomiści nazywają tę siłę nabywczą, władzą monopolu.

Oczywiście, większość żywności sprzedawanej w hipermarketach pochodzi od rolników. Rolnicy, ci nadliczbowi robotnicy, to banda nieudaczników zależnych od europejskiej jałmużny, w dodatku zawdzięczamy im chorobę wściekłych krów! Jak wiadomo, krowy z natury są wegetariankami, co może potwierdzić szybka wycieczka na najbliższe pole w twojej okolicy. Rolnicy karmili krowy resztkami zdechłych owiec w celu podwyższenia ilości protein spożywanych przez krowy, tak by w konsekwencji dawały więcej mleka. Tym działaniem przyczynili się do przejścia choroby owiec, potocznie nazywanej trzęsawką*, na krowy, z których choroba ta, przekroczywszy barierę gatunków, przeskoczyła na ludzi i zaczęła ich zarażać. Tak więc ludzie umierali w cierpieniach, aż ich mózg w efekcie choroby nie zamienił się zupełnie w gąbkę. A wszystko po to, żeby zaoszczędzić parę groszy!

W tym miejscu opowieść robi się trochę bardziej skomplikowana. Rolnictwo jest gałęzią przemysłu kapitalistycznego. Zdominowana jest ona przez wielkich farmerów, takich jak „jęczmienni baronowie”** Wschodniej Anglii. Ich zachowanie nie różni się niczym od innych kapitalistów. Ale jest w rolnictwie też wielu drobnych producentów – oni stawiają opór. Przez całe lata koszt wyprodukowania jednego litra mleka przez rolnika wynosił 21 pensów. Hipermarkety żądają, aby rolnicy sprzedawali je po 18 pensów. Komunikat jest czytelny: „Godzisz się na to, albo zjeżdżaj”. Jedyną alternatywą dla rolników, których hipermarkety mają w garści na równi z konsumentami, jest nic nie zarobić na swoim mleku i po prostu je wylać. Więksi rolnicy mają więcej możliwości – poszukują alternatywnych punktów zbytu swoich produktów by sprzedawać, choć w części tyle, co w hipermarketach.

Inni dostawcy ubożeją w ten sam sposób. W pierwszym tygodniu sierpnia podano wiadomość, że Northern Foods w Old Traford stanęło na krawędzi upadku i likwidacji 600 miejsc pracy. Northern Foods produkuje ciasta i quiches, z czego 2/3 trafia do hipermarketów. Bezlitosna presja ich głównego odbiorcy (Tesco), aby obniżać ceny jest odpowiedzialna za upadek. Ten proces, co tydzień rujnuje jednego dostawcę żywności – Northern Foods w konfrontacji z Tesco jest bez szans.

Tragedia

Niepowstrzymana presja na małych kapitalistów powoduje, iż przykręcają oni śrubę swoim pracownikom. Tragedia pochodzących z Chin zbieraczy małży jadalnych, którzy utonęli w Zatoce Morecambe***, pokazuje, że pośrednictwo pracy w systemie gangmaster**** ciągle istnieje i dobrze prosperuje. „Nielegalni” imigranci zarobkowi kryminalizowani przez nasze prawo imigracyjne mieszkają stłoczeni po 30, do pracy wywożeni są autobusami już o świcie, a ich uwłaczające pensje podlegają dowolnym cięciom. Dziś to samo dzieje się w stosunku do „truskawkowych niewolników” zatrudnionych przez S&A w Herefordshire, których próbuje zorganizować Transport and General Workers Union*****. Największymi klientami S&A są Tesco i Sainsbury’s. To jest ten problem, który Marks i Engels opisali ponad sto lat temu. Ten proces trwa nadal, a hipermarkety wydają się w nim spełniać rolę cyrkowego aranżera całego tego show.

Małe przedsiębiorstwa, które przetrwały są bezwzględnie wyzyskane przez rynkowych gigantów. W chwili obecnej muszą płacić hipermarketom, aby ich produkty znalazły się na półkach. Najbardziej ponure w tym wszystkim jest to, iż ten rynkowy despotyzm jest utrzymywany w sekrecie. Małe firmy nie pozwalają sobie na rozmawianie o tym z dziennikarzami i badaczami ze względu na obawy przed utratą swoich rynków zbytu. Z markowymi wyrobami nie ma takich problemów. Przykładowo, hipermarket narazi się na falę skarg od klientów, jeżeli na składzie zabraknie fasoli Heinza.

W tym mrocznym świecie hipermarketom zarzuca się stosowanie jeszcze innych podejrzanych praktyk. Dla przykładu, może się zdarzyć tak, iż mały kapitalista naprowadzi hipermarkety na pomysł dobrego produktu. Następnie hipermarkety skopiują produkt i będą promować go w skali kraju pod swoim znakiem firmowy. Patrick Holden ze Stowarzyszenia Gleby [Soil Association], organizacji, która weryfikuje ekologiczne pochodzenie towarów, twierdzi, iż: „Spora liczba małych ekologicznych firm cierpi ze względu na dokonywane przez hipermarkety częste zmiany swoich dostawców lub porzucanie uznanych marek na rzecz produkcji pod własnym logo. Tyrania produktów pod własnym logo pozwala hipermarketom niszczyć małych producentów”.

Tesco urządza także antyaukcje [reverse auctions], gdzie wygrywa dostawca oferujący swój towar za najniższą kwotę. Marksiści uważają, że istnieje tendencja kapitału do kumulowania się w coraz to większe jednostki [units]. A wszystko to przez koszty skali [economies of scale], a więc zdolność większych firm do tańszej produkcji w przeciwieństwie do firm mniejszych. Jednakże wejście hipermarketów na szczyt rynkowej dominacji nie jest rezultatem ich uczciwej rywalizacji z mniejszymi sklepami. Hipermarkety mogą domagać się rabatów, których producenci nie dadzą niezależnym sklepom. Żywność podlega takim samym cięciom kosztów - to jest prawdziwa pułapka dla naszego zdrowia. Felicity Lawrence w swojej książce pt. Not on the Label (Penguin Books, 2004) pokazuje, że: „Kurczaki, tak jak inne zwierzęta, zostały uprzemysłowione i zglobalizowane”. Stary poczciwy kurczak jest elementem globalnego podziału pracy. Autorka wyjaśnia, jak poszczególne części poćwiartowanego kurczaka rozwożone są po całym świecie, np. pierś do Rosji, a kurze łapki do Chin. Jest jednak pewna część, której nie potrafiono sprzedać: skóra. Wymyślono zatem chicken nugget jako sposób by sprzedawać kurzą skórę zmieszaną z mięsem odtworzonym mechanicznie. Mniam!

W każdym razie, gdyby wegetarianie czuli się w tym miejscu zadowoleni z siebie, to powinni przeczytać następny rozdział tej naprawdę przerażającej książki – rozdział o sałatkach. Liście pakowanej w folię sałaty myte są w chlorze, który normalnie używany jest w basenach kąpielowych. Lawrence, komentuje: „Niektóre związki chloru znane są jako substancje rakotwórcze, które działają natychmiastowo, jednak wydaje się, iż przeprowadza się zbyt mało badań na temat żywności traktowanej tak dużymi dawkami chloru”. Tak więc prawdziwym problemem jest kapitalizm, a nie to, co wybieramy do jedzenia.

Dla ciebie chicken nuggets nie są zbyt smaczne. Są one jednak łatwą do przygotowania potrawą, którą serwują swoim pociechom zapracowani rodzice. Można się z nich śmiać, ale w rzeczywistości oni nie są niczemu winni. To nie łatwa sprawa będąc w supermarkecie wziąć do ręki opakowanie z przetworzonym jedzeniem i połapać się, co rzeczywiście jest w środku. Dzieci tych rodziców są częściej otyłe, niż oni sami 20 lat temu. Główną przyczyną tego jest spożywanie „śmieciowego jedzenia” [junk food]. Nazbyt oburzającą jest sugestia, iż powinno się zakazać sprzedaży żywności, która truje nasze dzieci? Pani minister zdrowia, Patricia Hewitt, mówi: „Jest tak wiele rzeczy, które mogą zrobić władze… Ludzie muszą chcieć zmienić swój styl życia i wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie”. Ten rząd jest tak bardzo uzależniony od interesów biznesu, że w ogóle nie jest gotowy by w pełni poprzeć zakaz reklam „śmieciowego jedzenia” skierowanych do dzieci. Niektórzy z nas chcieliby, ażeby Hewitt „wzięła odpowiedzialność” z racji bycia ministrem zdrowia i postulowała całkowity zakaz reklamy junk foodów skierowanej do najmłodszych, zamiast środków zastępczych proponowanych przez Ofcom******, i to z tak wielkim opóźnieniem.

Pestycydy

Hipermarkety biorą także udział w niszczeniu środowiska. Cięcie kosztów oznacza intensywną uprawę. To z kolei oznacza nadmierne stosowanie pestycydów. Te zabijają owady, którymi żywią się ptaki i właśnie dlatego rzadziej dziś słyszysz śpiew skowronków. Pestycydy mogą również nas podtruwać zmieszane z wodą, która spływa z pól wprost do strumieni, a stamtąd trafia do naszych wodociągów. W poprzednim artykule (Kapitalizm i środowisko*******) zastawialiśmy się nad nadmiernym odłowem ryb, pokazując, że był to rezultat bezwzględnej presji by zapełniać półki hipermarketów, coraz to tańszymi rybami.

Jak wiemy największym wyzwaniem, wobec którego stają dziś mieszkańcy naszej planety jest globalne ocieplenie. Spowodowane jest ono emisją gazów cieplarnianych, takich jak dwutlenek węgla. To może prowadzić do zmian klimatycznych, powodujących, iż spora część powierzchni Ziemi nie będzie nadawać się do zamieszkania. Hipermarkety należą do głównych producentów dwutlenku węgla. Wchodzisz do marketu i stajesz przed obrazem niekończącego się lata, gdzie np. fasolka szparagowa przez cały rok przylatuje do ciebie prosto z Kenii. Znajdziesz w Tesco fasolkę, która pokonała więcej „mil powietrznych”, niż Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych!

Ostatnie szacowania naukowców wskazują, że do końca wieku temperatura może wzrosnąć o 6 stopni Celsjusza. Może to doprowadzić do jeszcze większego masowego wymarcia gatunków, niż w czasach wymierania dinozaurów. Problem polega na tym, że w ekosystemie wszystkie formy życia są wzajemnie zależne. Dla przykładu, żyjące na planecie insekty są zjadane przez ptaki, itd. Wyjaśnia to Tim Sparks z Centrum Ekologii i Hydrologii: „Jednym z największych problemów jest to, iż gatunki nie przystosowują się do globalnego ocieplenia w tym samym tempie. Jeżeli jest ptak, który żywi się owadami, które z kolei pokarmowo zależne są od określonej rośliny, a każdy z tych organizmów inaczej reaguje na ocieplenie, to wtedy cały system może się załamać ”. Czy roślina jest w stanie przenieść się na południe lub na północ, tak szybko jak mogą zrobić to owady lub ptaki? Jeżeli nie, to jej los jest z góry przesądzony.

Obliczono, że aby otrzymać kilogram jabłek z Nowej Zelandii trzeba wyprodukować kilogram dwutlenku węgla, który przyczynia się do globalnego ocieplenia. Każdej kalorii, którą pobieramy jedząc sałatę lodową przywożoną z Los Angeles, odpowiada 127 kalorii zużytych w paliwie potrzebnym, ażeby tę sałatę dostarczyć drogą lotniczą. Chcąc sobie uzmysłowić jak wielkie szkody powoduje transport lotniczy, przypomnijcie sobie historię Barbary Haddrill********. Zaproszona na wesele swojego przyjaciela mieszkającego w Australii, postanowiła podróżować drogą morską i lądową, i w ten sposób uniknąć podróży samolotem. Obliczyła, iż przelot zużyje tyle energii w przeliczeniu na jednego pasażera, ile wynosi suma energii potrzebnej do ogrzania pięciu domów przez cały rok. Decyzja ta była zgodna z zasadami wyznawanymi przez Barbarę, jednakże nie jest to wyjście dla wszystkich ludzi. To, czego potrzebujemy to zasadnicza zmiana priorytetów narzuconych przez kapitalizm.

Nie jest to argument przeciwko międzynarodowemu podziałowi pracy. Oczywiście, jeżeli bylibyśmy ograniczeni jedynie do produkcji brytyjskiej, to nigdy nie skosztowalibyśmy filiżanki kawy, ani herbaty. Inna rzecz, że czytając o tym, jak z Wielkiej Brytanii eksportujemy mleko do Holandii, a oni eksportują mleko do nas, nie można sobie nie zadać pytania, o co tu do cholery właściwie chodzi?

Dystrybucja krajowa

Zbyt częsty transport lotniczy żywności to nie jedyny sposób, w jaki hipermarkety przyczyniają się do powiększania emisji gazów. Wszystkie posiadają scentralizowany system krajowej dystrybucji oparty na kilku bazach dystrybucyjnych typu „dokładnie na czas” [Just-in-time*********]. Zatem zarządzanie odbywa się z za 110 biurek, które spełniają funkcję pośredników pomiędzy 3.2 milionami rolników, a 250 milionami konsumentów. Często oznacza to po prostu, że produkty z jednego końca kraju są przewożone na drugi, i z powrotem. Oczywiście, to również oznacza, że towary nie będą tak świeże, jak te, które pochodziłyby wprost od lokalnego producenta. Wyobraź sobie, jak w systemie gospodarki planowej te powiązania pozwalałyby konsumentom informować producentów, czego oni wspólnie sobie życzą, a także pozwalałyby mieć gwarancję, że wzajemne żądania producentów i konsumentów będą zbieżne. W kapitalizmie te powiązania dają sieciom hipermarketów ogromną władzę.

Różnorodność to rzecz dobra sama w sobie. Znamy setki różnych gatunków truskawek, oraz dosłownie tysiące przeróżnych odmian jabłek, i to tylko w tym kraju. Jednakże jedyny rodzaj truskawek, który znajdziesz w hipermarkecie to „Elsanta”. Dlaczego? Dlatego, że jest najsmaczniejszy? Hm, nie. To przez to, iż ten gatunek jest najbardziej odporny. Te truskawki można wozić setki mil na pace ciężarówki i trzymać je w kartonie pod sztucznym światłem w hipermarkecie ponad tydzień, zanim zostaną sprzedane. Wszystko nakierowane jest jedynie na zysk!

Hipermarkety nalegają na wystawianie na swoich sklepowych pułkach tylko „idealnych” owoców i warzyw (takich jak lśniące czerwone jabłka o niepowtarzalnym smaku). To oczywiście oznacza, że smaczne, ale za to niekształtne warzywa i owoce marnują się na wielką skalę. Hipermarkety nie przejmują się tym. Nie chcą kupować takich produktów od rolników, tak więc to właśnie ci ponoszą za nie koszty. Innym przykładem tego typu praktyk jest marnowanie przez hipermarkety zasobów poprzez niepotrzebne pakowanie produktów. Natura zaopatrzyła każdy ogórek w idealnie dopasowaną powłokę i opakowanie nazywane skórą. Dlaczego zatem każdy zakupiony w hipermarkecie ogórek musi być zawinięty w plastik? Nawet mainstreamowe gazety wyśmiewają zamiar pakowania orzechów kokosowych. W tym miejscu, czytelnik może sobie pomyśleć: „O cholera, kapitalizm odpowiada za głód i wojny, a związek z tym ma nawet plastikowe opakowanie na ogórkach”. Słusznie, jednak jest to jedynie mały przykład marnotrawienia zasobów przez kapitalistyczne usposobienie. Kolejną ofiarą potęgi hipermarketów, obok pracowników, podtruwanych konsumentów i środowiska naturalnego są lokalne społeczności. Wzrastająca liczba hipermarketów na przedmieściach prowadzi do tego, co Fundacja Nowej Ekonomii (NEF) nazywa „Brytanią miast widm” [ghost town Britain]. Tu znowuż nieuczciwe sztuczki stają się częścią opowieści. Tesco udowodniło, że jest szczególnie biegłe w manipulowaniu planami zagospodarowania przestrzennego. Gdziekolwiek nie byłby otwierany nowy wielkopowierzchniowy market, to lokalna prasa i tak opublikuje pochlebną relację.

Asda

Niezależne sklepy przy głównych ulicach nie mogą konkurować cenami z podmiejskimi hipermarketami, a miejskie centra handlowe podupadają. Przegrywają i tak jak inne sklepy są siłą wypchane z rynku. Ubodzy ludzie rzadziej posiadają własne samochody, dlatego przestają kupować droższe podstawowe produkty żywnościowe w sklepach znajdujących się w miejskich centrach handlowych, sklepach, które nie zostały jeszcze zabite dechami.

W rzeczywistości Asda jest własnością Wal-Mart’u, który, jeśli przyjąć pewne kryteria, jest największą spółką na świecie. Wal-Mart zatrudnia prawie dwa miliony pracowników na całym globie. W 2005 roku, spółka ta zarobiła 300 miliardów dolarów stanowiących zysk z 6.600 sklepów rozsianych po całej Ziemi. Bob Ortega w swojej książce pod tytułem In Sam we trust (Sam Walton założył Wal-Mart), tak to komentuje: „Kierownictwo Wal-Mart’u prezentuje często wręcz zapierającą dech w piersiach pogardę dla prawa i przepisów. W Stanach Zjednoczonych sądy orzekają sprawa za sprawą, że to przedsiębiorstwo kłamie, nielegalnie podrabia, niszczy i zataja dokumentację, dopuszcza się oszustwa, świadomie handluje podrobionymi towarami, z premedytacją dyskryminuje niepełnosprawnych kandydatów do pracy, nielegalnie wyrzuca z pracy robotników za kontakty z osobami innej rasy [interracial dating], dyskryminuje na różne sposoby czarnoskórych pracowników oraz pracowników pochodzących z Meksyku, przymyka oko na molestowanie seksualne, którego dopuszczają się menadżerowie wobec pracownic i zwalnia kobiety, które miały czelność się poskarżyć”. To istota ich działania. Właśnie w ten sposób Wal-Mart osiągnął swój obecny sukces.

Thomas Friedman ma inne zdanie na temat Wal-Mart’u. Jako czołowy ideolog „globalizacji” roztacza obraz kapitalizmu, który jest wszechmocny i dobrotliwy, przeciw któremu opór jest bezsensowny. W książce pt. The World is flat spogląda pełen fascynacji na swoje centrum handlowe w Bentonville (Arkansas) i rozpływając się w zachwycie, pisze: „Nazwij to ‘symfonią Wal-Mart’u w zbiorowości zdarzeń’- ona nie ma końca”. I dodaje: „Rola Wal-Mart’u, jako jednej z dziesięciu sił odpowiedzialnych za „spłaszczenie” [flattened] (zglobalizowanie) świata jest niezaprzeczalna”.

Czytelnikowi to wszystko może wydawać się dość jednostronne. Czy nie znamy tych reklam sieci Waitrosex, gdzie podkreśla się, że rolnicy, którzy zaopatrują sieć pozostawiają szersze krawędzie pola tak, aby polne myszki i sowy również mogły dobrze prosperować? To się nazywa mieć serce! Oczywiście, to rolnicy będą tymi, którzy na tym stracą, a nie Waitrose**********. Przekonani reklamą zapłacimy przy kasie więcej, ponieważ wszyscy jesteśmy tak bardzo wrażliwi. Prawdziwym wrogiem jest system kapitalistyczny. To kapitalizm wywindował system hipermarketów na jedynego lidera produkcji spożywczej. Poprzez konkurencję hipermarkety dyktują warunki innym uczestnikom rynku.b