Demonstracja pod McDonaldem
Nie bym był sobą gdybym w tej książce nie opisał przynajmniej jednej z demonstracji, na których byłem. Wyjść na ulice by zaprotestować, by zamanifestować swe zdanie i osiągnąć coś w ten sposób to było i jest czymś co bardzo lubię i uważam za bardzo potrzebne w walce z zastaną rzeczywistością. Już od młodości ważniejszy był dla mnie udział w demonstracji niż dobra zabawa na koncertach. Jest tyle rzeczy złych na tym świecie, że jedną z ważnych dróg ich zwalczania jest właśnie wyjście na ulice by przekazać innym własne zdanie. " STOP. Mi się to nie podoba. Nie zgadzam się ! Wysłuchaj mojego zdania i sam oceń czy nie mam racji ! ". To właśnie tego typu działanie sprawiało, że zwykli ludzie po przeczytaniu transparentu czy ulotki podchodzili do nas i mówili : " Macie rację." Albo jeszcze lepiej przyłączali się do nas i krzyczeli razem z nami. To była zawsze niezła nagroda dla nas lub organizatorów. Poczuć , że nie jesteśmy sami w naszej walce o Dobro tego świata. Nie najważniejsze było to czy osiągnęliśmy jakieś namacalne cele, ale ważne było to, że zawsze odnieśliśmy wygraną sami w sobie. Z czystym sumieniem mogliśmy sobie spojrzeć w twarz i powiedzieć : " Ja nie jestem obojętny na zło tego świata, nie siedziałem cicho, nie poddałem się bez walki." Jednak jeśli dzięki naszej demonstracji udało osiągnąć się jakieś bardziej konkretne cele, to wierzcie mi: nic tak nie podbudowuje człowieka jak sukces z osiągniętego działania. Nic nie daje tyle satysfakcji i tyle radości z życia, co osiągnięcie celu poprzez swój bunt, swój sprzeciw, poprzez powiedzenie: "Stop ! Nie zgadzam się ! ( przynajmniej ja, jako punk tak właśnie to czuje )
My demonstranci możemy być także dumni, że to właśnie my jesteśmy najszybszym i największym hamulcem zła w społeczeństwie. To my tworzymy kulturę obywatelskiego nieposłuszeństwa, to nas najbardziej boją się politycy i to my zatrzymujemy ich przed zrobieniem ze wszystkich stada potulnych owieczek. Właśnie dlatego tak bardzo marzą o zwiększeniu uprawnień policji, by ich lepiej broniła przed karą za ich złodziejstwa i ku...estwa. Wszyscy protestujący mogą również być dumni z tego, iż to oni są motorem napędzającym historie w kierunku Dobra. To właśnie dzięki nim mamy ośmio, a nie szesnasto godzinny dzień pracy. To właśnie dzięki nim ta książka może zostać wydana bez cenzury. To dzięki nim nie ma już w Polsce testowania kosmetyków na zwierzętach. To dzięki nim być może świat jeszcze nie zginął i nie schylił się ku ostatecznemu upadkowi.
O tej demonstracji dowiedzieliśmy się od innego "punko turysty" - Jagody, który mówił, że zamierza jeszcze tego samego wieczoru wybić szybę w McDonaldzie przed jego hucznym otwarciem następnego dnia. Właśnie z tego powodu miała się tam odbyć pikieta.
Następnego dnia poinformowaliśmy o pikiecie resztę naszej paczki. Niestety większość z nich była skacowana i każdy tłumaczył się zmęczeniem. Było to dla mnie trochę dziwne, że nawet taki Aryst czy Wlanek nie pokwapili się pójść. Było to dla mnie trochę żałosne, a nawet trochę mi było wstyd przed skłotersami z Ladronki, że gdy trzeba to nasza paczka jest tak mało aktywna. Niestety, Polacy w większości tacy już są. We czwórkę: Ja, Dred, Wacek i Hilka udaliśmy się pod wskazane miejsce. Było tam już ponad 50 osób skandujących hasła, rozdających ulotki. Niektórzy trzymali transparenty, których treść jak mi się udało przetłumaczyć była oczywiście przeciw McDonaldowi. O dziwo w dużej części protestujący, tak jak my byli Polakami, co z drugiej strony jako o narodzie świadczyło o nas dobrze. Chyba wszyscy z nich tak jak my byli "punkturystami". Czasami czuliśmy się tak swojsko, iż czasami nawet wśród okrzyków padało jakieś hasło po polsku. A okrzyków było dużo. Gdy tylko kończyło się jakieś jedno hasło, zaraz ktoś zaczynał następne, a wśród nich najczęstsza była piosenka: " F...ck off McDonald sialalalala. F...ck off McDonald sialalalalalala." Jej melodia do dziś czasem obija mi się o uszy. Ogólnie to blokowaliśmy dojście do McShita, któremu przez naszą pikietę chyba g...no wyszło z hucznego otwarcia. Mimo naszego oporu kilku upartym udało się wejść. Wychodzili roześmiani, machając balonikami próbowali nam pokazać jacy to są "szczęśliwi", że udało im się najeść mac g...nem. Ich euforie zakończył jeden z Polaków - Dryblas, który popsuł im baloniki krzycząc na nich "Juppie's scum". Hasło to podchwyciła cała reszta przez co smieciożercy odeszli zawstydzeni i zdegustowani. Mam nadzieję , że ta niemiła przygoda skłoni ich do nie jadania w tej ścierwodajni. Fajnie by było.
Miłym akcentem demonstracji było to, że przyszło na nią też trochę osób starszych i nie będących punkami, czego w Polsce nie spotkałem na taką skalę. Najbardziej w pamięci utkwiła mi około 40-sto letnia pani z koszyczkiem z warzywami i pieczywem, a w drugiej ręce z listewką, na której przyczepiony był kartonik z napisem : " McMurder powoduje głód w III świecie". To bardzo miłe, że nie tylko punki , ale także starsi ludzie rozumieją problemy tego świata i próbuja im przeciwdziałać. To bardzo dobrze czuć , że nie jesteśmy osamotnieni w naszej walce o lepszy świat.
Po ponad godzinie aktywnego krzyczenia Hilka powiedziała mi :
- Griks, trzymajmy się razem, bo niebawem pikieta się zakończy.
Tylko zdążyła to powiedzieć, a jeden skłoters z Ladronki zaczął wysypywać na McShita cały worek McŚmieci. Akcja trwała dosłownie parę sekund, bo gdy tylko zobaczyli to ochroniarze, którzy wyglądali i zachowywali się jak bastardzi, zaraz rzucili się za nim w pogoń. Nie wiem co mną wtedy pokierowało : troska i strach o to, że złapią aktywistę, którego mało co znaem ? Poczułem z nim międzyludzką, punkową solidarność ? Podobno wszyscy punkowcy to jedna rodzina ( haha!)
Wtedy się nad tym nie zastanawiałem. Był to impuls. Widząc goniących, pełnych złości ochroniarzy nie wiele myśląc zacząłem przeciwdziałać. Pobiegłem za jednym z nich i mocno kopnąłem go w dupę. Był dużo większy i szerszy ode mnie. Miał długą pałę za pasem, gaz oraz pistolet, a ja bylem taki mały i młody ( miałem dopiero 16 lat ).
Gdy odwrócił się zdziwiony, zszokowany i rozwścieczony, gdy spojrzał na mnie zabijającym spojrzeniem pomyślałem sobie : " O ku...! co ja zrobiłem ?!"
Popatrzyliśmy sobie w oczy przez krótką chwilę zszokowani i chyba nie dowierzający w to co się stało, po czym najszybciej jak tylko mogłem, zacząłem uciekać z powrotem w tłum demonstrantów. Cel został osiągnięty. Uwaga ochrony została odwrócona od pogoni Aktywisty, bo wszyscy zaalarmowani rzucili się na mnie. Ich wściekłość była ogromna. Już prawie udało im się wyrwać mnie protesterom i wciągnąć do McShita lecz na szczęście niektórzy zablokowali wejście. Z jednej strony trzymali i ciągneli mnie do siebie zjednoczeni i walczący o mnie demonstranci, a z drugiej zaciekli bastardzi, którzy za wszelka cenę pragnęli mnie ukarać. Nie muszę tu chyba pisać, że atmosfera była bardzo napięta ( właśnie to zrobiłem Hahaha!)
-Puśćcie go - skandował po czesku tłum
- Lepiej się poddaj , bo i tak cię weźmiemy - z tego co zrozumiałem wykrzyczał do mnie bastard. Już sobie wyobrażałem wp...ol jaki dostanę gdy dopną swego, nie mówiąc już o deportacjach i innych tego typu "przyjemnościach".
- Czy mam zacząć strzelać ?! Mam gazówkę ! - krzyczał Fakir z Warszawy, a jakiś Czech mu odpowiedział:
- Nie, jeszcze nie trzeba.
-Zostaw mnie! Udusisz mnie!- krzyczałem , gdy ochroniarz ciągnął mnie za szyję. Chyba by mi ją urwał gdybym nie przeciwdziałał rękami. Wbijałem mu się paznokciami w ręce, a w pewnym momencie nawet zacząłem gryźć. Tak jak reszta demonstrantów, walczyłem o siebie jak tylko mogłem. Wokół starcia przybyli na pikietę reporterzy pstrykali zdjęcia z częstotliwością błysków stroboskopowych. Kto wie ? Może to właśnie oczy mediów przechyliły szalę zwycięstwa na naszą stronę. Gdyby nie one, na pewno interwencja ochrony byłaby dużo bardziej brutalniejsza. Przy takiej ilości fotografów jaka była zaproszona bastardy musiały się liczyć z opinią publiczną.
W końcu przez upór i solidarność demonstrantów zostałem szczęśliwie wyswobodzony. Cała szarpanina trwała z dziesięc minut, lecz dla mnie wydawała się niemal wiecznością. Poczułem ogromną ulgę będąc uwolniony od napastników, szarpania, a przede wszystkim od nerwów i od niebezpieczeństwa jakie mi groziło. Szybko zostałem otoczony przez tłum, bo ochroniarze ciągle pragnęli zemsty i mogliby i na pewno chcieli mnie znowu złapać.
-Jeszcze cię dorwiemy ! - odgrażali się w moim kierunku
-Nic mu nie zrobicie !
-Faszystowskie świnie !
- Faszystowskie metody ! - odpowiadali im protestersi, a bastardzi jakby na potwierdzenie tych słów znowu zaczęli się z kimś szarpać. Nasza solidarność była jednak dużo większa. Dryblas i inni nie pozostawali dłużni ich ciosom. Gdy jednemu z ciuli spadły okulary, szybko zostały rozdeptane, przez bezczelnie uśmiechającą się w ich stronę Rudą.
- Co dziewczyny też bijecie ?
Rozwścieczony ochroniarz już miał ją uderzyć lecz jego kolega złapał go za rękę i palcem wskazał w kierunku wymierzonego w nich foto aparatu, który tylko czekał na tego typu okazje. Pomijając biedną dziewczynę to byłoby dobre zdjęcie. Na szczęście tym razem reporter powstrzymał przemoc.
Po raz kolejny przekonałem się jak skuteczną ochronę dają nam obecne na akcji media. Ochroniarze byli tak wściekli, iż tylko marzyli o tym by spuścić nam manto. Musieli się jednak liczyć z opinią publiczną. Dlatego ich ataki były krótkie i nic nie dawały, a do tego jeszcze na tym tracili swą twarz. Fiolka nawet nie wiem kiedy jednemu z nich ukradła drewniana tomfę, ktoś inny niespostrzeżenie wyjął drugiemu gaz, a któryś Ladronkowiec na beszczela zdjął czapkę jednemu brutalnie zachowującemu się bastardowi. Wyrzucając ja w tłum rzekł mu ironicznie:
- Uspokój się , bo już łatwiej cię rozpoznać. - Bastard był tak wściekły, że chyba chciał go zabić lecz Ladronkowiec czym prędzej schował się w tłumie. Rozwścieczeni bastardzi z trudem powstrzymywali się by nie zmasakrować nas na oczach prasy. Na szczęście byliśmy mądrzejsi i widząc jak zło eskaluje w ich oczach i zachowaniu w pewnym momencie zdecydowaliśmy się odejść grupą i zakończyć demonstracje. Na szczęście dla mnie i innych bez aresztowanych.
Jednak ochroniarze nie popuścili tak łatwo. Hilka, która została na starym mieście opowiadała jak Ci sami bastardzi dwie godziny później brutalnie pobili bezdomnego za aktywny udział w demonstracji. Nie było tam już fotoreporterów więc mogli się wykazać. Sku...yny.
Jakież było me zaskoczenie gdy nazajutrz w prasie, w prawie każdym dzienniku ukazało się zdjęcie mnie, szarpiącego się z ochroniarzem. W jednym nawet na pierwszej stronie. W ciągu pierwszego tygodnia w Pradze stałem się tak sławny (haha!). Miła pamiątka z mojego pierwszego samodzielnego wyjazdu za granice.
czwartek, 19 czerwca 2008
Demonstracja pod McDonaldem
Etykiety:
brutalność policji,
demonstracja,
Los Buntownika
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz