piątek, 30 maja 2008

"Partia dla wolności" chce zakazac indymediów - o to nasza odpowiedź

List prasowy nr. 0 Pers bericht "nr 0"
Po raz kolejny obsmarowali nas w mediach. Oni pobili dwie osoby do
nieprzytomności. Wyrzucili ponad 40 osób z domów nie malże w środku
nocy. Wyrzucili wiele z naszych rzeczy na śmieci. Spowodowali, że 5
kotów, naszych zwierząt domowych zaginęło. Jeden młodszy niż rok kotek
wciąż się nie odnalazł, bo ochrona nie chce zezwolić opiekunce na
wejście do eksmitowanych budynków nawet na 10 minut. Po tym wszystkim
szkalują nas w prasie jako terrorystów, bo nie potrafiliśmy nadstawić
drugiego policzka i wybite zostało kilka szyb, bo znaleziono kilka
kijów hokejowych I parę noży, gaz ( w Holandii nielegalny), które
mogliby znaleźć w każdym innym przeciętnym mieszkaniu ( patrz Nijmegen
). Myślę że najwyższy czas, by każdy list prasowy docierał nie tylko
do gron zainteresowanych, lecz też do innych ludzi. Jeszcze szersze
wyjście z naszego "getta" będzie miało korzyści nie tylko dla nas.
Więcej ludzi dowie się prawdy oraz naszych punktów widzenia. Dzięki
temu będą nas bardziej szanowali, a także rozpuszczą się bariery,
znikną uprzedzenia i obawy. To wszystko zaowocuje nawiązaniem się
kontaktów, współprac I przyjaźni oraz jednością międzyludzką. Więcej
ludzi musi zrozumieć, że skłoting to walka o zachowanie mieszkań
komunalnych, walka o równe prawa do mieszkania w Amsterdamie nie tylko
dla bogatych. Niech więcej ludzi dowie się, że to iż mieszkamy za
darmo daje nam też dużą możliwość do robienia rzeczy nie komercyjnych.
To, że wybraliśmy nie pracować za pieniądze, nie znaczy, że nie robimy
nic w ogóle. Wielu z nas zaangażowanych jest w nie nastawione na zysk
projekty takie jak tanie wege restauracje, bary, miejsca koncertowe,
kina, galerie, organizowanie benefitow, strony internetowe, tworzenie
filmów, stacji radiowych i programów telewizyjnych itp. Wielu z nas
działa w wolontariackich organizacjach na rzecz praw człowieka,
zwierząt, wolności, równości i miłości międzyludzkiej. To wszystko
czynimy za darmo, bo wybraliśmy mieszkanie "za darmo" oraz nie
kupowanie rzeczy, które nie są nam aż tak bardzo potrzebne.
Najwyższy czas pokazać to jeszcze szerszemu gronu ludzi. Dlatego
zachęcam wszystkich skłotersów do robienia jeszcze częściej dni
otwartych, tworzenia jeszcze więcej miejsc socjalnych, by wszyscy
mogli zobaczyć jak żyjemy i co robimy oraz w co jesteśmy zaangażowani.
Po za tym wierzę, że jeśli nasz "List Prasowy", będzie czytany przez
większą rzeszę ludzi, zobaczą oni wiele nieścisłości, kłamstw i
pomówień, którymi karmią ich oficjalne media, będące w rękach
bogatych. Gdy oficjalne media zaczną tracić na wiarygodności, może w
pewnym momencie przestaną przedstawiać kłamstwa oraz manipulacje.
PVV – rasistowska "Partia Dla Wolności" chce zakazać Indymediów oraz
ravagedigitaal za to, że pokazały prawdę o brutalnej, nieoczekiwanej,
nielegalnej i nieludzkiej eksmisji. Partia, której jeden z idiotów
pokazał film obrażający wierzących w jedną z największych religii
świata, teraz chce zakazać wolności słowa. " Partia Dla Wolności " –
jak dobrze teraz widzimy o jaką wolność im chodzi. Wolność dla
bogatych, bo na pewno nie dla biednych. Ta ich "wolność" jak wolny
rynek jest zniewalająca biednych, klasę pracowniczą. Daje wolność
bogatym do jeszcze większego wykorzystywania biednych. W momencie gdy
PVV chce nam zakazać naszej wolności do wyrażania naszych poglądów
najwyższy czas by wziąć prawa w nasze własne ręce. Pokazać im, że bez
względu na ich zakazy i tak będziemy robić to co chcemy i co uważamy za
dobre.
To wspaniały moment by wydrukować pierwszy nr "Pers bericht", który
tym razem ( i każdym następnym ) będzie wydrukowany, rozdawany,
rozklejany na dużo większą skalę, by wszyscy poznali prawdę oraz nasz
pozytywny przekaz.

czwartek, 29 maja 2008

Ekologiczny seks - 10 porad jak sprawić, żeby było przyjemnie tobie i środowisku naturalnemu

Zastanawiasz się co jeszcze możesz zrobić aby pomóc naszej planecie? Jeździsz do pracy rowerem, jesz żywność ekologiczną, ale chcesz zrobić więcej. Wreszcie zwróciliśmy uwagę na ulubioną rozrywkę ludzkości i odkryliśmy pasję która może mieć także pozytywne skutki dla środowiska naturalnego.

UWAGA TEKST PRZEZNACZONY DLA OSÓB POWYŻEJ 18 ROKU ŻYCIA!

Możesz być prawdziwą bombą w łóżku, bez wysadzania planety.

1. Wyłączaj światła. Wszyscy musimy coś robić dla zatrzymania ocieplenia klimatu. Redukcja zużycia energii i jej efektywne wykorzystywanie to ważne elementy zmienienia naszej kultury energetycznej. Jeżeli lubisz patrzeć na swojego partnera, lub lubisz widzieć to, co sam robisz, uprawiaj sex w ciągu dnia.

2. Truskawki i szampan przed? Jeśli chcesz żeby krew w żyłach ci zawrzała dzięki wykorzystaniu produktów spożywczych upewnij się, że nie są one genetycznie modyfikowane. Nie przeprowadzono wystarczająco dużo badań naukowych na genetycznie modyfikowanych organizamach, aby stwierdzić jaki będzie ich wpływ na nasze zdrowie, pozostaw więc najbardziej intymne czynności bez ich wpływu.

3. Ostrygi i inne skorupiaki mogą być afrodyzjakiem, ale nasze oceany są niszczone na bezprecedensową skalę – musimy więc zaprzestać ich eskploatowania dla przyjemności. W zamian możesz, wybierając spośród popularnych i licznie występujących ziół i drinków owocowych guarana i caju, wspierać społeczności prowadzące nierabunkową działalność w lasach deszczowych Amazonki, zyskując coś więcej, niż tylko czyste sumienie.

4. Lubisz sex na łonie natury? Czy aby na pewno twój ogródek to bezpieczne miejsce na robienie tych rzeczy? Zapomnij o wścibskich sąsiadach – stosujesz w swoim ogrodzie i na trawniku pestycydy czy nawozy chemiczne? Czy na pewno chcesz spocząć swoimi gołymi pośladkami na zabójcy chwastów? Przestaw się na naturalne nawozy i środki ochrony roślin i wtedy turlaj się po sianku.

5. Zapomnij o lubrykantach pochodzących z paliw kopalnianych takich jak wazelina! Esso nie traktuje naszej planety z czułością, ale ty możesz!

6. Wyrzuć akcesoria z PVC i winylu ze swoich zabaw erotycznych. W czasie produkcji PVC powstają i uwalniają się jedne z najniebezpieczniejszych substancji toksycznych – dioksyny. Czegoś takiego na pewno nie chcesz włożyć w najbardziej intymne miejsca! Wykorzystanie PVC w zabawkach dla małych dzieci zostało już zakazane w wielu krajach. Zamiast tego stosuj akcesoria z naturalnych substancji jak guma czy skóra.

7. Ratowanie planety może być podniecającym zajęciem. Namydlajcie się razem w wannie czy pod prysznicem i oszczędzając wodę, zaznajcie pasjonujących chwil! Ponad miliard ludzi nie ma dostępu do czystej wody, jest to więc luksus którym trzeba się dzielić z przyjacielem.

8. Dobra, nie jestem pewien do czego planujesz ich użyć, ja w każdym bądź razie nigdy ich nie używałem, ehemm, ale jeśli potrzebujesz pagaja do czegoś więcej niż wiosłowania, proszę, na miłość boską, upewnij się że jest zrobiony z nierabunkowo uzyskanego drewna. Szukaj drewna, pagajów, czy innych elementów z drewna certyfikowanego przez Forest Stewardship Council (FSC) – jedyną organizację certyfikującą ekologiczne lasy, rozpoznawalną na całym świecie.

9. Odgrywanie ról może być fajne, jak długo oboje partnerów jest chętnych i czuje się z tym dobrze. Więc jeśli ty i twój partner planujecie przebrać się i odegrać „Georga Busha i Korporacyjną Amerykę na Szczycie Ziemi” albo innego typu gry sado-maso, wpierw uzgodnijcie co jest dopuszczaln,e a co nie. I pamiętajcie że gry – jak i fantazje – nie są prawdziwym życiem.

10. Kochajcie się, a nie wojujcie.

Oryginał tekstu został opublikowany na stronie internetowej Greenpeace International we wrześniu 2002 roku.

Produkcja miesa - marnowanie wody

Wg animalfreedom.org kraj tak maly jak Holandia zuzywa do
produkcji miesa tyle ile by starczylo na wode pitna dla jednej trzeciej populacji calego swiata. W niektorych krajach czysta woda pitna jest luksusem. Byc moze dlatego, bo nas tutaj stac na jej marnowanie dla naszych chciwych apetytow.

30powodów żeby zostać wege

mam nadzieje, ze to nie za malo by chociaz ograniczyc mieso

Pare powodow by szanowac zwierzeta

przepis z cia.bzzz.net

WOLNOŚĆ dla ZWIERZĄT
INGRID NEWKIRK prawdziwa historia Animal Liberation Front
-fragment

- Prawa zwierząt oznaczają coś więcej niż dbanie o swego psa. Oznaczają uświadomienie sobie, że nie ma żadnych podstaw do uzurpowania sobie wyłącznych praw i zarazem pozbawiania prawa do życia zwierząt zamieszkujących ziemię, począwszy od ostryg, a na szympansach kończąc. Jeśli jesteśmy uczciwi i szczerzy, to zaczniemy zadawać sobie pytanie o faktyczne przyczyny pozbawienia praw do życia wszystkich innych stworzeń. Wówczas odkryjemy coś zaskakującego: faktyczną przyczyną tego wszystkiego są nasze własne nawyki, przyzwyczajenia i wygodnictwo.

-Zapewne niektórzy z was czytali książkę Petera Singera pt.Wyzwolenie zwierząt. W książce tej autor zastanawia się, czym w rzeczywistości są prawa i pisze, że tak jak mężczyzna nie potrzebuje prawa do aborcji, a dziecko nie potrzebuje prawa do golenia się, tak tez psy nie potrzebują prawa do głosowania ani prawa do kierowania samochodem. Natomiast to, czego wszystkie istoty potrzebują, jest prawo do: życia, oddychania, unikania niepotrzebnego bólu, schronienia, swobodnego poruszania się, miłości. Co więcej potrzebują zwierzęta? Ich prawa mogą być z łatwością dostrzeżone, jeśli przyjrzymy się ich naturze. Na przykład, mają skrzydła, po to by mogły latać, a nie siedzieć pozamykane w klatkach!

- Kiedyś prawa mieli tylko ludzie biali. Każdy inny musiał walczyć o swoje prawa lub ktoś
inny musiał o nie walczyć. Dzieci z domów dziecka były wykorzystywane na eksperymentów, podobnie jak jeńcy wojenni, cyganie i osoby starsze. Kobiety uważano za tak głupie, iż przyznanie im prawa do głosowania było równoznaczne z wydaniem uprawnień do głosowania osłom. Murzynów uważano za "podludzi". Peter Singer przypomina nam, że gdy amerykański prezydent Thomas Jefferson walczył o zniesienie niewolnictwa, to wciąż wierzył, że czarni są mniej rozwinięci umysłowo od białych. Tym nie mniej, on po prostu nie uważał, aby kwestia rozwoju umysłowego, była wystarczającym uzasadnieniem, by pozbawić ich wolności. Zatem, nawet jeśli ludzie myślą, że wszystkie zwierzęta są kompletnie głupie, powinni brać przykład z Jeffersona i zdać sobie sprawę, że nawet taki pogląd nie jest wystarczający, by pozbawić ich wolności.

-Kiedy pytasz ludzi, dlaczego można jeść zwierzęta, robić z nich ubrania i wykonywać na nich eksperymenty, wówczas zazwyczaj odpowiadają, że jest tak dlatego, ponieważ ludzie są ważniejsi. Jeśli ja jestem ważniejszy od was, to czy to znaczy, że mogę was zabić dla sportu albo zmusić, żebyś dla mnie tańczyli? Nie. Czyż nie uczono nas, że to nie siła stanowi prawo? Mogłabym dowodzić, że jestem ważniejsza od kogoś, kto zapadł w stan śpiączki, lub od kogoś opóźnionego w rozwoju, lecz to znaczy, że mogę zrobić z nich kotlety, albo testować na nich środki czyszczące?

- Ludzie mówią "Tak, ale zwierzęta nie potrafią mówić", tak jakby mogło to oznaczać, że
wszystkie osoby nieme lub osoby, z którymi nie można się porozumiewać, były dobrym materiałem badawczym. Czy powinniśmy zatem robić skórzane obicia tapicerskie z ludzi głuchoniemych? Jeśli nie, to coś tu nie gra, czyż nie? Jest to ten sam typ argumentowania, którym posłużyli się naziści, by usprawiedliwić zagładę żydów lub wykonywanie eksperymentów na nie-aryjskich dzieciach. Uważali oni żydów za mniej ważnych "podludzi" i dlatego mogli ich zabijać z przeświadczeniem o całkowitej bezkarności.

- Gdy zaczniemy sobie uświadamiać nasz egoizm gatunkowy, nasze rozumienie rzeczywiście może się zmienić. Zaczniemy postrzegać zwierzęta jako indywidualne istoty żyjące w swoich społecznościach, które pozbawiliśmy wszystkiego, co jest dla nich ważne. Zwierzęta, podobnie jak my, nie zostały stworzone do życia w zamkniętych klatkach. Z biologicznego punktu widzenia my także jesteśmy zwierzętami. Zwierzęta, podobnie jak ludzie, nie zasługują na to, by trafić do rzeźni dla zaspokojenia smaku czyjegoś podniebienia. Musimy pozbyć się skłonności do wykorzystywania innych, otworzyć nasze serca i umysły, i spróbować naprawić przynajmniej cząstkę krzywd, jakie im wyrządzamy.

Przynajmniej podpisz petycje podczas gdy inni podejmuja strajk glodowy

link do petycji pod artykulem
Strajk głodowy przeciwko radarowi U$A
Od 15 dni trwa strajk głodowy 2 Czechów przeciwko budowie radaru USA na terytorium Czech.

13 maja 2008 roku o 11.00, humaniści Jan Tamas i Jan Bednar rozpoczęli strajk głodowy w Pradze przeciwko instalacji radaru „Star Wars” w Republice Czeskiej. Oto ich deklaracja:

Od prawie 2 lat członkowie Ruchu Humanistycznego poświęcili się pokojowej walce z projektem Star Wars, a w szczególności instalacji zaproponowanej przez USA bazy wojskowej w Czechach.

Petycja on-line przeciwko radarowi na www.nonviolence.cz została podpisana przez prawie 100 000 osób. Według ostatnich oficjalnych statystyk, opublikowanych w połowie maja, 65 % populacji Czech ciągle opowiada się przeciwko bazie radarowej.

Niestety, czeski rząd ignoruje zdanie większości obywateli. Kontynuuje negocjacje z USA oraz podpisuje porozumienia, które ponownie pozwolą na obecność zagranicznych wojsk na terenie Czech. A wszystko to dzieje się mimo, że amerykański projekt Star Wars jest krytykowany, nie tylko poza Stanami, ale również wewnątrz, także przez członków amerykańskiego Kongresu.

Uczestnictwo w tym niebezpiecznym projekcie odchodzącej administracji USA, nie tylko uczyni Czechy celem ataku, ale doprowadzi do zwiększenia międzynarodowego napięcia w Europie i być może do powstania międzynarodowego konfliktu z Czechami w centrum.

Głosy różnych międzynarodowych organizacji uznają, że w rzeczywistości Stany Zjednoczone będą prowadziły militarną okupację Czech.
Kwestia amerykańskiej bazy wojskowej jest dla nas nie tylko międzynarodową sprawą bezpieczeństwa, ale także kwestią demokracji. Chodzi o to, czy pozwolimy znowu małej grupie elity politycznej zignorować wolę większości populacji w sprawie niezwykle dla nich ważnej. Te metody przypominają nam czasy przed rokiem 1989 – czasy, których powrotu nie chcemy.

Plan budowy amerykańskiej bazy wojskowej na naszym terytorium i niebezpieczeństwa jakie stwarza dla przyszłości demokracji w naszym kraju, doprowadziły nas do rozpoczęcia bezterminowego strajku głodowego. Naszym celem jest nagłośnienie niebezpiecznego kierunku, w którym zmierza nasz kraj przez od ostatnich 2 lat oraz powstrzymanie mniejszości politycznej od realizacji jej planów niezgodnych z wolą większości ludzi.

Będziemy kontynuowali nasz strajk głodowy, dopóki nie otrzymamy jasnych wskazań, że negocjacje zostaną wstrzymane, odbędzie się ogólnokrajowe referendum, lub prawdziwa, otwarta i demokratyczna dyskusja wokół tej kwestii.


Podpisz petycję!! http://petice.nenasili.cz/

Dlaczego piszę "robol" ?

Ja naprawde nie mam nic przeciwko robotnikom ogolnie. Policjanici tez wykonywali czyjes polecenia. Wielu z ludzi w jakims sensie jest w systemie. Od nich zalezy do czego sie posuna i kiedy powiedza stop. Wiesz gdy policjant ratuje komus zycie przed morderca, to napisze o nim z szacunkiem, bo wykonuje szlachetna prace, jesli jednak wyrzuca kogos z domu, pacyfikuje demonstracje itp. to napisze o nim bastard, gliniarz, albo jeszcze gorzej . Takie prawa jezyka. Chcemy kazdym slowem podkreslic nasz stosunek to rozgrywajacej sie sytuacji.

środa, 28 maja 2008

Anarchista jedzący mięso to dla mnie jakiś absurd !

Za wolność Waszą i Naszą !!!
" Dopóki ostatni człowiek nie będzie wolny wszyscy jesteśmy zniewoleni " - powiedział P. Proudhon.
Ludzie w Paragwaju właśnie toczą rebelię przeciw bogatym plantatorom, którzy podstępnie zabrali im ziemię. Co na niej hodują ? Soje. Jednak nie po to by wyżywić głodujących Paragwajczyków lecz by sprzedać ją w bogatych krajach hodowcom zwierząt przeznaczonych na produkcję mięsa. Jak widzisz twój kotlet to nie tylko morderstwo zwierząt, ale też i ludzi. Z głodu każdego dnia umiera 35 000 ludzi. To 3 razy więcej niż podczas ataku na World Trade Center. 750 milionów ludzi na świecie jest niedożywionych. Na produkcję kilograma mięsa potrzeba zużyć 16 kilo ziarna by wyżywić zwierzęta hodowlane. To ziarno najczęściej pochodzi z krajów, gdzie ludzie cierpią głód. Nie stać ich było by przebić 1/16 ceny, którą Ty możesz zapłacić za swój kilogram kiełbasy, bo miałeś(-aś) to szczęście urodzić się w krajach "uprzywilejowanych".
Wolność to także posiadanie możliwości nakarmienia siebie i swojej rodziny. Jedzenie jest jedną z największych ludzkich potrzeb i jednym z podstawowych praw człowieka. Niestety pośrednio tak często łamanym przez wielu z nas. Jeśli Wolność dla wszystkich nie jest tylko pustym sloganem, a ludzkie prawa należą się wszystkim , a nie tylko kastom i narodom uprzywilejowanym to może najwyższy czas przejść na wegetarianizm, a jeśli nie jesteśmy na tyle silni to przynajmniej ograniczyć spożycie mięsa na początek
Wszelkie zmiany zacznijmy od siebie, inaczej będziemy tylko hipokrytami. Powodzenia w dokonywaniu pozytywnych wyborów !!!
To wspaniale poczuć , że za każdym razem gdy jemy wegetariański posiłek, dzięki nam 16 głodujacych też może jeść.
Więcej o głodzie gdy wybierzesz tag głód

1125 "Policja"

Brutalnosc policji spotykamy wszedzie...

ANARCHIZM TOŁSTOJOWSKI

predruk z http://www.cia.bzzz.net
Wincenty Kołodziej: ANARCHIZM TOŁSTOJOWSKI

Lew Tołstoj urodził się w 1828 r. w Jasnej Polanie, w tulskiej guberni. Studiował w Kazaniu wschodnie języki, a w Petersburgu prawo. Wstąpił następnie do wojska i w randze oficera pełnił służbę na Kaukazie. Po wojnie krymskiej, w której brał udział, przeszedł do rezerwy osiedlając się w Petersburgu. W latach 1857-1861 odbywał podróż po Niemczech, Francji, Włoszech i Szwajcarii, spotykając się z wieloma ludźmi, w tym i anarchistą P. Proudhonem. Powrócił do kraju i osiedlił się w swej rodzinnej posiadłości, zajmując się gospodarstwem, twórczością literacką i publicystyką polityczną.

Koncepcje ideowe Tołstoja przedstawione zostały w szeregu jego pracach, z których należy szczególnie wymienić: O spowiedzi (1879), Krótkie wyjaśnienie Ewangelii (1880), W czym moja wina (1884), Co mam robić w życiu (1885), Panowanie Boże wewnątrz nas (1893). Koncepcji swych sam Tołstoj nigdy nie utożsamiał z anarchizmem, od którego zdecydowanie się odcinał, uważając się za chrześcijanina, podczas gdy anarchistów traktował jako ateistów i rewolucjonistów.

Fundamentem tej koncepcji politycznej była zasada, ze najwyższym prawem człowieka jest miłość do Boga i drugiego człowieka, wobec czego Tołstoj stanął na stanowisku, iż na zło nie należy odpowiadać złem, co jest podstawowa zasada religii chrześcijańskiej. Uważał jednak, ze zasada miłości bliźniego została przez kościoły chrześcijańskie we współczesnym świecie wypaczona, przez odejście od nauki Chrystusa. Kościoły - zarówno katolicki, prawosławny, jak i protestancki, hołdują zarozumiałości, uległości wobec władzy państwowej, stosowaniu gwałtu w stosunku do wiernych, a ponadto brak w nich miłości, sprawiedliwości, ducha życia. Propaguje sie w nich kult śmierci i życia pozagrobowego. Tymczasem nauka Chrystusa, zdaniem Tołstoja, to przede wszystkim umiłowanie życia, ruchu i miłości, bez których człowiek nie może żyć, jeśli pragnie być człowiekiem i prowadzić rozumne życie. Oznacza to, ze koncepcje Tołstoja mają podłoże racjonalistyczne, pod-czas gdy działania kościołów chrześcijańskich - irracjonalne, przystosowane do współczesnej obłudnej rzeczywistości. Kościoły ochraniają te obłudę akceptując wyzysk i nierówność społeczną, odwołując się przy tym do sprawiedliwości niebiańskiej.

Ponieważ człowieka zewsząd otacza zło, dlatego powinien sie jemu przeciwstawić, pokornym i pokojowym stosunkiem do tego, co czyni zło. Oznacza to, że na zło trzeba odpowiadać dobrem, a jedyna formą walki z tym złem powinien być jego bojkot. Lew Tołstoj za zło uważa tez państwo i władzę. Tej ostatniej należy sie przeciwstawić poprzez bojkot wszelkich struktur organizacyjnych, ułatwiających sprawowanie władzy. Będzie to wiec bojkot sądów, wojska, policji, administracji, urzędów podatkowych, itp., wyrażający się myślowa alienacja wobec państwa i władzy, na rzecz, zajęcia się życiem codziennym. Negatywny stosunek miał Tołstoj do życia miejskiego i rozwijającego się przemysłu, pozytywny zaś do życia i pracy na wsi, wychwalając jej pożyteczność i bliski kontakt z naturą. Był więc zwolennikiem fizjokratów. Uważał, ze ziemia powinna należeć do tych, co ją uprawiają i na niej żyją, ale przejecie jej prócz naród, dokonać się powinno nie przez bunty, demonstracje, rewolucje i uchwały parlamentu, lecz poprzez bojkot uprawy ziemi obszarniczej i powinności dworskich. Tym sposobem, wg niego, można zmusić właścicieli ziemskich do oddania ziemi w ręce chłopów.

W latach 90-tych XIX wicku idee Tołstoja znalazły swych zwolenników w osobach W. Czertkowa, D. Hilkowa, B Biriukowa, I. Golbinowa-Posadowa, I. Tregubowa i A. Podjanskiego, którzy rozwijali twórczo koncepcje swego nauczyciela, prowadząc działalność polityczną i wydawniczą zarowno w kraju, jak i zagranica. W Rosji wydawali rozprawy polityczne i dziennik ,,Oratorn", zaś w Londynie dziennik ,,Swobodnoje słowo" pod redakcja W. Czertkowa.

Z powyższego przeglądu koncepcji politycznej Tołstoja widać wyraźnie istnienie w jego poglądach idei anarchistycznych, takich jak: negacja władzy, państwa i wszelkich struktur politycznych. Uzasadnia to określenie koncepcji politycznych Tołstoja jako anarchizmu chrześcijańskiego, który ma trwałe miejsce w historii Rosji i w badaniach naukowych.

Solidarnie z reporterami Argentynskich indymediow

Argentyna: zatrzymanie reportera Indymediów
imc-pl
W sobotę 10 maja, w argentyńskim mieście Córdoba, około 00:15 – w
trakcie imprezy benefitowej na Centrum Społeczno-Kulturalne "Kasa Lxs Gatxs" i grupę teatralną "Tucumpa", policyjny Oddział Akcji Prewencyjnej (CAP) otoczył plac de los Burros przy którym znajduje się Centrum. Osoby uczestniczące w beneficie podbiegły do funkcjonariuszy, by poznać przyczynę akcji policyjnej. Jedna z nich - Betania Sartore, po zapytaniu o powód nalotu, została zatrzymana. Policjanci zagrozili również świadkom zajścia, w tym Matíasowi Arriola - członkowi Indymedia Córdoba, który miał ze sobą identyfikator prasowy, że zostaną również zatrzymani jeśli nie odejdą.

Funkcjonariusze sił bezpieczeństwa zorientowawszy się że Matías Arriola ma aparat fotograficzny zatrzymali go mimo, że ludzie zgodnie z rozkazem policji zaczęli się wycofywać z miejsca zdarzenia, a Matias miał uprawnienia do dokumentowania zajścia. Podczas przepychanki reporter Indymediów podał aparat znajdującemu się obok chłopakowi, który po zrobieniu kilku zdjęć, został brutalnie pobity przez policjantów. Stojący obok ludzie
zdołali przechwycić sprzęt, lecz wkrótce trafił on w ręce policji.

Matias, Betania i chłopak, który pomagał w rejestrowaniu zajścia zostali zapakowani przez funkcjonariuszy do policyjnego wozu. Matiasowi udało się zadzwonić zaraz potem do członków kolektywu Indymedia Cordoba i poinformować o swoim zatrzymaniu. Funkcjonariusz, który to zauważył, zagroził mu pobiciem za skorzystanie z telefonu i zażądał jego zwrotu. Przez 20 minut ponad setka osób próbowała uniemożliwić wywiezienie zatrzymanych, policja oddała w ich kierunku 3 strzały ostrzegawcze. Tłumowi udało się uwolnić chłopaka od aparatu, w międzyczasie policja zatrzymała jeszcze jedną osobę – Daniela Ameba. Wywieziono ich z Plaza de los Burros pod silną eskortą policji w mundurach i w cywilu, po przybyciu na miejsce 6 samochodów CAP i ciężarówki piechoty. Ludzie zablokowali drogę, w którą udały się wozy policji, te wycofały się więc w stronę komisariatu nr 9 położonego na Av. Castro Barros, kilka przecznic dalej.

Ok. 100 osób podążyło w tamtym kierunku, by żądać uwolnienia
zatrzymanych blokując przejazd samochodu z dwojgiem z nich. W tym samym czasie trzecia zatrzymana została doprowadzona do komisariatu. Po rozmowie z Podkomisarzem Ceballos i po interwencji grupy prawników, którzy znaleźli się w miejscu zdarzenia, zgromadzeni pozwolili na wjazd samochodu CAP, w związku z czym na komisariacie znalazły się kolejne osoby. Zatrzymanym założono kartoteki, poddano ich kontroli lekarza policyjnego, po czym ok. 6.00 rano – dzięki pomocy obecnych adwokatów i trwającej do rana pikiecie protestacyjnej, zostali zwolnieni.

Wszystkim trzem osobom zostały postawione zarzuty "utrudniania akcji
publicznej" z artykułu 306 Kodeksu Karnego. Matiasowi zwrócono aparat – został rozbity przez policję, usunięto też z niego kartę pamięci wraz z dokumentacją działań sił bezpieczeństwa.

wtorek, 27 maja 2008

Podstepna eksmisja " Sitexu " w Amsterdamie

Z reguły staram się pisać pozytywnie, szczególnie o Amsterdamie, ( bo kocham to miasto )tak że dla większości ludzi może się wydawać, iż jest to raj na Ziemi itp. Jednak i tu nie zawsze jest różowo i jak wszędzie prawa człowieka są łamane przez władzę, policję, kapitalizm…
By temu zapobiec trzeba czasem przedstawić gorzką prawdę chociażby by ukazać jej światlo w ciemności kłamstw oficjalnych mediów, które to bedąc w rękach bogatych próbuja nas oczernić by ci mogli prowadzić swe brudne interesy i swe niecne cele.

W nocy z piątku na sobotę w Amsterdamie zdarzyło się coś, co wstrząsnęło naszym skłoterskim światkiem. Jeden z największych w Amsterdamie skłotów na Eerste Osterparkstraat “ Sitex “ miał niespodziewaną, bezprawną i sprowokowaną przez policję eksmisje. Zacznę od tego co słyszałem od naocznych świadków, mych zaufanych kolegów.
W alternatywnym barze “ Sitex “ miały miejsce urodziny jednego z mieszkańców. Okolo 5 nad ranem przyjechała policja i zapukali do drzwi. Powiedzieli, że sąsiedzi skarżą się na hałas, po czym zażądali od jednego ze skłotersów dokumentów. Jako, iż w naszym zwyczaju, w solidarności z nielegalnymi nie pokazujemy ich, zapytany odmówił tłumacząc , że w jego skłocie broni go prawo spokoju domowego i nie musi się nikomu legitymować. Na to gliniarz wyciągnął go na zewnątrz w celu zaaresztowania. Prawdopodobnie wywołała się szarpanina, w której trakcie z wyższych pięter w geście obrony kolegów na jednego z gliniarzy została rzucona butelka. Wówczas zadzwonił on na alarm zagrażąjacy jego życiu na co zjawiło się mnóstwo gliniarzy. Następnie zmobilizowana była ME - specjalna policja do eksmitowania skłotów. Pobili oni 2 osoby do nieprzytomności i zaaresztowali wszystkich. Razem 51 osób. Wszystkich mieszkanców czterech kamienic oraz ich gości. Niektórzy byli wyrwani ze snu niczym za czasów nazistów.
W niedzielę o 19.00 w pobliżu odbył się miting części uwolnionych mieszkanców i dużej grupy ludzi , która przyszła ich wesprzeć. Głównym celem niedawnych mieszkanców było odzyskanie rzeczy osobistych, których nie mieli czasu ani okazji wziąść ze sobą podczas aresztowania, a także późniejszej ewikcji, której zupełnie się nie spodziewali. Gdyby chodziło tu tylko o rzeczy materialne, może nie było by to takie ważne ale tu ważyły się losy całego dobytku około 40 osób. Nie ważne sprzęty , które można nabyć w sklepie, ale wyobraźmy sobie takie rzeczy jak prywatne zdjęcia , filmy, rękopisy książek, takie rzeczy mogą dla nas mieć wartość bezcenną, która raz stracona już nigdy nie będzie odzyskana w takiej samej postaci. Pierwszym z planów było reskłotowanie eksmitowanych budynków. By uniknąć użycia siły oczekiwaliśmy na robotników barykadujących sitexem ( specjalnymi blachami ) drzwi i okna, by skończyli swą pracę. Jednak policja musiała coś zwęszyć widząc zbyt dużo osób kręcących się obok miejsca spotkania, bo wkrótce przyjechało ich więcej, a firma postawiła paru ochroniarzy z psami, by bronili miejsca. Grupa ex mieszkanców, brejkerów (tych co wyłamują drzwi ), grupa “tarczowa” ,która tarczami stanowczo lecz bez użycia przemocy miała zamiar wyprzeć wszystkich co staną na naszej drodze oraz my wszyscy co przyszliśmy by pomóc debatowaliśmy nad tym co najlepiej zrobić w danej sytuacji. Zdania były podzielone. Ze względu, iż to byłym mieszkańcom wszyscy chcieliśmy pomóc i to oni mogli na tym najwięcej stracić, do nich należała ostateczna decyzja o tym co zrobimy.
Po długich dyskusjach, naradach zdecydowaliśmy wspólnie, iż podczas gdy gliniarze są zaalarmowani o tym co może się wydarzyć lepiej będzie zrobić demonstrację przed chronionym budynkiem, przed domem burmistrza oraz przed ratuszem miasta. Czyli czekał nas pochód z niespodziankami przez centrum miasta.
Wyruszyliśmy zwartą grupą krzyczącą hasła typu “ Nie wyeksmitujecie idei, Skłoting przetrwa “ czy znane “ Bez sparwiedliwości nie będzie pokoju… “ I rzeczywiście nie było. Przechodząc obok ochroniarzy rzucony został kamień w ich kierunku. Na szczęście dla nas i dla nich nie miał na celu ich trafienia, lecz wgiął jedynie maskę w samochodzie. Wykrzyczane były rządania “ oddajcie nam nasze rzeczy “ , by zaznaczyć charakter i cel akcji. Potem ruszyliśmy w kierunku domu Cohena – burmistrza Amsterdamu. Tam mimo, iż szyby były kuloodporne to po naszych kamieniach i tak pozostały pajęczyny pęknięć. Szkoda ale chyba naszego burmistrza nie było w domu. Wydało mi się dziwne, że około miesiąc temu na demonstracji “Reclaim de street” w ramach dni skłoterskich było wystarczająco dużo policji, by powstrzymać więcej niż 300 osób od wizyty dla burmistrza, a teraz mimo, iż zorganizowali ochronę dla paru domów, przeznaczonych do rozbiórki to nie zorganizowali żadnej ochrony dla drogiego domu Cohena. Dalej przeszliśmy do ratusza miasta, gdzie parę kilku metrowych szyb nie oparło się kamieniom. Nikt nam nie stanął na przeszkodzie, ani nawet na widoku. Oczywiście można było się spodziewać co napiszą w prasie następnego dnia i że te ciche zezwolenie na zbicie paru szyb było dobrą pożywką dla jutrzejszych mediów. Cała demonstracja skończyła się we Vrankrijk, najbardziej radykalnym i aktywnym klubie skłoterskim. W ten sam wieczór nieznany sprawca wybił kilkanaście szyb w korporacji, która jest właścicielem eksmitowanych budynków.
Następnego dnia od samego rana przez prawnika oraz przez naszą obecność pod eksmitowanym budynkiem staraliśmy się wywrzeć presje by oddali nam rzeczy byłych mieszkańców. Firma przystała na to by je oddać, jednak policja starała się narzucić swoje warunki. Po długich negocjacjach trzech stron podczas gdy do naszej szali dochodził fakt, iż z każdą chwilą przybywało nas solidarnie coraz więcej, w końcu udało nam się wypracować kompromis. Mogliśmy otrzymać wszystkie rzeczy z powrotem, jedynie musieliśmy stanąć z dala od budynku, by dać miejsce robotnikom i maszynom go wynoszącym oraz dwoje z nas musiało podać swe dane. Wkrótce robotnicy przy pomocy wind “ dookiennych” podawali nam mieszkanie po mieszkaniu wszystkie rzeczy z kolejnych okien. Dalej przeważnie wanami, busami i bakficami ( to ten rower z dużą przyczepą na przedzie ) wywoziliśmy je na pobliskie skłoty, które miały miejsce by je zmagazynować. W pracy rozładowywania i ładowania pomagali wszyscy. Trwało to jednak bardzo długo. Niektóre dobre duszki jak ma ukochana Rabia i inni zadbali byśmy mieli co jeść i pić. Wszędzie czuło się rodzinną solidarność pomocy. W międzyczasie podjechali elektrycy, którzy zrobili akcje pokazową i odcięli prąd od ulicy, by zniechęcić skłotersów do reskłotowania miejsca. O 19.00 musiałem już jechać by pomóc znajomym przygotowywać ich skłotowanie jednak z tego co słyszałem , gdy mniej osób było obecnych, robotnicy złamali umowę i dużo rzeczy wyrzucili do kontenera. Wszystko szło tak gładko i bezproblemowo, iż każdy myślał, że będzie tak do ostatniego pokoju. Niektórzy z byłych mieszkanców ze względu na stress i nawał niespodziewanych sytuacji nie spali po ponad 40 godzin, więc nie dziwne więc, że gdy wszystko wydawało się ok udali się na upragniony odpoczynek. Na to tylko czekali robole, którzy być może z przekory, a może by po prostu skrócić sobie czas pracy bezdusznie wyrzucili czyjeś rzeczy na śmieci. Ponadto gdy ktoś chciał złapać zaginionego po całej tej akcji kota, jeden z ochroniarzy brutalnie go odepchnął krzycząc , iż nie ma prawa podchodzić do budynku. Jednocześnie przestraszył kota i przekreślił szansę by to biedne zwierzę po 3 dniowym stresie i prawdopodobnie głodówce w końcu mogło odzyskać opiekuna. Miejmy nadzieję , że ten młodszy niż rok kociak jak najszybciej będzie mogł być przytulony przez swą kochającą “panią” i nie pozostanie mu żaden uraz psychiczny po tym całym zdarzeniu.
Jakby tego wszystkiego było mało zostaliśmy oszkalowani w prasie, co zmusiło mnie bym poświęcił mój sen by napisać o tym wszystkim prawdę.
Podsumowując: dwóch pobitych do nieprzytomności, 5 kotów zagubionych z czego jednego jeszcze nie odnaleziono, 51 aresztowanych z czego ponad 10 wciąż nie uwolnionych, ponad 40 pozbawionych domu, wielu pozbawionych rzeczy osobistych. To wszystko o wyimaginowane skargi o hałas. Według
jednej sąsiadki obudziła ją policja, a nie skłotersi, a wszyscy z pozostałych sąsiadów też nie słyszeli imprezy, bo odbywała się ona w zamkniętym barze, gdzie przynajmniej dwa domy dookoła to skłoty.
Do tego sąsiedzi byli tacy mili, iż sami zaoferowali skłotersom przewożenie rzeczy jeśli zajdzie taka potrzeba.
Gdy patrzymy na ten bilans parę zbitych szyb i jedna zbita butelka jest niczym w porównaniu tego co spotkało skłotersów. Te kamienie niszczące ich mienie można nazwać przemocą. Jednak ja to nazywam ( powtórzę za Johnem Zehrzanem ) niszczeniem mienia - jedynym językiem, który rozumieją bogaci.
W ich kłamliwych mediach próbuja nas przedstawić jako “terrorystów” , lecz kto tu jest większym terrorystą. Bogaty biznesmen, który swymi spekulacjami sprawia, że Amsterdam staje się coraz bardziej nieosiągalny dla klasy robotniczej, czy skłotersi walczący o równe prawa do mieszkania dla wszystkich.
Dodam porównawczo słowa Vandany Shivy “ Czy terrorystą jest ten demonstrant czarnego bloku, który przeciwstawia się kapitalizmowi w obronie biednych tego Świata, czy może ten biznesmen, przez którego interesy, chronione przez policje umierają miliony ludzi z głodu ? “ To by było na tyle. Pisane
prawie na śpiąco.27.05.08

poniedziałek, 26 maja 2008

Zlodzieje Rowerow - Punk Rock Song

A obok jesli chcesz mozesz sobie otworzyc w nowym oknie te same strony drugi raz i co jakis czas wyberac punkowa selekcje skrultube, dzieki czemu mozecie miec muzyke do poczytania. albo kliknac na tag clipy lub teledyski i wtedy zobaczycie moja selekcje paru ulubionych kawalkow,ktore lacze z tymi stronami. Ponizej polecam Zlodzieje Rowerow, ktorzy maja zyciowe fajne teksty, ktore tez w jakis ksztaltoja moje zycie. Milego sluchania i ogladania.

Odkorkuj Warszawe !!

przypis z www.pl.indymedia.org
2 czerwca 2008 w Warszawie wchodzi w życie nowa taryfa dla komunikacji miejskiej. Tego samego dnia, o 16:30, Lewicowa Alternatywa oraz Zieloni 2004 organizują pikietę pod budynkiem Zarządu Transportu Miejskiego, pl. Bankowy - Senatorska 37. Zapraszamy wszystkich dla których korki, zanieczyszczone powietrze, hałas oraz nielegalne parkowanie stanowią istotny problem.

[O] ulotka -
Szanowni Państwo, Mieszkańcy Warszawy

2 czerwca 2008 r. wchodzi w życie podwyżka cen biletów komunikacji miejskiej. Naszym zdaniem jest ona niepotrzebna i sprzeczna z potrzebami społecznymi. Wyższe ceny biletów to niższa konkurencyjność transportu zbiorowego względem prywatnych samochodów. Obawiamy się, że z tego powodu więcej osób wybierze samochód, co spowoduje większe zakorkowanie miasta.

Proponujemy alternatywę, która nie wymaga sięgania do kieszeni pasażerów:

Pasy dla autobusów wszędzie, gdzie stoją one w korkach. Pozwoli to na duże oszczędności w zużyciu paliwa. Obecnie, przejazd autobusem przez Warszawę trwa często dwukrotnie dłużej w godzinach szczytu niż poza nimi. Autobusy w korkach jadą nieraz po kilka do kilkunastu metrów, po czym zatrzymują się. Szacujemy, iż oszczędności w zużyciu ropy wynikłe z zastosowania buspasów mogą w skali całego miasta osiągnąć kilkanaście procent. Dodatkowo, bardzo podniosą one jakość usług przewozowych, dzięki czemu zachęcą do przesiadki część osób jeżdżących samochodami. Pozytywnym efektem będzie także poprawa jakości powietrza w mieście oraz obniżenie po­ziomu hałasu.

Usprawnienie sygnalizacji świetlnej - tzw. “zielona fala” z pierwszeństwem dla tramwajów i autobusów. Usprawnienia sygnalizacji świetlnej umożliwią m.in. poprowadzenie pasów dla autobusów na całej długości, bez kończenia ich przed skrzyżowaniem. Ich stosowanie przyczyni się do dalszych oszczędności w zużyciu paliwa przez autobusy. Systemy takie stosowane są na szeroką skalę w wielu miastach Europy i Polski, także w niektórych miejscach w Warszawie (zobacz artykuł). Zwrot części kosztów instalacji można uzyskać z Funduszu Spójności Unii Europejskiej.

Wspólne pasy dla autobusów i tramwajów w miejscach gdzie nie można ich wyznaczyć tylko dla autobusów, np. na Moście Śląsko-Dąbrowskim.

Zwiększenie opłat za parkowanie, rozszerzenie strefy płatnego parkowania. W sytuacji gdy miasto podnosi opłaty za przewóz komunikacją zbiorową, zgodnie z zasadami zrównoważonego transportu podniesione powinny zostać także opłaty parkingowe. Liczymy na zdrowy rozsądek oraz opamiętanie tych radnych PiS oraz SLD, którzy kilka tygodni temu zablokowali w Radzie Miasta propozycję podwyżek.

Skuteczne ściganie kierowców nielegalnie parkujących oraz zatrzymują­cych się na skrzyżowaniu. Kierowcy często zatrzymują się w miejscach niedozwolonych - zbyt blisko przystanków, skrzyżowań, na ścieżkach rowerowych, obok budynków (kodeks drogowy mówi o obowiązku zapewnienia 1,5 metra chodnika dla pieszych). W godzinach szczytu samochody często wjeżdżają na skrzyżowanie bez możliwości zjazdu w tym samym cyklu świetlnym - pojazdy jadące prostopadle do nich muszą stać cały kolejny cykl. Popularne wśród kierowców jest także wjeżdżanie na pasy dla autobusów. Wykroczenia tego typu są nagminne, a mimo to często ignorowane przez służby miejskie. Powoduje to pogorszenie płynności ruchu oraz bezpieczeństwa na drogach.

Racjonalne planowanie inwestycji i wydatków. ZTM bez odpowiednich analiz buduje kosz­towne par­kingi Parkuj i Jedź (P+R). O ile dopłata z budżetu miasta do jednej podróży tramwajem lub autobusem wynosi ok. 60 gr, to do jednej podróży z wykorzysta­niem systemu P+R już ponad 7 zł i to w przypadku 100 % ich zapełnienia. Uważamy, że parkingi P+R są bardzo dobrym rozwiązaniem, jednakże są obecnie puste m. in. z powodu braku odpowiedniej sieci komunikacyjnej wo­kół nich, co w połączeniu z wydatkami na ich budowę i utrzymanie jest poważną niego­spodarnością!

Proponujemy, aby ostatni piątek miesiąca był dniem darmowych przejazdów komunikacją miejską oraz podwyższonych (w stosunku do pozostałych dni) opłat parkingowych. Dzięki temu część kierowców przestanie korzystać w ten dzień z samochodów. Jest to szansa na promocję transportu publicznego oraz zmniejszenie korków, tradycyjnie największych właśnie w piątki. Dzięki temu mieszkańcy Warszawy ocenią zalety powyższych rozwiązań. Pozwoli to również rozpoznać i rozwiązać ewentualne problemy.

W obecnym kształcie, nowa taryfa ma następujące wady:
Podwyżka cen biletów obniża konkuren­cyjność komunikacji miejskiej względem transportu samochodowego - zatruwają­cego powietrze, powodującego korki, hałas, niszczenie nawierzchni i chodników. Wyższe ceny usług ograniczają ich dostępność dla osób najuboższych. Dochód ZTM na pewno nie wzrośnie proporcjonalnie do różnicy cen – wzrośnie liczba “gapowiczów” i osób wybierających inne for­my transportu (samochód, rower).

Zbyt wysokie ceny biletów 60- (4 zł) oraz 90-minutowych (6 zł). Ceny te są kilkadziesiąt procent wyższe niż np. w Pradze, Barcelonie, Rzymie.
Bilety 20-minutowe, przy obecnej rzeczywistej prędkości oraz częstotliwości jazdy autobusów i tramwajów, nie pozwolą na przesiadki.

W przypadku biletów “minutowych” brak informacji jak liczony jest czas przejazdu - wg rozkładu jazdy czy “zegarowo”, co nakazuje przyjąć dru­gą interpretację. W tym przypadku niespodziewane, niezawinione przez pasaże­ra opóźnienie może się dla niego skończyć karą za przekroczenie czasu waż­ności biletu. W ten sposób miasto przenosi na pasażerów odpowiedzialność za korki, spowodowane żenującą i nieudolną polityką transportową!

Co możesz zrobić?

Przyjdź na pikietę w poniedziałek, 2 czerwca, o godz. 16:30, pod siedzi­bę ZTM, ul. Senatorska 37 (od strony Placu Bankowego).

Odwiedzaj stronę internetową: www.odkorkuj.waw.pl

Podpisz petycję do zarządu miasta - dostępna wkrótce na stronie oraz podczas pikiety.

Przekaż swoją opinię bezpośrednio do władz miasta - pocztą, e-mailem lub telefonicznie:
Biuro Drogownictwa i Komunikacji m.st. Warszawy
ul. Górskiego 7
00-033 Warszawa
e-mail: drogownictwo@warszawa.um.gov.pl
tel./fax: 22 828 82 79

Wydrukuj naszą ulotkę i poinformuj innych pasażerów oraz znajomych o tej inicjatywie.

Poinformuj redakcje gazet oraz inne media o naszej inicjatywie.

Pamiętaj! Problemy komunikacyjne nie rozwiązują się same. Obecne władze Warszawy są zdecydowanie za mało aktywne. Presja mieszkańców może znacznie przyspieszyć zmiany, które naszym zdaniem i tak są nieuniknione. W Europie Zachodniej proponowane rozwiązania zostały wprowadzone wiele lat temu. Dziś prawie nikt nie wyobraża sobie powrotu do korków, hałasu i spalin.

Uważamy, że tylko pełne wdrożenie zaproponowanych rozwiązań pomoże rozwiązać problemy komunikacyjne miasta (np. wyznaczenie pasów dla autobusów bez zapewnienia im “nietykalności” ze strony kierowców spowoduje, że ucierpią na tym tylko kierowcy przestrzegający przepisów).

Organizatorzy

Dziękujemy Stowarzyszeniu Zielone Mazowsze (www.zm.org.pl) za udostępnienie materiałów, bez których niniejszy tekst byłby niekompletny.

"Przeglad anarchistyczny" - nowy nr

Pod koniec maja ukaże się kolejny numer półrocznika "Przegląd Anarchistyczny". Tradycyjnie, aby ułatwić tańszy zakup pisma w środowisku anarchistycznym, proponujemy możliwość dokonania przedpłat. Pismo nie jest dotowane przez żadne instytucje samorządowe, państwowe, fundacje czy firmy prywatne - biorąc pismo w przedpłacie, wspierasz również rozwój anarchistycznego ruchu wydawniczego. Po wydaniu pismo będzie dostępne w Empikach cenie 19 zł egz.

Minimalna ilość egzemplarzy w przedpłacie to 10 szt. Koszt egz. 13 zł.

Koszt zamówienia: 10 egz. 130 zł, 20 egz. 260 zł

Przedpłaty prosimy przesyłać na konto:
41114020040000320248573473
Bractwo Trojka
ul. Małeckiego 4/3
60-705 Poznań



PRZEGLĄD ANARCHISTYCZNY
Numer 7 | wiosna-lato 2008
Ilość stron: 224 str. B5
ISSN 1898-7052

Spis treści

DZIAŁ: AMERYKA ŁACIŃSKA - STRATEGIE DOMINACJI I DROGI OPORU

Jarosław Urbański "NIEWOLNICTWO I NARODZINY KAPITALIZMU"
Niewolnictwo, kojarzone potocznie z okresem starożytności, przewija się przez całe nasze dzieje, aż do dziś. Niewolnictwo w czasach kapitalizmu (od jego zarania w XV wieku) było ważnym elementem ekspansji gospodarczej, pozwalającym na wykorzystanie nowoodkrytych ziem Ameryki Łacińskiej, akumulację kapitału i przeprowadzenie przeobrażeń sposobu produkcji. Niewolnictwo zatem jest integralną częścią zarówno historii Ameryki Łacińskiej jak też kapitalizmu.

Beverly J. Silver, Eric Slater "REWOLUCJA NIEWOLNIKÓW NA KARAIBACH NA PRZEŁOMIE XVIII I XIX w."
Zyski osiągane przez Francję oraz wolną część mieszkańców jej koloni, na Santo Domingo i w innych krajach, gdzie wykorzystywano niewolników, stały się zarzewiem walk frakcyjnych pomiędzy wolną ludnością oraz pomiędzy kolonią a metropolią.

Jan Sowa "KORZENIE NIERÓWNOŚCI. ZNACZENIE KOLONIALIZMU DLA ROZWOJU KAPITALIZMU"
wielki obszar biedy i zacofania, jakim jest Trzeci Świat, stanowi historyczny produkt rozwoju globalnej gospodarki kapitalistycznej (...) Zachód nie podbił świata dzięki wyższości swoich ideałów, wartości czy religii, lecz dzięki przewadze w stosowaniu zorganizowanej przemocy.

Maciek Wiśniewski "OAXACA: SPRAWIEDLIWOŚĆ ALBO BARBARZYŃSTWO"
Przez ostatnie niemal dwa lata położony na południu Meksyku stan Oaxaca jest scenerią ludowego powstania, którego centrum jest stolica, miasto Oaxaca de Juárez, ale proces polityczny, który rozpoczął się wraz z samoorganizacją sektorów wykluczonych rozlał się także na okalającą go prowincję.

LUD ZJEDNOCZONY NIE BĘDZIE ZWYCIĘŻONY!
Wywiad z Andresem Ortega, prawnikiem z broniącej więźniów politycznych organizacji LIMEDDH, w meksykańskim stanie Oaxaca.

Jorge Alonso "MIĘDZYNARODOWA KONFERENCJA O SYTUACJI RUCHÓW ANTYSYSTEMOWYCH"
Tegoroczne seminarium odbywało się pod patronatem Immanuela Wallersteina. W swoim referacie stwierdził, że przed rokiem 1968 r., strategie tego typu ruchów polegały na dążeniu do przejęcia władzy, aby za jej pomocą zmieniać świat. Dziś wybiera się działanie w stylu zapatystowskiej "Innej Kampanii".

Mariusz Doluk "WENEZUELA NA ROZDROŻU"
Każda zainteresowana wenezuelskimi przemianami osoba natychmiast znajduje się na polu bitwy propagandowej dwóch najgłośniejszych frakcji (...) wtłaczającą niemal każdego do któregoś z dwóch zwalczających się obozów na modłę hasła: "kto nie jest z nami, jest przeciwko nam".

Rafael Uzcátegui "WENEZUELA: REPRESJE WOBEC PROTESTÓW SPOŁECZNYCH"
Pomiędzy październikiem 2005 r. a sierpniem 2006 r. zastosowano represje wobec 58 demonstracji. Jeśli dodamy do tego 16 protestów brutalnie rozpędzonych pomiędzy październikiem a listopadem 2006 r., liczba przypadków wzrośnie do 74. Dwóch studentów zmarło w tym roku w wyniku policyjnej interwencji. Liczby te stoją w sprzeczności z oficjalnymi deklaracjami uznającymi, że represje wobec protestów należą do przeszłości.

NOAM CHOMSKY O "BANKU POŁUDNIA"
Bank Południa jest krokiem w kierunku integracji krajów Ameryki Południowej. Czy może to osłabić międzynarodowe instytucje finansowe? Tak, może. W gruncie rzeczy już zostały one osłabione. Międzynarodowy Fundusz Walutowy został właściwie wyrzucony z Ameryki Południowej.

BRAZYLIA - ŚMIERTELNE PODZIAŁY
Wywiad z doktorem Konradem Miciukiewiczem z Instytutu Socjologii Uniwersytetu A. Mickiewicza w Poznaniu. "Recife, skupia największe w Brazylii nierówności społeczne. Podobnie jak w innych wielkich miastach zaznacza się tam niezwykle silna tendencja do koncentracji kapitału, bogactwa i rozwoju, z drugiej strony do kumulacji ubóstwa z całego i tak już najbiedniejszego regionu Brazylii."

Kubański Ruch Wolnościowy "ATMOSFERA NA KUBIE ZMIENIA SIĘ"
Radykalne "samorządowe" propozycje pojawiające się na Kubie to tylko nowy sposób na to, żeby pracownicy utożsamiali się z przedsiębiorstwami państwowymi (...) pozwala to elitom władzy na przetrwanie i odtworzenie możliwości kontrolowania robotników.

Marie Trigona "ODWRACAJĄC LOGIKĘ KAPITALIZMU. ODZYSKANE PRZEDSIĘBIORSTWA W ARGENTYNIE"
Argentyńskie fabryki prowadzone przez pracowników dają przykład całemu światu, że załoga bez szefa albo właściciela może prowadzić firmę i to nawet z lepszym skutkiem.

CO TO JEST HORYZONTALIZM?
Struktura społeczna partii politycznych jest jak piramida - zmusza cię do bycia posłusznym osobie, która jest ponad tobą chyba, że to ty jesteś szefem. Tutaj, kiedy policja przyszła do budynku, a nasze zgromadzenie sąsiedzkie go okupowało, spytaliśmy siebie samych, kto jest za to odpowiedzialny, spojrzeliśmy po sobie i powiedzieliśmy: "każdy".

DZIAŁ: KONTROLA SPOŁECZNA

Damian Kaczmarek, Jarosław Urbański "POLICJA ARESZTUJE ABORYGENÓW"
Jak pokazuje zachowanie dziennikarzy po akcji policyjnej w Słupsku, media znów rozłożyły "parasol ochronny" nad nowymi władzami. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że nie był to odosobniony przypadek. Mamy poważny problem z narastającą brutalnością policji i autorytaryzmem instytucji państwa, bez względu na opcję polityczną kolejnych rządów. Media głównego nurtu nie chcą jednak dostrzec tego faktu, sprowadzając poważny problem społeczny do poziomu pojedynczych incydentów.

PROTESTY - POLICJA - REPRESJE
Komenda Główna Policji (KGP) publikuje dane statystyczne dotyczące organizacji protestów społecznych oraz tzw. zabezpieczania ich przez siły policyjne. W najnowszym, krótkim raporcie za 2007 rok, podaje, że odbyło się 1430 protestów społecznych.

Artur Konowalik "TAK WYGLĄDA TUTAJ PRAWO... LIST WIĘŹNIA Z ZAKŁADU KARNEGO"
Resocjalizacja, to słowo jest jakąś niedorzecznością. Nie ma tutaj żadnej resocjalizacji, to jest tylko termin, który jest wymyślony przez polityków i nie odnajduje się w polskich więzieniach.

Piotr Kropotkin "WE FRANCUSKIM WIĘZIENIU"
Jeśli poprzednio, gdy człowiek znajdował się na wolności, męczyło go jednostajne zajęcie, którego nie mógł nigdy wypełnić w sposób należyty, albo jeśli nie polubił nadmiernej, licho opłacanej pracy, na którą skazany jest robotnik, to w więzieniu niechęć ta zamienia się wprost w nienawiść.

Michel Foucault "PRZEWODNIK DO NIEFASZYSTOWSKIEGO ŻYCIA. PRZEDMOWA DO ANTY-EDYPA"
Nie chodzi jedynie o historyczny faszyzm Hitlera czy Mussoliniego, który tak efektywnie zmobilizował pożądanie mas, ale faszyzm w nas wszystkich, w naszych głowach, w naszym codziennym zachowaniu, faszyzm, który zmusza nas, abyśmy kochali władzę i pożądali właśnie tego, co nad nami panuje i co poddaje nas wyzyskowi.

Dorota Jędruch "NAUKA CZYTANIA"
Przestrzenie publiczne miasta były zawsze miejscem komunikacji władzy z poddanymi, polem agitacji, ćwiczeniem z oficjalnej estetyki, aktualnej wizji architektury, popisem administrowania, kierowania ruchem, aktywnością i codziennością mieszkańców.

DZIAŁ: KANON LEKTUR

Jarosław Urbański "PRYWATYZACJA JAKO ŹRÓDŁO CIERPIEŃ"
"Poskładana" na nowo jednostka wcale nie stała się szczęśliwsza. Kapitalistyczny porządek rekonstruuje różnice klasowe, spychając i marginalizując wszystkich tych, których uzna za mniej lub w ogóle nie przydatnych z perspektywy własnej logiki funkcjonowania.

DZIAŁ: KULTURA I HISTORIA

ARTYSTA POZA LIBERALNYM KONSENSUSEM
Wywiad z profesorem Krzysztofem Wodiczką. "Duża część tradycji awangardowej w sztuce była pod silnym wpływem anarchistycznych wizji i utopii czy organizacji, albo tendencji anarchistycznych. Duża część poststrukturalizmu i dekonstrukcji - Deleuze, Foucault, Kristeva. Właściwie można byłoby dalej ciągną: Balibar, Rancier, Mouffe czy Badiou - tam jest tendencja anarchistyczna, czyli w tym sensie jestem jej częścią."

Michał Przyborowski "SPÓŁDZIELNIA "SŁOWO" W ŁODZI 1946-1949"
Po wojnie, wśród odradzającej się w Polsce działalności spółdzielczej anarchiści mieli swój akcent. Z wojny ruch anarchistyczny wyszedł mocno przetrzebiony, a samą wojnę przeżyło zaledwie kilkunastu działaczy.

Damian Kaczmarek "ANARCHIZM W PUBLIKACJACH ZWARTYCH W OKRESIE PRL"
Okres pomiędzy 1945 a 1989 rokiem stanowi "białą plamę" w dziedzinie poważniejszych badań nad anarchizmem. Przez te ponad 40 lat wydanych zostało raptem kilkanaście pozycji, które można określić mianem monograficznych. Większość z nich w większym lub mniejszym stopniu opracowane zostało w sposób niechlujny, powierzchowny i ze z góry założoną tezą o podbudowie ideologicznej.

DZIAŁ: OSTATNIE OGNIE W PORTO MAGHERA

OD REKONSTRUKCJI DO GORĄCEJ JESIENI - WALKI KLASOWE WE WŁOSZECH
W LATACH 1968-1973
Włoska klasa robotnicza w 1968 r. stanęła w pierwszym szeregu światowej rewolty przeciw kapitalistycznemu wyzyskowi.

OPERAISMO
Pod koniec lat 50. oraz na początku 60. we Włoszech wyłonił się radykalny lewicowy nurt polityczny. Nurt ten odrzucał socjaldemokrację PCI i PSIoraz prowadzoną przez nie politykę narodowej odbudowy. Wniósł on teoretyczną broń do radykalnego obalenia stosunków społecznych.

ZWIĄZKI ZAWODOWE KONTRA AUTONOMIA ROBOTNICZA
Po II wojnie światowej ruch związkowy we Włoszech dzielił się na politycznie zorientowane związki podlegające ogromnym naciskom ze strony USA w celu odizolowania komunistów.

HISTORIA STREFY PRZEMYSŁOWEJ PORTO MARGHERA
Budowa drugiej strefy przemysłowej miała w założeniu zapewnić kontrolę nad lokalnym proletariatem.

HISTORIA KOMITETÓW PRACOWNICZYCH W PORTO MARGHERA
Jednym z naszych pierwszych celów było przemienienie walki o własne potrzeby materialne w walkę masową. Grupa robotników, podzielających nasze cele dotyczące kwestii organizacji i jej charakteru, doprowadziła do naszego pierwszego zjazdu zakładowego, który odbył się we wrześniu 1967 r.

ZORGANIZOWANA AUTONOMIA KLASY ROBOTNICZEJ. HISTORIA POTERE OPERAIO VENETO-EMILIANO
Potere Operaio była początkowo nazwą kilku lokalnych grup, które zwracały się do klasy pracującej niezależnie od związku zawodowego.

"ROBOTNICY POWINNI WZIĄĆ SPRAWY WE WŁASNE RĘCE"
Fragment wywiadu z Italo Sbrogio podejmującego temat polityki reprezentacji i próby zrealizowania odmowy pracy wewnątrz fabryki.

Komitet Robotniczy Porto Marghera "ODMOWA PRACY"
Jesteśmy wolni, by każdego ranka wstać i iść do pracy. "Bez pracy nie ma kołaczy". Czy to jest wolność? Istnieje jedna rzecz, która ogranicza naszą wolność: praca. W rzeczywistości jesteśmy zmuszeni do pracy. Powiedzenie wedle którego praca uszlachetnia jest wymysłem szefów.

Gianni Sbrogió "WARTO WALCZYĆ!"
Praca nie jest sposobem na życie, lecz koniecznością sprzedawania siebie w celu przeżycia. Poprzez walkę o skrócenie czasu pracy, aby już więcej nie umierać w wyniku zatrucia, walczymy przeciw zagrożeniom dla zdrowia. Ponieważ wstawanie każdego poranka i chodzenie do pracy niszczy nasze zdrowie, szkodliwym jest podleganie cyklowi pracy, metodom produkcji, szkodliwym jest wykonywanie pracy zmianowej, szkodliwym jest wracanie do domu z wypłatą zmuszająca do powrotu do fabryki następnego dnia.

FILM: OSTATNIE OGNIE W PORTO MARGHERA
Tytuł tego dokumentu ma wiele znaczeń: włoskie słowo "fuoco" oznacza "ogień", a także "strzelaninę". W tym wypadku, słowo to oznacza również płomienie z zakładu petrochemicznego, które sprawiają, że strefa przemysłowa jest widoczna z odległości wielu kilometrów. Fraza "ostatnie ognie" odnosi się także do fal walk klasowych, które przetoczyły się przez strefę przemysłową w latach 50., 60. i 70. XX wieku; walk charakteryzujących jej okolicę, które pozostawiły w niej trwały ślad.

FILMY:

Do tego numeru "Przeglądu Anarchistycznego" załączona jest płyta CD z dwoma filmami. Ich treść jest bezpośrednio powiązana z artykułami zamieszczonymi w piśmie. Pierwszy z nich "Raport CCIODH z piątej wizyty w Oaxaca", zrealizowany został przez grupę prawników i działaczy społecznych po stłumieniu rewolty w meksykańskim stanie Oaxaca. Film przedstawia relacje różnych grup społecznych dotyczące obecnej sytuacji w Oaxaca. Ukazywany jest ogrom represji stosowanych wobec obywateli, którzy postanowili sprzeciwić się władzy.

Drugi film to "Ostatnie ognie w Porto Marghera" (Porto Marghera - gli ultimi fuochi), nakręcony przez Manuelę Pellarin w 2004 r. Poświęciliśmy mu w Przeglądzie cały dział, który wprowadza w jego tematykę. Ruch autonomii robotniczej, jaki narodził się we Włoszech na przełomie lat 60. i 70 XX wieku, zasługuje na głębszą analizę, gdyż do tej pory był on zasadniczo pomijany zarówno przez oficjalne publikacje, koncentrujące się jedynie na spektakularnych akcjach grup zbrojnych, jak i w publikacjach z kręgów radykalnej lewicy i anarchizmu. Sporo odniesień do tej tematyki znalazło się w poprzednim numerze Przeglądu, choć miały one charakter bardziej teoretyczny. W dziale "Spontaniczność, marksizm, partia" analizowaliśmy m.in. stosunek marksizmu autonomistycznego do anarchizmu.

środa, 21 maja 2008

Zamiesc baner na swoich stronach !!!

O to doczekalismy sie baneru dla naszych stron. Do tego jest z najnowszymi wiadomosciami. Jesli chcesz go miec na swoich stronach kliknij na "get widget" i skopiuj kod , wklej na swoje strony i gotowe. Mam nadzieje, ze tak to sie robi.


Koncert dla Tybetu




24.05.08 od 14.00- 17.00 w starym luteranskim kosciele na Singiel 411 w Amsterdamie nasz wspolmieszkaniec Cookiemouse wraz z Luteranskim kosciolem i miejscem medytacyjnym Szambala organizuja koncert muzyki klasycznnej, medytacje i modlitwe dla Tybetu. Na uwage zasluguje fakt, ze Luteranie pomagaja Tybetanczykom, ktorzy maja jakze odmienne wierzenia. To wspaniale, ze mimo roznic moga sie zjednoczyc w walce o wolnosc.

Dezerter " Co stanie sie z nami "

Puszka panGMOry z pandeGMOnium

przepis z tak jak ponizszy post z http://www.pl.indymedia.org
Miało nie być awarii elektrowni atomowej w Czarnobylu i ucieczki pszczół zabójców z południowoamerykańskiego laboratorium, a jednak stało się. Ma nie być zmory GMO, tylko same sukcesy, a co w końcu będzie? W technice obowiązuje zasada: Jeśli coś może się zepsuć, to się na pewno zepsuje. To tylko kwestia czasu!
Nie przerabiamy tej lekcji historii po raz pierwszy. Wszystkie zwierzęta przywiezione przez człowieka do Nowego Świata wydostały się w końcu na wolność i zasiedliły nowe środowisko zagrażając nieraz bardzo skutecznie gatunkom endemicznym . Nie można już tego najazdu cofnąć i najeźdźców zlikwidować. A jeśli są czasem ku temu jakieś nowe możliwości, to równie ryzykowne i oczywiście bardzo kosztowne. No i zawsze mogą się one stać po prostu nieskuteczne.

Krzyżówka pszczoły europejskiej z pszczołą afrykańską dała niesłychane monstrum, przez co okazała się nie być prostą sumą 2 + 2 = 4. Pszczoły zabójcy uwalniając się z pszczelarskiego laboratorium pokazały, że w nieopanowanej pogoni za zyskiem można wiele stracić. Jest to jeden z najlepszych przykładów niezniszczalności takiego biologicznego wandala i przykład pomnożenia złych kosztów, które cały czas jeszcze się szerzą.

Powinniśmy też pamiętać o kazusie choroby szalonych krów BSE, gdzie nie mogąca się zmarnować mączka kostno-mięsna stosowana była jako pasza dla przeżuwaczy. Wybito i spalono z tego powodu milionowe stada zarażonych nieobliczalnymi złymi prionami krów, a na ludzkość padł blady strach przed wręcz średniowiecznym pomorem w postaci choroby CJD.

Zapewnia się nas, że żywność chemizowana jest badana i że nie jest szkodliwa. A jednak tajemnicą Poliszynela jest to, że chemizacja żywności szkodzi, bo przyczynia się do nieokreślonego naukowo powstawania nowotworów. Wyższa zaś wydajność produkcji nawożonych sztucznie płodów rolnych, to często tylko większa w nich zawartość wody. Ciężkiej wody, choć nie tamtej ciężkiej wody z reaktorów atomowych. Syty konsument zjada przez to mniej substancji odżywczych i cennych mikroelementów. Poza pierwszym wrażeniem żywność taka najczęściej ustępuje też naturalnej swoim smakiem.

GMO bada się z tytułu ewentualnej szkodliwości. A więc może ono przynajmniej teoretycznie szkodzić człowiekowi i faunie! Nie zaszkodzi, jeśli się tę szkodliwość w porę wykryje i zmodyfikowany obiekt zniszczy. Tu też bowiem nie ma 2 + 2 = 4 i wszelkie cuda wynaturzeń są możliwe.

Niemniej nieszczęśliwe przypadki chodzą także po laboratoriach genetycznych. I niech no na 100 modyfikacji genowych tylko jedna będzie krytycznie szkodliwa, a na kolejnych takich 100 jedna zostanie wywleczona do środowiska zewnętrznego. To co się stanie? Będzie miała baba placek! Zmodyfikowany genetycznie!

Problem GMO nie polega jedynie na ewentualnej szkodliwości niektórych modyfikacji, lecz na połączeniu możliwej szkodliwości z rozsianiem w ekosystemach. Przy tysiącach prób jest to zawsze możliwe tak, jak każdy wypadek losowy. W warunkach realnej rzeczywistości nie ma stuprocentowo doskonałych zabezpieczeń techniczno-organizacyjnych, jak też idealnych zabezpieczeń przed złą wolą zdegenerowanych jednostek. Można się spodziewać, że wcześniej czy później nastąpi wysianie niejednego GMOma zabójcy i powstanie genetycznego Czarnobyla, czyli CzarnoGMOla środowiskowego. Początkowe ekonomiczne zyski przerodzą się w niepowetowane straty wszelkiego rodzaju.

Jednak ekspansywne rozsianie GMO byłoby dla środowiska naturalnego gorsze od skażenia radioaktywnego z elektrowni atomowej. Nukleony stopniowo rozwiewa wiatr i rozpraszają się one w roślinno-zwierzęcych łańcuchach pokarmowych. Hipotetyczny agresywny GMOm będzie zaś wypierać i w końcu definitywnie zagłuszy jakieś pożyteczne gatunki florystyczne. Inny zaszkodzi faunie. Oba zaburzą równowagę w przyrodzie, gdzie gatunki gorzej przystosowane giną, a lepiej przystosowane dostają szansę przetrwania.

Zdolność biologicznego namnażania takich GMOmów byłaby podobnie niebezpieczna, jak zdolność mnożenia się wirusów i bakterii chorobotwórczych podczas epidemii. Wystarczy podać tu przykład wirusa HIV i epidemii AIDS. Zaczynamy już przegrywać z nią walkę, a na pewno absorbuje ona coraz to większe środki finansowe i powala już niejedną afrykańską gospodarkę.

Zastosowanie GMO skomplikuje jeszcze bardziej nasz wielowątkowy świat. Bóg pozwala zacząć w nim realizację wielu nowych idei, koncepcji, spraw i technologii. Są one nieraz kontynuowane z dobrym skutkiem przez jakiś czas. Potem jednak upadają przynosząc często więcej szkód niż pożytku. Przemijają pozostawiając po sobie niejednokrotnie zgliszcza i zbiorowe mogiły.

Skoro jednak poprzez postęp i rozwój mamy doprowadzić do końca świata w wielkiej antropogenicznej wielorakiej katastrofie, to cóż? Nie wstrzymujmy przeznaczenia! Postęp, rozwój, nauka, technika, przemysł i ... zatrucie środowiska. Doceń człowieku raj, z którego zostałeś wygnany. Nic ci tu na ziemi nie pomoże!

Niech się więc dzieje wola nieba (tu nawet bardziej wola piekieł)! Niech się wszystko skutecznie i ostatecznie poGMOtwa!

Protest Irackich squatersow


Władze prowincji Muthanna na południu Iraku wydaly nakaz usnunięcięcia w ciągu 2 tygodni mieszkańców wszystkich zajmowanych "nielegalnie", zbiorowych domów i osiedlisk, niezależnie od tego, czy zajmujące je osoby są uchodźcami z innych prowincji kraji, czy pochodzą z lokalnej społeczności. W okolicy Al Tanak ta decyzja dotknie dziesiątki biednych rodzin, które zajęły lub pobudowały gliniane domki na ziemi należącej do lokalnej administracji.

Wg doniesień - "nielegalni" mieszkańcy, z których wielu przybyło do Muthanna z miejsc całkowicie zniszczonych przez działania wojenne, gdzie stracili dach nad głową, odrzucają nakazy eksmisji, gdyż nie mają dokąd się udać.

Photo: AFP/File/Ahmad Al-Rubaye Photo: AFP/File/Ahmad Al-Rubaye
W dzielnicy Barsy - Jenaina, rodziny ktore zaskłotowały budynki opuszczonej bazy wywiadu wojskowego zorganizowały demonstrację by zaprotestować przeciw wydanemu przez władze nakazowi ich eksmisji.

Wg IOM (Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji) również w innych prowincjach policja poszukuje uchodźców z innych regionów osiedlających sie "nielegalnie" na tym terenie i wyrzuca ich z zajmowanych domów, rzekomo "ze względów bezpieczeństwa. Represje te są skierowane zwłaszcza wobec rodzin z Diyala i Anbar, które trafiły do prowincji Salah al-Din. Działania te spotykają się z oporem mieszkańców.

Ponad 2,7 mln Irakijczyków wegetuje obecnie na terenie Iraku poza swoimi miejscami zamieszkania. Ponad 1,5 miliona uciekło lub zostało zmuszonych do przesiedlenia po lutym 2006 r. - po bombardowaniu meczetu Al-Askari w Samarra i wywołanej tym fali przemocy miedzy Szyitami a Sunnitami. Całkowitą liczę uchodźców (w kraju i poza jego granicami) szacuje sie na 4,2 mln.

Rodziny, które zdecydowały sie powrócić do swoich domów (lub ich pozostałości) nie otrzymuja prawie żadnej pomocy od państwa - połowa dostaje jedynie sporadycznie racje żywnościowe w ilościach niewystarczających do zaspokojenia ich najbardziej podstawowych potrzeb; brakuje podstawowej infrastruktury, w tym dostępu do ujęć wody pitnej; dostęp do edukacji, opieki zdrowotnej i lekarstw, zwłaszcza dla ubogich rodzin, pozostaje problematyczny.

wtorek, 20 maja 2008

Uwolnienie norek przez aktywistow ALF

Tak jak ponizszy post sciagniete z http://cia.bzzz.net
Animal Liberation Front - Opowieści z pierwszej reki o akcji na farmie norek


Opowieści z pierwszej reki o akcji na farmie norek

Jest to opowieść o jednym z wielu nalotów na farmy norek, które miały miejsce w Ameryce Północnej.

Późno w nocy, siedziałem na kępie trawy pod gwiazdami, słuchałem liści żywo szeleszczących na wietrze. Minęło kilka chwil zanim zobaczyłem światła. Po załadowaniu moich rzeczy i sprzętu do ciężarówki, wskoczyłem na przednie siedzenie i wymieniłem porozumiewawcze uśmiechy z kierowca. Byliśmy na naszej drodze...Powoli wstawało słonce. Zatrzymując sie tylko na jedzenie i tankowanie samochodu jechaliśmy przez prawie cala dobę. Dopiero wtedy spotkaliśmy sie z następnym człowiekiem, dobrze znanym i zaufanym. Usiedliśmy nad małym jeziorem i dyskutowaliśmy nad naszym planem. W czasie podróży obserwowaliśmy czy przypadkiem nie jesteśmy śledzeni. Używając dokładnych map zrobiliśmy dużo zjazdów z głównej drogi. Po dotarciu na miejsce ukryliśmy samochód w gąszczu. Zabraliśmy ze sobą radio "skaner", który był zaprogramowany by monitorować częstotliwości wszystkich lokalnych i stanowych instytucji. Jedna osoba była odpowiedzialna za nasłuch podczas rozpoznania i naszej zasadniczej akcji. Upewniliśmy sie, ze nikt nie ma przy sobie przedmiotów, które mogą upaść lub zostawić ślad. Ostatnia rzeczą, która zrobiliśmy było ukrycie kluczyków w pobliżu samochodu, po to by, by nikt ich nie miał przy sobie. W przypadku gdyby któreś z nas było zmuszone do ucieczki (np. osoba posiadająca kluczyki), nie bylibyśmy pozbawieni środka transportu.

ROZPOZNANIE

Nasza drużyna wiedziała, jak ważne było zaznajomienie sie z okolica, dlatego krążyliśmy w kolko około godziny, starając sie zwrócić uwagę na istotne dla nas szczegóły np. miejsca najodpowiedniejsze do ukrycia oraz, z której strony oświetlenie wiejskie było najsłabsze. Na wszelki wypadek ustaliliśmy, gdzie sie spotkamy w sytuacji rozdzielenia naszej grupy. Wiatr przynosił zapach z farmy. Wciągając powietrze czuło sie zapach krwi i stęchlizny. Była to zapowiedz bolu i cierpienia, które za moment ujrzeliśmy. Gdy posuwaliśmy sie otwarta przestrzenią staraliśmy sie tak zachowywać, by komuś obserwującemu nas nie przypominając ludzi. Podczas podróży często natrafialiśmy na zwoje drutu kolczastego. Po drodze zawieraliśmy przyjaźnie z krowami i innymi napotkanymi zwierzętami. Przeszliśmy kilka odkrytych pól i znaleźliśmy sie w bezpośredniej bliskości farmy. Pozostało nam sforsowanie ogrodzenia. Po sprawdzeniu alarmów, linek turbulencyjnych i kamer wideo wspięliśmy sie na plot i weszliśmy na teren farmy. Cały czas zwracaliśmy uwagę na alarmy. Nasza obecność jednak nie przeszła bez odzewu: wiele tysięcy norek wykazywało podniecenie, zwierzęta biegały nerwowo w swoich maleńkich klatkach, rozmawiały ze sobą wydając piskliwe odgłosy. Nasze latarki oświetlały ich sympatyczne mordki i z zaciekawieniem spoglądające na nas oczy. TO NAPRAWDE PIĘKNE ZWIERZĘTA ! I właśnie w takich momentach najłatwiej uświadomić sobie jak straszny los je czeka: zamordowanie przez skręcenie karku albo zagazowanie, a przedtem wiele miesięcy fizycznych i psychicznych tortur w klatkach. Po prostu musieliśmy sie temu przeciwstawić! W każdej szopie znajdowały sie cztery klatki, brudne i zardzewiałe, pozbawione czegokolwiek co mogłoby uprzyjemnić im życie (np."posłań", z których norki korzystają w naturze). Większość klatek zabezpieczono zwykłymi zasuwkami, jedynie kilka, w których znajdowały sie osobniki do reprodukcji, chroniły, przytrzymujące drzwi, kawałki grubego drutu. Nasze rozpoznanie, upewnia nas w przekonaniu, ze nasz cel akcji, jest słuszny, zresztą niczego innego nie spodziewaliśmy sie zobaczyć. Wycofaliśmy sie i usiedliśmy pod stara wierzba, przez kilka godzin obserwując czy nikt nie zauważył obecności intruzów. Tego wieczora opuściliśmy zwierzęta, tylko po to, by tu jeszcze powrócić. Przez pola wróciliśmy do naszego pojazdu. Rozbiliśmy obóz, po krótkim odpoczynku zastanowiliśmy sie nad dalszym planem akcji. Wzięliśmy ze sobą radio skaner, ciemne "jednorazowe" rzeczy, latarki, nożyce do drutu, rękawiczki, farbę w spraju i gogle narciarskie. Mieliśmy jeszcze kupić koperty, papier i znaczki, aby przesłać komunikaty po akcji a także zapasów baterie. Zatankowaliśmy samochód i przejechaliśmy tuz obok naszego celu raz (i tylko raz), aby zaznajomić sie z okolica w świetle dziennym. Resztę dnia spędziliśmy czyszcząc sprzęt. Kolejny raz przemyśleliśmy każdy szczegół naszego planu, przygotowaliśmy sie psychicznie na to, co mogło sie przydarzyć, łącznie z konsekwencjami, które mogliśmy ponieść. Zaczęło padać. Ciągle zwracając uwagę na to, czy nikt nas nie śledzi, powróciliśmy w pobliże farmy. Powtórzyliśmy czynności z poprzedniego wieczora. Znowu szliśmy przez drogę rzucając sie na ziemie widząc światła przejeżdżających samochodów, znów skradaliśmy sie w ciemności, zmierzając w kierunku norek czekających na wyzwolenie.

UWOLNIENIE

Otworzyliśmy klatki. Po tym jak otworzyłem może dwunasta, przerwałem na chwile, aby przy świetle latarki przyjrzeć sie błyszczącej istotce wyskakującej ze swojego straszliwego wiezienia. Chciałem przypatrzeć sie każdemu zwierzęciu, podziwiać jak znajduje swa drogę do wolności, ale, ze nie wolno mi tego robić za cenę pozostawienia innych w klatkach. Musiałem, każda wolna chwile poświęcić na otwieraniu klatek, aby jak najwięcej z nich odzyskało szanse na życie w naturalnych warunkach. Kontynuowałem zapamiętałe wyciągając skoble z klatek i przecinając druty. Kiedy to robiłem kilka norek wbiegło na dachy klatek, inne biegały mi wokół stop piszcząc z radości. Po chwili te żywotne zwierzątka były dosłownie wszędzie, biegając, bawiąc sie i walcząc ze sobą. Od czasu do czasu przerywałem na chwile prace, aby rozdzielić łobuzów i przerzucałem zwierzaki przez zewnętrzny plot, by tam znalazły wolność. RUN, RUN LITTLE GUYS, RUN!!!

PODEJRZANY HALAS

Nagle usłyszałem, albo tak mi sie wydawało, trzask. "Norki obudziły farmerów"-pomyślałem. "Idzie"-spojrzałem w stronę domu farmera. Z trudem wpatrując sie w dal w ciemności, zauważyłem jasna, wyprostowana postać. Czy oczy mnie myliły, czy rzeczywiście ktoś tam stal? Poczułem sie nieswojo, prawie zrobiło mi sie mdło, gdy wyobraziłem sobie "farmera Johna" wściekłego jak osa wypędzona z ula, (tyle, z bardziej niebezpiecznego), stojącego w drzwiach ze strzelba. Przygotowałem sie na najgorsze i znowu na próżno, starałem sie skupić uwagę na szopie. Rozejrzałem sie za przyjaciółmi, a ponieważ nigdzie ich nie widziałem, zaniepokoiłem sie jeszcze bardziej. Poszedłem w stronę sąsiedniego pola, ukryłem sie w gęstych ciemnych krzakach i obserwowałem farmę przez około dwudziestu minut. Nie zauważyłem niczego podejrzanego, nie włączono świateł, wiec znowu podkradłem sie i ostrożnie wszedłem na teren farmy. Żeby upewnić sie że wszystko w porządku, zajrzałem do szop w których pracowali moi przyjaciele. Zobaczyłem ze pracują. Wróciłem do swojej szopy i dalej otwierałem klatki. Praca była wyczerpująca, Kości bolały mnie od monotonnych, rutynowych ruchów. Ale kontynuowałem- nie mógł bym żyć z myślą, ze nie otworzyłem tylu klatek ile to jest możliwe. Zgubiłem si na liczeniu na około pięć setnej klatce.

CZAS SIE RUSZYC

Skończyłem prace w mojej szopie i sprawdziłem, czy reszta nie potrzebuje pomocy. Niestety, nasz ustalony limit czasowy kończył sie. Mimo z było jeszcze wiele szop pełnych uwiezionych zwierząt, musieliśmy odejść, farmerzy budzą sie szybko, a wschód słońca nie dawał szansy
na bezpieczna ucieczkę, ani nam, ani norkom. Oznaczyliśmy pusta już część szop farba i wycofaliśmy sie na chwile, aby popatrzeć na masę ciemnych figurek czmychających przez pola w kierunku strumyka, który poprowadzi ich do przyszłych domów. Biorąc księżyc za przewodnika,
zmierzaliśmy w stronę samochodu. Idąc wymienialiśmy wstępne spostrzeżenia i doświadczenia -jeden z nas, gdy otwierał klatkę. Wszyscy widzieliśmy po kilka martwych norek rozkładających sie w klatkach. Wsiedliśmy do samochodu przemoczeni, bolący i ubłoceni. Popatrzeliśmy na siebie z flóstracją, bo zdawaliśmy sobie sprawę, z mimo emocji nie wolno nam rozmawiać w samochodzie. Cicho odjechaliśmy w dol ciemnej drogi do obozu, gdzie posortowaliśmy sprzęt. Spaliliśmy wszystkie ubrania i buty, powkładaliśmy narzędzia do torebek, aby można je było łatwo i bezpiecznie wyrzucić. Jeszcze chwile porozmawialiśmy o naszych doświadczeniach, przede wszystkim o tym co możemy zrobić lepiej następnym razem. Zaplanowaliśmy następne spotkanie i uścisnęliśmy sobie dłonie.

Emma Goldman - znana anarchistka

Emma Goldman - fragment broszury

(...) Już w młodości przeciwnicy okrzyknęli ją wrogiem publicznym numer jeden i straszyli nią dzieci, zaś zwolennicy - z nie mniejszą emfazą - obdarzyli mianem "sumienia Ameryki". Gdy zrobiono to zdjęcie, miała sześćdziesiąt lat - nadal była aktywna. Nazywała się Emma Goldman.
Dlaczego została anarchistką? Pod koniec XIX wieku, na zachodnich rubieżach państwa carów, gdzie urodziła się w 1869 roku w przeciętnej żydowskiej rodzinie, nie był to wybór niezwykły. Już rozpowszechniły się bowiem wśród radykalnej inteligencji idee Narodnej Woli, w wyniku "akcji bezpośredniej" zginął car Aleksander II, nadal wiele obiecywano sobie po "chodzeniu w lud". Więc siedemnastoletnia Emma, naczytawszy się Czernyszewskiego i Niekrasowa, porzuciła lekcje muzyki i francuskiego i też "poszła" - wyrabiać gorsety i rękawiczki w jednym z petersburskich zakładów.

Czy to już był ten kamyk, który pociągnął lawinę zdarzeń składających się na jej burzliwe, wręcz awanturnicze życie? Czy może zaraz następny krok - wyjazd w 1886 roku z "więzienia narodów" do w wymarzonej, wolnej republiki - Stanów Zjednoczonych, i niezwykłe rozczarowanie, gdy okazało się, że idealizowana Ameryka nie przystaje do wyobrażeń o niej? A może jeszcze nie, może tym kamykiem stało się dopiero rozczarowanie następne, gdy poszukująca oparcia i zapewne dręczona nostalgią Emma pospiesznie wyszła za mąż - kto wie, czy nie dlatego tylko, że spotkała akurat człowieka mówiącego po rosyjsku; separacja nastąpiła bowiem niemal równie szybko jak ślub.
Młodzi ludzie adaptujący się do "dorosłej" rzeczywistości skłonni są uważać, że nie oni, lecz ta rzeczywistość powinna się zmienić. Dlatego chętnie akceptują radykalne ideologie, choć zazwyczaj prędzej czy później z nich wyrastają. Emmę kolejne życiowe doświadczenia zdawały się utwierdzać w przekonaniu, że to świat jest zły. Być może dlatego, że zły wydawał jej się także świat najbliższych - rodzina, od której Emma uciekła, a która wkrótce potem również znalazła się w Ameryce.(...)
(...)Próbowała też wracać, ale bez skutku. Któraś z kolei awantura okazała się ostatnia i zbuntowana dwudziestolatka trafia do Nowego Jorku. Jest rok 1889. W Nowym Jorku trwa walka o ośmiogodzinny dzień pracy, czyta się Emrsona, Thoreau i Whitmana; Johan Most - były poseł Reichstagu, anarchista - wygłasza przemówienia i wydaje pismo "Freiheit" (Wolność)... Emma agituje więc za strajkiem, dyskutuje, a prócz tego romansuje z barwnymi postaciami z anarchistycznego światka - ze swym idolem, Mostem; pochodzącym z tych samych stron co ona i młodszym o rok Aleksandrem Berkmanem, który z rosyjskim "wilczym biletem" uciekł aż do Stanów... Wygląda na to, że znalazła swoją receptę na życie, nie tylko w działaniach politycznych.(...)
(...)Nadchodzi rok 1892. W czasie strajku w Pittsburgu ostrzelano robotników, a odpowiedzialny za to Henry Clay Frick z Carnegie Company, odrzucił ich postulaty. Dla Emmy sprawa jest jasna - nadszedł czas czynów. Rewolucyjne słowo musi stać się ciałem. Do Pittsburga jedzie jej najbliższy towarzysz i przyjaciel - Aleksander Berkman.
Berkman ( we wspomnieniach (2)):
" Otwierają się drzwi do gabinetu Fricka, na lewo od sekretariatu i gdy pojawia się w nich kolorowy pracownik, przez moment miga mi przed oczyma siedząca w głębi pokoju czarnobroda, dobrze ubrana postać.' Pan Frick jest zajęty. Nie może pana teraz przyjąć' - mówi Murzyn, zwracając moją wizytówkę. Biorę wizytówkę, chowam ją do teczki i wolno wychodzę z sekretariatu. Lecz gwałtownie zmieniam kierunek, przechodzę przez bramkę, oddzielającą petentów od urzędników i - odsuwając zdumionego urzędnika - wkraczam do gabinetu znajdującego się z lewej strony. Stoję oko w oko z Frickiem.
Na moment oślepia mnie światło padające z okna. Przy znajdującym się dalej ode mnie końcu długiego stołu dostrzegam dwóch ludzi. 'Fr...' - zaczyna. Widok przerażenia na jego twarzy odejmuje mi mowę. To przestrach kogoś, kto zdaje sobie sprawę, że stoi przed śmiercią. 'Zrozumiał' - przemyka mi przez myśl. Szybkim ruchem wyciągam rewolwer. Unosząc broń widzę, jak Frick, obiema dłońmi ściska poręcz krzesła i próbuje wstać. celuję w jego głowę. 'Może mieć kamizelkę kuloodporną' - myślę. Gdy pociągam za spust, szybko, z przestrachem odwraca twarz. Strzelam; wysoki pokój odpowiada echem niczym wystrzał armatni. Słyszę ostry, przenikliwy krzyk; Frick klęczy, opiera głowę o poręcz krzesła.
Jestem spokojny i opanowany, obserwuję uważnie każdy jego ruch. Lecz głowę i ramiona ma pod wielkim fotelem, nie rusza się i nie wydaje najmniejszego dźwięku. 'Nie żyje?'- muszę się upewnić. Dzieli nas jakieś osiem metrów. Robię kilka kroków w jego kierunku, gdy naglę rzuca się na mnie ten drugi człowiek, o którym zupełnie zapomniałem. Walczę, aby wyzwolić się z jego uścisku. Wydaje się mały i szczupły. Nie chciałbym wyrządzić mu krzywdy; nic do niego nie mam. Naglę słyszę krzyk: 'Morderstwo! Na pomoc!'. Serce mi zamiera, gdy zdaję sobie sprawę, że to krzyk Fricka.
'Żyje!' Odrzucam na bok obcego i strzelam w kierunku pełzającej postaci Fricka. Ale mężczyzna uderzył mnie w dłoń; chybiłem! Mocujemy się i przewalamy po całym pokoju. Próbuję go zrzucić z siebie, znajduję jednak miejsce między jego ramieniem i korpusem, przyciskam rewolwer do jego boku i mierzę we Fricka, który chowa się za fotelem. Naciskam na spust. Słychać trzask, ale strzał nie następuje! Łapię za gardło obcego, który wciąż mnie nie odstępuje, gdy nagle coś ciężkiego uderza mnie w tył głowy. Przeszywa mnie ostry ból. Osuwam się na ziemię i mam niejasne wrażenie, że broń wypada mi z rąk.
'Gdzie jest młotek? Wal w niego stolarzu!' W uszach dźwięczy mi szum wielu głosów. Zbolały próbuję się podnieść. Przygniata mnie ciężar wielu ciał. Cóż to? Głos Fricka! Żyje!... Czołgam się w kierunku tego głosu, pociągając za sobą walczących ze mną ludzi. muszę wyciągnąć z kieszeni sztylet... Jest! Kilkakrotnie wbijam go w nogę człowieka, który leży przy oknie. Słyszę jak Frick krzyczy z bólu - rozlega się wiele okrzyków, odgłosy kroków, ktoś ciągnie mnie za ręce, wykręca je i zostaje uniesiony z podłogi.
Otacza mnie tłum policjantów, urzędników, robotników w kombinezonach. Jakiś mundurowy unosi mi głowę za włosy i mój wzrok spotyka się ze wzrokiem Fricka. Twarz ma szarą jak popiół, na czarnej brodzie - czerwone plamy, z karku płynie krew. Przez moment ogarnia mnie dziwne uczucie wstydu, ale już po chwili pojawia się złość na takie sentymenty, niegodne rewolucjonisty. Z wyzywającą nienawiścią patrzę mu prosto w twarz."
(...)Gdyby nie Emma, Berkman nie miałby z czego strzelać. To ona zarobiła pieniądze na rewolwer. Jako prostytutka.
Goldman (1928, w liście do adwokata Artura Leonarda Rossa (3)):
"Mój związek z czynem Berkmana i nasze stosunki stanowią leitmotiv czterdziestu lat mojego życia (jakie upłynęło od tamtego czasu - przyp. red.). swoją drogą - to oś, wokół której zbudowana jest moja historia. Nie masz racji sądząc, że to tylko 'ludzki odruch dziewczęcego serca' pchnął mnie do tego desperackiego czynu (...). była to moja głęboko religijna, gorąca wiara, że cel uświęca wszelkie środki. Celem był wówczas mój ideał ludzkiego braterstwa. Jeśli coś się we mnie od tego czasu zmieniło, to w każdym razie - nie mój ideał. Zmiana dotyczy raczej świadomości faktu, że wspaniały cel nie uświęca wszelkich środków".
22-letniego Berkmana, skazanego na dwadzieścia dwa lata więzienia potępili niemal wszyscy - nawet większość jego własnych towarzyszy. Część odium spada i na Emmę. Odwracają się od niej ludzie dotychczas najbliżsi. Musi się wyprowadzić i sypiać w parkach, potem trafia do domu bohemy artystycznej zwanego "Cygańską republiką", chora z wycieńczenia ląduje wreszcie u rodziców w Rochester. Lecz na to, by znów stała się "porządną żydowską dziewczyną" jest zdecydowanie za późno.
Emma to już ktoś - w barwnym, tętniącym życiem światku anarchistycznym. Przyjaźni się z jego czołowymi postaciami - Voltairine de Cleyre, Williamem Owenem, Benjaminem Tuckerem. Organizuje przyjazd do Ameryki Piotra Kropotkina. Przemawia i agituje - przeciwko wojnie o Kubę z Hiszpanią, a za usuwaniem ciąży. Więzi rodzinne, tradycja, burżuazyjna moralność - fe! Precz z konwenansami! Niech żyje wolność! W każdej dziedzinie!
Rok spędza w więzieniu, za "podburzanie do buntu". Karę odsiaduje pracując jako pielęgniarka w więziennym szpitalu. Jeździ do Europy - wygłasza odczyty o anarchizmie i słucha pierwszych wykładów Freuda. Kontaktuje się z najwybitniejszym włoskim anarchistą - Malatestą. Zdobywa też kwalifikacje pielęgniarki i akuszerki. Teraz już osobiście może pomagać przy zabijaniu nienarodzonych. Żelazna konsekwencja. Zgodność słów i czynów, teorii i praktyki...
Przy tym wszystkim - ponawia kilkakrotnie próby wcześniejszego uwolnienia Berkmana. Bezskutecznie. On też jest z tych niezłomnych - nie zgadza się na potępienie swojego czynu, co było warunkiem ułaskawienia.(...)

Wydana w końcu autobiografia Emmy nie sprzyja poprawie jej samopoczucia ani nie przynosi upragnionej niezależności finansowej. Droga, ponad tysiącstronicowa, pozbawiona odpowiedniej reklamy książka nie wzbudza szerszego zainteresowania. Świat na początku lat trzydziestych nie patrzy w stronę anarchizmu.
Bekman (St. Tropez, 1931, w liście do Emmy)
"Naprawdę wygląda na to, że nie ma czegoś takiego jak postęp. Są zmiany i to nie zawsze na lepsze. Ale prawdziwy postęp? Gdzie on jest; i co dała cała robota radykałów, rewolucjonistów, anarchistów itd.? (...)
Świat pełen jest podobnych [konserwatywnych i reformistycznych] ludzi. Można to zmienić albo zabijając ich wszystkich, jak to próbują robić bolszewicy, albo pozwalając im jakoś (stopniowo) wymrzeć, a zarazem wychowując nowe pokolenie w bolszewizmie lub anarchizmie. Ale byłaby to zmiana starych dogmatów, uprzedzeń i przesądów na nowe, co faktycznie robią bolszewicy. I co nieuchronnie robiliby anarchiści, gdyby mieli władzę; nawet władzę nad systemem edukacji w takich warunkach ekonomicznych, w których życie jednostki zależałoby od jej postawy, jak na przykład w warunkach syndykalizmu. Więc gdzie jest rozwiązanie? Naprawdę nie widzę żadnego rozwiązania; może pojawi się jakieś w ciągu najbliższych milionów lat."
Goldman (Paryż, 1931, w liście do Aleksandra)
"Ja też doszłam do wniosku, gorzkiego wniosku, że lata naszych wysiłków przyniosły niewiele. I że masy są naprawdę beznadziejne, jeśli chodzi o prawdziwą wolność i postęp. Problem polega na tym, że uznanie istnienia faktu nie ułatwia pogodzenia się z nim. (...) Więc wiesz, mój drogi, chociaż wypowiedziałeś moje najskrytsze myśli, (...) ten cichy głos we mnie nie zamilknie; głos, który chce krzyczeć przeciwko ludzkiej niedoli i niesprawiedliwości na świecie. Swój stan mogę porównać ze stanem kogoś, kto cierpi na nieuleczalną chorobę. Wiem, że nie ma takiego miejsca, gdzie mógłbym znaleźć oparcie i ponownie dzielić los naszych ludzi, którzy kontynuują walkę o wyzwolenie. A mimo to chwytam się tej nadziei, jak tonący brzytwy.
W rzeczywistości, mój miły, Ty robisz to samo. W ostatnim liście piszesz, że jeśli będziesz musiał stąd wyjechać, to pojedziesz do Hiszpanii. Wiesz równie dobrze jak ja, że nic byś tam nie mógł zrobić. Ale mimo to chcesz jechać, bo chcesz być blisko działań naszych towarzyszy i - o ile to możliwe - poczuć się jednym z nich. To nie ma sensu, Sasza. Oboje byliśmy w boju zbyt długo, aby zadawalać się szarą egzystencją. A jednak oboje wiemy, jak niewiele osiągnęliśmy w przeszłości i jak niewiele pozostawiamy po sobie."
Ówczesny Paryż pełen jest reprezentantów "straconego pokolenia". Wino, przelotne romanse, długie nocne dyskusje wciągają wielu amerykańskich rodaków Emmy. Ale ona i Berkman należą do innego świata. Pobyt w Europie to dla nich nie zabawa, lecz konieczność; nie mogą też jak inni w chwili głębokiego spleenu sięgnąć po książeczkę czekową. Berkman pociesza się, że w Rosji było gorzej, ale to niewielka pociecha.
Goldman (Paryż, 1932, w liście do Aleksandra):
"Wygląda na to, że nie pasuję nigdzie; nawet do własnych szeregów. A już na pewno nie - do żadnych innych. Nie byłoby to pewnie takie straszne, gdyby nie zżerała mnie wciąż potrzeba działania. Jestem w najgorszym od lat stanie zamętu. (...) Nie dość, że ani nie mogę, ani nie chcę dać się wciągnąć w mętny nurt tłumu, to w dodatku czuję się wszędzie obco".
W marcu 1932 Emma dowiaduje się, że ma na koncie 387 dolarów. To nic. Trzeba działać, mówić, krzyczeć! Znów seria odczytów - Skandynawia, Niemcy... Szalony i nie zrealizowany pomysł na przeprowadzenie wywiadu z Hitlerem ("Oczywiście musiałabym wystąpić pod tym moim solidnym nazwiskiem - Colton")... Anglia.
Goldman (Londyn, 1933, w liście do Aleksandra):
"Jestem tak zmęczona walka z wiatrakami, że postanowiłam dziś zostać, aby napisać do Ciebie i pozszywać moje majtki. Wszystko tak się niszczy, gdy się jest w drodze. A ponieważ nie mam pieniędzy, żeby kupić nowe rzeczy, muszę przysiąść, aby doprowadzić stare łachy do porządku.
Ale najpierw Ty, oczywiście.
Tak, mój drogi, choć ciężko mi to przyznać nawet przed sobą, zaczynam sądzić, że mój entuzjazm, a raczej oczekiwania, które tym razem wydawały się znacznie bliższe spełnienia, wyglądają zniechęcająco. Tak jak przed ośmiu laty, nie brak mi spotkań towarzyskich. Mogłabym żyć tu miesiącami bez wydawania grosza na jedzenie. Ale to tylko do tego poziomu sięga przychylność. Jestem śmiertelnie zmęczona wszystkimi ludźmi, których już widziałam i którzy głosili swoje zainteresowanie. Nie widzę bowiem żadnych oznak rzeczywistego poparcia dla tego, z czym przyjechałam. Nasi ludzie są tutaj, tak jak i wszędzie, nieudolni. Poza tym nie mamy nikogo o jakichkolwiek zdolnościach. Grupy składają się z żywych trupów. W grupach jest nie więcej niż trzech młodych ludzi. (...)
A jednak musimy ciągnąć naszą robotę. Jesteśmy głosami wołającymi na puszczy - teraz znacznie bardziej niż czterdzieści lat temu. To znaczy - głosami na rzecz wolności. Nikt jej już nie chce. Wydaje mi się jednak, że właśnie z powodu obecnego szalonego wrzasku na rzecz dyktatury, właśnie my nie powinniśmy się poddawać. Pewnego dnia, kiedyś tam, długo po naszym odejściu, wolność znów może podnieść swe dumne czoło. Od nas zależy oświetlenie jej drogi. Choć światło naszej pochodni dziś wydawać się może blade, to jednak jest to jedyny płomień".
Potem Holandia i przymusowy wyjazd z tego kraju z powodu odczytów o... dyktaturze. Szarlatańskie sztuczki.
Goldman (St. Tropez, 1933, w liście do Aleksandra);
"Wczoraj była szósta rocznica śmierci Sacco i Vanzettiego. Ciekawa jestem, czy pamiętali o nich nawet nasi towarzysze. Pamięć ludzka jest ułomna. Myśl o nich pogłębiła jeszcze moją depresję. Sprawiła, że poczułam jak jestem szalona chcąc wciąż pracować na rzecz naszych idei - gdy na świecie nic się nie zmienia. Po co to wszystko? Chciałabym chociaż pogodzić się ze światem, jak przystoi starszej pani. Zaczynam mieć siebie dość z powodu tego ognia, który zżera mnie w moim wieku. Ale cóż począć, nikt nie może zmienić własnej natury".

Przedruk ze strony Grupy Anarchistycznej Solidarności

piątek, 16 maja 2008

Rozbrat zostaje

http://pl.indymedia.org/pl/2008/05/36451.shtml

Solidarnie z ekwadorskimi dziennikarzami Indymediow

5 uczestników Indymedia Ekwador zostało aresztowanych w zeszły wtorek, 6 maja. Zatrzymano ich na ulicy, skąd następnie zostali przewiezieni do własnych mieszkań, gdzie dokonano rewizji, a potem do aresztu. Aktywistom nie podano powodu ich zatrzymania, co wg INREDH - lokalnej organizacji obrony praw człowieka stanowi pogwałcenie ich konstytucyjnych praw (w tym prawa do informacji nt. podstawy aresztu i tożsamości oraz przynależności organizacyjnej osób dokonujących zatrzymania). Akcję przeciw działaczom IMC przeprowadzili wspólnie funkcjonariusze Interpolu i specjalnych jednostek policji. W trakcie nalotu zarekwirowano należące do wolontariuszy rzeczy: komputery, dyski, książki, plakaty, ziny etc. W czasie przetrzymywania dziennnikarzy IMC w więzieniu, nie pozwolono im na kontaktowanie się z adwokatami, zostali rozdzieleni, zmuszono ich do poddania się przesłuchaniom w obecności prawnika policji.

O aresztowaniach poinformowano w pierwszym komunikacieIMC Ecuador (w jęz. hiszpańskim).

8 maja, opublikowano na ten temat kolejną informację(w jęz. hiszpańskim)

Według niej, cztery z pięciu aresztowanych osób uwolniono. Istnieją jednak doniesienia o tym, że także inni aktywiści ekwadorskich Indymediów są przesłuchiwani a ich domy są lub mogą być przeszukiwane.

Kolejne doniesieniaw tej sprawie pochodzą z 10 maja

Według tych informacji ostatni z aresztowanych 6 maja, Guillermo León García Aristizabal, pochodzący z Kolumbii ale żyjący i działający w Ekwadorze aktywista jest nadal przetrzymywany w więzieniu. Powodem zatrzymania ma być posiadanie przez niego nielegalnych dokumentów. Nawet gdyby rzeczywiście tak było, nie uzasadnia to akcji policji, w trakcie której urządzono najazd na domy pozostałych aktywistów IMC i dokonano ich aresztowań, ponoć z tego jedynie względu, iż znają osobiście Aristizabala. Wg INREDH, Guillermo może być poszukiwany przez kolumbijskie służby bezpieczeństwa za powiązania z kolumbijską partyzantką Armii Wyzwolenia Narodowego (ELN). Prokuratura Ekwadoru zarzuca mu posługiwanie się 4 różnymi dokumentami tożsamości.

Ekwadorskie Indymedia oskarżają władze o represjonowanie dziennikarzy za działalność w grupach lewicowych i krytyczne publikacje wobec prezydenta Rafaela Correa i jego polityki wspierającej rozwój destrukcyjnego dla mieszkańców i środowiska przemysłu wydobywczego i podpisanie z Unią Europejską umowy o wolnym handlu. Aktywiści IMC podkreślają również, że Indymedia sa międzynarodową platformą otwartą na wspopracę z różnymi środowiskami i nie mogą być pociągane do odpowiedzialności za działania wszystkich swoich współpracowników. Wg INREDH, operacja przeciw Indymediom mogła zostać podjęta w celu zatraszenia alternatywnych mediów zaangażowanych w kwestie społeczne i stanowi jawne pogwałcenie zasady swobody ekspresji. Aktywiści IMC i INREDH złożyli skargi na postępowanie ekwadorskich służb do Wydzialu Spraw Wewnętrzych policji tego kraju i na ręce miedzynarodowych organizacji obrony praw człowieka. Oficjalnie - powodów działania władz to tej pory nie wyjaśniono.

Alians. Glosniej od bomb

Milosc przezwyciezy wszystko...
Bardzo pozytywny przekaz

6 urodziny squatu Villa Frikens

Squat ten jest powoli zagrozony ewikcja. Miejmy nadzieje, ze zostana. Na urodzinowym festiwalu drugiego dnia zagraja dwa polskie zespoly. O to program :
04 mei 2008, 00:00



FRIEKENS 6TH ANNIVERSARY!!!
17&18 of may



Zaterdag 17 mei
BIG STAGE:

15.00 Barfight (Rock 'N Roll NL)
16.00 Charlie Monroe's Dynamo (Rock 'N Roll Thrash UK)
17.00 Zibabu feat. Nuclear Kazoo (Vanalles-core NL)
18.00 Live Circus Performance:
Company With Balls
With
"Flibbertigibbets"
18.50 BZN! (Beatbox MC blabla-core NL)

19.30 Captain Hell & The Sweet Monica's (Electro NL)
21.00 Live Fire Show:
I 'n Eye
21.30 Tree Cheers For Dirty (ElectroPunk FRA)
23.00 Capacocha (Industrial Electro NL)
00.00 3-1 (Electro NL)

Concerthall:

19.00 Sangre (NL)
20.00 GVD (NL)
21.30 Makazoruki (NL)
23.00 To What End (SWE)
00.00 Now Denial (GER)
02.00 Krause (Electro NL)

Zondag 18 mei
BIG STAGE:

13.00 Beatzers (Folk SKA-core NL)
14.00 Cop On Fire (SKA BE)
15.00 B.E.D.F (Rock NL)
16.00 Caspian Hatdance (Gipsy Chaos-core MC)
17.00 Sketchers (SKA NL)

18.30 19 Wiosen (Electro Punk PL)
20.00 Processsor Plus (Industr- Electro Punk PL)

Concerthall:

17.00 Die Nakse Bananen (NL)
18.30 Blok 1A (NL)
20.00 Cervix (Minipunk NL)
21.30 Lexapunk (Punk H)
23.00 Teenage Tits (Punk NL)

środa, 14 maja 2008

Skłoting w Polsce w latach 1998-2000

A to kawałek historii. Artykuł który napisałem przed tym jak wyjechałem do Amsterdamu. Oczywiście mówi o słotingu w Polsce . Dużo pewnie się zmieniło. Co, może Wy mi opowiecie, bo ja w Polsce bywam zbyt rzadko by się wypowiadać.
Skłoting - alternatywa dla bezdomności
Squaty to zamieszkane nielegalnie pustostany. Po co budynki mają stać puste skoro tylu ludzi nie ma dachu nad głową. Prawo do mieszkania powinien mieć każdy , nawet jeśli jest to przeciw ustawom bogaczy. Zjawisko zajmowania budynków staje się coraz bardziej powszechne. To się opłaca ! Nawet jeśli po jakimś czasie Cię wyrzucą to przynajmniej przez ten czas nie zamarzniesz z zimna i będziesz miał własny kąt. Zawsze można zając następny budynek. Wystarczy tylko trochę chęci by znaleźć pustostan, wstawić zamek, znaleźć trochę mebli i jakoś się urządzić. Można podłączyć sobie prąd, wodę i zorganizować sobie całkiem niezły dom. Naprawdę warto. Na pewno lepsze to niż trzęsienie się z zimna, niewygodne spanie czy brak własnego miejsca. Z punktu prawa skłotowanie nie jest przestępstwem. Wykroczeniem jest jedynie brak meldunku w danym miejscu. W ewidentnych przypadkach ( bardzo rzadko ) policja wypisuje za to mandaty, które można olać, bo nie są egzekwowane. Po trzech miesiącach zamieszkiwania, jeśli potrafisz to udowodnić, właściciel może Cię wyrzucić jedynie droga sądową. Założenie sprawy kosztuje go 700 zł , co nie zawsze mu się opłaca i co daje Ci chwile na dalsze choć krótkie mieszkanie.
Squaty to często skupiska ludzi alternatywnych, centra kontrkultury, miejsca na koncerty, biblioteki, knajpy i miejsca gdzie rozwija się wpólnota anarchistyczna. Ludzie tam żyją wbrew państwu i bez jego pomocy. Władza jedynie przeszkadza żyć. Zachęcamy do skłotowania. WOLNE DOMY DLA WOLNYCH LUDZI.

Krótki wstępik do Losu Buntownika

Pod tym linkiem mozesz przeczytac wersje "fragmentow", ktora zostala wydana przez Ret Rat. Dostepna jest ona w tym wydawnictwie na papierze (info ponizej). Wersja elektroniczna z linkami do kazdego rozdzialu i z nowo opublikowanymi rozdzialami mozesz znalezc ponizej

Ksiazka Griksa "Los buntownika - fragmenty" nareszcie dostepna !!!
Wolność, równość, miłość, (=) anarchia, przyjaźń, rodzina, squating, punk, prawa zwierząt, prawa ludzi, ekologia, jedzenie zamiast bomb, pokój, tolerancja, przygoda, prawda, wegetarianizm jako sposób na nakarmienie głodnych w trzecim świecie, ocalenie zwierząt oraz siebie, duchowość, wiara w Boga, indywidualizm, DOBRO, (=) SZCZĘŚCIE, rozwój, nadzieja, wytrwałość...
...Tymi i nie tylko tymi wartościami i ideami pragnę się podzielić z Wami. Chciałbym by ta książka była jednym ze sposobów na osiągnięcie lepszego świata dla Was, dla naszych dzieci, dla Nas, Dla wszystkich. Do Was należy następny krok. Powodzenia !!!

RED RAT http://red-rat.w.interia.pl/ -Tu możesz zamówić książkę
http://positi.blogspot.com - na tych stronach możesz przeczytać więcej fragmentów * dostepna tez w anarchistycznej ksiegarni Fort Van Sjakoo na ulicy Jodenbreestraat 24 w Amsterdamie( wraz z innymi polskimi wydawnictwami i gazetami)

Ponizej mozecie przeczytac elektroniczna wersje ksiazki jednak...
Oczywiście bardziej polecam wersje papierowa. Lepiej się ja czyta. Po za tym, co ważne, mimo swej niekomercyjnosci także pomaga komus tam w Polsce prowadzić wydawnictwo, dzięki któremu ta ksiazka i inne wolnościowe pozycje moga byc wydawane. Kupując nie tylko otrzymujesz ladnie wydana broszurkę, ale także nadajesz sens jego istnieniu. Miłego czytania !!!


Krótki wstępik
Oto przed wami fragmenty mojej książki pt.: „LOS BUNTOWNIKA”. Jest to próba przedstawienia części mojego życia, czyli swego rodzaju pamiętnik. Pisany jest on językiem, jakim mówię, więc niektóre z zasad języka polskiego mogą tu być olane. Mimo to jestem otwarty na jakąkolwiek krytykę i wytknięcie mi błędów. Jeśli się wciągnąłeś w tą lekturę i chciałbyś przeczytać dalszy ciąg lub wyrazić zdanie na temat tej książki pisz pod adres:
/, Jeśli uważasz, że możesz w jakiś sposób pomóc mi w wydaniu tej książki, przepisywaniu jej z zeszytu na komputer, tłumaczeniu na inne języki lub w jakikolwiek inny sposób daj znać./
napisane okolo 2004 roku
Griks
Email: mgriks@gmail.com -adres najbardziej aktualny
Honthorststraat 42 hs - ten adres juz nie dziala
Amsterdam 1072 AX
Holland
Spis treści
zapisany duzymi literami to rozdzialy przepisane w calosci

a kursywa rozdzialy nie do konca przepisane we fragmentach

0. Wstęp filozoficzny
1. Początek kapeli ZBUNTOWANI
2. Papryka ratuje mi życie
3. Brutalny napad policji - tylko na stronach
4. Początek SPOKOCHATY
5. Food not bombs
6. Pożar na SPOKOCHACIE
7. Narodziny szczeniaków
8. Pierwsze skłotowanie w Amsterdamie

9. Holenderski państwowy rasizm
10. Obrona KALENDERPANDEN
11. Zjednoczona Europa –faszystowska granica

12. Projekcja na Fabryce
13. Straszna podróż
14. Psy skłoterskie najmądrzejsze. Psy skłoterskie najwierniejsze
15. Rainbow festiwal - tylko na stronach
16. Miłość
Rozdziały jeszcze nie przepisane, przez co nie zamieszczone w tej książce

17. Pierwsza direct action
18. Demonstracja anty McDonald w Pradze
19. Klinika
20. Kara za wolność
21. Dziecko małe-wina i kara. Dziecko duże –wina i kara.