środa, 14 maja 2008

Początki SPOKOCHATY

Początki SPOKOCHATY
Moje stosunki z Backiem z dnia na dzień się pogarszały. Mój najlepszy kumpel zaczął się do mnie przyczepiać o coraz mniejsze szczegóły. Ja starałem się wychodzić obronną ręką, przez co kłóciliśmy się jeszcze bardziej. Stawało się d1a mnie jasne, że jeśli się nie wyprowadzę, to nasza „przyjaźń" może zakończyć się nawet bojką. To była tylko kwestia czasu. Nasze kłótnie stawały się coraz bardziej zajadłe. Więc gdy tylko Kwiatek i Agniecha zdecydowali się zamieszkać na skłocie, od razu wybraliśmy termin przeprowadzki.
Niestety Agniecha nie mogła od rana urządzać mieszkania, ponieważ miała pracę. Ominęło ją wiele roboty. Za nią pomagała nam Ewa - jej siostra, która w przyszłości miała z nami zamieszkać. Roboty było od groma. Na sam początek wybraliśmy jedno z mieszkań, które były puste. Oprócz mnie, Ewy, Kwiatka, którzy zamierzaliśmy skotłować, pomagali nam Bacek i Rolnik, gościu, który nas tu przyprowadził. Gdy już wybraliśmy, wzięliśmy się za sprzątanie. Śmieci było gdzieniegdzie po kolana, a gdzieniegdzie po uda. Zdaje się, że uprzedni i ówcześni mieszkańcy naszej klatki nie trudzili się wynoszeniem śmieci do śmietnika, lecz wyrzucali je do sąsiednich pustostanów, czy nawet pokoi. Jeden nawet, którego zdążyliśmy już poznać na wizycie, zapoznawczej", tzw. „Czołg" od ,,czołgów" na głowie, srał i odlewał się w pokoju obok, przez co śmierdziało w całym mieszkaniu. Ohyda!
Ohydna była też nasza praca. Mimo tego, ze to, co miało zgnić już pogniło lub wyschło, to usuwanie góry śmieci nie należy do przyjemniejszych zajęć, chociaż miało też przyjemniejsze strony. Wśród śmieci można było znaleźć całkiem interesujące rzeczy, tzn.: wiele sprzętów, dupereli, które mogłyby się nam z czasem przydać, dużo raczej nieciekawych książek, dużo map, doniczki, żyrandole, walizki, guziki i inne różności. Była tam też przeogromna masa "świerszczyków" i kołpaków samochodowych, co mogło świadczyć o wręcz fanatycznym zamiłowaniu do tych rzeczy poprzedniego mieszkańca. Robota szła sprawnie i szybko. Raczej nikt się nie obijał. Wynosiliśmy prawie wszystko w tekturowych pudłach z braku czasu pustostan obok. Głupio mi było robić coś, co potępiam, lecz za to z góry sobie obiecałem, że nie będziemy wyrzucać w1asnych śmieci na pustostanie, a ponadto będziemy starali się je segregować. Gdy w miarę posprzątaliśmy opuściła nas Ewa, która chciała jut pojechać do domu rodzinnego, który mieścił się w malej wiosce koło Mińska Mazowieckiego. Bacek i Rolnik wzięli się za zamek, a ja za przepychanie kibla, co uważam za jeszcze gorszą roboty niż sprzątanie śmieci. Ktoś jednak musiał ją zrobić. Podziubałem, podziubałem. Kilka razy przyniosłem z dołu trochę, wody, spuściłem i pierwsza, jedna z najważniejszych wygód na naszym skłocie zaczęła funkcjonować. Co prawda jeszcze tamował odpływ jakiś kamień, czy coś. Czasami przez to zapychał się kibel i trwały awantury o to, kto go zapchał i kto ma go przepchać. Na szczęście ktoś kiedyś się odważył i w jaki§ sposób go wyciągnął, bo kamień, czy coś znikło.
Gdy skończyłem z kiblem, zobaczyłem jak chłopakom idzie robota. Bacek poza tym, że nie wiem, po co powykręcał ze wszystkich futryn "zamki klamkowe" zaczął nożem Rolnika wybijać dziurę. Nie wyglądało mi to wszystko na roboty fachowca, który tak pięknie zrobił meble w swym mieszkaniu, że wyglądały jak kupowane, (jeśli nie były) Trudzili się jeszcze z wybiciem dziury z godzinę, po czym okazało się, że zrobili ją w złym miejscu. Przez to mocny zamek Gerdy, który wziąłem od ojca mógł zostać wywalony byle, jakim kopnięciem. Trochę mnie to wkurzyło, co dałem znać w słowach - co za fachowcy, co partaczą roboty! Te słowa z kolei wkurzyły Backa. Na zamku zakończyliśmy całą robotę na dzień dzisiejszy.
Mieliśmy wracać tramwajem. Czekaliśmy trochę już przydługo, choć widać było, że tramwaj stoi przystanek przed. Pewnie wypadek, albo coś mu się zepsuło W końcu, Bacek się zniecierpliwił i zarządził - pieprzone tramwaje. Chodźcie idziemy - i nie czekając na to, czy ktokolwiek też chce iść na piechotę, poszedł. Wkurzyło mnie to i znowu zacząłem się z nim kłócić.
(a wydarzylo sie to w poczatek wiosny 1999 roku)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz