środa, 14 maja 2008

ZJEDNOCZONA EUROPA-FASZYSTOWSKA GRANICA

ZJEDNOCZONA EUROPA-FASZYSTOWSKA GRANICA
To musiało się zdarzyć. Pieprzony pech. Może, dlatego, że 13 (ha!ha!). Już wracaliśmy na słot, tak by Janka mogła wyjść na czas do pracy. Zdaje się, że jak zwykle ostatnio nie poszło nam najlepiej. Jarek chyba gorzej się nadaje do sępienia niż ja. Z tym po prostu trzeba się urodzić. Tym razem, chyba na szczęście nie zaczął się nawet pytać, bo na stacji do przedziału weszło dwóch gliniarzy i jedna gliniarka. Gdy ich zobaczyłem gitara wydała bezwładne, kończące dźwięki, bo ręce mi opadły. Od razu skierowali się do nas.
-Weź Paprykę na smycz- po cichu, szybko powiedziałem do Jarka, lecz tylko zdążyłem wymówić te słowa, a już byli koło nas. Stanęli koło nas, tak byśmy nie mogli uciekać. Jeden z nich, nazwijmy go „Wąsacz”, oznajmił nam po holendersku, że nie można grać w metrze. Drugi, nazwijmy go „Staruchem”, też z przejęciem zaczął nam coś gadać w tym języku. Jednak Wąsacz po naszym głupim wzroku, chyba się skapował, że nie wiele rozumiemy, bo w końcu zapytał:
-Czy mówicie po holendersku?
-Nie
-Po angielsku?
-Tak
-Skąd jesteście?
-Z Polski- może to źle, że odpowiedziałem zgodnie z prawdą, lecz nie przyszło mi do głowy kłamać w tym momencie. Po tych słowach poczułem, jakby już zapadł na nas wyrok i być może taka była prawda, bo Staruch tylko to usłyszawszy, poleciał do drzwi i niczym konduktor dał znać maszyniście, żeby ruszał. Pierwszy raz spotkałem się z takim zachowaniem, więc całkiem możliwe, że trafiliśmy na tego maszynistę, który tak bardzo nienawidzi i cham nasłał na nas gliniarzy. Nie wiem tego na pewno, pewnie nigdy się nie dowiem, jak było na prawdę.
Tymczasem Wąsacz pytał nas dalej:
-Macie bilety?- Jarek swój podał, a ja jak na złość nie mogłem mego znaleźć w tym moim kieszeniowym bałaganie. Podczas gdy gorączkowo przeszukiwałem kieszeń po kieszeni, gliniarka ( którą nazwijmy „Małpą”, bo nic lepszego pasować nie będzie) dopatrzyła się:
-Ten bilet jest stary
-Jak to stary?- Udałem zdziwionego.
-Na tym bilecie można jeździć tylko godzinę.
-My tego nie wiedzieliśmy. Przepraszamy.-Cały czas próbowałem załagodzić sytuacje, lecz cały czas nadaremnie, bo bastardzi owi byli całkowicie bezduszni. Wszystko od początku do końca wykonywali jak automaty, jakby ich zaprogramowano, co z resztą może mało mijało się z prawdą.
-Nie ma „przepraszam” -odparł Staruch- gracie i sępicie w metrze, psa macie nie na smyczy, a do tego nie macie biletów. Wysiadamy! -Oznajmił. Jakaś starsza pani próbowała nas bronić:
-Przecież oni nic takiego złego nie zrobili. Byście lepiej poszukali prawdziwych przestępców.
-Zapłacą karę i będą wolni- odpowiedział jej Staruch, po czym wyprowadzili nas na prawie pusty peron „Overamstel”. Jednak nie od kary zaczęli, lecz…
-Pokażcie paszporty- zażądali.
-Nie mamy-odpowiedzieliśmy. Ja jeszcze dla pewności zapytałem Jarka po polsku.
-Nie masz paszportu?
-Nie mam -odpowiedział.
-Jak to nie macie? -Zapytali oburzeni.
-A gdzie są?
-Zostawiliśmy w domu.
-Jak to? Nie wiecie, że trzeba nosić paszporty przy sobie? Dlaczego ich nie macie?- Pytali jeden przez drugą.
-Boimy się, że je zgubimy, więc nie wozimy ich ze sobą.
-A macie w ogóle 29 euro?- Zapytał Wąsacz, a ja po polsku zapytałem Jarka:
-Jarek, jak myślisz mamy 29 euro?
-Gdzie tam. Jak 15 będzie to dobrze.
-Ja mam może 7, czyli nie mamy.-Zaś bastardom oznajmiłem po angielsku:
-Mamy ponad 20.-A ci jakby tylko na to czekali.
-W takim razie ja aresztuje Ciebie.-Powiedział Wąsacz do Jarka, po czym wyciągnęli kajdanki, by nas w je zakuć.
-Są niepotrzebne, -nie jesteśmy przestępcami, przecież wam nie uciekniemy. - Próbowałem tłumaczyć, na co usłyszałem tylko:
-Dawaj ręce! Nie gadaj! - Małpa wzięła ode mnie gitarę i kazała mi zapiąć Paprykę na smycz, czego z tego wszystkiego zapomnieliśmy o tym i jeszcze nie zdążyliśmy tego zrobić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz