piątek, 26 września 2008

Demonstracja w Utrechcie przeciw zakazowi skłotowań

Jutro, w sobotę 27 września o 13.30 na placu Dom w Utrechcie rozpocznie się duża ogólnokrajowa demonstracja przeciwko zakazowi skłotowań w Holandii

Złota myśl nr 10

Nie sztuką jest znaleźć we wszystkim problem.
Sztuką jest znaleźć rozwiązanie
- kolega Hendryk

Cześć 7 niepublikowanego fragmentu rozdziału " Holenderska granica - faszystowska granica " z książki Griksa " Los Buntownika"

Po wypaleniu papierosa zakotłowało mi się w bani. Nic dziwnego skoro tyle już nie paliłem, a do tego nic nie jadłem. te kręcenie się w głowie przypominało trochę działanie LSD i było dla mnie pewnego rodzaju relaksem i przynajmniej częściowym oderwaniem się od rzeczywistości. Dziękowałem Bogu za te chwile. Właśnie. Gdy działanie szybko uleciało przypomniałem sobie, że dziś jeszcze się nie modliłem i nie zważając na nic ukląkłem na środku, utkwiłem oczy w niebo, przeżegnałem się i zacząłem się modlić myślami : "Boże. Moja rodzina została sama. Proszę Cię w jej imieniu : Spraw bym wyszedł stąd jak najszybciej. Niech przestaną już cierpieć rozłąkę. Przecież Nea nie jest niczemu winna ( z resztą my też ). Proszę Cię za to wszystko co dobrego zrobiłem, Nie pozwól by moja córka i żona cierpiały. Zrób to dla nich, nie dla mnie. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy mają gorzej niż my, dzieci, które rodzą się głodne, żyją głodne i umierają z głodu, podczas gdy ich Matki nic nie mogą na to poradzić. Boże, wiesz, że zawsze starałem się pomagać najbiedniejszym. Proszę, nie pozwól, by trzymano mnie teraz tu, bym tracił czas, w którym mogę czynić Dobro. Jeśli mnie wypuścisz, obiecuję Ci, że zacznę pomagać głodującym w trzecim świecie. Modlę się też o zdrowie mojego Taty. To dobry człowiek. już i tak wiele się wycierpiał. Proszę cię Boże spraw by wyzdrowiał. Boże. Proszę Cię nie dla siebie lecz swojej rodziny. Wysłuchaj mych próśb ! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. " Współwięźniowie, bez względu na to jaka ich religia była, zatolerowali moją. Wszyscy rozmawiali między sobą, bo spacerniak był jedynym miejscem tutaj, gdzie można było spotkać normalnych ludzi. Opowiadali sobie kto skąd jest, za co siedzi, jakie są perspektywy ich wyjścia na wolność itp. Często pocieszali się wzajemnie. Ogólnie klimat był miły i przyjazny. Nie było żadnej fali czy grypsery. Złych przestępców bardziej przypominali mi klawisze i bastardy. Tak na prawdę to pewnie nimi byli. Kilka razy współwięźniowie próbowali ze mną zagadać. Zdziwieni byli,że nie mówię i za pewne niektórzy myśleli, iż jestem niemową. By się nie nudzić tak bardzo zacząłem trenować. Na początku same ciosy: prosty, hak i sierpowy. W różnych kolejnościach. Dotąd aż się zmęczyłem. Odpocząłem trochę chodząc i znowu trening. Potem odpoczynek i tak w kółko. Współwięźniowie patrzyli na mnie z szacunkiem, choć trochę też jak na pojeba. po pół godzinie, czy może nawet godzinie weszli klawisze i zaczęli z powrotem wprowadzać do cel. W końcu przyszła moja kolej. Zawsze kombinowałem by być ostatni, bo jak by nie było jest to jakieś urozmaicenie od siedzenia w celi. Oddając kurtkę do szafki przypomniałem gestami Brodatemu, że chcę zadzwonić. Zapytał się mnie:
- A z adwokatem to umiesz rozmawiać ? - na co odkiwnąłem mu potakująco.
- To daj mi tą wizytówkę. - po czym kazał mi czekać przy okienku, a sam wszedł do ich biura. Wykręcił mi numer i wywołał moją adwokatkę.
- Czy jest Thea De Bur ?
-Tak
- Czy mogę ja prosić ?
- Już podaje.
- Czy to Thea de Bur ?
-Tak
- Dzwonię z kompleksu cel w Harlemie. Pani klient chciałby z panią rozmawiać. Czy może teraz ?
- Oczywiście.
-To już go podaję - po czym otrzymałem słuchawkę.
- Tu Thea de Bur.
- To ja NNB2
- Skontaktowałam się z twoją dziewczyną
- Żoną
- Przepraszam. Żoną. Kazała mi przekazać, że Cię kocha, tęskni i że czeka na twoje uwolnienie. Masz pozdrowienia od waszych przyjaciół. Arrestande Support Group jest już poinformowane i zobowiązało się jakoś pomóc.
- Czy jest już wiadomo coś o mojej sytuacji ?
- Jesteś podejrzany o nielegalne przebywanie w Holandii, więc niestety prawdopodobnie możesz być przetrzymywany dłużej niż trzy dni.
- Ku...a
- Jutro przyjadę do Ciebie z wizytą i omówimy szerzej twoją sytuację i co najlepiej w takim wypadku zrobić
- W takim razie do jutra
- Do jutra. - i na tym skończyła się nasza rozmowa. W ten sposób zakończyłem dzwonienie telefonem i pukaniem w szybkę dałem ot tym znać Brodatemu, który zaprowadził mnie z powrotem do celi. Po momencie jakaś klawiszka zapytała mnie przez okienko:
- Kawę czy herbatę. Podszedłem i palcem wskazałem na kawę. Postanowiłem, że pic na razie będę. Kawa sprawi, iż nie będę taki senny. Jednak gdy zajdzie taka potrzeba, gdy mnie wkurzą lub będą trzymac za długo, zaostrzę swoją głodówkę o nie przyjmowanie także płynów. Wypiłem se kawę i tak jak zamierzałem dalej kontynuowałem mój trening. Z braku miejsca i przez przygnębiającą atmosferę, tu w celi tylko się rozciągałem. Najpierw wszystkie cztery dźwignie Aikido, a potem ostro, po krótkiej rozgrzewce rozciąganie do szpagatu. Siadłem w najszerszym jak tylko mogłem rozkroku i zacząłem się wychylać co raz bardziej do przodu. Po każdych stu skłonach odpoczynek, a potem znowu. Po pięciu takich seriach dałem spokój by od początku nie nadwyrężać stawów. Powoli muszą przywykać do wysiłku. Po takim treningu zawsze łatwiej było mi zasnąć. Rano zapytaniem obudziła mnie klawiszka:
- Czy chcesz do łazienki ? - kiwnąłem potakująco. Dała mi sprzęt do mycia i zaprowadziła do pomieszczenia gdzie były łazienki i prysznice, po czym zamknęła mnie w jednej z umywalek. Po rozpakowaniu szczoteczki, zauważyłem, ze jest ona chińska, a więc prawdopodobnie wyprodukowana w obozie pracy "Lao Gai". Niestety to widać było dopiero po otworzeniu opakowania, a gdy to było już otworzone to czy ją będę używał czy też nie, to i tak ją wyrzucą. Z czystym sumieniem umyłem nią zęby. W trakcie mycia usłyszałem dialog pomiędzy więźniem a klawiszką.
- Ja chcę już do łazienki.
- Do łazienki pójdziesz jutro. Dzisiaj miałeś prysznic.
- Jak to nie mogę dziś skorzystać z umywalki i umyć zębów ?!
- Nie. Będziesz mógł to zrobić jutro.
- I kto tu łamie prawo to ja nie wiem
- Takie jest prawo. - skwitowała bezdusznie klawiszka.
"Co za nie ludzkie i chamskie traktowanie." - pomyślałem. Człowiek nawet się umyć nie może. Jedynie co dwa dni. Co prawda umywalkę miał każdy w celi ale mydło i szczoteczkę jak się później przekonałem, zabierali nam przed wejściem do niej. Nawet w faszystowskich Niemczech mogłem iść pod prysznic nawet kilka razy dziennie, co z resztą z nudów czasami robiłem. Tu w "tolerancyjnej" Holandii traktowano nas jak brudasów.
Po umyciu się poszedłem dalej spać. Obudzili mnie na spacer. Na deptaku znowu się pomodliłem, zapaliłem i znowu zacząłem ćwiczyć. Tym razem oprócz ciosów zacząłem też kopnięcia. Z czasem zacząłem każde z nich liczyć i po 50-ciu robiłem chodzący odpoczynek, a potem następną serię. Zrobiłem ich około ośmiu.
Wracając z deptaka na migi z trudem wytłumaczyłem Brodatemu, że chcę zadzwonić do drugiego adwokata. Klawisz dziwił się, iż mam ich dwóch skoro można mieć tylko jednego prawnika. W końcu jednak ustąpił i wykręcił drugi numer. Znowu zaanonsował,że chcę zadzwonić po czym podał mi słuchawkę.
- Tu Jan Maier.
-Tu NNB2. Jestem zaaresztowanym podczas eksmisji na Tolstraat. Otrzymałem adwokata z urzędu, Theę de Bur, bo do Pana nie mogłem się dodzwonić. Czy mógłby się Pan jakoś z nią skontaktować i nam pomóc ?
- Nie wiem. Akurat znam trochę twoją sytuację i wiem, że obecnie jesteś podejrzany o nielegalność, więc nie za bardzo mogę Ci pomóc.
- Może Pan jednak do niej zadzwonić , by zobaczyć co się da zrobić ?
- Dobrze. Podasz mi jej numer ?
- 612...........
- Zaraz do niej przedzwonię.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Cześć. Trzymaj się. - w ten sposób zakończyliśmy naszą rozmowę i odprowadzono mnie do celi. czekała tam już na mnie herbata. Wypiłem ją i znów zacząłem się rozciągać. Tym razem zrobiłem już 1000 skłonów. nogi bolały ale był to znak, iż się rozciągam. Cały czas z niecierpliwością oczekiwałem wizyty mej adwokatki, They. Cały czas sobie mówiłem w myślach, że zaraz wejdzie lecz ona cały czas nie przychodziła. Klawisze mieli jakiś sygnał wywoławczy podobny do mojego "imienia" NNB2 i zawsze jag go słyszałem "naginałem" go do potrzeb moich myśli. Tym razem tłumaczyłem sobie " Ktoś przyszedł na wizytę do NNB2".Oczekiwanie wkurzało mnie do tego stopnia, że cały czas by o tym nie myśleć, próbowałem się czymkolwiek zająć. Gdy już nie miałem czym poszedłem wku...ny i zawiedziony spać.
Obudziła mnie para klawiszy, wchodzących do mojej celi i wręczających mi komórkę informując, że to dzwoni adwokatka. Gdy dali mi telefon, stanęli pod celą i chyba dowcipkowali sobie o mnie, iż tak to nie umiem gadać ale jak adwokatka dzwoni to mi się język rozwiązuje. Ja w tym czasie próbowałem z całych sił wyrwać się ze snu, skupić, zrozumieć jak najwięcej i mowić z sensem.
- Halo. Tu Thea de Bur.
- Tu NNB2.
- Przepraszam Cię, że nie mogłam dzisiaj przyjechać, bo miałam dużo pracy. Jutro przyjadę do Ciebie na pewno.
- Rozumiem.
- Jak się dowiedziałam jesteś oskarżony o nielegalność tak więc wcale nie muszą Cię wypuszczać po trzech dniach lecz mogą Cie trzymać dłużej - ta informacja niemalże zwaliła mnie z nóg.
- I co teraz - wyjąkałem zrozpaczony.
- Nie wiem. To zależy od Ciebie. - przez moment nie słuchałem co Ona do mnie mówi. Moje myśli latały jak szalone wokół decyzji, którą właśnie podjąłem i którą jej wyjawiłem:
- Ja już teraz przez moją głodówkę stanowię dla nich duży problem. Jeśli mnie nie wypuszczą, zrobię im dużo większy problem.
- Na razie nic nie rób. Poczekaj do jutra, na moja wizytę. Wspólnie zastanowimy się co najlepiej zrobić. Dobrze ?
- Dobrze.
- Skontaktował się już ze mną Zdenek. Mówi, że ma już twój paszport i jeśli tylko będziesz chciał to da mi go, bym przekazała go policji.
- Nie chcę.
- Także wszyscy przyjaciele pozdrawiają Cie i tęsknią za Tobą.
-Domyślam się.
- To do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia. - i na tym zakończyliśmy rozmowę.
Naszły mnie czarne myśli: " Nie mogła przyjść. Akurat. Pewnie jej się nie chciało. Zapewne tak jak wszyscy urzędowi adwokaci mnie olewa. Takie życie. Mówią, iż nie wypuszczą. Mam nadzieję, że kłamią. Pewnie chcą mnie złamać. " Byłem zrozpaczony. Mimo tego, że adwokatka twierdziła inaczej, to cały czas nie dopuszczałem do siebie myśli, iż mogę tu siedzieć dłużej niż trzy dni. Zdążyłem jej już trochę zaufać i nie myślałem, że mnie oszukuje. Jednak wciąż sądziłem, a przynajmniej chciałem by tak było, że jest ona wprowadzona w błąd. Z resztą jutro o 9 rano wszystko się rozstrzygnie. Miną wówczas trzy doby od mojego zatrzymania. Próbowałem pójść dalej spać by nie myśleć o tym za dużo. Nie udało mi się zasnąć, bo przynieśli mi kawę z jedzeniem. gdy po raz kolejny odmówiłem żarcia, klawiszka próbował mnie nakłonić byµ jadł. Wydawała się wkurzona i smutna z tego powodu. Pewnie było to tylko moje złudzenie, bo jak automat może coś czuć. " Ha!" - pomyślałem: " Zależy Wam bym się nie wykończył ? Lepiej mnie wypuśćcie, bo będę stwarzał problemy. " Jeśli mnie nie wypuszczą, zasymuluję im samobójstwo. Oczywiście by zrobić to na prawdę nawet mi przez głowę nie przeszło. Przecież miałem rodzinę, a moją sytuację nawet w najgorszym przypadku, a więc jeśli mnie deportują, uważałem za przejściową i z czasem do naprawienia. Raz , gdy siedziałem w podobnej sytuacji w Berlinie, moje zabijanie na niby fartem wyciągnęło mnie z więzienia. Innym razem dużo namieszało i niestety pogorszyło sytuację. Jakby nie było warto by spróbować. " Trzeba się stąd jakoś wydostać " - pomyślałem rezolutnie.
Po jakiejś pół godzinie zaprowadzono mnie na deptak. Tam, chyba Anglik, który zawsze częstował mnie papierosem, tym razem gdy gestami go poprosiłem, odmówił mi pokazując, że ma ostatniego. Pokazałem mu by dał mi " pojary". Najchętniej to bym wypalił dwa na raz, a tu tylko pojara. Byłem smutny i gościu chyba to zauważył bo w końcu dał mi tego ostatniego. Wypaliłem. Znowu się zakotłowało. Lubie to uczucie. Przynajmniej w małym stopniu odrywało od rzeczywistości. Potem pomodliłem się a następnie zacząłem ćwiczyć. Tym razem nie zważając na zimne, betonowe podłoże, zdjąłem buty i machałem też nogami. Nie interesowało mnie to co myślą o mnie inni. jeden Rosjanin trochę podchwycił, bo sam zaczął robić jakieś przysiady i skłony. No i fajnie.
Gdy oddawałem kurtkę po spacerze w szafce zauważyłem sok i jakieś owoce. Pewnie będą mi tu odkładać to co nie zjadłem, żebym widział co tracę i może się złamał. Gdy zaprowadzili mnie do celi, znowu zacząłem się rozciągać. Tym razem zrobiłem 1000 skłonów, czyli dwa razy więcej niż ostatnio. Oczywiście uważałem przy tym by nie przedobrzyć. Po treningu wypiłem kawę, którą przynieśli mi w jego trakcie. Następnie po raz kolejny zalepiłem, na charchę, kawałkiem kubka judasza, którego znowu ktoś wyczyścił. Później pomodliłem się i położyłem się spać. Przez chwile przeszkodziła mi w tym klawiszka, która roznosząc kanapki znowu próbowała mnie namówić bym jadł. Ciężko znieść takie namowy. Byłem już cholernie głodny i każde przynoszenie mi jedzenia było dla mnie ogromną pokusą by się złamać i narastającymi coraz bardziej wątpliwościami. Dlatego gdy mnie pytano czy jem, starałem się ich jak najszybciej spławić. Starałem się jak najmniej myśleć o jedzeniu. Jak mi się to udawało, zapominałem też o głodzie. Tej samej taktyki używałem przy tęsknocie za wolnością. By o niej zapomnieć starałem się jak najbardziej wypełnić swój czas. Ciągle starałem się coś robić, a gdy nic nie robiłem, starałem się zasnąć. W snach czułem się najlepiej. Można było oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o wszystkim i tam po drugiej stronie żyć szczęśliwym i dobrze się bawić. Zawsze gdy się budziłem, nawet bo złym śnie, szkoda mi go było. Rzeczywistość zawsze był gorsza. Smutna, a do tego prawdziwa. Najgorzej było jak nie mogłem zasnąć. Tak jak teraz. Myśli kołatały się po głowie. Zastanawianie się nad tym co będzie, jak moja rodzina sobie daje rade be ze mnie. Janka pewnie płacze codziennie. Co będzie gdy nie wypuszczą mnie na gwiazdkę i tak bez końca. Same negatywy. Czasami potrafiłem się nawet popłakać. W pewnym stopniu pomagało to rozładować napięcie, dać upust swoim nerwom. W końcu zasnąłem.
Rano obudził mnie klawisz z zapytaniem:
- Idziesz pod prysznic ? - przytaknąłem mu kiwnięciem.
Prysznic był sto razy lepszy niż łazienka. Przy z dużą siła spadających kroplach można było się rozluźnić. Gdy dobrze się ustawiałem strumienie wody działały niczym masaż. Cieszyłem się i wykorzystywałem ten krótki czas jak tylko mogłem najlepiej. Zdążyłem cały się wykąpać, umyć żeby, a nogi nawet aż trzy razy. Odkąd trafiłem w te miejsce zaczęły mnie swędzieć nogi. Nie był to na pewno świerzb ani też efekt brudu czy potu. Podejrzewałem uczulenie na więzienie.
Wracając do celi udało mi się przykisić grzebień. Nie po to, bym się mógł czesać, bo robię to raczej rzadko lecz po to by go użyć jako nóż do pozornego chlastania mych żył. W tym celu musiałbym go naostrzyć w spojeniach szklanych płyt w oknie. Spróbowałem jak idzie i szło bardzo kiepsko. Niemalże gładki beton bardzo powoli ostrzył przyszły plastikowy nóż. Zrobić sobie tym krzywdę i to nawet pozorowaną będzie wymagało wielkiego zacięcia i silnej woli. Nie będzie lekko, ale cóż... Już kiedyś to przechodziłem i dałem sobie radę. Z ostrzeniem na razie dałem sobie spokój. Mam na to jeszcze czas. Dużo czasu. Tak jak na wszystko w tym miejscu. Z resztą, ciągle miałem nadzieję, iż lada moment wypuszczą mnie przed ta dziewiątą. Z tą myślą położyłem się spać. Obudzili mnie na spacer. Było już sporo po 9-tej. Minęły już 3 doby od mojego zatrzymania. Wciąż mnie nie wypuścili. Moje nadzieje okazały się złudne. Adwokatka mówiła prawdę. Mogę tu siedzieć dużo dłużej jeśli nie zdecyduję się dać paszportu. Przerypane. Co będzie jak mnie nie wypuszczą na gwiazdkę ? Był piątek 22 grudnia. Święta Bożego Narodzenia miały się rozpocząć w niedzielę. Co jeśli mnie na nie nie wypuszczą ? Przecież Janka specjalnie zrezygnowała ze spędzenia świąt z rodziną, by obchodzić je ze mną, bym nie musiał być sam z Neą i Papryką. Teraz miałoby się okazać, że i tak spędzimy je samotnie ? Szlag mnie trafiał gdy o tym myślałem. a gdy byłem sam często nawet płakałem z tego powodu. Na deptaku do słów poprzedniej modlitwy dodałem: " Boże. Przecież wiesz, że zawsze starałem się czynić Dobro. Jeśli zbłądziłem, to proszę wskaż mi to. Proszę nie dla siebie lecz dla mojej rodziny, dla Janki, która specjalnie przyjechała na święta, dla mej córki, która przecież nie jest niczemu winna, spraw by te święta mogły spędzić razem ze mną...". Po spacerze i treningu z powrotem położyłem się spać. Miałem nadzieję, iż wizyta adwokatki przyniesie mi jakieś radosne wieści. Po jakimś czasie obudzili mnie na kawę. Wypiłem i zacząłem dalej się rozciągać. Po ćwiczeniach położyłem się znowu spać.
W końcu długo po trzeciej, gdy już myślałem, że znowu mnie oleje, przyjechała adwokatka.
- Dzień dobry. - pozdrowiła mnie na co jej odkiwnąłem.
Klawisz zaprowadził na s do pomieszczenia na końcu korytarza, gdzie stało biurko i trzy krzesła. Poinformował Theę, że jak coś to niech dzwoni dzwonkiem, po czym nas zamknął. CDN... ???CIĄG DALSZY

środa, 24 września 2008

Zwierzęta potrzebują pomocy!"Ocal - Adoptuj"


Schronisku dla zwierząt w Falenicy grozi przeniesienie. Przedstawiciele kampani "Ocal - Adoptuj" namawiają do adopcji przebywających tam psów i kotów. W jeszcze gorszej sytuacji znajdują się zwierzęta przebywające dotąd w nielegalnych schroniskach w Krężlu i Maciejowicach. Mieszkające w tragicznych warunkach psy potrzebują nie tylko domu, ale również leczenia. Środowiska związane z "Azylem pod Aniołem", Fundacją Emir oraz Pogotowiem i Strażą dla Zwierząt apelują o pomoc!

Jestem - Szczekm - Czuję - Czekam Jestem - Szczekm - Czuję - Czekam

W środę 24.09.2008 odbędzie się w Cyklozie otwarcie wystawy "Jestem -Szczekam - Czuję - Czekam". O godz. 19.00 zostanie też zaprezentowany pokaz slajdów dotyczący Azylu pod Psim Aniołem i materiały filmowe poświęcone tematyce bezdomności zwierząt. Obecni będą także czworonożni goście szukający opiekuna.

Wystawa to część kampanii "Ocal - Adoptuj", której zadaniem jest znalezienie domu dla bezdomnych zwierząt przebywających w Azylu. Schronisko w Falenicy to bezpieczna przystań dla psów i kotów skrzywdzonych przez los, miejsce dające im możliwość znalezienia domu. To także inicjatywa, która wkrótce może przestać istnieć, za sprawą bloków wybudowanych tuż obok schroniska. Ich lokatorzy skarżąc się na hałasy. 'Rozgoryczeni' mieszkańcy domów doprowadzili do tego, że schronisko Agnieszki Brzezińskiej, istniejące tam od ponad 30 lat, jak najszybciej musi się przenieść. Sytuacja jest bardzo ciężka. Fundacja nie znalazła jeszcze nowej, odpowiedniej miejscówki, a propozycje ze strony władz miasta pozostawiają wiele do życzenia. Za to w dalszym ciągu ponad 100 psów i około 40 kotów czeka na nowy dom, na ludzi, którzy obdarzą je miłością i ofiarują poczucie bezpieczeństwa.

Jeszcze gorzej wygląda sytuacja w miejscowościach Krężel k/Chynowa(powiat grójecki) i Maciejowice k/Kozienic(powiat kozenicki), gdzie funkcjonowały dwa nielegalne schroniska prowadzone przez Ewę B. Jedno z nich mieściło się w starym gospodarstwie, gdzie w oborach i stodole poumieszczanych było 141 psów. Drugie, przepełnione, znajdowało się pomiedzy lasami, w szczerym polu, bez wody, prądu i kanalizacji.70 psów "mieszkało" tam w malutkich boksach 2x2m,bez zadaszenia czy bud. Gminy dostarczały Ewie B. bezdomne zwierzęta na podstawie podpisanych z nią umów,nie sprawdzając legalności schroniska w Powiatowym Inspektoracie Weterynarii. Schroniska funkcjonowały bez nadzoru jakichkolwiek służb do tego powołanych,a gminy nie interesowały się losem zwierząt przez siebie tam oddawanych. Do organizacji społecznych zaczęły docierać alarmujące informacje o tragicznym stanie zwierząt z tych pseudoschronisk.W sierpniu na ich teren w asyście policji i Powiatowego Inspektora Weterynarii, wkroczyły trzy organizacje pro-zwierzęce(Pogotowie i Straż dla Zwierząt w Trzciance, Fundacja dla Bezdomnych Zwierząt EMIR oraz Stowarzyszenie ARKA). Sytuacja, jaką zastano na miejscu, przedstawiała się następująco:
- żywe psy przebywające w pomieszczeniach ze zwłokami innych psów
- 14 zwłok psów, niektóre w stanie szczątkowym
- psy i suki ze szczeniętami pozamykane w malutkich klatkach, martwe szczenięta pośrod nich
- suka z otwartym złamaniem łapy była umieszczona w ziemiance, tam miała skonać z powodu infekcji ran
- w dwóch pojemnikach na śmieci rozkładające się zwłoki zwierząt
- duże ilości przeznaczonych na handel szczeniąt w kojcach (Ewa B. sprzedawała szczeniaki m.in. pod warszawskim schroniskiem "Na Paluchu").

Prawie wszystkie psy w Krężelu byly wyniszczone i chore na m. in. swerzbowiec skórny, nużeniec czy grzybicę. Z obu schronisk zostało do dziś zabranych kilkadziesiąt czworonogów, ale ponad 100 nadal w nich przebywa. Dowożona jest dla nich karma, ale potrzebują pomocy. Część psów wymaga leczenia.Dla wszystkich czworonogów, które zostały, poszukuje się domów stałych, tymczasowych oraz miejsc w "normalnych" schroniskach. Organizatorzy akcji proszą też o pomoc finansową:

Więcej informacji: 1 2
Fundacja Azylu pod Psim Aniołem
Kampania "Ocal - Adoptuj"

Zdjęcia ze "schronisk" w Kężcu i Maciejowicach
Aktualna informacja o stanie psów z Krężela i Maciejowic
Pogotowie i Straż dla Zwierząt

poniedziałek, 22 września 2008

Ekologiczne zagrożenie w okolicy Puszczy Białowieskiej




Wójt i radni gminy Narewka po cichu dogadali się z Łukoilem. Baza paliwowa ma powstać w okolicy Puszczy Białowieskiej. Tiry dowożące tam paliwo będą rozjeżdżać drogi w strefie chronionego puszczy.

W miejscowości "Osada Leśna" na 25 ha Łukoil postawi gigantyczną bazę paliw z co najmniej 20 zbiornikami na benzynę, gaz i olej. Łukoil kupił ziemię prawie cztery lata temu pod szyldem firmy "Chemtank" z siedzibą w Warszawie. Zbiorniki będą wkopane w ziemię. Na wykupionym przez Łukoil obszarze znajdują się kanały nawadniające. W przypadku awarii i wycieku skażona może zostać cała puszcza. Polskie prawo ochrony środowiska nie zezwala na takie inwestycje na trenach chronionych, a w tym wypadku jest to obszar chronionego krajobrazu.

sobota, 20 września 2008

Brawo Antifa!!!


Tysiace antyfaszystow ktorzy zjechali do Koloni uniemozliwilo nazistowski kongres przeciw Islamowi. Policja stwierdzila , ze w tym wypadku niemozliwoscia jest zapewnienie ochrony naziolom, wiec zakazala spedu debili. W zwiazku z tym aktywisci swietuja wygrana.

Zagadka ?

ktory to ja



odpowiedz...w krotce w rofilu

piątek, 19 września 2008

Zyczenia dla Rozbrata

Wszystkiego najlepszego zyczymy jednemu z najbardziej aktywnych miejsc
w Polsce, najstarszemu squatowi w tym kraju, Rozbratowi,z okazji 14
urodzin. Następnych 14 aktywnych = szczesliwych lat i dalszych
sukcesów w szerzeniu wolności, rownosci i milosci w walce o prawa
ludzi i zwierzat i co najważniejsze obronienia miejsca przed kłopotami
zyczy redakcja tych stron, a do zyczen dolancza się caly aktywny
Amsterdam

czwartek, 18 września 2008

Rospuda wygrana ostatecznie !!!


Nie można budować obwodnicy Augustowa w projektowanym dotychczas przebiegu przez chroniony obszar Rospudy. Po wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego z 16 września przestało ostatecznie istnieć pozwolenie na budowę, a sprawa wróciła do punktu wyjścia.

Organizacje ekologiczne zaskarżyły w 2007 r. postanowienie ministra środowiska, ustalające środowiskowe warunki zgody na budowę trasy przez dolinę Rospudy. Ich zdaniem, było sprzeczne z dyrektywami europejskimi, nie zawierało właściwej oceny wpływu na chroniony obszar Natura 2000 i nie odnosiło się do rozwiązań alternatywnych. Skargę złożył również rzecznik praw obywatelskich, a poparła go Prokuratora Krajowa. W grudniu 2007 r. rzecznik i ekolodzy wygrali w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Sąd uchylił wówczas zaskarżone decyzje ministra środowiska. Dziś NSA oddalił skargę kasacyjną GDDKiA od tego wyroku. I tak samo jak poprzednio WSA, stwierdził, że postępowanie, dotyczące uzgodnień środowiskowych, warunkujących wydanie pozwolenia na budowę, było prowadzone nieprawidłowo.

środa, 17 września 2008

Zlota mysl nr 9

Oaxaca: apel radia TOTOPO o pomoc



Niezależna rozgłośnia TOTOPO prosi o wsparcie społeczności międzynarodowej.

Niezależne, społecznościowe lokalne radio TOTOPO nadaje w Oaxaca w języku DIIDXAZÄ na częstotliwości 102.5 FM. Materiały rozgłośni są zbierane, a audycje prowadzone przez samych mieszkańców.
Radio działa od dwóch lat i od początku swego istnienia ma problemy z lokalnym biznesmenem, który zarabia na handlowaniu kanałami radiowymi i dąży do zamknięcia stacji, wykorzystując do walki z rozgłośnią federalną policję. Wg dziennikarzy TOTOPO - radio realizuje konstytucyjne prawa mieszkańców regionu do wolności ekspresji we własnym języku, a działania władz wymierzone przeciw rozgłośni są kolejną próbą kryminalizacji działalności i walki społecznej.
Obecnie, w związku z atakami na TOTOPO w radiu ogłoszono pełne pogotowie. Prowadzący je kolektyw zapowiedział dalsze prowadzenie działalności informacyjnej, mimo represji ze strony rządu i służb bezpieczeństwa, apelując jednocześnie do społeczności międzynarodowej o wsparcie i akcje solidarnościowe.

Obchody 14 urodzin skłotu "Rozbrat"


19-20 września 2008
Obchody 14 urodzin skłotu "Rozbrat"

19.09 - start 20.00

THE FIGHT (pl)
http://www.myspace.com/thafight

MEINHOF (uk)
http://www.myspace.com/dhcmeinhof

LIES FEED THE MACHINE (d)
http://www.myspace.com/fodderforthemachine

CASTET (pl)
www.myspace.com/thecastet

Afterparty:
GAL, PIRO /defend/, SWITCH, VIKI, MAUY, FREAK /HCL/, ANIOU, MATTI, CYBERPUNK.
(DUBSTEP/HARDTECHNO/HARDTEK/ACID/DRUM AND BASS/HARDCORE)

20 września (sobota)

godz. 13 warsztaty sitodruku + szablony

Pokażemy jak robić wzory na sitach, drukować na koszulkach, naszywkach.. na czym polega i jak robi się szablon. Oprócz tego możliwość wycięcia własnego szablonu oraz wydrukowania wymyślonego przez siebie wzoru (można przynieść wzór wydrukowany na papierze kalkowym lub foliowym, bądź pomysł nań, najlepiej czarny pozytyw, bez półtonów, lub też przyjść z plikiem graficznym w wysokiej jakości, najlepiej w wektorach i wydrukować na miejscu).

Koszt udziału w warsztacie 4 zł.

godz. od 16:30 do 18:00

Międzygalaktyczna Bojówka Anarchistyczna zaprasza na krwawe sporty w ramach 14 lecia centrali dowodzenia. W programie:
- Pojedynki na śmiercionośne wiosła nad przepaścią
- Boks na jednej nodze i tylko jedną ręką

W godzinach 16-17 otwarta będzie Biblioteka Anarchistyczna, możliwość wglądu w zbiory Archiwum: czasopisma, broszury, wlepki, plakaty, albumy, rozbratowe kroniki

Happening "Budujemy barykady"

Występ poznańskiej samby "Hałastra" z sieci Rytmy Oporu

Wystawa greckich wlepek anarchistycznych

Wystawa-instalacja Ani Zajdel (El Banda, Delicje) pod tytułem "Wyssana z matki"

Pokazy filmów

Koncerty start 20.00

TROCKI (pl)
www.myspace.com/trockipl

DELICJE (pl)

INSUiCIETY (d)
www.myspace.com/insuiciety

EYE FOR AN EYE (pl)
http://www.efae.and.pl

Afterparty:
Lady J (minimal techno/electro breakz) http://www.myspace.com/ladyjpl,
Monster (electro/electroclash)
Re:Master (trash/electro/french touch) www.myspace.com/samiamratticus

Przez cały festiwal:

- dostępne będzie stoisko z produktami spożywczymi (kawa, herbata, przyprawy, czekolada itp.) wyprodukowanymi przez niezależne spółdzielnie i rozprowadzanymi na zasadach tzw. "sprawiedliwego handlu";

- stoisko z prasą i literaturą anarchistyczną, koszulkami;

- możliwość ubezpieczenia się w ACK-Życie.

Jak zwykle dla przyjezdnych miejsce noclegowe w małej koncertowni możecie także zabrać namioty

Dzień Lokatora 2008 - zaproszenie

Mieszkanie prawem nie towarem !!!

Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów serdecznie zaprasza na ogólnopolską manifestację w obronie praw lokatorów, organizowaną jak co roku, z okazji Światowego Dnia Lokatora. W tym roku demonstracja nasza będzie miała formę przemarszu ulicami Warszawy spod pomnika Mikołaja Kopernika na Krakowskim Przedmieściu (start: 3 października, godz. 14.00) pod budynek Kancelarii Prezesa Rady Ministrów (Al. Ujazdowskie 1/3).
Po drodze, uczestnicy manifestacji wezmą udział w krótkich wiecach pod budynkami Ministerstwa Budownictwa i Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej, gdzie zostaną też złożone petycje z żądaniami zwiększenia ochrony państwa nad najemcami mieszkań oraz szybkiego rozwoju budownictwa komunalnego. Podobne pismo – skierowane do Premiera R.P. – zostanie przekazane także na końcu demonstracji.

Hasło przewodnie tegorocznej manifestacji brzmi „Lokatorzy to nie towar”. W ten sposób pragniemy przypomnieć właścicielom nieruchomości – zarówno prywatnym jak i tym z sektora publicznego – oraz decydentom sfery politycznej i mediom, że najemcy mieszkań nie są dodatkiem do infrastruktury mieszkaniowej, którym można handlować wraz z lokalami i wykorzystywać do maksymalizacji zysku poprzez zawyżanie czynszów. Lokatorzy, tak jak wszyscy obywatele Rzeczpospolitej, mają prawo do ochrony państwa przed wyzyskiem oraz do uwzględniania ich interesu grupowego przez obowiązujące prawo i urzędników zatrudnianych także z ich podatków. W chwili obecnej system takiej ochrony – gwarantowany formalnie przez Konstytucję R.P. – ma charakter iluzoryczny, co prowadzi do tysięcy tragedii ludzkich, spowodowanych przez wyzysk czynszowy, eksmisje czy bezdomność.
Zdaniem Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów – i temu chcemy dać wyraz w naszej manifestacji – istnieją dwie metody polepszenia sytuacji lokatorów:

• regulacja wysokości czynszów – tak, aby zysk właściciela nieruchomości był ograniczony do rozsądnych rozmiarów poprzez określenie maksymalnej wysokości czynszu. Ten instrument prawny istniał do końca roku 2004, obecnie ma on charakter szczątkowy, ograniczony do weryfikacji podwyżek czynszów przez organa sądowe, które czynią to z reguły pobieżnie i nie uwzględniając sytuacji materialnej lokatorów;

• rozwój społecznego zasobu mieszkaniowego (budownictwa komunalnego) – tak, aby obywatele R.P. nie mogący ze swoich dochodów pokryć kosztów najmu komercyjnego, mogli zostać najemcami mieszkań w sektorze publicznym, działającym non-profit. Polityka władz centralnych i gminnych od wielu lat idzie dokładnie w przeciwnym kierunku. Sektor budownictwa komunalnego nie tylko nie rozwija się, ale – poprzez masowe wyprzedaże i nieformalną reprywatyzację – następuje jego stopniowa likwidacja.

Aby wywalczyć te dwa rozwiązania, konieczne jest stworzenie silnego ruchu lokatorskiego – na podobieństwo tych, które istnieją w Europie Zachodniej – zdolnego artykułować i reprezentować interesy najemców mieszkań wobec decydentów politycznych, służb publicznych, właścicieli budynków. Tylko silne lobby lokatorskie może zlikwidować brutalny wyzysk kamieniczników oraz przekonać polityków do działania na rzecz najemców mieszkań. Aby takie lobby powstało, konieczne jest, aby wszyscy lokatorzy zjednoczyli się w obronie własnych interesów! Działajmy razem, bo tylko razem możemy wygrać prawo do normalnych warunków najmu mieszkań. Jako ludzie w niezwykle trudnej sytuacji prawnej i socjalne, potrzebujemy też poparcia każdego człowieka, któremu nieobca jest idea sprawiedliwości społecznej i praw człowieka. Niech demonstracja 3.10.2008 r. stanie się zaczynem od ogólnopolskiej walki o prawa lokatorów! Serdecznie zapraszamy Państwa, w jak największej liczbie osób, wraz z własnymi postulatami i hasłami! Bądźmy razem – tylko razem możemy wygrać!

Więcej informacji na temat manifestacji:

telefon: (0)501-303-351
telefon: (0)601-365-690
e-mail: info @ lokatorzy.pl
strony www: http://www.lokatorzy.pl
http://www.wsl.org.pl
http://www.dzien-lokatora.info

poniedziałek, 15 września 2008

Awakening program w radiu patapoe

"polski kwarans" czesc polska programu zaczyna sie od 1,45 (musisz przewinac ) a w nim fragmenty "Losu Buntownika"

Trailer: Battle in Seattle

Film "Battle in Seattle" miał już dawno wyjść na ekran ale dopiero teraz będzie jego premiera w Stanach. Niestety, film ten będzie tylko krótko grał i jego dystrybucja będzie ograniczona. Na razie ten film będzie pokazany tylko w 18 amerykańskich miastach.

http://www.movieset.com/battleinseattle

sobota, 13 września 2008

Berlin: skłot Liebig34 zostaje!

Bylem tam jakies 12 lat temu i wywarlo namnie to miejsce duze wrazenie. Ludzie zyli razem. Kazdy z nich skladal sie 25 marek na zakupy jedzenia tygodniowo. To nie duzo. Mimo to jednak, ze tak malo wydawali pieniedzy to zawsze byli goscinni dla kazdego i czestowali smacznym wegetarianskim posilkiem. Zycie razem nie tylko okazalo sie milsze ale tez i tansze. Pamietam, ze zawsze chcialem stworzyc tak aktywny i mily dom, gdzie czulo sie jakze rodzinna atmosfere. Dziekuje za wplyw jaki na mnie wywarliscie
- dopisek Griks

Liebig34 w berlinskiej dzielnicy Friedrichshain jest jednym z ostatnich autonomicznych i separatystycznych kobiecych, lesbijskich i transgenderowych kolektywów funkcjonujących w Europie.

W budynku zajmowanym przez Liebig34 znajduje się także infoshop Daneben i niekomercyjny bar-spółdzielnia XB-Liebig .

Miejsce zostało zaskłotowane w 1991 r i kilka lat pózniej zalegalizowane. Stanowi wazny punkt dla berlińskich środowisk autonomicznych i feministycznych.


Obecnie mieszka tam na stałe ok. 25 osób. Jak wiele innym przestrzeniom autonomicznym w Berlinie, Liebig34 grozi likwidacja. Miejsce chce przejąć Gjora Padovicz - biznesmen spekulujący na rynku nieruchomości, stojący m.in. za zniszczenie miejsc takich jak Kreuziger12 and Scharni29. Firma Padovicza - Factor słynie z wykupywania starych budynków i zamieniania ich na modne, drogie i przeznaczone dla japiszonów apartamenty na wynajem. Jesli uda mu się przejąc 6 piętro budynku, stanie się jego wyłacznym właścicielem. Oznacza to eksmisje wszystkich mieszkanek Liebig34, infoshopu i XB-Liebig, unicestwienie ważnego miejsca spotkań dla lewicowych, niekomercyjnych ni autonomicznych grup oraz wyrzucenie na bruk pozostałych lokatorów budynku.

Problem nie dotyczy tylko sceny alternatywnej lecz odzwierciedla postępujący problem gentryfikacji, dotykający zwłaszcza ludzi o niższych dochodach, którzy zmuszani są do opuszczania swouich dzielnic i przenoszenia się na obrzeża miasta, gdzie jeszcze stać ich na opłacenie czynszu. Wolne przestrzenie, w których ludzie mogą mieszkac niezależnie od tego ile zarabiają zaczynaja coraz szybciej znikać. Autonomiczne projekty mieszkalne to jedna zostatnich alternatyw dla narzucanego w Berlinie stylu życia.


By ratowac skłot, mieszkańcy przygotoqwują polityczną kampanię przeciw firmie G. Padovicza, chca też zabezpieczyć się przed przejęciem budynku wykupując na mającej nastaić licytacji 6 kondygnację budynku. Musza zebrać w tym celu jeszcze 40 tys. euro i licza w związku z tym na pomoc i wsparcie ze strony innych kolektywów i grup (akcje solidarnościowe, benefity, demonstracje, wpłaty....)


Hände weg von linken Freiräumen!
Solidarität mit allen bedrohten Hausprojekten
Liebig 14, Rigaer 94, Linienstrasse, Schwarzer Kanal ,Schokoladen…Wir bleiben alle!!
Queers, feminist and squatters unite!


Email:
liebig34 [[[at]]] no-log.org

http://squat.net/liebig34/
http://www.myspace.com/liebig34

Pomoc można przekazywac na konto:
Spenden Konto Raduga E.V.
KONTO-Nr 4005651900 // BLZ 43060967 // GLS Geneinschaftbank eG // Stichwort : L34
Liebig34

platat: http://squat.net/liebig34/images/liebigplakat.jpg

Greenpeace wygrywa w sadzie w UK !!!



UK: sąd aprobuje akcje bezpośrednie w obronie środowiska

Brytyjski sąd uniewinnił przedwczoraj 6 aktywistów Greenpeace oskarżonych o próbę zamknięcia elektrowni węglowej w Kent, uznając że mieli oni ku temu "uzasadniony prawnie powód", gdyż elektrownia ta powoduje ogromne straty dla środowiska przyczyniając się do globalnego ocieplenia, a z kolei szkody te przewyższają znacznie straty spowodowane przerwaniem pracy zakładu. Sędziowie Maidstone Crown Court wydali takie orzeczenie po wysłuchaniu m.in. zeznań eksperta NASA ds. klimatu Jamesa Hansena, innuickiego przywódcy z Grenlandii i doradcy ds. środowiska brytyjskiej Partii Konserwatywnej. Biegli zeznali, że elektrownia Kingsnorth Power Plant emituje codziennie do atmosfery 20 000 ton CO2 - taką sama ilośc jak 30 najmniej zatruwających atmosferę państw świata, oraz że brytyjski rząd ma przygotowane już plany budowy nowej, zasilanej węglem elektrowni obok tej funkcjonującej już na półwyspie Hoo w Kent.

Wolontariusze Greenpeace weszli w październiku 2007 roku na teren Kingsnorth - częśc z nich unieruchomiła linię dostawczą węgla przykuwając się do urządzeń, częśc wspięła się na 200-metrowy komin elektrowni z zapasem żywności na kilka dni i namalowała tam wielki napis 'Gordon, bin it'.

Wyrok "niewinni" oznacza, że sąd uznał zamknięcie kopalni i spowodowanie przez aktywistów Greenpeace strat materialnych za zasadne biorąc pod uwagę skalę zniszczeń mienia i srodowiska spowodowanych na całym świecie przez emisje CO2 z Kingsnorth.

Ekspert NASA zeznał m. in. że z powodu zmian klimatycznych wyginąć może ponad 1 mln gatunków istot żywych na świecie, oszacował również że Kingsnorth może być proporcjonalnie odpowiedzialne za zniknecie z powierzchni ziemi 400 z nich.

Obronę wsparł równiez ekspert środowiskowy Konserwatystów Zac Goldsmith uznając, że budowa elektrowni weglowych w Wielkiej Brytanii sprawia, że trudniej jest wywierać nacisk w sprawie ograniczeń emisji dwutlenku węgla na kraje takie jak Chiny czy Indie. Jest to rozumiane także w kręgach rządowych. Goldsmith stwierdził też, że, pomijając kwestie legalistyczne, w poczuciu wielu ludzi popełnienie mniejszego przestępstwa w celu zapobieżenia większemu przestępstwu wydaje się rzeczą dobrą i uzasadnioną.

Do terenów wskazanych sądowi jako wymagające najszybszej ochrony z powodu topnienia pokrywy lodowej i podnoszenia się poziomu mórz zaliczono m.in. częśc hrabstwa Kent, wyspy Tuvalu na pacyfiku i duże obszary Grenlandii i Arktyki oraz w dalszej kolejności region rzeki Żółtej w Chinach, szelf lodowy Larsen B na Antarktydzie, wybrzeża Bangladeszu i Nowy Orlean.

Wyrok ten to poważny cios dla brytyjskiego premiera Gordona Browna i jego planów budowy nowej mega-elektrowni węglowej. Jest tez dużym zwycięstwem ruchu na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Jeśli skład sędziowski ze środkowej Anglii uznaje, że uprawnione jest podejmowanie akcji bezposrednich przeciw elektrowni węglowej z powodu szkód jakie powoduje dla środowiska, stawia to w fatalnym świetle rządową politykę energetyczną - stwierdziła przedstawicielka Greenpeace, dodając, że władze mają do dyspozycji czyste technologie, najwyższy więc czas, by zaczęły je wykorzystywać zamiast węgla.

To pierwszy przypadek uniewinnienia osób oskarżonych o zniszenie mienia, w obronie których wykorzystano w sądzie jako usprawiedliwienie i "uzasadniony prawnie powód" argument o zapobieganiu zniszeniu środowiska. Taką linię obrony zastosowano wcześniej z powodzenieniem w sprawie dotyczącej uszkodzenia przez pacyfistów samolotu wojskowego który miał wyleciec do Indonezji by wziąc udział w wojnie przeciw Timorowi Wchodniemu przed uzyskaniem przez ten kraj niepodległości w 2002 r.

To już niepierwszy taki przypadek blokady węglówki w działaniu lub budowie . Niedawno podobny był w Stanach .

"SĄD W USA WSTRZYMAŁ BUDOWĘ WĘGLÓWKI"

Codziennik „Dziennk” z dnia 3 lipca 2008 w dziale ekologii podał niecodzienną wiadomość: Precedensowy wyrok w USA „Sąd wstrzymał budowę elektrowni szkodliwej dla środowiska”. Od wyroku przysługuje jeszcze odwołanie. Ekolodzy jednak triumfują. Prawo w Stanach Zjednoczonych opiera się bowiem na precedensach. To także precedens na skalę światową.

środa, 10 września 2008

Zlota mysl 8

Aktywnosci przeciw zakazowi sklotingu w Holandii

Aktywnosci przeciw zakazowi sklotingu w Holandii:
Trochę krytyczna sytuacja nastapila dla amsterdamskiego ruchu skloterskiego i autonomicznego. To wazny czas by zrobić wszystko co w naszej mocy by temu przeciwdzialac i by zachować nasza wolnosc, której bedziemy i tak bronic bez względu na prawo...

Polityk z CDA ( "Chrzescijanska Demokracja" ) przedstawił projekt zakazu sklotingu. Co to oznacza, co przedstawia dokładnie ten projekt i o wszystkich innych rzeczach, aktywnościach związanych z zakazem sklotowania w Holandii dowiesz się dzisiaj we Vrankrijku: Spuistraat 216 Amsterdam o 20.00

12.09.2008 | 20.00 uur
W Multipleks w Schuttersveld 1 odbędzie się pokaz filmów na temat squattingu, a po tym dyskusja

A o to więcej przeciwdzialan przeciw temu zakazowi :
Powiedz nie przeciw zakazowi sklotowania!!! Demonstracja 13 wresnia ( sobota ) o godzinie 15.00 na placu Gouvernementsplein w Bergen op Zoom. Grupa skloterska de Fonk zaprasza wszystkich sympatyków, sklotersow i exsklotersow by razem domagać się naszego prawa do zajmowania pustych budynków.

27 września, w Sobotę demonstracja przeciw zakazowi w Utrechcie. Zaczyna się o 13.30 na Domplein
Mieszkania dla wszystkich !!! Zatrzymajmy zakaz sklotowania !!!

Więcej wiadomości i uaktualnień wkrotce

Demonstracja i inne działania dla Tybetu i poszanowania praw ludzkich.(poskladana calość)

O zapaleniu świeczki dla Tybetu o 21.00 w przeddzień rozpoczęcia się igrzysk olimpijskich dowiedziałem się parę godzin przed. Spontanicznie więc przerwałem mą pracę i udałem się na najbliższy mi Dam - główny plac w Amsterdamie. Poprzyklejałem wokół plakaty informujące o jutrzejszej demonstracji i zapaliłem dwie świeczki. By zaznaczyć wszystkim o co chodzi rozdawałem wszystkim ulotki na demonstrację. Niestety były one tylko w języku holenderskim, a w tym miejscu, o tej porze 80 % ludzi, których spotkałem stanowili turyści. Ci zaś holenderskiego nie umieli. Po jakichś czterdziestu minutach na zakończenie mej akcyjki zaryzykowałem i nakleiłem jeden plakat na pomniku ofiar wojny, a pod nim postawiłem zapaloną świeczkę. Uszanowały to służby porządkowe, bo sprzątając chwilę potem cały plac, specjalnie zostawili znicz i plakat.
Symboliczną świeczkę dla Tybetu i dla poszanowania ludzkich praw zapalono też w wielu innych miejscach. Między innymi też w sąsiadującym do skłotu Positivenest luterańskim kościele w czym maczali palce sami skłotersi. O tym możesz więcej zobaczyć w blogu naszego przyjaciela cookie mouse ( jak zgoglujesz to pseudo pierwszy który się pokaże )
"Duch Skłoterski"( Spirit Of Squatters ) znalazł w końcu czas na rozkejenie około 100 plakatów informujących o jutrzejszej demonstarcji. Co prawda trochę późno ale lepiej późno niż wcale. Duszek wierzy, że plakaty same w sobie są małą demonstracją. Dużo przekazują, a także zostają dłużej po wydarzeniu, na które zapraszają, a potem do tego budzą z niego miłe wspomnienie. Tym razem według Spirit Of Squatters nie było czasu na odebranie plakatów z tybetańskiego sklepu na Spuistraat w zalegalizowanym kompleksie skłoterskim. To zaważyło o ich późnej dystrybucji. Duszek chciałby przez to zaznaczyć, że wszelkie organizacje, które chciałyby go wykorzystać do rozklejania plakatów mogą się skontaktować z nim na czas przez te strony.

Demonstracja zaczęła się o 14.08.8.2008.czasu Amsterdamskiego ( w Chinach 8.8.8.8 ) przy stadionie olimpijskim. W tym samym czasie co w Pekinie odbywało się otwarcie igrzysk olimpijskich. Kilkaset ludzi z transparentami, tybetańskimi flagami itp. ruszyło na piechotę, rowerami lub biegiem w kierunku Damu. Tam już o 14.30 miała się rozpocząć główna manifestacja o poszanowanie praw człowieka w Chinach i na całym świecie. O 14.00 mniej oficjalnie skłoters z Positivenest, na tym samym placu, tuż przed rozpoczęciem zorganizował przy akompaniamencie skrzypiec, dżiduridu odśpiewanie mantry : " Om mani padme... " (więcej o tym, po angielsku możecie przeczytać na jego blogu = zgogluj cookie mouse i pierwszy z góry, który się pokaże)
W pochodzie tym brały udział oklejone na tybetańsko dwie taksówki rowerowe oraz jeden rowerzysta na wysokim rowerze, który tańcząc z tybetańską flagą śpiewał piosenkę zespołu Zbuntowani :
" Wolność dla Tybetu
Wolność dla Birmy
Wolność wszystkim narodom
Stop ich okupacjom ! "
Tolbajker przeważnie towarzyszył "maratończykom". Ci okrążając bocznymi uliczkami pochód i coraz na chwilę do niego dołanczając też powiewali rozpostartą między nimi flagą Tybetu. Wyglądało to niczym delegacja sportowców niosąca flagę na otwarciu olimpiady. Na demonstracji nie zabrakło też "podróżników na motorach, którzy także brali udział w pochodzie wraz z ich tybetańskimi chorągiewkami.

Około 15.00 wszyscy razem dołączyliśmy do manifestacji na placu Dam gdzie było już kilkaset osób. Tsering Jampa, jak dla mnie " Dalaj Lama Amsterdamu" przywitała nasz przymarsz gorącymi słowami. Wszyscy za nią bili brawo " naszej Tybetańskiej drużynie". Ze sceny po kolei wypowiadali się ludzie z uciskanych, okupowanych przez Chiny narodów : Tybetu, Irdżykistanu, Birmy uciskanej przez dyktatorską Juntę wspieraną przez CRL oraz także sami Chińczycy, których komunistyczny totalitaryzm także bardzo dotyka. Jednym z przykładów mogą być praktykujący Falung Gong - odmiany Qi Gong, systemu ćwiczeń, który poprawia zdrowie, silną wolę, świadomość i niezależność. Nie podoba się to komunistycznej partii Chin, która zakazała ich praktyk, gdy coraz więcej ludzi dzięki nim uświadomiło sobie o źle systemu i zaczęło się od niego odłanczać. Przemówiło też wiele osób z oragnizacji poszanowania praw człowieka. Po przemowach nastąpiła część kulturalna, gdzie przedstawiciele poszczególnych narodów zagrali i zaśpiewali ich orginalne pieśni. Pomiędzy przerwami niektórzy opowiadali ich osobiste przeżycia, tragedie i wielkie nadzieje jakie wiązali z wyzwoleniem ich narodów. Wokoło placu organizacje uciskanych narodów i poszanowania praw ludzkich miały swe stoiska informacyjne, na których rozdawali i sprzedawali masę materiałów informacyjnych. Można było je wesprzeć kupująć ciekawe książki, wydawnictwa, flagi czy inne gadżety. Na jednym stoisku tradycyjną metodą odbijali nadruk " Tybetu " w ich języku na kolorowych chorągiewkach.
Po jednej stronie stał "mur", na którym przyczepione było ponad 15.000 "pochodni olimpijskich" z imionami dotujących, którzy kupując tą cegiełkę w ten sposób wsparli demonstrację. Obok tego dużego muru stał inny, na którym każdy mógł przygotowanymi do tego farbami napisać lub namalować swe pozytywne przesłanie, życzenia o wolność itp. Szybko pokrył się opiniami wielu ludzi.
Po przeciwnej stronie sceny na ogromnym płótnie był namalowany tybetański klasztor w Lhasie. Duży materiał doskonale służył dzieciom do zabawy w chowanie sie pod nim.
Demonstarcja zakończyła Tsering Jampa pięknymi podziękowaniami wszystkim przybyłym. Zapewniła ona, iż walka o wolność będzie trwała nie tylko podczas igrzysk ale dotąd aż Chiny nie zmienią swej totalitarnej polityki. 24.8.8

Program Awakening z radia Patapoe

O to proba puszczenia zaprzyjaznionego programu radiowego "Awakening" z radia patapoe

Jesli sie nie powiedzie to prawdopodobnie mozecie je uslyszec, pobrac pod tym linkiem. Powodzenia !!! I milego sluchania
http://www.archive.org/details/Awakening7
I najwazniejsza rzecz z tego wszystkiego to to ze koncowe ostatnie polgodziny jest po polsku.A w "polskim kwadransie" specjalnie na dni squatterskie wydany podrecznik squatterski.

wtorek, 9 września 2008

Zlota mysl nr 7

PODRĘCZNIK SQUATTERSKI DLA AMSTERDAMU

Makulatureczka nr.16 Kopiowanie mile widziane
Podziękowania za pomoc Glutkowi, KSU Pijp i innym, Mapetowi i wijkcentrum Ceintuur. Miłego czytania. Mam nadzieję, że będzie pomocne. Wszelkie uwagi, korekty i opinie ślij na mgriks@gmail.com.Więcej o squattach, Amsterdamie, o autorze itd. na http://www.positi.blogspot.com
UWAGA: Od pierwszego października 2010 roku, skłoting jest zdelegalizowany w Holandii. Wiele poniżej przedstwionych rzeczy traci na znaczeniu jednak wiele pozostaje wciąż aktualne. Ważne jest by poznać zmiany przeczytać także tekst "Skłoting po 1 października" :http://positi.blogspot.com/2010/10/o-holenderkim-prawie-antyskoterskim.html albo poniżej tego tekstu.
PODRĘCZNIK SKŁOTERSKI DLA AMSTERDAMU
(i po części dla całego świata) …według Griksa

Squatting (z angielskiego: przycupnąć) oznacza zajęcie domu (budynku) wbrew jego właścicielowi. Jest to protest przeciwko temu, że dom stał pusty, podczas gdy wielu ludzi nie ma gdzie mieszkać. Jest to zarazem wykorzystanie owej sytuacji w celu pozyskania „darmowego" dachu nad głową. „Darmowego" napisałem w cudzysłowiu, bo jak by nie było, w zaskłotowanie i utrzymanie domu jak najdłużej trzeba włożyć trochę pracy, a także niewielką ilość pieniędzy (w porównaniu z wynajmem). Squatting jest niekomercyjnym sposobem na życie, który jak wszystko ma swoje plusy i minusy. Do negatywnych stron z pewnością należą brak stabilności i czasami większa lub mniejsza niepewność jutra, stres ewikcji, wrzucanie Ciebie do jednego worka z pasożytami, którzy na ruchu skłoterskim żerują i przynoszą mu wstyd. Do pozytywnych stron należą na pewno: niemalże rodzinna jedność i solidarność skłotersów, uczestnictwo w walce o dach nad głową dla każdego, zabieranie bogatym i dawanie biednym, bycie częścią kultury nie nastawionej na zysk, mniej komercyjny oraz uzależniony od pieniędzy tryb życia. Dzięki temu ostatniemu (co powtarzam częściej w moich książkach) mamy więcej czasu na rzeczy przyjemniejsze, ważniejsze czy bardziej szczytne, niż zarabianie pieniędzy.
Dla mnie jest to np. obdarowywanie mej rodziny (łącznie ze zwierzętami) miłością, a więc poświęcanie im czasu i energii. Poza tym ważna jest też nauka homeopatii i leczenie ludzi, codzienna joga, czasem medytacja, huna, robienie programu w radiu, stron internetowych, pisanie tej książki, pomoc przy skłotowaniach, uczestniczenie w demonstracjach, akcjach, antyszczytach, ratowanie porzuconych roślin, poświątecznych choinek, robienie i rozklejanie plakatów. Te wszystkie rzeczy mogę robić za darmo dzięki temu, że mieszkam za darmo, a oprócz tego nie piję, nie palę i nie kupuję prawie nic poza zdrowym, organicznym, ekologicznym i jak się tylko da fair-trade pożywieniem. Przez to ostatnie czasem muszę pracować dla pieniędzy. To, co napisałem wyżej, to moje osobiste wrażenia i doświadczenia z ruchu skłoterskiego. Bez względu na to, czy wkroczyłeś na tą drogę z wyboru, czy z konieczności, życzę Ci (Wam) szczęścia przynajmniej tak wielkiego, jakie ja tu znalazłem. Do rzeczy więc: oto parę użytecznych rad, z serca, by pomóc Ci (Wam) się w tym odnaleźć.
Dowolne informacje na temat: jak, gdzie, kiedy zorganizować akcję, otrzymać możesz w lokalnym KSU (kraakspreekuren); godziny rozmów o skłotowaniach.
Tam skłotersi specjalizujący się w pomaganiu w zdobyciu, a także w utrzymaniu domu, udzielą Ci wszystkich pomocnych informacji. Możesz także zapytać o przewodnik squatterski, który szczegółowo wyjaśnia prawie każdą sytuację, w jakiej możesz się znaleźć, wstępując na drogę skłotingu. Manual ten dostępny jest także w internecie ( http://squat.net/kraakhandleiding ), we fragmentach nawet dostępny w polskiej wersji (www.positi.blogspot.com). Warto do nich zajrzeć, może to zaoszczędzić czasu Wam oraz tym, którzy będą tłumaczyć, co robić. Wersja przewodnika, którą masz przed sobą, jest mniej szczegółowa, lecz pisana z nadzieją, że wobec braku polskiego tłumaczenia i tak moja jakoś Wam pomoże.
Najbardziej „oskłotowane” dzielnice mają swoje lokalne KSU, które zajmują się także sąsiednimi, nie posiadającymi KSU dzielnicami. Tak więc: dla dzielnic Oud Zuid, Pijp, Rivieren buurt i dla West, Oud West, Geuzenveld, Bos en Lomer, Sloterdijk, Slotervart... działa KSU Pijp/West(niedawno połączony) w każdy poniedziałek 19.30-21.00 w Molli na Van Ostadestr. 55 hs, molli@squat.net http://www.molli.nl/http://www.molli.nl/;dla Ost, Zeeburg, Indischebuurt... KSU Ost w każdy wtorek 20.00-21.30 w Joes Garage na Pretoriusstraat 28, ksuoost@squat.net http://www.squat.net/ksuoosthttp://www.squat.net/ksuoostdla Centrum i Nord KSU Centrum w każdy czwartek 20.00-21.30 w Vrankrijk na Spuistraat 216. Poza tym działa też Studenten KSU dla studentów w każdy wotorek od 20.00 - 21.30 na Schoolstraat 4 - można się też umówić na forum damoclashu.
Oprócz tego działają również dzikie KSU, których, jeśli nie pracują w porozumieniu z „oficjalnymi", raczej bym unikał. Zdarzało się, że niektórzy z członków takowych KSU wyłudzali pieniądze „na adwokata". Nic dziwnego, że zaskłotowane domy kończyły się czasem nawet po paru tygodniach, jeśli ktoś na każdej akcji zarabiał co najmniej 90 euro. „Dzikie" KSU przez to, że nie obchodzi ich, czy dom był sprawdzony, mogą zaskłotować szybciej; lecz najczęściej efektem jest to, że jeszcze prędzej wylatujesz z takiego domu. Oczywiście możesz także trafić na uczciwych i doświadczonych „dzikich" skłotersów, którzy rzetelnie i fachowo Ci pomogą. Przy korzystaniu z „oficjalnych" KSU masz tę pewność zawsze. Jeśli Twój angielski nie jest jeszcze najlepszy, w celu zaciągnięcia ogólnych wiadomości i rad polecałbym KSU West.
W Holandii (chyba w jako jedynej na świecie) squatting jest legalny. Mówi o tym prawo, które w skrócie sprowadza się do: „Jeśli mieszkanie, budynek jest puste dłużej niż rok, to można legalnie je zająć i używać dotąd, aż właściciel nie dowiedzie (często w sądzie), że chce naprawdę coś z nim zrobić".
Tak więc najpierw trzeba znaleźć mieszkanie, które jest już rok czasu nieużywane. Jeśli dopiero co przyjechałeś(-aś) do Amsterdamu, może to być ciężkie. Radziłbym pytać kogo tylko możesz (kto pyta nie błądzi) i rozglądać się na wszystkie strony (szukajcie, a znajdziecie). Dobrym pomysłem jest odwiedzenie wszystkich KSU w celu zasięgnięcia informacji i przekazania, w jakiej sytuacji jesteś (-cie). Czasem organizowane są większe akcje, do których potrzebni są ludzie, czasem KSU dysponują też adresami domów, które mogą Ci „sprezentować". Podobnie, musisz liczyć na łut szczęścia, by gdzieś przenocować do tej upragnionej chwili, kiedy to zaskłotujesz swój własny kąt. Jak we wszystkim: im bardziej w porządku, im bardziej dobry i pomocny jesteś, tym większe masz szanse, że Ciebie ktoś wesprze. Jeśli jesteś politycznym eko-aktywistą, który lubi pomagać ludziom, to Twe szanse są znacznie większe, niż jakiegoś alkoholika. Jak wszędzie, tak i w ruchu skłoterskim działa odwieczne prawo karmy: „Dziś Ty podasz rękę komuś, jutro ktoś Tobie pomoże" (Zbuntowani).
W zwyczaju amsterdamskich skłotersów jest czasem, jak mogą dać komuś przenocować, to tylko na termin ograniczony, np. na 2 dni, 2 tygodnie itp. Ten limit jest po to, by bardziej Cię zmotywować do działania i znalezienia innego miejsca. Często ten czas to za mało, by znaleźć inny, życzliwy squat, który też nam da trochę czasu. Ten limit jest bardziej, by zmotywować nas do działania, a nie by wyrzucić na ulicę. Jak kiedyś komuś powiedziałem:
– Powinieneś być wdzięczny, że dostałeś ten tydzień. To Twoja szansa. Gdybym ja był na Twoim miejscu, zrobiłbym wszystko, by w razie, gdyby nie udało mi się znaleźć innego miejsca, to by przynajmniej nikt nie robił problemu, żebym został trochę dłużej. Nawet bym się starał, by mnie tak polubili, że zechcieliby ze mną mieszkać.
Jeśli ktoś jest w porządku i się stara zaskłotować swoje miejsce, nie słyszałem, by został kiedykolwiek wyrzucony ze skłotu. W ostateczności, jeśli trudno jest natrafić na życzliwy skłot, który nam udzieli schronienia, to zostaje jeszcze namiot i park. Jednak nie polecałbym najpopularniejszego Vondelparku, bo kontroluje go policja, a ze względu, iż kempingowanie w parkach jest nielegalne, może być niemiło. Polecałbym za to pobliskie Amstelveen, którego prawo różni się od amsterdamskiego.
Dobrze, gdy na KSU przyniesiemy wręcz adresy domów, o których nie wiemy do końca, czy są puste ponad rok. Być może KSU ma o nich więcej informacji i a nuż może to być Twój szczęśliwy traf. W zwyczaju skłotersów powinno być trzymanie oczu zawsze szeroko otwartych na puste budynki. Jak je rozpoznać? Brudne lub jeszcze lepiej zbite szyby, szare zasłonki, zawsze, nawet w zimę, otwarte okna, lub zamknięte w upalne dni, zeschnięte kwiaty; nawet długo już powieszone tablice „Do wynajęcia" = 'Te Huur' czy „Do sprzedania" = 'Te Koop' są dobrymi znakami. Jeśli chodzi o parter lub klatkę, w której wszystkie piętra wyglądają na puste, łatwo możemy to sprawdzić przez wsadzenie zapałki pomiędzy framugę i drzwi. Jeśli ktoś wchodzi do budynku, zapałka spadnie. Nie jest to dobry znak, jednak nie przesądza o niczym. Podlanie kwiatków w domu, gdzie nikt nie mieszka, wbicie gwoździa w ścianę czy jakakolwiek nie udokumentowana renowacja, czy praca na czarno, przekimanie wujka po party nie jest używaniem, które by przeszkadzało skłotować budynek.
Warto przejeżdżać jak często się da, o różnych porach dnia i nocy, by zobaczyć, czy nie pali się światło, okno nie zostało otwarte, zasłonka przesunięta (aparat doskonale notuje różnice). Jeśli nie wyglądamy alternatywnie, warto też czasem sobie stanąć obok i dyskretnie poobserwować dom, czy nic się w nim nie dzieje.
Jeśli mamy znajomego, który dobrze rozmawia po holendersku, możemy poprosić go, by zrobił wywiad u sąsiadów. Główne wymyślone historie, które mogą pomóc zasięgnąć języka to „Mój znajomy tu mieszkał. Nie wie pani KIEDY i gdzie się wyprowadził?", „Szukam czegoś do wynajęcia w tej okolicy i zobaczyłem ten dom. Może pan mi o nim coś więcej opowiedzieć?" itp. Czasem ktoś z KSU też może to dla Was zrobić. Nawet jeśli budynek jest już rok pusty, warto sprawdzić w 'bauwouning tuzicht', czy nie ma na niego żadnych przygotowanych planów. Nie chcemy przecież skłotować na parę miesięcy, lecz na dłużej.
Im więcej już wiemy o budynku, tym łatwiej zagrać teatrzyk. Dlatego warto wcześniej już zgromadzić wiadomości, których i tak będziemy potrzebować. Poszukiwanie można zacząć od googlowania adresu i zobaczenia, czy jakiekolwiek info dostępne jest w internecie. Sieć jak zwykle może okazać się skarbnicą wiedzy (abyśmy się tylko nie uzależnili!).
Do squatowania potrzebujemy dokumentu nazywanego 'Kadaster'. Można go dostać przez net (za około 2 euro) lub w biurze (za okolo 6 euro i wzwyż). Doradzam wybrać się do biura, gdzie można dostać też dodatkowe informacje dotyczące budynku. Nie wszystko jest dostępne na sieci, a historia, czy wyceny, akta sprzedaży itp. mogą okazać się bardzo pomocne. Kadaster mówi głównie, kto jest obecnym właścicielem. Czasem można z niego wydedukować, jak długo dom jest pusty.
Gdy znamy już właściciela, sprawdzamy go w SPOK-u (Spuistraat 5 w każdą środę, 20.00-21.30), biurze, które gromadzi informacje na temat właścicieli. Jeśli właściciel miał już doświadczenia ze skłotersami, szczególnie jeśli jego reakcja była agresywna, jest to zanotowane w tym biurze. Właściciel może być także zapisany jako ten, który w przeszłości w ogóle nie zareagował na skłotersów i ludzie mieszkają tam przez lata. Jeśli trafisz na takiego, możesz liczyć na podobny łut szczęścia.
Następnym krokiem jest sprawdzenie w już nieskłoterskim biurze 'Kamers Van Koophandel', czy właściciel prowadzi jakąś działalność gospodarczą i jaką. W międzyczasie możemy się zająć częścią praktyczną przygotowań. Dyskretnie sprawdzić jaki(-e) zamek(-i) trzeba będzie wyłamać. Czasem istnieją inne możliwości, niż wyważanie drzwi. Czasem można próbować wejść przez okno lub od tylnej strony domu, przez balkon czy taras. Czasem warto wybrać te sposoby, zwłaszcza, gdy mielibyśmy wyłamać drzwi na klatkę. Dobrze jest spróbować tych wszystkich możliwości i zobaczyć na akcji, która okaże się najbardziej skuteczna. Jeśli jednak będziemy musieli wyważyć drzwi na klatkę, wcześniej musimy kupić taki sam zamek, nim zastąpimy zniszczony. Ważne jest też, by dorobić przynajmniej po jednej kopii klucza dla każdego z sąsiadów, żeby nie czuli się stratni z powodu Waszego skłotingu.
Również niebagatelne jest, by zgromadzić jak najwięcej barykad. Nigdy nie jest do końca pewne, jak zareaguje właściciel, a nawet policja. Im bardziej jesteśmy zabarykadowani w tym niepewnym okresie, tym bardziej bezpiecznie czujemy się w środku. Parter i drzwi wejściowe to miejsca, które są do zabarykadowania najważniejsze. Drzwi na klatkę możemy zablokować tylko po zgodzie sąsiadów, którzy też z nich korzystają. Warto im także wytłumaczyć, w jaki sposób otwierać drzwi, gdy chcą wejść lub wyjść. Poza tym okna (przeważnie na parterze) też dobrze jest zabarykadować. Do barykadowania okien najlepsze i najbardziej praktyczne są metalowe łóżka sprężynowe (bed spiral). Przy pomocy wkrętów (śruby są mocniejsze lecz wolniej się montują) możemy je przymocować na szerokości okna. Jakikolwiek dużej powierzchni metal czy blacha także będzie spełniać swoją rolę (płaskie kaloryfery są bardzo mocne, ponadto wlany do środka olej utrudni skutecznie ich cięcie). Ewentualnie „z braku laku" można użyć drewna, lecz czy gwarantuje nam bezpieczeństwo? Troszkę tak, ale tylko troszkę.
Na drzwi wejściowe też dobrze jest przykręcić łóżko sprężynowe, by je wzmocnić. Do podparcia od wewnątrz najlepszy jest stempel budowlany (baustempel), którego dlugość możemy wyregulować. Czasem musimy zaimprowizować mocny próg na podłodze i grubą belkę na drzwi, by stempel miał o co się zaprzeć.
Zabarykadowanie nie tylko zapobiega wdarciu się niepożądanych osób. Ma także efekt psychologiczny. Z własnego doświadczenia odnoszę wrażenie, że inni traktują Cię bardziej poważnie, kiedy jesteś zabarykadowany.
Poza barykadowaniem na okres „okupacji”, dobrze jest zaprosić jak najwięcej przyjaciół. Razem zawsze raźniej. Razem jesteśmy mocniejsi. Miło, jeśli zadbasz, by mieli na czym spać, a jeszcze milej, by mieli co jeść (pamiętaj, żeby nikogo nie zdyskryminować, zawsze gotuj wegańsko, a najlepiej, kiedy na to Cię stać, także ekologicznie).
Ważne jest, niech przez czas tej „okupacji” przynajmniej jedna osoba wraz z doładowanym telefonem oraz alarmlistą będzie zawsze w domu. Schemat czasowy, kto kiedy jest zajęty może okazać się przydatny przy organizowaniu grupy „alarmowej”. Jeśli cokolwiek złego się wydarzy, osoba ta dzwoni na alarm tzn. najpierw do osoby, z którą może się komunikować i która też ma alarmowe numery w telefonie (to w przypadku tych, co jeszcze nie gadają po angielsku). Następnie do głównego numeru na Twej dzielnicy. Potem do sąsiedzkich, najbliższych słotersów i do kogo się da. Co do numerów i telefonów, ważne jest mieć zawsze możliwość wyłączenia komórki w krytycznej sytuacji. Dla uniknięcia wścibstwa niektórych niepowołanych osób zmieniłbym też pin kod z 0000 na mniej popularny.
Lista alarmowa jest tak zrobiona, że ludzie, którzy otrzymali wiadomość podają ją dalej. W ten sposób w ciągu mniej niż pół godziny możesz mieć pod domem ponad 50 słotersów gotowych bronić Twego miejsca.
Podawana informacja musi być jak najbardziej treściwa, konkretna, możliwie krótka i zrozumiała. Czyli co się stało, gdzie i kiedy.
Na alarmliście pisze "nawet zjedz by zapobiec dostaniu się w niepowołane ręce". Nie jest to żart. Lepiej nie myśleć, co by się stało, gdyby policja albo ktoś inny przechwycił te kontakty. Jeśli właściciel albo wynajęci przez niego mięśniaczkowie próbują bezprawnie wedrzeć się do Twego squattu możesz nawet zadzwonić po policję. PRAWO W TYM WYPADKU STOI PO TWOJEJ STRONIE.
Okres "okupacji" trwa od momentu zaskłotowania dotąd, aż sytuacja się wyjaśni. Najważniejszy jest poniedziałek, kiedy wieść dociera do właściciela i reaguje on na to. Żadne firmy i urzędy nie pracują w niedzielę. Jeśli właściciel jest prywatny, może być poinformowany przez policję, sąsiadów itp. w niedzielę zaraz po akcji. Jeśli nie reaguje w ogóle, przyjmuje się, że po tygodniu można zakończyć "okupację". Prawo wymaga, w każdym zaskłotowanym mieszkaniu winien znależć się tak zwany zestaw squatterski (kraakset), czyli materac, stolik i krzesło. Mają dowodzić, iż nie włamaliśmy się kraść, lecz zamieszkać.
Przed skłotowaniem dobrze jest wejść w kontakt z adwokatem i zapytać go, czy gotów jest nas bronić i reprezentować w razie potrzeby. Spis prawników, którzy współpracują ze skłotersami, można otrzymać na każdym z KSU.
W niektórych kręgach przyjęło się kupować na akcję kratę piwa. Osobiście uważam to za głupi pomysł. Całkowicie zgadzam się z opinią, by piwo nie było spożywane przynajmniej do odjazdu policji. Możemy sobie wyobrazić, że niebiescy widząc bandę pijaczków, wprowadzających się w rejon, w którym pracują, zrobią wszystko, aby pozbyć się problemu. Popijawa w pierwszy dzień i noc raczej nie pomoże nam nastawić przyjaźnie i zjednać sąsiadów, co jest bardzo ważne np. w przypadku ewentualnego przyszłego zbierania od nich potwierdzeń na piśmie, iż budynek jest dłużej niż rok pusty.
Dużo lepszym pomysłem jest zapewnienie kawy (choć sam nie pijam) w miejscu spotkania. Herabata dla takich, jak ja też zawsze będzie mile widziana. Każdy lubi w niedziele pospać dłużej, dlatego zawsze są zadowoleni, gdy Ci, którym pomagają, też o nich pomyśleli.
Utrwaliło się, by zaskłotować dom, potrzebne jest minimum 28 osób. Oczywiście z mniejszą ilością osób jest to też możliwe, lecz wówczas większe jest ryzyko, iż policja, właściciel, wynajęte mięśniaczki czy robotnicy będą robić problemy. Ogólnie im więcej ludzi, tym lepiej.
W celu zrobienia najskuteczniejszej mobilizacji warto zrobić małe ulotki z godziną i adresem miejsca, gdzie mamy się spotkać przed akcją. Nie jest wskazane pisać, że jest to skłotowanie.
Nie do końca wiadomo, w jakie ręce ta ulotka trafi, jeśli ktoś ją zgubi. Informacje, że jest to "meetting point" przed skłotingiem zawsze bezpieczniej jest podać słownie. Karteczka z adresem ma za zadanie przypominać.
Na każdym z KSU możesz dostać listę mobilizacyjną squattów, które warto poinformować. Rundka po Amsterdamie, by rozwieźć wiadomość, może okazać się nie tylko przydatna, ale też ciekawa. Sms-y, telefony i e-maile mogą okazać się pomocne, lecz nie używaj słowa „skłotowanie”, bo Wielki Brat patrzy, szczególnie przez szkiełka wyprodukowane przez kapitalizm i system. Nigdy nie pisz, co będziesz skłotował. Ogólnie – co to będzie, nie powinno nikogo interesować. Nikt nie jest w stanie Ci pomóc, znając adres Twego przyszłego domu. Jeśli też go zauważył jako pusty i ma o nim jakieś pomocne informacje, to i tak się nimi podzieli, jeśli zauważy, że meetting point jest w tej samej okolicy. Zawsze poczekaj, aż wypowie się pierwszy, bo może ma na myśli całkiem inny adres. Im mniej osób wtajemniczonych jest w dokładną lokację, tym lepiej dla Ciebie. Nie chciał(a)byś, by w dzień akcji okazało się, że właściciel, tuż przed twym nosem, wstawił tam antyskłotersów, lub jacyś nie fair dzicy skłotersi skorzystali z czyjegoś długiego języka.
Jeśli skłotujesz wraz z innymi ludźmi, przy rozwożeniu info możecie podzielić dzielnicę pomiędzy siebie. Podział zadań polecałbym także przy innych rzeczach do zrobienia. Razem możecie więcej, razem jesteście mocniejsi i skuteczniejsi. Oczywiście tylko wtedy, gdy ktoś nie jest ciężarem. To Twoja (Wasza) grupa, i do Ciebie (Was) należy decyzja, kto w niej będzie. Sformowanie grupy mieszkalnej to często najtrudniejsze zadanie. Dlatego rada, którą sam też się muszę uczyć stosować, by wprowadzać ją w życie: bądź ostrożny (bądźcie ostrożni) z doborem ludzi. Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę. Co innego jest pomagać ludziom, a co innego z nimi mieszkać. Ja wciąż uczę się tego.
Gdy parę dni przed akcją wydarza się cokolwiek, gdzie można spotkać aktywnych skłotersów, warto się tam wybrać z ulotkami. Jeśli w tym samym dniu, przed Twoim, odbywa się inne zasiedlanie, to warto, by ktoś z grupy (jeśli nie jesteście zbyt zajęci przygotowaniami) lub jakiś Wasz przyjaciel wybrał się na nie i, po mowie na meettingu, poinformował także o późniejszej Waszej akcji. Jeśli przygotowujesz kawę, czy wegańskie jedzenie, dobrze jest zaznaczyć o tym w informacji na ulotce, w sms-ie, czy w przekazie słownym.
Dobrze na akcji mieć narzędzia, latarkę, coś, by sprawdzić prąd, apteczkę pierwszej pomocy i takie rzeczy jak choćby papier toaletowy, czy worki na śmieci. Do przewozu dużego, ciężkiego staffu, praktyczny jest bakfic (rower z przyczepą na przedzie). Czasem, gdy meetting point jest blisko, można poprosić ludzi w mowie „przedskłotowej“, by wzięli ze sobą po barykadzie, czy krześle. Warto postawić wówczas kogoś przy drzwiach, by upewnił się, że nic nie zostało zapomniane.
Nie martw się, jeśli ludzie nie przychodzą punktualnie. W Amsterdamie mówi się, że studenci mają prawo spóźnić się kwadrans, skłotersi zaś pół godziny. Dużo osób z tego „prawa” korzysta, szczególnie niedzielnego popołudnia.
Gdy jest już wystarczająca liczba ludzi, najczęściej ktoś z KSU objaśnia dla wszystkich obecnych, co będzie skłotowane, czy jedziemy rowerami, czy idziemy pieszo, kto jest właścicielem i na co trzeba zwrócić uwagę (jeśli nie rozumiesz holenderskiego, możesz poprosić o angielskie tłumaczenie, jednak jeśli jest to Twoja akcja, to powinieneś wszystko już wiedzieć). Wymienię te główne rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.
To nie majówka, lecz akcja skłoterska. Dlatego dobrze jeśli będziemy się trzymać razem. Jednym z najważniejszym zadań jest ochrona „brejkerów“. Włamanie się do środka jest jedynym przestępstwem, które jest popełniane. Dlatego ważniejsze niż zapięcie roweru jest ustawienie się wokół osób wyważających drzwi. Swoją drogą to rower może być praktyczną barykadą. Głównie dlatego wymagana jest tak duża liczba ludzi, by w razie czego, gdy policja lub ktokolwiek inny będzie chciał przeszkodzić, to brejkerzy, nierozpoznani, bezpiecznie będą mogli dokończyć zadanie. Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko, lecz lepiej być przygotowanym, bo konsekwencje mogą być niemiłe. Dlatego, gdy zjawiają się niebiescy, NIE UCIEKAMY, NIE ODCHODZIMY, LECZ TRZYMAMY SIĘ W GRUPIE. Razem jesteśmy mocniejsi, pojedynczo łatwiej nas zaaresztować. Gdy próbują się przedrzeć do brejkerów, stajemy pomiędzy, wiążemy nasze ręce, ściśnięci nie dajemy się przedrzeć żadnemu z nich. W wypadku, gdyby próbowali z jakichkolwiek powodów wyciągnąć kogoś z tłumu, wciągamy go z powrotem, jak najdalej od napastników.
Jeśli ktoś z Twych znajomych ma kamerę, warto go zaprosić, by filmował napastników w takim wypadku. Aparaty fotograficzne i telefony komórkowe dokumentujące zdarzenie też bardzo uspokajają atakujących.
Na mowie przedskłotowej, gdy ryzyko jest większe niż zazwyczaj, często podawany jest telefon Twego adwokata, do którego ludzie mogą dzwonić, jeśli zostaną aresztowani. Numer lepiej zapisać na ręce, pod rękawem, bo kartka może zostać Ci odebrana. Z reguły nie bierzemy na akcję żadnych dokumentów, a tym bardziej alarmlist. czy innych notatników zawierających czyjeś dane. Ogólnie skłotersi są przeciwni prawu identyfikacji, a tym bardziej rasistowskiemu dzieleniu ludzi na legalnych i nielegalnych. Dlatego jeśli policja zapyta się o dokumenty, wszyscy grzecznie odmawiamy, tłumaczymy, że muszą mieć podejrzenie o przestępstwo, iż my tak jak oni, też mamy swoje zasady itp. Jeśli jednak robią problemy, wszyscy wchodzimy do squattu, jeśli jest już otwarty, a jeśli nie, to trzymamy się mocno razem i nie dajemy nikogo zaaresztować. W środku budynku chroni nas prawo spokoju domowego, by wejść do środka, muszą mieć nakaz. By go zdobyć, potrzebują czasu, który pozwoli nam na zabarykadowanie budynku.
Jako skłotersi mamy żelazną zasadę, niepokazywania dokumentów na akcji. Jeśli, z własnego wyboru, nie chcesz okazać solidarności z nielegalnymi, w trosce o własną dupę, możesz pokazać dokumenty na komisariacie, lub ktoś może Ci je tam dostarczyć (więcej o tym w „Przewodniku aktywisty w zderzeniu z prawem holenderskim”, który napiszę w przyszłości – ha!ha!). Powyższe sytuacje, strategie i rady mogą być także wykorzystane na demonstracji, czy jakiejkolwiek innej akcji, nie tylko w Holandii. Piszę je po to, by „dmuchać na zimne”, więc nie przestrasz się, bo zdarzają się ekstremalnie rzadko.
Wracając do akcji: bez względu na to jak bardzo uważasz, że możesz się przydać, DAJ BREJKEROM ZROBIĆ SWĄ ROBOTĘ, tzn. dopóki Cię o to nie poproszą, nie wtrącaj się. Zazwyczaj są oni specjalistami, nie są to ich pierwsze drzwi (a nawet jeżeli są, to daj im się nauczyć). Zwykle znają się na rzeczy, dużo bardziej niż Ty, więc ucisz swoje ego. Zagwarantujmy im też przestrzeń do ich pracy. To, że mamy ich otaczać dla ich bezpieczeństwa, nie znaczy, byśmy wpychali się im na narzędzia. Gdy drzwi są już wyważone, pierwszy wchodzi kraakset, potem barykady, a na końcu tylko grupa, która będzie barykadowała plus Wy, którzy skłotujecie ten dom.
Jeśli zaniepokojeni sąsiedzi nie zaalarmowali jeszcze policji, co się często zdarza, to społksman (osoba, która rozmawia z policją i osobami postronnymi) dzwoni sam do niebieskich i informuje ich, że zaskłotowaliśmy dom. Po tym telefonie wkrótce powinna zjawić się policja, lecz nie jest rzadkością, że wcale im się nie śpieszy. Nawet jak pracują, to oni też mają niedzielę (Holandia – wiadomo).
Bardzo ważne, by wszyscy ludzie zostali dotąd, aż policjanci nie odjadą, po zatwierdzeniu skłotowania. Jeśli przyjadą, dwoje społksmenów wychodzi im naprzeciw, i wyjaśnia, że zasiedliliśmy ten adres. Często oglądają kadaster, rzadziej robią wywiad wśród sąsiadów, jak długo, według nich, dom jest pusty. Czasem także próbują skontaktować się z właścicielem, co w przypadku firmy, w niedzielę, nie jest możliwe. Często się zdarza, że muszą czekać na mózg, czyli kogoś wyższego rangą. Potem, za pozwoleniem skłotersów, wpuszczamy DWÓCH z nich, by zatwierdzili pusty stan budynku. DWÓCH ZNACZY DWÓCH. Chociażby nie wiem jak argumentowali i nawet próbowali się przepchać, mamy prawo ich nie wpuścić. I zawsze tego prawa bronimy. Najczęściej policjanci są jednak mili i nie robią żadnych problemów. We dwóch wchodzą do środka, oglądają mieszkanie, rzadko sprawdzają liczniki gazu i prądu, zapisują numer kontaktowy społksmana (KSU), lub jak wolisz – Twój. W końcu zatwierdzają, iż pustostan został zaskłotowany zgodnie z prawem i wychodzą. Nierzadko na odchodne życzą powodzenia.
Od tej pory wskazane jest nieotwieranie im drzwi, jakkolwiek by nie argumentowali, cokolwiek obiecywali lub czymkolwiek grozili. Bezpieczny jesteś tylko wtedy, gdy oni są na zewnątrz. MASZ PRAWO NIE OTWIERANIA DRZWI i spokoju domowego. Mieszkanie jednak nie jest Twoją własnością i jeśli bezprawnie Cię z niego wyrzucą, to nawet jeśli w sądzie udowodnisz, że policja lub właściciel złamali prawo, to nie zwróci Ci to domu. Takie to holenderskie prawo – czasami trochę dziwne. Zdarza się też czasem, iż niebiescy wyjaśniają sąsiadom, a nawet właścicielowi, że jeśli budynek stoi pusty, to prawo stoi po naszej stronie. Jako stróże prawa, czasem gotowi są nawet tego prawa bronić. Zdarzają się sytuacje, kiedy nie tylko uspokajają mięśniaczków właściciela, ale nawet ich aresztują. Dlatego na akcji, ze względu na dyplomację, nie jest wskazane ich prowokowanie.
Często na akcji, lub po, przedstawia Ci się dzielnicowy, który będzie starał się pośredniczyć pomiędzy Wami, a właścicielem, czy sąsiadami. Ma on funkcję negocjatora i „zaprowadzacza” spokoju w swojej dzielnicy, a z drugiej strony wścibskiego nosa, który chce wszystko wiedzieć. Ze względów dyplomatycznych nie traktuj go jak wroga, lecz też jakkolwiek przyjazny by Ci się nie wydawał – NIGDY NIE UFAJ POLICJI. Więc uważaj ze słowami.
Jedną z żelaznych zasad skłotingu jest: NIGDY NIE OTWIERAJ DRZWI NIKOMU, KOGO NIE ZNASZ, LUB NIE UFASZ, A TYM BARDZIEJ NIE WPUSZCZAJ GO DO ŚRODKA.
Jeśli ktoś nie chce z Tobą rozmawiać, przez drzwi możesz się z nim umówić na spotkanie na zewnątrz squattu. Czasem może okazać się pomocne podanie nr do adwokata i/lub KSU, by pośredniczyli w sprawie (wypada się ich uprzednio zapytać, czy zgadzają się na użycie ich numerów w ten sposób). Potem poinformuj, komu dałeś ich numer. Jeśli nie czujesz się na siłach pójść na spotkanie, zawsze możesz poprosić kogoś z przyjaciół lub KSU by Ci pomogli.
Jeśli ktoś będzie próbował wyważyć drzwi lub wedrzeć się do środka, to barykaduj je jeszcze lepiej niż obecnie, a jednocześnie dzwoń na alarm (ewentualnie policję), informując o tym napastników.
Dobrze jest od początku wejść w dobry kontakt z sąsiadami. Pomocne w tym będzie napisanie listu sąsiedzkiego (burt brief) oraz rozesłanie go najlepiej zaraz po tym, jak drzwi będą już otwarte. Ma on na celu wyjaśnić pokrótce, że zaskłotowaliście to miejsce, by mieć gdzie mieszkać lub z innych przyczyn; i w proteście przeciw złej sytuacji mieszkaniowej, itd. Tu możesz napisać, jak długo mieszkanie stało puste. Dobrze jest też wyrazić otwartość na jakiekolwiek opinie pozostawiając nr telefonu lub/i email adres osoby, która może z nimi rozmawiać. Taki list poinformuje i trochę uspokoi sąsiadów, a także pomoże przełamać pierwsze lody. Ma on także praktyczne strony: w razie ewentualnych skarg będą negocjować z Wami, a nie od razu dzwonić na policję. Zjednanie sąsiadów powinno być celem dla każdego skłottu, dlatego za bardzo dobry pomysł uważam zorganizowanie zaraz po okresie „okupacji” (później też) dnia otwartego, gdzie możesz wszystkich zaprosić na kawę, wystawę itp., by mogli się z Wami bardziej zaznajomić i przekonać się, że nie gryziemy. Otwarcie się na sąsiadów i zawarcie z nimi przyjaźni może w przyszłości okazać się bardzo pomocne zarówno dla nich, jak i dla nas. Znajdując, co nas łączy, razem, zawsze jesteśmy silniejsi i możemy więcej. Nie tylko w tej relacji, nie tylko w tej sytuacji. Twoi sąsiedzi w krytycznym momencie mogą się okazać się Twoją najmocniejszą barykadą.
Przy większych i bardziej politycznych akcjach warto jest też współpracować z grupą medialną (pers grup), która pomoże nam w kontakcie z mediami, one także czasami mogą być pomocne, jeśli są dobrze wykorzystane. Możesz zapytać o tę grupę w każdym z KSU lub w SPOK-u. Niektórzy mówią, iż zaskłotować jest łatwo. Prawdziwą sztuką jest utrzymać dom jak najdłużej. W sztuce tej najbardziej decyduje przypadek, na jakiego właściciela trafiłeś i jak bardzo będzie mu zależało, by odzyskać miejsce. Oczywiście bardzo ważna jest też twa strategia działania, przeciwdziałania i dyplomacji.
Jeśli zależy mu na szybkim odzyskaniu miejsca, wniesie sprawę do sądu, która nazywamy 'Kort heding' (tzw. szybka sprawa). Często podstawą jest artykuł 429, który mówi, iż jeśli budynek nie był rok pusty, nie może być skłotowany. Jeśli udowodnia w sądzie, że robił jakąś udokumentowaną renowację i sąd mu uwierzy, to przegraliście proces. By tak się nie stało, musicie na wszelkie dobre sposoby wykazać, że mówi nieprawdę. Jednym z tych sposobów jest zebranie pisemnych relacji, głównie sąsiadów, lecz także innych osób, o tym, iż widzieli mieszkanie puste przez ponad rok. Waszym zadaniem jest znalezienie i zebranie dowolnych dowodów, by wygrać sprawę i zatrzymać dom na dłużej. Drugim częstym powodem, dla którego właściciel robi szybką sprawę jest to, że nagle się zdecydował używać budynku. To nie następuje zazwyczaj tak szybko, jak sprawa „z art. 429". By zrobić większe remonty budynku musi zdobyć potrzebne pozwolenia, zrobić plany, podpisać kontrakty i wykazać, iż ma wystarczająco funduszy, by zacząć prace. Zazwyczaj trwa to parę miesięcy Twojego mieszkania. To wszystko musi udowodnić w sądzie, a więc znowu Waszym zadaniem jest wykazać wątpliwości, że mówi prawdę. Przynajmniej 2 tygodnie przed każdą sprawą dostajecie akta, żeby wraz z Waszym adwokatem (można bez) przygotować się na obronę. Najlepiej dać je obejrzeć adwokatowi (jemu raczej także będą one przysłane), KSU i wszelkim budowlanym kolegom, którzy mogą się znać na rzeczy. Jakiekolwiek niezgodności, nieuczciwości w papierach i błędy, które mogą wykazać nierealność i nierzetelność dokumentów mogą się przydać w sądzie.
Innym rodzajem sprawy jest 'bodem prosidżer'. Ta może się ciągnąć miesiącami. Czasami ma na celu wykazanie praw właściciela, czasami inne powody. Zasady są generalnie podobne, jak wyżej. Gdy wiadomo, że nie masz szans w sądzie, może warto jest rozważyć możliwość negocjacji. Czasem jest to najrozsądniejsze wyjście. Wniesienie sprawy, opłacenie adwokatów kosztuje bogatych dużo więcej niż biednych i mogą być skłonni dać Wam więcej czasu niż do przegranej sprawy, a po niej do fali ewikcji. Jedno muszę tu zaznaczyć. Czasem właściciele próbują nas przekupić pieniędzmi, by zyskać na czasie i/lub na kosztach sądowych. Za żelazną zasadę uważamy niebranie żadnych pieniędzy. Wyobrażacie sobie, jak ucierpiałaby twarz ruchu skłoterskiego, gdyby ktoś wykorzystywał go w ten sposób do robienia pieniędzy? Jedno jest pewne: NIE MA MIEJSCA DLA TAKIEJ CHCIWOŚCI W TEJ KULTURZE.
Gdy przegraliśmy sprawę, zwykle dostajemy dwa tygodnie czasu na wyprowadzenie się. Gdy czujesz, że wyrok był niesprawiedliwy lub po prostu chcesz zyskać na czasie, możesz wnieść apelację do sądu wyższego. Wtedy musisz uzasadnić wątpliwość i podważyć decyzję pierwszego sądu i, UWAGA!, termin apelacji nie zmienia prawomocności poprzedniego werdyktu i nie zawsze chroni Cię przed ewikcją. Po określonym terminie do wyprowadzenia, policja i właściciel mają Cię prawo wyrzucić i nawet jeśli później wygrasz apelację, nie zwróci Ci to mieszkania. (takie to dziwne holenderskie prawo).
Bez względu czy wniosłeś(-aś) apelację czy nie, jeśli chcesz zostać dłużej, po terminie do wyprowadzki zabarykaduj się najlepiej, jak tylko możesz. Najpierw ewikcji starają się dokonać normalni policjanci. Zwykle niebiescy po informacji, że jesteście zabarykadowani zostawiają Was do następnej fali ewikcji, która może być za 4 miesiące lub więcej. Czasem (rzadko) mogą próbować wywalić kopnięciem drzwi, lub użyć do tego wynajętych przez właściciela robotników. Dobrze być przygotowanym na tę ewentualność, czyli jak pisałem wyżej: zabarykadować się jak najlepiej. „Pokojowe" bomby z farbą też skutecznie odstraszą napastników. Po takim odpartym ataku możemy być raczej pewni, iż do następnej fali ewikcji nie będą ponawiać prób.
Jeśli wniosłeś(-aś) apelację, a następna fala ewikcji jest spodziewana przed terminem Twej sprawy, możesz starać się nakłonić władze miasta lub/i wyższych funkcjonariuszy policji, aby nie wnosili Twego adresu na listę squattów do ewikcji. Lepiej ten ruch wykonać przed upływem terminu do wyprowadzki, bo jakikolwiek opór przeciw niebieskim jest argumentem przeciw Tobie w tych negocjacjach.
Niestety smutną rzeczywistością jest to, że żaden ze squattów w Holandii nie obronił się przed eksmisją. Jednak mimo to bardzo ważne jest ewikcje jak najbardziej utrudniać, przez co zrobić je jak najbardziej drogimi. Budżet miasta jest w stanie wydać nie więcej, niż na cztery fale eksmisji w ciągu roku. Najczęściej odbywają się tylko trzy, co zależy w dużym stopniu od oporu skłotersów. Czyli matematyka tego jest taka, że im większy opór, tym mniej będzie ewikcji i tym rzadziej. Dlatego bardzo ważne jest, nawet jeśli nie chcesz ryzykować aresztowania, przynajmniej jak najlepiej zabarykadować dom. Oczywiście lepiej broń swego squattu i utrudniaj policji wtargniecie do niego.
Za amsterdamską (holenderską) strategię obrony przyjęło się obrzucać bombami z farbą, wylać olej przed drzwi, by się ślizgali oraz każdy inny nie raniący gliniarzy sposób. Generalnie NIE RANIĆ I NIE STWARZAĆ ZAGROŻENIA. Amsterdam to bardzo pokojowe miasto, gdzie przemoc nie jest tolerowana. Ostatnie oczernianie skłotersów, że stworzyli niebezpieczne pułapki na policję, pokazują, jak bardzo przemoc może zaszkodzić ruchowi skłoterskiemu, oraz, że niebiescy i bogaci tylko czekają na tego typu błędy. Do tego stopnia są im na rękę, że sami wymyślają niestworzone historie, podczas gdy to oni stworzyli zagrożenie, podcinając dach pod samymi sobą.
Będąc zaaresztowanym(-ą) nie musisz się obawiać. W większości przypadków zostajesz wypuszczony jeszcze tego samego dnia. Jeśli nie, organizowane jest solidarnościowe noise demo (demonstracja hałasu) pod głównym aresztem; lub jeśli jest to wiadome, pod tym, który Cię przetrzymuje. Niebiescy zwykle wolą tego uniknąć, dlatego wypuszczają Cię jak najszybciej. (Więcej co do tych sytuacji w „Przewodniku aktywisty w zderzeniu z prawem holenderskim", który napiszę w przyszłości.)
Fala ewikcji spotyka około 5-10 squattów, które z uwagi na przegrane sprawy i listę ewikcyjną (ogłoszoną przedtem) spodziewają się tego zdarzenia. Używana jest do tego specjalna policja ME (mobile enhaid), która specjalizuje się w tym oraz w tłumieniu zamieszek. W jej skład wchodzi oddział 'Bratra', który z kolei specjalizuje się we włamywaniu do zabarykadowanych skłottów. Mają oni najlepszej jakości sprzęt i prześcigają się ze skłotersami w wymyślaniu coraz to nowszych technik i skuteczniejszych metod. Towarzyszą im znani z wyglądu „tajni" policjanci, którzy czasem bywają zbyt agresywni. Każdej ewikcji towarzyszą także solidarnie skłotersi z innych miejsc. Będąc naocznymi świadkami, aby zapobiegać kłamstwom i przemocy policji oraz przez swą solidarność dodać otuchy bohaterskim obrońcom, wielu z nas jeździ za ME (lub przed) od squattu do squattu. Zwykle zaczynają od miejsc najtrudniejszych do eksmisji, by na najmniejszych i najłatwiejszych skończyć. Oczywiście czasem popełniają grubą pomyłkę w swych przypuszczeniach. Poza tym starają się wybierać taką drogę, żeby nie jeździć z jednego krańca miasta na drugi.
Jak widzisz ruch skłoterski to społeczność, w której jak najmniej opiera się na pieniądzach. Staramy sobie nawzajem pomagać. Dajemy przykład społeczeństwu, że jednak można żyć inaczej, iż ludzie mogą żyć bardziej jak rodzina. Wielu z nas jest też zaangażowanych we wszelakiego rodzaju działalność kulturalną, ekologiczną, wolnościową, charytatywną, antyrasistowską, antywojenną, dla praw zwierząt i ludzi itp. Najczęściej robią to szczerze za darmo, dzięki temu, że mogą żyć za darmo. To właśnie tu rodzi się wiele organizacji, to właśnie tu znajdują swoje miejsce. To właśnie dzięki możliwości niskobudżetowego startu powstało wiele kulturalnych i socjalnych miejsc.
Gdy w 2006 roku rząd bardziej naciskał na zakaz squattingu, wyraziły one swą solidarność wywieszając transparent: „Stworzone dzięki ruchowi skłoterskiemu". Taki transparent zawisł w około 150-ciu zalegalizowanych skłotach w Holandii. By wymienić kilka najbardziej znanych, „Paradiso”, czy “Melkweg” – jedne z najbardziej popularnych klubów dyskotekowych i kulturalnych w Amsterdamie. To samo „Tivoli” w Utrechcie i OT301 – który wciąż jest bardzo związany ze skłoterskimi korzeniami. Ten ostatni w 2007 roku wygrał główną nagrodę miasta(30.000 EUR), jako jedno z najprężniejszych i atrakcyjnych miejsc kulturalnych.
To właśnie dzięki możliwości squattingu, dzięki działalności tego ruchu ceny mieszkań, wynajmu, a nawet hoteli nie są tak wysokie, jak mogłyby być, gdyby właściciele, biznesmeni i spekulanci mogli je sobie beztrosko wywindować. Poprzez pozostawianie mieszkań pustych i marnowanie ich chcieliby zwiększyć zapotrzebowanie na domy, przez co mogliby drastycznie podnieść cenę. Więc squatting spełnia rolę takiego socjalnego narzędzia – hamulca tych spekulacji, a zarazem daje możliwość tym, którzy na wysokie ceny mieszkań, lub długie czekanie (nawet kilkanaście lat w kolejce po mieszkanie komunalne) pozwolić sobie nie mogą, lub nie chcą.
Ja osobiście utożsamiam się bardzo z tym ruchem i zdaję sobie sprawę, że staram się przedstawić jego dobre strony. Oczywiście są też te złe, o których nadmieniłem już we wstępie, jednak czy warto im poświęcać więcej energii? Lepiej zrobić, czy napisać coś pozytywnego… Podążając za radą Huny, skupiłem się na pozytywnych stronach, bo te chciałbym w tym ruchu rozwijać.
Powtórzę jeszcze raz: Bez względu, czy wszedłeś(-aś) na tę drogę z wyboru, czy w przymusowej sytuacji, życzę Ci powodzenia i szczęścia przynajmniej tak wielkiego, jakie ja tu znalazłem.


ZMIANY PO 1.10.2010 delegalizacji skłotingu
z http://www.stichting138a.nl/polski

Z dniem 1-ego października 2010 wchodzi w życie ustawa "Skłotowanie i pustostany" w Holandii.Ustawa ta zakazuje skłotowania, umożliwia policji eksmisje skłotów, a lokalnym samorządom daje środki prewencyjne, mające na celu zapobieżenia pustostanow.

W wyniku wprowadzenia tej ustawy powstała Fundacja 138a (Stichting 138a).
Fundacja138a (Stichting 138a) została założona, aby służyć jako centrum wiedzy oraz legalnych ekspertyz na tematy związane z prawem "Skłotowanie i pustostany".Zajmujemy się głównie udzielaniem porad prawnych skłotersom oraz wspieraniem legalnych działań opartych o ustawę dotyczącą skłotowania i użytkowaniu pustych budynków.

Stichting 138a jest inicjatywą niezależnych prawników i adwokatów. Na bieżąco informujemy osoby zainteresowane o naszej działalności porzez nieregularne publikowanie biuletynów informacyjnych.

Aby otrzymywać biuletyn informacyjny napisz na adres: nieuwsbrief@stichting138a.nl
Kontakt dla prasy oraz mediów: pers@stichting138a.nl
Wszystkie inne maile można przesyłać na: info@stichting138a.nl

551a Kodeksu Postępowania Karnego (Holandia)

W przypadku podejrzenia przestępstwa zdefiniowanego w artykułach 138, 138a oraz 139 Kodeksu Karnego, każdy funkcjonariusz policji może wejść do podejrzanego miejsca. Każdy z nich ma prawo usunąć lub spowodować usunięcie wszystkich osób, które przebywają nielegalnie na terenie budynku oraz wszystkich obiektów/rzeczy znalezionych w tym miejscu.

Wejście. Policja może wejść na teren posiadłości jeśli jest przekonana, że nie ma umowy między jej użytkownikami a właścicielem. Jeżeli masz umowę z właścicielem to najlepiej jest ją spisać na papierze i pokazać umowe policji natychmiast kiedy pojawi się pod twoimi drzwiami.

Ewikcja. Nie jest pewne czy policja może usunąć wszystkich i wszystko zgodnie z tym prawem. Najlepiej jak powiesz policji, że nie przebywasz w budynku nielegalnie. Tylko sąd będzie mógł zdecydować czy to prawda i czy można dokonać ewikcji, więc policja może dokonać ewikcji dopiero po zakonczeniu sprawy w sądzie. Pytanie czy policja też tak będzie myśleć.

Skłoting po 1 października 2010 (Holandia)

  • Mieszkanie na skłocie stanie się bardziej niepewne. Zgodnie z nowym prawem policja może pojawić się pod Twoimi drzwiami w każdym momencie. Zamykaj drzwii kiedy policja przebywa w okolicy. Rozmawiaj na przykład przez skrzynkę na listy lub z okna na wyższym piętrze.
  • Policja nie będzie już dłużej miała powodu wkraczać do budynku zaraz po akcji skłotowania żeby ustalić jak długo budynek był pusty.
  • Skłoting przestanie być chroniony prawem, ale nadal pozostanie usprawiedliwiony. Prawa zawsze mogą być wyeliminowane. Jeśli wystarczająco dużo ludzi będzie chciało się pozbyć tego prawa, skłoting stanie się znów legalny. Więc powiedz swojej wspólnocie/słsiedztwu dlaczego skłotujesz, czy to jest przeciwko spekulacjom (na rynku mieszkaniowym) czy po prostu nie masz dachu nad głową.
  • Jeśli została zawarta umowa pisemna z właścicielem, upewnij się że zawsze masz jej kopię, żeby pokazać ją policji kiedy będzie chciała dokonać eksmisji. Spisz również ustną umowę, którą zawarłeś z właścicielem i zrób jej kopię.
  • Obecnie toczy się dużo rozmów czy ewakuować czy nie po 01.10.2010. Sposób postępowania będzie zależał od zarządu miast, policji, prokuratury, poniweż te organy władzy decydują o lokalnej polityce. Twój regionalny Skłoterski Punkt Informacyjny (KSU) może wiedzieć więcej na temat lokalnej polityki. Lokalne władze również mogą wyjaśnić niektóre Twoje pytania. Jeśli nie jesteś zadowolony z odpowiedzi, skontaktuj się ze swoim KSU, prawnikiem lub na przykład Stichting 138a.
  • Informacje kontaktowe do twojego KSU i prawników są dostępne na kraak-forum.

Przez kontynuowanie skłotingu prawo (zakazujące skłotowania budynków ) stanie się zbyt kosztowne i nie możliwe do utrzymania . Do zachowania tego nowego prawa mogą zniechęcać akcje natychmiastowego ponownego skłotowania domów poddanych eksmisji, skłotowanie dwóch nowych domów po ewikcji lub akcje solidarnościowe.

Każda akcja skłotowania musi zostać wykorzystana do przekonania ludzi, że skłoting jest nadal potrzebny. Czy policja powinna się przegrupować, żeby chronić pustostany? Czy antyspołeczne spekulacje powinny być chronione? Czy braki mieszkaniowe powinny być zachowane? To nie wybór między przekonywaniem opinii publicznej a dalszym aktywizmem, potrzebujemy obu. To nie wybór między spokojnym życiem a ciągłym prowadzeniem kampanii. Tylko dzieki aktywnemu działaniu możemy przekonać władze, że utrzymania tego prawa jest nie potrzebne i nie mozliwe. Tylko wtedy możemy znów żyć w spokoju.




... o prawie antyskłoterskim po holendersku. Przemowa stowarzyszenia 138a na demonstracji w Najmehen