Makulatureczka nr.16 Kopiowanie mile widziane
Podziękowania za pomoc Glutkowi, KSU Pijp i innym, Mapetowi i wijkcentrum Ceintuur. Miłego czytania. Mam nadzieję, że będzie pomocne. Wszelkie uwagi, korekty i opinie ślij na mgriks@gmail.com.Więcej o squattach, Amsterdamie, o autorze itd. na http://www.positi.blogspot.com
UWAGA: Od pierwszego października 2010 roku, skłoting jest zdelegalizowany w Holandii. Wiele poniżej przedstwionych rzeczy traci na znaczeniu jednak wiele pozostaje wciąż aktualne. Ważne jest by poznać zmiany przeczytać także tekst "Skłoting po 1 października" :http://positi.blogspot.com/2010/10/o-holenderkim-prawie-antyskoterskim.html albo poniżej tego tekstu.
PODRĘCZNIK SKŁOTERSKI DLA AMSTERDAMU
(i po części dla całego świata) …według Griksa
Squatting (z angielskiego: przycupnąć) oznacza zajęcie domu (budynku) wbrew jego właścicielowi. Jest to protest przeciwko temu, że dom stał pusty, podczas gdy wielu ludzi nie ma gdzie mieszkać. Jest to zarazem wykorzystanie owej sytuacji w celu pozyskania „darmowego" dachu nad głową. „Darmowego" napisałem w cudzysłowiu, bo jak by nie było, w zaskłotowanie i utrzymanie domu jak najdłużej trzeba włożyć trochę pracy, a także niewielką ilość pieniędzy (w porównaniu z wynajmem). Squatting jest niekomercyjnym sposobem na życie, który jak wszystko ma swoje plusy i minusy. Do negatywnych stron z pewnością należą brak stabilności i czasami większa lub mniejsza niepewność jutra, stres ewikcji, wrzucanie Ciebie do jednego worka z pasożytami, którzy na ruchu skłoterskim żerują i przynoszą mu wstyd. Do pozytywnych stron należą na pewno: niemalże rodzinna jedność i solidarność skłotersów, uczestnictwo w walce o dach nad głową dla każdego, zabieranie bogatym i dawanie biednym, bycie częścią kultury nie nastawionej na zysk, mniej komercyjny oraz uzależniony od pieniędzy tryb życia. Dzięki temu ostatniemu (co powtarzam częściej w moich książkach) mamy więcej czasu na rzeczy przyjemniejsze, ważniejsze czy bardziej szczytne, niż zarabianie pieniędzy.
Dla mnie jest to np. obdarowywanie mej rodziny (łącznie ze zwierzętami) miłością, a więc poświęcanie im czasu i energii. Poza tym ważna jest też nauka homeopatii i leczenie ludzi, codzienna joga, czasem medytacja, huna, robienie programu w radiu, stron internetowych, pisanie tej książki, pomoc przy skłotowaniach, uczestniczenie w demonstracjach, akcjach, antyszczytach, ratowanie porzuconych roślin, poświątecznych choinek, robienie i rozklejanie plakatów. Te wszystkie rzeczy mogę robić za darmo dzięki temu, że mieszkam za darmo, a oprócz tego nie piję, nie palę i nie kupuję prawie nic poza zdrowym, organicznym, ekologicznym i jak się tylko da fair-trade pożywieniem. Przez to ostatnie czasem muszę pracować dla pieniędzy. To, co napisałem wyżej, to moje osobiste wrażenia i doświadczenia z ruchu skłoterskiego. Bez względu na to, czy wkroczyłeś na tą drogę z wyboru, czy z konieczności, życzę Ci (Wam) szczęścia przynajmniej tak wielkiego, jakie ja tu znalazłem. Do rzeczy więc: oto parę użytecznych rad, z serca, by pomóc Ci (Wam) się w tym odnaleźć.
Dowolne informacje na temat: jak, gdzie, kiedy zorganizować akcję, otrzymać możesz w lokalnym KSU (kraakspreekuren); godziny rozmów o skłotowaniach.
Tam skłotersi specjalizujący się w pomaganiu w zdobyciu, a także w utrzymaniu domu, udzielą Ci wszystkich pomocnych informacji. Możesz także zapytać o przewodnik squatterski, który szczegółowo wyjaśnia prawie każdą sytuację, w jakiej możesz się znaleźć, wstępując na drogę skłotingu. Manual ten dostępny jest także w internecie ( http://squat.net/kraakhandleiding ), we fragmentach nawet dostępny w polskiej wersji (www.positi.blogspot.com). Warto do nich zajrzeć, może to zaoszczędzić czasu Wam oraz tym, którzy będą tłumaczyć, co robić. Wersja przewodnika, którą masz przed sobą, jest mniej szczegółowa, lecz pisana z nadzieją, że wobec braku polskiego tłumaczenia i tak moja jakoś Wam pomoże.
Najbardziej „oskłotowane” dzielnice mają swoje lokalne KSU, które zajmują się także sąsiednimi, nie posiadającymi KSU dzielnicami. Tak więc: dla dzielnic Oud Zuid, Pijp, Rivieren buurt i dla West, Oud West, Geuzenveld, Bos en Lomer, Sloterdijk, Slotervart... działa KSU Pijp/West(niedawno połączony) w każdy poniedziałek 19.30-21.00 w Molli na Van Ostadestr. 55 hs, molli@squat.net http://www.molli.nl/http://www.molli.nl/;dla Ost, Zeeburg, Indischebuurt... KSU Ost w każdy wtorek 20.00-21.30 w Joes Garage na Pretoriusstraat 28, ksuoost@squat.net http://www.squat.net/ksuoosthttp://www.squat.net/ksuoostdla Centrum i Nord KSU Centrum w każdy czwartek 20.00-21.30 w Vrankrijk na Spuistraat 216. Poza tym działa też Studenten KSU dla studentów w każdy wotorek od 20.00 - 21.30 na Schoolstraat 4 - można się też umówić na forum damoclashu.
Oprócz tego działają również dzikie KSU, których, jeśli nie pracują w porozumieniu z „oficjalnymi", raczej bym unikał. Zdarzało się, że niektórzy z członków takowych KSU wyłudzali pieniądze „na adwokata". Nic dziwnego, że zaskłotowane domy kończyły się czasem nawet po paru tygodniach, jeśli ktoś na każdej akcji zarabiał co najmniej 90 euro. „Dzikie" KSU przez to, że nie obchodzi ich, czy dom był sprawdzony, mogą zaskłotować szybciej; lecz najczęściej efektem jest to, że jeszcze prędzej wylatujesz z takiego domu. Oczywiście możesz także trafić na uczciwych i doświadczonych „dzikich" skłotersów, którzy rzetelnie i fachowo Ci pomogą. Przy korzystaniu z „oficjalnych" KSU masz tę pewność zawsze. Jeśli Twój angielski nie jest jeszcze najlepszy, w celu zaciągnięcia ogólnych wiadomości i rad polecałbym KSU West.
W Holandii (chyba w jako jedynej na świecie) squatting jest legalny. Mówi o tym prawo, które w skrócie sprowadza się do: „Jeśli mieszkanie, budynek jest puste dłużej niż rok, to można legalnie je zająć i używać dotąd, aż właściciel nie dowiedzie (często w sądzie), że chce naprawdę coś z nim zrobić".
Tak więc najpierw trzeba znaleźć mieszkanie, które jest już rok czasu nieużywane. Jeśli dopiero co przyjechałeś(-aś) do Amsterdamu, może to być ciężkie. Radziłbym pytać kogo tylko możesz (kto pyta nie błądzi) i rozglądać się na wszystkie strony (szukajcie, a znajdziecie). Dobrym pomysłem jest odwiedzenie wszystkich KSU w celu zasięgnięcia informacji i przekazania, w jakiej sytuacji jesteś (-cie). Czasem organizowane są większe akcje, do których potrzebni są ludzie, czasem KSU dysponują też adresami domów, które mogą Ci „sprezentować". Podobnie, musisz liczyć na łut szczęścia, by gdzieś przenocować do tej upragnionej chwili, kiedy to zaskłotujesz swój własny kąt. Jak we wszystkim: im bardziej w porządku, im bardziej dobry i pomocny jesteś, tym większe masz szanse, że Ciebie ktoś wesprze. Jeśli jesteś politycznym eko-aktywistą, który lubi pomagać ludziom, to Twe szanse są znacznie większe, niż jakiegoś alkoholika. Jak wszędzie, tak i w ruchu skłoterskim działa odwieczne prawo karmy: „Dziś Ty podasz rękę komuś, jutro ktoś Tobie pomoże" (Zbuntowani).
W zwyczaju amsterdamskich skłotersów jest czasem, jak mogą dać komuś przenocować, to tylko na termin ograniczony, np. na 2 dni, 2 tygodnie itp. Ten limit jest po to, by bardziej Cię zmotywować do działania i znalezienia innego miejsca. Często ten czas to za mało, by znaleźć inny, życzliwy squat, który też nam da trochę czasu. Ten limit jest bardziej, by zmotywować nas do działania, a nie by wyrzucić na ulicę. Jak kiedyś komuś powiedziałem:
– Powinieneś być wdzięczny, że dostałeś ten tydzień. To Twoja szansa. Gdybym ja był na Twoim miejscu, zrobiłbym wszystko, by w razie, gdyby nie udało mi się znaleźć innego miejsca, to by przynajmniej nikt nie robił problemu, żebym został trochę dłużej. Nawet bym się starał, by mnie tak polubili, że zechcieliby ze mną mieszkać.
Jeśli ktoś jest w porządku i się stara zaskłotować swoje miejsce, nie słyszałem, by został kiedykolwiek wyrzucony ze skłotu. W ostateczności, jeśli trudno jest natrafić na życzliwy skłot, który nam udzieli schronienia, to zostaje jeszcze namiot i park. Jednak nie polecałbym najpopularniejszego Vondelparku, bo kontroluje go policja, a ze względu, iż kempingowanie w parkach jest nielegalne, może być niemiło. Polecałbym za to pobliskie Amstelveen, którego prawo różni się od amsterdamskiego.
Dobrze, gdy na KSU przyniesiemy wręcz adresy domów, o których nie wiemy do końca, czy są puste ponad rok. Być może KSU ma o nich więcej informacji i a nuż może to być Twój szczęśliwy traf. W zwyczaju skłotersów powinno być trzymanie oczu zawsze szeroko otwartych na puste budynki. Jak je rozpoznać? Brudne lub jeszcze lepiej zbite szyby, szare zasłonki, zawsze, nawet w zimę, otwarte okna, lub zamknięte w upalne dni, zeschnięte kwiaty; nawet długo już powieszone tablice „Do wynajęcia" = 'Te Huur' czy „Do sprzedania" = 'Te Koop' są dobrymi znakami. Jeśli chodzi o parter lub klatkę, w której wszystkie piętra wyglądają na puste, łatwo możemy to sprawdzić przez wsadzenie zapałki pomiędzy framugę i drzwi. Jeśli ktoś wchodzi do budynku, zapałka spadnie. Nie jest to dobry znak, jednak nie przesądza o niczym. Podlanie kwiatków w domu, gdzie nikt nie mieszka, wbicie gwoździa w ścianę czy jakakolwiek nie udokumentowana renowacja, czy praca na czarno, przekimanie wujka po party nie jest używaniem, które by przeszkadzało skłotować budynek.
Warto przejeżdżać jak często się da, o różnych porach dnia i nocy, by zobaczyć, czy nie pali się światło, okno nie zostało otwarte, zasłonka przesunięta (aparat doskonale notuje różnice). Jeśli nie wyglądamy alternatywnie, warto też czasem sobie stanąć obok i dyskretnie poobserwować dom, czy nic się w nim nie dzieje.
Jeśli mamy znajomego, który dobrze rozmawia po holendersku, możemy poprosić go, by zrobił wywiad u sąsiadów. Główne wymyślone historie, które mogą pomóc zasięgnąć języka to „Mój znajomy tu mieszkał. Nie wie pani KIEDY i gdzie się wyprowadził?", „Szukam czegoś do wynajęcia w tej okolicy i zobaczyłem ten dom. Może pan mi o nim coś więcej opowiedzieć?" itp. Czasem ktoś z KSU też może to dla Was zrobić. Nawet jeśli budynek jest już rok pusty, warto sprawdzić w 'bauwouning tuzicht', czy nie ma na niego żadnych przygotowanych planów. Nie chcemy przecież skłotować na parę miesięcy, lecz na dłużej.
Im więcej już wiemy o budynku, tym łatwiej zagrać teatrzyk. Dlatego warto wcześniej już zgromadzić wiadomości, których i tak będziemy potrzebować. Poszukiwanie można zacząć od googlowania adresu i zobaczenia, czy jakiekolwiek info dostępne jest w internecie. Sieć jak zwykle może okazać się skarbnicą wiedzy (abyśmy się tylko nie uzależnili!).
Do squatowania potrzebujemy dokumentu nazywanego 'Kadaster'. Można go dostać przez net (za około 2 euro) lub w biurze (za okolo 6 euro i wzwyż). Doradzam wybrać się do biura, gdzie można dostać też dodatkowe informacje dotyczące budynku. Nie wszystko jest dostępne na sieci, a historia, czy wyceny, akta sprzedaży itp. mogą okazać się bardzo pomocne. Kadaster mówi głównie, kto jest obecnym właścicielem. Czasem można z niego wydedukować, jak długo dom jest pusty.
Gdy znamy już właściciela, sprawdzamy go w SPOK-u (Spuistraat 5 w każdą środę, 20.00-21.30), biurze, które gromadzi informacje na temat właścicieli. Jeśli właściciel miał już doświadczenia ze skłotersami, szczególnie jeśli jego reakcja była agresywna, jest to zanotowane w tym biurze. Właściciel może być także zapisany jako ten, który w przeszłości w ogóle nie zareagował na skłotersów i ludzie mieszkają tam przez lata. Jeśli trafisz na takiego, możesz liczyć na podobny łut szczęścia.
Następnym krokiem jest sprawdzenie w już nieskłoterskim biurze 'Kamers Van Koophandel', czy właściciel prowadzi jakąś działalność gospodarczą i jaką. W międzyczasie możemy się zająć częścią praktyczną przygotowań. Dyskretnie sprawdzić jaki(-e) zamek(-i) trzeba będzie wyłamać. Czasem istnieją inne możliwości, niż wyważanie drzwi. Czasem można próbować wejść przez okno lub od tylnej strony domu, przez balkon czy taras. Czasem warto wybrać te sposoby, zwłaszcza, gdy mielibyśmy wyłamać drzwi na klatkę. Dobrze jest spróbować tych wszystkich możliwości i zobaczyć na akcji, która okaże się najbardziej skuteczna. Jeśli jednak będziemy musieli wyważyć drzwi na klatkę, wcześniej musimy kupić taki sam zamek, nim zastąpimy zniszczony. Ważne jest też, by dorobić przynajmniej po jednej kopii klucza dla każdego z sąsiadów, żeby nie czuli się stratni z powodu Waszego skłotingu.
Również niebagatelne jest, by zgromadzić jak najwięcej barykad. Nigdy nie jest do końca pewne, jak zareaguje właściciel, a nawet policja. Im bardziej jesteśmy zabarykadowani w tym niepewnym okresie, tym bardziej bezpiecznie czujemy się w środku. Parter i drzwi wejściowe to miejsca, które są do zabarykadowania najważniejsze. Drzwi na klatkę możemy zablokować tylko po zgodzie sąsiadów, którzy też z nich korzystają. Warto im także wytłumaczyć, w jaki sposób otwierać drzwi, gdy chcą wejść lub wyjść. Poza tym okna (przeważnie na parterze) też dobrze jest zabarykadować. Do barykadowania okien najlepsze i najbardziej praktyczne są metalowe łóżka sprężynowe (bed spiral). Przy pomocy wkrętów (śruby są mocniejsze lecz wolniej się montują) możemy je przymocować na szerokości okna. Jakikolwiek dużej powierzchni metal czy blacha także będzie spełniać swoją rolę (płaskie kaloryfery są bardzo mocne, ponadto wlany do środka olej utrudni skutecznie ich cięcie). Ewentualnie „z braku laku" można użyć drewna, lecz czy gwarantuje nam bezpieczeństwo? Troszkę tak, ale tylko troszkę.
Na drzwi wejściowe też dobrze jest przykręcić łóżko sprężynowe, by je wzmocnić. Do podparcia od wewnątrz najlepszy jest stempel budowlany (baustempel), którego dlugość możemy wyregulować. Czasem musimy zaimprowizować mocny próg na podłodze i grubą belkę na drzwi, by stempel miał o co się zaprzeć.
Zabarykadowanie nie tylko zapobiega wdarciu się niepożądanych osób. Ma także efekt psychologiczny. Z własnego doświadczenia odnoszę wrażenie, że inni traktują Cię bardziej poważnie, kiedy jesteś zabarykadowany.
Poza barykadowaniem na okres „okupacji”, dobrze jest zaprosić jak najwięcej przyjaciół. Razem zawsze raźniej. Razem jesteśmy mocniejsi. Miło, jeśli zadbasz, by mieli na czym spać, a jeszcze milej, by mieli co jeść (pamiętaj, żeby nikogo nie zdyskryminować, zawsze gotuj wegańsko, a najlepiej, kiedy na to Cię stać, także ekologicznie).
Ważne jest, niech przez czas tej „okupacji” przynajmniej jedna osoba wraz z doładowanym telefonem oraz alarmlistą będzie zawsze w domu. Schemat czasowy, kto kiedy jest zajęty może okazać się przydatny przy organizowaniu grupy „alarmowej”. Jeśli cokolwiek złego się wydarzy, osoba ta dzwoni na alarm tzn. najpierw do osoby, z którą może się komunikować i która też ma alarmowe numery w telefonie (to w przypadku tych, co jeszcze nie gadają po angielsku). Następnie do głównego numeru na Twej dzielnicy. Potem do sąsiedzkich, najbliższych słotersów i do kogo się da. Co do numerów i telefonów, ważne jest mieć zawsze możliwość wyłączenia komórki w krytycznej sytuacji. Dla uniknięcia wścibstwa niektórych niepowołanych osób zmieniłbym też pin kod z 0000 na mniej popularny.
Lista alarmowa jest tak zrobiona, że ludzie, którzy otrzymali wiadomość podają ją dalej. W ten sposób w ciągu mniej niż pół godziny możesz mieć pod domem ponad 50 słotersów gotowych bronić Twego miejsca.
Podawana informacja musi być jak najbardziej treściwa, konkretna, możliwie krótka i zrozumiała. Czyli co się stało, gdzie i kiedy.
Na alarmliście pisze "nawet zjedz by zapobiec dostaniu się w niepowołane ręce". Nie jest to żart. Lepiej nie myśleć, co by się stało, gdyby policja albo ktoś inny przechwycił te kontakty. Jeśli właściciel albo wynajęci przez niego mięśniaczkowie próbują bezprawnie wedrzeć się do Twego squattu możesz nawet zadzwonić po policję. PRAWO W TYM WYPADKU STOI PO TWOJEJ STRONIE.
Okres "okupacji" trwa od momentu zaskłotowania dotąd, aż sytuacja się wyjaśni. Najważniejszy jest poniedziałek, kiedy wieść dociera do właściciela i reaguje on na to. Żadne firmy i urzędy nie pracują w niedzielę. Jeśli właściciel jest prywatny, może być poinformowany przez policję, sąsiadów itp. w niedzielę zaraz po akcji. Jeśli nie reaguje w ogóle, przyjmuje się, że po tygodniu można zakończyć "okupację". Prawo wymaga, w każdym zaskłotowanym mieszkaniu winien znależć się tak zwany zestaw squatterski (kraakset), czyli materac, stolik i krzesło. Mają dowodzić, iż nie włamaliśmy się kraść, lecz zamieszkać.
Przed skłotowaniem dobrze jest wejść w kontakt z adwokatem i zapytać go, czy gotów jest nas bronić i reprezentować w razie potrzeby. Spis prawników, którzy współpracują ze skłotersami, można otrzymać na każdym z KSU.
W niektórych kręgach przyjęło się kupować na akcję kratę piwa. Osobiście uważam to za głupi pomysł. Całkowicie zgadzam się z opinią, by piwo nie było spożywane przynajmniej do odjazdu policji. Możemy sobie wyobrazić, że niebiescy widząc bandę pijaczków, wprowadzających się w rejon, w którym pracują, zrobią wszystko, aby pozbyć się problemu. Popijawa w pierwszy dzień i noc raczej nie pomoże nam nastawić przyjaźnie i zjednać sąsiadów, co jest bardzo ważne np. w przypadku ewentualnego przyszłego zbierania od nich potwierdzeń na piśmie, iż budynek jest dłużej niż rok pusty.
Dużo lepszym pomysłem jest zapewnienie kawy (choć sam nie pijam) w miejscu spotkania. Herabata dla takich, jak ja też zawsze będzie mile widziana. Każdy lubi w niedziele pospać dłużej, dlatego zawsze są zadowoleni, gdy Ci, którym pomagają, też o nich pomyśleli.
Utrwaliło się, by zaskłotować dom, potrzebne jest minimum 28 osób. Oczywiście z mniejszą ilością osób jest to też możliwe, lecz wówczas większe jest ryzyko, iż policja, właściciel, wynajęte mięśniaczki czy robotnicy będą robić problemy. Ogólnie im więcej ludzi, tym lepiej.
W celu zrobienia najskuteczniejszej mobilizacji warto zrobić małe ulotki z godziną i adresem miejsca, gdzie mamy się spotkać przed akcją. Nie jest wskazane pisać, że jest to skłotowanie.
Nie do końca wiadomo, w jakie ręce ta ulotka trafi, jeśli ktoś ją zgubi. Informacje, że jest to "meetting point" przed skłotingiem zawsze bezpieczniej jest podać słownie. Karteczka z adresem ma za zadanie przypominać.
Na każdym z KSU możesz dostać listę mobilizacyjną squattów, które warto poinformować. Rundka po Amsterdamie, by rozwieźć wiadomość, może okazać się nie tylko przydatna, ale też ciekawa. Sms-y, telefony i e-maile mogą okazać się pomocne, lecz nie używaj słowa „skłotowanie”, bo Wielki Brat patrzy, szczególnie przez szkiełka wyprodukowane przez kapitalizm i system. Nigdy nie pisz, co będziesz skłotował. Ogólnie – co to będzie, nie powinno nikogo interesować. Nikt nie jest w stanie Ci pomóc, znając adres Twego przyszłego domu. Jeśli też go zauważył jako pusty i ma o nim jakieś pomocne informacje, to i tak się nimi podzieli, jeśli zauważy, że meetting point jest w tej samej okolicy. Zawsze poczekaj, aż wypowie się pierwszy, bo może ma na myśli całkiem inny adres. Im mniej osób wtajemniczonych jest w dokładną lokację, tym lepiej dla Ciebie. Nie chciał(a)byś, by w dzień akcji okazało się, że właściciel, tuż przed twym nosem, wstawił tam antyskłotersów, lub jacyś nie fair dzicy skłotersi skorzystali z czyjegoś długiego języka.
Jeśli skłotujesz wraz z innymi ludźmi, przy rozwożeniu info możecie podzielić dzielnicę pomiędzy siebie. Podział zadań polecałbym także przy innych rzeczach do zrobienia. Razem możecie więcej, razem jesteście mocniejsi i skuteczniejsi. Oczywiście tylko wtedy, gdy ktoś nie jest ciężarem. To Twoja (Wasza) grupa, i do Ciebie (Was) należy decyzja, kto w niej będzie. Sformowanie grupy mieszkalnej to często najtrudniejsze zadanie. Dlatego rada, którą sam też się muszę uczyć stosować, by wprowadzać ją w życie: bądź ostrożny (bądźcie ostrożni) z doborem ludzi. Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą dupę. Co innego jest pomagać ludziom, a co innego z nimi mieszkać. Ja wciąż uczę się tego.
Gdy parę dni przed akcją wydarza się cokolwiek, gdzie można spotkać aktywnych skłotersów, warto się tam wybrać z ulotkami. Jeśli w tym samym dniu, przed Twoim, odbywa się inne zasiedlanie, to warto, by ktoś z grupy (jeśli nie jesteście zbyt zajęci przygotowaniami) lub jakiś Wasz przyjaciel wybrał się na nie i, po mowie na meettingu, poinformował także o późniejszej Waszej akcji. Jeśli przygotowujesz kawę, czy wegańskie jedzenie, dobrze jest zaznaczyć o tym w informacji na ulotce, w sms-ie, czy w przekazie słownym.
Dobrze na akcji mieć narzędzia, latarkę, coś, by sprawdzić prąd, apteczkę pierwszej pomocy i takie rzeczy jak choćby papier toaletowy, czy worki na śmieci. Do przewozu dużego, ciężkiego staffu, praktyczny jest bakfic (rower z przyczepą na przedzie). Czasem, gdy meetting point jest blisko, można poprosić ludzi w mowie „przedskłotowej“, by wzięli ze sobą po barykadzie, czy krześle. Warto postawić wówczas kogoś przy drzwiach, by upewnił się, że nic nie zostało zapomniane.
Nie martw się, jeśli ludzie nie przychodzą punktualnie. W Amsterdamie mówi się, że studenci mają prawo spóźnić się kwadrans, skłotersi zaś pół godziny. Dużo osób z tego „prawa” korzysta, szczególnie niedzielnego popołudnia.
Gdy jest już wystarczająca liczba ludzi, najczęściej ktoś z KSU objaśnia dla wszystkich obecnych, co będzie skłotowane, czy jedziemy rowerami, czy idziemy pieszo, kto jest właścicielem i na co trzeba zwrócić uwagę (jeśli nie rozumiesz holenderskiego, możesz poprosić o angielskie tłumaczenie, jednak jeśli jest to Twoja akcja, to powinieneś wszystko już wiedzieć). Wymienię te główne rzeczy, na które warto zwrócić uwagę.
To nie majówka, lecz akcja skłoterska. Dlatego dobrze jeśli będziemy się trzymać razem. Jednym z najważniejszym zadań jest ochrona „brejkerów“. Włamanie się do środka jest jedynym przestępstwem, które jest popełniane. Dlatego ważniejsze niż zapięcie roweru jest ustawienie się wokół osób wyważających drzwi. Swoją drogą to rower może być praktyczną barykadą. Głównie dlatego wymagana jest tak duża liczba ludzi, by w razie czego, gdy policja lub ktokolwiek inny będzie chciał przeszkodzić, to brejkerzy, nierozpoznani, bezpiecznie będą mogli dokończyć zadanie. Taka sytuacja zdarza się bardzo rzadko, lecz lepiej być przygotowanym, bo konsekwencje mogą być niemiłe. Dlatego, gdy zjawiają się niebiescy, NIE UCIEKAMY, NIE ODCHODZIMY, LECZ TRZYMAMY SIĘ W GRUPIE. Razem jesteśmy mocniejsi, pojedynczo łatwiej nas zaaresztować. Gdy próbują się przedrzeć do brejkerów, stajemy pomiędzy, wiążemy nasze ręce, ściśnięci nie dajemy się przedrzeć żadnemu z nich. W wypadku, gdyby próbowali z jakichkolwiek powodów wyciągnąć kogoś z tłumu, wciągamy go z powrotem, jak najdalej od napastników.
Jeśli ktoś z Twych znajomych ma kamerę, warto go zaprosić, by filmował napastników w takim wypadku. Aparaty fotograficzne i telefony komórkowe dokumentujące zdarzenie też bardzo uspokajają atakujących.
Na mowie przedskłotowej, gdy ryzyko jest większe niż zazwyczaj, często podawany jest telefon Twego adwokata, do którego ludzie mogą dzwonić, jeśli zostaną aresztowani. Numer lepiej zapisać na ręce, pod rękawem, bo kartka może zostać Ci odebrana. Z reguły nie bierzemy na akcję żadnych dokumentów, a tym bardziej alarmlist. czy innych notatników zawierających czyjeś dane. Ogólnie skłotersi są przeciwni prawu identyfikacji, a tym bardziej rasistowskiemu dzieleniu ludzi na legalnych i nielegalnych. Dlatego jeśli policja zapyta się o dokumenty, wszyscy grzecznie odmawiamy, tłumaczymy, że muszą mieć podejrzenie o przestępstwo, iż my tak jak oni, też mamy swoje zasady itp. Jeśli jednak robią problemy, wszyscy wchodzimy do squattu, jeśli jest już otwarty, a jeśli nie, to trzymamy się mocno razem i nie dajemy nikogo zaaresztować. W środku budynku chroni nas prawo spokoju domowego, by wejść do środka, muszą mieć nakaz. By go zdobyć, potrzebują czasu, który pozwoli nam na zabarykadowanie budynku.
Jako skłotersi mamy żelazną zasadę, niepokazywania dokumentów na akcji. Jeśli, z własnego wyboru, nie chcesz okazać solidarności z nielegalnymi, w trosce o własną dupę, możesz pokazać dokumenty na komisariacie, lub ktoś może Ci je tam dostarczyć (więcej o tym w „Przewodniku aktywisty w zderzeniu z prawem holenderskim”, który napiszę w przyszłości – ha!ha!). Powyższe sytuacje, strategie i rady mogą być także wykorzystane na demonstracji, czy jakiejkolwiek innej akcji, nie tylko w Holandii. Piszę je po to, by „dmuchać na zimne”, więc nie przestrasz się, bo zdarzają się ekstremalnie rzadko.
Wracając do akcji: bez względu na to jak bardzo uważasz, że możesz się przydać, DAJ BREJKEROM ZROBIĆ SWĄ ROBOTĘ, tzn. dopóki Cię o to nie poproszą, nie wtrącaj się. Zazwyczaj są oni specjalistami, nie są to ich pierwsze drzwi (a nawet jeżeli są, to daj im się nauczyć). Zwykle znają się na rzeczy, dużo bardziej niż Ty, więc ucisz swoje ego. Zagwarantujmy im też przestrzeń do ich pracy. To, że mamy ich otaczać dla ich bezpieczeństwa, nie znaczy, byśmy wpychali się im na narzędzia. Gdy drzwi są już wyważone, pierwszy wchodzi kraakset, potem barykady, a na końcu tylko grupa, która będzie barykadowała plus Wy, którzy skłotujecie ten dom.
Jeśli zaniepokojeni sąsiedzi nie zaalarmowali jeszcze policji, co się często zdarza, to społksman (osoba, która rozmawia z policją i osobami postronnymi) dzwoni sam do niebieskich i informuje ich, że zaskłotowaliśmy dom. Po tym telefonie wkrótce powinna zjawić się policja, lecz nie jest rzadkością, że wcale im się nie śpieszy. Nawet jak pracują, to oni też mają niedzielę (Holandia – wiadomo).
Bardzo ważne, by wszyscy ludzie zostali dotąd, aż policjanci nie odjadą, po zatwierdzeniu skłotowania. Jeśli przyjadą, dwoje społksmenów wychodzi im naprzeciw, i wyjaśnia, że zasiedliliśmy ten adres. Często oglądają kadaster, rzadziej robią wywiad wśród sąsiadów, jak długo, według nich, dom jest pusty. Czasem także próbują skontaktować się z właścicielem, co w przypadku firmy, w niedzielę, nie jest możliwe. Często się zdarza, że muszą czekać na mózg, czyli kogoś wyższego rangą. Potem, za pozwoleniem skłotersów, wpuszczamy DWÓCH z nich, by zatwierdzili pusty stan budynku. DWÓCH ZNACZY DWÓCH. Chociażby nie wiem jak argumentowali i nawet próbowali się przepchać, mamy prawo ich nie wpuścić. I zawsze tego prawa bronimy. Najczęściej policjanci są jednak mili i nie robią żadnych problemów. We dwóch wchodzą do środka, oglądają mieszkanie, rzadko sprawdzają liczniki gazu i prądu, zapisują numer kontaktowy społksmana (KSU), lub jak wolisz – Twój. W końcu zatwierdzają, iż pustostan został zaskłotowany zgodnie z prawem i wychodzą. Nierzadko na odchodne życzą powodzenia.
Od tej pory wskazane jest nieotwieranie im drzwi, jakkolwiek by nie argumentowali, cokolwiek obiecywali lub czymkolwiek grozili. Bezpieczny jesteś tylko wtedy, gdy oni są na zewnątrz. MASZ PRAWO NIE OTWIERANIA DRZWI i spokoju domowego. Mieszkanie jednak nie jest Twoją własnością i jeśli bezprawnie Cię z niego wyrzucą, to nawet jeśli w sądzie udowodnisz, że policja lub właściciel złamali prawo, to nie zwróci Ci to domu. Takie to holenderskie prawo – czasami trochę dziwne. Zdarza się też czasem, iż niebiescy wyjaśniają sąsiadom, a nawet właścicielowi, że jeśli budynek stoi pusty, to prawo stoi po naszej stronie. Jako stróże prawa, czasem gotowi są nawet tego prawa bronić. Zdarzają się sytuacje, kiedy nie tylko uspokajają mięśniaczków właściciela, ale nawet ich aresztują. Dlatego na akcji, ze względu na dyplomację, nie jest wskazane ich prowokowanie.
Często na akcji, lub po, przedstawia Ci się dzielnicowy, który będzie starał się pośredniczyć pomiędzy Wami, a właścicielem, czy sąsiadami. Ma on funkcję negocjatora i „zaprowadzacza” spokoju w swojej dzielnicy, a z drugiej strony wścibskiego nosa, który chce wszystko wiedzieć. Ze względów dyplomatycznych nie traktuj go jak wroga, lecz też jakkolwiek przyjazny by Ci się nie wydawał – NIGDY NIE UFAJ POLICJI. Więc uważaj ze słowami.
Jedną z żelaznych zasad skłotingu jest: NIGDY NIE OTWIERAJ DRZWI NIKOMU, KOGO NIE ZNASZ, LUB NIE UFASZ, A TYM BARDZIEJ NIE WPUSZCZAJ GO DO ŚRODKA.
Jeśli ktoś nie chce z Tobą rozmawiać, przez drzwi możesz się z nim umówić na spotkanie na zewnątrz squattu. Czasem może okazać się pomocne podanie nr do adwokata i/lub KSU, by pośredniczyli w sprawie (wypada się ich uprzednio zapytać, czy zgadzają się na użycie ich numerów w ten sposób). Potem poinformuj, komu dałeś ich numer. Jeśli nie czujesz się na siłach pójść na spotkanie, zawsze możesz poprosić kogoś z przyjaciół lub KSU by Ci pomogli.
Jeśli ktoś będzie próbował wyważyć drzwi lub wedrzeć się do środka, to barykaduj je jeszcze lepiej niż obecnie, a jednocześnie dzwoń na alarm (ewentualnie policję), informując o tym napastników.
Dobrze jest od początku wejść w dobry kontakt z sąsiadami. Pomocne w tym będzie napisanie listu sąsiedzkiego (burt brief) oraz rozesłanie go najlepiej zaraz po tym, jak drzwi będą już otwarte. Ma on na celu wyjaśnić pokrótce, że zaskłotowaliście to miejsce, by mieć gdzie mieszkać lub z innych przyczyn; i w proteście przeciw złej sytuacji mieszkaniowej, itd. Tu możesz napisać, jak długo mieszkanie stało puste. Dobrze jest też wyrazić otwartość na jakiekolwiek opinie pozostawiając nr telefonu lub/i email adres osoby, która może z nimi rozmawiać. Taki list poinformuje i trochę uspokoi sąsiadów, a także pomoże przełamać pierwsze lody. Ma on także praktyczne strony: w razie ewentualnych skarg będą negocjować z Wami, a nie od razu dzwonić na policję. Zjednanie sąsiadów powinno być celem dla każdego skłottu, dlatego za bardzo dobry pomysł uważam zorganizowanie zaraz po okresie „okupacji” (później też) dnia otwartego, gdzie możesz wszystkich zaprosić na kawę, wystawę itp., by mogli się z Wami bardziej zaznajomić i przekonać się, że nie gryziemy. Otwarcie się na sąsiadów i zawarcie z nimi przyjaźni może w przyszłości okazać się bardzo pomocne zarówno dla nich, jak i dla nas. Znajdując, co nas łączy, razem, zawsze jesteśmy silniejsi i możemy więcej. Nie tylko w tej relacji, nie tylko w tej sytuacji. Twoi sąsiedzi w krytycznym momencie mogą się okazać się Twoją najmocniejszą barykadą.
Przy większych i bardziej politycznych akcjach warto jest też współpracować z grupą medialną (pers grup), która pomoże nam w kontakcie z mediami, one także czasami mogą być pomocne, jeśli są dobrze wykorzystane. Możesz zapytać o tę grupę w każdym z KSU lub w SPOK-u. Niektórzy mówią, iż zaskłotować jest łatwo. Prawdziwą sztuką jest utrzymać dom jak najdłużej. W sztuce tej najbardziej decyduje przypadek, na jakiego właściciela trafiłeś i jak bardzo będzie mu zależało, by odzyskać miejsce. Oczywiście bardzo ważna jest też twa strategia działania, przeciwdziałania i dyplomacji.
Jeśli zależy mu na szybkim odzyskaniu miejsca, wniesie sprawę do sądu, która nazywamy 'Kort heding' (tzw. szybka sprawa). Często podstawą jest artykuł 429, który mówi, iż jeśli budynek nie był rok pusty, nie może być skłotowany. Jeśli udowodnia w sądzie, że robił jakąś udokumentowaną renowację i sąd mu uwierzy, to przegraliście proces. By tak się nie stało, musicie na wszelkie dobre sposoby wykazać, że mówi nieprawdę. Jednym z tych sposobów jest zebranie pisemnych relacji, głównie sąsiadów, lecz także innych osób, o tym, iż widzieli mieszkanie puste przez ponad rok. Waszym zadaniem jest znalezienie i zebranie dowolnych dowodów, by wygrać sprawę i zatrzymać dom na dłużej. Drugim częstym powodem, dla którego właściciel robi szybką sprawę jest to, że nagle się zdecydował używać budynku. To nie następuje zazwyczaj tak szybko, jak sprawa „z art. 429". By zrobić większe remonty budynku musi zdobyć potrzebne pozwolenia, zrobić plany, podpisać kontrakty i wykazać, iż ma wystarczająco funduszy, by zacząć prace. Zazwyczaj trwa to parę miesięcy Twojego mieszkania. To wszystko musi udowodnić w sądzie, a więc znowu Waszym zadaniem jest wykazać wątpliwości, że mówi prawdę. Przynajmniej 2 tygodnie przed każdą sprawą dostajecie akta, żeby wraz z Waszym adwokatem (można bez) przygotować się na obronę. Najlepiej dać je obejrzeć adwokatowi (jemu raczej także będą one przysłane), KSU i wszelkim budowlanym kolegom, którzy mogą się znać na rzeczy. Jakiekolwiek niezgodności, nieuczciwości w papierach i błędy, które mogą wykazać nierealność i nierzetelność dokumentów mogą się przydać w sądzie.
Innym rodzajem sprawy jest 'bodem prosidżer'. Ta może się ciągnąć miesiącami. Czasami ma na celu wykazanie praw właściciela, czasami inne powody. Zasady są generalnie podobne, jak wyżej. Gdy wiadomo, że nie masz szans w sądzie, może warto jest rozważyć możliwość negocjacji. Czasem jest to najrozsądniejsze wyjście. Wniesienie sprawy, opłacenie adwokatów kosztuje bogatych dużo więcej niż biednych i mogą być skłonni dać Wam więcej czasu niż do przegranej sprawy, a po niej do fali ewikcji. Jedno muszę tu zaznaczyć. Czasem właściciele próbują nas przekupić pieniędzmi, by zyskać na czasie i/lub na kosztach sądowych. Za żelazną zasadę uważamy niebranie żadnych pieniędzy. Wyobrażacie sobie, jak ucierpiałaby twarz ruchu skłoterskiego, gdyby ktoś wykorzystywał go w ten sposób do robienia pieniędzy? Jedno jest pewne: NIE MA MIEJSCA DLA TAKIEJ CHCIWOŚCI W TEJ KULTURZE.
Gdy przegraliśmy sprawę, zwykle dostajemy dwa tygodnie czasu na wyprowadzenie się. Gdy czujesz, że wyrok był niesprawiedliwy lub po prostu chcesz zyskać na czasie, możesz wnieść apelację do sądu wyższego. Wtedy musisz uzasadnić wątpliwość i podważyć decyzję pierwszego sądu i, UWAGA!, termin apelacji nie zmienia prawomocności poprzedniego werdyktu i nie zawsze chroni Cię przed ewikcją. Po określonym terminie do wyprowadzenia, policja i właściciel mają Cię prawo wyrzucić i nawet jeśli później wygrasz apelację, nie zwróci Ci to mieszkania. (takie to dziwne holenderskie prawo).
Bez względu czy wniosłeś(-aś) apelację czy nie, jeśli chcesz zostać dłużej, po terminie do wyprowadzki zabarykaduj się najlepiej, jak tylko możesz. Najpierw ewikcji starają się dokonać normalni policjanci. Zwykle niebiescy po informacji, że jesteście zabarykadowani zostawiają Was do następnej fali ewikcji, która może być za 4 miesiące lub więcej. Czasem (rzadko) mogą próbować wywalić kopnięciem drzwi, lub użyć do tego wynajętych przez właściciela robotników. Dobrze być przygotowanym na tę ewentualność, czyli jak pisałem wyżej: zabarykadować się jak najlepiej. „Pokojowe" bomby z farbą też skutecznie odstraszą napastników. Po takim odpartym ataku możemy być raczej pewni, iż do następnej fali ewikcji nie będą ponawiać prób.
Jeśli wniosłeś(-aś) apelację, a następna fala ewikcji jest spodziewana przed terminem Twej sprawy, możesz starać się nakłonić władze miasta lub/i wyższych funkcjonariuszy policji, aby nie wnosili Twego adresu na listę squattów do ewikcji. Lepiej ten ruch wykonać przed upływem terminu do wyprowadzki, bo jakikolwiek opór przeciw niebieskim jest argumentem przeciw Tobie w tych negocjacjach.
Niestety smutną rzeczywistością jest to, że żaden ze squattów w Holandii nie obronił się przed eksmisją. Jednak mimo to bardzo ważne jest ewikcje jak najbardziej utrudniać, przez co zrobić je jak najbardziej drogimi. Budżet miasta jest w stanie wydać nie więcej, niż na cztery fale eksmisji w ciągu roku. Najczęściej odbywają się tylko trzy, co zależy w dużym stopniu od oporu skłotersów. Czyli matematyka tego jest taka, że im większy opór, tym mniej będzie ewikcji i tym rzadziej. Dlatego bardzo ważne jest, nawet jeśli nie chcesz ryzykować aresztowania, przynajmniej jak najlepiej zabarykadować dom. Oczywiście lepiej broń swego squattu i utrudniaj policji wtargniecie do niego.
Za amsterdamską (holenderską) strategię obrony przyjęło się obrzucać bombami z farbą, wylać olej przed drzwi, by się ślizgali oraz każdy inny nie raniący gliniarzy sposób. Generalnie NIE RANIĆ I NIE STWARZAĆ ZAGROŻENIA. Amsterdam to bardzo pokojowe miasto, gdzie przemoc nie jest tolerowana. Ostatnie oczernianie skłotersów, że stworzyli niebezpieczne pułapki na policję, pokazują, jak bardzo przemoc może zaszkodzić ruchowi skłoterskiemu, oraz, że niebiescy i bogaci tylko czekają na tego typu błędy. Do tego stopnia są im na rękę, że sami wymyślają niestworzone historie, podczas gdy to oni stworzyli zagrożenie, podcinając dach pod samymi sobą.
Będąc zaaresztowanym(-ą) nie musisz się obawiać. W większości przypadków zostajesz wypuszczony jeszcze tego samego dnia. Jeśli nie, organizowane jest solidarnościowe noise demo (demonstracja hałasu) pod głównym aresztem; lub jeśli jest to wiadome, pod tym, który Cię przetrzymuje. Niebiescy zwykle wolą tego uniknąć, dlatego wypuszczają Cię jak najszybciej. (Więcej co do tych sytuacji w „Przewodniku aktywisty w zderzeniu z prawem holenderskim", który napiszę w przyszłości.)
Fala ewikcji spotyka około 5-10 squattów, które z uwagi na przegrane sprawy i listę ewikcyjną (ogłoszoną przedtem) spodziewają się tego zdarzenia. Używana jest do tego specjalna policja ME (mobile enhaid), która specjalizuje się w tym oraz w tłumieniu zamieszek. W jej skład wchodzi oddział 'Bratra', który z kolei specjalizuje się we włamywaniu do zabarykadowanych skłottów. Mają oni najlepszej jakości sprzęt i prześcigają się ze skłotersami w wymyślaniu coraz to nowszych technik i skuteczniejszych metod. Towarzyszą im znani z wyglądu „tajni" policjanci, którzy czasem bywają zbyt agresywni. Każdej ewikcji towarzyszą także solidarnie skłotersi z innych miejsc. Będąc naocznymi świadkami, aby zapobiegać kłamstwom i przemocy policji oraz przez swą solidarność dodać otuchy bohaterskim obrońcom, wielu z nas jeździ za ME (lub przed) od squattu do squattu. Zwykle zaczynają od miejsc najtrudniejszych do eksmisji, by na najmniejszych i najłatwiejszych skończyć. Oczywiście czasem popełniają grubą pomyłkę w swych przypuszczeniach. Poza tym starają się wybierać taką drogę, żeby nie jeździć z jednego krańca miasta na drugi.
Jak widzisz ruch skłoterski to społeczność, w której jak najmniej opiera się na pieniądzach. Staramy sobie nawzajem pomagać. Dajemy przykład społeczeństwu, że jednak można żyć inaczej, iż ludzie mogą żyć bardziej jak rodzina. Wielu z nas jest też zaangażowanych we wszelakiego rodzaju działalność kulturalną, ekologiczną, wolnościową, charytatywną, antyrasistowską, antywojenną, dla praw zwierząt i ludzi itp. Najczęściej robią to szczerze za darmo, dzięki temu, że mogą żyć za darmo. To właśnie tu rodzi się wiele organizacji, to właśnie tu znajdują swoje miejsce. To właśnie dzięki możliwości niskobudżetowego startu powstało wiele kulturalnych i socjalnych miejsc.
Gdy w 2006 roku rząd bardziej naciskał na zakaz squattingu, wyraziły one swą solidarność wywieszając transparent: „Stworzone dzięki ruchowi skłoterskiemu". Taki transparent zawisł w około 150-ciu zalegalizowanych skłotach w Holandii. By wymienić kilka najbardziej znanych, „Paradiso”, czy “Melkweg” – jedne z najbardziej popularnych klubów dyskotekowych i kulturalnych w Amsterdamie. To samo „Tivoli” w Utrechcie i OT301 – który wciąż jest bardzo związany ze skłoterskimi korzeniami. Ten ostatni w 2007 roku wygrał główną nagrodę miasta(30.000 EUR), jako jedno z najprężniejszych i atrakcyjnych miejsc kulturalnych.
To właśnie dzięki możliwości squattingu, dzięki działalności tego ruchu ceny mieszkań, wynajmu, a nawet hoteli nie są tak wysokie, jak mogłyby być, gdyby właściciele, biznesmeni i spekulanci mogli je sobie beztrosko wywindować. Poprzez pozostawianie mieszkań pustych i marnowanie ich chcieliby zwiększyć zapotrzebowanie na domy, przez co mogliby drastycznie podnieść cenę. Więc squatting spełnia rolę takiego socjalnego narzędzia – hamulca tych spekulacji, a zarazem daje możliwość tym, którzy na wysokie ceny mieszkań, lub długie czekanie (nawet kilkanaście lat w kolejce po mieszkanie komunalne) pozwolić sobie nie mogą, lub nie chcą.
Ja osobiście utożsamiam się bardzo z tym ruchem i zdaję sobie sprawę, że staram się przedstawić jego dobre strony. Oczywiście są też te złe, o których nadmieniłem już we wstępie, jednak czy warto im poświęcać więcej energii? Lepiej zrobić, czy napisać coś pozytywnego… Podążając za radą Huny, skupiłem się na pozytywnych stronach, bo te chciałbym w tym ruchu rozwijać.
Powtórzę jeszcze raz: Bez względu, czy wszedłeś(-aś) na tę drogę z wyboru, czy w przymusowej sytuacji, życzę Ci powodzenia i szczęścia przynajmniej tak wielkiego, jakie ja tu znalazłem.
ZMIANY PO 1.10.2010 delegalizacji skłotingu
z http://www.stichting138a.nl/polski
Z dniem 1-ego października 2010 wchodzi w życie ustawa "Skłotowanie i pustostany" w Holandii.Ustawa ta zakazuje skłotowania, umożliwia policji eksmisje skłotów, a lokalnym samorządom daje środki prewencyjne, mające na celu zapobieżenia pustostanow.
W wyniku wprowadzenia tej ustawy powstała Fundacja 138a (Stichting 138a).
Fundacja138a (Stichting 138a) została założona, aby służyć jako centrum wiedzy oraz legalnych ekspertyz na tematy związane z prawem "Skłotowanie i pustostany".Zajmujemy się głównie udzielaniem porad prawnych skłotersom oraz wspieraniem legalnych działań opartych o ustawę dotyczącą skłotowania i użytkowaniu pustych budynków.
Stichting 138a jest inicjatywą niezależnych prawników i adwokatów. Na bieżąco informujemy osoby zainteresowane o naszej działalności porzez nieregularne publikowanie biuletynów informacyjnych.
Aby otrzymywać biuletyn informacyjny napisz na adres: nieuwsbrief@stichting138a.nl
Kontakt dla prasy oraz mediów: pers@stichting138a.nl
Wszystkie inne maile można przesyłać na: info@stichting138a.nl
551a Kodeksu Postępowania Karnego (Holandia)
W przypadku podejrzenia przestępstwa zdefiniowanego w artykułach 138, 138a oraz 139 Kodeksu Karnego, każdy funkcjonariusz policji może wejść do podejrzanego miejsca. Każdy z nich ma prawo usunąć lub spowodować usunięcie wszystkich osób, które przebywają nielegalnie na terenie budynku oraz wszystkich obiektów/rzeczy znalezionych w tym miejscu.
Wejście. Policja może wejść na teren posiadłości jeśli jest przekonana, że nie ma umowy między jej użytkownikami a właścicielem. Jeżeli masz umowę z właścicielem to najlepiej jest ją spisać na papierze i pokazać umowe policji natychmiast kiedy pojawi się pod twoimi drzwiami.
Ewikcja. Nie jest pewne czy policja może usunąć wszystkich i wszystko zgodnie z tym prawem. Najlepiej jak powiesz policji, że nie przebywasz w budynku nielegalnie. Tylko sąd będzie mógł zdecydować czy to prawda i czy można dokonać ewikcji, więc policja może dokonać ewikcji dopiero po zakonczeniu sprawy w sądzie. Pytanie czy policja też tak będzie myśleć.
Skłoting po 1 października 2010 (Holandia)
- Mieszkanie na skłocie stanie się bardziej niepewne. Zgodnie z nowym prawem policja może pojawić się pod Twoimi drzwiami w każdym momencie. Zamykaj drzwii kiedy policja przebywa w okolicy. Rozmawiaj na przykład przez skrzynkę na listy lub z okna na wyższym piętrze.
- Policja nie będzie już dłużej miała powodu wkraczać do budynku zaraz po akcji skłotowania żeby ustalić jak długo budynek był pusty.
- Skłoting przestanie być chroniony prawem, ale nadal pozostanie usprawiedliwiony. Prawa zawsze mogą być wyeliminowane. Jeśli wystarczająco dużo ludzi będzie chciało się pozbyć tego prawa, skłoting stanie się znów legalny. Więc powiedz swojej wspólnocie/słsiedztwu dlaczego skłotujesz, czy to jest przeciwko spekulacjom (na rynku mieszkaniowym) czy po prostu nie masz dachu nad głową.
- Jeśli została zawarta umowa pisemna z właścicielem, upewnij się że zawsze masz jej kopię, żeby pokazać ją policji kiedy będzie chciała dokonać eksmisji. Spisz również ustną umowę, którą zawarłeś z właścicielem i zrób jej kopię.
- Obecnie toczy się dużo rozmów czy ewakuować czy nie po 01.10.2010. Sposób postępowania będzie zależał od zarządu miast, policji, prokuratury, poniweż te organy władzy decydują o lokalnej polityce. Twój regionalny Skłoterski Punkt Informacyjny (KSU) może wiedzieć więcej na temat lokalnej polityki. Lokalne władze również mogą wyjaśnić niektóre Twoje pytania. Jeśli nie jesteś zadowolony z odpowiedzi, skontaktuj się ze swoim KSU, prawnikiem lub na przykład Stichting 138a.
- Informacje kontaktowe do twojego KSU i prawników są dostępne na kraak-forum.
Przez kontynuowanie skłotingu prawo (zakazujące skłotowania budynków ) stanie się zbyt kosztowne i nie możliwe do utrzymania . Do zachowania tego nowego prawa mogą zniechęcać akcje natychmiastowego ponownego skłotowania domów poddanych eksmisji, skłotowanie dwóch nowych domów po ewikcji lub akcje solidarnościowe.
Każda akcja skłotowania musi zostać wykorzystana do przekonania ludzi, że skłoting jest nadal potrzebny. Czy policja powinna się przegrupować, żeby chronić pustostany? Czy antyspołeczne spekulacje powinny być chronione? Czy braki mieszkaniowe powinny być zachowane? To nie wybór między przekonywaniem opinii publicznej a dalszym aktywizmem, potrzebujemy obu. To nie wybór między spokojnym życiem a ciągłym prowadzeniem kampanii. Tylko dzieki aktywnemu działaniu możemy przekonać władze, że utrzymania tego prawa jest nie potrzebne i nie mozliwe. Tylko wtedy możemy znów żyć w spokoju.
... o prawie antyskłoterskim po holendersku. Przemowa stowarzyszenia 138a na demonstracji w Najmehen
czy wiesz cos na temat rotterdamu potrzebuje informacji jak mozesz to napisz meila nudaveritas1983@gmail.com
OdpowiedzUsuń