piątek, 30 stycznia 2009

Problem głodu w Trzecim Świecie i sposoby jego rozwiązania


z wolnemedia.net

“Co roku niepotrzebnie umiera z głodu, biedy oraz chorób 15 milionów dzieci na całym świecie. Każdego dnia umiera około 40 tysięcy z nich. W czasie, który zajęto Ci przeczytanie tego zdania zmarło następnych dwoje.”

Chciałbym opisać problem żywnościowy w Trzecim Świecie, gdyż uważam że ten problem postrzegany obecnie jako globalny z powodu konieczności niesienia pomocy żywnościowej przez państwa bogate krajom rozwijającym się, może zmienić się w niedługim czasie w problem globalny w dosłownym słowa tego znaczeniu i dotknąć bezpośrednio również owe państwa rozwinięte. Już teraz bowiem można stwierdzić, że problem głodu dotyczy również państw wysokorozwiniętych, z tą tylko różnicą, że są one na tyle bogate by w ramach własnych środków pieniężnych starać się zmniejszyć bądź całkowicie zniwelować ten problem

Dla przykładu w USA wydawane są bony żywnościowe, które można zrealizować w sklepach spożywczych kupując krajowe produkty. Można zatem stwierdzić, iż w USA podobnie jak w krajach Trzeciego Świata bieda dotyka wielu ludzi, lecz głód im nie grozi, gdyż państwo jest w stanie subsydiować żywność dla najbiedniejszych.

Uważam zatem, że problem głodu zasługuje na zauważenie i jest wart rozważań, które chciałbym przeprowadzić w nieco odmienny sposób, wskazując innych winowajców niż to się robi powszechnie, odpowiedzialnych za obecną sytuację w krajach Trzeciego Świata.

Na początku chciałbym zacząć modą pracę od ukazania genezy głodu w krajach Trzeciego Świata, by unaocznić i wskazać winnych dzisiejszej tragicznej sytuacji żywnościowej w tych krajach.

Obecne kraje rozwijające się nie cierpiały niegdyś głodu. Odkrywcy w XVI i XVII w. byli> bardzo zdziwieni obfitością żywności, którą zobaczyli w Afryce, gdzie pierwotni nie znali nawet pojęcia handlu żywnością. Jednak rewolucja przemysłowa zmieniła diametralnie sytuację. Kraje europejskie potrzebowały tanich surowców i poprzez proces kolonizacji mogły nie tylko czerpać je w sposób nieograniczony, ale również przywłaszczyły sobie ziemię podbitych ludów i zmuszały ich do płacenia podatków i opłat dzierżawy ziemi. Biedni wieśniacy nie mający wcześniej w przeważającej większości do czynienia z pieniędzmi zmuszani byli do uprawy bawełny by sprzedawać ją swoim panom. Bogate kraje kontrolując ziemię i całą żywność decydowały o jej cenie. Po zapłaceniu podatków wieśniakom brakowało pieniędzy na żywność i musieli się zadłużać by przeżyć.

Obecnie większość skolonizowanych krajów stała się niezależna, ale dalej duża część ziem jest w posiadaniu wielkich korporacji z krajów bogatych Ziemia ta nie jest użytkowana do wytwarzania żywności dla jej lokalnych mieszkańców, lecz eksportuje się ją do krajów bogatych w celu nakarmienia zwierząt hodowlanych, co jeszcze bardziej pogłębia deficyt żywnościowy w krajach Trzeciego Świata

Według FAO - Organizacji Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa prawie 1/3 ludności świata głoduje lub niedojada. Do ognisk permanentnego głodu należą obszary południowo-wschodniej Azji, północno-wschodniej Brazylii, Honduras, Birma, Burundi, Rwanda i Bliski Wschód. Aż 25% ludności Afryki jest niedożywione, 18% - Dalekiego Wschodu, 30% - Bliskiego Wschodu i 13% Ameryki Łacińskiej. Każdego roku umiera w krajach rozwijających się wskutek głodu ponad 11 milionów dzieci poniżej piątego roku życia, każdego dnia ginie 40 tysięcy z nich.

Mój opis zjawisk i przyczyn wywołujących głód w krajach Trzeciego Świata chciałbym rozpocząć od demistyfikacji problemu, który nie jest jedynie związany z żywnością lub jej brakiem. Jest to problem o wiele szerszym aspekcie łączącym w sobie również niebagatelne dla całokształtu elementy problemów politycznych, społecznych i ekonomicznych.

Jednym z podstawowych zjawisk, które oskarża się o wywoływanie zjawiska głodu w krajach Trzeciego Świata jest niekontrolowany przyrost naturalny, a w konsekwencji przeludnienie i brak lub niedostatek żywności dla wszystkich potrzebujących.

Na pewno nie można nie zauważyć bądź ignorować skalę i rozmiar tego zjawiska, które obecnie można już nazwać mianem eksplozji demograficznej, kiedy to ludność zamieszkująca Ziemię w krótkim czasie drastycznie zwiększyła swoją liczebność. Szacuje się, iż w czasach prehistorycznych w neolicie Ziemię zamieszkiwało tylko około 10 milionów ludzi, liczba ta wzrastała bardzo powoli i przed 6000 lat nie przekraczała około 20 milionów. Jednak już w chwili narodzin Chrystusa na Ziemi mieszkało około 170 milionów, w roku chrztu Polski było nas już 260 milionów, gdy Kolumb odkrywał Amerykę - 425 milionów i od tej pory liczba ta bardzo szybko wzrastała co pokazuje następujący grafik:

* w 1900 było już 1,64 miliarda ludzi
* w 1927 (po 27 latach) - 2 miliardy
* w 1960 (po 33 latach) - 3 miliardy
* w 1974 (po 14 latach) - 4 miliardy
* w 1987 (po 13 latach) - 5 miliardów
* w 1996 (po 9 latach) jest nas obecnie około 6,1 miliarda
* w 2030 prognozowana ilość ludzi będzie wynosić powyżej 10 miliardów

Powyższe zestawienie ukazuje dobitnie jak szybko i to w coraz krótszym okresie czasu ludności na Ziemi przybywało co było związane z rozwojem warunków ekonomicznych, postępem medycyny i higieny, opieki społecznej, które to zahamowały wysoką śmiertelność przy niezmiennie wysokiej stopie urodzeń.

Tak więc z powyższego opisu widać, że problem eksplozji demograficznej może być przyczyną głodu w krajach Trzeciego Świata, tym bardziej że około 40% ludności globu ziemskiego zamieszkuje kraje rozwijające się.

Jednak chciałbym wykazać, że gęstość zaludnienia i głód nie są skorelowane, a więc przeludnienie nie może bezpośrednią i jedyną przyczyną głodu w krajach Trzeciego Świata. Przykładowo w Holandii gęstość zaludnienia wynosi l,l osób na milę kwadratową, podczas gdy w Anglii współczynnik ten wynosi już 565 osób/milę2, a oba te kraje nie dość że nie cierpią głodu to jeszcze eksportują znaczne ilości żywności. A przecież są kraje w których tysiące ludzi umiera z głodu każdego roku, przy powierzchni uprawnej zdolnej wyżywić wszystkich. W Afryce na południu Sahary, gdzie głód jest powszechnym zjawiskiem, 1 ha ziemi uprawnej przypada na osobę, co jest współczynnikiem większym nawet niż w USA.

Tak więc głodujące kraje nie zawsze należą do najbardziej przeludnionych lub tych gdzie się najwięcej spożywa. Są to państwa, w których biedni nie mają dostępu do ziemi lub brakuje im pieniędzy na jej zakup. W krajach Trzeciego Świata powszechna jest sytuacja, że ziemia najlepszej klasy jest w posiadaniu kompanii czy ponadnarodowych firm z krajów wysokouprzemysłowionych. Korporacje te mają potężną władzę, kontrolują produkcję, ceny, surowców, jak również cenę finalnego produktu.

Dla przykładu na Haiti, jednym z najbiedniejszych państw świata na najlepszych ziemiach znajdują się farmy, gdzie uprawia się kakao, trzcinę cukrową oraz paszę dla bydła, eksportowane do bogatych krajów europejskich i Ameryki, podczas gdy najgorsze gleby rejonów górskich uprawiają głodujący wieśniacy.

Wynika z tego jasno, że to nie brak żywności i przeludnienie prowadzi do głodu, lecz sposób jej dystrybucji, dostęp do pól uprawnych, sprawiedliwy podział wytworzonych dóbr. Jest bowiem sprawą oczywistą, że wobec braku żywności i głodu w pewnych rejonach świata, w innych istnieją duże jej zapasy, nawet niepotrzebne nadwyżki, których kraje głodujące nie mają za co kupić. Nadwyżki te jednak są niejednokrotnie niszczone przez samych rolników bądź wielkie multikorporacje by utrzymać wysokie ceny na swoje produkty. Ten paradoks, niedopuszczalna wręcz sytuacja z moralnego punktu widzenia jest rezultatem sprzeczności ustroju kapitalistycznego, gdzie najważniejszy fiest zysk, a me sprawiedliwy podział dóbr by zaspokoić wszystkich potrzebujących.

Potrzeba bezpieczeństwa żywnościowego bowiem może być zaspokojona tylko w przypadku jednoczesnego zaspokojenia potrzeby bezpieczeństwa ekonomicznego całego społeczeństwa, zapewnienia bezpieczeństwa socjalnego oraz produkcji ekologicznej żywności o minimalnym stopniu chemizacji, zapewniającej wystarczającą ilość kalorii. By owe bezpieczeństwo mogło być zapewnione muszą być spełnione warunki fizycznej dostępności żywności - tak by krajowa gospodarka była w stanie choć w minimalnym stopniu pokryć wewnętrzne zapotrzebowanie żywnościowe oraz ekonomicznej dostępności - by nawet najbiedniejsi byli w stanie zakupić żywność niezbędna jest pomoc finansowa państwa.

Przykładem na udowodnienie tej tezy może być sytuacja w Afryce, Azji i Ameryce Południowo-Środkowej, gdzie żyzna gleba, praca, edukacja, opieka zdrowotna i społeczna oraz emerytury znajdują się poza zasięgiem przeważającej liczby ludzi. Dlatego też mimo perswazji krajów bogatej Północy by ograniczyć liczbę urodzeń - ona stale rośnie. Dzieci bowiem są tam wartościowymi pracownikami, są dobrodziejstwem a nie ciężarem. Przetrwanie w rolniczych krajach Trzeciego Świata zależy od tego czy własne dzieci dostarczają dodatkowej żywności i pieniędzy poprzez pracę. Dzieci te są ekonomiczną potrzebą ubogiej ludności, gdyż zapewniają bezpieczeństwo na starość w przypadku gdy państwo nie jest w stanie zapewnić im żadnej opieki socjalnej.

Można więc stwierdzić, że powtarzające się klęski głodu nie są skutkiem przeludnienia, lecz tłumienia żądań społecznych, odmowy środków do uprawy lub niezatrzymywania płodów rolnych w kraju w którym powstały, by mogły one zaspokoić wewnętrzne potrzeby żywnościowe. Fakt ten potęguje jeszcze sytuacja w krajach rozwiniętych, gdzie jedyną możliwością uzyskania dodatkowych racji żywnościowych jest ich zakup. Ludzie więc zostają zmuszeni do sprzedaży swojego inwentarza, a nawet ziemi by kupić żywność.

Bieda odgrywa tu poważną rolę, ponieważ nie musi nawet następować nieurodzaj zbiorów by najbiedniejsi cierpieli głód, wystarczy bowiem że dochody dobrze sytuowanych pójdą w górę, co za tym idzie w górę pójdą również ceny żywności, która znajdzie się poza zasięgiem biednych. Jedyną możliwością zmiany tej sytuacji są reformy gospodarczo-społeczne, które pozwolą na zmianę struktury własności w krajach Trzeciego Świata, by dać dostęp do ziemi najbiedniejszym, zmienić zasadę dystrybucji żywności oraz wprowadzić choć w minimalnym stopniu opiekę socjalną państwa, którego przecież podstawową podwaliną istnienia jest zapewnienie bezpieczeństwa swoim obywatelom, w tym także bezpieczeństwa żywnościowego. Ponieważ ta kwestia nie dość~że nie została do tej pory rozwiązana, to nawet nie podjęto jej pod dyskusję, a państwa rozwijające się nie mogąc sobie poradzić w obecnej sytuacji z wyżywieniem, patrzą przez palce a nawet wspierają działalność różnych ekstremistów jak np. Szwadrony Śmierci. Szwadrony te w sposób bestialski mordują przede wszystkim bezdomne dzieci. Według raportu Amnesty International w samej tylko Kolumbii zabito w 1991 roku około 2800 bezdomnych. W jednostkach tych uczestniczą nawet policjanci, co dodatkowo potęguje grozę tego przedsięwzięcia i pokazuje kompletny rozkład i upadek państwa, które nie może w inny sposób rozwiązać problemu ludnościowo-żywieniowego. Szwadrony takie działają głównie w krajach Ameryki Łacińskiej siejąc strach i grozę wśród bezdomnych, biednych i głodujących.

A przecież taką sytuację można by rozwiązać w sposób o wiele bardziej humanitarny na przykład poprzez edukację, przyuczenie do zawodu, stworzenie nowych miejsc pracy, co

byłoby z pożytkiem dla obu stron. Państwo mogłoby rozbudować na przykład swoją infrastrukturę, a biedni czy głodujący mieliby szansę zarobku i wyrwania się ze swojej nędzy, mieliby szansę na nowe życie.

Za kolejną przyczynę głodu w krajach Trzeciego Świata podaje się klęski żywiołowe. Takie twierdzenie nie do końca jest zgodne i mija się z prawdą.

Faktem jest i naturalnie trzeba to przyznać, że owe klęski przyczyniają się do śmierci wielu osób, lecz liczba ofiar mogłaby być o wiele mniejsza~gdyby sprawnie zadziałała administracja państwowa, która powinna rzetelnie informować o przyczynach i skutkach i która to powinna _ bronić interesów obywateli swojego kraju, a nie ponadnarodowych multikorporacji.

Dla przykładu, gdy w 1974 roku władze Bangladeszu podały że przyczyną śmierci głodowej 100 tysięcy osób była niszcząca zbiory powódź, późniejsze badania wykazały iż fakty były inne. Bogaci rolnicy przy pomocy wojska przechowywali ryż w ukryciu przed biedakami. Również kiedy to w latach 70 i 80 w krajach obszaru saharyjskiego zachodniej Afryki (Czad, Mali, Mauretania, Niger, Senegal, Górna Wolta) nastąpiły klęski głodu spowodowane przedłużającą się suszą, znaleziono jednak w tym samym czasie wystarczającą ilość wody do uprawy bawełny, warzyw, orzechów ziemnych i innych artykułów rolnych o wartości wielu milionów dolarów przeznaczonych na eksport i wywożonych do USA i Europy tymi samymi statkami, którymi przywożono do Dakaru pomoc żywnościową głodującym.

Takie postępowanie jest wynikiem tego, że o tym co należy uprawiać, jak i kiedy decydują

władze państwowe i wielkie korporacje, a nie sami zainteresowani rolnicy. Najważniejsze są bowiem dochody państwa, wskaźniki, liczby, wzrost eksportu, ilości dewiz, a nie realna poprawa warunków własnej ludności. W myśl powodzenia - władza się wyżywi - rządy krajów Trzeciego Świata, które z reguły składają się z totalitarnych dyktatorów, martwią się tylko o to by dobrze wypaść w rankingach, by zwiększyć ilość dewiz nawet kosztem śmierci głodowej własnych obywateli.

Za taki stan rzeczy winę ponoszą również bogate państwa Europy i USA, które dobrze wiedząc o takim stanie rzeczy lokują tam swoje uprawy, hodowlę, dają kredyty i pożyczki pod uprawę bawełny, kakao, które potem tanio odkupują. Uprawy te zabierają areał uprawny ludności tubylczej, która nie może uprawiać żywności na własne potrzeby.

Tym sposobem dochodzę w moich rozważaniach do tematu i problemu rolnictwa, jego rodzaju, produkcji oraz możliwości ograniczenia głodu w krajach rozwijających się poprzez promocję rolnictwa wegetariańskiego.

Obecnie niepokojący jest fakt, że kraje rozwijające się stopniowo przejmują zadania żywienia i tak już dobrze odżywianych Amerykanów i Europejczyków poprzez eksport swoich płodów rolnych. To stwarza taki paradoks, że gdy ludność własnego kraju jest zbyt biedna by zakupić żywność, jest ona przez właścicieli ziemskich i wielkie korporacje eksportowana do Europy i USA. Rządy państw Trzeciego Świata zachęcają wręcz do tego typu działań, gdyż potrzebują dewiz, między innymi po to by spłacać odsetki od kredytów międzynarodowych, zaciągniętych na zakup żywności. Większość tych produktów stanowią pasze zbożowe dla zwierząt, choć są one wysokoproteinowe i nadają się doskonale na pożywienie dla ludzi głodujących w tych krajach

Rolnictwo wegetariańskie może być szansą wydźwignięcia się krajów Trzeciego Świata z głodu, ale by tak się stało trzeba by również zmienić zwyczaje żywieniowe, jak również całą gospodarkę żywieniową, którą to dopiero po II wojnie światowej zdominowała hodowla zwierzęca. Wtedy to pod wpływem polityki amerykańskiego Departamentu Rolnictwa utrzymywano sztucznie bardzo wysoką produkcję zbóż i roślin strączkowych by zapobiec bezrobociu. Rząd USA zachęcał dając subwencję dla hodowców do rozwoju gospodarki zwierzęcej. Skutkiem takiej polityki było podwojenie w krótkim czasie zarówno liczby zwierząt hodowlanych, jak również i ich spożycia. Cały ówczesny świat szedł śladem Ameryki. To spowodowało, że do wykarmienia zwierząt nie wystarczała już tylko trawa, jak to było do czasów II wojny, lecz niezbędnym stało się dokarmianie zwierząt mieszanką zbożową, co spowodowało zasiew coraz większych areałów uprawnych przeznaczonych na paszę dla zwierząt.

Ta sytuacja wpłynęła bezpośrednio na kłopoty żywieniowe krajów Trzeciego Świata, gdzie jak już wcześniej pisałem znaczna część ziem jest uprawiana z przeznaczeniem na paszę dla zwierząt. Dramatyzm sytuacji ukazuje dobitnie fakt, że już obecnie liczba zwierząt hodowlanych ponad trzykrotnie przewyższa liczbę ludzi na Ziemi. Skalę tego zjawiska potęgują wyliczenia wskazujące, że na każde 10 kg ziarna konsumowanego przez zwierzęta tylko 1 kg jest przekształcany, pozostałe 9 kg się marnuje. Zwierzęta ponadto jedzą 5 do 10 razy więcej niż ludzie. Dla przykładu chciałbym podać następujące wyliczenie: ze 100 kg protein roślinnych “produkuje się” między innymi tylko 6 kg wołowiny, 27 kg jaj, 31 kg mleka, 18 kg kurcząt. Ponadto produkcja zwierzęca daje jedynie około 7-10% światowej żywności, zjadanej w 25% przez najbogatsze kraje świata, a zajmuje aż 80% światowych użytków rolnych, z czego w chwili obecnej aż 29% objętych jest zagrożeniem całkowitego stepowienia wskutek rabunkowej gospodarki hodowlanej

Bardzo dobrze ten stan rzeczy obrazuje podział światowych zapasów zboża, gdzie by wyżywić ludzi głodujących potrzeba rocznie około 730 milionów ton, 40 milionów stanowi liczbę eliminującą głód całkowicie, podczas gdy nakłady na ten cel wynoszą rocznie tylko 10 milionów ton. Natomiast na paszę dla zwierząt przeznacza się rocznie aż 540 milionów ton zboża. Tylko 5 ton rocznie wystarczyłoby do wyżywienia 1,5 miliona ludzi na świecie, czyli tyle ile rocznie umiera z głodu.

Te liczby dobitnie świadczą, iż ilość produkowanego zboża na świecie jest w stanie wykarmić wszystkich ludzi, gdyby tylko przyjęto dietę wegetariańską oraz takież rolnictwo, które jest o wiele bardziej ekologiczne i przyjazne środowisku, niż tradycyjne rolnictwo hodowlane.

Ponadto hodowla zwierzęca niesie ze sobą całą gamę ukrytych kosztów, takich jak np. koszty wody, której trzeba zużyć do wyprodukowania 1 kg mięsa aż 19 000 litrów, podczas gdy do produkcji pszenicy wystarczy tylko 190 litrów. W USA na przykład gdyby dodać cenę wody do mięsa, którą subsydiuje państwo, a więc wszyscy obywatele, 1 kg kosztowałby 70$. Ponadto trzeba dodać, że w USA zasoby wielkiego zbiornika wodnego Ogalla, który zaopatruje w wodę wiele milionów Amerykanów z 8 stanów, są praktycznie na wyczerpaniu głównie z powodu uprawy zboża pod hodowlę zwierzęcą. Oblicza się, iż zasoby tego zbiornika przy niezmienionej rabunkowej polityce rolnej ulegną wyczerpaniu w ciągu 30 lat.

Trzeba dodać również, że w wyniku uprawy hodowlanej świat traci rocznie 16-20 milionów ha lasów. Dużą odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą międzynarodowe organizacje finansowe. Na przykład kiedy Costa Rico pożyczyła pieniądze z Banku Światowego, ten postawił absurdalne warunki z punktu widzenia zarówno ekologicznego jak i moralnego zażądał on wycięcia lasu tropikalnego i utworzenia tam pastwisk dla bydła, którego wołowina miała być dostarczana do państw bogatych. Kolejnym przykładem może być pomoc USA w v latach siedemdziesiątych dla Nikaragui, która musiała produkować wołowinę na potrzeby USA tracąc przy tym 1000 km` lasu tropikalnego w ciągu roku. Również w latach 1975-85 tysiące kilometrów kwadratowych lasu było ścinanych w Tajlandii pod uprawę tapioki, która była sprzedawana do EWG na paszę dla świń i bydła.

Kolejnymi stratami ekologicznymi powodowanymi przez hodowlę zwierzęcą są roczne straty gleby w ilości 24 miliardy ton, 6 milionów ha ziemi zamienianej w pustynię. W każdej sekundzie zwierzęta hodowlane wydzielają 128 ton odchodów, zawierających metan - jeden z głównych sprawców powstania dziury ozonowej. Zwierzęta hodowlane wydzielają około 12% emisji całkowitej metanu, jedna tylko krowa produkuje go 470 litrów.

Państwa Trzeciego Świata by sprostać potrzebom konsumpcyjnym państw bogatych zmuszone J są do karczowania swoich lasów, wysiedlania rdzennej ludności na najgorsze gatunkowo ziemie, by na tych najlepszych można było uprawiać zboże na paszę dla zwierząt.

A przecież naukowo dowiedziono, że 10 akrów ziemi, dających dla lepszego zobrazowania powierzchnię 5 boisk piłkarskich, jest w stanie wyżywić aż 61 ludzi uprawiających soję, 24 - pszenicę, 10 - kukurydzę, ale tylko 2 hodujących bydło.

Z powyższego zestawienia bardzo dokładnie wynika jak wielką szansą dla krajów Trzeciego Świata jest przestawienie swojego rolnictwa na produkcję wegetariańską.

Pewną szansą może być również biotechnologia polegająca na rekombinowaniu DNA w celu otrzymania bardziej odpornej lub wydajniejszej mutacji rośliny. Proces ten jednak trzeba przeprowadzać bardzo ostrożnie i delikatnie, by nie doszło na przykład do niepożądanej krzyżówki zmutowanej rośliny z inną rośliną co mogłoby stworzyć niebezpieczną, a nawet zabójczą nową mutacje. Zwiastunem ostrożnego sukcesu tej metody była Zielona Rewolucja, kiedy to zastosowano nowe odmiany pszenicy i ryżu, co wraz z modernizacją sprzętu i nową technologią pozwoliło na znaczne podniesienie plonów w krajach Trzeciego Świata.

Dlatego też bardzo ważne są kredyty międzynarodowe na zakup nowoczesnej technologii. Ułatwiłyby one modernizację rolnictwa, dając krajom rozwijającym się przysłowiową “wędkę” a nie “rybę”, tak by one same mogły tę “rybę złowić”. Najważniejsze jest bowiem by kraje te mogły stać się samowystarczalne i uniezależnić się od międzynarodowej pomocy żywnościowej. Kredyty te powinny być również przeznaczane na edukację ludności, również w dziedzinie rolnictwa, co pozwoliłoby na podniesienie efektywności, wydajności i w konsekwencji zwiększyłoby ilość plonów.

Najlepszym przykładem na możliwość powodzenia takiej polityki jest historia gospodarstwa w Ghanie, gdzie jego mieszkańcy po negocjacjach z władzą otrzymali 27 akrów ziemi, która była przez nich nowocześnie, wydajnie, ekologicznie i ekonomicznie uprawiana. Kiedy w 1982 roku przyszedł głód gospodarstwo owe nie dość że było w stanie same się wyżywić, to jeszcze część nadwyżek żywności mogło sprzedać.

To dobitnie ukazuje, że kraje Trzeciego Świata są w stanie same się wyżywić, jeśli ludność otrzyma przynajmniej podstawową edukację, dostęp do dobrej gatunkowo ziemi, będącej obecnie w posiadaniu wielkich multikorporacji oraz prawo do produkowania żywności na własne potrzeby, a nie na eksport do krajów bogatych.

Kolejną bardzo ważną sprawą mogącą zmienić oblicze głodu w Trzecim Świecie lub nawet go całkowicie zlikwidować jest pomoc międzynarodowa. Ponieważ problemy krajów rozwijających się w większości mają swoje źródło w rozwiniętych krajach Północy, tylko opierając się na współpracy i współdziałaniu można liczyć na pozytywne ich rozwiązanie. Pomoc ta jednak powinna być prowadzona w całkowicie odmienny niż obecnie sposób. Powinna ona przynosić rzeczywiste korzyści, a nie opierać się tylko na krótkookresowych półśrodkach w postaci pomocy żywnościowej, która tylko likwiduje skutek, a nie przyczynę głodu.

Obecna pomoc moim zdaniem przynosi więcej szkód niż korzyści, ponieważ od strony pozarządowej z krajów bogatych wysyła się przeterminowane lekarstwa i żywność, niepotrzebne towary, których nie można sprzedać. Do tego rodzaju pomocy zachęcają państwowe ulgi podatkowe udzielane w przypadku niesienia “pomocy” przez wielkie koncerny głodującym w krajach Trzeciego Świata. Pomoc ta niesiona jest li tylko w obliczeniu na własne korzyści, a nie na chęć rzeczywistej pomocy. Przeterminowane produkty mogą bowiem miast nieść pomoc, szkodzić a nawet doprowadzić do śmierci.

Z drugiej strony rządowa międzynarodowa pomoc jest równie nieudolna. FAO na przykład organizuje cykliczne międzynarodowe konferencje poświęcone problemowi głodu Jednak poza nagłośnieniem tego problemu, gdyż w takiej konferencji uczestniczy setki dziennikarzy z całego świata, nie przynoszą one praktycznie żadnego konkretnego sposobu, metody rozwiązania tego problemu. Bierze to się stąd, iż ścierają się tu różne koncepcje i interesy państw, które w rzeczywistości nie dbają o dobro całej ludzkości i nie są zainteresowane praktycznym rozwiązaniem problemu głodu, lecz interesują je tylko i wyłącznie korzyści własnego kraju.

Dobrym przykładem na udowodnienie powyższej tezy jest przedstawienie koncepcji, która się pojawiła zaraz po II wojnie światowej, by utworzyć światową rezerwę żywności. Rezerwę tą miałaby utworzyć i nadzorować Światowa Komisja Żywności. Inicjatywa ta kompletnie się nie powiodła, mało tego nie doszło nawet do powołania owej Komisji.

Niewiele lepiej przedstawia się obecna sytuacja. Na ostatnim szczycie FAO w Rzymie w roku j, obecnym, który został przez Fiedela Castro określony mianem szczytu hipokryzji i braku szczerej chęci pomocy krajom rozwijającym się, nie udało się ustalić konkretnej propozycji uzdrowienia sytuacji żywnościowej w Trzecim Świecie. W szczycie tym wzięło udział ponad 100 państw, które to zobowiązały się między innymi do tego, by do 2015 roku liczbę osób cierpiących na głód - obecnie jest ich około 840 milionów - zredukować do połowy. Deklaracja ta jednak nie ma nawet żadnej mocy prawnej i pozostanie, jak wiele poprzednich dotąd tylko pustą literą, wyrazem nic nie kosztującej dobrej woli mającej uspokoić sumienia państw wysokorozwiniętych.

Dodatkowo o braku chęci rzeczywistego rozwiązania tego problemu świadczy fakt, iż obradujące równolegle w Rzymie organizacje pozarządowe przyjęły projekt własnej deklaracji, która wskazuje prawdziwe przyczyny głodu i oskarża o nie bogate kraje i wielkie koncerny blokujące rozwój samowystarczającej gospodarki żywnościowej przez ofiarowywanie towarów żywnościowych po dumpingowych cenach.

Również papież Jan Paweł II inaugurując szczyt FAO wskazał rozwiązanie problemu głodu, o który oskarżył państwa i korporacje kierujące się tylko zyskiem, wezwał do sprawiedliwej dystrybucji dóbr i żywności oraz do zredukowania lub całkowitego umorzenia długu międzynarodowego państw Trzeciego Świata.

W tym miejscu chciałbym zgodzić się ze słowami Jana Pawła, gdyż według obliczeń Banku Światowego wystarczyłoby niewielki procent żywności dostępnej w krajach Trzeciego Świata ponownie rozdysponować, a uzupełniłoby to całą brakującą żywność na obszarach chronicznie cierpiących z powodu głodu.

Dla przykładu w Indiach, gdzie mieszka ponad 1/3 głodujących świata i gdzie w 1978 roku występował szczególnie drastyczny głód, żołnierze hinduscy w tym samym czasie pilnowali 16 milionów ton nadwyżki zboża, będącej w posiadaniu rządu. Ponadto Indie są w światowej czołówce eksporterów produktów rolnych, podczas gdy 300 milionów Hindusów głoduje. W 1985 roku nadwyżka pszenicy i ryżu wynosiła w Indiach 24 miliony ton czyli dwa razy więcej niż cała ówczesna pomoc żywnościowa. W Indonezji, drugim co do ilości niedożywionych kraju świata wystarczyłoby tylko 2% z krajowych dostaw żywności poddać redystrybucji by zlikwidować głód, w Tanzanii - 7,8%, Senegalu i Sudanie - 2,5%.

Według badań przeprowadzonych przez FAO, które zostały utajone przez skorumpowane rządy szukające pomocy, okazało się że każdy z krajów dotkniętych klęską wyprodukował faktycznie wystarczającą ilość zboża by wykarmić swoją ludność.

Na podstawie wyżej opisanych zjawisk, widać jak zgubna i szkodliwa okazuje się polityka doraźnej miast długofalowej pomocy międzynarodowej dla krajów Trzeciego Świata, która to tylko chwilowo jest w stanie “rozwiązać” problem i pomóc głodującym. Polityka taka jest bardzo niebezpieczna, gdyż zniekształca zwyczaje żywieniowe i tworzy nadmierną zależność od pomocy żywieniowej, prowadzi do obniżenia produkcji rolnej w kraju biorcy, ponadto rząd przestaje dbać o własną gospodarkę i licząc na międzynarodową pomoc nie prowadzi koniecznych reform gospodarczych, rolnych i społecznych. Ponadto taka pomoc zniekształca jedynie sytuację w danym kraju i przyćmiewa potrzebę reform. Pomoc ta jest przeprowadzana za pośrednictwem danego rządu, który w tej sytuacji zawsze się wyżywi, więc nie zależy mu na reformach, bo głód nigdy go nie dotknie.

Pomoc należałoby raczej moim zdaniem przeznaczyć na kredyty na zakup nowoczesnej technologii, edukację, rozwój gospodarki i jej ewolucję w kierunku samowystarczalności, co jest bardzo ważne i co już parokrotnie w mojej pracy podkreślałem. Ponadto moim zdaniem państwa rozwinięte powinny zlikwidować swój protekcjonizm względem krajów Trzeciego Świata, by umożliwić im eksport swoich produktów, co pozwoliłoby uzyskać im dewizy na zakup nowoczesnych technologii lub import żywności w przypadku głodu.

Wracając jeszcze do tegorocznej konferencji FAO chciałbym na podstawie wcześniejszych słów wykazać błędność przyjętej tam polityki żywnościowej. Konferencja ta bowiem zakończyła się nie przynosząc sposobu rozwiązania lub zniwelowania różnic pomiędzy wizjami globalnej polityki żywnościowej państw Trzeciego Świata i krajów bogatej Północy. USA na przykład nie zgodziły się by państwa rozwinięte przeznaczały 0,7% PKB na pomoc rozwojową oraz na prawo do odpowiedniego wyżywienia, argumentując że państwa te mogą to wykorzystać do podnoszenia swoich żądań. Tak więc jedyną korzyścią kolejnego szczytu tak jak zresztą i wszystkich poprzednich było ponowne przypomnienie, nagłośnienie oraz uspokojenie własnego sumienia.

Na zakończenie chciałbym napisać, że problem głodu można rozwiązać, lecz wszystko zależy od sposobu podejścia do tej kwestii. Rozwiązanie jest bardzo proste, wystarczy tylko zmienić międzynarodową politykę ekonomiczno-gospodarczą względem Trzeciego Świata, rozpocząć szukanie i likwidowanie przyczyn a nie skutków głodu oraz prowadzić dystrybucję żywności opierającą się nie tylko na kwestii zysku, ale również na moralnym prawie wszystkich ludzi do zaspokojenia podstawowych potrzeb fizycznych. Ważne jest by w krajach Trzeciego Świata dać dostęp tubylcom do dobrej gatunkowo ziemi, zaopatrzyć w nowoczesne maszyny, technologie i stworzyć warunki do rozwoju rolnictwa, jeśli nie w pełni wegetariańskiego, to choć ekologicznego i przyjaznego środowisku naturalnemu. Równie ważne jest by następujące twierdzenie stało się oczywiste dla wielkiej międzynarodowej polityki, iż uchronienie każdego mieszkańca Ziemi od głodu jest stokroć cenniejsze, niż nawet -, największy zysk z niesprawiedliwego handlu żywnością.

Gdyby wszystkie te postulaty, lub przynajmniej część z nich została spełniona, to już w niedalekiej przyszłości udałoby się zlikwidować głód i nigdy więcej nie stałby się on problemem i nikt nie byłby głodny. Nie doszłoby w takiej sytuacji do tragicznej wizji futurologów przedstawiających Ziemię przyszłości, obecnie nadmiernie i rabunkowo eksploatowaną, jako niezdolną do rodzenia płodów, wyschniętą i martwą planetę.

Kończąc moją pracę chcę dodać, że nie jest jeszcze za późno by odwrócić tragiczny bieg historii, zniwelować, a nawet zniszczyć głód na Ziemi. Może się jeszcze spełnić utopistyczna - wizja świata szczęśliwego, bez głodu, wojen, chorób, biedy, niesprawiedliwości i nędzy!

“Gdy ktoś głoduje, … to nie jest brak pokarmu, to brak sprawiedliwości”

Źródło: Internetowa Biblioteka Wolnościowa

BIBLIOGRAFIA

1. Józef Barbag - “Geografia Polityczna Ogólna”
2. Jerzy Małysz - “Bezpieczeństwo Żywnościowe - strategiczna potrzeba ludzkości”
3. Lester R. Brown - “Raport o stanie świata 1985-88.”
4. “Crust” nr 2 - Anarcho-punk Fanzine
5. “Wegetariański Świat” nr 14
6. “Mać Pariadka” nr 39 - Anarchistyczny Magazyn Autorów
7. “”Zielone Brygady” nr 86, 87 - Pismo Ekologów
8. “Polityka: nr 2048
9. “Gazeta Wyborcza” nr 2255, 2258, 2266

czwartek, 29 stycznia 2009

Ziemi poświęcone - Włochaty


Mocny przekaz, trafne słowa, wspaniały teledysk...
O to co na prawdę chodzi w punku.


Kocham Amsterdam

Czasami tyle rzeczy dzieje się dookoła wokół mnie, że musiałbym się rozerwać by je wszystkie ogarnąć. Czasami nawet choć bym bardzo chciał nie da się wszystkiego przeżyć, sfilmować, opisać czy o tym opowiedzieć. tak jak nie da się być w paru miejscach równocześnie. Tak wiele się tu dzieje i dlatego kocham to miasto. Życie w Amsterdamie jest piękne bo ciekawe, pełne wyborów i możliwości.

środa, 28 stycznia 2009

Griks szuka pracy czyli alternatywne CV

Griks szuka pracy czyli alternatywne CV

Urodziłem się w 1978 roku w Polsce. Tam skończyłem elektroniczne liceum.
W 1999 roku urodziła mi się moja córka Nea. W 2000 roku wyemigrowaliśmy do Amsterdamu. W mym życiu pracowałem jako agent ubezpieczeniowy, myjkarz szyb samochodowych, zbieracz pieczarek. W Holandii pracowałem jako sprzątacz, uliczny gitarzysta, budowlaniec, złota rączka, sprzedawca napoi w parku, rozkładacz stoiska na targu, opiekun dla dzieci w szkole brytyjskiej, a potem w holenderskiej "Montesori". Obecnie zarabiam wożąc ludzi w rowerowej taksówce.
Powyżej wymieniłem jedynie prace, w których zarabiam pieniądze jednak duża część mojego życia to wolontariat i aktywizm, za który nie otrzymuję żadnej materialnej zapłaty. W Polsce organizowałem niezależne koncerty i festiwale, grałem w zespole, wydawałem gazetkę, organizowałem demonstracje oraz akcje rozdawania jedzenia bezdomnym. Jako niezależny resocjalizator pomagałem ludziom porzucić narkotyki. Od ponad dziesięciu lat piszę książki.
Tutaj od ośmiu lat w każdą środę pomagam w grupie "Kinderpret" w organizowaniu aktywności dla dzieci. Z ta grupą jeździmy także po festiwalach, gdzie gramy przedstawienia, dajemy warsztaty i organizujemy program dla dzieci. Prowadzę też okazjonalnie "teatro wideo aktywizm" warsztaty dla dzieci, w których razem z nimi tworzymy reportaż na jakiś ważny temat. Filmuję niezależnie, a trzochę też dla Vrije Keyzer TV ( teraz mniej niż kiedyś). Piszę książki. Pierwsza "Los Buntownika" jest już skończona, opublikowana we fragmentach przez wydawnictwo Red Rat i wkrótce w całości przez Bractwo Trojka. Drugą ,"Życie Aktywisty" wciąż piszę. Prowadzę strony internetowe w języku angielskim/holenderskim oraz polskim. Od paru lat w każdy wtorek prowadzę audycję Awakening w radiu Patapoe. Sadzę drzewka i dbam o przyrodę w moim otoczeniu. Po za tym aktywnie udzielam się w życiu społecznym, kulturowym, politycznym( tym oddolnym ) i ekologicznym Amsterdamu. Pomagam glównie w takich grupach jak KSU, SWOMP, POSITIVENEST lecz także wielu innych.
Asystowałem też przy początkach kliniki dla nielegalnych przez około dwa lata. Ukończyłem też dwa kursy pierwszej pomocy. Przez chwilę studiowałem akupunkturę, by w końcu zdecydować się na homeopatię, którą wciąż stosuję w utrzymaniu zdrowia swego i mej rodziny. Dla mojego rozwoju duchowego i by pozyskać wewnętrzny spokój oraz energię do czynienia dobra, jak najczęściej staram się uprawiać jogę.
Mówie płynnie po angielsku i polsku. W miarę dobrze po holendersku. Dogadam się też w języku niemieckim, rosyjskim, czeskim, słowackim. Znane mi są podstawy filmowania, radiofoni, informatyki, kulinarstwa. Mam prawojazdy ( choć raczej nie używam )
Jestem osobą towarzyską, która woli sobie robić przyjaciół niż wrogów. Być może łapie się za wiele rzeczy na raz jednocześnie jednak nie porzucam ich i nie zapominam o nich lecz powoli popycham je każde po kolei do przodu. Gdy sytuacja wymaga jestem w stanie skupić się i poświęcić jednemu zadaniu. Nie lubie marnować czasu.
Ponad wszystko jestem kochającym ojcem i kochankiem. Moim życiowym celem jest ulepszanie świata dla siebie, dla mej rodziny i dla nas wszystkich. Narzędziem by to osiągnąć oraz mą pasją są pozytywny przekaz i media, które używam w każdym możliwym sposobie. Poprzez wideo, radio, prozę, plakat, www, muzykę, ubiór, a także poprzez całą moją postawę. Obecnie szukam pracy, która miałaby jakieś głebsze znaczenie niż jeżdżenie rowerową taksówką i która byłaby bardziej atrakcyjna. Jeśli możesz mi w tym pomóc to wspaniale. Z góry serdecznie dziękuję.

Wasz Griks

Skasujmy Elity(Delete The Elite)- filmik z kontrabalu w Amsterdamie

Publikuje go tu z nadzieją, że niektórzy Polacy w Holandii umieją po holendersku, albo się uczą.


Walka o Las Kelsterbachski w Niemczech

Niemcy: zaognia się sytuacja wokół rozbudowy portu lotniczego.
Od maja 2008 roku ekolodzy okupują cżęść Lasu Kelsterbach w okolinach Frankfurtu nad Menem. W najbliższych latach ma tam powstać nowy pas lądowania północ-zachód. Plany te zagrażają 300 hektarom lasu. Prace budowlane niedawno ruszyły.
Plany dalszej rozbudowy lotniska istnieją co najmniej od lat 90ych. W politycznym krajobrazie Hesji nie było dotąd żadnego sprzeciwu: koalica CDU, SPD i FDP zawsze opowiadała się za rozbudową, Zieloni wprawdzie wciąż podkreślali, że nie zatwierdziliby planów rozbudowy , ale zawsze przy tym dodawali, że koalicja rządząca nie poniosłaby w tej sprawie klęski. Premier Roland Koch przez lata obiecywał mieszkańcom regionu, że kiedy nadejdzie czas rozbudowy, to przywróci zakaz nocnych lotów. Po upublicznieniu w grudniu 2007 ostatecznie zatwierdzonych postanowień, stało się jasne, że żadnego zakazu nocnych lotów nie będzie.
Las w pobliżu Kalsterbach (miasto w Hesji) to rezerwat leśni. Że natura niewiele znaczy wobec interesów gospodarczych, okazało się w 2005 roku, kiedy zbudowano nową stocznię dla firmy Airbus 380. Wtedy też aktywiści z broniącej środowiska organizacji "Robin Wood" wspięli się na drzewa i bronili ich przez wiele dni.

Na początku 2008 roku stało się jasne, że budowa pasa lądowania zacznie się w przeciągu najbliższych miesięcy - decyzja akcepetująca plany budowy była coraz bliższa. Wtedy mała grupka aktywistów udała się na miejsce, rozbiła obóz w zagrożonym lesie i nawiązała kontakt z lokalnymi obywatelskimi inicjatywami. Burmistrz gminy Kelsterbach, Manfred Ockel, który zawsze kreował się otwarcie na przeciwnika rozbudowy lotniska, zagroził aktywistom usunięciem ich z terenu w przeciągu najbliższych dni. Dzięki naciskom ze strony społeczeństwa nigdy nie zrealizował tych grózb.

Od tego czasu odbyły się liczne, mniejsze i większe akcje. We wrześniu miał miejsce tydzień akcji na lotnisku, jesienią miejscowi aktywiści zadecydowali o budowie większego szałasu - chatki w obozie w lesie.

W heskim pokerze koalicji owo zajęcie lasu również odgrywa rolę - Partia Lewicowa postanowiła we wrześniu, w geście solidarności z okupacją lasu, zbudować w w nim własną, partyjną chatę. Doprowadziło to do ostrych protestów ze strony CDU. Wkrótce Partia Lewicowa uległa presji i chciała usunąć chatę, ta jednak została w międzyczasie wciągnięta na drzewo przez ekologów.

W traktacie koalicyjnym pomiędzy SPD, Zielonymi i Partią Lewicową postanowiono odnowić proces wydawania zezwoleń (?) i poczekać z budową do zakończenia postępowania sądowego - co oznaczałoby, że okupacja lasu potrwa przynajmniej do końca lata. Nie wiedziano, że poseł Landtagu z ramienia SPD, Jürgen Walter, nie dopuścił do porozumienia koalicji - swoje stanowisko tłumaczył m. in. kwestią zwłoki w rozbudowie lotniska.

W grudniu i styczniu heskie sądy dały zielone światło do dalszej rozbudowy. Wtedy organizacja BUND Hessen wystosowała wniosek o stronniczości niektórych sędziów - ponieważ ci w swojej decyzji umożliwili natychmiastowy wyrąb Lasu Kelsterbachskiego oznajmiając, że najważniejsza sprawa została właśnie roztrzygnięta. Gmina Kelsterbach zaniechała dalszego oporu - burmistrz obiecał powstrzymać protesty wzamian za wysokie odszkodowanie za las.

Kilka dni temu, mimo licznych akcji sprzeciwu, rozpoczęły się prace karczunkowe. Aktywiści przynajmniej dwa razy przypięli się do maszyn. Jeden z aktywistów okopał się w tunelu (?) - forma akcji porzejęta od angielskich ekologów. W niedzielę, 24 stycznia, w lesie protestowało ponad 100 osób, w wielu miejscach zdemontowano ogrodzenie wokół obozu aktywistów. W tej chwili (stan na 25 stycznia) obóz leśny jest zamknięty, policja przepuszcza ludzi tylko po wcześniejszym spisaniu i przeszukaniu.

Warto odnotować, że to nie jedyna kampania przeciwko przybierającemu na sile ruchu lotniczemu. Mimo dyskusji nad zmianą klimatu, ciągle powstają plany rozbudowy różnych lotnisk, spotykające się z protestami społecznymi.

Więcej informacji: http://de.indymedia.org/2009/01/240361.shtml

wtorek, 27 stycznia 2009

Ogrodniczy partyzanci ratują drzewka poświąteczne


W erze zmiany klimatu bardzo paradoksalnym wydaje mi się kupywanie, wycinanie, a w końcu wyrzucanie drzewek świątecznych. Roślin, które rosły przez parę lat tylko po to by "cieszyły" jedynie czasem krócej niż nawet dwa tygodnie. Czy nie lepiej byłoby o nie zadbać zamiast je wyrzucać a nawet spalać na stosie bez odrobiny szacunku ? Czy tego chcemy uczyć nasze dzieci w czasach gdy ich przyszłość jest niepewna przez właśnie tego typu nad konsumpcję ? Czy narodziny Boga chcemy obchodzić przez ścięcie drzewka i powolne zabijanie naszej planety wraz ze wszystkim co na niej żyje, a więc nami też ? Przecież każde z tych drzew oddycha dla nas, a przez to zmniejsza coraz groźniejszy widoczny i dotkliwy w skutkach efekt cieplarniany. My wybieramy życie dla nas samych, dla przyszłych pokoleń, dla całej przyrody, dla poprawy jakości naszego zdrowia i życia. Zmiany na lepsze bierzemy w swoje ręce. W miejscu betonu sadzimy uratowane porzucone drzewka. Wspaniale będzie podziwiać jak rosną razem z naszymi dziećmi i jak oddychają dla nich. Wspaniale będzie usłyszeć jak ptaki śpiewają przysiadując na gałęziach. W tym roku udało nam się posadzić aż 36 drzewek. Piękny sukces. Poprzez  tą opowieść mamy nadzieję zachęcić Was wszystkich do tego samego. Mamy nadzieję, iż będzie nas tak dużo, że ludzie przestaną kupować choinki i nauczą się je szanować tam gdzie one rosną. Przetrwania i szczęścia tego Wam i wszystkim żywym istotom życzymy

poniedziałek, 26 stycznia 2009

Awakening7 i polski kwadrans- O dzisiejszym programie

O dzisiejszym programie, o programie Awakening ogólnie i jak posłuchać starszych wydań...

W dzisiejszym programie jeśli chodzi o wersje holendersko-angielską to możesz poczytać poniżej po angielsku, a w "polskim kwadransie" jak zwykle nowe wiadomości z kraju i ze świata,solidarność z narodem palestyńskim i grecką rebelią. Po za tym kontynuujemy cykl przedstawiania ruchu skłoterskiego w Polsce. Tym razem La Lucza z Torunia oraz nagrany w grudniu wywiad z jednym z mieszkańców Rozbratu + audio z reportażu z oficjalnych mediów o tym samym miejscu w ostatnim tygodniu. Chcesz przedstawić nam swój skłot skontaktuj się, przyślij nam materiał(najlepiej audio)lub jeszcze lepiej umów sie na skypa lub zadzwoń do studia. ( Tak samo jeśli chciałbyś przekazać nam inne ważne tematy.) Po za tym kontynuacja książki "anarchia w obrazkach" o historii ruchu, a po za tym najnowszy rozdział z "Życia Aktywisty" : "Ogrodnicza partyzantka. Ratowanie choinek.". Do usłyszenia

Radio patapoe jest zarówno internetowe jak i w eterze. Normalne fale
mają zasięg lokalny, a przez internet można nas słuchać na całym
świecie. Jesteśmy radiem pirackim. Słuchają je głównie skłotersi,
studenci, lecz także starsi ludzie , po których raczej bym się nie
spodziewał. Ogólnie staramy się by było jak najbardziej zróżnicowane.
Z jedynych ograniczeń jakie mogę zauważyć to, to że nie puszczamy
żadnej komercyjnej papki. Staramy się tworzyć alternatywę, a nie
powielać stacje nastawione na zysk. Dlatego nie ma u nas żadnych
reklam. Głównie przeważa muzyka eksperymentalna i elektroniczna, dużo
jest reggae, dub, techno i punk. Po za tym audycje jakie miałyby małe szanse zaistnieć w komercyjnym radiu. Ja z Rabią gramy program "awakening" przez 3
godziny w tygodniu (patrz plakat po prawej stronie , pod linkami na
stronach) w skład, którego wchodzi też "polski kwadrans"(a raczej pół godziny). Gadamy non
stop przez trzy godziny o ważnych dla nas sprawach : skłoterskich ,
politycznych, wolnościowych, ekologicznych, duchowych, prawach
ludzi , prawach zwierząt itp. Czasem zapraszamy gości z różnych
społecznych organizacji, by udzielili nam wywiadu o tym co robią. W tle
przeważnie leci jakiś anarcho punk z inteligentnym przekazem w innym
języku niż rozmawiamy, by słowa się nie mieszały. Posłuchaj sam...
http://www.freeteam.nl/patapoe
lub jeśli mieszkasz w Amsterdamie 88.3 FM
stare programy dostępne też na
http://www.positi.blogspot.com
lub
http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com

Zapraszamy też każdego kto ma coś do powiedzenia do naszego programu. Zarówno do angielsko holenderskiej części jak i polskiej. Skype rozwiązuje problem dużychh odległości i rachunków za telefon.Wystarczy się umówić...

Jeśli chciał(a)byś usłyszeć więcej innych programów(ta opcja ma opisy po polsku) wejdź na :
http://positi.blogspot.com/search/label/radio%20awakening
Jeszcze więcej ?
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
Przekaż tą informację dalej jak możesz !!!
A to program, który nagraliśmy tydzień temu i już następnego dnia, gdy był jeszcze aktualny udało nam się go opublikować w necie. Powoli się organizujemy. Miejmy nadzieję, że stanie się to rutyną.

http://positi.blogspot.com/2009/01/wczorajszy-awakening7-ju-dzi-dostpny-na.html O to zapowiedź czyli tak jak to mniej więcej było:

W tym programie jeśli chodzi o wersje holendersko-angielską to możesz poczytać po angielsku na naszych angielskich stronach(http://ourmediaindymedia.blogspot.com/2009/01/awakening7relations-from-presentation.html), a w "polskim kwadransie" jak zwykle nowe wiadomości z kraju i ze świata,solidarność z narodem palestyńskim i grecką rebelią. Po za tym zaczynamy cykl przedstawiania ruchu skłoterskiego w Polsce. Zaczynamy od warszawskiej Elby i poznańskiego Rozbratu. Puścimy nagrany w grudniu wywiad z jednym z mieszkańców, a w następnych audycjach będziemy to kontynuować z kolejnymi. Chcesz przedstawić nam swój skłot skontaktuj się, przyślij nam materiał(najlepiej audio)lub jeszcze lepiej umów sie na skypa lub zadzwoń do studia. Tak samo jeśli chciałbyś przekazać nam inne ważne tematy.

By posłuchać polskiego kwadransu przewiń kursor na ostatnie 40 minut



Awakening program i polski kwadrans z 2.12.2008
http://positi.blogspot.com/2008/12/jeli-chciaby-cign-lub-zembedowa-ten.html
W polskim kwadransie(musisz przewinąć na ostatnie pół godziny) "Ogrodnicza partyzantka" roździał z "Życia Aktywisty" a także zapowiedź poznańskiego "antyszczytu klimatycznego.
Jeśli chciałbyś ściągnąć lub "zembedować ten program wejdź na:
http://www.archive.org/details/Griksfairtradechristmas

Masowe ucieczki i protesty na Lampedusie

LAMPEDUSA. Ośrodek zatrzymań dla uchodźców na włoskiej wysepce Lampedusa koło Sycylii został opuszczony po tym jak "nielegalnym" imigrantom udało się zniszczyć bramę i wydostać na zewnątrz. Sytuacja humanitarna na wyspie jet dramatyczna; jej mieszkańcy organizują protesty przeciw polityce imigracyjnej włoskich władz.

W ośrodku, na przestrzeni przeznaczonej dla maksymalnie 850 osób - stłoczono, po przechwyceniu przez władze licznych łodzi z uchodźcami z Afryki, prawie 2000 osób. Zamknięto ich za ogrodzeniem, wielu zmuszono do spania na deszczu na niezadaszonym terenie, gdyż zabrako miejsca w budynkach.

Włoska minister spraw wewnetrznych Marini odmówiła przewiezienia przetrzymywanych na Lampedusa osób do innych ośrodków dla uchodźców upierając się, że należy rozpatrzyć ich sprawy na miejscu, a następnie deportować ich z tego miejsca. Wyspa jest pierwszym punktem przesiadkowym dla wielu uciekinierów z Afryki chcących przedostać się do UE, zwłaszcza od czasu, kiedy wzmożone kontrole hiszpańskiej straży przybrzeżnej wymusiły zmianę tras migracji.

Według danych z blogu "Forteca Europa", w 2008 r. na granicach Unii Europejskiej zmarło co najmniej 1502 imigrantów. Liczba przypadków śmiertelnych zmalała o 23% w stosunku do 2007 r.; nie dotyczy to jednak Sycylii i pobliskich wysepek, gdzie liczba ofiar wzrosła z 556 w 2007 r. do 642 w 2009, wraz ze wzrostem liczby uchodźców, którzy pojawili się na Lampedusa o 80%.

Centrum "przyjęć" w Lampedusa funkcjonuje również jako "ośrodek identyfikacji i wydaleń" (OIW). Mimo rosnącego sprzeciwu mieszkańców wyspy, minister Maroni zdecydowała w związku ze zwiększeniem napływu uchodźców o otwarciu nowego OIW. Protestują przeciw tej decyzji (choć z innych powodów), zarówno Włosi z Lampedusa, jak i imigranci.

W piątek, 23 stycznia, ok. 4000 tys. mieszkańców wyszło na drogę i zatrzymało autobus wiozący 110 imigrantów do nowego OIW i zorganizowało demonstrację przeciw tworzeniu nowych ośrodków deportacyjnych i pogarszającej się sytuacji na wyspie. Do demonstracji dołaczyło się wielu uchodźców, którzy uciekli z OIW. Wczoraj na wyspie ogłoszono strajk generalny. Mieszkańcy nie mają wrogiego nastawienia do imigrantów, wielu z nich dożywia uciekinierów po masowych ucieczkach z ośrodka, w wyniku których OIW opustoszał (w piątek uciekło z niego 700 osób, w sobotę świtem - pozostali). Całkowitą liczbę uciekinierów szacuje się na 1300 osób.

Policja i karabinierzy nie interweniowali, kiedy uchodźcy maszerowali wczoraj na ratusz miejski skandując "Wolność" i "Prosimy, pomóżcie nam". Imigranci chcieliby, aby powolono im na kontynuowanie podróży do UE, gdzie wielu z nich ma rodziny. Skarżą się, że włoskie władze traktują ich w sposób niehumanitarny i niegodny.

Amnesty International, Save The Children, Cir, Asgi, Lekarze bez granic i inne organiacje broniące praw człowieka potępiły już sytuację na Lampedusa i poważne naruszenia praw człowieka, do których dochodzi na wyspie.

Zaniepokojenie wyraziła również UNHCR, jako że wśród uchodźców przetrzymywanych na Lampedusa jest wiele kobiet i dzieci. Berlusconi zapewnił natomiast ludność Lampedusy, że "sytuacja jest pod kontrolą".

Na podstawie: www.indymedia.org.uk, fortresseurope.blogspot.com, www.meltingpot.org, www.repubblica.it
Zdjęcia: www.repubblica.it
Źródło: Centrum Niezależnych Mediów

Bractwo Trojka - niezależne wydawnictwo

"Dusza anarchisty jest jak trojka,
mknąca w wichrolotnym
pędzie po bezgranicznej przestrzeni stepu.
Szeroka natura to pęd do obejmowania nieskończonych
widnokręgów w sferze uczuć, pragnień i dążeń,
to rozmach jakiś, wynikający ze zbytku sił fizycznych,
szukających ujścia dla siebie, ale rozmach
skojarzony z jakąś ogromną tęsknotą
Wydawnictwo i dystrybucja Bractwo Trojka



Oficyna Wydalnicza Bractwa Trojka powstała w 1994 roku, z początku jako rozwinięcie idejki brackiej, by dzielić się znaleziskami ciekawych lektur z antykwariatów i zaciszy strychów, ze znajomymi i bractwem bawiącym się w mail-art. Okazało się, iż zainteresowanie jest o wiele większe niż grono znajomych i przyjaciół, toteż broszury Trojki zaczęły być sprzedawane i reklamowane w szerszych kręgach.

Oficyna Wydawnicza Bractwa Trojka z założenia wydawać miała niedrogie pozycje, dzięki którym chciała szerzyć anarchizm, idee wolnościowe oraz nieskrępowane i tfu-rcze myślenie. Od początku były to skromne publikacje, tzw. seria groszowa. Dopiero z biegiem czasu zaczęliśmy wydawać pozycje droższe i bardziej dogłębnie przedstawiające idee, takich klasyków anarchizmu jak Bakunin, Kropotkin, czy rodzimy Abramowski. Później pojawiły się wydania innych autorów piszących o wspomnianych myślicielach i działających w oddolnych ruchach społecznych.

Teksty wydawane przez Trojkę zawsze szeroko ujmują rzeczywistość, w której żyjemy. Odwołują się one do różnych dziedzin: historii, polityki, filozofii, kultury, ekonomii, ekologii, feminizmu. Z założenia mają jednak łączyć owe nurty i łamać zawarte w ich ramach ograniczenia. Punktem wyjścia jest dla nas krytyczne traktowanie wszelkich stosunków dominacji, które występują na różnych poziomach życia społecznego. Jedynie poprzez przekroczenie normy określonej przez władzę, możemy mówić o jej realnej krytyce. Jeżeli krytyka za pomocą słowa i pisma posiadać ma jakikolwiek sens, musi zostać przełożone na praktykę. To w odniesieniu do niej wydajemy książki.

Chcąc podkreślić ciągłość podejmowanych tematów rozwinęliśmy serie wydawnicze.

Pierwsza z nich nosi tytuł „Anarchizm Idee Praktyka”. Przedstawia ona istniejące alternatywy wobec narzuconego porządku społecznego. W założeniach, ma być także zaczątkiem dyskusji nad taktyką i praktyką ruchów wyzwolenia.

Następująca po niej seria „Teorie Oporu” stanowi krytykę dominujących sposobów myślenia na temat społecznych realiów. Prezentowane w niej koncepcje autorów nawiązują do doświadczeń konkretnych ruchów społecznych i są z nimi ściśle związane.

Seria historyczna obejmuje dzieje oraz dorobek ruchów antysystemowych nie tylko z dalekiej przeszłości. Stawia także pytania i skłania do wniosków dotyczących obecnie działających ruchów społecznych.

Seria Biblioteka klasyków Anarchizmu jest częścią projektu ,,Anarchistyczne Archiwa” realizowanego wraz z Poznańską Biblioteką Anarchistyczną. Głównym jej założeniem jest popularyzacja spuścizny myśli anarchistycznej w jej klasycznej formie. Założenia te realizujemy zarówno przez publikacje multimedialne jak i drukowane pozycje książkowe.

„Analizy” to prezentacja studiów nad działaniami elit posiadających władzę oraz działaniami większości społeczeństwa, która jej nie posiada. W tym wypadku dokładna analiza łączy się z wyznaczeniem najważniejszych praktyk przyjmowanych przez obie strony.

Publikacja magazynu „Przegląd Anarchistyczny” rozpoczęła debatę wokół kluczowych konfliktów społecznych, ruchów społecznych oraz związków występujących pomiędzy tymi dwoma zjawiskami. Ich dynamika zmusza nas do połączenia perspektywy lokalnej z globalną, dlatego też magazyn zawiera analizy pisane w Polsce, jak i tłumaczenia tekstów pisanych przez działaczy z innych krajów.

Jesteśmy też współwydawcami pisma „Inny Świat” prezentującego felietony oraz informacje na temat bieżącej aktywności i inicjatyw ruchów, anarchistycznego, antymilitarnego, radykalno-lewicowego oraz związkowego.

Obok serii wydawniczych Trojka regularnie przygotowuje książki przedstawiające historię ruchu anarchistycznego w Polsce, a także na świecie, teksty ideowe takich myślicieli i działaczy, jak Max Nettlau, Johan Most, Henry David Thoreau, Józef Zieliński, badaczy ruchu anarchistycznego, w tym między innymi Wincentego Kołodzieja, Ludwika Kulczyckiego czy Wojciecha Giełżyńskiego.

Od samego początku swojego istnienia działalność Trojki nie była sztywno określona, dlatego w naszym katalogu można znaleźć poezję, prozę, komiks, poradniki i książki z wielu innych dziedzin.

Bractwo Trojka jest kolektywem, jego uczestnicy są równi wobec siebie. Pomimo że funkcjonuje on w otoczeniu „rynkowym” to jednak nie do końca na jego zasadach. Realnie nie posiada szefa. Osoby w nim pracujące nie są zatrudniane na zasadach kapitalistycznych, które opierają się na hierarchii oraz wykorzystaniu innych. Kolektyw ten jest silnie związany z polskim ruchem wolnościowym. Pozostając częścią ruchu społecznego, zmierza do rozszerzania jego autonomii od instytucji państwa i kapitału. Z tych względów jego celem nie jest dopasowanie się do realiów rynku, lecz rozwój samoorganizacji społecznej.

Działalność wydawnicza jest dla nas dopełnieniem aktywności na innych polach. Organizujemy się lokalnie oraz w skali kraju. Współtworzymy squat Rozbrat potwierdzający, że niezależne centrum społeczne nie musi być utopią. Prowadzimy „Bibliotekę Anarchistyczną” spełniającą funkcję archiwum radykalnych wydawnictw z całego świata. Rozwijamy Ogólnopolski Związek Inicjatywa Pracownicza, będący odpowiedzią wobec wzrastającego przymusu pracy. Tworzymy niezależną od sponsorów, mód i dotacji kulturę, niezależne media, kluby dyskusyjne, alternatywną ekonomię i wiele innych inicjatyw.

Rozprowadzamy pisma i literaturę wydawane przez nas jak również inne wydawnictwa. Poprzez niezależną sieć dystrybucji pocztowej, internetowej, sprzedaż podczas koncertów, spotkań, imprez oraz w księgarniach docieramy do czytelników.

To z tak zwanych zysków realizujemy nasze – kolektywu wydawniczego, wizje, idee, odjazdy. Oczywiście jesteśmy również otwarci na każdego, szczególnie jeśli mowa o dystrybucji i promowaniu niezależnego ruchu wydawniczego.

Poszukujemy dystrybutorów, tłumaczy, składaczy komputerowych, osoby piszące i ludzi, którzy chcieliby czynnie rozwijać niezależne formy komunikacji. Bractwo Trojka to nie tylko oficyna wydalnicza, to przede wszystkim sieć wymiany brackiej, myśli, krytyki, mail-artu, i co do łba strzeli, do czego każdego z Was spraszamy.

Kolektyw Bractwo Trojka
www.bractwotrojka.p

niedziela, 25 stycznia 2009

Nasz program na youtube



Warszawa: Akcja pod ambasadą Rosyjską

W dniu 26 stycznia (poniedziałek) o godzinie 16.30.

Akcja pod Ambasadą Rosji ul Belwederska 49 w związku z zamordowaniem w Moskwie 19 stycznia, dwójki działaczy wolnościowych Stanislawa Markelowa i Anastazji Barburowej. Zbieramy się tydzień po ich śmierci aby zaprotestować przeciw kolejnym brutalnym zabójstwom na tle politycznym w Rosji.

Nie zapomnimy, Nie wybaczymy

Kolektyw Wolna Warszawa

Ps. weźcie ze sobą znicze


Rozbrat w oficjalnych mediach

"Zakazana przestrzeń" - reportaż TVN24 o Rozbracie

"W życiu szukają przestrzeni - takiej, w której jest miejsce dla każdego. Mowa o squatersach z Poznania, którzy swoje miejsce znaleźli w opuszczonym budynku. Po kilkunastu latach czują się w nim jak u siebie, tyle że budynek nie należy do nich i już wkrótce pójdzie pod młotek. Oni muszą się wyprowadzić."

Materiał filmowy: http://www.tvn24.pl/2193585,12690,0,1,1,zakazana-przestrzen,wideo.html


Nie będzie autostrady przez dolinę Rospudy

Nie powstanie obwodnica Augustowa przez dolinę Rospudy. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zerwała umowę z firmą, która miała ją budować.

Ta decyzja odsuwa w bliżej nieokreśloną przyszłość powstanie drogi, a dodatkowo może kosztować Skarb Państwa kilkadziesiąt milionów złotych odszkodowań dla wykonawcy.

Zerwanie przez GDDKiA umowy z Budimeksem jest konsekwencją decyzji ministra środowiska w rządzie PiS, Jana Szyszki, o przebiegu trasy. Uznał on, że autostrada nie będzie miała wpływu na przyrodę i zezwolił na rozpoczęcie prac. Jednak na początku grudnia 2007 r. sąd administracyjny unieważnił jego decyzję. Po kolejnym roku nakazał Budimeksowi całkowite wstrzymanie robót.

Teraz urzędnicy GDDKiA tłumaczą, że nie mieli innego wyjścia, jak tylko zerwać umowę.

info za PAP


Lampedusa: 700 imigrantów uciekło z centrum internowania


Dziś, ponad 700 imigrantów obaliło ogrodzenie obozu internowania na wyspie Lampedusa na Morzu Śródziemnym i uciekło na wolność. Akcja rozpoczęła się jako protest przeciwko warunkom, w jakich są przetrzymywani.

Obóz został zbudowany z myślą o 850 więźniach, ale przebywało w nim ponad 2 tys. ONZ niedawno wezwało rząd Włoch do rozwiązania „trudnej sytuacji humanitarnej" w obozie.

Po udanej ucieczce, imigranci udali się do centrum miasta, gdzie demonstrowali, skandując hasła "wolność" i "pomóżcie nam".

Imigranci protestowali nie tylko przeciw warunkom przetrzymywania, ale też przeciwko planom włoskiego rządu utworzenia nowego Centrum Identyfikacji i Deportacji w opuszczonej bazie wojskowej na wyspie. Budowie sprzeciwiają się również mieszkańcy wyspy.

z www.cia.bzzz.net

piątek, 23 stycznia 2009

Anglia: Atak na fabrykę broni


Na ranem w sobotę 17 stycznia antymilitaryści weszli na teren fabryki broni w Moulescombe (Brighton) należącej do EDO Corporation. Aktywiści dokonali poważnych zniszczeń w biurach i zniszczyli sprzęt używany do produkcji broni, m.in. modeli zamawianych przez izraelską armię. Kampania „Smash EDO" otrzymała informacje o „likwidacji" fabryki w solidarności z ludnością gazy od ludzi przeprowadzających akcję, którzy zadzwonili z wewnątrz z telefonów biurowych.

„Okna zostały wybite, a biura zamieniły się w coś, co opisał bym jako przykład bezmyślnego wandalizmu, jednak maszyneria i wyposażenie również znalazły się na celowniku, więc to wszystko mogło być zrobione z zamiarem doprowadzenia interesu do upadłości. Szkody są znaczne i kosztowne." – relacjonował dla BBC inspektor Graham Pratt.

Jeden z uczestników zajścia na filmie, który ukazuje fragment akcji komentuje: „Izrael popełnia właśnie w Gazie ogromne zbrodnie. Izrael wymordował setki dzieci. Uważam, że jest absolutnie nie do przyjęcia, że broń produkowana w naszych miastach, w naszym kraju, jest używana do zabijania niewinnych kobiet i dzieci. Jeżeli prawo i policja nie mogą z tym nic zrobić, musi to zrobić ktoś inny." W związku ze sprawą aresztowano 9 osób pod zarzutem „podejrzenia włamania". Poniżej film z akcji:



Demonstracja antyfutrzarska przeciwko Simple w Gdańsku

Demonstracja antyfutrzarska przeciwko Simple w Gdańsku

W najbliższą niedzielę (25 stycznia) odbędzie się demonstracja przeciwko firmie Simple - które mimo kampanii trwającej już kolejny rok, nadal w swoich kolekcjach posiada futra naturalne i futrzane dodatki.

W najbliższą niedzielę (25 stycznia) odbędzie się demonstracja przeciwko firmie Simple - ktore mimo kampanii trwającej już kolejny rok, nadal w swoich kolekcjach posiada futra naturalne i futrzane dodatki. Simple znając fakty na temat produkcji futer, nadal bogaci się na mordowaniu zwierząt lansując modę na okrucieństwo. Nie kupuj żadnej rzeczy z metką Simple Creative Products, dopóki nie przestanie wykorzystywać w swoich kolekcjach futer naturalnych! Swój sprzeciw wobec krwawej polityki Simple przekaż także do zarządu firmy. Bojkotuj razem z nami markę Simple i futra naturalne, dla produkcji których zabijanych jest w naszym kraju ponad milion zwierząt rocznie. Dzięki identycznym zagranicznym kampaniom wiele marek zdecydowało się wycofać futra naturalne z produkcji (Gap, H&M, Mango, Levis i wiele innych). Nasza kampania musi przynieść skutek, ważne jest systematyczne działanie skierowane przeciwko tym, którzy zlecają mordowanie zwierząt lansując krwawą modę.

Bądźmy głosem zwierząt!
więcej info: http://antysimple-cp.com/

Demonstracja przeciwko Simple w Gdańsku:
25 stycznia (niedziela), godz. 12:00-14:00
Miejsce: plac przy wejściu do Galerii Bałtyckiej, od ul. Słowackiego i linii tramwajowej
Kontakt: innocences@wp.pl


Słowacja wycofuje swoich specjalistów z NATO

BRATYSŁAWA 12. stycznia (WEBNOVINY) - Słowacja o połowę osłabi swoją pozycję w Pakcie Północnoatlantyckim. Status aktywnego członka wymieni za funkcję obserwatora. O powrocie 75 (z początkowych 150)profesjonalistów, działających w dowodzących strukturach NATO bedzie decydować stopień - im niższy, bez względu na posiadane umiejętności, tym szybciej jego właściciel wróci do domu - informuje dziennik Pravda. W ten sposób Słowacja ograniczy dostawę młodych fachowców szkoleniowych do NATO. “Od pierwszego sierpnia liczba żołnierzy zmniejszy się o 50 procent, a o 50 procent wzrosną oszczędności” powiedział rzecznik Ministerstwa Obrony Vladimír Gemela. Odmówił jednak udzielenia informacji, ile konkretnie się uda zaoszczędzić. Pieniądze są głównym powodem wycofywania specjalistów z NATO. Zdecydował o tym minister Jaroslav Baška (Smer). Według obliczeń Pravdy utrzymanie jednego żołnierza w strukturach NATO kosztuje od 50 - 67 tysięcy euro rocznie. Oszczędności zatem będą sięgać od 3.75 do 5 milionów euro w skali roku.


Warszawa: Blokada eksmisji


Dziś na godz. 12:30 wyznaczono był termin eksmisji p. Ewy Dembicz wraz z rodziną z mieszkania przy ulicy Nowy Świat 66 (lokal nr 5). Eksmisję miała przeprowadzić Kancelaria Komornicza Bożeny Garlińskiej przy Sądzie Rejonownym dla Warszawy Śródmieście (ul. Szwoleżerów 4), działając na rzecz Wojciecha Bazarnika – właściciela budynku oraz sklepu z luksusowymi artykułami piśmienniczymi. Do eksmisji nie doszło.

Działacze z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów i innych organizacji przyszli zablokować eksmisję. Jednak dziś komornik nie pojawił się. Właściciel budynku wynajął ochronę na wszelki wypadek.

W 2001 r. Bazarnik uzyskał tytuł prawny do części budynku i zaczął podwyższać czynsz. Do lutego 2006 r., czynsz za wynajem lokali wzrósł z poziomu stawek komunalnych (niewiele ponad 2 zł) do 43,96 zł za metr kwadratowy. W 2003 r. Bazarnik wręczył lokatorom wypowiedzenie najmu z trzyletnim okresem wypowiedzenia, a następnie wystąpił do sądu o eksmisję tych, którzy nie wyprowadzili się we wskazanym okresie, zażądał także odszkodowań za bezumowne korzystanie z lokali w wysokości 100 tysięcy złotych.

Sprawa znalazła finał w sądzie okręgowym, który w październiku wydał nakaz eksmisji bez prawa do lokalu socjalnego. Ostatecznie, eksmisję do pomieszczenia tymczasowego (wskazanego przez właściciela pokoju w hotelu robotniczym) wyznaczono na 22 stycznia, jednakże komornik naruszył w toku postępowania przepisy Ustawy o ochronie praw lokatorów – m.in. wyznaczył termin eksmisji pomimo obowiązującego okresu ochronnego (od 1 listopada do 31 marca) oraz wskazał lokal, którego najemcą ma być Bazarnik, co skutkuje wyłączeniem lokatorów z ustawowej ochrony (po upływie sześciomiesięcznej umowy będzie ich można eksmitować z hotelu „na bruk").

z www.cia.bzzz.net

Dwanaście mitów o głodzie

z www.wolnemedia.net

Skąd tyle głodu na świecie? Co możemy zrobić w tej sprawie? Aby uzyskać odpowiedzi na takie pytania, musimy zapomnieć wiele z tego, co nam przez lata wpajano. Jedynie odrzucając powszechnie akceptowane mity, będziemy w stanie zrozumieć prawdziwe przyczyny głodu i uświadomić sobie, co możemy zrobić, aby położyć mu kres.

MIT PIERWSZY: ZA MAŁO JEDZENIA

Rzeczywistość: Stan światowych zasobów żywności najlepiej charakteryzuje słowo “obfitość”, nie zaś “niedostatek”. Obecna produkcja pszenicy, ryżu i innych zbóż w zupełności wystarcza, aby codziennie dostarczyć 3200 kalorii każdemu człowiekowi na Ziemi. A przecież nie zostały tu uwzględnione jeszcze inne powszechnie spożywane produkty, tj. warzywa, rośliny strączkowe, orzechy, rośliny okopowe, owoce, mięso wypasanych zwierząt, ryby. Przy obecnej ilości pożywienia na świecie, na jedną osobę dziennie przypadają co najmniej dwa kilogramy jedzenia: ok. 1,1 kg zboża, roślin strączkowych i orzechów, ok. 450 g owoców i warzyw, i mniej więcej tyle samo mleka, mięsa i jaj - czyli wystarczająco dużo, aby większość ludzi mogła nabrać solidnej nadwagi! Problem w tym, że większość ludzi jest zbyt biedna, by zakupić dostępne produkty. Nawet “najgłodniejsze” kraje mają wystarczającą ilość żywności dla wszystkich swoich mieszkańców. Wiele spośród tych państw jest eksporterami netto żywności i innych produktów rolnych…

MIT DRUGI: GŁÓD TO WINA NATURY

Rzeczywistość: Zrzucanie winy na przyrodę jest zbyt dużym uproszczeniem. To człowiek stoi za siłami, które sprawiają, że ludzie są coraz bardziej narażeni na kaprysy natury. Dostęp do żywności zawsze mają ci, których na nią stać - głód w ciężkich czasach dotyka tylko najbiedniejszych. Miliony ludzi żyją na granicy całkowitej klęski głodu w Południowej Azji, w Afryce i w innych regionach, ponieważ garstka mocarzy pozbawiła ich ziemi czy też dlatego, że wpadli w bezlitosną pętlę zadłużenia lub zarabiają marne grosze. Nagłe zmiany w przyrodzie rzadko są bezpośrednią przyczyną czyjejś śmierci - po prostu to one ostatecznie przesądzają o tym, komu nie uda się przetrwać. To instytucje stworzone przez człowieka oraz prowadzona przez niego polityka decydują o tym, kto się najada, a kto cierpi głód w trudnych warunkach. Na tej samej zasadzie w USA wielu bezdomnych umiera na mrozie każdej zimy, i za ten stan rzeczy bynajmniej nie jest odpowiedzialna “nieprzychylna” pora roku. Prawdziwymi winowajcami są: system ekonomiczny, który nie wszystkim daje szansę, oraz społeczeństwo, które wydajność ekonomiczną ceni bardziej niż troskę o drugiego człowieka.

MIT TRZECI: ZA DUŻO LUDZI

Rzeczywistość: Przyrost naturalny na całym świecie maleje bardzo szybko, co jest efektem przekształceń demograficznych w krajach Trzeciego Świata, gdzie zmniejszenie liczby urodzeń jest reakcją na wcześniejszy spadek umieralności. Choć gwałtowny wzrost liczby ludności budzi uzasadniony niepokój w wielu krajach, w żadnym z nich głodu nie da się wytłumaczyć wyłącznie wielkością populacji. Na każdy kraj podobny do Bangladeszu (gęsto zaludniony i borykający się z problemem głodu) przypada bowiem kilka państw takich jak Nigeria, Brazylia czy Boliwia, gdzie - mimo obfitych zasobów żywności - także mamy do czynienia ze zjawiskiem głodu. Z drugiej strony mamy kraj taki, jak Holandia, której, pomimo bardzo małej powierzchni ziemi przypadającej na mieszkańca, udało się wyeliminować głód i, co więcej, być znaczącym eksporterem żywności. Gwałtowny wzrost populacji nie jest więc prawdziwym źródłem głodu. Podobnie jak głód, taki wzrost jest często spowodowany brakiem podstawowej sprawiedliwości społecznej, co pozbawia ludzi, szczególnie niezamożne kobiety, szans wyjścia ze złej sytuacji i osiągnięcia bezpieczeństwa ekonomicznego. Gwałtowny wzrost liczby ludności i głód to zjawiska powszechne w społeczeństwach, gdzie własność ziemi, praca, wykształcenie, dostęp do opieki zdrowotnej oraz zabezpieczenie losu ludzi starszych, znajdują się poza zasięgiem większości populacji. Kraje Trzeciego Świata, którym bardzo szybko, na stosunkowo wczesnym etapie rozwoju, udało się zmniejszyć tempo wzrostu liczby ludności, tj. Chiny, Sri Lanka, Kolumbia, Kuba oraz indyjski stan Kerala, dowodzą, że życie biednych ludzi, w szczególności kobiet, musi najpierw ulec poprawie, nim zdecydują się oni na mniejszą liczbę dzieci.

MIT CZWARTY: OCHRONA ŚRODOWISKA KONTRA WIĘCEJ JEDZENIA?

Rzeczywistość: Powinniśmy być zaniepokojeni faktem, że kryzys ekologiczny zagraża podstawom produkcji pożywienia, jednak wcale nie musimy poświęcać środowiska naturalnego, aby zaspokoić światowe zapotrzebowanie na żywność - ani na odwrót. Kryzys ekologiczny nie jest spowodowany działaniami mającymi na celu dostarczenie żywności głodującym. To wielkie korporacje są w głównej mierze odpowiedzialne za wylesienia, to one także czerpią astronomiczne zyski dzięki zapotrzebowaniu wśród konsumentów w krajach rozwiniętych na tropikalne tzw. drewno twarde oraz na egzotyczne czy też “pozasezonowe” artykuły spożywcze. W krajach Trzeciego Świata większość pestycydów stosuje się w uprawach przeznaczonych na eksport, dlatego w niewielkim stopniu ich użycie wiąże się z problemem wykarmienia głodujących, podczas gdy w USA pestycydów używa się w celu uzyskania produktów o nieskazitelnym wyglądzie, nie dbając o ich wartości odżywcze. Tymczasem istnieją przedsięwzięcia alternatywne, a możliwości są znacznie większe; sukces ekologicznych rolników w Stanach Zjednoczonych może stanowić przykład, jak wielki drzemie tu potencjał. Warto też zwrócić uwagę na Kubę, która samodzielnie przezwyciężyła kryzys żywnościowy, dzięki rolnictwu zrównoważonemu, praktycznie wolnemu od pestycydów. W praktyce okazuje się często, że rolnictwo przyjazne środowisku jest bardziej wydajne niż rolnictwo siejące ekologiczne spustoszenia.

MIT PIĄTY: PANACEUM STANOWI “ZIELONA REWOLUCJA”

Rzeczywistość: Wzrost produkcji dzięki “zielonej rewolucji” nie jest żadnym wymysłem. Dzięki nowym odmianom, zbiory zbóż są każdego roku o miliony ton większe niż poprzedniego. Tyle tylko, że skupienie się jedynie na zwiększeniu produkcji nie zmniejszy głodu, ponieważ nie wpłynie ono na zmianę ściśle skoncentrowanego rozkładu siły ekonomicznej, która ma kluczowy wpływ na to, kto jest w stanie kupić dodatkową żywność. Dlatego właśnie w krajach, gdzie “zielona rewolucja” świętuje największe sukcesy - jak Indie, Meksyk i Filipiny - produkcja zbóż, a w niektórych przypadkach także ich eksport, wzrosły, natomiast problem głodu nie został usunięty, zaś długofalowe zdolności produkcyjne gleby zostały mocno nadwerężone. Na dodatek obecnie musimy borykać się z “nową zieloną rewolucją”, opartą na biotechnologii, która grozi pogłębieniem się istniejących nierówności społecznych.

MIT SZÓSTY: POTRZEBNE SĄ WIĘKSZE GOSPODARSTWA

Rzeczywistość: Duża część ziemi, należąca do największych właścicieli, którzy kontrolują najlepsze gleby, leży odłogiem. Niesprawiedliwy system rolny powoduje, iż najbardziej żyzne gleby uprawne znajdują się w rękach najmniej wydajnych producentów rolnych. Mniejsze gospodarstwa osiągają zazwyczaj wydajność z jednego akra przynajmniej cztery do pięciu razy większą, po części ze względu na to, że uprawiają swą ziemię bardziej intensywnie, a także stosują zintegrowane, często bardziej przyjazne dla środowiska, systemy upraw. Przy braku stałego zatrudnienia, wiele milionów dzierżawców gruntów rolnych w krajach Trzeciego Świata właściwie nie ma żadnej motywacji, aby działać na rzecz poprawy jakości gleb, stosować płodozmian czy też pozostawiać ziemię odłogiem na jakiś czas w celu zwiększenia jej żyzności. Przyszła produkcja żywności jest więc zagrożona. Z drugiej strony, redystrybucja ziem może sprzyjać produkcji. Gruntowna reforma rolna znacząco zwiększyła produkcję w tak różnych od siebie krajach, jak Japonia, Zimbabwe i Tajwan. Badania poczynione przez Bank Światowy w północno-wschodniej Brazylii dowodzą, iż redystrybucja ziem uprawnych do mniejszych dzierżawców podniosłaby wydajność w sposób wręcz niewiarygodny: o 80 procent!

MIT SIÓDMY: WOLNY RYNEK POŁOŻY KRES GŁODOWI

Rzeczywistość: Uznając twierdzenie, że “rynek jest dobry, a rząd zły”, nigdy nie uda nam się odnieść we właściwy sposób do problemu głodu. Dogmat ten wprowadza nas w błędne poczucie, iż społeczeństwo ma możliwość wyboru pomiędzy jednym a drugim krańcowym rozwiązaniem, podczas gdy w rzeczywistości każda istniejąca na ziemi gospodarka łączy rynek z rządem w procesach alokacji zasobów i dystrybucji dóbr. Owszem, skuteczność mechanizmów rynkowych może działać na rzecz eliminacji głodu, ale dopiero wtedy, gdy zdolność nabywcza ludności będzie szeroko rozpowszechniona. Tak więc wszyscy ci, którzy wierzą w użyteczność rynku i w konieczność pozbycia się zjawiska głodu, muszą skoncentrować się nie na promocji rynku, lecz konsumentów! W zadaniu tym kluczową rolę odgrywać powinien rząd, który ma możliwość powstrzymania tendencji do koncentracji własności i dochodów poprzez wprowadzenie autentycznych reform (systemu podatkowego, kredytowego, własności ziemi) - tak, aby zwiększyć siłę nabywczą ubogich. Z całą pewnością obecne trendy do prywatyzacji i deregulacji nie stanowią tutaj żadnego rozwiązania.

MIT ÓSMY: ROZWIĄZANIEM JEST “WOLNY HANDEL”

Rzeczywistość: Sposób na zmniejszenie głodu, jakim miało być intensywne promowanie zliberalizowanej międzynarodowej wymiany handlowej, okazał się całkowicie nietrafiony. W większości krajów Trzeciego Świata dynamicznemu rozwojowi eksportu wciąż towarzyszy głód, czasem jego skala wręcz rośnie. W okresie rozkwitu eksportu soi z Brazylii, przeznaczanej na paszę dla inwentarza w Europie i Japonii, liczba głodujących w tym kraju wzrosła z jednej trzeciej do dwóch trzecich populacji. Nie należy się dziwić, że w krajach, gdzie doprowadzono do sytuacji, w której większość ludzi nie jest w stanie kupić żywności produkowanej na miejscu, ci, którzy kontrolują zasoby produkcyjne, nastawiać się będą na bardziej dochodową produkcję na potrzeby rynków zagranicznych. Uprawa produktów eksportowych wypiera wtedy uprawę podstawowych płodów rolnych. Tak zwane układy o wolnym handlu, w rodzaju NAFTA czy WTO (Światowa Organizacja Handlu), nastawiają pracowników w różnych krajach przeciwko sobie w “wyścigu na dno”, którego zasadą jest praca za jak najmniejsze wynagrodzenie, bez odpowiedniej opieki zdrowotnej, bez zachowania choćby minimalnych standardów ochrony środowiska. Dobrymi przykładami są USA i Meksyk: od momentu powstania NAFTA, w Stanach Zjednoczonych nastąpiła utrata ponad miliona miejsc pracy, natomiast w Meksyku w samym tylko sektorze rolnictwa jest już o 1,3 miliona miejsc pracy mniej; w obu krajach problem niedożywienia jest coraz bardziej dotkliwy.

MIT DZIEWIĄTY: ZBYT GŁODNI, BY WALCZYĆ O SWOJE PRAWA

Rzeczywistość: Bombardowani obrazkami przedstawiającymi biednych ludzi jako słabych i głodnych, zapominamy o fakcie oczywistym: od tych, którzy posiadają znikome środki do życia, samo utrzymanie podstaw egzystencji wymaga niesamowitego wysiłku. Gdyby biedni rzeczywiście byli pasywni, niewielu spośród nich miałoby szanse na przetrwanie. Na całym świecie, czy będą to zapatyści z Chiapas w Meksyku, czy ruchy społeczne bezrolnych w Afryce Południowej, gdziekolwiek ludzie cierpią niepotrzebnie, natychmiast organizowane są inicjatywy mające pomóc w zaprowadzeniu oczekiwanych zmian. Ludzie są w stanie wyżywić się sami, jeśli tylko im się na to pozwoli. Naszym zadaniem nie jest “naprawianie rzeczywistości”, w której żyją inni. Naszym obowiązkiem jest usunięcie przeszkód ze ścieżek, którymi sami chcą podążać - przeszkód bardzo często stworzonych przez wielkie korporacje, przez rząd USA, przez politykę Banku Światowego i Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

MIT DZIESIĄTY: WZMOŻONE WSPARCIE ZE STRONY STANÓW ZJEDNOCZONYCH POMOŻE GŁODUJĄCYM

Rzeczywistość: Większość pomocy z USA działa bezpośrednio na niekorzyść głodujących. Pomoc z zagranicy jest w stanie jedynie umocnić, a nie zmienić, istniejące w ich krajach status quo. Tam, gdzie rządy interesują się wyłącznie losem elit, nasza pomoc nie tylko nie trafia do głodujących, ale wręcz podtrzymuje właśnie te siły, które działają przeciwko nim. Nasza pomoc jest wykorzystywana do narzucania zasad wolnego handlu i wolnego rynku, do promowania eksportu kosztem produkcji żywności na rynek krajowy, oraz do zaopatrywania represyjnych rządów w broń, przy użyciu której utrzymują się one przy władzy. Nawet pomoc w nagłych przypadkach, czyli humanitarna, która stanowi tylko 8% całości wysyłanych środków, często ostatecznie pomaga wzbogacić się przedsiębiorstwom zbożowym w USA, czasem wcale nie trafiając do głodujących. Co więcej, może ona działać na szkodę lokalnej produkcji żywności w kraju ją otrzymującym. A przecież środki przeznaczane na pomoc zagraniczną mogłyby z powodzeniem posłużyć do bezwarunkowego umorzenia ogromnych długów krajów Trzeciego Świata, gdyż to właśnie ich spłata zmusza je do dokonywania znacznych cięć w wydatkach na programy zdrowotne, edukacyjne i redukujące biedę.

MIT JEDENASTY: ICH GŁÓD PRZYNOSI NAM KORZYŚCI

Rzeczywistość: Największym wrogiem dobrobytu przeważającej większości mieszkańców USA jest nie wzrost zamożności głodujących, lecz ich nieustająca nędza. Niska płaca, zarówno za granicą, jak i w podupadłych dzielnicach naszych metropolii, może oznaczać dla sporej liczby obywateli Stanów Zjednoczonych tańsze banany, koszule, komputery i jedzenie typu fast food, tak naprawdę jednak płacimy słony rachunek za fakt istnienia głodu i biedy na szeroką skalę. Wymuszanie biedy krajów Trzeciego Świata zagraża miejscom pracy, płacom i warunkom zatrudnienia w USA, ponieważ korporacje wciąż poszukują tańszej siły roboczej za granicą. W warunkach ekonomii globalnej te zdobycze, które pracownicy w USA wywalczyli sobie w odniesieniu do kwestii zatrudnienia, wynagrodzenia i warunków pracy, mogą być trwale zabezpieczone tylko wtedy, gdy we wszystkich krajach widmo desperacji ekonomicznej zniknie na dobre. U nas prowadzi się politykę (czego przykładem jest reforma systemu opieki społecznej), która wprowadza na rynek pracy znacznie więcej ludzi pracujących za stawkę poniżej minimum niż rynek jest w stanie przyjąć. Sytuacja ta wywiera negatywny wpływ na wysokość płac ludzi znajdujących się na wyższych szczeblach drabiny skali zarobków. Wzrasta liczba “pracującej biedoty”, czyli osób mających niskopłatne posady, w pełnym lub niepełnym wymiarze godzin, których jednocześnie nie stać na zdobycie wystarczających środków, aby wyżywić rodziny i zapewnić im dach nad głową. Uświadomienie sobie wspólnego interesu z ludźmi biednymi - zarówno w USA, jak i krajach Trzeciego Świata - pozwoli nam odczuwać współczucie, a nie litość. Działając na rzecz wyzwolenia biednych z ucisku ekonomicznego, wyzwalamy jednocześnie siebie samych.

MIT DWUNASTY: OGRANICZYĆ WOLNOŚĆ, ABY POZBYĆ SIĘ GŁODU

Rzeczywistość: Nie istnieje żaden praktyczny ani teoretyczny powód, dla którego wolność, pojmowana jako swobody obywatelskie, nie mogłaby iść w parze z procesem eliminacji głodu. Na całej kuli ziemskiej nie został zanotowany ani jeden przypadek korelacji zjawiska głodu i stopnia wolności obywatelskich. Jednakże zawężona definicja wolności jako prawa do nieograniczonego gromadzenia własności generującej bogactwo oraz prawo do wykorzystywania tej własności w całkowicie dowolny sposób, leży w zasadniczej sprzeczności z dążeniem do wyeliminowania głodu. Natomiast definicja wolności bardziej zgodna z wizją leżącą u podstaw naszego narodu zakłada, iż powszechne bezpieczeństwo ekonomiczne jest fundamentem naszej wolności. Takie rozumienie wolności jest kluczowe dla eliminacji zjawiska głodu.

Autor: Holly Poole-Kavana
Tłumaczenie: Maciej Krzysztofczyk
Źródło: Obywatel

Powyższy tekst oparty jest na książce-raporcie pt. “World Hunger: Twelve Myths”, której autorami są Frances Moore Lappé, Joseph Collins, Peter Rosset i Luis Esparza. Omówienie to pierwotnie ukazało się w “Institute for Food and Development Policy Backgrounder”, lato 2006. Przedruk za zgodą Food First/Institute for Food and Development Policy. Książkę można zamówić na stronie organizacji: www.foodfirst.org.

czwartek, 22 stycznia 2009

"Brutalny napad policji na Skłoterską"-(całość) rozdział z "Losu Buntownika"

O to przed Wami publikowany po raz pierwszy w całości rozdział książki Griksa "Losu Buntownika". Tytuł rozdziału to "Brutalny napad policji na Skłoterską"

Wszędzie słyszymy o przemocy, brutalności, a nawet morderstwach popełnianych przez policję. Dzięki niezależnym mediom możemy się o nich dowiedzieć prawdy. Jednak ile przestępstw policyjnych, ilu zaginionych ludzi i historii nie ma swych świadków i przez to nigdy nie doczeka się relacji czy społecznej sprawiedliwości. Cztery razy w życiu śmierć zajrzała mi w oczy. Dwa razy ze względu na działanie policji. By wypełnić tę lukę, by sprawiedliwości stało się zadość i by prawda wyszła na jaw napisany jest ten i inny rozdział ("Obrona Kempingu"). Wszystko by zatrzymać bezprawną, bezkarną, państwową przemoc policji.
Milego czytania. Uwagi jaknajmilej widziane. Te krytyczne tez: mgriks@gmail.com
Brutalny napad policji
To był chyba wtorek. Właśnie dziś była pierwsza miesiączka knajpy “Skłoterskiej”, czyli mijał pierwszy miesiąc od jej założenia. Ogólnie rozwijała się bardzo dobrze. Wszystko szło w pożądanym kierunku. Nawet ostatnio udało mi się zdobyć magnetofon. Podłączałem go pod naładowany akumulator, dzięki czemu grała muzyka. Gdy było dla kogo, rozpalałem w piecu, żeby było ciepło. Raz w tygodniu ktoś grał akustyczny koncert, a raz były małe czad-giełdy. Knajpa zyskała sobie już nawet stałych bywalców, którzy nie zważając na warunki woleli przychodzić tutaj, by poczuć punkowy, niezależny klimat, niż siedzieć w smętnych, drogich barach. Coraz więcej ludzi przychodziło do Skłoterskiej. W piątki i soboty spokojnie sprzedawałem dwie kraty, więc zwykle browary musiałem dokupywać później w nocnym sklepie.
Jedyne co mnie martwiło, to ostatnie włamania do knajpy. Zdarzyły się już dwa razy i chociaż nic nie zginęło, to trochę rzeczy zostało zniszczonych. Najbardziej zabolało mnie to, iż zniszczyli moją gitarę – główne źródło mojego utrzymania, a zarazem najcenniejszą rzecz jaką posiadałem.
-Jak ktoś mógł zrobić takie chamstwo? Po co ? Co za po…ne drechy. Niech ja ich tylko dorwę!- tak sobie rozmyślałem płacząc nad kolejną tragedią w moim życiu. Nie chcąc, by włamania się powtórzyły, oraz z zamiarem ukarania sprawców, tymczasowo nocowałem w knajpie, a nie na mym mieszkalnym skłocie- “Rzeczywistości”, na ulicy Dolnej.
Położyłem się spać około północy. Z początku nie mogłem zasnąć, lecz w końcu mi się to udało. Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Nie nazwałbym tego zwyczajnym pukaniem. Ktoś próbował wykopać drzwi. Niewiele się zastanawiając, w jedną rękę chwyciłem rurę , a w drugą krzesło i krzycząc podbiegłem do drzwi :
- Tym razem wam pokażę sku…ysyny, złodzieje !!! - już miałem otworzyć zamek i “powitać” intruzów, lecz moja ręka zastygła na zasuwie. Oblał mnie blady strach, a myśli panicznie zaczęły kołatać po głowie. "Cholera, oni cały czas nieprzerwanie kopią. Nie podziałały na nich moje słowa i groźby. Nawet na chwilę nie przerwali kopania. Przecież normalni złodzieje po czymś takim daliby sobie spokój i uciekli. Cholera! To jacyś psychole. Kur… ! Co ja mam robić?!"
- Czego ode mnie chcecie?! Jestem biedny . Zostawcie mnie ! – zacząłem prosić przestraszony, na co usłyszałem krótkie:
- Zabijemy cię!
“O kur… To naprawdę psychole! Cholera! Co ja mogę zrobić? Może ktoś mnie usłyszy?!” – myślałem gorączkowo. Teraz bałem się już nie na żarty. Szybko pobiegłem do najbliższego okna, otworzyłem je i zacząłem się wydzierać, z nadzieją w głosie:
-Ludzie! Pomocy! Chcą mnie zabić! Pomocy!!! – usłyszałem tylko trzask pękniętych drzwi. Z rozpaczą stwierdziłem, że to nie ma sensu. Wszyscy już śpią. Najbliższa kamienica znajduje się niedaleko, ale nikt mnie nie słyszy! Jestem tu sam. Jeśli mnie zabiją, to nikt ich nawet nie zobaczy. Będą mogli zrobić ze mną co zechcą, bez świadków! Modliłem się do Boga o pomoc.
Młodziutka, szczenięca Papryka usiłowała schować się przed hałasem. Ja patrzyłem jak drzwi coraz bardziej pękają, pod ciosami kolejnych kopnięć. Strach narastał we mnie cały czas. Cholera. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu aż tak się bałem.
" Boże, proszę! Niech mnie nie zabiją. Przecież muszę żyć dla Janki i mej córki Nei. Boże ocal mnie dla nich!" – modliłem się w myślach. Miałem śmierć przed oczyma. Mimo strachu z powrotem wziąłem do rąk krzesło i rurę. Stałem przed drzwiami i przyglądałem się jak drzwi stopniowo ulegają pod naporem kopnięć. Najpierw pękły na pół, lecz nie poddały się jeszcze. Potem pojawiło się pęknięcie na górze, później na dole. Po chwili przez szczelinę dało się zauważyć białe, ostre światło latarki.
" Czyżby zabójcy profesjonaliści?" – pomyślałem ze zgrozą. Kopnięcia nie ustawały nawet na pięć sekund. Po chwili zobaczyłem, jak zamek z mocną, grubą sztabą powoli wygina się, jakby był z masła. To był już jego koniec. Teraz stanąłem twarzą w twarz z napastnikami. Jakież było moje zdziwienie, gdy w drzwiach zobaczyłem …
… ubranego na czarno gliniarza. Tego się nie spodziewałem. Ze zdziwienia pewnie rozwarłem usta, a mój oręż – krzesło i rura wypadły mi z rąk. Z resztą bez sensu byłoby z nimi walczyć. Nawet jak bym wygrał ( a było ich pięciu ), to pewnie by mnie potem wsadzili na dożywocie. Nie wygrałbym z nimi tym bardziej, że przecież byli uzbrojeni.
W pierwszej chwili nawet trochę się ucieszyłem, że to bastardzi, a nie jacyś nazi-debile, czy jakieś psycho-drechy. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Z miejsca, ten pierwszy, który kopał rzucił się na mnie z nożem. Na początek dostałem kosą w rękę, potem z pięści w twarz.
"Cholera. Jeśli gliniarze łamią prawo, to są w stanie zrobić mi wszystko." – przemknęło mi przez myśl. Czułem, że ocieram się o śmierć i że bardzo prawdopodobnym jest, że zginę. Teraz jedynie w ich litości widziałem mój ratunek. Po kolejnym uderzeniach, które spadały na mnie niczym grad, zacząłem prosić:
- Nie róbcie mi krzywdy! Ja mam żonę i dziecko! Muszę na nie zarabiać! – krzyczałem, lecz ciosy nadal nie ustawały. Ten psychol, który mnie bił zaciągnął mnie do pokoju, wywrócił, usiadł na mnie okrakiem i uderzał dalej.
- Gdzie masz złoto?! - zapytał po chwili.
- Jakie złoto?! Nie mam żadnego złota! – odpowiedziałem zdziwiony, po czym znów poczułem ciosy na swoim ciele.
- Nie oszukuj. Dawaj złoto! Nie oszukuj! – krzyczał, waląc bez opamiętania w moją twarz.
- Jestem biednym człowiekiem. Przecież nie mieszkałbym tu, gdybym był bogaty! – próbowałem tłumaczyć.
- To gdzie masz narkotyki?! Mów !
- Nie mam narkotyków . Nie jestem narkomanem!
- Kłamiesz! – psychol krzyczał i uderzał.
- Nawet nie stać mnie na ćpanie! Mam na utrzymaniu rodzinę!
- Gówno mnie to obchodzi! Dawaj pieniądze !
- Poczekaj! Nie bij! Mam tu na szyi, w portfelu. – nawet nie próbowałem ściemniać. Życie w tym momencie było najcenniejsze. Psychol nie dał mi nawet zdjąć saszetki. Zerwał ją, raniąc mi szyję. Zachowywał się niczym ćpun, bo może tak naprawdę nim był. Gorączkowo zaczął przeglądać mój portfel. Wszystko, co nie było obiektem jego zainteresowania wyrzucał na podłogę: karty telefoniczne, kartkę z numerami i adresami, a nawet mój dowód. W końcu znalazł jedyne 10 złotych, bo akurat tylko tyle miałem.
- I co, to wszystko ?! – zapytał z rozczarowaniem.
- Tak. – odpowiedziałem, na co otrzymałem kolejny cios. W tej chwili wszedł inny gliniarz i powiedział do psychola:
- Przerwij na razie. Niech nam otworzy drzwi do innego pokoju.
"Chwila ulgi." – pomyślałem z radością. Jeden pokój był zamknięty na klamkę, której nie było w drzwiach. Oczekiwali po mnie że go dla nich otworzę. Na oczach policji chodziłem po pokoju i szukałem czegokolwiek co mogłoby zastąpić klamkę. Teraz dokładniej mogłem obejrzeć ich twarze. Chciałem zapamiętać każdy szczegół, bo mogłoby mi się to kiedyś przydać w sądzie, przy ewentualnym oskarżeniu. Gdy dostrzegłem, że jedna z osób jest kobietą, doznałem szoku.
"Jak kobieta może brać udział w takim okrucieństwie?" – zadawałem sobie pytanie. Strach paraliżował moje myśli, a oni do tego docinali tekstami:
- Co, policja Ci się nie podoba ty pie…ny punku ?
-My Ci pokażemy co to jest przemoc policji! – jeden z nich nawiązał do dużego transparentu wiszącego na ścianie, na którym widniało hasło: “ Stop przemocy policji“, oraz namalowana była przekreślona ręka gliniarza, z policyjną pałą. Teraz sobie skojarzyłem, że to być może on był głównym powodem ich wściekłości.
W końcu udało mi się znaleźć nóż kuchenny, którym chciałem otworzyć drzwi. Gdy zobaczył to bastard, który zapowiedział mi przemoc ( nazwijmy go muzykiem ), uderzył mnie w głowę i wytrącił mi narzędzie z ręki.
- Co, z nożem na policjantów? Chciałeś nas pozabijać, tak ?
- Chciałem otworzyć nim drzwi- tłumaczyłem.
- To na drugi raz się zapytaj, czy możesz otworzyć drzwi nożem.
Stanąłem bez ruchu wku…ny i zdezorientowany zaistniałą sytuacją, aż jeden policjant, ten który przerwał psycholowi robotę (nazwijmy go Blondexem), rzekł:
- Otwórz do ch… te drzwi! – zrobiłem to nożem z obawą, iż znów dostanę karę za “napaść na gliniarza z kosą w ręku“. Na szczęście zależało im chyba na obejrzeniu pokoju, bo tym razem mi nie dowalili. Wszedli do pomieszczenia, rozglądając się. Gdy dostrzegli, że nic szczególnego nie ma, zrobili demolkę, po czym wrócili do pokoju biurowego.
- O, masz już drugą gitarę. – powiedział Muzyk, przez co stało się pewne, kto zniszczył mi poprzedni instrument.
-O, tutaj jest jeszcze jedna – Psychol wskazał na kolejną gitarę , która nie była jeszcze do końca zreperowana.
- No to sobie pogramy – stwierdził Muzyk, siadł na ławce i zaczął grać.
" Cholera ! Nigdy bym nie przypuszczał, że gliniarz, a do tego taki cham, mógłby umieć grać na gitarze. Zawsze sobie wyobrażałem, że ci, którzy uczą się grać na gitarze są wrażliwi i równi." Teraz ten głupawy mit legł w gruzach. Zresztą, w bonheadzkich kapelach też przecież grają gitarzyści, więc było to tylko złudzenie.
- Przecież na tym się nie da grać – rzekł i zamienił zepsutą gitarę na dobrą. – O, ta już lepsza – stwierdził i zaczął grać, co prawda nie najlepiej. Były to jakieś ogniskowe melodie. Gdy grał, Blondex zażądał ode mnie dowodu.
- Nie mam przy sobie. Został wysypany na podłogę w tamtym pokoju, wraz z całą zawartością mojego portfela.
-To idź po niego – powiedziawszy skierował swoje kroki za mną. Z pośród porozrzucanych kart telefonicznych, papierów, zdjęć itp.znalazłem mój dowód i dałem Blondexowi. Po chwili wróciliśmy do reszty policjantów. Muzyk jeszcze grał, a reszta bastardów szperała gdzie się da. Psychol dostrzegł butlę gazową i odkręcił ją na cały zycher. Blondex zaczął mnie przepytywać z dowodu, by sprawdzić czy rzeczywiście należy do mnie.
-Jak się nazywasz? Imię ojca? Data urodzenia? Adres zamieszkania? - pytał raz za razem, a ja odpowiadałem mu, zgodnie z prawdą.
- Pochodzisz z Siedlec ?
- Tak.
- To co tutaj robisz ? – zapytał zszokowany, jakby to było dziwne, że ktoś wyemigrował do Warszawy.
- Zarabiam na rodzinę. – “spowiadałem” się dalej.
- Tutaj? Nie możesz u siebie ? – zapytał, z oburzeniem lokalnego rasisty.
- Niestety, w moim mieście nie ma wolnych miejsc pracy.
- A tutaj co robisz?
- Gram na gitarze.
- Żebrzesz ?
- Gram na gitarze. – powtórzyłem stanowczo.
- A jakiej muzyki słuchasz? Pewnie punka – dodał z pogardą Muzyk.
- Różnej – odpowiedziałem.
- Włącz magnetofon, zobaczymy.
W magnetofonie był Fate, więc pomyślałem, że przyczepi się też do muzyki. Trafiłem wesoły kawałek- “Ska”, który zupełnie nie pasował do grozy sytuacji.
-Ooo… Nawet da się słuchać. – stwierdził Muzyk ze zdziwieniem.
- Szybko załatwiłeś sobie nowe gitary. – zauważył Psychol.
-Nie na długo. Ha! Ha! Ha! – złowieszczo zaśmiał się Muzyk, a Psychol złapał gorszą gitarę za gryf i zamachnął się, w momencie kiedy rozpaczliwie prosiłem.
-Proszę, nie psujcie mi jej. Nie będę miał jak wyżywić rodziny! Bądźcie ludźmi! – niestety, moje prośby nie przyniosły żądanego rezultatu. Zostały przerwane przez psychola, który bezlitośnie roztrzaskał pudło gitary na mojej głowie. Ani się otrząsnąłem, a Muzyk rozbił na mej głowie gitarę, na której jeszcze przed chwilą pogrywał. Byłem zrozpaczony i obolały. Nie mogłem pojąć ich okrucieństwa i bezwzględności. Straciłem kolejne źródło utrzymania. Kto mi teraz da gitarę, skoro moi wszyscy znajomi, którzy posiadali takowy instrument pomogli mi ostatnio, a ich własność roztrzaskała się przed chwilą na moim łbie. Z przerażeniem zastanawiałem się, czy uda mi się przeżyć tę tragedię. Mieli niezły ubaw z tego, że rozwalili mi instrumenty. Bałem się. Wszystko wskazywało na to, że oni rzeczywiście chcą mnie zabić. Naiwność i nadzieja mówiły mi: “ Co ty. Przecież to są policjanci, nie mordercy. Zalazłeś im za skórę, więc chcą cię tylko przestraszyć.” Niestety, fakty mówiły zupełnie co innego. Papryka gdzieś schowała się, jak kopali w drzwi i od tamtej pory nie wychodziła.
- I tak były kiepskie. Haha! – stwierdził rozbawiony Muzyk
-Nie będzie grania.
-Eee tam. Gra jeszcze magnetofon. – cieszyli się, gdy ja nienawidziłem ich bardziej z każdym słowem. Ile bym dał, żeby stanąć z nimi do walki, mając równe szanse. Niestety, byłem sam bezsilny, ogarnięty niemocą. Ukradkiem zapytałem kobiety:
- Jak pani może patrzeć na to, a co dopiero uczestniczyć w takim okrucieństwie?
- Nie jestem kobietą. – postać odparła oburzonym, męskim, basowym głosem, a ja nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ukradkiem przyjrzałem się bardziej i stwierdziłem, iż może to jest naprawdę facet. Niestety, naszą rozmowę usłyszał Muzyk, który, nie wiadomo po co, od jakiegoś czasu podgrzewał na gazie metalowy pręt.
- Obrażasz naszego kolegę? Zaraz z ciebie zrobimy kobietę!
-Proszę. Nie róbcie mi krzywdy! Ja mam żonę i dziecko!
- A miałeś kiedyś rozgrzany pręcik w dupie ?
Gdy to usłyszałem, nogi się pode mną ugięły i momentalnie zalałem się zimnym potem. Teraz już byłem pewien, iż chcą mnie zabić. Miałem zginąć śmiercią, która nie należała do przyjemnych

" Co za chory umysł mógł wymyślić taką torturę?! Co za psychole! Muszę się ratować. Musi mi się udać! Znając teren, wybiegnę z budynku dużo szybciej, niż oni. Może uda mi się dobiec do najbliższego wieżowca. Na otwartej przestrzeni mnie nie zabiją, będą bali się świadków. W bloku tym bardziej. Najgorsze, że zostawię Paprykę, ale może jej nie znajdą. Może psa nie zabiją... Kurwa… Nic nie mogę zrobić! Boże pomóż!" – myśli miałem chyba z tysiąc na sekundę...

W takich chwilach człowiek pracuje na najwyższych obrotach. Musi dać z siebie wszystko, a nawet więcej. Dużo więcej. Spostrzegłem, że droga do drzwi jest wolna i najszybciej jak tylko mogłem, a może jeszcze prędzej dałem dyla. Na klatce było ciemno lecz to dawało mi tylko przewagę. Ja przez miesiąc zdążyłem dokładnie poznać drogę – gliniarze nie. Każde pół piętra brałem jednym skokiem, chociaż miało po sześć schodków. Skacząc ani razu nie zatrzymałem się na ścianie. Łapałem się poręczy i skakałem dalej w przeciwnym kierunku. Z tą szybkością mógłbym pewnie bić rekordy. Jednym ruchem zatrzasnąłem za sobą drzwi by zyskać choć te parę sekund, które gliniarze stracą na ich otworzenie. Potem biegłem do oddalonych o jakiś kilometr bloków. Po jakichś, może dwustu metrach usłyszałem głośne:
-Stój! Bo strzelam ! - nawet nie zwolniłem. Przecież właśnie przed śmiercią uciekałem. Jakże miałbym się jej poddać. Na otwartej przestrzeni miałem szansę, że w ogóle nie wystrzeli z obawy na przypadkowego świadka. W zamkniętym pomieszczeniu nie wierzyłem w litość tych gliniarzy psychopatów. Nie po tym co mi zrobili i co usłyszałem. Na wszelki wypadek robiłem niespodziewane ruchy i skręty oraz biegłem jak najszybciej by jak najbardziej zwiększyć dystans. Tylko raz się obejrzałem gdy usłyszałem głośne:
-Ku...a je...na ! - to Psychol wywrócił się na lodzie. Po tym może zaprzestał pościgu. W końcu dobiegłem do bloku. W duchu modliłem się tylko aby drzwi klatki były otwarte. Cholera ! Pie...ony domofon! Zamknięte. Uciekam więc dalej. Pobiegłem za blok i widzę druga klatkę. Na szczęście otwarta. Wbiegam od razu na schody i biegnę ile sił do góry. Zatrzymałem się dopiero na czwartym piętrze. Nasłuchuję czy nikt mnie nie goni. Coś jakby ktoś wchodził do klatki. Cholera! Będą mnie szukać! Muszę się gdzieś ukryć. Myśli znowu panicznie zaczęły biegać mi po mózgu. Pukam do pierwszych lepszych drzwi:
-Kto tam? - usłyszałem standardowe pytanie po chwili dłuższego stukania. Na to pokrótce zacząłem po krótce opowiadać moją historię zastępując "policjantów" "bandytami", co z resztą nie mijało się z prawdą. Jakbym użył pierwszego słowa podejrzewam,że mało kto mi uwierzył, a tym bardziej pomógł. Prędzej mnie by uznał za przestępce. Cały czas mówiłem przez zamknięte drzwi, a osoba za nimi prawdopodobnie obserwowała mnie przez judasza.

-Boję się,że mnie gonią. Już mnie zranili. - pokazałem zakrwawioną dłoń. - Czy mogę się u Państwa ukryć przez chwilę? - zakończyłem proszącym głosem.

-Idź Pan zadzwoń na policję. Policja jest od tego.

-Ale ja nie mam telefonu.

-Ci obok mają. - padła odpowiedź, po której zacząłem pukać w sąsiednie drzwi. Nikt nie odpowiada. Pukam do następnych. Po usłyszeniu " Kto tam? " znowu, przez judasza pokazuję zakrwawioną rękę I mówię:

-Gonią mnie bandyci, zranili mnie. Czy mogę się schronić na chwilę, opatrzyć rękę oraz zadzwonić ?

-Ale ja nie mam telefonu.

-To niech pan mnie chociaż wpuści do środka. Nie rozumie Pan, że się boję I że muszę opatrzyć rękę ?

-Ja panu nic nie poradzę. Musi Pan zadzwonić na policję czy po karetkę. Ci naprzeciwko maja telefon. Lepiej do nich Pan pójdzie.

-Ale u nich już byłem I nikt tam nie odpowiada.

-Nic Panu nie poradzę. Ja nie mam telefonu.-po czym zamknął drzwi, a ja ze łzami w oczach powiedziałem:

-Jezus kiedyś powiedział:"Wszystko cóżescie uczynili najmniejszemu z braci moich, mnie żeście uczynili". Pseudo katolicy.

Wszyscy pewnie pójdą w niedzielę do kościoła I wszystko będzie w porządku. Zupełna znieczulica. Czułem, że gliniarze mogliby mnie zabić na oczach tych wszystkich ludzi I nikt by na to nie zareagował.

Podszedłem do schodów I zacząłem nasłuchiwać czy mnie nie gonią. Nic nie było słychać. Obszedłem wszystkie okna I sprawdziłem czy na dole nie stoi jakaś "suka policyjna", czy nie kręcą się jakieś bastardy. Na szczęście nic takiego nie zauważyłem. Postanowiłem odczekać jakieś 10-15 minut, potem zadzwonić do kogoś I opowiedzieć cala sytuację na wypadek gdyby jednak nie daj Boże coś mi się stało. Po jakichś piętnastu minutach odważyłem się wyjść z klatki. Szybkim krokiem, nie za prędko, by nie wzbudzać podejrzeń, ruszyłem w stronę przeciwną niż, z której przybiegłem. W kierunku "Rzeczywistości"- skłotu na Dolnej, gdzie głównie mieszkałem.

Obok parku najpierw usłyszałem, a potem zobaczyłem dwóch gości zjeżdżających na desce po śniegu. Ja - człowiek szukający pomocy nie przebiera za bardzo w środkach lecz sprawdza każdą napotkaną możliwość podania mu ręki. Podszedłem więc do nich i opowiedziałem im całą sytuację tak jak wcześniej zatajając fakt, iż napadający mnie bandyci byli gliniarzami. Jednak gdy zaczęli mi się dziwić czemu nie pójdę z tym wszystkim na policję. Odpowiedziałem im w końcu:

-Bo to oni byli policjantami.

-Jak to ? - zapytali zdziwieni.

-Tak. To właśnie policjanci mnie napadli.

-Byli ubrani jak policja ?

-Tak.

-Może to byli poprzebierani policjanci ?

-No przestępcy czasami się przebierają za policję – wtrącił drugi.

-Ale to byli na prawdę gliniarze. Przecież przestępcy nie interesowaliby się moim dowodem. Nie zadawaliby dociekliwych pytań. Zrobiliby swoje bez tego wszystkiego. - próbowałem ich dalej przekonać.

-No co ty ? Po co policja miałaby cokolwiek robić ?

-Nie wiem. Może chcieli się zemścić za wiszący na ścianie transparent przeciwko przemocy policji.

-No co ty ? Przecież wielu ludzi ma u siebie w domach jakieś teksty na policję I ich za to nie zabijają. - Ci dalej tkwili przy swoim, więc przestałem ich przekonywać, że mówię prawdę i od razu przeszedłem do sedna sprawy, o co mi chodzi.

-Dobra. Nie ważne czy to byli bandyci czy policja. Moglibyście proszę tam pójść ze mną po mojego psa ?

-No co ty ? Żeby nas też chcieli zabić ?

-Przecież nie musielibyście tam wchodzić do środka. Wystarczy żebyście spojrzeli na mnie i zaczekali, aż wrócę, a jakbym nie wrócił, to byście nagłośnili sprawę, zadzwonili na pogotowie, straż pożarną itp.

-No co ty ? Powinieneś zadzwonić na policję. Przecież to byli na pewno bandyci. Policja takich rzeczy nie robi.

Widząc, iż nie ma szans by ze mną poszli wysępiłem od nich kartę telefoniczną i poszedłem w swoją stronę. Gdy odchodziłem ze łzami w oczach słyszałem jak powrócili do swej beztroskiej zabawy, jak znowu się śmieją tak jakby nic się nie stało. Bo dla nich też się nic nie stało. Zabawa dla nich toczy się dalej. Pisząc ten rozdział teraz I biorąc pod uwagę niedowierzanie zwykłych ludzi w przestępczość policji zdaje sobie sprawę, że większość ludzi weźmie tę historię jako wyssaną z palca. Jednak żywię nadzieję, że niektórym pomoże otworzyć oczy. Być może niektórzy z Was usłyszą jedną z podobnych historii, które zdarzają się wcale nie tak rzadko. Nie usłyszysz ich jednak nigdy w TV, radio, nie przeczytasz ich w prasie. Cały ten system kreuje policję jako stróża prawa I porządku przez co unika, a wręcz zakazuje wytykania i wywlekania ich wad. Jednak My wszyscy, skłotersi, ludzie ulicy, bezdomni I wszyscy Ci, którzy chociażby swym ubiorem odstępują do powszechnie przyjętych norm wiemy, iż najwięksi przestępcy to policjanci. Być może dzieje się tak dlatego, że prawo to "dziwka, która służy bogatym", a policjanci to element systemu, który ma za zadanie chronic bogatych przed biednymi oraz wpasowanych, podporządkowanych systemowi przed tymi, których podporządkować się nie da.

Kiedyś anarchiści zrobili bardzo trafny plakat. Zdobiło go hasło: "Chcesz mordować, kraść, gwałcić, rabować I zabijać bezkarnie ? Wstąp do nas ! - Policja I wojsko." Rzeczywiście. Bastardy prawie nigdy nie są ukarani za ich przestępstwa. Gliniarz który zabił policyjną pałą uciekającego trzynastoletniego Przemka podczas zamieszek z kibicami mimo, że wywołało to masowe protesty zwykłych ludzi I zjednoczonych kibiców mimo, iż głośno było o tym w mediach mimo, że zdarzenie to zbulwersowało całe społeczeństwo to sprawca nigdy nie został ukarany. Jedyne co go spotkało to krótki pobyt w zakładzie psychiatrycznym, po którym morderca dostał dożywotnią rentę -nagrodę z zabójstwo.

Zwabieni tą bezkarnością do policji trafiają często nieodpowiedzialni ludzie: psychopaci i zakompleksione dupki, którzy za małolata zawsze byli gnojeni. W mundurze czują się kimś lepszym, kimś kogo każdy ma się słuchać, a jak nie to mają wspaniały pretekst by w imieniu prawa i porządku się wyżyć, wyładować swoją agresję i popisać się przed równie skrzywionymi psychicznie jak on kolegami. Jak to się umie przyp...ć pałą. Jakim się jest wielkim i ważnym gnojąc każdego, który nie koniecznie jak ja wówczas zrobił cokolwiek złego. Bo czy wywieszenie transparentu "Stop przemocy policji" może być czymkolwiek złym ? Jeśli ta przemoc istnieje to dlaczego ma nie być przeciwko niej ? By mogli sobie ją dalej stosować przy zamkniętych oczach, uszach I ustach wszystkich innych ? Zrozumiałbym może urażenie się jakiegoś policjanta, który jest w porządku ( bo i tacy się zdarzają, choć szkoda, iż tak rzadko ) i stara się nie używać przemocy jeśli nie jest to konieczne. Jednak ten zapewne raczej by mnie poprosił o zmienienie hasła na "Stop przemocy niektórych policjantów.", a nie utwierdzał mnie w mym przekonaniu poprzez stosowanie kolejnej przemocy.

Gdy oddaliłem się na bezpieczną w miarę odległość odważyłem się wyjść do drogi głównej by stamtąd zadzwonić i opowiedzieć całą sytuację na wypadek gdyby ( odpukać ) coś mi się stało, to by wszystko było wiadome. Bym nie zaginął bez śladu. Na szczęście miałem przy sobie kartę z jednym albo może nawet dwoma impulsami. Notes z numerami telefonów został wyrzucony przez Psychola na Skłoterskiej. Pozostały mi więc jedynie numery, które miałem w pamięci. Do Janki zadzwonić nie mogłem, bo by się pewnie zamartwiła na śmierć. Nie pamiętałem żadnych numerów warszawskich więc pozostało mi jedynie zadzwonić do Hanki, siostry Janki. Obudzoną poprosiłem by koniecznie oddzwoniła na numer budki, bo nie mam już prawie nic na karcie a mam dużo do powiedzenia. W skrócie opowiedziałem jej całą historię zaznaczając, że jeśli nie zadzwonię za kilkanaście godzin znowu, to znaczy, że coś mi się stało i całą sprawę trzeba nagłośnić. Słuchając mnie była wstrząśnięta, przejęta i zszokowana. Poprosiłem ją także by mi obiecała nic nie mówić Jance aż sam z nią na ten temat nie porozmawiam.

-No co ty. Dobrze, że do niej nie zadzwoniłeś, bo Janka do by się o Ciebie bała, że ja nie wiem.

-No sama rozumiesz. Dobra. To ja będę kończył. Teraz muszę odzyskać Paprykę.

-I co ? Wrócisz po nią ?

-Muszę. Przecież jej nie zostawię.

-A jak oni czekają tam na Ciebie ? Jak Cię złapią ?

-Nie wiem. Chyba pójdę najpierw poproszę w przychodni. Może ze mną pojadą.

-No miejmy nadzieję.

-Będzie dobrze! Dobra. To ja kończę.

-No to trzymaj się. Powodzenia. Będę czekać na telefon. Nie zapomnij zadzwonić.

-To cześć. Trzymajcie kciuki.

-No. Cześć.
Po rozmowie z Hanką szybkim krokiem, bocznymi uliczkami udałem się w kierunku szpitala. Powoli rozglądałem się dookoła by szybciej zobaczyć niż zostać zauważonym przez policję.

Bezpiecznie udało mi się dotrzeć do szpitala, gdzie zamiast poprosić o opatrzenie ręki, zacząłem opowiadać sytuację po raz kolejny zatajając fakt, że bandyci byli gliniarzami. Na końcu opowieści w trakcie, której pielęgniarka, ochroniarz i jakiś lekarz patrzyli na mnie jak na idiotę myśląc pewnie “ Po co on nam to wszystko opowiada ?” poprosiłem ich:

-Teraz tam został mój pies, a ja boję się po niego wrócić. Proszę, czy mógłby ktoś tam ze mną pojechać ? - zapytałem naiwnie.

-My się zajmujemy ratowaniem ludzi, a nie psów.

-No ja rozumiem. Ale niech Państwo spróbują mnie też zrozumieć. Ten pies to mój najlepszy przyjaciel. Proszę pomóżcie mi. - prosiłem już ze łzami w oczach.

-My nie jesteśmy od tego. Może zadzwoń na policję.-znowu zaproponowano mi jedno z najgorszych rozwiązań.

-Już próbowałem jednak oni też mnie olali.-tym razem nieco skłamałem by nie powtarzać sytuacji z narciarzami.

-To już nie nasza wina.

-Jak tu szedłem miałem nadzieję, że mogę na Was liczyć jako na dobrych ludzi. Proszę nie dajcie mi się zawieść. - teraz coś we mnie pękło i rozbeczałem się już na dobre.

-My jedynie możemy Panu opatrzyć rękę. - stwierdził lekarz.

-Ale w tym momencie ratowanie psa jest dla mnie ważniejsze. Ja mogę cierpieć.- mówiłem dalej płacząc.

-Jeśli nie chce Pan byśmy Panu opatrzyli rękę to proszę niech Pan opuści teren szpitala.
-Proszę Was. Okażcie serce, pomóżcie mi ! - teraz to już chyba błagałem przez łzy. Jako, iż sam nie kwapiłem się do wyjścia, wyprowadził mnie ochroniarz.

-Chłopie, czegoś ty się naćpał ? - zszokował mnie swym pytaniem na odchodne.

-Co ?! Ja naćpał ?? Ja jestem przeciwny braniu narkotyków-zaprzeczyłem.

-Taaa... Akurat.-odparł z niedowierzaniem, a zamykając drzwi jeszcze zagroził.

-Lepiej już tu dzisiaj nie wracaj.

Odszedłem więc zrozpaczony, zawiedziony i ze łzami w oczach. Na pomoc innych nie miałem co liczyć, więc po Paprykę musiałem zaryzykować pójść samemu. Poprzemykałem więc bocznymi uliczkami z powrotem w stronę Skłoterskiej. Gdzieś w okolicy knajpy spotkałem parę młodych ludzi. Po raz kolejny streściłem im historię, po raz kolejny zatajając fakt, że bandyci byli gliniarzami. Skończywszy poprosiłem :

-Ja teraz muszę iść po szczeniaka, którego tam zostawiłem i mam do Was ogromną prośbę. Bardzo boję się tam wracać i chcę byście poczekali na mnie na zewnątrz. Czy moglibyście to dla mnie zrobić.

-Chyba moglibyśmy ?-chłopak spojrzał pytająco na swoją dziewczynę.

-No pewnie. - na szczęście oboje się zgodzili.

-Dzięki. Jeślibym nie wrócił za minutę to znaczy, że coś mi się stało. Zadzwońcie proszę na pogotowie, potem na policję i opowiedzcie co się stało. Jak będziecie dzwonić na policję, to nie zapomnijcie proszę dodać, że o wszystkim dowie się prasa. Dobra ?

-Dobra.-oparł gościu.

-Jeszcze chciałbym byście zadzwonili także do mojej koleżanki. Tutaj jest jej numer oraz karta.

-Kartę mamy.-zaoferowała dziewczyna.

-Wielkie dzięki! Zaraz wracam.-odparłem z nadzieją i ruszyłem w stronę Skłoterskiej. W miarę zbliżania się strach narastał we mnie coraz bardziej. Myśli coraz bardziej zaczęły się gmatwać. Narodził się dylemat: "Czy będąc ojcem mam prawo ryzykować życie dla psa ?" To bardzo ciężkie pytanie mało co nie zawróciło mnie z drogi. Me wątpliwości i strach w końcu zostały zwyciężone przez wiarę w pomoc Boga oraz argumenty: "Przecież Papryka uratowała mi życie. Jakże mógłbym ją teraz opuścić ?", "Jakże będę dalej żył ze świadomością, że ją opuściłem ?" Przed wejściem na skłot przeżegnałem się i w duchu pomodliłem się : " Boże, proszę, żeby nic jej nie zrobili i by nic mi się nie stało. Dla mojej córki, dla Janki."

Bezszelestnie wszedłem do środka. Przez chwilę ponadsłuchiwałem, czy nikogo nie ma w środku. Cisza. Z największą ostrożnością udałem się na górę i wszedłem do pomieszczeń knajpowych. Wszystko zastałem poroz...ane. W pierwszej chwili rozpacz. Nigdzie nie widzę Papryki. Gdy jednak dokładniej się rozejrzałem, zobaczyłem ją wtuloną I schowaną pod przewróconym fotelem. Kamień spadł mi z serca. Szybko wziąłem ją na ręce i przytuliłem. Cała drżała i zaczęła smutno popiskiwać tak jakby się skarżyła. Być może przestraszyła się całą tą sytuacją. Być może dostała parę kopów od skur...i. Jednak dobrze, iż chociaż jej nie zabili. Byłem szczęśliwy i wzruszony, że żyje. " Boże dziękuję Ci, że nic jej się nie stało."

-Już wszystko dobrze Papryczko. Wszystko dobrze.-głaszcząc uspokajałem sunię. -Już nigdy Cię nie zostawię. Przepraszam ale musiałem ratować swą skurę. Już nigdy Cię nie zostawię.-obiecałem.

Nie było to miejsce ani pora na pieszczoty. Szybko zebrałem z podłogi portfel oraz wysypane z niego papiery i czym prędzej opuściłem Skłoterską.

-Dobrze, że jesteś bo już mieliśmy iść dzwonić-oznajmił chłopak.

-Wielkie dzięki. Bez Was chyba nie odważyłbym się tam wejść. Bardzo mi pomogliście.

-Nie ma sprawy. Trzymaj się! I uważaj na siebie!-powiedzieli na pożegnanie.

-Miłej nocy.-życzyłem im na pożegnanie po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Ja bocznymi uliczkami w kierunku "Rzeczywistości", oni w stronę przeciwną.

Po drodze zadzwoniłem jeszcze do Hanki, by spała spokojnie. Krótko powiedziałem jej tylko, że odzyskałem Paprykę i że zadzwonię do niej gdy się wyśpię by opowiedzieć jej więcej.

Mimo zniszczonych gitar, mimo zdemolowanych i rozkradzionych sprzętów, mimo straconego miejsca na knajpę, w które włożyłem tyle pracy, mimo tego wszystkiego, szczęśliwy wracałem do domu. Papryka była cała i zdrowa. To było najważniejsze. Tak zwane "szczęście w nieszczęściu". Co prawda była jeszcze bardzo wystraszona jednak miałem nadzieję, iż nie zostanie jej żaden uraz psychiczny na stałe. Chyba, że niechęć do policji, co wcale by mnie nie zdziwiło.

Po tych wszystkich przeżyciach, byłem tak bardzo zmęczony, że o niczym nie chciałem myśleć tylko o tym by bezpiecznie wrócić do domu, położyć swe zmęczone ciało i w końcu się wyspać. Gdy dotarliśmy do Dolnej, powoli się już rozwidniało. Jak dobrze, iż mamy jeszcze tą "Rzeczywistość", a w niej mały pokoik i wygodne łóżko. Chyba nigdy przedtem nie doceniałem tak bardzo tego skłotu gdzie życie czasami było bardzo ciężkie.