Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zbuntowani. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Zbuntowani. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 14 lutego 2012

Otwórz swe serce w Dzień zakochanych !!!

Szczególnie druga piosenka jest o miłości

Wierzę , że miłość jeśli jest prawdziwa nie ogranicza się jedynie do zaspokajania własnych pragnień, lecz rozszerza się do drugiej osoby, potem do rodziny, a w końcu też do innych ludzi, zwierząt, roślin , Matki Ziemi, i całego wszechświata. Oczywiście tak jak wszelkie zmiany, by uczynić je prawdziwszymi i mocniejszymi, musimy zacząć od siebie. Czyli najpierw musimy się nauczyć kochać samych siebie. By to osiągnąć musimy się zaakceptować takimi jakimi jesteśmy, dostrzec nasze błędy i słabe strony jak i rozwijać nasze zalety. Im bardziej skupimy się na pozytywnych stronach naszego ja i mniej boimy się ryzykować dokonywania dobrych wyborów, im więcej rzeczy w życiu czynimy dobrze tym łatwiej przyjdzie nam siebie zaakceptować. " Prawdziwe piękno wypływa prosto z serca " (cyt. Rabia ) , a więc nie ma nic wspólnego z wyglądem.
Nie ograniczajmy swego partnera tylko do przedmiotu swych pragnień i narzędzia do zaspokojenia swych zachcianek. Kochać znaczy stawiać kogoś dobro ponad siebie. Miłość rośnie gdy umiera egoizm. Przykładem może być miłość matki do dziecka. Oddałaby życie dla niego.
Jeśli kochamy Siebie, Swą ukochaną, dzieci, rodzinę, to normalne, iż chcielibyśmy zapewnić im szczęście, Jednak szczęścia kupić się nie da. Tak jak z resztą prawdziwej miłości, przyjaźni, prawdy czy innych wartości. Dlatego niezaspokojeni Ci wszyscy bogaci, którzy żyją w niepewności ułudy : " Czy ma żona jest ze mną bo mnie kocha , czy też tylko dla moich pieniędzy. Czy moi przyjaciele nie opóściliby mnie gdybym nagle znalazł się bezdomny na ulicy ? ". By zagłuszyć te watpliwości chcą mieć więcej i więcej, by zaspokoić nałóg swych pragnień. Jednak chciwości , najgroźniejszego z narkotyków zaspokoić się nie da. Wbrew pragnieniom nie wypełni ona pustki jaką odczuwają po braku szczęścia i miłości.
Ty jesteś częścią związku, który jest ( może się stać ) podstawą rodziny, która jest komórką społeczeństwa. Człowiek jest częścią natury, a Ty jesteś częścią wszechświata. Od jednostki zaczynają się największe przemiany. Nigdy nie zapominajmy o tych mutualnych zależnościach. W dzisiejszym świecie ludzie zmieniani, manipulowani przez dyktaturę pieniądza coraz częściej żyją wbrew tej naturze. Zakładają związki miłosne w celu zaspokojenia własnych pragnień, rodzą dzieci by zaspokoić własne niespełnione ambicje, żyją kosztem społeczeństwa i innych ludzi, eksploatują Matkę Ziemię, nasz wspólny dom do tego stopnia, że przyszłe pokolenia, NASZE DZIECI w przyszłości, a nawet ludzie na innych kontynentach już teraz nie są w stanie doczekać jutra. Nie ma w tym ani krzty miłości !!!. Dlatego życzę Wam wszystkim, dla waszego szczęścia obudźcie się i znajdźcie prawdziwą Miłość !
Dostrzeżcie Boga w swej(-ym) ukochanej(-ym), zobaczcie ją(go) jako osobę , którą chciałbyś (-ałabyś) obdarzyć wszystkim co dobre,( może przekaż jej też te słowa jeśli chcesz Ha ha!) , obdarzyć sobą.
Zamiast tracenia czasu na zarabianie pieniędzy by kupić twym dzieciom coraz to nowsze i lepsze zabawki, poświęć im czas i miłość. To jest to czego potrzebują bardziej od Ciebie niż zasypywania ich tysiącami zabawek czy kupowania im "markowych" ubrań.
Z resztą kupowanie im nowych zabawek i wyrzucanie starych zabija ich kreatywność i wyobraźnię. Gdy ja byłem mały z braku zabawek, sami je wymyślaliśmy i robiliśmy. Gdy coś mieliśmy bawiliśmy się tym z szacunkiem przez lata . Dziś dzieci są znudzone zabawkami " po godzinie" . Tak jak ich rodzice chcą ciągle rzeczy nowych i nowszych nigdy nie będąc zadowolonymi z tego co mają. Nic dziwnego, że w nowoczesnych społeczeństwach relacje niektórzy też zmieniają tak szybko jak rękawiczki, albo może powinienem powiedzieć jak dzieci zabawki. Wychowani na nadmiernej konsumpcji wyrzucają swych partnerów jak śmieci, bo gdzieś tam zawsze czeka ten nowy " lepszy".
Jakieś indiańskie plemię za zasadę miało podejmowanie decyzji z myślą o przyszłości siedmiu następnych pokoleń. My w dobie ocieplenia klimatu, gdy najwyższy czas na zmiany, wciąż kupujemy dzieciom coraz więcej zabawek, coraz więcej konsumujemy, zużywamy, wyrzucamy, zatruwamy... W swej cywilizacyjnej głupocie nie jesteśmy w stanie zatroszczyć się o przyszłość naszych dzieci nie mówiąc już o kolejnych pokoleniach.
Po za tym kupowanie tych wszystkich zabawek, które są tak tanie, bo wyprodukowane w fabrykach gdzie zmuszane są do pracy dzieci, gdzie inni rodzice muszą pracować nawet po 14- 16 godzin dziennie , 7 dni w tygodniu by zapewnić przetrwanie dla swych rodzin. Oni są wykorzystywani dla twoich pieniędzy, byś mógł kupować więcej i taniej. Jaką energię dajesz ukochanej osobie czy swojemu dziecku wraz zabawką wyprodukowaną przez inne dziecko, któremu zabrane zostało dzieciństwo?
Jaką rolę w społeczeństwie pełni przeciętna dzisiejsza rodzina, która żyje kosztem innych ? Objada się do otyłości mięsem, na którego wyprodukowanie każdego kilograma trzeba zmarnować około 16 kilo ziarna wyhodowanego w krajach gdzie ludzie umierają z głodu.
Czy czekoladki nawet jeśliby były w postaci najpiękniejszego serca wciąż będą niosły energię miłości jeśli ta czekolada nie jest fair trade i pochodzi z plantacji na której muszą pracować dzieci ?
Genetycznie modyfikowane cięte kwiaty, choćby nie wiem jak pachniały wciąż trują i są martwe. Dawać śmierć jako symbol miłości to taki sam paradoks jak obchodzenie narodzin Boga poprzez ścięcie drzewka.
Wierzę , iż będzie przyjemniej jeśli damy kwiat w doniczce, lub nasiona kwiatów. Wówczas nie zwiedną po tygodniu i tak jak naszą miłość będziemy mogli je pielęgnować i patrzeć jak się rozwija.
Kartki walentynkowe by oszczędzić drzewa, tlen i naszą planetę dla naszych ukochanych można zrobić samemu z makulatury. To samo jeśli chodzi o papier do pakowania i inne podarki. Gdy je zrobimy sami, wkładamy w to nasze serce i wiadomo , że chcemy kogoś uszczęśliwić, a nie kupić.
Co najważniejsze na zakończenie obdarowujmy Miłością 365 dni w roku. Bo z miłością tak jak z kwiatami zwiędną, uschną jak się o nie nie dba. Raz w roku to za mało. ( tą uwagę dołączyłbym też do innych świąt )
Więcej o Miłości na naszym specjalnie do tego stworzonym blogu:
http://aktywnatantra.blogspot.com

niedziela, 12 lutego 2012

Stop ACTA w Amsterdamie. Opis i filmy z 11.2.12


Także w Holandii a mianowicie o ile mi wiadomo w Amsterdamie i w Utrechcie ludzie wyszli na ulicę by protestować przeciw ACTA. W Amsterdamie kilkaset głównie młodych ludzi najpierw zgromadziło się na głównym placu Dam. Licznie przybyli członkowie takich grup jak Anonymous, Occupy, Partii Pirackiej etc. Na placu każdy kto chciał mógł się wypowiedzieć co sądzi na temat ACTA co głównie możemy zobaczyć na drugim wideo. Po około dwóch godzinach przemów, ciągle gęstniejący tłum spontanicznie zdecydował by zrobić nie legalną, bo nie zapowiedzianą demonstrację. Przemarsz szybko dostał asystę policji, która na początku próbowała zagrodzić przejście. Jednak tłum za każdym razem spontanicznie, czasami nie spodziewanie czy zmyłkowo skręcał w jakąś inną jeszcze bardziej zatłoczoną ulicę. Policja mimo starań szybko się przekonała, że ten chaotyczny tłum bez przywódców i odgórnej organizacji wymyka im się spod kontroli. Pozostawało im jedynie czasami nadganiając towarzyszyć przemarszowi. W ten sposób, zygzakami demonstracja, w ciągu paru godzin przeszła całe miasto. Atmosfera była bardzo przyjemna. Ludzie cały czas wznosili głośne okrzyki i slogany. Co jakiś czas urozmaicona była nagłym siadaniem i wstawaniem co jeszcze bardziej dezorientowało policję. Zainteresowanie przechodniów było duże co widać było po licznie robionych zdjęciach. Protestujący w Amsterdamie pokazali jawnie, że nie dadzą się kontrolować ani w internecie ani na ulicy. Swymi czynami potwierdzili główne hasło demonstracji : "Żadnej cenzury! Żadnej kontroli!"
Napisane przez Griksa, autora książek "Los Buntownika" i "Życie Aktywisty", o których więcej możecie przeczytać na stronach www.positi.blogspot.com

Filmy zrobione przez Spirit Of Squatters Collective TV możecie obejrzeć tutaj:
http://www.youtube.com/user/spiritofsquatters#p/u/1/d9jJMrCmKXM
http://www.youtube.com/watch?v=d9jJMrCmKXM&feature=related

sobota, 30 lipca 2011

środa, 18 sierpnia 2010

Zbuntowani. Pare piosenek

Wieczorek informacyjny dla Rozbratu

Zapraszamy 21 sierpnia 2010, w tę sobotę w MKZ na 1ste Schinkelstraat 16 w Amsterdamie na wieczorek informacyjny o Rozbracie. O to plan wydarzenia

19.00 Wegańskie jedzonko

20.00 Info poprowadzone przez Matoła, wokalistę zespołu Apatii, który od początku, przez wiele lat mieszkał na Rozbracie i wciąż jest bardzo związany z tym miejscem. Puszczone będą też dwa filmiki.

~21.00 Zbuntowani ( The Rebels ) akustyczny polski punk w polskim, solowym wykonaniu z politycznym skłoterskim przekazem. Po latach przerwy w końcu powraca by grać dla was znowu :)

22.00 Niespodzianka ???
Wieczorek jest benefitem na większą trasę informacyjną po Holandii, która odbędzie sie w październiku


niedziela, 7 lutego 2010

"Los Buntownika" część 3.Kontynuacja co poniedziałkowego cyklu



Jako, że książka "Los Buntownika" Marka Griksa jest już skończona i poprawiona, korzystając z życzliwości stron: www.positi.blogspot.com , www.cia.bzzz.net  , www.pl.indymedia.org , www.anarchista.org , www.czsz.bzzz.net ,http://anarchipelag.wordpress.com, www.neurokultura.pl (?)oraz forów: www.wegetarianie.pl/XForum.html , http://an-arche.pl , www.forumveg.pl , http://forum.empatia.pl i innych (jeśli chcielibyście dołączyć do tej listy dajcie znać !) kontynuujemy co poniedziałkowy cykl publikowania najciekawszych rozdziałów książki. Ponadto w każdy wtorek w audycji "Polonia Aktywna" będziemy czytać ją w formie słuchowiska dla tych co czytać nie mogą lub wolą posłuchać. 

PS:Wciąż szukamy wydawcy, który by chciał się zająć jej papierową wersją.

więcej informacji, fragmentów etc. na positi.blogspot.com

O to część trzecia.("Początek Kapeli Zbuntowani","Papryka ratuje mi życie","Skłoting w latach 1998-2000") Miłego czytania !!!


POCZĄTEK  KAPELI  ZBUNTOWANI
     Początek kapeli był związany z początkiem punkowej knajpy „Black Flag”. Wraz z załogą młodych punków gdy tylko dowiedzieliśmy się o tym, że w Siedlcach ma powstać punkowy bar, szybko zaoferowaliśmy jego założycielom – Helmutowi i Pipetowi – naszą bezinteresowną pomoc. Gdy ja, Marucha i Franek przyszliśmy tam po raz pierwszy, byliśmy pod dużym wrażeniem. Niedokończone jeszcze graffiti Helmuta zachwyciło nas niezmiernie. Gdzieniegdzie były to głowy i czachy z irokezami, gdzieniegdzie krajobrazy zagłady niczym z okładek GBH czy Exploited. Chodź dużo widziałem w swym życiu zajebistego graffiti w Berlinie, w Pradze, czy nawet w Warszawie to, co tworzył Helmut przewyższało je wszystkie. Dla mnie jest on zdecydowanie mistrzem w tym co robi. Byłem dumny, że moje szablony mogły być odbite koło tych arcydzieł.
     Na tydzień przed otwarciem knajpy, chyba trochę z nudów i nadmiaru wolnego czasu zimowych ferii, wpadł mi do głowy pomysł  założenia kapeli. Poprosiłem moją dziewczynę Jankę by śpiewała w niej, na co wówczas chętnie przystała.
     Pierwszy tekst napisałem o „Gandzi”. Dużo paliliśmy w tamtych czasach więc miałem potrzebę napisać, co o tym myślę, jak to czuję  i jak to traktuję. Była to też pewnego rodzaju kontynuacja artykułu „Ja i Maria”, który zamieściłem w którejś z „Makulatureczek”. Z resztą tekst „Gandzia” też w ostateczności znalazł się w tym biuletynie. Do wymyślonych wierszy bardzo fajnie dopasowała się wesoła muzyczka, którą skomponowałem już jakiś czas temu. Muzyki niestety na papierze nie umiem przekazać więc przeczytajcie chociaż tekst:
Gandzia
"Gandzia jest po to by se przypalić,
By po niej zawsze dobrze się bawić,
By mieć dobre serce i dobrze czynić,
By poczuć się wolny i równy wszystkim.
Gandzia jest po to by się nią dzielić,
A jak tak nie jest, nie możesz jej palić,
Bo jeśli palimy w osób kilka,
To tworzy się bardzo fajny klimat,
A jeśli wolisz przypalać sam,
To widać, że z Ciebie wielki jest cham.
Więc jeśli ktoś się Ciebie zapyta.
To wówczas chętnie sobie z nim przypal.
A kiedy Ty będziesz w potrzebie.
Uraczy Cię ten co dziś jest w biedzie.
Legalizuj gandzię
I przypalaj wszędzie.
To jest nasze prawo!
Zawsze takie będzie!
Nabij lufę, przypal sobie,
Skręć dżoincika, nabij faję,
Zasadź, zapal, wyhoduj
I ze wszystkimi się podziel !
     Wraz z Janką przez dwa dni ćwiczyliśmy nowo powstałą piosenkę, aż jako tako zaczęło nam to wychodzić. Z trudem udało mi się  namówić Jankę byśmy zagrali próbę w klubie „młodych punków” na Staromiejskiej. Gdy nas wysłuchali posypały się brawa.
     – Zajebiste! – stwierdził Franek.
     – No, zagrajcie jeszcze raz. – prosił Marucha.
     – To wasza piosenka? – zapytał Słoniak.
     – No pewnie, że nasza. – potwierdziliśmy.
     – Fajne. Moglibyście to zagrać na otwarcie „Black Flaga”. – rzucił pomysł Słoń.
     – No co Ty?! – zaoponowała Janka.
     – A ja myślę, że to dobry pomysł. – podchwyciłem temat.
     Tak szczerze to było to moje ciche marzenie od momentu założenia zespołu. Właściwie, to można nawet powiedzieć, że otwarcie „Black Flaga” oraz chęć zagrania na nim, było chyba dużym bodźcem do założenia zespołu na tydzień przed imprezą.
     – No, zagrajcie! Przecież dobrze Wam idzie. – przekonywał  Marucha.
     – Ale przecież mamy dopiero tylko jeden kawałek. –  Janka dalej się nie zgadzała.
     – Ha! Ale za to jaki fajny. – powiedział Gaweł.
     – No co ty, tak bez perkusji i basu? – trwała dalej w swym przekonaniu ma ukochana.
     – Ja słyszałem ostatnio gościa, który tylko śpiewał  i całkiem dobrze mu to wychodziło. – podał dobry przykład Słoniak.
     – Nie tak prędko. Ja się jeszcze trochę wstydzę. – w końcu Janka wyjawiła o co naprawdę jej chodzi.
     – E tam, przed nami też się wstydziłaś i wyszło bardzo ładnie, to i w „Black Flagu” będzie dobrze. –  stwierdził Marucha.
     – Wypijesz parę piwek, to od razu Ci trema przejdzie. – trafnie zauważył Franek.
     – Zobaczymy. – zakończyła o tym rozmowę Janka.
     Nigdy nie czekałem tak na koniec ferii jak tego roku. Wcale nie dlatego, bym lubił szkołę, bo dla mnie to ona by się mogła nigdy nie zaczynać, ale to właśnie 28 lutego, w ostatni dzień ferii miała się odbyć upragniona impreza. To był wielki dzień w historii siedleckiego punka. Chyba po raz pierwszy mieliśmy własne miejsce i to prawie całkiem niezależne. Co z tego, że bar musiał zarabiać na siebie i piwo kosztowało 3,5 zł i nie każdego było stać na to by się najebać. W końcu nie o najebanie chodzi w punk rocku.
    Mimo tego, że plakatów było jak na lekarstwo ludzi przyszło całe mnóstwo. Ciężko było się przecisnąć do baru. Nic dziwnego, jeśli grały czołowe zespoły siedleckiej sceny: OUTSIDE – najpopularniejszy z tutejszych zespołów rockowych, SPOKOJNIE – najpopularniejszy, bo jedyny zespół regowy, a także jedyny zespół grający crust punka – ZNIEWOLENIE. Wszystkie zespoły zagrały zajebiście. Zabawa też była jak nigdy przedtem, czyli bardzo fajna. Wszyscy się chyba bardzo cieszyli, że w końcu coś ruszyło w naszym mieście.
     Wszyscy Ci, którzy pomagali w jakiś sposób przy zrobieniu tej knajpy dostali słowny, nieograniczony kredyt na piwo. Korzystaliśmy, więc jak tylko mogliśmy. Stało się tak jak Franek przewidział. Po paru piwach Jankę opuściła trema.
     Gdy wszystkie zespoły zagrały już swoje bisy i wszyscy myśleli, iż impreza dobiegła już końca, my wyszliśmy na scenę. Mały pożyczył mi elektryczną gitarę, a ja zacząłem gadać:
     – Koncert się jeszcze nie skończył, bo czeka na Was jeszcze niespodzianka, czyli nasz scenkowy debiut. ZBUNTOWANI to na razie tylko ja i Janka. Zagramy dla Was jeden kawałek – no i zaczęliśmy.
     Mały wybrał dobrze pasujący efekt i jak dla mnie wyszło zajebiście. Jak na pierwszy raz całkiem nieźle. Parę osób się nawet bawiło i dostaliśmy całkiem niemałe brawa. Dostaliśmy też kilka budujących pochwał jak np. ta od Ryśka:
     – Zajebisty tekst i fajne wykonanie!
     Jancia dostała nawet propozycję śpiewania w Carasie –  jednej z siedleckich kapel rockowych. Gdy o tym usłyszałem zapytałem:
     – I co im powiedziałaś?
     – Odmówiłam.
     – Jak to? Czemu? – zapytałem trochę zdziwiony.
     – Bo Carasa gra ciulową muzykę, a ja już śpiewam w jednej kapeli. –odpowiedziała i chyba miała rację.
     – Szczęściarz ze mnie. – wyraziłem to co czuję.
     Tak oto powstała nasza kapela wraz z knajpą, która też była kawałkiem naszego życia. Kto wie jak bardzo znaczącym? To był wielki dzień.
PAPRYKA RATUJE MI ŻYCIE
     …I oto kolejny dzień na skłocie RZECZYWISTOŚĆ. Jak zwykle obudziło mnie zimno. Tego dnia jednak nie wtuliłem głowy zpowrotem głęboko w śpiwór. Nie nakryłem jej kołdrami oraz kocami. Nie próbowałem zasnąć ogrzewany własnym oddechem, który mógłby okazać się śmiertelnym, gdyby szpara wśród koców i kołder zatkała się, a ja spałbym twardym snem. Dziś miałem sprawdzić kolejną ofertę pracy. Zdobyłem ją z Wyborczej z ogłoszenia o treści, „Jeśli lubisz pracę z dziećmi to zadzwoń…”. Dzień wcześniej, w poniedziałek zadzwoniłem oraz umówiłem się na spotkanie o dziewiątej. Dlatego wcześnie wstałem by umyć się i ubrać w czyste ubranie trzymane specjalnie na tego typu okazje oraz by się przygotować. Do sklepu „Kindi Land” dotarłem punkt dziewiąta. Był to dwupiętrowy „supermarket” z samymi zabawkami, pewnie bardzo drogimi. Sprzedawcy byli poprzebierani za ołowiane żołnierzyki. Zapytałem się jednego z nich z kim mam rozmawiać w sprawie pracy. „Żołnierzyk” skierował mnie na górne piętro, gdzie zapytałem się pani za ladą, czy to z nią mam rozmawiać w sprawie pracy. Odpowiedziała mi „tak, ale niestety to jest już nieaktualne”, „Ale ja byłem umówiony na dziś”. „Przykro mi, lecz znaleźliśmy już kandydatów”. – otrzymałem odpowiedź po której wyszedłem i zrobiło mi się przykro. Z goryczą myślałem „kurcze, już czwarty raz się nie udaje. Miałem taką nadzieję na otrzymanie tej pracy. Myślę, że by mi odpowiadała…”. W drodze powrotnej kupiłem mleko i płatki dla psa, a dla siebie chleb, a do niego keczup, bo był tańszy niż dżem. Pieniądze powoli mi się kończyły, więc musiałem oszczędzać, bo następny zakup grzybów mógł się trafić nie wiadomo kiedy. Zrobiłem psu jeść, sobie też. Gdy jadłem ten pierwszy posiłek tego dnia, cieszyłem się, że będąc głodnym bardzo smakował mi ten chleb z keczupem. Jednak, gdy już się najadłem pomyślałem, że przydałoby się nabić dzisiaj butlę gazową. Mógłbym wtedy robić sobie ciepłe posiłki i herbatę. Nie wiedziałem gdzie by ją nabić, lecz nie zraziło mnie to by ruszyć w poszukiwania i podnieść swą stopę życiową. Nabijanie znalazłem dopiero na Ursynowie (kawał drogi). Zajęło mi to czas do wieczora, ale gdy zrobiłem sobie pierwszą herbatę, stwierdziłem, że warto było. Od razu humor mi się poprawił. O porannej porażce myślałem „Może i szkoda, że się nie załapałem, ale pewnie bym się tylko wkurzał obsługując rozpieszczone przez niańki dzieciaki bogatych rodziców, które czas z rodzicami spędzają jedynie podczas obiadów w McDonaldzie”. Tak się pocieszałem mając nadzieję „Przecież w końcu musi się trafić jakaś porządna robota”. W radiu, które odbierało tylko jeden, ale za to najnudniejszy program, czyli „1-ę”, w wiadomościach podali, że parę kolejnych osób umarło z zimna. Wśród nich staruszek, którego nie stać było na opłacenie ogrzewania. „Czy o taką Polskę walczył kiedyś?” Zadałem sobie pytanie, po czym poszedłem połamać deski na noc. Jak zwykle miałem trudności z rozpaleniem tego „złomu”, który miał pełnić rolę pieca. Tracąc nerwy w końcu rozpaliłem za entym razem i położyłem się spać. W środku nocy obudziła mnie skacząca po mej twarzy Papryka. Cały pokój był tak zaczadzony, że nie byłem w stanie zobaczyć nic na odległość wyciągniętej ręki. Szybko wstałem, wziąłem psa i wybiegliśmy z pokoju, a potem z równie zadymionego korytarza. Na pierwszym piętrze dymu nie było. Zostawiłem tam Paprykę, zaczerpnąłem świeżego powietrza i pobiegłem z powrotem do pokoju. Pierwsze, co zrobiłem, to otworzyłem okna, najpierw u siebie, a potem inne by był przeciąg. Następnie zgasiłem piec wlewając do niego wody. Potem zszedłem na dół i czekałem z Papryką, aż się przewietrzy. Szczeniak uratował mi życie. Być może gdyby nie ona to obudziłbym się wśród martwych. Gdyby nie świadomość, że muszę żyć dla Janki i dziecka, które nosi zadowolony byłbym ze śmierci, która wyrwałaby mnie z tego piekła. Tylko Janka i nasze dziecko trzymało mnie przy życiu. Tylko miłość i odpowiedzialność powstrzymywała mnie przed samobójstwem.
Skłoting w Polsce w latach 1998-2000
A to kawałek historii. Artykuł który napisałem przed tym jak wyjechałem do Amsterdamu. Oczywiście mówi o skłotingu w Polsce . Dużo pewnie się zmieniło. Co, może Wy mi opowiecie, bo ja w Polsce bywam zbyt rzadko by się wypowiadać.
Skłoting - alternatywa dla bezdomności.
Skłoty to zamieszkane nielegalnie pustostany. Po co budynki mają stać puste skoro tylu ludzi nie ma dachu nad głową. Prawo do mieszkania powinien mieć każdy, nawet jeśli jest to przeciw ustawom bogaczy. Zjawisko zajmowania budynków staje się coraz bardziej powszechne. To się opłaca ! Nawet jeśli po jakimś czasie Cię wyrzucą to przynajmniej przez ten czas nie zamarzniesz z zimna i będziesz miał własny kąt. Zawsze można zając następny budynek. Wystarczy tylko trochę chęci by znaleźć pustostan, wstawić zamek, poprzynosić trochę wyrzuconych przez innych mebli i jakoś się urządzić. Można podłączyć sobie prąd, wodę i zorganizować sobie całkiem niezły dom. Naprawdę warto. Na pewno lepsze to niż trzęsienie się z zimna, niewygodne spanie czy brak własnego miejsca. Z punktu prawa skłotowanie nie jest przestępstwem. Wykroczeniem jest jedynie brak meldunku w danym miejscu. W ewidentnych przypadkach ( bardzo rzadko ) policja wypisuje za to mandaty, które można olać, bo nie są egzekwowane. Po trzech miesiącach zamieszkiwania, jeśli potrafisz to udowodnić, właściciel może Cię wyrzucić jedynie drogą sądową. Założenie sprawy kosztuje go 700 zł , co nie zawsze mu się opłaca i co daje Ci chwilę na dalsze choć krótkie mieszkanie.
Skłoty to często skupiska ludzi alternatywnych, centra kontrkultury, miejsca na koncerty, biblioteki, knajpy i miejsca gdzie rozwija się wpólnota anarchistyczna. Ludzie tam żyją wbrew państwu i bez jego pomocy. Władza jedynie przeszkadza żyć. Zachęcamy do skłotowania. WOLNE DOMY DLA WOLNYCH LUDZI.

poniedziałek, 18 stycznia 2010

piątek, 21 sierpnia 2009

Zbuntowani "Mantry" (The Rebels "Mantras"

Duży krok do przodu. W końcu udało nam się opublikować piosenki, mantry, które zwykłem sobie spiewać gdy jeżdże na rowerze. Na początku kilka po angielsku, a na koniec dwie po polsku. Miłego słuchania !!!

Jakbyś chciał(ała) zciągnąć lub zembedować wejdź tu:
http://www.archive.org/details/Zbuntowani-Positive

środa, 18 lutego 2009

Zbuntowani - Dobro

Dobro niech zwycieza
Zawsze miej nadzieje
Nigdy nie poddawaj się
Milosc przezwyciezy wszystko
MILOSC PRZEZWYCIEZA WSZYSTKO

To tekst, jedna z mantr, które śpiewam. Został napisany w ciezkich chwilach by dodać mi otuchy i wiary w życie. Sprawdza się do dzisiaj i jest jedna z czesciej śpiewanych piosenek przeze mnie i Nee, moja corke. Mam nadzieje, ze Wam tez pomoże w trudnych chwilach. Po to zaistniał.
To jeden z tekstów zespołu Zbuntowani, który jest czescia życia tych stron. Dlatego bede zamieszczał w miarę mozliwosci inne teksty.

niedziela, 16 marca 2008

Zbuntowani "Dobra Energia"

Bo to jest dobra energia
Czy czujesz? Czy czujesz ja w sobie ?
Pozwol jej sie rozwijac.
Uczyn,uczyn cos DOBRZE !!!!