piątek, 31 grudnia 2010

Życzenia noworoczne

W nowym roku 2011 Życzymy Wam wszystkim :
Szczęścia , Pokoju, Miłości, Wolności
Życzymy Wam, żebyśmy wszyscy razem zmienili klimat na lepsze.
Życzymy Wam, by wszyscy ludzie i zwierzęta były wolne od okrucieństwa,
deportacji, prześladowań, wyzysku i wszystkich złych rzeczy.
Życzymy Wam spełnienia waszych Dobrych marzeń.
Życzymy Wam udanych akcji
Życzymy Wam życiowej satysfakcji

Byśmy wrzucili holenderski zakaz skłotowania do śmietnika historii

By bogaci zapłacili za swój kryzys

A najbardziej Wam życzymy, byście zrobili wszystko, by zrealizować te marzenia.
Byście nigdy się nie poddali w walce o nie.
Byście zawsze dążyli, by stały one się prawdą.
Jeśli to uczynicie, wierzymy, że osiągniecie piękne zwycięstwo.
Wygracie samych Siebie.
Największe zmiany zaczynają się od zmiany jednostek
Zmiany samych Siebie
Najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku.
Tego Wam właśnie życzymy.
Zmiany Waszych wszechświatów na lepsze.
Potem to już będzie tylko z górki.

Wielkie zmiany się już zaczęły. Zmiana klimatu doczekuje się poważnego podejścia coraz większej rzeszy społeczeństwa i powoli coraz więcej ludzi zaczyna żyć bardziej ekologicznie. Ludzie na całym świecie domagają się zmiany sytemu. Dokonują się przemiany mentalności. Coraz więcej z Nas przekonuje się, że życie szczęśliwe to życie dobre a nie chciwe polegające na wyścigu po rzeczy materialne. Coraz więcej ludzi, całe narody biorą życie w swoje własne ręce. Czas zaufania politykom i biznesmenom powoli dobiega końca. Ludzie coraz bardziej przekonują się, że ci co dla swych własnych interesów wpędzili Nas w kryzys ekonomiczny i ekologiczny nie wyciągną Nas z tego kryzysu, bo nie leży to w ich chciwej naturze kapitalizmu.   Czas fałszywych rozwiązań, wyzysku, kapitalizmu czy to "zielonego" czy nie już upada. Z drugiej strony represje rządów stają się coraz bardziej odczuwalne. Jednak co nas nie zabije niech nas wzmocni. Holenderski zakaz skłotowania zmobilizował ruch do aktywności tak intensywnej, że jeszcze nigdy w życiu nie doświadczyłem większej. Przyszłość widzę świetlaną. Zmiany nadchodzą coraz szybszymi krokami. Wolność jest coraz bliżej. Od nas zależy czy nie będziemy się bali po nią sięgnąć...             ... a z tego co widzę na najbliższym horyzoncie skłotersi swą determinacją i aktywną postawą dają całkiem nieźle radę. Gdy spojrzę na dalsze plany też wygląda ciekawie, studenci, kalsa robotnicza, nauczyciele, całe narody w końcu powstają przeciw nawiedzającym cały świat cięciom socjalnym. Miejmy nadzieję, że razem nie zabraknie im jedności i siły by w końcu zrzucić okowy kapitalizmu i ocalić Ziemię


SZCZĘŚCIA !!!!

w nowym roku 2011 życzy redakcja http://www.positi.blogspot.com

czwartek, 30 grudnia 2010

Sylwestrowe fajerwerki wykańczają zwierzęta

Stowarzyszenie Empatia apeluje do uczestników imprez sylwestrowych, aby powstrzymywali się od korzystania z fajerwerków i petard, których zmasowany huk jest koszmarem dla wielu zwierząt. Zwierzęta nie tylko doznają lęków i trzęsąc się chowają się w najgłębsze kąty. Część zdarza się, że część w strachu ucieka, tracąc w środku zimy dach nad głową. W Polsce nie istnieją statystyki tego problemu, ale gdy badania na ten temat przeprowadzono dwa lata temu we Włoszech, okazało się, że w czasie sylwestra zginęło 50 tysięcy zwierząt (z czego 7 tysięcy to psy i koty), m.in. poprzez zawał.

Problem dotyczy nie tylko zwierząt domowych, ale również dzikich. Przykładowo spanikowane ptaki lecąc na oślep mogą rozbijać się o budynki.

Starachowice: Dwaj związkowcy z Gerdy przywróceni do pracy

W zeszłym tygodniu pisaliśmy o tym, że władze fabryki Gerda w Starachowicach wyrzuciły całą komisję zakładową świeżo założonego związku "Solidarność".

Dwóch związkowców ze starachowickiej fabryki zostało przywróconych do pracy. Jak pisze "Gazeta", prezes spółki zapewnia, że nie wiedział, iż należą do powstającego związku i zapowiada, że nie będzie utrudniał tej działalności.

Związkowcy z zakładu Gerda 2 w Starachowicach spotkali się w poniedziałek z prezesem Tomaszem Deroniem. Rozmawiali o zwolnieniu z pracy dziewięciu pracowników. Stało się to w ostatnią środę, dzień po tym, jak prezes został poinformowany o powstaniu w spółce tymczasowego zarządu NSZZ "Solidarność". Deroń wycofał zwolnienia dwóch osób: przewodniczącego Radosława Kiełbasy i jego zastępcy Krzysztofa Susło. Są oni na liście trzyosobowego zarządu tymczasowego "S". Wczoraj odebrali dokument potwierdzający anulowanie wręczonego im w ubiegłym tygodniu zwolnienia. W sprawie pozostałych prezes zdania nie zmienił. W rozmowach uczestniczył Waldemar Bartosz, przewodniczący Zarządu Regionu Świętokrzyskiego NSZZ "S".

Związkowcy liczą, że uda im się również wywalczyć przywrócenie do pracy pozostałych kolegów. - Przewodniczący Bartosz ocenia, że mają bardzo duże szanse w sądzie i tam skierujemy pozwy. Wiem, że sprawą zainteresowała się komisja krajowa "Solidarności" w Gdańsku, również powiadomiona jest Państwowa Inspekcja Pracy i prokuratura. "Solidarność" nas popiera, nie zostaliśmy zostawieni sami sobie - mówi Kiełbasa. Liczy jednak na lepsze stosunki z dyrekcją fabryki. - Nie chcemy prowadzić wojny, tylko normalne funkcjonować i bronić praw pracowniczych - mówi.

Związkowcy podtrzymują zarzut, że zwolnienie wszystkich pracowników było spowodowane tym, że założyli "Solidarność". - Jeśli prezes mówi co innego, to się po prostu różnimy w ocenach - mówi Zbigniew Rafalski, przewodniczący delegatury "S" w Starachowicach.

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Premiera filmu Zeitgeist: Moving Forward . Już wkrótce

Premiera filmu: Zeitgeist: Moving Forward
Wstęp wolny
http://www.facebook.com/tzmpolska
http://tzmpolska.org/zmf/

Zeitgeist: Moving Forward ma zostać wprowadzony na ekrany w 60+ krajach i 20+ językach, począwszy od 15 stycznia 2011. Ta premiera na dużą skalę nie jest związana z jakimkolwiek wiodącym dystrybutorem. Częścią kontrkulturalnego wyrazu tego podejścia jest pominięcie wszelkich mediów korporacyjnych, na rzecz niezależnych grup, które niedochodowo przedstawią film w odpowiadających im rejonach. Większość z tych grup jest powiązana z różnymi zrzeszeniami aktywistów, włączając w to ruch Zeitgeist, który jest grupą popierającą zrównoważony rozwój, opowiadającą się za przejściem społeczeństwa do nowego modelu socjoekonomicznego, z dala od rosnącej degradacji systemu monetarnego i tego konsekwencji.

Zeitgeist: Moving Forward jest projektem niekomercyjnym, co oznacza że będzie dostępny za darmo w internecie. W połowie lub pod koniec stycznia na ZeitgeistMovingForward.com za 5$ będzie można zakupić fizyczną płytę DVD.

Światowa premiera kinowa będzie zorganizowana przez The Artivist Film Festival i odbędzie się ona 15 stycznia 2011 w Los Angeles.

REŻYSER:

Reżyser, producent, scenarzysta, kinematograf, kompozytor, montażysta i narrator filmu, Peter Joseph został nieumyślnie osobą znaną w społeczności filmów dokumentalnych dzięki nagrodzie za film „Zeitgeist: The Movie” który uzyskał 100 000 000 obejrzeń online podczas pierwszego roku swej publikacji. Ten film nie był takim w swej oryginalnej koncepcji, lecz stał się takim, kiedy zyskał poklask globalny.

W 2008 roku, ciąg dalszy tego filmu „Zeitgeist: Addendum” miał premierę na Artivist Film Festival w Hollywood. Tak jak swój poprzednik „Addendum”, który otrzymał nagrodę na tym festiwalu, uzyskał potężną ilość obejrzeń w Internecie w ilości 50 000 000 podczas pierwszego roku.

Po wydaniu tego filmu, Joseph założył ruch społeczny inspirowany przez reakcje publiczności – „Ruch Zeitgeist”. Ta globalna organizacja, która teraz posiada prawie półtora miliona subskrybentów w ponad 200 krajach pracuje, aby zapoczątkować transformacje kulturową w nowy zrównoważony paradygmat a „Zeitgeist: Moving Forward” jest po części medialną ekspresją tej samej perspektywy. „Ruch Zeitgeist” jest rozszerzeniem „Projektu Venus”- organizacji założonej przez projektanta przemysłowego Jacque’a Fresco, który jest też wspierany w filmie.

„Zeitgeist: Moving Forward” jest trzecią częścią tego, co teraz stało się projektem serii filmów kulturowych, który rozważa „Zeitgeist”, co znaczy „Duch świadomości czasów” lub kultury.

Oficjalna strona anglojęzyczna, zawierająca m.in. daty premier na całym świecie:
www.zeitgeistmovingforward.com

Więcej na temat serii filmów Zeitgeist i jej historii:
www.zeitgeistmovie.com

Polski ruch Zeitgeist:
www.tzmpolska.org

ALTERKONSUMPCJA JAKO SPOSÓB NA ŚWIĘTA

ALTERKONSUMPCJA JAKO SPOSÓB NA ŚWIĘTA

z:
http://kolektywnologo.wordpress.com/2010/12/22/alterkonsumpcja-jako-sposob-na-swieta/

W okresie przedświątecznym możemy zaobserwować tłok  w sklepach i na ulicach, setki ludzi miotających się po mieście w poszukiwaniu prezentów i gór jedzenia, którymi urozmaicą swoje święta…takie nowoczesne polowanie.
Telewizja i gazety mówią nam, że to dobry sposób na życie – kupując napędzamy gospodarkę, wzmacniamy złotówkę. Niewiele osób zastanawia się nad ekonomicznymi        i ekologicznymi konsekwencjami takiego sposobu postępowania, a zwłaszcza nad wpływem nadmiaru konsumpcji na więzi międzyludzkie.

29 listopada na cały świecie można było świętować Buy Nothing Day, czyli Dzień Bez Zakupów. Idea ta została rozciągnięta na Buy Nothing Christmas, czyli święta bez zakupów. O ile dzień bez kupowania, bez wyciągania gotówki czy karty z portfela wydaje nam się całkiem możliwy, o tyle całe święta bez zakupów, prezentów i zwyczajowej
krzątaniny mogą wydać się trudne.
Spróbuję więc przybliżyć podstawowe idee takiego podejścia i odpowiedzieć na pytania.

Co jest złego w kupowaniu?

To nie samo kupowanie jest aż tak szkodliwe, lecz to, co kupujemy. Bogate zachodnie kraje, stanowiące tylko 20% populacji świata konsumują ponad 80% naturalnych zasobów ziemi, powodując wielkie dysproporcje w dystrybucji bogactw i duży poziom zniszczeń ekologicznych.
Jako konsumenci, powinniśmy kwestionować produkty, które kupujemy i poddawać namysłowi koncerny, które je produkują.

Główną ideą jest sprawienie, aby ludzie zatrzymali się na chwilę i pomyśleli, w jaki sposób to co i ile kupują wpływa na środowisko naturalne i kraje rozwijające się. Wciąż rosnące wielkie firmy używają siły roboczej do produkcji towarów w krajach rozwijających się, ponieważ jest ona tania, i nie ma tam systemu ochrony pracowników
takiego, jak na Zachodzie.

Co ze środowiskiem?

To ważna kwestia dla kupujących, którzy są bez przerwy zmuszani do kupowania niepotrzebnych materiałów do pakowania towarów, produkowanych przez supermarkety i wielkie sklepy. Odpowiedzialność za te odpady (np. torebki plastikowe wręczane przy kasie, folię) jest zrzucana na klienta, który nie ma wyboru na tym etapie zakupu.
Supermarkety to przestępcy – wręczają kupującym tony bezsensownych plastikowych opakowań i powierzają im konieczny recykling.
Wyzwaniem dla supermarketów i sieciowych sklepów byłoby zrezygnowanie z niepotrzebnych opakowań. Surowe materiały i metody produkcji, używane przy wytwarzaniu wielu z naszych towarów, mają szkodliwe efekty uboczne, takie jak powstawanie toksycznych odpadów (chińskie zabawki, które dajemy dzieciom na święta), zniszczenie dobrostanu dzikich zwierząt (wycinanie lasów) i starta energii (podczas masowej produkcji towarów). Transport jedzenia za pomocą samolotów również przyczynia się do zanieczyszczenia, zwłaszcza, że większość produktów żywnościowych mogłaby być produkowana na miejscu.

Co mogę zrobić? – Kilka wskazówek

1.    Kupuj rozsądnie – zastanów się, czy potrzebujesz na pewno każdej rzeczy, którą wkładasz do koszyka, czy zjesz wszystko, co wybrałeś/łaś. Bierz na zakupy torbę z materiału, rodzaj eko-torby, nie daj się zaskoczyć przy kasie plastikowymi śmieciami. W sklepie, o ile to możliwe, wybieraj produkty bez opakowań, a nie te zapakowane w
dodatkowe folie, tekturki, torebki itp.
2.    Wygoda jest ważna – spraw, by recykling stał się dla ciebie zachowaniem naturalnym i wygodnym. Używaj różnych koszy do segregowania śmieci, tak by się nie mylić. Ucz dzieci segregować odpady.
3.    Pamiętaj o ponownym użyciu – wiele przedmiotów może być użytych ponownie, np. papier, karton, tektura, szkło, puszki po warzywach (można zrobić z nich np. doniczki do domowej hodowli ziół). Kompostuj, w miarę możliwości, odpadki kuchenne i żywnościowe oraz ogrodowe. Używane ubrania oddawaj znajomym lub organizacjom dobroczynnym.
4.    Zmniejsz ilość odpadków w twoim otoczeniu – nie używaj papierowych, plastikowych czy piankowych kubeczków do picia kawy w pracy ( weź swój własny z domu), napełniaj plastikowe butelki ponownie wodą lub napojem, używaj gąbek zamiast papierowych ręczników, kiedy pracujesz w kuchni. Odetchnie i twoja kieszeń, i środowisko.
5.    Rozważ zmianę diety lub przynajmniej ograniczenie spożycia mięsa – wegetarianizm, a zwłaszcza weganizm są dietami przyjaznymi dla naszej planety. Ograniczają one nie tylko cierpienie zwierząt, ale także zużycie wody i energii (potrzebnych przy hodowli przemysłowej bydła), emisję szkodliwych gazów do atmosfery (np. metanu) i ilość
odpadów.

KUPUJ ROZSĄDNIE!

niedziela, 26 grudnia 2010

"Dni Akcji Skłoterskich" - Nowy rozdział "Szczęśliwego Życia Aktywisty" okraszony filmami

Tak na marginesie papierowa wersja książki "Los Buntownika" tego samego
autora, Marka Griksa jest już do nabycia w księgarni Bractwa Trojka
tutaj:
http://bractwotrojka.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=1341&Itemid=121

Ten zarys do rozdziału książki "Szczęśliwe Życie Aktywisty" jest
napisany by mobilizować do udziału w krajowych dniach skłoterskich 8 i
9 - tego
stycznia oraz międzynarodowych (ale w Holandii) dni skłoterskich  w kwietniu.





poster
poster

callout poster, print uit en verspreid!
callout poster, print uit en verspreid!

Ciąg Dalszy Nastąpi wkrótce jak tylko znajdziemy czas na przepisanie... A w nim opis kolejnych ( albo wciąż tych samych) dni akcji:  Czyli ( 1.)opis demonstracji w Hadze,( 2.) zaraz potem demonstracji w Amsterdamie przeciwko fali eksmisji i o autonomiczne miejsca kulturalne,(3.) która przerodziła się w świętowanie zwycięstwa spowodowanego tym, że sąd wyższy w Hadze zabronił ewikcji bez wyroków powołując się na Europejskie prawa człowieka, które to stoi ponad zakazem skłotowania. O tym wszystkim w następnym rozdziale...)


Pomiędzy staraliśmy się wpleść niektóre filmiki przedstawiające opisane wydarzenia. Na końcu zaś zamieszczamy ciekawy dokument zrobiony przez młodych filmowców, którzy zamieszkali na skłocie i zaprzyjaźnili się z nami. Wszystko na potrzeby filmu dla oficjalnej telewizji, z którego w ostateczności skłotersi są także bardzo dumni. Po za tym wiele inych filmów, wywiadów, przemów i relacji(także po angielsku) z tych wydarzeń oraz to co na bieżąco dzieje się w Holandii możecie oglądać i sprawdzać także na angielsko holenderskiej wersji www.positi.blogspot.com , a mianowicie http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com a jeśli chodzi o filmy to na http://www.youtube.com/user/spiritofsquatters lub http://www.spiritofsquatters.com

Miłego czytania i oglądania. Podajcie te wieści dalej niech inspirują cały świat, a może razem wbrew rządowi zrobimy Amsterdam światową stolicą oporu skłoterskiego :) Chętnie użyczę gotowego tekstu wraz z kodami embed by łatwiej było przeklejać.

skłoterska agenda. Klip Zbuntowanych mobilizujący na dni akcji

Wszystko zaczęło się od akcji spania na placu Dam. Tak jak parę lat
temu, złamaliśmy prawo i zaskłotowaliśmy na noc główny plac w
Amsterdamie. Wiele działalności, które zwykle odbywają się na skłotach
tym razem wyszło na ulicę by zaprezentować ruch skłoterski. We
wczesnych godzinach "Kinderpret" przygotowywał program dla dzieci.
Zasilane generatorami sound systemy grały muzykę. Wiele kapel grały
tego wieczoru koncerty. Linuxowa grupa rozdawała i instalowała open
source system operacyjny do komputerów. Przez chwilkę działało kino na
powietrzu. Odbyło się wiele fajerszołów i innych pokazów teatralnych.
Jednym z najciekawszych był "słodki zaskłotowany dom" zbuntowanych
klaunów (Rebelact).

Nasze fizjologiczne potrzeby można było załatwić w
zbudowanych przez ekologiczną grupę SWOMP eko toaletach. Po raz
pierwszy przedstawiona była wystawa plakatów " Nie tylko skłoting"
wyrażająca to, że ruch ten jest także w dużym stopniu związany z
ekologami, z walczącymi o prawa ludzi i zwierząt, o wolność, o
tolerancję itp. Mimo tego, że dosyć często padał deszcz około 800 osób
zapełniało dużą część placu. Wielu ludzi spało w namiotach, wielu
wytrwało do rana, a wielu tak jak ja wróciło do domów, by złapać
trochę snu przed akcjami następnego dnia.
Spotkaliśmy się w "Joes Garage", skłocie, który za parę dni obchodził
swe piąte urodziny. Niektórym było już wiadome, że mamy skłotować duży
budynek pod kulturalne centrum skłoterskie. Cała restauracja w ścisku
wypełniła się po brzegi, a i tak nie byli to jeszcze wszyscy, bo ekipa
włamywaczy i barykadujących spotykała się na skłocie, który był bliżej
wybranego pustostanu. Po zwykle następującej przemowie o tym co
będziemy skłotowali, jak się zachować, kto jest prawnikiem itp.
ruszyliśmy rowerami do wyznaczonego celu. Wyglądaliśmy niczym rowerowa
masa krytyczna. Nie często widzi się aż tyle osób na skłotowaniach.
Gdy przybyliśmy do ogromnego, zabytkowego budynku straży pożarnej
drzwi były już otworzone, a w środku ludzie barykadowali co się tylko
dało. Z okien szybko zawisły transparenty nawiązujące do
autonomicznego centrum skłoterskiego oraz do nadchodzącego zakazu
skłoterskiego. Wkrótce pojawili się policjanci, strażacy, a nawet
urzędnicy z "punkowej" wytwórni "Epitaph". Policji tym razem nie
wpuściliśmy do środka by zatwierdzili, że budynek stoi pusty.
Powiedzieliśmy im, iż za tydzień już i tak "delegalizują" skłoting
więc niech się przyzwyczajają do nowej sytuacji. Za problemy, które
pracownicy "epitaphu" próbowali zrobić skłotersom nawoływałbym do
bojkotu tej komerchy. W końcu nie mieli innego wyjścia jak przyjąć
rozwiązanie obarykadowania części którą wynajmują i korzystania z
oddzielnego wejścia.

Gdy wszystko było już załatwione, czas było jechać na następną akcję.
Zobaczenie straży pożarnej od środka musiałem zostawić na potem.
Po dosyć długim oczekiwaniu w wynajętym grupowo przez studentów
mieszkaniu, częściowo piechotą, częściowo rowerami wyruszyliśmy by
zaskłotować trzy duże kamienice. Drzwi i okna na niższych piętrach
zabezpieczone były przed skłotersami siteksem - blachą barykadującą.
Jednak skłotersi już dawno wymyślili sposób i na to utrudnienie.
Niektóre drzwi zostały otworzone "magicznym kluczem", niektóre łomami,
a jedne za pomocą dużej fleksy. Także tutaj natychmiast zostały
wywieszone transparenty. Ci sami gliniarze spotkali się z prawie z
tymi samymi "rozmawiaczami". Tym razem mogli wejść do środka i
zatwierdzić, że budynki nie są zamieszkałe. Po tym jak opuścili
miejsce akcję można było uznać za skończoną.
Jeszcze tego samego wieczoru zaczął się program socjalno kulturalny w
straży pożarnej, której nazwa została sprytnie zmieniona z brandweer
na kraakmeer (tłumaczenie: skłotuj więcej). Miał odbyć się punkowy
koncert jednak nie dało się go wyciszyć więc na prośbę sąsiadów
zrezygnowaliśmy z niego. Musieliśmy się zadowolić akustycznym
koncertem "Zbuntowanych" oraz projekcją filmów i nie za głośnymi
didżejami.
Przez następne dni w Kraak Meer odbyły się warsztaty , debaty jak i różnespotkania czy dyskusje.
Podczas dni akcji skłoterskich zajęto w Amsterdamie jeszcze
jeden dom w dzielnicy Prinz Ijland.
W nowo otwartym centrum skłoterskim poza tym, że działał bar, wegańska
restauracja, eksponowana była wystawa plakatów, trwały też przygotowania
do wielkiej demonstracji w dniu 1.10.10 kiedy to zakaz skłotowania
wchodził w życie.
Demonstracja zaczęła się na placu Spui który miał
bogatą tradycję alternatywną kiedy to w latach sześdziesiątych był
głównym miejscem spotkań i heppeningów znanej grupy Provos.
Około 18.00 demonstracja w liczbie około 800 osób ruszyła w miasto. Na
przodzie czarny blok, w środku dużo dzieci. Dużo transparentów,
poprzebieranych ludzi. Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się na
przemowę. Cały czas krzyczane były okrzyki.
Gdy wszedliśmy na Spuistraat od strony dworca na opancerzony policyjny
bus poleciały pierwsze bomby z farbą, które to sprawiły, że gliniarze
usunęli się. Pech chciał, że jedna z farbowych bomb roztrzaskała się
na głowie mojej ukochanej, która znalazła się na jej drodze. Na
szczęście nic jej się nie stało, poza tym, że całe włosy upaćkane były
w farbie. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nieopodał było biuro
skłoterskie i akurat znalazł się znajomy z kluczem, dzięki czemu Rabia
puki farba nie zaschła, mogła ją zmyć z głowy.
W międzyczasie jakieś dwieście metrów dalej przy pomocy specjalnego
transparentu odgrodziliśmy mała uliczkę gdzie wywarzono pierwsze
drzwi jednocześnie łamiąc jakże świeże prawo. Skłotersi pozbywając się
tabliczek "Do wynajęcia" na ich miejsce powiesili transparent z
ironicznym tekstem: "Stworzone dzięki zakazowi skłotowania"
nawiązujące do wcześniejszej akcji solidarnościowej podczas, której wiele
zalegalizowanych skłotów wywiesiło podobny transparent mówiący : "
Stworzone dzięki ruchowi skłoterskiemu".
Zwykli gliniarze, którzy chcieli się wykazać przepychając jakiegoś
demonstrującego rowerzystę, sami zostali przegonieni.
Przy ciepłej zupie i dźwiękach muzyki poczekaliśmy dotąd aż skłotersi
w środku zabarykadując się, zapezpieczą się przed ewentualną eksmisją.
Potem ruszyliśmy dalej w kierunku placu by zakończyć demonstrację.
Tego jednak było za wiele dla gliniarzy, burmistrza i innych co
pociągają za sznurki. W pewnym momencie ME ( specjalna policja do
tłumienia zamieszek i przeprowadzania eksmisji ) zagrodziła nam
szpalerem drogę na całej długości. Demonstracja zatrzymała się przed
linią tarcz. Przez chwilę ktoś próbował coś negocjować, niektórzy coś
krzyczeli. Po krótkiej chwili patrzenia sobie w oczy, gliniarze jak
jeden mąż zaczęli wszystkich, jak popadnie napierdalać, napierając na
dzielący nas transparent.
Wielu by pomyślało, że ludzie się przestraszą, zaczną uciekać jednak
nic z tych rzeczy. Skłotersi nie pozostali dłużni. W ruch poszły
flagi, sztorce i pięści. Długi mocny transparent skutecznie chronił
przed wdarciem się gliniarzy w środek demonstracji. Natychmiast na
bastardów poleciało wszystko co było w zasięgu ręki. Po bokach szybko
powstały zimprowizowane głównie z rowerów barykady.

Niebiescy widząc, że skłotersi łatwo nie ustąpią wjechali końmi od
tyłu tratując i bijąc każdego kto na drodze. Demonstrujący by
zatrzymać konie wywrócili nawet samochód jednak nie zdążyli go
przestawić na blokującą pozycję ponieważ musieli się przegrupować w
inne miejsce.
Nagle zobaczyłem jedną dziewczynę z zakrwawioną głową powaloną na
ziemię przez gliniarza. Street Medic ( uliczny medyk ), który próbował
jej pomóc też został przewrócony na ziemię i wraz z nią zaaresztowany.
Działanie policjanta medyka z torbą z czerwonym krzyżem uwłacza
jakimkolwiek zasadom pierwszej pomocy.

Tymczasem wielu tych co nie ustawało walczyć wycofało się za skłot i
tam ustawili barykadę, na której zapłonął materac. Zdemontowano ulicę,
kórej kostka brukowa przez długi czas służyły jako amunicja. Po pewnym
czasie gliniarze zaczęli strzelać gazem jak się później okazało
przeterminowanym. Może dlatego, a może z braku celności, a na pewno w
dużym stopniu z zaangażowania skłotersów zamieszki trwały przez długi
czas.
Właśnie dziś odebrali nam prawo do mieszkania, jedne z podstawowych
praw człowieka. Jakże mogliśmy na to przystać ? Jakże mogliśmy się z
tym zgodzić ? Czy powinniśmy stać biernie w obliczu gdy skorumpowany,
prawicowy, kapitalistyczny rząd daje wolną rękę spekulacjom w momencie
kiedy nawet matki z dziećmi muszą czekać latami na przydział
mieszkania komunalnego, które i tak kosztuje więcej niż dziesięć lat
temu wynajem prywatnego.
Kto jak nie my sami mieliśmy walczyć o socjalna sprawiedliwość ?
Wolność nigdy nie była dana lecz zawsze wywalczona. Teraz nam te
wolność próbowano odebrać i ograniczyć dlatego walczyliśmy. Musieliśmy
się bronić. Jeśli my nie stawimy oporu poczynaniom tego
faszystowskiego rządu, to kto to zrobi ?
Dlatego bitwa trwała przez parę godzin.
Skłotersi potem zebrali się na placu Spui, gdzie czekał już na nich
bakfic z wegańskim ciepłym jedzeniem. Nazajutrz dowiedzieliśmy się
przez indymedia, że o dziwo gliniarze nie byli w stanie wyeksmitować
skłotu.

Nazajutrz w Nijmegen odbyła się krajowa demonstracja przeciw zakazowi
skłotowania. Zaczęła się w parku wspaniałym koncertem Autonomads.
Kapele przez całą demonstarcję grały koncert z przyczepy ciężarówki.
Około tysiąca osób, 7 ciężarówek z różnorodną muzyką, co jakiś czas
przemowy i przemarsz wokoło całego miasta. Nie ma chyba lepszego
sposobu na zwiedzanie niż podczas demonstracji. Od początku
spodziewałem się, że demonstracja będzie miała charakter pokojowy.
Nikt przecież nie ryzykowałby zarekwirowania somochodu. Taka też była.
Tańczący ludzie, rodziny z dziećmi, przyjazne przyjęcie
Najmeheńczyków. Gdy duża część demonstracji doszła już do punktu
końcowego, tego samego parku, w którym zaczynaliśmy, kilkudziesięcio
osobowa grupa nikt nie wie dokładnie czemu, ruszyła drugi raz w miasto.
Myślałem z nadzieją, że to w celu zaskłotowania ładnego starego nie
zamieszakałego budynku, który mijaliśmy po drodze Jak się później
okazało myliłem się co do tego. W każdym razie policja w pewnym
momencie zagrodziła ulicę. Przez chwilę wywiązała się szarpanina,
poprzewracano stoły i stoiska z pocztówkami. Na policję znów poleciały
jakieś doniczki itp. W pewnej chwili wszystko nagle ustało. Gliniarze
stanęli w linii stawiając rowery na sztorc. Demonstrujący stanęli w
linii za transparentem. Przez chwilę trwała krótka wymiana zdań i
okrzyków, a po paru minutach pojawiły się jeden, po drugiej suki
policyjne wypełnione ME jami. Następnie z wielu z nich wysypali się
rycerzyki, którzy zastąpili rowerzystów. Po chwili z megafonu zaczęło
się straszenie, że kto się nie rozejdzie może być aresztowanym.
Reakcją było jedynie wzmożenie okrzyków by po pierwsze dodać sobie
otuchy, po drugie odmówić wyraźnie tego rozkazu, a po trzecie by można
było potem się tłumaczyć, że nic takiego się nie słyszało ;)
Po może minucie gliniarze wraz z tymi na koniach przypuścili szarżę.
Niestety ludzie nie byli tak dobrze przygotowani i tylko jedna
strona przez chwilę się opierała. Tajniacy byli tak brutalni, że nawet
reporterom z oficjalnej prasy się dostało i ci także zostali
pogonieni.

Gdy bastardzi rozgonili demonstrantów na ulicy, nie poprzestali na tym
lecz wezwali także do rozwiązania tej części protestu, która pokojowo
została w parku. Potem zaczęło się niemalże polowanie. To było
okropne. Ogromne ilości ME gdzieniegdzie napotykając sporadyczny opór
i kłótnie powoli, krok po kroku rozpraszali skłotersów i spychali ich
w kierunku stacji. Nawet tam nie dawali spokoju i na dworcu
legitymowali co poniektórych. Mimo tego pogromu rozproszone grupki
zbierały się na nowo i znów wznosiły okrzyki. Policja cały swój terror
i przemoc robiła na oczach przechodniów. Nie ważne dzieci czy starzy,
skłotersi czy zwykli ludzie, wszyscy poddani byli temu policyjnemu
terrorowi i niejednemu się też oberwało przypadkiem. Widziałem
przestraszoną matkę , która w panice nie wiedziała gdzie ma schować
dzieci. Policja po raz kolejny pokazała swe oblicze przemocy.
To były dni akcji przeciwko zakazowi skłotowania w Holandii w momencie
kiedy był on wprowadzany w życie. Czas pokaże czy coraz bardziej
prawicowemu rządowi, coraz bardziej policyjnemu państwu uda się złamać
ruch skłoterski bez rozwiązywania problemów bezdomności, spekulacji,
dużej ilości pustych budynków, a zarazem długich list oczekujących na przydział mieszkania.
Jedno jest pewne: Skłotersi dalej nieustannie będą walczyć o te
ludzkie prawo do dachu nad głową, przeciw kapitalizmowi i sztucznemu
windowaniu cen za wynajem. Takiego natężenia skłotowań, demonstracji,
spotkań, działań kulturalnych oraz medialnych jak podczas dni akcji
nie doświadczyłem jeszcze nigdy w moim życiu, które od dziesięciu lat
spędzam w Amsterdamie. Starsi niż ja mówią, że takiego starcia jak
pierwszego października nie pamiętają już od lat osiemdziesiątych. A to
wszystko to dopiero początek. By utrzymać ten ruch musimy nie ustawać
w skłotowaniu następnych domów, w organizowani i uczestniczeniu w
protestach, w robieniu jakichkolwiek akcji bezpośrednich i kreowaniu
mediów by te działania wspierały, mówiły o nich i przekazywały
informacje.
W tych niepewnych czasach kryzysu ekologicznego i ekonomicznego ruch
skłoterski jako ten na pierwszej linii powinien dać przykład całemu
społeczeństwu jak zjednoczeni powinniśmy walczyć o nasze prawa,
zwyciężać i nigdy się nie poddawać w walce o lepszy świat dla nas
wszystkich.
Dopóki ludzie będą potrzebować domy, a te będą stały puste tylko by
zaspokoić czyjąś chciwość SKŁOTING BĘDZIE KONTYNUOWANY = KRAKEN GAAT
DOOR !!! bez względu na prawo.

Aż chciało by się rzec Amsterdam światową stolicą skłotingu :)


Chiny: Działa domowej roboty przeciw deweloperom



W Chinach wciąż trwa opór rolnika z przedmieść Wuhan w prowincji Hubei, który nie zgodził się oddać lokalnym deweloperom. Na posesję Yanga Youde już kilkukrotnie próbowały wedrze się ekipy ewikcyjne. Za każdym razem odstępowali od wykonania bezprawnych czynności. Odstraszały ich ręcznie wykonane działa wykonane przez pana Youde.

Farma - łakomy kąsek dla lokalnych przedsiębiorstw budowlanych - została zamieniona w twierdzę. Obok domu pan Youde wzniósł wieżyczkę obserwacyjną uzbrojoną w ręczną rakietnicę. Do tego pod domem stoi 16-lufowe mobilne działo strzelające improwizowanym ładunkami zrobionymi z fajerwerków.

"Strzelałem tylko nad ich głowami, aby ich wystraszyć" - twierdzi rolnik pytany o ostrzelanie ekip ewikcyjnych i wyburzeniowych - "Nie chciałem u nikogo spowodować żadnych obrażeń". Efektywny zasięg broni ręcznej roboty wynosi 100 metrów. Yangowi Youd zaproponowano cenę 130 tysięcy yuanów (19 tyś dolarów). Domaga się 5 razy więcej. Pierwszy raz próbowano dokonać ewikcji i wyburzenia w lutym. W maju pan Youde w pojedynkę obronił się przed 100-osobową grupą ewikcyjno-wyburzeniową ostrzeliwując ich z wieżyczki i działa. (poniżej reportaż filmowy i galeria)

Reakcja pana Youde należy do rzadkości, jednak problem, który dotknął jego jest w Chinach bardzo powszechny. Gniew wynikający z konfiskat ziemi i domostw jest jednym z głównych powodów niepokojów społecznych. Wielu ludzi musi opuści miejsca, w których żyli, by zrobić miejsce pod dzielnice luksusowych willi stawiane na przedmieściach.

Rząd planuje reformę zasad konfiskaty własności, jednak według grup zajmujących się problemem, będą to jedynie kosmetyczne zmiany nie poprawiające losu ofiar deweloperów.

Za: signalfire.org

O sprawie:
Galeria zdjęć
badassoftheweek.com

Climate Action Camp Documentary in one part


Documentary Climate Action Camp finally in whole version ready to enter the film festivals. Do You have any tips how, where and when ? We have to be quick. Many of them have 31.12 submission deadline 
IT IS TIME FOR REAL ACTION http://www.klimaatactiekamp.org
It is time for real action. Tens of thousands demonstrated for a socially just and effective climate policy in Copenhagen. Thousands of activists tried to enter the conference venue during the Reclaim Power Action in order to push for another, socially just climate agenda.
In the light of the political situation, the global movement for climate justice is gaining momentum, favouring alternative and real solutions. Our ideas and proposals are
in line with the demands of CJA, an international network on Climate Justice.
Some of the big asks:
    * We need to leave fossil fuels in the ground. Instead, we must invest in community-controlled renewable energy, and drastically reduce the current society's enslavement to energy.
    * Global capitalism is unsustainable per definition. We must stop over-production for over-consumption. You can't have infinite growth in a finite planet.
    * All should have equal access to the global commons through community control and sovereignty over energy, forests, land and water.
    * We must acknowledge the historical responsibility of the global elite and rich Global North for causing this crisis. Equity between North and south is essential.
If we put humanity before profit and solidarity above competition, we can live amazing lives without destroying our planet.
Get active, come to the Climate camp!
It is with all this in mind that a broad group of activists from Belgium and abroad have come together to create this summer's Camp for Climate Action. This year's camp is taking place from 29 July to 3 August. Different options for the location and the target are being considered. Sign up for our multi-language newsletter to stay up-to-date on our preparations (low email flow guaranteed!).
While regional camps prepared the ground for climate action in previous years, a first national climate camp took place in the harbour of Antwerp in August 2009. More than 400 people participated in a week full of education, direct action, encounter and exchange. There were actions against the meat industry, the Lange Wapper, nuclear energy etcetera. During one day, we occupied the most important coal hub in the harbour.
Everybody is welcome
We want the camp to be as inclusive as possible and we are reaching out to all those who share our vision. The camp is a place for anyone who's fed up with empty government rhetoric and corporate spin; for anyone who's worried that the small steps they're taking aren't enough to match the scale of the problem; for anyone who thinks present climate policies are only increasing inequalities and injustices; for anyone who wants to find concrete alternatives here and now; and for anyone who's worried about our future and wants to do something about it. It is not only a place for experienced activists, but also for all those who are interested, who want to learn more, and are looking for ways to become active. And everyone is free to participate in direct action -- or not!
We try to organise the camp in an ecological and carbon-neutral way. Briging people together in the camp is is our way of building a climate justice movement capable of tackling the root causes of climate change.
Get involved!
Come to the camp, or, even better, join in the preparation process! We are all volunteers and all help is welcome. Whatever your background, there is a role for you.

piątek, 24 grudnia 2010

"Dni Akcji Skłoterskich" - Nowy rozdział "Szczęśliwego Życia Aktywisty"

Tak na marginesie papierowa wersja książki "Los Buntownika" tego samego
autora, Marka Griksa jest już do nabycia w księgarni Bractwa Trojka
tutaj:
http://bractwotrojka.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.product_details&flypage=flypage.tpl&product_id=1341&Itemid=121

Ten zarys do rozdziału książki "Szczęśliwe Życie Aktywisty" jest
napisany by mobilizować do udziału w krajowych dniach skłoterskich 8 i
9 - tego
stycznia oraz międzynarodowych dni skłoterskich (w Holandii) w kwietniu.
Wszystko zaczęło się od akcji spania na placu Dam. Tak jak parę lat
temu, złamaliśmy prawo i zaskłotowaliśmy na noc główny plac w
Amsterdamie. Wiele działalności, które zwykle odbywają się na skłotach
tym razem wyszło na ulicę by zaprezentować ruch skłoterski. We
wczesnych godzinach "Kinderpret" przygotowywał program dla dzieci.
Zasilane generatorami sound systemy grały muzykę. Wiele kapel grały
tego wieczoru koncerty. Linuxowa grupa rozdawała i instalowała open
source system operacyjny do komputerów. Przez chwilkę działało kino na
powietrzu. Odbyło się wiele fajerszołów i innych pokazów teatralnych.
Jednym z najciekawszych był "słodki zaskłotowany dom" zbuntowanych
klaunów (Rebelact). Nasze fizjologiczne potrzeby można było załatwić w
zbudowanych przez ekologiczną grupę SWOMP eko toaletach. Po raz
pierwszy przedstawiona była wystawa plakatów " Nie tylko skłoting"
wyrażająca to, że ruch ten jest także w dużym stopniu związany z
ekologami, z walczącymi o prawa ludzi i zwierząt, o wolność, o
tolerancję itp. Mimo tego, że dosyć często padał deszcz około 800 osób
zapełniało dużą część placu. Wielu ludzi spało w namiotach, wielu
wytrwało do rana, a wielu tak jak ja wróciło do domów, by złapać
trochę snu przed akcjami następnego dnia.
Spotkaliśmy się w "Joes Garage", skłocie, który za parę dni obchodził
swe piąte urodziny. Niektórym było już wiadome, że mamy skłotować duży
budynek pod kulturalne centrum skłoterskie. Cała restauracja w ścisku
wypełniła się po brzegi, a i tak nie byli to jeszcze wszyscy, bo ekipa
włamywaczy i barykadujących spotykała się na skłocie, który był bliżej
wybranego pustostanu. Po zwykle następującej przemowie o tym co
będziemy skłotowali, jak się zachować, kto jest prawnikiem itp.
ruszyliśmy rowerami do wyznaczonego celu. Wyglądaliśmy niczym rowerowa
masa krytyczna. Nie często widzi się aż tyle osób na skłotowaniach.
Gdy przybyliśmy do ogromnego, zabytkowego budynku straży pożarnej
drzwi były już otworzone, a w środku ludzie barykadowali co się tylko
dało. Z okien szybko zawisły transparenty nawiązujące do
autonomicznego centrum skłoterskiego oraz do nadchodzącego zakazu
skłoterskiego. Wkrótce pojawili się policjanci, strażacy, a nawet
urzędnicy z "punkowej" wytwórni "Epitaph". Policji tym razem nie
wpuściliśmy do środka by zatwierdzili, że budynek stoi pusty.
Powiedzieliśmy im, iż za tydzień już i tak "delegalizują" skłoting
więc niech się przyzwyczajają do nowej sytuacji. Za problemy, które
pracownicy "epitaphu" próbowali zrobić skłotersom nawoływałbym do
bojkotu tej komerchy. W końcu nie mieli innego wyjścia jak przyjąć
rozwiązanie obarykadowania części którą wynajmują i korzystania z
oddzielnego wejścia.
Gdy wszystko było już załatwione, czas było jechać na następną akcję.
Zobaczenie straży pożarnej od środka musiałem zostawić na potem.
Po dosyć długim oczekiwaniu w wynajętym grupowo przez studentów
mieszkaniu, częściowo piechotą, częściowo rowerami wyruszyliśmy by
zaskłotować trzy duże kamienice. Drzwi i okna na niższych piętrach
zabezpieczone były przed skłotersami siteksem - blachą barykadującą.
Jednak skłotersi już dawno wymyślili sposób i na to utrudnienie.
Niektóre drzwi zostały otworzone "magicznym kluczem", niektóre łomami,
a jedne za pomocą dużej fleksy. Także tutaj natychmiast zostały
wywieszone transparenty. Ci sami gliniarze spotkali się z prawie z
tymi samymi "rozmawiaczami". Tym razem mogli wejść do środka i
zatwierdzić, że budynki nie są zamieszkałe. Po tym jak opuścili
miejsce, akcję można było uznać za skończoną.
Jeszcze tego samego wieczoru zaczął się program socjalno kulturalny w
straży pożarnej, której nazwa została sprytnie zmieniona z brandweer
na kraakmeer (tłumaczenie: z „ztraży pożarnej” na „skłotuj więcej”). Miał odbyć się punkowy
koncert jednak nie dało się go wyciszyć więc na prośbę sąsiadów
zrezygnowaliśmy z niego. Musieliśmy się zadowolić akustycznym
koncertem "Zbuntowanych" oraz projekcją filmów i nie za głośnymi
didżejami.
Przez następne dni w Kraak Meer odbywały się warszataty , debaty jak i różne dyskusje.
Podczas dni akcji skłoterskich zajęto w Amsterdamie jeszcze
jeden dom w dzielnicy Prinz Ijland.
W nowo otwartym centrum skłoterskim poza tym, że działał bar, wegańska
restauracja, eksponowana była też wystawa plakatów, jak i trwały przygotowania
do wielkiej demonstracji w dniu 1.10.10 kiedy to zakaz skłotowania
wchodził w życie.
Demonstracja zaczęła się na placu Spui który miał
bogatą tradycję alternatywną kiedy to w latach sześdziesiątych był
głównym miejscem spotkań i heppeningów znanej grupy Provos.
Około 18.00 demonstracja w liczbie około 800 osób ruszyła w miasto. Na
przodzie czarny blok, w środku dużo dzieci. Dużo transparentów,
poprzebieranych ludzi. Od czasu do czasu zatrzymywaliśmy się na
przemowę. Cały czas krzyczane były okrzyki.
Gdy wszedliśmy na Spuistraat od strony dworca na opancerzony policyjny
bus poleciały pierwsze bomby z farbą, które to sprawiły, że gliniarze
usunęli się. Pech chciał, że jedna z farbowych bomb roztrzaskała się
na głowie mojej ukochanej, która znalazła się na jej drodze. Na
szczęście nic jej się nie stało, poza tym, że całe włosy upaćkane były
w farbie. Szczęściem w nieszczęściu było to, że nieopodał było biuro
skłoterskie i akurat znalazł się znajomy z kluczem, dzięki czemu Rabia,
puki farba nie zaschła, mogła ją zmyć z głowy.
W międzyczasie jakieś dwieście metrów dalej przy pomocy specjalnego
transparentu odgrodziliśmy małą uliczkę gdzie wywarzono pierwsze
drzwi jednocześnie łamiąc jakże świeże prawo. Skłotersi pozbywając się
tabliczek "Do wynajęcia" na ich miejsce powiesili transparent z
ironicznym tekstem: "Stworzone dzięki zakazowi skłotowania"
nawiązującym do wcześniejszej akcji solidarnościowej podczas, której wiele
zalegalizowanych skłotów wywiesiło podobny transparent mówiący :
„Stworzone dzięki ruchowi skłoterskiemu”.
Zwykli gliniarze, którzy chcieli się wykazać przepychając jakiegoś
demonstrującego rowerzystę sami zostali przegonieni.
Przy ciepłej zupie i dźwiękach muzyki poczekaliśmy dotąd aż skłotersi
w środku zabarykadując się zapezpieczą się przed ewentualną eksmisją.
Potem ruszyliśmy dalej w kierunku placu by zakończyć demonstrację.
Tego jednak było za wiele dla gliniarzy, burmistrza i innych co
pociągają za sznurki. W pewnym momencie ME ( specjalna policja do
tłumienia zamieszek i przeprowadzania eksmisji ) zagrodziła nam
szpalerem drogę na całej długości. Demonstracja zatrzymała się przed
linią tarcz. Przez chwilę ktoś próbował coś negocjować, niektórzy coś
krzyczeli. Po krótkiej chwili patrzenia sobie w oczy, gliniarze jak
jeden mąż zaczęli wszystkich, jak popadnie napierdalać, napierając na
dzielący nas transparent.
Wielu by pomyślało, że ludzie się przestraszą, zaczną uciekać jednak
nic z tych rzeczy. Skłotersi nie pozostali dłużni. W ruch poszły
flagi, sztorce i pięści. Długi mocny transparent specjalnie do tego przystosowany, skutecznie chronił
przed wdarciem się gliniarzy w środek demonstracji. Natychmiast na
bastardów poleciało wszystko co było w zasięgu ręki. Po bokach szybko
powstały zimprowizowane głównie z rowerów barykady.
Niebiescy widząc, że skłotersi łatwo nie ustąpią wjechali końmi od
tyłu tratując i bijąc każdego kto na drodze. Demonstrujący by
zatrzymać konie wywrócili nawet samochód jednak nie zdążyli go
przestawić na blokującą pozycję ponieważ szybko musieli się przegrupować w
inne miejsce.
Nagle zobaczyłem jedną dziewczynę z zakrwawioną głową powaloną na
ziemię przez gliniarza. Street Medic ( uliczny medyk ), który próbował
jej pomóc też został przewrócony na ziemię i wraz z nią zaaresztowany.
Zabserwowane przeze mnie działanie policjanta medyka z torbą z czerwonym krzyżem uwłacza
jakimkolwiek zasadom pierwszej pomocy.
Tymczasem wielu tych co nie ustawało w walce wycofało się za skłot i
tam ustawili barykadę, na której zapłonął materac. Zdemontowano ulicę,
kórej kostka brukowa przez długi czas służyła jako amunicja. Po pewnym
czasie gliniarze zaczęli strzelać jak się później okazało
przeterminowanym gazem. Może dlatego, a może z braku celności, a na pewno w
dużym stopniu z powodu dużego zaangażowania skłotersów zamieszki trwały przez długi
czas.
Właśnie dziś odebrali nam prawo do mieszkania, jedne z podstawowych
praw człowieka. Jakże mogliśmy na to przystać ? Jakże mogliśmy się z
tym zgodzić ? Czy powinniśmy stać biernie w obliczu gdy skorumpowany,
prawicowy, kapitalistyczny rząd daje wolną rękę spekulacjom ? Czy dalej mieliśmy zezwalać na pogłębianie się sytuacji
kiedy nawet matki z dziećmi muszą czekać latami na przydział
mieszkania komunalnego, które i tak kosztuje więcej niż dziesięć lat
temu wynajem prywatnego ?
Kto jak nie my sami mieliśmy walczyć o socjalna sprawiedliwość ?
Wolność nigdy nie była dana lecz zawsze wywalczona. Teraz nam tę
wolność próbowano odebrać i ograniczyć dlatego walczyliśmy. Musieliśmy
się bronić. Jeśli my nie stawimy oporu poczynaniom tego
faszystowskiego rządu, to kto to zrobi ?
Dlatego bitwa trwała przez parę godzin.
Skłotersi potem zebrali się na placu Spui, gdzie czekał już na nich
bakfic z wegańskim ciepłym jedzeniem. Nazajutrz dowiedzieliśmy się
przez indymedia, że o dziwo gliniarze nie byli w stanie wyeksmitować
skłotu.
Następnego dnia w Nijmegen odbyła się krajowa demonstracja przeciw zakazowi
skłotowania. Zaczęła się w parku wspaniałym koncertem Autonomads.
Inne kapele przez całą demonstarcję kontynuowały koncert z przyczepy ciężarówki.
Około tysiąc osób, 7 ciężarówek z różnorodną muzyką, co jakiś czas
przemowy i przemarsz wokoło całego miasta. Nie ma chyba lepszego
sposobu na zwiedzanie niż podczas demonstracji. Od początku
spodziewałem się, że demonstracja będzie miała charakter pokojowy.
Nikt przecież nie ryzykowałby zarekwirowania somochodu. Taka też była atmosfera.
Tańczący ludzie, rodziny z dziećmi, przyjazne przyjęcie
Najmeheńczyków. Gdy duża część demonstracji doszła już do punktu
końcowego, tego samego parku, w którym zaczynaliśmy, kilkudziesięcio
osobowa grupa nikt nie wie dokładni czemu, ruszyła drugi raz w miasto.
Myślałem z nadzieją, że to w celu zaskłotowania ładnego starego nie
zamieszakałego budynku, który mijaliśmy po drodze Jak się później
okazało myliłem się co do tego. W każdym razie policja w pewnym
momencie zagrodziła ulicę. Przez chwilę wywiązała się szarpanina,
poprzewracano stoły i stoiska z pocztówkami. Na policję znów poleciały
jakieś doniczki itp. W pewnej chwili wszystko nagle ustało. Gliniarze
stanęli w linii stawiając rowery na sztorc. Demonstrujący stanęli w
linii za transparentem. Przez chwilę trwała krótka wymiana zdań i
okrzyków, a po paru minutach pojawiły się jeden, po drugiej suki
policyjne wypełnione ME jami. Następnie z wielu z nich wysypali się
rycerzyki, którzy zastąpili rowerzystów. Po chwili z megafonu zaczęło
się straszenie, że kto się nie rozejdzie może być aresztowanym.
Reakcją było jedynie wzmożenie okrzyków, by po pierwsze dodać sobie
otuchy, po drugie odmówić wyraźnie tego rozkazu, a po trzecie by można
było potem się tłumaczyć, że nic takiego się nie słyszało ;)
Po może minucie gliniarze wraz z tymi na koniach przypuścili szarżę.
Niestety ludzie nie byli tak dobrze przygotowani i tylko jedna
strona przez chwilę się opierała. Tajniacy byli tak brutalni, że nawet
reporterom z oficjalnej prasy się dostało i ci także zostali
pogonieni.
Bastardzi nie poprzestali na rozgonieniu demonstrantów na ulicy, lecz wezwali także do rozwiązania tej części protestu, która pokojowo
została w parku. Potem zaczęło się niemalże polowanie. To było
okropne. Ogromne ilości ME gdzieniegdzie napotykając sporadyczny opór
i kłótnie powoli, krok po kroku rozpraszali skłotersów i spychali ich
w kierunku stacji. Nawet tam nie dawali spokoju i na dworcu
legitymowali co poniektórych. Mimo tego pogromu rozproszone grupki
zbierały się na nowo i znów wznosiły okrzyki. Policja cały swój terror
i przemoc robiła na oczach przechodniów. Nie ważne dzieci czy starzy,
skłotersi czy zwykli ludzie, wszyscy poddani byli temu policyjnemu
terrorowi i niejednemu się też oberwało przypadkiem. Widziałem
przestraszoną matkę , która w panice nie wiedziała gdzie ma schować
dzieci. Policja po raz kolejny pokazała swe oblicze przemocy.
To były dni akcji przeciwko zakazowi skłotowania w Holandii w momencie
kiedy był on wprowadzany w życie. Czas pokaże czy coraz bardziej
prawicowemu rządowi, coraz bardziej policyjnemu państwu uda się złamać
ruch skłoterski bez rozwiązywania problemów bezdomności, spekulacji,
pustych budynków i długich list oczekujących na przydział mieszkania.
Jedno jest pewne: Skłotersi dalej nieustannie będą walczyć o te
ludzkie prawo do dachu nad głową, przeciw kapitalizmowi i sztucznemu
windowaniu cen za wynajem. Takiego natężenia skłotowań, demonstracji,
spotkań, działań kulturalnych oraz medialnych jak podczas dni akcji
nie doświadczyłem jeszcze nigdy w moim życiu, które od dziesięciu lat
spędzam w Amsterdamie. Starsi niż ja mówią, że takiego starcia jak
pierwszego października nie pamiętają już od lat osiemdziesiątych. A to
wszystko to dopiero początek. By utrzymać ten ruch musimy nie ustawać
skłotowaniu następnych domów, w organizowani i uczestniczeniu w
protestach, w robieniu jakichkolwiek akcji bezpośrednich i kreowaniu
mediów by te działania wspierały, mówiły o nich i przekazywały
informacje.
W tych niepewnych czasach kryzysu ekologicznego i ekonomicznego ruch
skłoterski jako ten na pierwszej linii powinien dać przykład całemu
społeczeństwu jak zjednoczeni powinniśmy walczyć o nasze prawa,
zwyciężać i nigdy się nie poddawać w walce o lepszy świat dla nas
wszystkich.
Dopóki ludzie będą potrzebować domy, a te będą stały puste tylko by
zaspokoić czyjąś chciwość SKŁOTING BĘDZIE KONTYNUOWANY = KRAKEN GAAT
DOOR !!! bez względu na prawo.
Aż chciało by się rzec Amsterdam światową stolicą skłotingu :)

środa, 22 grudnia 2010

Narkomani pieniędzy - Gerald Celente - HD lektor


Fragment pochodzi z filmu "Meltup".

Gerald Celente - amerykański analityk, ekonomista-wizjoner, znany ze swych ostrych poglądów nt polityki ekonomicznej USA. Szef firmy badawczej Trends Research Institute.

Prokuratura: Policjanta można nazywać psem


W listopadzie ubiegłego roku uwagę funkcjonariuszy zwróciło zachowanie grupy mężczyzn, którzy pod wpływem alkoholu co chwila wybiegali na ulicę. Podczas legitymowania, jeden z nich - jak się później okazało asesor (pracownik prokuratury) - zwrócił się do policjanta "Zamknij się, psie!" i groził mu zwolnieniem z pracy. Stróż prawa postanowił skierować do prokuratury sprawę o znieważenie funkcjonariusza.

Czekało go jednak niemiłe zaskoczenie, gdyż prokuratura orzekła, iż zwrot "pies" nie jest obraźliwy dla policjantów. Podczas obrony, oskarżony twierdził, że słowo stanowi po prostu synonim i jest powszechnie używane, na przykład w tytułach filmów - "Psy" i "Pitbull". Taki stan rzeczy potwierdziła biegła ekspertka z zakresu językoznawstwa, dodając, że ""psów używa się, trenuje i wykorzystuje do tropienia przestępców". Urażony policjant zwrócił się do sądu, który nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę. Jednak prokuratura po raz drugi stwierdziła, że "pies" nie obraża funkcjonariuszy i umorzyła śledztwo, tym razem prawomocnie.

Wikileaks: Brytyjski rząd szkolił szwadrony śmierci dla władz Bangladeszu

 Rapid Action Battalion

Jak wynika z kolejnych przecieków opublikowanych przez Wikileaks, rząd Wielkiej Brytanii szkolił paramilitarne bojówki uważane przez organizacje broniące praw człowieka za szwadrony śmierci rządu Bangladeszu.

Członkowie tzw. Batalionu Szybkiego Reagowania, Rapid Action Battalion (RAB), są odpowiedzialni w ostatnich latach za setki pozasądowych morderstw, a także stosowanie tortur. Brytyjskie władze szkoliły ich w zakresie technik przesłuchania. RAB zajmował się także w porwaniami i wymuszaniami.

Szczegóły tego rodzaju szkoleń zostały ujawnione w depeszach amerykańskich i brytyjskich władz dotyczących "antyterrorystycznych" działań rządu Brytyjskiego oraz amerykańskiego w Bangladeszu.

Amerykański ambasador w Dhace, James Moriarty, wyraził pogląd w jednej z depesz, że RAB jest organizacją "doskonale rokującą, aby w przyszłości stać się bangladeską wersją amerykańskiego FBI".

Szkolenie RAB przez brytyjczyków rozpoczęło się ok. trzech lat temu, jeszcze pod rządami Partii Pracy.

wtorek, 21 grudnia 2010

Coroczna kampania: Nie kupujmy choinek! Dajmy im dla nas oddychać !

Ogrodniczy partyzanci ratują drzewka poświąteczne



W erze zmiany klimatu bardzo paradoksalnym wydaje mi się kupywanie, wycinanie, a w końcu wyrzucanie drzewek świątecznych. Roślin, które rosły przez parę lat tylko po to by "cieszyły" jedynie czasem krócej niż nawet dwa tygodnie. Czy nie lepiej byłoby o nie zadbać zamiast je wyrzucać a nawet spalać na stosie bez odrobiny szacunku ? Czy tego chcemy uczyć nasze dzieci w czasach gdy ich przyszłość jest niepewna przez właśnie tego typu nad konsumpcję ? Czy narodziny Boga chcemy obchodzić przez ścięcie drzewka i powolne zabijanie naszej planety wraz ze wszystkim co na niej żyje, a więc nami też ? Przecież każde z tych drzew oddycha dla nas, a przez to zmniejsza coraz groźniejszy widoczny i dotkliwy w skutkach efekt cieplarniany. My wybieramy życie dla nas samych, dla przyszłych pokoleń, dla całej przyrody, dla poprawy jakości naszego zdrowia i życia. Zmiany na lepsze bierzemy w swoje ręce. W miejscu betonu sadzimy uratowane porzucone drzewka. Wspaniale będzie podziwiać jak rosną razem z naszymi dziećmi i jak oddychają dla nich. Wspaniale będzie usłyszeć jak ptaki śpiewają przysiadując na gałęziach. W tym roku udało nam się posadzić aż 36 drzewek. Piękny sukces. Poprzez tą opowieść mamy nadzieję zachęcić Was wszystkich do tego samego. Mamy nadzieję, iż będzie nas tak dużo, że ludzie przestaną kupować choinki i nauczą się je szanować tam gdzie one rosną. Przetrwania i szczęścia tego Wam i wszystkim żywym istotom życzymy

Paradox - filmik ekologiczny SOS



O to film nakręcony , by pokazać wam absurd palenia świątecznych drzewek. Czy narodziny Boga musimy obchodzić poprzez zabicie drzewka? Czy w czasach ekologicznej zagłady nie jest to zbyt absurdalne, że ścinamy kilkuletnie drzewka, po to by nas cieszyły tylko przez dwa tygodnie, by potem zostały spalone zwiększając i tak za duży efekt cieplarniany. Czy tego chcemy uczyć nasze dzieci?

O to jego tłumaczenie na polski:
"Drzewka świąteczne palone na placu muzealnym.
Czy nie byłoby lepiej z powrotem je posadzić?
Czy aby jest to dobre przesłanie?"

Nadzieja przeciw nadziei: konieczna zdrada

Artykuł na temat niektórych sprzeczności wewnątrz studenckiego ruchu protestu w Wielkiej Brytanii i żądania „prawa do edukacji” opublikowany na stronie libcom.org

“Co takiego im zabrano, co wzbudziło w nich taki gniew? Zabrano im nadzieję. Ta delikatna bańka mydlana nadziei na awans społeczny, która utrzymywała ludzi w dobrym samopoczuciu przez dekady rosnących nierówności. Nadzieję, że dzięki ciężkiej pracy i posłuszeństwie i kupowaniu odpowiednich rzeczy przynajmniej niektórzy z nas dostaną dobrą pracę i bezpieczne warunki zamieszkania, które nam obiecano."
-Laurie Penny, New Statesman, 3 grudnia 2010 r.

Na jednym zdjęciu z dnia protestów widać konkurujące ze sobą wizje nadziei. Kopniak w szybę budynku Millbank symbolizuje nadzieję na opór, którą żywiło wielu ludzi na lewicy od czasu, gdy rozpoczęły się cięcia socjalne. Ten kopniak wyraża pytanie, które pobrzmiewa w okupacjach uniwersytetów, które rozpoczęły się wcześniej i rozkwitły potem: na co dokładnie mamy nadzieję?

To ważne pytanie, jak studentom udało się zainspirować ludzi do działania, zaangażowania i organizowania się w walce przeciw rządowym planom cięć. Odpowiedź na to pytanie może nie być zgodna z poglądami samych studentów. Warto zauważyć, że nie sama obrona uniwersytetu zmobilizowała ludzi i wzbudziła w nich pragnienia i dążenie do realizacji swoich marzeń. Obrona tzw. „prawa do edukacji” mogła być iskrą, która wywołała bunt studentów, ale ci z nas którzy nie są studentami przyłączyli się dlatego, że chcemy przede wszystkim stawiać opór. Żeby to robić skutecznie, nie możemy być sami. Musimy czuć, że opór jest możliwy i że możemy wygrać. Dotychczasowy opór wobec reżimu cięć był bezpłciowy i nieciekawy: zdradzony strajk tu i ówdzie, zwolniona kadra gdzie indziej....

Mieliśmy drobne zwycięstwa i tysiące słów wypowiedzianych na temat nieuniknionego powstania przeciwko restrukturyzacji. Kopniak w szybę przeniósł nas poza pustą retorykę i czcze marzenia. Pokazał gniew i determinację, żeby walczyć. Okazało się, że sytuacja przerosła gliniarzy i że nie byli oni przygotowani. Biura Torysów zostały splądrowane we wspaniałym akcie powstańczym. To stało się inspirujące i było prawdziwie magicznym momentem. Ludzie na własne oczy zobaczyli, że można prowadzić bitwy, że ludzie chcą walczyć i że zwycięstwo jest możliwe.

Jednak poza tym, jaki jest realny poziom poparcia dla "prawa do edukacji"? To był punkt wyjścia zamieszek i wspólny wątek, który łączył wszystkie demonstracje, protesty i okupacje: cięcia stypendiów, likwidacja całych wydziałów uniwersyteckich i zwolnienie niezliczonych pracowników, podwyższenie czesnego. Restrukturyzacja jest atakiem na „edukację”, w takiej formie, w jakiej istnieje na Uniwersytecie. To całościowe przewartościowanie tego, kto ma prawo dostępu do jakich zasobów edukacyjnych. Może się wydawać oczywiste, że „my wszyscy” wspieramy prawo do edukacji i że wszyscy jesteśmy zjednoczeni w naszej walce o uniwersytet. Ale może tak nie jest?

Co jeśli łączy nas gniew, a nie nasze nadzieje? Co jeśli jesteśmy razem tylko dla walki, ale nie będziemy razem dla zwycięstwa?

Laurie Penny dobrze rozpoznała motywację stojącą za zamieszkami – nadzieję. A raczej restrukturyzację nadziei i jej coraz większą rzadkość. Nadzieja nie jest ani czymś wiecznym, ani czymś przemijającym. Nadzieja, to materialna rzecz, która jest produkowana przez instytucje społeczne i dystrybuowana społecznymi kanałami. Takimi instytucjami, jak uniwersytet.

Co mam na myśli pisząc o społecznie produkowanej nadziei? Różne społeczeństwa produkują inne rodzaje nadziei - każde społeczeństwo inne. Nadzieja mobilizuje i nadaje kształty organizacyjne i kierunek naszemu życiu. Pamięć kształtuje nasze zrozumienie przeszłości i teraźniejszości, a nadzieja kształtuje nasze zrozumienie przyszłości, tego co będzie, tego co mogłoby być, tego kim możemy się stać, a kim nie jesteśmy dziś. Zarówno nadzieja, jak i pamięć nadają sens i cel naszym działaniom. To one nadają sens naszemu życiu.

W każdym społeczeństwie są konkurujące ze sobą wizje nadziei, ale są też te najbardziej dominujące. W świecie dążącym do realizacji doktryny neoliberalnej, dominującą formą nadziei jest aspiracja. To nie aspiracja w sensie heroicznego ideału Greków, nie jest to nic romantycznego i kolorowego. Aspiracja oznacza coś bardzo konkretnego: mobilność społeczną, aspirację do awansu społecznego. Oznacza lepszą pracę, większą pensję, więcej przedmiotów i wyższe miejsce na drabinie kariery. W świecie, w którym żyjemy, nadzieja jest zawsze indywidualna, nigdy zbiorowa. To nadzieja przedsiębiorców, którzy marzą o wielkości. Marzą nie tylko o wdrapywaniu się po drabinie sukcesu, ale także o wygraniu ze wszystkimi konkurentami. Mamy nadzieję na mobilność społeczną. Dominująca forma nadziei polega na marzeniu, by w życiu powodziło nam się lepiej, niż naszym rodzicom.

Nadzieja nie jest równo dystrybuowana. Twoje nadzieje zależą od tego, kim jesteś (czy jesteś biedny, czarny, niepełnosprawny, czy jesteś kobietą, młodym, czy mieszkasz na prowincji, itp...). Neoliberalna nadzieja – aspiracja – jest coraz bardziej ograniczona do coraz mniejszego grona ludzi: tych, którym wiedzie się dobrze w obecnych czasach kryzysu. Tym, którzy są ponad buforem „wypieranej klasy średniej”. Dla reszty, obowiązuje loteria. (Żeby było jasne, od dawna istnieli ludzie pozbawieni nadziei - podklasa ludzi żyjących w warunkach socjalnej śmierci bez celu w życiu, wobec których stosowano kary za aspołeczne zachowania. To stało się normą dla wielu ludzi).

Niedostatek nadziei powoduje, że coraz więcej ludzi popada w socjalną śmierć – życie bez przyszłości, a więc pozbawione znaczenia. Życie w pułapce bez drogi ucieczki. Ten kryzys nadziei może się objawić na wiele różnych sposobów. Najbardziej oczywistym sposobem jest resentyment wobec tych, którzy jeszcze zachowali nadzieję. Innym sposobem jest desperacka próba ratowania nadziej przez wspominki o przywilejach związanych z narodowością, rasą i płcią (tego typu uczucia mobilizują członków Brytyjskiej Partii Narodowej).

Obecny kryzys stanowi zmianę kursu w mieszanej ekonomii nadziei, gdzie neoliberalna polityka i subiektywność ścierają się ze starszymi formami uprawnień socjalnych i innymi ideałami sprawiedliwości i społecznej mobilności. Żyjemy w czasach bólów porodowych prawdziwie neoliberalnej epoki, gdzie sens, nadzieja i przyszłość są rzadkością i są niedostępne dla większości z nas.

Na styku nowego i starego porządku społecznego, gdzie upadają ostatnie pozostałości państwa dobrobytu, restrukturyzacja nadziei jest postrzegana jako kryzys nadziei. Wkraczamy w okres niedoboru przyszłości.

To jasne, że studenci buntują się przeciwko utracie nadziei i przyszłości. Pod ostrzałem znalazła się ich mobilność społeczna (i tak ograniczona, ale jednak). „Wypierana klasa średnia” i jej dzieci dołączą do istniejącej podklasy ludzi, którzy będą stanowić jedynie przypis do wielkich i błyszczących historii profesjonalistów odnoszących sukcesy. Rewolta studentów jest pierwszą otwartą rewoltą przeciw ekspansji socjalnej śmierci i upadkowi powszechnej dostępności aspiracji.

Utrata praw socjalnych jest rzeczywista, tak jak rzeczywisty jest bunt. Ale powinniśmy się tu zatrzymać i opowiedzieć dalszy ciąg historii z kopniakiem. Czy dzieciak kopiący szybę rzeczywiście chce żyć lepiej, niż jego rodzice? Czy rzeczywiście chce zachowania uniwersytetu w jego obecnej formie?

Wróćmy do idei, która stoi za neoliberalną aspiracją: mobilności społecznej. Mobilność społeczna oznacza bogacenie się, osiąganie lepszego statusu niż rodzice i rówieśnicy. Oznacza, że pniesz się do góry, podczas gdy inni stoją w miejscu. Mobilność społeczna oznacza, że będą wygrani i przegrani. Nadzieja - lub aspiracja – potwierdza nierówności w świecie, w którym żyjemy. Edukacja - która jest formalnym procesem różnicowania ludzi, który powoduje, że niektórzy skończą z tytułami uniwersyteckimi i cennymi kontaktami, a inni z pracą pozbawioną przyszłości – jest kluczowym elementem procesu tworzenia i utrzymywania nierówności. Taka forma edukacji wzmacnia rolę uniwersytetu, jako instytucji w nierówny sposób dystrybuującej znaczenia, możliwości, płace i inne formy bogactwa społecznego.

Jeśli ująć to w ten sposób, prawo do edukacji oznacza prawo do nierówności. Prawo do edukacji służy do wzmacniania mitu o merytokracji – mitu, który polega na wierze, że sukces można osiągnąć za pomocą ciężkiej pracy i zdolności, a nie za pomocą układów, znajomości, pochodzenia klasowego i przywilejów. Prawo do edukacji oznacza, że jeśli powiedzie ci się na standardowych testach (w czym pomaga zamożność, uczęszczanie do właściwej szkoły i stabilne życie rodzinne), będziesz mieć prawo do uczęszczania na uniwersytet, by utrwalić swoje miejsce na górze hierarchii społecznej (oczywiście, jeśli uda ci się dostać do wystarczająco dobrego uniwersytetu – nie wiadomo jednak, ile „złych” uniwersytetów pozostanie po restrukturyzacji). Zdrada prawa do edukacji, która może się objawić brakiem dostatecznej ilości miejsc pracy dla absolwentów (tak jest w przypadku jednej trzeciej absolwentów), zwiększeniem kosztów "zasług", które pozwalają zdobyć tytuł, co powoduje, że tytuły znajdą się poza zasięgiem wszystkich, oprócz tych najbardziej bogatych, to zdrada prawa, by nie być już członkiem klasy pracującej.

Jeśli spojrzeć na to w ten sposób, przez pryzmat rozbitej szyby, zadyma wykroczyła poza proste aspiracje. Tak jak okupacje uniwersytetów wykroczyły poza proste żądania "prawa do edukacji". Radość uczestniczenia w rewolcie przekracza ograniczenia prozaicznej nadziei na awans społeczny.

Ale w tym momencie znajdujemy się w rozterce (zarówno ci z nas, którzy są studentami, jak i ci którzy nie są). Musimy bronić naszej mobilności w świecie takim, jakim jest. Obrona tej mobilności, to obrona naszego życia i realnej możliwości prowadzenia sensownego życia w społeczeństwie. Musimy bronić środków na utrzymanie edukacji w takiej formie, jaka istnieje obecnie. Opór przeciwko zwiększeniu opłat za edukację jest walką o utrzymanie postępów, które zostały wywalczone przez poprzednie pokolenia, m.in. minimalnego gwarantowanego dochodu. Wiele studentów (i ich zwolenników) właśnie to popiera. Ale broniąc tych postępów, bronimy najważniejszych ideałów neoliberalizmu: prawa do bycia nierównym. Obrona tego prawa oznacza obronę uniwersytetu, jako instytucji filtrującej, która dzieli ludzi na wykształconych i niewykształconych, tych, którzy mogą się spodziewać "kariery zawodowej" i tych, którzy będą jej pozbawieni, tych, którzy będą mieli życie wypełnione sensem i tych, którzy go nie będą mieli.

Musimy więc wykroczyć poza zwykłą obronę stanu obecnego. W zadymach chodzi w równym stopniu o marzenia, które jeszcze nie zostały zrealizowane, jak i o utratę istniejących praw. Nadzieje, które były uśpione lub ukryte mówią o różnych sposobach życia - o różnych rodzajach marzeń i przyszłości. Kryzys nadziei i nadchodzący niedostatek przyszłości jest dla wielu ludzi zdradą, która daje im inny rodzaj nadziei: nadzieję przeciw nadziei, przemoc skierowaną przeciw aspiracjom i chłodnemu konformizmowi.

Bunt studentów jest rysą na fasadzie. Studenci wyczuwają, że ich życie się zmienia i że mit mobilności związany z uniwersytetem w ostatnich latach rozpływa się na ich oczach. Te protesty są pierwszymi protestami w Wielkiej Brytanii, które podważyły znaczenie nadziei i zakwestionowały cięcia marzeń, które wiążą się z neoliberalną przyszłością.

Aby być wiernym wobec zadymy i obietnicy innej formy nadziei, potrzebny jest akt zdrady. Zdrady uniwersytetu i edukacji w takiej postaci, jaką znamy. I w ten sposób wracamy do punktu wyjścia.

Jeśli protesty i okupacja będą mówić tylko o wadze edukacji i konieczności obrony uniwersytetu, ludzie szybko odejdą. Zbyt jasno widać, czym uniwersytet jest w tej chwili.

Szyba została wybita. Przez nią wyraźnie widać, że uniwersytet jest machiną, która tworzy socjalną śmierć.

W końcu inspiracje wynikające z pierwszej konfrontacji i pierwszego zwycięstwa odejdą w niepamięć, a cele rewolty będą musiały świadczyć same za siebie. Jeśli celem rewolty będzie tylko przywrócenie działającej machiny i wolności, by być nierównym - możemy tylko mieć nadzieję, że ta rewolta się nie powiedzie.

Ale jeśli walka podważy samo istnienie takiej machiny i otworzy na nowo kwestię nauki w opozycji do edukacji - czyli rozwoju, badania swoich zainteresowań oraz skłonności i swobodnej gry ciekawości i pragnień, jeśli przewartościuje naukę jako sposób tworzenia nowych możliwości i znaczeń – wtedy okno może pozostać wybite na bardzo długi czas.

N, Grudzień 2010 r.

http://libcom.org/news/hope-against-hope-necessary-betrayal-15122010

sobota, 18 grudnia 2010

Dni Akcji Skłoterskich. Część pierwsza nowego rozdziału "Szczęśliwego Życia Aktywisty"

Wszystko zaczęło się od akcji spania na placu Dam. Tak jak parę lat temu, złamaliśmy prawo i zaskłotowaliśmy na noc główny plac w Amsterdamie. Wiele działalności, które zwykle odbywają się na skłotach tym razem wyszło na ulicę by zaprezentować ruch skłoterski. We wczesnych godzinach „Kinderpret” przygotowywał program dla dzieci. Zasilane generatorami sound systemy grały muzykę. Wiele kapel grały tego wieczoru koncerty. Linuxowa grupa rozdawała i instalowała open source system operacyjny do komputerów. Przez chwilkę działało kino na powietrzu. Odbyło się wiele fajerszołów i innych pokazów teatralnych. Jednym z najciekawszych był „słodki zaskłotowany dom” zbuntowanych klaunów (Rebelact). Nasze fizjologiczne potrzeby można było załatwić w zbudowanych przez ekologiczną grupę SWOMP eko toaletach. Po raz pierwszy przedstawiona była wystawa plakatów „ Nie tylko skłoting” wyrażająca to, że ruch ten jest także w dużym stopniu związany z ekologami, z walczącymi o prawa ludzi i zwierząt, o wolność, o tolerancję itp. Mimo tego, że dosyć często padał deszcz około 800 osób zapełniało dużą część placu. Wielu ludzi spało w namiotach, wielu wytrwało do rana, a wielu tak jak ja wróciło do domów, by złapać trochę snu przed akcjami następnego dnia.

Spotkaliśmy się w „Joes Garage”, skłocie, który za parę dni obchodził swe piąte urodziny. Niektórym było już wiadome, że mamy skłotować duży budynek pod kulturalne centrum skłoterskie. Cała restauracja w ścisku wypełniła się po brzegi, a i tak nie byli to jeszcze wszyscy, bo ekipa włamywaczy i barykadujących spotykała się na skłocie, który był bliżej wybranego pustostanu. Po zwykle następującej przemowie o tym co będziemy skłotowali, jak się zachować, kto jest prawnikiem itp. ruszyliśmy rowerami do wyznaczonego celu. Wyglądaliśmy niczym rowerowa masa krytyczna. Nie często widzi się aż tyle osób na skłotowaniach. Gdy przybyliśmy do ogromnego, zabytkowego budynku straży pożarnej drzwi były już otworzone, a w środku ludzie barykadowali co się tylko dało. Z okien szybko zawisły transparenty nawiązujące do autonomicznego centrum skłoterskiego oraz do nadchodzącego zakazu skłoterskiego. Wkrótce pojawili się policjanci, strażacy, a nawet urzędnicy z „punkowej” wytwórni „Epitaph”. Policji tym razem nie wpuściliśmy do środka by zatwierdzili, że budynek stoi pusty. Powiedzieliśmy im, iż za tydzień już i tak „delegalizują” skłoting więc niech się przyzwyczajają do nowej sytuacji. Za problemy, które pracownicy „epitaphu” próbowali zrobić skłotersom nawoływałbym do bojkotu tej komerchy. W końcu nie mieli innego wyjścia jak przyjąć rozwiązanie obarykadowania części którą wynajmują i korzystania z oddzielnego wejścia.

Gdy wszystko było już załatwione, czas było jechać na następną akcję. Zobaczenie straży pożarnej od środka musiałem zostawić na potem.

Po dosyć długim oczekiwaniu w wynajętym grupowo przez studentów mieszkaniu, częściowo piechotą, częściowo rowerami wyruszyliśmy by zaskłotować trzy duże kamienice. Drzwi i okna na niższych piętrach zabezpieczone były przed skłotersami siteksem – blachą barykadującą. Jednak skłotersi już dawno wymyślili sposób i na to utrudnienie. Niektóre drzwi zostały otworzone „magicznym kluczem”, niektóre łomami, a jedne za pomocą dużej fleksy. Także tutaj natychmiast zostały wywieszone transparenty. Ci sami gliniarze spotkali się z prawie z tymi samymi „rozmawiaczami” CDN.

Duńska policja ma zapłacić odszkodowania ponad 200 protestującym - wyrokiem sądu

 Protesty w Kopenhadze podczas konferencji ONZ w grudniu 2009. Autor zdjęcia: EPO, wikimedia
Duńska policja ma zapłacić odszkodowania ponad 200 protestantom - wyrok sądu
Duńska policja ma zapłacić odszkodowania ponad 200 uczestnikom manifestacji odbywających się w Kopenhadze podczas spotkania przywódców państw ONZ dotyczącego przeciwdziałaniu zmianom klimatycznym - taki zapadł wyrok sądu.

W grudniu 2009 podczas protestów w Kopenhadze, gdzie odbywała się Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, policja aresztowała zapobiegawczo prawie 1900 osób. Około 250 z aresztowanych wówczas osób wytoczyło pozwy przeciw Duńskiej policji.

Duński sędzia wydał wyrok, stanowiący, że duńska policja ma wypłacić 178 osobom po około 1200 euro odszkodowania za „bezprawne” zatrzymania. Pozostałym zatrzymanym wówczas osobom ma wypłacić po ok. 5 tys. koron.
Te wiadomości podały nawet fińskie kapitalistyczne masmedia tutaj.

Witryna www Guardiana (guardian.co.uk) uzupełnia te doniesienia tutaj, że wyrok zbiegł się w czasie z ujawnieniem transmisji radiowej, z której wynika, że dowódca policji wydał podwładnym rozkaz atakowania protestujacych i dziennikarzy. Według tłumaczenia przytoczonego cytatu na stronie aktywistów z Climate Collective dowódca rozkazuje podwładnym „Zróbcie użytek z pałek,” dodając „między samochodami są dziennikarze. Z nimi rozprawimy się, k***, tak samo."

Duńska policja złożyła odwołanie od wyroku.

Komentarz na stronie guradiana:

EricABlair
16 December 2010 4:26PM
Criminal convictions needed here against the police.
Simply making the taxpayer foot the bill for their violence won't change anything.

Trzeba wytaczać procesy karne przeciw policjantom. Obciążanie podatników, aby płacili odszkodowania za brutalność policji, niczego nie zmieni.


środa, 15 grudnia 2010

5000 studentów demonstruje w Amsterdamie przeciw cięciom edukacji - filmy


Całe 5000 na jednej z najbardziej zaskłotowanych i alternatywnych części miasta i wywiad z anarchistą, studentem z organizacji "Grecja jest Wszędzie"


Docenci solidarni razem na tej samej łódce


Kolejny wywiad z Amsterdamskim studentem anarchistą między innymi o kolejnych protestach w ten piątek

Greenpeace pozywa Dow Chemical i Sasol


tlum imc.pl
Greenpeace złożył pozew przeciwko dwóm dużym koncernom chemicznym i firmom PR o szpiegostwo przemysłowe. Stawiany jest zarzut, że Dow Chemical i Sasol (dawniej CONDEA Vista) zatrudnili prywatnych detektywów do szpiegowania Greenpeace w latach 90tych.
Zarzuty o szpiegostwo skupiły się na inwigilacji biura Greenpeace w Waszyngtonie oraz infiltracji grup w St. Charles (Luizjana) współpracujących z Greenpeace zajmujących się sprawami skażenia dioksynami. Greenpeace oskarża korporacje o uciekanie się do użycie środków inwigilacji „z zamiarem zmiany, stępienia lub udaremnienia” działań organizacji w zakresie kampanii ochrony środowiska.

Więcej informacji na temat tego wydarzenia przedstawia doktor habilitowany (senior resercher) Charlie Cray z Greenpeace USA w rozmowie z Juan Gonzalez i Amy Goodman. Dow Chemical odmówił komentarza w sprawie pozwu.

Juan Gonzales: Greenpeace złożył pozew przeciwko Dow Chemical i Sasol North America oskarżając o szpiegostwo. Pozwane są również firmy public relations Dezenhall Resources i Ketchum i nieistniejąca już firma Beckett Brown International. W pozwie stwierdza, że korporacyjni szpiedzy wykradli tysiące poufnych dokumentów z Greenpeace, w tym planów
kampanii, danych pracowników, zapisów rozmów telefonicznych, danych ofiarodawców.

Amy Goodman: Wiecej informacji na temat pozwu dostarczy nam dr hab. (senior resercher) Charlie Cray z Greenppeace który łączy się z nami z Waszyngtonu D.C.


Charlie, mówisz o korporacjach które przeniknęły do Greenpeace w całym kraju i ukradły wspomniane dokumenty. Wyjaśnij co się dokładnie stało.



Charlie Cray: Dow Chamicals I Sasol Resources, które dawniej tworzyły CONDEA Vista, to dwie durze kompanie chemiczne przeciwko którym Greenpeace powadził kampanie z powodu emisji dioksyn i innych chemikaliów. Firmy PR obu kompani zgłosiły się do innej firmy, składającej się z ex-pracowników Tajnych Służb FBI i NSA, która kolejno: ukradła dokumenty Greenepeace, wtargnęła na posiadłość Greenpeace, inwigilowała ludzi, przechwytywały komunikację elektroniczną. Po tym jak firma rozpadła się jej były właściciel który posiadał wszystkie dowody skontaktował się z reporterem (Jim Ridgeway) który w kwietniu 2008 roku opublikował w „Mother Jones” artykuł który ujawnił niektóre z tych działań. Kiedy o tym przeczytaliśmy rozpoczęliśmy dochodzenie. Zgromadziliśmy jak najwięcej dowodów i złożyliśmy w poniedziałek pozew sadowy w dystrykcie kolumbijskim. Akt oskarżenia oraz dowody go wspomagające można znaleźć na spygate.org. W zasadzie zobaczyliśmy tutaj firmę która będzie korzystać z takich metod jak – w tym przypadku zarzuty są przedstawione oficjalnie - włamanie, nachodzenie i prawo RICO co jest jak zapewne wiesz konspirowaniem do stworzenia prywatnego przedsiębiorstwa służącego do łamania prawa i do rozpowszechniania informacji pomiędzy wszystkimi członkami. I wiesz zapewne ze pójdziemy z tym do sad ponieważ czujemy ze mamy naprawdę mocne dowody przeciwko tym wszystkim podmiotom.



Amy Goodman: Opowiedz o tym jak się to wszystko stało. Wydaje mi się ze jest to cos wielkiego, zaś zasięg tego zjawiska jest o wiele większy niż tylko Greenpeace jeśli weźmiemy pod uwagę to jak te organizacje infiltrowały Greenpeace. Daj nam jakieś przykłady.



Charlie Cray: A wiec BBI , rozwiązana już prywatna firma detektywistyczna, zatrudniła podwykonawców, w tym byłych funkcjonariuszy policji którzy przez dwa lata regularnie przeszukiwali śmieci Greenpeace w poszukiwaniu użytecznych dokumentów Robili to średnio dwa razy w tygodniu. Zatrudniono również podwykonawców których współpracownicy usiłowali infiltrować Greenpeace jako wolontariusze. Przeszukiwali oni biuro Greenpeace w poszukiwaniu nie wiadomo czego ale najprawdopodobniej dokonywali zwiadu dla ludzi którzy później mieli się tam włamać. Znaleźliśmy listę kodów do drzwi,. Znaleźliśmy folder o nazwie „podsłuch” który był pusty. Wiemy że ta kompania nawiązała współprace z firmą o nazwie NetSafe składającą się z byłych oficerów NSA wyspecjalizowanych we włamywaniu się do komputerów i tym podobnych rzeczach. Tak naprawdę nie znamy pełnego wymiary ich działań ale widzimy ze są on szokujące. Dlatego właśnie naszym celem jest wyciągniecie tego na światło dzienne i powstrzymanie o ile ten proceder wciąż trwa.



Juan Gonzalez: W niektórych działaniach (jedno z takich działań zostało zgłoszone) korzystano z pomocy oficera policji z Waszyngtonu. Podobno przy jego pomocy gromadzono informacje na temat kart kredytowych , numery ubezpieczenia społecznego (PESEL w Polsce) pracowników Greenpeace ?



Charlie Cray: Dowiedzieliśmy się o tym – znaleźliśmy te informacje. Znaleźliśmy plany kampanii. Znaleźliśmy plany medialne i listy mediów. Możecie sobie wyobrazić co taka firma jak Dow może zrobić z taką wiedzą, kontrowanie strategii Greenpeace itp. I to nie tylko firma Dow, ale i wiele innych kompani było klientami firm PR i biura detektywistycznego.


źródło:  http://www.democracynow.org/2010/12/3/greenpeace_sues_chemical_companies_for_corporate

wtorek, 14 grudnia 2010

Polska na razie bez GMO


Polski rząd wygrał sprawę przed Sądem Unii Europejskiej w Luksemburgu dotyczącą roślin genetycznie modyfikowanych. Sędziowie przyznali rządowi w Warszawie rację w sporze z Komisją Europejską, unieważniając decyzję Komisji Europejskiej sprzed 3 lat, która nie zezwalała na żadne odstępstwa dotyczące zakazu roślin genetycznie modyfikowanych.

Jednak Bruksela nie poinformowała na czas Warszawy i swoje zastrzeżenia przekazała z dwumiesięcznym opóźnieniem. Władze postanowiły wykorzystać to potknięcie i pozwały Komisję do Sądu Unii Europejskiej, żądając unieważnienia decyzji Brukseli ze względów proceduralnych. Sędziowie przyznali rację Polsce. Komisja może jeszcze odwołać się do wyższej instancji, czyli do Trybunału Unii Europejskiej.

Polska należy do tej grupy krajów, które chcą całkowitego zakazu GMO na terenie Wspólnoty, albo wprowadzenia rygorystycznego prawa, które praktycznie uniemożliwia uprawy roślin genetycznie modyfikowanych. Komisja Europejska niedawno uznała więc, że najlepszym wyjściem z sytuacji będzie, jeśli da unijnym krajom swobodę działania. To na razie jest propozycja, która czeka na zatwierdzenie państw członkowskich. (IAR)

Ministerstwo Gospodarki chce spalić polskie lasy. Działaj !


W Ministerstwie Gospodarki odbędzie się dziś konferencja uzgodnieniowa dotyczącą projektu rozporządzenia [1], które umożliwi dużym koncernom energetycznym nieefektywne spalanie drewna z lasów w celu wytwarzania energii.

Projekt rozporządzenia wprowadza nową szeroką definicję biomasy leśnej, która umożliwi dosłowne spalenie polskich lasów w wielkich i niewydajnych kotłach elektrowni węglowych. Propozycję rządu ostro krytykuje Greenpeace wspierany przez ekspertów branży budowlanej, meblarstwa i energetyki odnawialnej.

Uchwalenie rozporządzenia w zaproponowanej wersji doprowadzi do zwiększenia wycinki lasów, a drewno, które dotychczas trafiało na potrzeby rynku meblarskiego i papierniczego będzie spalane w kotłach elektrowni.

Obecnie, zgodnie z wciąż obowiązującym rozporządzeniem Ministra Gospodarki z dnia 14 sierpnia 2008r., biomasę leśną, określa się jako: „odpady i pozostałości z produkcji leśnej, a także przemysłu przetwarzającego jej produkty”. Projekt nowego rozporządzenia Ministerstwa Gospodarki z dnia. 19 lipca 2010r. szeroko definiuje biomasę leśną jako: „biomasę powstałą na terenie lasu oraz w wyniku jej przetworzenia, a także stanowiącą odpad lub pozostałość z procesu przetwarzania biomasy powstałej na terenie lasu lub odpady z przemysłu przetwarzającego produkty z produkcji leśnej”.

„Jeśli projekt rozporządzenia dotyczący spalania biomasy leśnej w celach energetycznych wejdzie w życie w obecnym kształcie, spowoduje to wycinkę setek tysięcy hektarów lasu w Polsce jak i ogromne straty milionów megawatogodzin energii rocznie. Przyjęcie rozporządzenia sprawi, że w latach 2011-2020 co najmniej 400 tysięcy ha polskich lasów pójdzie z dymem”- mówi Iwo Łoś, koordynator kampanii Klimat i Energia.

Rozporządzenie w nowej formie pozwoli dużym koncernom energetycznym na uzyskiwanie sporych przychodów z tzw. „zielonych certyfikatów”, które mają potwierdzać wytworzenie energii w odnawialnym źródle. Polscy eksperci i przedstawiciele sektorów budownictwa, papiernictwa i meblarstwa alarmują z kolei o negatywnych skutkach dla środowiska i gospodarki, które zostaną spowodowane wprowadzaniem szerokiej definicji biomasy leśnej i spalaniem lasów do celów energetycznych.

„Zamiast forsować to kuriozalne rozporządzenie, należy promować wykorzystanie biomasy rolniczej (np. kukurydzy) w celach energetycznych, która daje ponad 20 razy więcej energii z hektara niż biomasa leśna (np. drewno z lasu) w horyzoncie czasowym 100 lat” – mówi prof. Andrzej Radecki, prezes zarządu, Polskiej Izby Gospodarczej Energetyki Odnawialnej

Greenpeace zdecydowanie przeciwstawia się przyjęciu przez rząd rozporządzenia. Ekolodzy twierdzą, że jest ono sprzeczne ze współczesnym trendem gospodarek europejskich do zwiększania efektywności energetycznej i zrównoważonego rozwoju odnawialnych źródeł energii, o którym mówi przyjęty przez Polskę w 2008 roku pakiet klimatyczno-energetyczny. Dlatego właściwym kierunkiem rozwoju energetyki w oparciu o biomasę są rozproszone źródła kogeneracyjne (w jednym procesie wytwarza się energię elektryczną i ciepło) opalane nie biomasą leśną ale rolniczą pozyskiwaną w sposób zrównoważony. Ponadto, zadaniem rządu powinno być stworzenie warunków do dynamicznego wzrostu udziału energii z innych odnawialnych źródeł, jakich jak słońce, wiatr czy geotermia.

Więcej informacji na stronie
http://www.SpalaNaszeLasy.pl

Przypisy
[1] Projekt rozporządzenia Ministra Gospodarki w sprawie szczegółowego zakresu obowiązków uzyskania i przedstawienia do umorzenia świadectw pochodzenia, uiszczenia opłaty zastępczej, zakupu energii elektrycznej i ciepła wytworzonych w odnawialnych źródłach energii oraz obowiązku potwierdzania danych dotyczących ilości energii elektrycznej wytworzonej
w odnawialnym źródle energii. Całość projektu rozporządzenia dostępna na stronie: http://bip.mg.gov.pl/files/upload/11245/Projekt%20rozporzadzenia%20MG.pd...