piątek, 26 września 2008

Cześć 7 niepublikowanego fragmentu rozdziału " Holenderska granica - faszystowska granica " z książki Griksa " Los Buntownika"

Po wypaleniu papierosa zakotłowało mi się w bani. Nic dziwnego skoro tyle już nie paliłem, a do tego nic nie jadłem. te kręcenie się w głowie przypominało trochę działanie LSD i było dla mnie pewnego rodzaju relaksem i przynajmniej częściowym oderwaniem się od rzeczywistości. Dziękowałem Bogu za te chwile. Właśnie. Gdy działanie szybko uleciało przypomniałem sobie, że dziś jeszcze się nie modliłem i nie zważając na nic ukląkłem na środku, utkwiłem oczy w niebo, przeżegnałem się i zacząłem się modlić myślami : "Boże. Moja rodzina została sama. Proszę Cię w jej imieniu : Spraw bym wyszedł stąd jak najszybciej. Niech przestaną już cierpieć rozłąkę. Przecież Nea nie jest niczemu winna ( z resztą my też ). Proszę Cię za to wszystko co dobrego zrobiłem, Nie pozwól by moja córka i żona cierpiały. Zrób to dla nich, nie dla mnie. Ja rozumiem, że są ludzie, którzy mają gorzej niż my, dzieci, które rodzą się głodne, żyją głodne i umierają z głodu, podczas gdy ich Matki nic nie mogą na to poradzić. Boże, wiesz, że zawsze starałem się pomagać najbiedniejszym. Proszę, nie pozwól, by trzymano mnie teraz tu, bym tracił czas, w którym mogę czynić Dobro. Jeśli mnie wypuścisz, obiecuję Ci, że zacznę pomagać głodującym w trzecim świecie. Modlę się też o zdrowie mojego Taty. To dobry człowiek. już i tak wiele się wycierpiał. Proszę cię Boże spraw by wyzdrowiał. Boże. Proszę Cię nie dla siebie lecz swojej rodziny. Wysłuchaj mych próśb ! W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. " Współwięźniowie, bez względu na to jaka ich religia była, zatolerowali moją. Wszyscy rozmawiali między sobą, bo spacerniak był jedynym miejscem tutaj, gdzie można było spotkać normalnych ludzi. Opowiadali sobie kto skąd jest, za co siedzi, jakie są perspektywy ich wyjścia na wolność itp. Często pocieszali się wzajemnie. Ogólnie klimat był miły i przyjazny. Nie było żadnej fali czy grypsery. Złych przestępców bardziej przypominali mi klawisze i bastardy. Tak na prawdę to pewnie nimi byli. Kilka razy współwięźniowie próbowali ze mną zagadać. Zdziwieni byli,że nie mówię i za pewne niektórzy myśleli, iż jestem niemową. By się nie nudzić tak bardzo zacząłem trenować. Na początku same ciosy: prosty, hak i sierpowy. W różnych kolejnościach. Dotąd aż się zmęczyłem. Odpocząłem trochę chodząc i znowu trening. Potem odpoczynek i tak w kółko. Współwięźniowie patrzyli na mnie z szacunkiem, choć trochę też jak na pojeba. po pół godzinie, czy może nawet godzinie weszli klawisze i zaczęli z powrotem wprowadzać do cel. W końcu przyszła moja kolej. Zawsze kombinowałem by być ostatni, bo jak by nie było jest to jakieś urozmaicenie od siedzenia w celi. Oddając kurtkę do szafki przypomniałem gestami Brodatemu, że chcę zadzwonić. Zapytał się mnie:
- A z adwokatem to umiesz rozmawiać ? - na co odkiwnąłem mu potakująco.
- To daj mi tą wizytówkę. - po czym kazał mi czekać przy okienku, a sam wszedł do ich biura. Wykręcił mi numer i wywołał moją adwokatkę.
- Czy jest Thea De Bur ?
-Tak
- Czy mogę ja prosić ?
- Już podaje.
- Czy to Thea de Bur ?
-Tak
- Dzwonię z kompleksu cel w Harlemie. Pani klient chciałby z panią rozmawiać. Czy może teraz ?
- Oczywiście.
-To już go podaję - po czym otrzymałem słuchawkę.
- Tu Thea de Bur.
- To ja NNB2
- Skontaktowałam się z twoją dziewczyną
- Żoną
- Przepraszam. Żoną. Kazała mi przekazać, że Cię kocha, tęskni i że czeka na twoje uwolnienie. Masz pozdrowienia od waszych przyjaciół. Arrestande Support Group jest już poinformowane i zobowiązało się jakoś pomóc.
- Czy jest już wiadomo coś o mojej sytuacji ?
- Jesteś podejrzany o nielegalne przebywanie w Holandii, więc niestety prawdopodobnie możesz być przetrzymywany dłużej niż trzy dni.
- Ku...a
- Jutro przyjadę do Ciebie z wizytą i omówimy szerzej twoją sytuację i co najlepiej w takim wypadku zrobić
- W takim razie do jutra
- Do jutra. - i na tym skończyła się nasza rozmowa. W ten sposób zakończyłem dzwonienie telefonem i pukaniem w szybkę dałem ot tym znać Brodatemu, który zaprowadził mnie z powrotem do celi. Po momencie jakaś klawiszka zapytała mnie przez okienko:
- Kawę czy herbatę. Podszedłem i palcem wskazałem na kawę. Postanowiłem, że pic na razie będę. Kawa sprawi, iż nie będę taki senny. Jednak gdy zajdzie taka potrzeba, gdy mnie wkurzą lub będą trzymac za długo, zaostrzę swoją głodówkę o nie przyjmowanie także płynów. Wypiłem se kawę i tak jak zamierzałem dalej kontynuowałem mój trening. Z braku miejsca i przez przygnębiającą atmosferę, tu w celi tylko się rozciągałem. Najpierw wszystkie cztery dźwignie Aikido, a potem ostro, po krótkiej rozgrzewce rozciąganie do szpagatu. Siadłem w najszerszym jak tylko mogłem rozkroku i zacząłem się wychylać co raz bardziej do przodu. Po każdych stu skłonach odpoczynek, a potem znowu. Po pięciu takich seriach dałem spokój by od początku nie nadwyrężać stawów. Powoli muszą przywykać do wysiłku. Po takim treningu zawsze łatwiej było mi zasnąć. Rano zapytaniem obudziła mnie klawiszka:
- Czy chcesz do łazienki ? - kiwnąłem potakująco. Dała mi sprzęt do mycia i zaprowadziła do pomieszczenia gdzie były łazienki i prysznice, po czym zamknęła mnie w jednej z umywalek. Po rozpakowaniu szczoteczki, zauważyłem, ze jest ona chińska, a więc prawdopodobnie wyprodukowana w obozie pracy "Lao Gai". Niestety to widać było dopiero po otworzeniu opakowania, a gdy to było już otworzone to czy ją będę używał czy też nie, to i tak ją wyrzucą. Z czystym sumieniem umyłem nią zęby. W trakcie mycia usłyszałem dialog pomiędzy więźniem a klawiszką.
- Ja chcę już do łazienki.
- Do łazienki pójdziesz jutro. Dzisiaj miałeś prysznic.
- Jak to nie mogę dziś skorzystać z umywalki i umyć zębów ?!
- Nie. Będziesz mógł to zrobić jutro.
- I kto tu łamie prawo to ja nie wiem
- Takie jest prawo. - skwitowała bezdusznie klawiszka.
"Co za nie ludzkie i chamskie traktowanie." - pomyślałem. Człowiek nawet się umyć nie może. Jedynie co dwa dni. Co prawda umywalkę miał każdy w celi ale mydło i szczoteczkę jak się później przekonałem, zabierali nam przed wejściem do niej. Nawet w faszystowskich Niemczech mogłem iść pod prysznic nawet kilka razy dziennie, co z resztą z nudów czasami robiłem. Tu w "tolerancyjnej" Holandii traktowano nas jak brudasów.
Po umyciu się poszedłem dalej spać. Obudzili mnie na spacer. Na deptaku znowu się pomodliłem, zapaliłem i znowu zacząłem ćwiczyć. Tym razem oprócz ciosów zacząłem też kopnięcia. Z czasem zacząłem każde z nich liczyć i po 50-ciu robiłem chodzący odpoczynek, a potem następną serię. Zrobiłem ich około ośmiu.
Wracając z deptaka na migi z trudem wytłumaczyłem Brodatemu, że chcę zadzwonić do drugiego adwokata. Klawisz dziwił się, iż mam ich dwóch skoro można mieć tylko jednego prawnika. W końcu jednak ustąpił i wykręcił drugi numer. Znowu zaanonsował,że chcę zadzwonić po czym podał mi słuchawkę.
- Tu Jan Maier.
-Tu NNB2. Jestem zaaresztowanym podczas eksmisji na Tolstraat. Otrzymałem adwokata z urzędu, Theę de Bur, bo do Pana nie mogłem się dodzwonić. Czy mógłby się Pan jakoś z nią skontaktować i nam pomóc ?
- Nie wiem. Akurat znam trochę twoją sytuację i wiem, że obecnie jesteś podejrzany o nielegalność, więc nie za bardzo mogę Ci pomóc.
- Może Pan jednak do niej zadzwonić , by zobaczyć co się da zrobić ?
- Dobrze. Podasz mi jej numer ?
- 612...........
- Zaraz do niej przedzwonię.
- Dziękuję. Do widzenia.
- Cześć. Trzymaj się. - w ten sposób zakończyliśmy naszą rozmowę i odprowadzono mnie do celi. czekała tam już na mnie herbata. Wypiłem ją i znów zacząłem się rozciągać. Tym razem zrobiłem już 1000 skłonów. nogi bolały ale był to znak, iż się rozciągam. Cały czas z niecierpliwością oczekiwałem wizyty mej adwokatki, They. Cały czas sobie mówiłem w myślach, że zaraz wejdzie lecz ona cały czas nie przychodziła. Klawisze mieli jakiś sygnał wywoławczy podobny do mojego "imienia" NNB2 i zawsze jag go słyszałem "naginałem" go do potrzeb moich myśli. Tym razem tłumaczyłem sobie " Ktoś przyszedł na wizytę do NNB2".Oczekiwanie wkurzało mnie do tego stopnia, że cały czas by o tym nie myśleć, próbowałem się czymkolwiek zająć. Gdy już nie miałem czym poszedłem wku...ny i zawiedziony spać.
Obudziła mnie para klawiszy, wchodzących do mojej celi i wręczających mi komórkę informując, że to dzwoni adwokatka. Gdy dali mi telefon, stanęli pod celą i chyba dowcipkowali sobie o mnie, iż tak to nie umiem gadać ale jak adwokatka dzwoni to mi się język rozwiązuje. Ja w tym czasie próbowałem z całych sił wyrwać się ze snu, skupić, zrozumieć jak najwięcej i mowić z sensem.
- Halo. Tu Thea de Bur.
- Tu NNB2.
- Przepraszam Cię, że nie mogłam dzisiaj przyjechać, bo miałam dużo pracy. Jutro przyjadę do Ciebie na pewno.
- Rozumiem.
- Jak się dowiedziałam jesteś oskarżony o nielegalność tak więc wcale nie muszą Cię wypuszczać po trzech dniach lecz mogą Cie trzymać dłużej - ta informacja niemalże zwaliła mnie z nóg.
- I co teraz - wyjąkałem zrozpaczony.
- Nie wiem. To zależy od Ciebie. - przez moment nie słuchałem co Ona do mnie mówi. Moje myśli latały jak szalone wokół decyzji, którą właśnie podjąłem i którą jej wyjawiłem:
- Ja już teraz przez moją głodówkę stanowię dla nich duży problem. Jeśli mnie nie wypuszczą, zrobię im dużo większy problem.
- Na razie nic nie rób. Poczekaj do jutra, na moja wizytę. Wspólnie zastanowimy się co najlepiej zrobić. Dobrze ?
- Dobrze.
- Skontaktował się już ze mną Zdenek. Mówi, że ma już twój paszport i jeśli tylko będziesz chciał to da mi go, bym przekazała go policji.
- Nie chcę.
- Także wszyscy przyjaciele pozdrawiają Cie i tęsknią za Tobą.
-Domyślam się.
- To do zobaczenia jutro.
- Do zobaczenia. - i na tym zakończyliśmy rozmowę.
Naszły mnie czarne myśli: " Nie mogła przyjść. Akurat. Pewnie jej się nie chciało. Zapewne tak jak wszyscy urzędowi adwokaci mnie olewa. Takie życie. Mówią, iż nie wypuszczą. Mam nadzieję, że kłamią. Pewnie chcą mnie złamać. " Byłem zrozpaczony. Mimo tego, że adwokatka twierdziła inaczej, to cały czas nie dopuszczałem do siebie myśli, iż mogę tu siedzieć dłużej niż trzy dni. Zdążyłem jej już trochę zaufać i nie myślałem, że mnie oszukuje. Jednak wciąż sądziłem, a przynajmniej chciałem by tak było, że jest ona wprowadzona w błąd. Z resztą jutro o 9 rano wszystko się rozstrzygnie. Miną wówczas trzy doby od mojego zatrzymania. Próbowałem pójść dalej spać by nie myśleć o tym za dużo. Nie udało mi się zasnąć, bo przynieśli mi kawę z jedzeniem. gdy po raz kolejny odmówiłem żarcia, klawiszka próbował mnie nakłonić byµ jadł. Wydawała się wkurzona i smutna z tego powodu. Pewnie było to tylko moje złudzenie, bo jak automat może coś czuć. " Ha!" - pomyślałem: " Zależy Wam bym się nie wykończył ? Lepiej mnie wypuśćcie, bo będę stwarzał problemy. " Jeśli mnie nie wypuszczą, zasymuluję im samobójstwo. Oczywiście by zrobić to na prawdę nawet mi przez głowę nie przeszło. Przecież miałem rodzinę, a moją sytuację nawet w najgorszym przypadku, a więc jeśli mnie deportują, uważałem za przejściową i z czasem do naprawienia. Raz , gdy siedziałem w podobnej sytuacji w Berlinie, moje zabijanie na niby fartem wyciągnęło mnie z więzienia. Innym razem dużo namieszało i niestety pogorszyło sytuację. Jakby nie było warto by spróbować. " Trzeba się stąd jakoś wydostać " - pomyślałem rezolutnie.
Po jakiejś pół godzinie zaprowadzono mnie na deptak. Tam, chyba Anglik, który zawsze częstował mnie papierosem, tym razem gdy gestami go poprosiłem, odmówił mi pokazując, że ma ostatniego. Pokazałem mu by dał mi " pojary". Najchętniej to bym wypalił dwa na raz, a tu tylko pojara. Byłem smutny i gościu chyba to zauważył bo w końcu dał mi tego ostatniego. Wypaliłem. Znowu się zakotłowało. Lubie to uczucie. Przynajmniej w małym stopniu odrywało od rzeczywistości. Potem pomodliłem się a następnie zacząłem ćwiczyć. Tym razem nie zważając na zimne, betonowe podłoże, zdjąłem buty i machałem też nogami. Nie interesowało mnie to co myślą o mnie inni. jeden Rosjanin trochę podchwycił, bo sam zaczął robić jakieś przysiady i skłony. No i fajnie.
Gdy oddawałem kurtkę po spacerze w szafce zauważyłem sok i jakieś owoce. Pewnie będą mi tu odkładać to co nie zjadłem, żebym widział co tracę i może się złamał. Gdy zaprowadzili mnie do celi, znowu zacząłem się rozciągać. Tym razem zrobiłem 1000 skłonów, czyli dwa razy więcej niż ostatnio. Oczywiście uważałem przy tym by nie przedobrzyć. Po treningu wypiłem kawę, którą przynieśli mi w jego trakcie. Następnie po raz kolejny zalepiłem, na charchę, kawałkiem kubka judasza, którego znowu ktoś wyczyścił. Później pomodliłem się i położyłem się spać. Przez chwile przeszkodziła mi w tym klawiszka, która roznosząc kanapki znowu próbowała mnie namówić bym jadł. Ciężko znieść takie namowy. Byłem już cholernie głodny i każde przynoszenie mi jedzenia było dla mnie ogromną pokusą by się złamać i narastającymi coraz bardziej wątpliwościami. Dlatego gdy mnie pytano czy jem, starałem się ich jak najszybciej spławić. Starałem się jak najmniej myśleć o jedzeniu. Jak mi się to udawało, zapominałem też o głodzie. Tej samej taktyki używałem przy tęsknocie za wolnością. By o niej zapomnieć starałem się jak najbardziej wypełnić swój czas. Ciągle starałem się coś robić, a gdy nic nie robiłem, starałem się zasnąć. W snach czułem się najlepiej. Można było oderwać się od rzeczywistości, zapomnieć o wszystkim i tam po drugiej stronie żyć szczęśliwym i dobrze się bawić. Zawsze gdy się budziłem, nawet bo złym śnie, szkoda mi go było. Rzeczywistość zawsze był gorsza. Smutna, a do tego prawdziwa. Najgorzej było jak nie mogłem zasnąć. Tak jak teraz. Myśli kołatały się po głowie. Zastanawianie się nad tym co będzie, jak moja rodzina sobie daje rade be ze mnie. Janka pewnie płacze codziennie. Co będzie gdy nie wypuszczą mnie na gwiazdkę i tak bez końca. Same negatywy. Czasami potrafiłem się nawet popłakać. W pewnym stopniu pomagało to rozładować napięcie, dać upust swoim nerwom. W końcu zasnąłem.
Rano obudził mnie klawisz z zapytaniem:
- Idziesz pod prysznic ? - przytaknąłem mu kiwnięciem.
Prysznic był sto razy lepszy niż łazienka. Przy z dużą siła spadających kroplach można było się rozluźnić. Gdy dobrze się ustawiałem strumienie wody działały niczym masaż. Cieszyłem się i wykorzystywałem ten krótki czas jak tylko mogłem najlepiej. Zdążyłem cały się wykąpać, umyć żeby, a nogi nawet aż trzy razy. Odkąd trafiłem w te miejsce zaczęły mnie swędzieć nogi. Nie był to na pewno świerzb ani też efekt brudu czy potu. Podejrzewałem uczulenie na więzienie.
Wracając do celi udało mi się przykisić grzebień. Nie po to, bym się mógł czesać, bo robię to raczej rzadko lecz po to by go użyć jako nóż do pozornego chlastania mych żył. W tym celu musiałbym go naostrzyć w spojeniach szklanych płyt w oknie. Spróbowałem jak idzie i szło bardzo kiepsko. Niemalże gładki beton bardzo powoli ostrzył przyszły plastikowy nóż. Zrobić sobie tym krzywdę i to nawet pozorowaną będzie wymagało wielkiego zacięcia i silnej woli. Nie będzie lekko, ale cóż... Już kiedyś to przechodziłem i dałem sobie radę. Z ostrzeniem na razie dałem sobie spokój. Mam na to jeszcze czas. Dużo czasu. Tak jak na wszystko w tym miejscu. Z resztą, ciągle miałem nadzieję, iż lada moment wypuszczą mnie przed ta dziewiątą. Z tą myślą położyłem się spać. Obudzili mnie na spacer. Było już sporo po 9-tej. Minęły już 3 doby od mojego zatrzymania. Wciąż mnie nie wypuścili. Moje nadzieje okazały się złudne. Adwokatka mówiła prawdę. Mogę tu siedzieć dużo dłużej jeśli nie zdecyduję się dać paszportu. Przerypane. Co będzie jak mnie nie wypuszczą na gwiazdkę ? Był piątek 22 grudnia. Święta Bożego Narodzenia miały się rozpocząć w niedzielę. Co jeśli mnie na nie nie wypuszczą ? Przecież Janka specjalnie zrezygnowała ze spędzenia świąt z rodziną, by obchodzić je ze mną, bym nie musiał być sam z Neą i Papryką. Teraz miałoby się okazać, że i tak spędzimy je samotnie ? Szlag mnie trafiał gdy o tym myślałem. a gdy byłem sam często nawet płakałem z tego powodu. Na deptaku do słów poprzedniej modlitwy dodałem: " Boże. Przecież wiesz, że zawsze starałem się czynić Dobro. Jeśli zbłądziłem, to proszę wskaż mi to. Proszę nie dla siebie lecz dla mojej rodziny, dla Janki, która specjalnie przyjechała na święta, dla mej córki, która przecież nie jest niczemu winna, spraw by te święta mogły spędzić razem ze mną...". Po spacerze i treningu z powrotem położyłem się spać. Miałem nadzieję, iż wizyta adwokatki przyniesie mi jakieś radosne wieści. Po jakimś czasie obudzili mnie na kawę. Wypiłem i zacząłem dalej się rozciągać. Po ćwiczeniach położyłem się znowu spać.
W końcu długo po trzeciej, gdy już myślałem, że znowu mnie oleje, przyjechała adwokatka.
- Dzień dobry. - pozdrowiła mnie na co jej odkiwnąłem.
Klawisz zaprowadził na s do pomieszczenia na końcu korytarza, gdzie stało biurko i trzy krzesła. Poinformował Theę, że jak coś to niech dzwoni dzwonkiem, po czym nas zamknął. CDN... ???CIĄG DALSZY

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz