piątek, 12 czerwca 2009

W hołdzie Papryce część 1

Pisanie ? Skąd się wzięło ? U mnie gdy po raz kolejny musiałem opowiadać tą samą historię pojawiła się myśl : “ A może łatwiej byłoby ją spisać by nie musieć jej w kółko powtarzać, by ludzie mogli ją sobie sami przeczytać.” Jak zacząłem pisać szybko zauważyłem, że wychodzi mi to dużo lepiej niż mówienie. Także spostrzegłem, iż nie zwolniło mnie to wcale z powtarzania historii. Jedynie opowiadanie na nowo tego samego zyskało tą zaletę, że mogłem sobie przećwiczyć i utrwalić w pamięci opisywane zdarzenie. Teraz gdy Papryka umarła wielu zadaje mi te same pytania, a mnie szczerze mówiąc nie chce się opowiadać tego po raz może nawet setny raz. Jest to smutna opowieść i rozgrzebuje rany, które chciałbym ( wierzę, że Papryka też ) by się zagoiły. Jednocześnie, a może przede wszystkim chciałbym napisać tą ostatnią opowieść o Papryce jako oddanie jej hołdu, złożenie czegoś by ocalić od zapomnienia, by utrwalić moje, nasze uczucia, by uporządkować myśli, które kołatają mi się po głowie.

Słowa te piszę obok grobu Papryki, w lesie gdzie zwykłem jadać śniadanie. Papryka zawsze po moim obudzeniu chciała pójść się załatwić, a ja zawsze byłem głodny, a jednocześnie nie chciałem pozwolić jej cierpieć czekając na to aż skończę śniadanie. Obie rzeczy pogodziliśmy tym, że przygotowane przed pójściem spać musli zabierałem z sobą na spacer i jadłem je w lasku nieopodal naszego skłotu. Pochowaliśmy Paprykę tam gdzie zwykła ze mną siadać.

Rabia wyjechała na miesięczny kurs Jogi do Szkocji, po którym mogłaby oficjalnie nauczać. Nie wiem czy miało to jakikolwiek wpływ na zdrowie Papryki. Zwykle dostawała depresji, gdy nie było żadnego z nas przy niej, co było jednym z głównych powodów dlaczego nie mogłem pojechać do Anglii. Do tego kraju psa trzeba zaczipować przed wjazdem, a ja nie uważam, że jest to zdrowe rozwiązanie. Zostawić samej Papryki też nie chciałem bo ostatnim razem gdy się tego dopuściliśmy okrutnie się powygryzała z depresji.

Zaczęło się wszystko razem z jej menstruacją. Na początku myślałem, że to jest główną przyczyną jej osłabienia. Pomyślałem, że jak pojedziemy na ADM(skłot na zewnątrz Amsterdamu), pobyt w naturze dobrze jej zrobi. Gdy po drodze dałem jej się przebiec po parku by się załatwiła podbiegła do kanału by się napić wody. Gdy wpadła do niego i musiałem ją ratować doszło do mojej świadomości, że na prawdę jest z nią nie najlepiej. “No nic. Jedziemy do przyrody tam dojdziesz do siebie” - pomyślałem. I wiozłem ją dalej Bakficem w kierunku ADMu. Tam jednego dnia odbywał się festiwal i wówczas pomyślałem, że wśród tego hałasu i tłumu może nie był to najlepszy pomysł by wywozić ją z domu. Jej stan z dnia na dzień się pogarszał. Nie jadła prawie nic. Słabła w oczach. Gdy kupiłem jej ulubiona suchą karmę z entuzjazmem zjadła jej dosyć dużo. Jednak po dniu entuzjazm upadł i znowu nie jadła prawie nic. Zaczęła zataczać koła gdy wychodziliśmy na spacer,a z jej koordynacją ruchów było także kiepsko. Także wzrok jakby się pogorszył. Była tak słaba, iż czasem musiałem ją wnosić na schody. Gdy raz to zrobiłem, wróciłem się na półpiętro po inne rzeczy, a Papryka w tym samym czasie zatoczyła kółko i na moich oczach najpierw jedną nogą wpadła w dziurę pomiędzy schodami, potem cała sunia się ześlizgnęła i spadła na dół piętro niżej. Najpierw na szafkę, a potem na podłogę. Usłyszałem krótki jęk. “ Boże ! Żeby tylko nic się jej nie stało !” przemknęła przeze mnie myśl gdy zeskakiwałem ze schodów. Papryka podeszła do mnie i się położyła. Reagowała na mój głos, wzrok wydawał się normalny i nie jęczała z bólu. Sprawdziłem jej dotykiem wszystkie kości oraz całe ciało. Nie dawała oznak jakby ją cokolwiek bolało. Jedynie jej wzrok wyrażał smutek i jakby zawiedzenie na samej sobie, że taki wypadek miał miejsce. Zaraz zbiegło się parę osób z troskliwymi pytaniami co się stało i czy nie trzeba jej pomóc. Natalia powiedziała, że Papryka nie wygląda najlepiej i że dobrze by było by zobaczył ją weterynarz. Powiedziała, iż na ADM-ie mieszka jeden, który używa w swej praktyce jak najwięcej naturalnej medycyny oraz że może ją zobaczyć. Próbowała się do niego dodzwonić jednak bezskutecznie. Zaofiarowała, że może nas zawieźć do miasta do jakiegoś innego weterynarza, który by przyjmował w niedzielę:

-Wiesz ja bym pojechała z nią do weterynarza, bo to wygląda poważnie. Nie chcesz przecież stracić psa ?

-Sprawdziłem jej ciało. Nic nie złamała, nie zdradza oznak szoku. Ma tą chorobę już parę dni i nie wydaje się by się jakoś bardzo pogorszyło. Jutro gdy będzie potrzeba pójdę z nią do holistycznego weterynarza, do którego zwykliśmy chodzić.

-Jak uważasz. To Twój pies. - skwitowała, a ja dodałem w duchu” co wcale nie znaczy, że mogę dać jej umrzeć” , a głośno powiedziałem :

-Wolałbym by jakiś naturopata zobaczył ją pierwszy dlatego jeśli byś spróbowała później jeszcze raz się dodzwonić do tego Kacpra.

-Dobra spróbuje.

-Dzięki

Niestety nie usłyszeliśmy by Natalia się do niego dodzwoniła. Następnego dnia wróciliśmy do domu. Cały dzień i pół nocy spędziłem nad książkami oraz w internecie sprawdzając który homeopatyczny lek zastosować. Od samego początku dawałem jej lek który wydawał mi się jej konstytucjonalnym i który zawsze w jakimś stopniu jej pomagał. Po poszukiwaniach dałem jej trzy leki wspomagające się nawzajem. Jej stan się nie poprawił, a jedynie gorączka spadła. Opisałem jej wszystkie symptomy w emeilu proszącym o spotkanie do przychodni holistycznej, do której często chodziłem z Papryką wcześniej. Gdy nie otrzymałem szybkiej odpowiedzi zadzwoniłem do nich i wyjaśniłem, że trochę się martwię o mojego psa i czy nie mogliby zrobić spotkania jak najszybciej.

Następnego dnia pojechaliśmy z wizytą do Akupunkturzysty, bo homeopatka przyjmowała dopiero za parę dni. Zbadał jej ciało i oznajmił, że nie wygląda to za dobrze oraz że tak na prawdę to nie wie co jej jest. Poinformował, iż Papryka ma całą prawą stronę prawie sparaliżowaną co jest przyczyna jej chodzenia w kółko i skręcania tylko w lewą stronę. By wykryć co może jej być zasugerował zrobienie rentgena szyi, który może pokaże przyczynę jej choroby. Stwierdził, że energia nerek jest bardzo słaba. Dał jej chińskie zioła na jej wzmocnienie i jakiś psi suplement, który też pomagał nerkom by sprawnie pracowały. Po za tym pobrał jej krew by zbadać co innego może być nie tak oraz co jest w jakim stanie.

Jeszcze tego samego dnia umówiłem się w przychodni dla zwierząt na zdjęcie i na zbadanie Papryki. Wieczorem jechaliśmy bakficem w nieznaną mi część Amsterdamu by zdążyć na czas umówionego spotkania. Tam po raz kolejny badania czy można pozwolić Papryce na rentgen i ogólnie co z nią jest. Gdy stwierdziły, że można jej zrobić zdjęcie, poprosiłem by nie dawali jej środków nasennych, które w takiej sytuacji mogły jej tylko jeszcze bardziej zaszkodzić. Papryka była tak słaba i tak spokojna, że nie było takiej potrzeby by ją usypiać by powstrzymać ją od ruchów, które zepsuły by zdjęcie. Pielęgniarki obiecały, że najpierw spróbują bez środków nasennych. Na szczęście obyło się bez.

Weterynarka, która badała Paprykę poprosiła mnie na wyjaśnienie zdjęcia. Opisała, że nic na nim nie widać. Wytłumaczyła, że nie wiedzą co może być Papryce i że jej stan nie jest dobry. Powiedziała, iż by może wykryć co jest przyczyną, najbardziej wskazane jest pojechać do Utrechtu by tam zeskanowali jej ciało, co dawało szansę na lepszy wgląd we wnętrze psa niż zdjęcie rentgenowskie.

Zaznaczyła, że kosztuje to 600, 700 euro.

-Co ???!!!- zapytałem nie dowierzając

-600, 700 euro

-I co da to zeskanowanie ?

-Nie wiadomo czy coś da. Być może da nam odpowiedź na to co z suczką jest nie tak i dzięki temu może będzie wiadomo jak ją leczyć. Może jednak też pokazać, iż Papryka ma raka, a w tym stanie co jest nie przejdzie operacji. Może też być tak, że tak jak na tym zdjęciu nic nie będzie widać.

-I wtedy nic ten skan nie pomoże.

-Tak też bywa

-A co jest najlepiej dla niej zrobić ?

-Uważam, że zeskanowanie może pomóc znaleźć przyczynę. Można też dać jej zastrzyk na zmniejszenie opuchlizny na szyi i mieć nadzieję, że to coś pomoże. Jednak jest to trochę błądzenie. Dlatego myślę, że zeskanowanie jest najlepszym rozwiązaniem, a zastrzyk na zmniejszenie opuchlizny można dać jej czy tak czy siak.

Przez chwilę zastanowiłem się skąd wezmę pieniądze i odpowiedziałem.

-Dobrze. Skoro to wydaje się najlepsze, to niech tak będzie.

-Czy mam więc zorganizować wizytę w szpitalu w Utrechcie.

-Tak

-Dobrze. To ja do nich zadzwonię jeszcze dziś i postaram się wytłumaczyć stan Papryki i że sprawa jest pilna i poproszę ich o najbliższy termin. Zastrzyku na razie nie będziemy dawać, bo jeśli skan ma się odbyć jutro, to lepiej by sunia nie była pod wpływem tego zastrzyku. Jak tylko będę już coś wiedziała to zadzwonię do pana.

-Dobrze.

To by było na tyle. Do widzenia.

Do widzenia. - i na tym zakończyła się nasza wizyta. CDN...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz