środa, 24 lutego 2010

Warszawa: Demonstracja solidarnościowa z BGD6

25 lutego będzie miał miejsce międzynarodowy dzień solidarności z "belgradzką szóstką" za jak najszybszym uniewinnieniem wszystkich działaczy anarchosyndykalistycznej ASI-MUR, oskarżonych o absurdalne zarzuty "terroryzmu międzynarodowego"

Zbiórka: Warszawa, Plac Zamkowy, godź 16:30- 25 lutego, skąd przejdziemy do Rotundy.

"STOP TERRORYZMOWI PAŃSTWOWEMU!"

Zaprasza ZSP-MSP oraz WRS.

http://zsp.net.pl
http://wrs.rdl.pl

Moskwa: Akcja anarchistów pod siedzibą wojska-wideo + rosyjski hip hop

Video w połączeniu z rosyjskim hip hopem z politycznym przekazem inspiruje do działania. To wspaniale, że nawet w takim totalitarnym państwie jak Rosja działają anarchiści.

23 w Rosji to święto "Dzień Obrońców Ojczyzny" (a także rocznica początku masowej deportacji Czeczenów w 1944 r.). Anarchiści w Moskwie demonstrowali przed siedzibą wojska i rzucili czerwoną farbę na budynek.

Grecja: Rozbita demonstracja neofaszystów w Larissie

Jak informuje serwis www.libcom.org niedzielna demonstracja neofaszystów z Patriotycznego Klubu Tesalii w greckim mieście Larissa została rozbita przez miejscowych antyfaszystów. W wyniku starć, jakie się wywiązały 4 antyfaszystów zostało aresztowanych. Studenci miejscowego Uniwersytetu Medycznego podjęli okupację uczelni domagając się uwolnienia zatrzymanych.

Neofaszyści próbowali zgromadzić się w niedzielne południe, by demonstrować przeciwko planowanej ustawie, legalizującej status przebywających w Grecji imigrantów. Jak wynika z komunikatu, wydanego przez studentów okupujących Uniwersytet Medyczny, planowane miejsce zbiórki faszystowskiego marszu, plac Visarionos, zostało jednak wcześniej zajęty przez antyfaszystowską kontrdemonstrację, której uczestnicy zaatakowali i rozproszyli przybyłych rasistów. Zniszczony został należący do nich van, którym poprzedniej nocy patrolowali ulice miasta polując na imigrantów.

Gdy neofaszyści zarządzili odwrót, uczestnicy kontry zostali zaatakowani przez oddziały szturmowe policji, które próbowały zepchnąć ich na główny plac miasta i otoczyć. Podczas starć zatrzymano 4 osoby. Demostranci wycofali się na teren Uniwersytetu Medycznego, który znalazł się pod okupacją. Pomimo nalegań policji, rektor uczelni odmówił wydania zgody na uchylenie azylu akademickiego, co zapobiegło wkroczeniu policji na teren Uniwersytetu.

Tego samego dnia w Atenach policja zatrzymała dwu członków neonazistowskiego ugrupowania Złoty Świt. Przy zatrzymanych znaleziono dużą ilość partyjnej propagandy i pistolet Zastava kalibru 9 milimetrów. Policja dokonała przeszukań w domach obu zatrzymanych i lokalach Złotego Świtu, jednak jak podała w swym komunikacie, nie odnalazła tam innej broni. Obaj zatrzymani neonaziści pozostają w areszcie.

Źródło: http://czsz.bzzz.net/czarny

wtorek, 23 lutego 2010

Komitet Pomocy dla Rafała Górskiego

Warszawscy anarchiści 10 lutego powołali do życia nową inicjatywę, stawiającą sobie za cel organizację pomocy dla zmagającego się z nowotworem Rafała Górskiego, anarchistycznego aktywisty i pisarza.

Jak piszą założyciele Komitetu Pomocy dla Rafała Górskiego na swej stronie internetowej www.dlarafalagorskiego.blogspot.com

„Dnia 10.02.2010 został powołany do życia Komitet Pomocy dla Pisarza i Społecznika Rafała Górskiego, założony w Warszawie przez znajomych Rafała. Komitet wystapil do MSWiA z wnioskiem o zgodę na przeprowadzenie zbiórki publicznej. Do tego czasu bedzie prowadzona zbiórka prac i przedmiotów, które zostaną wystawione na aukcji internetowej. Wszyscy chętni do przekazania prac, albo jakiejkolwiek pomocy Rafałowi proszeni są o kontakt za pośrednictwem tego bloga. Będziemy starali się na bieżąco informować o postępach w przygotowaniu do zbiórki, w miarę możliwości będziemy też starać się informować o aktualnym stanie zdrowia Rafała. Po uzyskaniu wszelkich pozwoleń na działalność, opublikujemy naszą pełną dokumentacje.”

Kolektyw Czarny Sztandar zwraca się do wszystkich czytelników o wsparcie dla nowej inicjatywy, jak również wszelkich innych projektów stawiających sobie za cel pomoc Rafałowi.

Źródło: http://czsz.bzzz.net/czarny

poniedziałek, 22 lutego 2010

Polonia Aktywna=Animal Liberation Front+fakty klimatyczne dla niedowiarków(cz.5)+Los Buntownika(cz.6)

W Poloni Aktywnej głównym tematem będzie Animal Liberation Front. Z nowych stron http://alfront.wordpress.com poczytamy o płaszczyźnie tej organizacji oraz o tym jak przeprowadzać akcję bezpośrednie. (tekst uniwersalny nie tylko dla "animalistycznych" działań) Po za tym będziemy kontynuować cykl(część 5), w którym krok po kroku, audycja po audycji będziemy obalać bzdury o tym, że zmiany klimatyczne nie istnieją albo, że człowiek nie ma na nie wpływu. Będziemy także uświadamiać o tych fałszywych rozwiązaniach, które próbują nam sprzedać "zieloni" kapitaliści, które to tylko pogarszają sytuację, a zarazem mydlą nam oczy. Postaramy się też przedstawiać bardziej uczciwe rozwiązania. W tej audycji zaczniemy nowy cykl "Film tygodnia", w którym będziemy przedstawiać i recenzować jakiś warty obejrzenia, inspirujący do działania film. Na zakończenie jak zwykle następny już szósty, nie publikowany jeszcze fragment dopiero co skończonej książki "Los Buntownika". Po za tym jak zwykle selekcja ważnych i pozytywnych wiadomości głównie z www.positi.blogspot.com, cia.bzzz.net oraz pl.indymedia.org itp.
 
Carbon trading =  Environmental Offence
 
W Awakening po raz kolejny ze względu na zbliżające się targi emisjami w  Amsterdamie, głównym tematem także będzie będzie fałszywość i ekologiczna szkodliwość tego rynku. Będziemy mobilizowali do jakiejkolwiek formy protestu przeciwko temu wydarzeniu. Ponadto z poradnika DIY "Jak Ulepszyć Świat" zaczniemy pierwszy rozdział gdzie odpowiemy dlaczego potrzebujemy holistyczne rozwiązania dla naszego świata pogrążonego w kryzysach. Po za tym jak starczy czasu, parę rad ekologicznych z książki "Zrób Różnicę" .

Radio patapoe jest zarówno internetowe jak i w eterze. Normalne fale mają zasięg lokalny, a przez internet można nas słuchać na całym świecie. Jesteśmy radiem pirackim. Słuchają je głównie skłotersi, studenci, lecz także starsi ludzie , po których raczej bym się nie spodziewał. Ogólnie staramy się by było jak najbardziej zróżnicowane.

Z jedynych ograniczeń jakie mogę zauważyć to, to że nie puszczamy żadnej komercyjnej papki. Staramy się tworzyć alternatywę, a nie powielać stacje nastawione na zysk. Dlatego nie ma u nas żadnych reklam. Głównie przeważa muzyka eksperymentalna i elektroniczna, dużo jest reggae, dub, techno i punk. Po za tym audycje jakie miałyby małe szanse zaistnieć w komercyjnym radiu. My w każdy wtorek od około 16.00 do 19.30 gramy program "awakening" (patrz plakat po prawej stronie , pod linkami na stronach) w skład, którego wchodzi też "Polonia Aktywna"(od~18.30 do 19.30). Gadamy non stop przez ponad trzy godziny o ważnych dla nas sprawach : skłoterskich , politycznych, wolnościowych, ekologicznych, duchowych, prawach ludzi , prawach zwierząt itp. Czasem zapraszamy gości z różnych społecznych organizacji, by udzielili nam wywiadu o tym co robią. W tle przeważnie leci jakiś anarcho punk z inteligentnym przekazem w innym języku niż rozmawiamy, by słowa się nie mieszały. Posłuchaj sam...

http://www.freeteam.nl/patapoe

lub jeśli mieszkasz w Amsterdamie 88.3 FM


stare programy dostępne też na
http://www.positi.blogspot.com

lub
http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com

Jeśli chcesz przedstawić nam to co robisz(organizację,swój skłot, wydarzenie, działalność, w którą się angażujesz, wszystko inne co Ci leży na sercu itp. )skontaktuj się, przyślij nam materiał(najlepiej audio)lub jeszcze lepiej umów się na skypa lub zadzwoń do studia.Tyczy się to angielsko holenderskiej części jak i polskiej. Skype rozwiązuje problem dużych odległości i rachunków za telefon.Wystarczy się umówić...

Do usłyszenia

Jeśli chciał(a)byś usłyszeć więcej innych programów(ta opcja ma opisy po polsku) wejdź na :
http://positi.blogspot.com/search/label/radio%20awakening
Jeszcze więcej ?
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
Przekaż tą informację dalej jak możesz !!! Wyzwól media!!!

Awakening=Carbon trading in Amsterdam, so mobilisation to protest+DIY holistic solutions for crisis.

polish below
Today's show, as usual agenda, then... 
Main subject we would continue mobilisation for creating the resistance against carbon trading what would have place in RAI, conference center in Amsterdam(from 2.3.2010 till 4.3.2010). So we will explain why the carbon trading is a fake solution. Why is it threat for environment. We will show how rich countries and multicorporations are  using carbon trading to keep exploiting global south. Further in the show we will continue with  "Do It Yourself"(A handbook for changing our world) This time we will educate ourself and You about "Why we need holistic solutions for a world in crisis"(recognising and adressing the reasons and problems)
As always (if enough time left) we will read some ecological advice from a book "Make A Difference"...In the background as usual we will be playing a collection of international/political songs(mainly punk) 

radio awakening every tue from 16.00~19.30 in radio patapoe 88.3 fm (links below)

Awakening it's a program on radio patapoe.It's talkactive. It means we talk for more than three hours, mainly about politics,squatting,activism,ecology,tolerance,human and animal rights,punk,spirituality,freedom,love,cultural life in Amsterdam.First we start with the agenda for the squatting scene in Amsterdam( not only),then we have some main subject,sometimes guests.The last ha we do as polish part in this language.The music what we are playing that mainly punk,but this is just as background(package) and in the breaks when we are preparing our self,equipment,material,etc.Patapoe is a pirate, underground,squatters radio. We are playing our program every Tuesday from 4pm till ~ 7.30pm. In Amsterdam You can listen us in the ether 88.3 FM and everywhere else on http://www.freeteam.nl/patapoe
If You would like to listen some from our old programs and read description for them go to:
http://ourmediaindymedia.blogspot.com/search/label/Awakening%20program
if You would like listen,download or embed some of our old issues go to:
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
to download the last show mainly about ecology and solutions for climate change You can go
http://www.archive.org/details/EcoAwakening7
Invitation to our program Awakening in radio patapoe 88.3fm
To all positive organizations &
To whom it may concern,
If you would like to come to on our show called awakening to talk about, ecology, squatting, local politics, food, animal rights you are more than welcome.
Ps: There are also possibilities to make interviews through phone or skype
Pass this information further. Let the media to be free.

NATO znów zabija - zginęło kilkadziesiąt kobiet i dzieci

Co najmniej 27 cywilów zginęło, a 14 zostało rannych w omyłkowym nalocie sił NATO na konwój pojazdów - informuje afgańskie MSW.
Według Sojuszu pojazdy miały przewozić bojowników. Dopiero później odkryto, że w pojazdach były kobiety i dzieci.

Rakiety trafiły w 3 minibusy, gdy zjeżdżały z głównej drogi. Jechało nimi 42 cywilów - powiedział Amanullah Hothaki z rady lokalnej w prowincji Uruzgan.

(pap)

Nowa strona o ALF

Powstaje strona, właściwie blog o Animal Liberation Front, wszystkich zainteresowanych tematem, jak i chętnych pomóc w tworzeniu i prowadzeniu proszę o kontakt-bzn.zon@gmail.com

ALFront - www.ALFront.wordpress.com

Czym jest ALF? The Animal Liberation Front – Polska.

Płaszczyzna większosciowa.

Pojecie wyzwolenia zwierząt jest na tyle wszechobecna tendencja w ruchu ekologicznym, aby zdać sobie sprawę z wagi tego pojęcia. Jest to tendencja, która mówi o potrzebie uszanowania życia naszych Braci Mniejszych, od narodzin, aż po naturalna śmierć.
Źródłem naszej walki jest to, co pokochaliśmy. Każde istnienie, każde miejsce, chwila. Drzewo, kamień, orzeł, wilk i człowiek. To nierozerwalna wieź z Natura.

ZYCIE.
To najważniejsza jednostka, jaka sie kierujemy. Nie jesteśmy ani pro-choice, ani pro-life; zostawiamy to do osobistych przemyśleń. Chodzi nam o wartość, sama w sobie; nie o poglądy.

PRZEMOC.
W naszej walce, nigdy nie stosujemy przemocy względem oprawców i tych którzy niszczą Zycie na Ziemi!
Jeśli kiedykolwiek dowiesz sie, ze ALF kogoś zabił, pobił, to wiedz, ze jest to stek bzdur, wymyślonych by zdyskredytować to środowisko.

RADYKALIZM.
Nasz radykalizm wynikł z tego, ze żadna z innych dróg nie spełnia naszych oczekiwań.
Ani protesty, ani petycje, ani strajki głodowe. Nic z tych rzeczy nie przezwycięży finansów i wpływów oprawców zwierząt.

ALTERNATYWA.
Nie staramy sie być alternatywa dla innych grup animalistycznych. Nasze akcje staramy sie oprzeć tak samo na radykalizmie, co i na edukacji.
Te dwie drogi nie mogą istnieć osobno!
Naszym celem jest stworzenie ‘ruchu’, nie ugrupowania!
Nie jesteśmy partia polityczna, czy religijna. Jesteśmy ‘ruchem’, a wiec idziemy do przodu, tworząc nowe stosunki społeczne, oparte na poszanowaniu wszystkich istnień!

DIETY BEZMIĘSNE.
Tylko poprzez wyzbycie sie udziałów w przemyśle zbrodni, możemy mówić o ‘wyzwalaniu zwierząt’. Dlatego nie jemy produktów pochodzenia zwierzęcego. Nie stosujemy kosmetyków testowanych na zwierzętach i zawierających składniki odzwierzęce.
Nie nosimy odzieży pochodzenia zwierzęcego. Nie stosujemy żadnych produktów, które zawierają w swoim składzie coś odzwierzęcego.

RUCH.
Tylko poprzez rozwój nas samych, możemy pomoc tym, którzy cierpią.
Wiemy, ze mogą pojawić sie tendencje, które będą chciały nas ośmieszyć w oczach innych. Tylko, poprzez tworzenie ‘czystych relacji’ możemy odeprzeć wszelkie ataki.
Tylko poprzez ’szczere działanie’, ‘otwartość serca i umysłu’ możemy osiągnąć to, co wcześniej było zaprzepaszczone przez naszych poprzedników.

ELITY.
Nie tworzymy zadnych elit. Nie mamy przywodcow. Laczy nas walka o to, co pokochalismy. Brednie zostawmy tym, ktorzy poszukuja ’swiatowych terrorystow’ i w glownej mierze sensacji. Nie maja oni w naszych umyslach poparcia. Popieramy natomiast wszelkie inne ruchy wyzwolencze i autonomiczne.

FEDERACYJNOSC.
Nie tworzymy zadnych osrodkow, nie tworzymy zadnych biur, zadnych instytucji.
Jestesmy ruchem ogolnopolskim. Zrzeszajacym grupy i pojedyncze osoby zgadzajace sie na dzialanie pod bandera ALF-Polska.
Praktycznie, nie znamy sie. Wiele osob, nigdy nie widzialo siebie na oczy. Laczy nas jeden cel – wyzwolenie zwierzat i szacunek dla ich zycia.

WLASNOSC.
Odczucie wlasnosci, wyroslej na cierpieniu innych nie traktujemy zgodnie z litera prawa. Tylko uczciwa, godna i nie oparta na cierpieniu praca daje czyste zniwo nas samych.
Niszczymy czyjas wlasnosc, tak samo, jak morduje sie miliony zwierzat i niszczy przyrode. Stosujemy prawo ‘oko za oko, zab za zab’; jednak bez stosowania przemocy wzgledem ludzi!
Interesuje nas tylko stwarzanie strat finansowych i uwalnianie zwierzat!

FINANSE.
Nasze akcje nie sa oparte na pobieraniu pieniedzy za nie. Nie zrezygnujemy rowniez z przeprowadzenia akcji, jesli ktos chcialby nas przekupic. Nie stosujemy zadnych kompromisow. Jedyne, na czym nam zalezy, to stwarzanie strat finansowych oprawca zwierzat i tym, ktorzy niszcza Nature.

UZYWKI.
Jest to osobisty wybor kazdego czlowieka, bez wzgledu na jego poglady.
Jako ALF-Polska, odzegnujemy sie od stosowania uzywek podczas akcji przez nas tworzonych.

ANARCHIZM.
Jako ALF-Polska nie jestesmy grupa stricte anarchistyczna. Natomiast, ludzie zwiazani z ALF-Polska maja swoj osobisty do niego stosunek. Czesto oparty na wsparciu anarchistycznych tendencji, glownie “zielonego anarchizmu” – opartego na wyzwoleniu wszystkich istnien od cierpienia i poszanowaniu Natury.
Stad, wiele grafik ALF zawiera symbolike anarchistyczna.

RELIGIA.
Tak jak anarchizm, jest to prywatny wybor kazdego czlowieka. Jako calosc, nie opowiadamy sie za zadna religia.
ALF Polska moga tworzyc tak samo chrzescijanie, muzulmanie, zydzi, poganie, buddysci, i wielu innych. Nie tworzymy granic w ‘ruchu’, ktory staramy sie budowac.

PRAWO.
Popieramy rozwiazania zgodne z poszanowaniem prawa wszystkich ludzi, ale nie w przypadkach, kiedy nie szanuje sie prawa do zycia innych istnien, czy Natury.
Czlowiek nie jest najwazniejsza czescia tej Planety. Dlatego nasze akcje opieraja sie czesto na naruszeniu prawa, glownie prawa wlasnosci.
Patrz: WLASNOSC.
Nie jestesmy za respektowaniem niesprawiedliwego prawa, czyniacego ze zwierzat niewolnikow na ludzkie potrzeby. Czyniacego Ziemie miejscem smierci i zniszczenia.

WOLNOSC SLOWA.
Nie posiadamy tendencji totalnych. Jestesmy ‘ruchem’, a nie ugrupowaniem, stowarzyszeniem; liczymy wiec na owy ‘ruch’.
Liczymy sie z wyborem, z wolnoscia wypowiedzi. Mamy wlasne poglady na wiele spraw; z wieloma rzeczmy mozemy sie nie zgodzic, ale liczymy na konstruktywna debate.

METODY DZIALANIA.
Jesli powiesz – jestescie zbyt radykalni; to zastanow sie, ile daja Twoje metody dzialania. Sadzimy, ze nadszedl juz czas, na zwrocenie bacznej uwagi na los zwierzat. Bynajmniej, nie bedziemy poklepywac sie po plecach w srodowisku, chcemy zwrocic uwage spoleczenstwa na ten problem.
Powiedz – ilu ludzi zwrocilo uwage na problem zwierzat podczas zbierania podpisow pod petycjami…
Ilu ludzi nie weszlo do cyrku, podczas manifestacji pod nim…
Ile osob przestalo jesc martwe ciala zwierzat, podczas pikiety pod rzeznia…
Ile kobiet przestalo nosci futra… itd.
Sadzimy, ze tylko poprzez ‘zwrocenie uwagi’ mozemy nauczyc wieksza czesc spoleczenstwa poszanowania praw zwierzat.
Popieramy tak samo edukacje, co radykalizm. Bierzemy czynny udzial w owych pikietach, podpisywaniu petycji, teatrach ulicznych – ale laczymy to z radykalizmem.
Wielu z nas, tworzy inne grupy, czasem nawet oficjalne, ale tylko poprzez zlaczenie dwoch drog w jedna calosc, mozna osiagnac cel.
Naszym celem jest poszanowanie Zycia na Ziemi.

INNE GRUPY OPORU.
Nie istniejemy tylko jako ALF. Nasze dzialania sa znacznie szersze. Sa to grupy zajmujace sie szeroko pojetym ekosabotazem, ekoedukacja, tworzeniem zielonego spoleczenstwa, promocja diet
bezmiesnych, dzialaniami kontrkulturowymi, spolecznymi, politycznymi i religijnymi.

ALF-Polska.
Nazwa ta istnieje w Polsce od konca lat 80-tych. Ruch ten przeobrazil sie we Front Wyzwolenia Zwierzat.
Nazwy podobne, ale metody dzialania juz odmienne! Szanujemy FWZ, ale mamy juz wlasna droge.
W pozniejszych okresach powolywano ALF kilkunastokrotnie, az do okresu obecnego – kiedy stal sie na tyle silny, aby moc szerzej zaistniec.
Byc moze, istnieja jeszcze inne grupy oporu, czy nawet osoby, ktore same chca tworzyc ten ‘ruch’. To jest ich wybor, nie bedziemy wchodzic im w droge. Nie szukamy wrogow w srodowisku, z ktorego wyroslismy!
Reprezentujemy ALF na arenie swiatowej; nie wazne, czy sie ktos z tym zgadza, czy tez nie.

Zycie zwierzat i walka o nie, jest znacznie wazniejsza, niz czyjes interesy.

"Food Not Bombs"-"Los Buntownika"cz.5 co poniedziałkowego cyklu



Jako, że książka "Los Buntownika" Marka Griksa jest już skończona i poprawiona, korzystając z życzliwości stron: www.positi.blogspot.com , www.cia.bzzz.net  , www.pl.indymedia.org , www.anarchista.org , www.czsz.bzzz.net , http://anarchipelag.wordpress.com , oraz forów: www.wegetarianie.pl/XForum.html , http://an-arche.pl , www.forumveg.pl , http://forum.empatia.pl i innych (jeśli chcielibyście dołączyć do tej listy dajcie znać !) kontynuujemy co poniedziałkowy cykl publikowania najciekawszych rozdziałów książki. Ponadto w każdy wtorek w audycji "Polonia Aktywna" będziemy czytać ją w formie słuchowiska dla tych co czytać nie mogą lub wolą posłuchać. 

PS:Wciąż szukamy wydawcy, który by chciał się zająć jej papierową wersją. więcej informacji, fragmentów etc. na www.positi.blogspot.com O to część piąta.("Food Not Bombs") Miłego czytania !!!


FOOD NOT BOMBS
     Food Not Bombs-jedzenie zamiast bomb, to powstała w 1981 roku anarchistyczna organizacja, której główną ideą jest rozdawanie wegetariańskiego jedzenia. Organizatorzy już poprzez samą nazwę akcji komunikują, że zbyt dużo rządowych pieniędzy wydawanych jest na zbrojenia, podczas gdy tak wielu ludzi głoduje. Poprzez tę akcję anarchiści doskonale udowadniają, że mają do zaproponowania dużo lepszy porządek niż politycy, którzy tak często swój „ład” ustanawiają poprzez wojnę i terror. Pokazują, iż by pomagać innym wcale nie są konieczne przymusowe podatki, lecz wystarczy zwykły odruch ludzkiego serca.

Obudziłem się na berlińskim Alexanderplatz. Byłem mocno skacowany i ku...sko głodny. Jak zwykle w takich sytuacjach zacząłem sępić od przechdniów pieniądze aby móc coś przekąsić i czegoś się napić. Ledwo zacząłem to robić, a podszedł do mnie niemiecki punkowiec, którego też sytuacja zmusiła i zapytał mnie:
     Nie wiem, z jakich powodów obudziłem się na Alexanderplatz. Byłem mocno skacowany i byłem ku...sko głodny. Jak zwykle w takich sytuacjach zacząłem sępić pieniądze by czegoś się napić i móc coś przekąsić. Ledwo zacząłem to robić, a podszedł do mnie niemiecki punkowiec, którego też sytuacja zmusiła i zapytał mnie:
     – Cześć Hipi! Chcesz zjeść coś dobrego za darmo?
     – Kur...! Tylko nie Hipi! Pewnie, że coś bym zjadł.  – odparłem
     – To chodź ze mną. O 14.00 będą tutaj obok rozdawali.
     – To jest już druga godzina??!
     – A co, nie wiedziałeś?
     – Długo spałem.
     – Zdarza się – odparł mój towarzysz po czym poszliśmy na drugą stronę placu. Obok białego, busowego Volkswagena. znajomi sępiarze już posilali się zupą. Zeszło się też sporo bezdomnych.
     Ortodoksyjnie wyglądający punkowiec w mniej więcej moim wieku nalewał wszystkim wegańską zupę, życząc przy tym smacznego i zapraszając wszystkichh ponownie za tydzień. To była jego anarchia.
     Jedząc ten należący się  mojemu ciału już od paru dni porządny, zdrowy posiłek, rozmyślałem sobie: „Kur...! Przecież na jego miejscu równie dobrze mógłbym stać ja. Zamiast tak codziennie zalewać się alkoholem, powinienem tak jak oni robić coś pozytywnego”. Podobała mi się ta akcja. Była szczera i konkretna. Nie przestając jeść, zacząłem gadać z tym punkowcem. 
– Skąd macie pieniądze na jedzenie?
     – Zrzucamy się między sobą.
     – Naprawdę? Z własnych pieniędzy?
     – Tak.
     – I stać was na to wszystko? Przecież to masa żarcia, a jeszcze herbata i wasz czas. Kupa wydatków.
     – Ciebie też byłoby stać gdybyś tak dużo nie pił.
     – Pewnie masz rację. Może mógłbym Wam jakoś pomóc? W gotowaniu, albo może czym innym?
– No pewnie, jak najbardziej. – wyraźnie ucieszyła go moja oferta – przyjdź w następną niedzielę  do Blajby. Ty chyba wiesz, gdzie to jest?
     – Tak, oczywiście, że wiem. Spróbuję przyjść. – rzuciłem pustą obietnicę.
Blajba to prowadzony przez punkowców socjal, gdzie przez cały tydzień można bardzo tanio śniadaniować, wykąpać się, wyprać rzeczy pograć w bilard, piłkarzyki itp. Podziwiałem tych ludzi za tę inicjatywę.
     – No pewnie, jak najbardziej. – wyraźnie ucieszyła go moja oferta – przyjdź w następną niedzielę  do Blajby. Ty chyba wiesz, gdzie to jest?
     – Tak, oczywiście, że wiem. Spróbuję przyjść. – rzuciłem pustą obietnicę. Blajba to prowadzony przez punkowców socjal, gdzie przez cały tydzień można bardzo tanio śniadaniować, wykąpać się, wyprać rzeczy lub po prostu na trzeźwo posiedzieć i pograć w bilard, piłkarzyki itp. Podziwiałem tych ludzi za tę inicjatywę.
Ten podarowany obiad dał mi dużo do myślenia i na długo utkwił w mojej pamięci. Myślę, że na pewno miał duży wpływ na moje dalsze życie. To, że podali mi rękę, mimo że byłem na dnie, że bezinteresownie mnie nakarmili było też  jednym z powodów, dzięki którym sam w przyszłości zacząłem robić akcje Food Not Bombs.
     Drugim ważną przyczyną, która mogła na to wpłynąć, było to, że sam często w swym życiu bywałem głodny i dokładnie wiem jak to jest. Nawet sam będąc biedny poświęcałem swój czas, cierpliwość i pieniądze. Dawanie komuś chronicznie głodnemu pożywienia daje tak duże bogactwo satysfakcji, niemalże równe szczęściu obdarowanego.
     Po trzecie nie ma chyba lepszego przykładu na prawdziwszą anarchię i na dobro międzyludzkie jak dzielenie się jedzeniem z ludźmi biedniejszymi, podczas gdy samemu nie ma się zbyt wiele. To jeden z lepszych sposobów by uczyć ludzi, że można żyć inaczej, że nie trzeba żyć egoistycznie, że nie wszyscy musimy brać udział w wyścigu szczurów po pieniądze i że euro nie musi być naszym bogiem.
W dzisiejszych czasach uważam Food Not Bombs za dobry sposób, by obronić  się przed morderczym i bezdusznym kapitalizmem. Nauczyć  ludzi być dobrymi dla siebie, tak jak mnie niegdyś nauczono. Z tego też powodu często najbardziej angażowali się w to skłotersi i inni wcale nie za bogaci ludzie.
     Bardzo istotnym powodem prowadzenia całej akcji był sprzeciw przeciwko coraz większym wydatkom na zbrojenia, w obliczu rosnącej liczby bezdomnych, głodnych i biednych. Poprzez prowadzenie tej akcji chcieliśmy pokazać i ośmieszyć rząd od tej strony, że w przeciwieństwie do nas, kilku biednych anarchoskłotersów nie potrafi (a raczej nie chce) pomagać biednym.
     Myślę, że wszystkie powody, dla których prowadziłem tę akcję, całkiem nieźle opisałem w „Makulatureczce” nr 10.
Uważam także, iż warto by tu przytoczyć treść innych napisanych przeze mnie na ten temat ulotek. Nie zostały one jeszcze nigdy wcześniej na szeroką skalę opublikowane. Jedynie na początku starczyło nam czasu i energii na to by zrealizować ich odbijanie i rozdawanie.Poniżej możecie przeczytać dwie z nich. Jako, że opisują one te same FNB jakie opisywane jest także w tym rozdziale wiele z wątków może się powtarzać.
Food Not Bombs - Jedzenie Zamiast Bomb - ulotki napisane w latach 1999 -2001

- Wypi...ać mi powiedzieli. Odpowiedziałem im, że nie znam takich słów, bo kulturalny człowiek ich nie używa. Na to ochroniarze skopali mnie, obili mi nerki i nogę !
- Mnie też skopali - dodaje kobieta w ciąży.
- Na Śródmieściu to jeden z nich groził mi pistoletem i mówił, że to na ostre. Powiedziałem mu „To strzelaj” i strzelił mi w twarz. Widzi pan te oparzenia? - pokazuje mi skarżący się bezdomny, by uwiarygodnić swoją historię.
- Ja i tak tu urodzę. Nie mam mieszkania i to jest mój dom, ten „kawałek podłogi” - mówi kobieta w ciąży.Oto niektóre relacje bezdomnych jakie usłyszeliśmy podczas środowego rozdawania jedzenia na Dworcu Centralnym w Warszawie. W taki właśnie sposób policjanci oraz ochroniarze z firmy „Żubrzycki” usiłują wyrzucić koczujących ludzi z Dworca Centralnego. Tego doczekaliśmy się w naszym katolickim kraju, usilnie dążącym do Europy. (Trochę bez sensu gdyz tzw katolickie partie wlasnie nie chcialy wstepowac do unii) Jeżeli tak ma wyglądać życie w „europejskiej Polsce”, to ja dziękuję.
O to niektóre relacje bezdomnych jakie usłyszeliśmy podczas środowego rozdawania jedzenia na Dworcu Centralnym. Ludzi tych policjanci oraz ochroniarze z firmy „Żubrzycki” próbują wyrzucić z Dworca Centralnego. O to czego doczekaliśmy się w naszym katolickim kraju tak bardzo dążącym do Europy. Jeżeli tak ma ona wyglądać, to ja dziękuję. Nie dosyć, że ludzie nie mają, gdzie mieszkać, to wyrzuca się ich z kolejnych miejsc, gdzie nie marzną. Nie dosyć, iż prawie cały czas chorują, a opieka zdrowotna jest dla nich coraz trudniej dostępna, to jeszcze wyrzuca się ich na mróz. Takie nieludzkie postępowanie kojarzy mi się z faszystowską eksterminacją. Sytuacja ludzi w tym kraju z dnia na dzień się pogarsza. Strajkują lekarze, górnicy, nauczyciele, pielęgniarki i wielu innych. Coraz więcej uczciwie, ciężko pracujących ludzi jest coraz bardziej nie zadowolonych z życia, które staje się coraz cięższe i droższe. Sytuacja polepsza się jedynie politykom, biznesmenom, urzędnikom i tym podobnym cwaniaczkom, którzy bardziej szkodzą niż pomagają. To oni odpowiedzialni są za stale pogarszającą się sytuację. Bezdomnych, bezrobotnych i biednych jest coraz więcej. Sytuacja jest tak niepewna, że Tobie też może się powinąć noga. Czy chciałbyś by ktoś w ciężkiej sytuacji wyciągnął do Ciebie pomocną dłoń ? A czy Ty sam komuś pomagasz ? Jeśli Ty nie pomożesz dzisiaj biedniejszym , nie zrobi tego nikt inny. Jeśli ludzi pomagających będzie za mało, może okazać się, że ich także zabraknie, kiedy Ty będziesz w potrzebie.
Ludzie ! Miejcie serca ! Jeśli Wy będziecie czynili dobro ten świat stanie się lepszy i znośniejszy! Nie czekajmy ! Jeszcze tyle do zrobienia !
Na dworcu Warszawa Śródmieście bezdomni są poniżani i bici. Przeważnie przez SOKistów, którzy chcą ich stamtąd wygonić, by ci tam nie nocowali. Dzieje się to przeważnie po odjeździe ostatnich pociągów, choć czasami także na oczach oczekujących podróżnych. Nie przeczytasz tego w oficjalnej prasie, ale to prawda. Bezdomni korzystający z Food Not Bombs nie mają powodu by mnie okłamywać. Zresztą sam kilka razy byłem tego świadkiem. Jesteśmy temu przeciwni. Mam nadzieję, że złych SOKistów spotka sprawiedliwość.
Stowarzyszenie Pomocy Najbiedniejszym Food Not Bombs ( tłum : Jedzenie zamiast bomb ) jest anarchistyczną organizacją zajmująca się rozdawaniem wegetariańskiego jedzenia bezdomnym, najbiedniejszym oraz innymi formami pomocy tymże.
Dlaczego jedzenie, które rozdajemy jest wegetariańskie ?
Dlatego, iż jedząc mięso zabieramy pośrednio jedzenie umierającym z głodu dzieciom w Afryce i krajach trzeciego świata. Koszt wyprodukowania mięsa jest co najmniej kilkakrotnie wyższy niż wyprodukowanie tej samej ilości jedzenia wegetariańskiego, które jest poza tym zdrowsze i często pożywniejsze. Z powyższych też względów nie rozdajemy też kupowanej kawy, czy owoców tropikalnych z biednych krajów, gdzie żywność tam produkowana powinna zaspokajać głód tubylców, a nie być produktem na eksport sycącym chciwość i interesy bogatych plantatorów.
Dlaczego jesteśmy anarchistami ?
Ponieważ uważamy, że każdy rząd ( cokolwiek by nie obiecywał ) dąży do maksymalnego wykorzystywania i podporządkowania sobie ludzi. My uważając się za ludzi wolnych jesteśmy przeciwni wyzyskowi i służeniu.
Nie podoba nam się też to, iż rząd tak dużo pieniędzy przeznacza na zbrojenia, a tak mało na pomoc ludziom bezdomnym i głodnym. Widać tu doskonale co jest dla nich ważniejsze: zabijanie, czy ratowanie życia.
Dlatego nazywamy się Food Not Bombs - Jedzenie Zamiast Bomb. Pokazujemy, że potrafimy sobie pomagać bez i mimo rządu, który nam tylko przeszkadza. Stać nas na podzielenie się z innymi jedzeniem bez oszukańczych podatków i przymusu. Stać nas mimo, a może dlatego, że wielu z nas mieszka lub/i pracuje nielegalnie i ledwo wiąże koniec z końcem. Wiemy co to być głodnym w przeciwieństwie do innych.

Co to jest Food Not Bombs ( Jedzenie Zamiast Bomb )?
Najprościej jest to rozdawanie biednym i potrzebującym wegetariańskiego jedzenia w ramach protestu przeciw rządowi, który zbyt dużo wydaje pieniędzy na zbrojenia kupując coraz droższe i lepsze maszyny do zabijania podczas gdy coraz więcej ludzi potrzebuje czegoś innego i ważniejszego - jedzenia.
Dlaczego robimy FNB ?
Dlatego, że w przeciwieństwie do rządu nie jesteśmy obojętni na krzywdę ludzką. Podczas gdy coraz większa liczba ludzi nie ma pracy, domów coraz więcej z nich nie ma jak wyżywić swoich rodzin, a nawet siebie, jako jedno z wyjść z cały czas pogarszającej się sytuacji widzimy w pomaganiu sobie nawzajem.
„Pomagajmy Najbiedniejszym.
Przecież są naszymi Braćmi.
Pomagajmy Najbiedniejszym.
Choć nie jesteśmy bogaci.
Pomagajmy Najbiedniejszym.
Wtedy świat stanie się lepszy.
Pomagajmy Najbiedniejszym.
Może ktoś nam też pomoże.”
- Zbuntowani
Dlaczego „Zamiast Bomb” ?
Nie możemy pogodzić się z faktem, że władza wydaje miliardy na maszyny do zabijania i nauczenie ludzi z nich korzystać, podczas gdy tak wielu głoduje. Poprzez tę akcję chcemy pokazać, że my anarchiści, tak często przedstawiani mylnie jako wrogowie ludu, nie będąc bogaci jesteśmy w stanie zorganizować pomoc potrzebującym. W ten sposób także protestujemy przeciw temu, że rząd marnotrawi nasze pieniądze przeznaczając je na doskonalenie armii - maszyny do zabijania, czyli według nas czegoś bardzo złego.
Boli nas to , że 35.000 ludzi ( czyli więcej niż podczas ataku na World Tride Center ) umiera w męczarniach z głodu każdego dnia. Gdyby choćby 1/5 wydatków na zbrojenia przeznaczyć na dożywienie ludzi nikt z nich nie był by głodny. Za cenę wyprodukowania dwóch najnowocześniejszych samolotów można by zaszczepić wszystkie dzieci w Afryce przeciwko 5 najgroźniejszym chorobom, które powodują tam śmierć. Jednak rządy nie potrafią znaleźć tych pieniędzy.
Dlaczego rozdajemy jedzenie wegetariańskie ?
Ponieważ jest tańsze, pożywniejsze, zdrowsze i nie powoduje tak jak mięso pośredniej śmierci w III świecie oraz bezpośredniej śmierci zwierząt w rzeźniach. Na wyprodukowanie 1 kg mięsa potrzeba zużyć co najmniej 6 razy tyle soczewicy, pszenicy itp. roślin paszowych, którymi mogliby najeść się ludzie. Tak więc jedząc mięso zużywamy dużo więcej jedzenia niż średnio nam przysługuje, a jedząc wegetariańskie posiłki dużo mniej. Czyli jedząc mięso okradamy kilku głodujących w III świecie z przysługującej mu średnio porcji jedzenia, a decydując się na dietę wegetariańską ratujemy kilka istnień przy każdym posiłku. Jakże moglibyśmy rozdawać jedzenie, które pośrednio zostało zabrane głodującym w biednych krajach, a do tego zostało okupione śmiercią niewinnych zwierząt ?
Dlaczego jesteśmy anarchistami ?
( Tak na prawdę to nie wszyscy z nas to anarchiści ani też nie wszyscy, którzy chcą robić FNB muszą nimi być)
Jesteśmy anarchistami ponieważ jesteśmy przeciw władzy.

Dobrze, że i tym razem Anka, Szymon i inni z Ursynowa przybyli nam pomóc. Ostatnio u nas, skłotersów było trochę krucho z kasą. Wiadomo – deszcz, koniec miesiąca. Przerypane. Ja cokolwiek musiałem zawieźć rodzinie, Łysa była już dawno po wypłacie, a reszta i tak żyła z dnia na dzień.
     Próbowaliśmy znaleźć i wykorzystać inne sposoby zdobywania warzyw i innych produktów żywnościowych. Kupowanie ich z własnej kieszeni w naszym wypadku mogłoby kiedyś okazać się poświęceniem nie do przeskoczenia. Łysa pytała się w „Eklerku”, lecz te ciule wolą wyrzucić niż komuś coś oddać. Jak zwykle dużo milsi okazali się właściciele małych zieleniaków. Oni przynajmniej dali choć te dwa, trzy jabłka. Niestety dla tak małych ilości szkoda było zachodu. Dobrze, że pomagali nam ludzie z zewnątrz, tak jak te anarchopunki z Ursynowa. Oni byli konkretnie aktywni. Kiedyś nawet napisali i wydali sporo ulotek o Food Not Bombs. Tym razem przywieźli…
     – Griks, popatrz na to. – powiedziała Anka rozwijając transparent.
     – Łał!!! Wspaniały – stwierdziłem z zachwytem, a moim oczom ukazało się znane logo FNB z marchewką w zaciśniętej pięści – Kto go namalował? – zapytałem zaciekawiony.
     – Ja – odpowiedział Szymon – Ale trzeba jeszcze poprawić dobrą farbą, bo ten marker to nawet deszcz zmyje.
     – Ja mam taką farbę do robienia naszywek, później to zrobimy. Teraz weźmy się za gotowanie – powiedziałem.
     – Najpierw zobaczmy jakie mamy składniki i czy trzeba coś kupić. – zaproponowała Łysa.
     –  No właśnie. My przywieźliśmy trochę jedzenia. – poinformowała Anka pokazując zawartość plecaka.
     – O kostka sojowa. Zajebiście! – ucieszył się  Rolnik.
     – Będzie dobra do kaszy gryczanej. Ha ha ha ha! – śmiała się Ewka.
     – To może makarony zostawmy na kiedy indziej, dokupmy kaszę, warzywa i zróbmy tę kaszę gryczaną – zadecydowała Łysa.
     – To kto się zrzuca? – zapytałem wyjmując piątkę  z kieszeni, a kilka osób dorzuciło jakieś tam drobne.
     – Uzbierało się 17,45 zł. – przeliczyła Ewka – To kto idzie na zakupy?
     – Ja mogę iść. – zaoferował Kwiatek.
     – To ja idę z Tobą, a co w ogóle mamy kupić? –  zapytał Rolnik.
     – Ze 2 kilo kaszy gryczanej, marchewkę, może być kalafior, jakieś warzywa, plantę1... – wymieniłem chyba wszystko.
     – Zapomniałeś przyprawę. – przypomniała Łysa.
     – No właśnie, żebyście tylko wy o niczym nie zapomnieli.
     – Ja będę pamiętał warzywa, a Ty resztę. Dobra? – wymyślił Kwiatek.
     – To kasza, wegeta i… planta. Aha, jeszcze piwo. –  zażartował Rolnik.
     – Nie zapomnijcie o czosnku! – przypomniała Anka.
     – Właśnie, a my możemy już w tym czasie zacząć gotować wodę. – zaproponowała Łysa.
     – Tak, ale żeby ją gotować to najpierw trzeba by ją przynieść. – stwierdziłem.
     – To ja skoczę. – zaofiarował się Szymon – gdzie są baniaki?
     – Jeden tu, a drugi u nas – poinformowała Ewka zlewając resztę wody do garnka, w którym by nie tracić czasu zaraz zaczęliśmy gotować. Po chwili wrócił Szymon. Dolaliśmy wodę, a gdy się zaczęła gotować chłopaki byli już z powrotem z zakupami. Wrzuciliśmy całą kaszę do gotującej się wody, dodaliśmy kostkę planty i czym prędzej zabraliśmy się za obieranie marchewek i buraków, które pociapaliśmy na bardzo drobno, by ugotowały się równo z kaszą. Potem już bardziej na spokojnie dodawaliśmy ziemniaki, kalafior, kostkę sojową, cebulę wegetę, a na końcu, gdy się ugotowało, czosnek, by bezdomni nie chorowali tak często. Przy coraz trudniej dostępnej dla nich opiece medycznej uodparnianie ich na wszelkie możliwe sposoby, stało się tak ważne jak ich dożywianie. Dlatego w jednym dużym baniaku na wodę zagotowaliśmy miętę z miodem, co by od razu im się cieplej zrobiło.
     Po niecałych czterech godzinach wsiadaliśmy już do tramwaju z pełnym garem „zapychacza”, baniakiem mięty i wszystkimi talerzami, łyżkami, widelcami oraz kubkami jakie udało nam się w tym celu zgromadzić. Jednorazówek używaliśmy tylko w ostateczności, bo nie są one ekologiczne, a po drugie ja zawsze wychodziłem z założenia, że przy naszych skromnych funduszach lepiej wydać pieniądze na więcej jedzenia niż na plastik. Bo trzeba się pochwalić, że przy lepszych kasowo dla nas czasach nasze menu było bogatsze o gar sałatki i jeden, a nawet dwa gary innych potraw jak np. ryżu z owocami by choć nieco osłodzić życie bezdomnym.
     Gdy jechaliśmy tramwajem ludzie często patrzyli na nas dziwniej niż  zwykle. Największe zainteresowanie wzbudzał chyba nieco tajemniczy dla niektórych garnek, co od razu podchwycił Rolnik głośno się nabijając.
     – Ewka, uważaj by pokrywka przylegała, bo się kompot wyleje!
     –  Ciiiiiicho! Bo jeszcze moja mama się dowie. – powiedziała dwudziestoletnia Łysa, która ze względu na swój nieduży wzrost wyglądała jak czternastolatka. Kupa śmiechu było z tego lecz najwięcej, gdy niektórzy zgorszeni tym ludzie z obawą przesiadali się w inne części tramwaju.
Po kilku przystankach wysiedliśmy na Dworcu Centralnym. Czym prędzej udaliśmy się na nasze stałe miejsce rozdawania. Tam bezdomni już na nas czekali. Staraliśmy się być zawsze na 19.00 lecz z różnych przyczyn często się spóźnialiśmy. Raz nawet byliśmy po 22.00, a Ci biedacy tak w nas wierzyli, że nawet do tej pory czekali i całe jedzenie i tak się rozeszło. To chyba tylko dzięki naszemu ciągłemu powtarzaniu: „Staramy się zawsze być na 19.00, ale wiecie jak to z gotowaniem – czasami się spóźnia. Jednego jednak możecie być zawsze pewni. Jesteśmy tu w każdą środę na mur”. Oni chyba to rozumieli, bo co tam zresztą wymagać punktualności od punkowców, którzy całe życie spóźniali się do szkoły.
     Rozwiesiliśmy transparent i zebraliśmy się za rozdawanie. Po kolei nakładaliśmy talerz po talerzu i podawaliśmy je w oczekujące ręce. Na początku naszej akcji często podczas rozdawania ludzie kłócili się o kolejność. Z czasem na szczęście to zanikło, a nawet gdy się zdarzało to raczej sporadycznie i zaraz sami siebie uspokajali:
     – Spokojnie. Dla wszystkich wystarczy. Nie ma, co się kłócić – mówili.
     Jednak niestety nie zawsze dla wszystkich wystarczało. Zdarzało się  tak, że jeden z ostatnich wyskrobywał garnek, że z bólem serca musieliśmy im tłumaczyć:
     – Niestety zrobiliśmy tyle na ile było nas stać.
     – Przyszliście niestety nieco za późno.
     – Może następnym razem.
     – Normalnie staramy się być po 19.00. Jeśli od tej godziny będziecie na nas czekać na pewno się załapiecie.
     Nie czuliśmy się wtedy z tym dobrze lecz cóż mogliśmy poradzić? Często było to naprawdę wszystko na co było nas stać, a czasami nawet więcej. Moja żona częstokroć robiła mi wyrzuty, że przecież my sami nie mamy domu i ledwo wiążemy koniec z końcem. Jednak ja wciąż pamiętałem mój głód i to, że mi też kiedyś pomogli. Wychodziliśmy z założenia, że przecież ktoś musi pomagać tym biedakom, a jak nie my to kto???
     Najgorzej po powrocie było ze zmywaniem. Ekipa „nie skłotersów”  z Dworca Centralnego rozjeżdżała się do domów, a u nas nigdy nie było chętnych do tego zajęcia. Czasem robiliśmy to wszyscy razem, czasami znalazł się jakiś ochotnik, czasem losowaliśmy go, a nieraz mimo narzekania wszystkich gary czekały brudne na następną akcję. Co prawda to ostatnie zdarzało się bardzo rzadko lecz niestety bywało i tak.

niedziela, 21 lutego 2010

Ocenzurowany przez BBC kultowy "Pig Business" na festiwalu "Globale"


Marek Kryda : http://www.re.pl
Fascynujący brytyjski dokument "Pig Business" ukazuje globalny wymiar dramatycznych efektów przemysłowej hodowli zwierząt i śledzi wpływ międzynarodowych korporacji na polskie rolnictwo: deficyt demokracji, tysiące świń bez dostępu do światła dziennego, poPGRowski krajobraz biedy wzbogaconej o zapach z wielkich jezior toksycznego gnoju.

Po filmie zapraszamy do udziału w dyskusji ze współtwórcą i jednym z bohaterów filmu, Markiem Krydą - specjalistą w dziedzinie zagrożeń ze strony przemysłowej produkcji żywności dla polskiego rolnictwa i środowiska naturalnego.

Przerażająca  rzeczywistość ferm świń w Polsce Przerażająca rzeczywistość ferm świń w Polsce

Wstrząsający kultowy brytyjski film dokumentalny ocenzurowany przez BBC w Wlk. Brytanii - "Pig Business" ma swą premierę w Polsce podczas Festiwalu Filmowego Globale

Fascynujący brytyjski dokument Pig Business ("Świński interes") ukazuje globalny wymiar dramatycznych efektów przemysłowej hodowli zwierząt i śledzi wpływ międzynarodowych korporacji na polskie rolnictwo: deficyt demokracji, tysiące świń bez dostępu do światła dziennego, poPGRowski krajobraz biedy wzbogaconej o zapach z wielkich jezior toksycznego gnoju. "Pig Business" będzie pokazany 23 lutego b.r. w Warszawie w ramach Międzynarodowego Festiwalu Filmowego Globale, z pokazami filmów zrywających z obrazem świata kształtowanym przez komercyjne media. Traktując film jako punkt wyjścia do dyskusji, Globale ma kształtowac debatę na temat globalnych zależności, nierówności ekonomicznych i społecznych oraz istniejących relacji władzy. Grupy Globale działają na zasadzie otwartego kolektywu dobrowolnie zaangażowanych aktywistów, dziennikarzy, filmowców i entuzjastów kina, pracujących bez formalnych hierarchii i struktur władzy. Pierwsza grupa powstała w Berlinie, obecnie festiwale i pokazy filmów organizują grupy w Peru, Urugwaju oraz w Polsce.

Jeśli fundamentem dzisiejszej kultury przemysłowej jest “optymalizacja kosztów”, to pogarda dla środowiska i prawa są jej głównymi filarami. Optymalnym wytworem tej patogennej struktury są międzynarodowe korporacje - właśnie dlatego w świecie zdominowanym przez ponadnarodowy agrobiznes, tradycyjne polskie rolnictwo uznawane jest za problematyczny wyjątek. W odpowiedzi na ten "kłopot", szef największego koncernu wieprzowego w USA przedstawił swoją wizję Polski: pragnie ją zmienić w europejski stan Iowa. Amerykański sen?

Zmiana typu hodowli na post-fordowskie fabryki zwierząt, wymagana przez wielki przemysł i wspierana przez publiczne instytucje, oznacza, jak wskazuje Mike Davis, przekształcenie dawnych tradycyjnych zagród hodowlanych w piekło pełne ekskrementów, w którym żyją dziesiątki albo setki tysięcy zwierząt o osłabionym systemie odpornościowym, duszących się od gorąca i od smrodu gnojówki, a za to wymieniających się coraz szybciej czynnikami patogennymi ze swoimi towarzyszami niedoli.
Antybiotyki, utrzymujące przy życiu owy zwierzęcy obóz koncentracyjny, są rozwiązaniem bardziej „optymalnym” niż godne warunki hodowli. Zglobalizowany przemysł zdobył też na tyle dużą władzę polityczną, że "optymalizuje" również kodeksy prawa.

Po filmie zapraszamy do udziału w dyskusji ze współtwórcą i jednym z bohaterów filmu, Markiem Krydą - specjalistą w dziedzinie zagrożeń ze strony przemysłowej produkcji żywności dla polskiego rolnictwa i środowiska naturalnego.

Pig Business (Świński interes)
2009, Wielka Brytania
Reż. Tracy Worcester


KINO MURANÓW
ul. Gen. Andersa 1
Warszawa

godz. 20.00

Ocalmy Rozbrat.Wywiad nr 2.


Filmik za główny cel ma przypominać że 20 marca odbędzie się wielka demonstracja w obronie Rozbratu.
To już drugi z opublikowanych wywiadów przeprowadzonych na Rozbracie, w 2008 roku zaraz po szczycie klimatycznym COP 14 w Poznaniu.Jest to też kolejny krok "Ducha Skłoterskiego"(Spirit Of Squatters) w kierunku realizacji reportażu o tym centrum kulturalnym. W przyszłości cztery wywiady mają się złożyć na materiał na krótki inspirujący filmik na temat tego skłotu, jego działalności, obrony itp.
A o to wcześniejszy wywiad:


Miłego oglądania...

sobota, 20 lutego 2010

Hurra ! Rząd holenderski rozwiązany !!!

Dziś nad ranem doszło do rozwiązania rządu Balkanende. Poszło o to, że lewicowcy żądali by dodtrzymana była obietnica nie wysyłania i nie przedłużania pobytu żołnierzy w Afganistanie, natomiast prawicowcy (pseudo chrześcijanie z CDA) upierali się by kontynuować krucjatę i dalej włazić w dupę USA.  Co jeszcze lepsze dla  biednych Afganów cała misja stoi pod znakiem zapytania.  Więcej  napiszemy gdy tylko znajdziemy czas :)

piątek, 19 lutego 2010

Udana obrona matki z dziećmi przed eksmisją na mróz

Dnia 15.02.10 po raz kolejny miała miejsce obrona skłotu na Ringdijk 10 przed kolejną próbą eksmisji. W środku zimy Matka z dwojgiem dzieci i dwie inne osoby miały być wyrzucone na bruk. To wszystko na życzenie nowych właścicieli oraz banku Fortis, który trzyma się na nogach dzięki pieniądzom podatników (które - z drugiej strony to nie oni mu je dali). Budynek dalej musiałby stać pusty, bo wciąż nie ma na niego żadnych planów. Mimo tego, że w negocjacjach skłotersi obiecali wynieść się dobrowolnie jak tylko takie plany się pojawią, bank i nowi właściciele woleli ich wyrzucić siłą. By do tego nie dopuścić tym razem przyszło jeszcze więcej obrońców niż kilka dni temu. Przed domem, by ogrzewały oczekujące na policję osoby podpalone zostały deski w metalowych koszach na śmieci. Przechodniom i sąsiadom rozdawane były ulotki mówiące o tragiczności sytuacji, bezwzględności banku oraz zaproponowanych prze skłotersów rozwiązaniach. W środku każdy mógł posilić się gorącą herbatą, kawą i śniadaniem. W sile dwóch kamer, dwóch aparatów i długopisu zjawiły się także media. Kilka razy nachodzili nas policjanci, niby to poprosić byśmy zgasili ogień, a tak naprawdę pewnie bardziej by nas wybadać. Odpowiedzieliśmy, że zgasimy dopiero, gdy będziemy mogli bezpiecznie zpowrotem wrócić do ciepłego domu, a jak na razie potrzebujemy ognia by nas ogrzewał. Około dwunastej zjawił się komornik w towarzystwie gliniarza i stojących w dalu mniej, więcej piętnastu robotników. Gdy zobaczyli nas spiętych razem rękoma i gdy usłyszeli naszą odmowną odpowiedź odeszli z kwitkiem. Po jakimś czasie gliniarz wrócił i oznajmił, że eksmisji dzisiaj nie będzie. Odpowiedzieliśmy, że wejdziemy do domu gdy robotnicy znikną nam z oczu. Dom jak na razie został obroniony.
W Holandii gdy normalni policjanci nie dają rady przeprowadzić ewikcji, najczęściej zostawiają taki dom do tak zwanej fali eksmisji. Wówczas podczas jednego dnia specjalna policja "ME" czasami z armatkami wodnymi, buldożerami, opancerzonymi  gliniarzami etc. likwiduje kilka skłotów na raz. Najwcześniejsza fala zapowiadała się za parę miesięcy, a więc do tego czasu matka z dziećmi ma dach nad głową. Oficjalna prasa tym razem zrobiła pozytywny materiał o zdarzeniu i o trudnej sytuacji rodziny. To, wraz z działaniami aktywistów o uzyskanie dla nich mieszkania komunalnego, miejmy nadzieję też jakoś pomoże jej na przyszłość.


A tu filmik z akcji:

Relacja Matki:

Tu możecie przeczytać poniżej wcześniejsze mobilizacje:

Fortis Bank chce eksmitować Matkę z dwójką dzieci!- wideo oraz relacja z udanej obrony + zaproszenie do kolejnej obrony


W Amsterdamie na skłocie Ringdijk 10 miało miejsce "eksmisyjne śniadanie". Ze względu, że termin do wyprowadzki matki z dwoma dziećmi właśnie mijał tego dnia, wschodnia grupa skłoterskiego wsparcia (kraakspreekuur oost) wraz z mieszkańcami zorganizowała okupację, na którą przybyli skłotersi także z innych części Amsterdamu. Razem w zabarykadowanym domu zorganizowana została całodniowa okupacja, która zakończyła się sukcesem. Skłot został utrzymany !!!
Jednak następna data 15.02.10, przyszły poniedziałek jest jeszcze ważniejszy by stawić opór. Tym razem z komornikami przyjdą policjanci. Jeśli nie dopuścimy do wykonania eksmisji to skłot ma szansę na kolejną sprawę, a nawet negocjacje z nowym właścicielem, a przez to większe szanse na dłuższy żywot. Jeśli i ta obrona się uda w najgorszym wypadku skłot będzie eksmitowany podczas następnej fali ewikcji, czyli przwdopodobnie najwcześniej na wiosnę. Dlatego tego dnia, w przyszły poniedziałek potrzebna jest jeszcze większa mobilizacja i jeszcze większy protest i okupacja. Dlatego tego dnia jeszcze bardziej zapraszamy wszystkich po raz kolejny na śniadanie od 7 rano, obiad i kolację...
solidarność jest naszą siła! My jesteśmy ostatnią barykadą !

Poniżej zamieszczam także poprzednie wołanie o pomoc, które też wyjaśnia trochę sytuację.

Amsterdam: Fortis Bank chce eksmitować rodzinę z dwójką dzieci!

imc
Fortis Bank w Holandii chce dokonać ewikcji rodziny z dwójką małych dzieci podczas zimy.

W grudniu 2009 bezdomna rodzina z dwójką dzieci zajęła porzucony, pusty budynek w zachodniej części Amsterdamu (Ringdijk numer 10). Teraz, Fortis Bank - beneficjant rządowych milionów - chce eksmitować rodzinę, aby móc sprzedać budynek bez żadnych przeszkód. Jest jasnym, że po ewikcji budynek pozostanie pusty, ponieważ nie zostały zaplanowane żadne renowacje. Rodzina zaproponowała iż opuści miejsce bez oporu, jeśli taki plan się pojawi. Bank odrzucił ich ofertę.

Kolektyw skłotersów nie akceptuje takiego postępowania i dnia 10 lutego od wschodu słońca (7 rano) będzie pikietował przed domem Ringdijk 10, aby powstrzymać komorników, . Bądź solidarny i pojaw się tam także!

Jeśli nie mieszkasz w Amsterdamie, pomóż rodzinie i grupie ją wspierającej poprzez zastopowanie tej bezsensownej eksmisji. Skontaktuj się z Fortis Bankiem i jego partnerami w twoim kraju i powiedz co o tym sądzisz. Zadzwoń do nich, wyślij im list, odwiedź ich biura i daj im poznać swoje zdanie!
Fortis Bank Polska kontakt
 http://www.bnpparibasfortis.pl/kontakt/kontakt.htm
 info@pl.fortis.com



czwartek, 18 lutego 2010

Czarny Blok o zamieszkach na Igrzyskach

W dniach 12 i 13 lutego 2010, tysiące odważnych ludzi zjednoczyło się, by stawić opór Olimpijskiemu Państwu Policyjnemu 2010 i zaatakować plądrujące ziemię i pogłębiające nędzę korporacje. Piszemy ten komunikat jako członkowie i organizatorzy akcji czarnego bloku podczas demonstracji znanej pod nazwą „Odzyskajmy Nasze Miasto” i „Atak Serca 2010”. 12 lutego departament policji w mieście Vancouver spacyfikował nas za pomocą konnej policji. Kolejnego dnia, podczas „Ataku Serca 2010”, posłano policję do tłumienia zamieszek, uzbrojoną w karabiny szturmowe M4. Twierdzą, że było to niezbędne, by powstrzymać „narażanie ludzi na niebezpieczeństwo” – choć jedyne zagrożenie dla społeczeństwa pozostawało w ich rękach. Uczestnicy demonstracji podjęli jedynie strategiczne ataki przeciwko korporacjom sponsorującym Olimpiadę i nie ranili ani nie atakowali przechodniów.

Media są pochłonięte potępianiem politycznej przemocy przy niszczeniu własności, jak wybicie szyby Hudson’s Bay Company, tak jakby to był jedyny akt przemocy w mieście. Zapominają, że ekonomiczna przemoc w Vancouver ma miejsce każdego dnia. Ludzie niepotrzebnie cierpią i umierają, ponieważ pomoc z opieki społecznej nie wystarczaja im na czynsz, jedzenie czy lekarstwa, a władze nieustannie ignorują potrzeby zdrowotne ubogich i bezdomnych. Ta ekonomiczna przemoc pogorszyła się jeszcze bardziej, gdyż z powodu Igrzysk Olimpijskich tracimy miejsca zamieszkania i dostęp do usług publicznych.

W odpowiedzi na ten atak, tysiące osób wyszło na ulice, tysiące osób połączyło się w tzw. Czarny blok. Czarny blok nie jest formalną organizacją i nie ma przywództwa, członków czy siedziby, ale w zamian za to jest taktyką: jest czymś, czego ludzie się podejmują, by osiągnąć konkretne cele. Dzięki czarnym ubraniom i zasłoniętym twarzom, czarny blok pozwala na lepsze bezpieczeństwo dla tych, którzy wybierają aktywną samoobronę. Większość osób zaangażowanych w czarny blok nie uczestniczy w destrukcji własności. Jednak maskowanie się wyraża ich solidarność z tymi, którzy podejmują autonomiczne akcje bezpośrednie przeciwko korporacjom, władzom i politykom, którzy prowadzą wojnę z naszymi społecznościami.

Uczestnictwo w czarnym bloku jest aktem odwagi. Mając tylko koszule na plecach i maski na twarzach, przejmujemy ulice przeciwko największym w Kanadzie policyjnym siłom. Chronieni wyłącznie przez czarne tkaniny i wsparcie naszych towarzyszy, stajemy naprzeciw gliniarzy od zamieszek z karabinami szturmowymi, pistoletami i pałkami. Udowodniliśmy, że nawet miliard dolarów wydanych na „bezpieczeństwo” nie powstrzyma nas od blokady centrum Vancouver i zakłócenia imprezy 100 000 osób – oraz oddalenia się bez konsekwencji.

Nigdy nie dowiecie się, kto brał udział w czarnym bloku w miniony weekend, ale nas znacie. Jesteśmy ludźmi, którzy organizują spotkania w swoich społecznościach, którzy tańczą podczas ulicznych festiwali, którzy tworzą sztukę, bronią ziemi, budują spółdzielnie, rowery i społeczne ogrody. Gdy zakładamy na siebie czarne ubrania, nie stanowimy zagrożenia dla was, ale dla elit.

Kimkolwiek byś nie był, pewnego dnia do nas dołączysz. Dopóki rząd i korporacje atakują nasze wspólnoty, mamy zamiar się bronić – a to oznacza atak.

Podpisano,
Organizatorzy i uczestnicy anarchistycznych akcji na demonstracji „Odzyskaj swoje miasto” i marszu „Atak Serca 2010”, luty 2010, Saliszowie Wybrzeża.

Rozbrat - decydujące starcie. Demonstracja 20 marca!

Jak pewnie niektórzy z was już wiedzą, 26.03 odbędzie się druga już

licytacja działki na której położony jest skłot Rozbrat. W związku z
tym, aby odstraszyć potencjalnych kupców, oraz zwrócić uwagę na
zagrożenie eksmisją skłotu kolektyw Rozbrat organizuje 20.03 w sobotę
demonstrację, na którą zapraszamy wszystkich, którzy chcą nas
wesprzeć. Szczegółowe info wkrótce, śledźcie stronę www.rozbrat.org i
podawajcie tą informację dalej.

solidarność naszą bronią!

Więc śledzimy i podajemy informację dalej  !


deweloper_baner

W piątek 26 marca o godz. 10.00. przed sądem w Poznaniu odbędzie się licytacja Rozbratu, ściślej jednej z trzech działek należącej do firmy-bankruta - Darexu. Od kiedy na Rozbracie w styczniu 2008 roku pojawił się komornik, udało nam się poprzez działania prawne i protesty, zapobiec sprzedaniu i ewikcji skłotu. Jeżeli i tym razem 26 marca Rozbratu nikt nie kupi, następna licytacja będzie się mogła realnie odbyć za około 2-3 lata. Mamy zatem do czynienia z krytycznym momentem.

W tym roku upłynie 16 lat jak teren i budynki skłotu, porzucone przez właścicieli firmy Darex, którzy narobili długów i uciekli za granicę, został zagospodarowany przez poznańskie środowiska wolnościowe i anarchistyczne. Od tamtego czasu nie tylko, że własnymi środkami i pracą odbudowaliśmy i zagospodarowaliśmy niszczejące lokale, ale rozpoczęliśmy prowadzić szeroką działalność polityczną, społeczną i kulturalną. Na Rozbracie od wielu lat mieszka 20 osób, mieszczą się sale koncertowe i do prób, biblioteka, galeria, warsztaty, miejsca do spotkań i dyskusji.

Ostatnio aktywnie uczestniczymy, traktując to jako element obrony Rozbratu, w spotkaniach rady miasta oraz różnych komisji, na których omawiana jest kontrowersyjna koncepcja lokalnego planu zagospodarowania przestrzennego dzielnicy Sołacz, w którego zakres wchodzi również teren skłotu (przypominamy, że został on na tym planie oznaczony przez miasto jako nieużytki). Ze względu na duże zainteresowanie i opór mieszkańców plan ten nadal nie został przegłosowany przez radę. Od stycznia ub. roku wykonaliśmy wiele kroków w kierunku porozumienia się z miastem odnośnie naszej sytuacji. Rozbrat odwiedził nieżyjący już wiceprezydent Maciej Frankiewicz, który nie był w stanie nic nam zaoferować, choć twierdził przed mediami, że ma alternatywną propozycję. Na wysłane w maju 2009 roku do władz miasta zapytanie, jaka konkretnie to propozycja – do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

9 maja 2009 roku poprzez demonstrację, w której wzięło udział 1,5 tys. osób pokazaliśmy, że Rozbrat ma liczne poparcie wśród mieszkańców Poznania oraz wielu środowisk i organizacji.  Do tej pory odbyła się jedna licytacja, jednak nikt nie chciał kupić Rozbratu. Tym razem cena zostanie zgodnie z procedurą znacznie obniżona.

Jeszcze nigdy, dzięki działaniom w obronie Rozbratu jakie prowadzimy intensywnie od początku 2008 roku, nie byliśmy tak silni, ale pomimo tego układ sił pozostaje nierówny. Rozbrat jest zagrożony. Dlatego apelujemy do wszystkich o wsparcie naszego protestu i udział w demonstracji 20 marca.

Nie poddamy się bez walki! Rozbrat zostaje!




środa, 17 lutego 2010

Serbia: Aktywiści zwolnieni z aresztu!

Aktualizacja g. 16:25: Sąd zdjął rygor aresztu z oskarżonych. Aktywiści zostaną za półtorej godziny zwolnieni z aresztu i będą dalej odpowiadać z wolnej stopy. Kolejne posiedzenie sądu zostało zaplanowane na 23 marca.

Jak donoszą nasi korespondenci z Belgradu, pod gmachem sądu w Belgradzie, gdzie dziś odbywa się proces 6 anarchosyndykalistów aresztowanymi we wrześniu 2009 roku w Belgradzie pod absurdalnymi zarzutami "terroryzmu międzynarodowego", zebrało się kilkuset protestujących.

Władze przestraszyły się tak dużej liczby protestujących i na salę sądową wpusciły tylko 40 osób - głównie rodziny i dziennikarzy.

Francja: Wyciekł raport o testach skutków wybuchów jądrowych na ludziach

We Francji wyciekł tajny raport, który wskazuje na to, że w 1961 r. żołnierze stacjonujący w Algierii byli celowo narażani przez swoich przełożonych na działanie opadów radioaktywnych z próbnych wybuchów jądrowych w celach eksperymentalnych.

Francja przeprowadziła ponad 200 prób jądrowych w latach 1960-1996. Do tej pory, władze zawsze twierdziły, że operacje były bezpieczne dla ludzi. Jednak według ujawnionego raportu, celowo poddawano próbom ludzi, w celu „sprawdzenia fizycznych i psychicznych reakcji ludzi na użycie broni jądrowej”.

W zeszłym roku, parlament przegłosował wypłacenie odszkodowań osobom, które pracowały przy testach jądrowych w Algerii i Polinezji Francuskiej i które cierpiały z tego powodu na zdrowiu. W próbach uczestniczyło około 150 tys. ludzi.

Minister obrony Herve Morin zareagował na raport o celowych eksperymentach na ludziach stwierdzeniem, że “Nie można oceniać tych wydarzeń z dzisiejszego punktu widzenia. To były inne czasy”. Prawdą jest to, że podobne eksperymenty na ludziach przeprowadzały też władze USA i ZSRR.

wtorek, 16 lutego 2010

Polonia Aktywna=Handel emisjami to fałszywe rozwiązanie+fakty klimatyczne dla niedowiarków(cz.2)+Los Buntownika(cz.4)(Mp3) do posłuchania, ściągnięcia zembedowania itp.


Program z 09.02.10

na "Polonię Aktywną" musisz "przewinąć" na ostatnią godzinę.

Jeśli chcesz ściągnąć lub zembedować program wejdź na:

http://www.archive.org/details/AwakeningcarbonTradingInAmsterdamSoMobilisationToProtestdiyActive
W "Polonii Aktywnej" wyjaśnimy dlaczego handel emisjami jest fałszywym rozwiązaniem, które nie tylko szkodzi środowisku ale także daje jeszcze więcej możliwości wyzysku krajów biednych przez bogate multikorporacje. Po za tym będziemy kontynuować cykl, w którym krok po kroku, audycja po audycji będziemy obalać bzdury o tym, że zmiany klimatyczne nie istnieją albo, że człowiek nie ma na nie wpływu. Będziemy także uświadamiać o tych fałszywych rozwiązaniach, które próbują nam sprzedać "zieloni" kapitaliści, które to tylko pogarszają sytuację, a zarazem mydlą nam oczy. Postaramy się też przedstawiać bardziej uczciwe rozwiązania. Na zakończenie jak zwykle następny już czwarty, nie publikowany jeszcze fragment dopiero co skończonej książki "Los Buntownika". Po za tym jak zwykle selekcja ważnych i pozytywnych wiadomości głównie z www.positi.blogspot.com, cia.bzzz.net oraz pl.indymedia.org itp.Carbon trading =  Environmental Offence
 
W Awakening ze względu na zbliżające się targi emisjami w  Amsterdamie głównym tematem także będzie będzie fałszywość i ekologiczna szkodliwość handlu emisjami. Będziemy mobilizowali do jakiejkolwiek formy protestu przeciwko temu wydarzeniu. Dlatego tym razem z Ponadto z poradnika DIY "Jak Ulepszyć Świat" przeczytamy o tym jak przeprowadzić aktywną kampanię ? Po za tym jak starczy czasu, parę rad ekologicznych z książki "Zrób Różnicę" .

Radio patapoe jest zarówno internetowe jak i w eterze. Normalne fale mają zasięg lokalny, a przez internet można nas słuchać na całym świecie. Jesteśmy radiem pirackim. Słuchają je głównie skłotersi, studenci, lecz także starsi ludzie , po których raczej bym się nie spodziewał. Ogólnie staramy się by było jak najbardziej zróżnicowane.

Z jedynych ograniczeń jakie mogę zauważyć to, to że nie puszczamy żadnej komercyjnej papki. Staramy się tworzyć alternatywę, a nie powielać stacje nastawione na zysk. Dlatego nie ma u nas żadnych reklam. Głównie przeważa muzyka eksperymentalna i elektroniczna, dużo jest reggae, dub, techno i punk. Po za tym audycje jakie miałyby małe szanse zaistnieć w komercyjnym radiu. My w każdy wtorek od około 16.00 do 19.30 gramy program "awakening" (patrz plakat po prawej stronie , pod linkami na stronach) w skład, którego wchodzi też "Polonia Aktywna"(od~18.30 do 19.30). Gadamy non stop przez ponad trzy godziny o ważnych dla nas sprawach : skłoterskich , politycznych, wolnościowych, ekologicznych, duchowych, prawach ludzi , prawach zwierząt itp. Czasem zapraszamy gości z różnych społecznych organizacji, by udzielili nam wywiadu o tym co robią. W tle przeważnie leci jakiś anarcho punk z inteligentnym przekazem w innym języku niż rozmawiamy, by słowa się nie mieszały. Posłuchaj sam...

http://www.freeteam.nl/patapoe

lub jeśli mieszkasz w Amsterdamie 88.3 FM


stare programy dostępne też na
http://www.positi.blogspot.com

lub
http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com

Jeśli chcesz przedstawić nam to co robisz(organizację,swój skłot, wydarzenie, działalność, w którą się angażujesz, wszystko inne co Ci leży na sercu itp. )skontaktuj się, przyślij nam materiał(najlepiej audio)lub jeszcze lepiej umów się na skypa lub zadzwoń do studia.Tyczy się to angielsko holenderskiej części jak i polskiej. Skype rozwiązuje problem dużych odległości i rachunków za telefon.Wystarczy się umówić...

Do usłyszenia

Jeśli chciał(a)byś usłyszeć więcej innych programów(ta opcja ma opisy po polsku) wejdź na :
http://positi.blogspot.com/search/label/radio%20awakening
Jeszcze więcej ?
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
Przekaż tą informację dalej jak możesz !!! Wyzwól media!!!

Awakening=Carbon trading in Amsterdam, so mobilisation to protest+DIY active campaign

polish below
Today's show, as usual agenda, then... 
Main subject would be mobilisation for creating the resistance against carbon trading what would have place in RAI, conference center in Amsterdam(from 2.3.2010 till 4.3.2010). So we will explain why the carbon trading is fake solution. Why is it threat for environment. We will show how rich countries and multicorporations are  using carbon trading to keep exploiting global south. That's also why further in the show we will continue with  "Do It Yourself"(A handbook for changing our world) This time we will educate ourself and You about how to make active campaign.
As always (if enough time left) we will read some ecological advice from a book "Make A Difference"...In the background as usual will be playing a collection of international/political songs(mainly punk) 

radio awakening every tue from 16.00~19.30 in radio patapoe 88.3 fm (links below)

Awakening it's a program on radio patapoe.It's talkactive. It means we talk for more than three hours, mainly about politics,squatting,activism,ecology,tolerance,human and animal rights,punk,spirituality,freedom,love,cultural life in Amsterdam.First we start with the agenda for the squatting scene in Amsterdam( not only),then we have some main subject,sometimes guests.The last ha we do as polish part in this language.The music what we are playing that mainly punk,but this is just as background(package) and in the breaks when we are preparing our self,equipment,material,etc.Patapoe is a pirate, underground,squatters radio. We are playing our program every Tuesday from 4pm till ~ 7.30pm. In Amsterdam You can listen us in the ether 88.3 FM and everywhere else on http://www.freeteam.nl/patapoe
If You would like to listen some from our old programs and read description for them go to:
http://ourmediaindymedia.blogspot.com/search/label/Awakening%20program
if You would like listen,download or embed some of our old issues go to:
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
to download the last show mainly about ecology and solutions for climate change You can go
http://www.archive.org/details/EcoAwakening7
Invitation to our program Awakening in radio patapoe 88.3fm
To all positive organizations &
To whom it may concern,
If you would like to come to on our show called awakening to talk about, ecology, squatting, local politics, food, animal rights you are more than welcome.
Ps: There are also possibilities to make interviews through phone or skype
Pass this information further. Let the media to be free.

Turcja: Demonstracje solidarnych z antymilitarystami


Aktualizacja 16 lutego: Wczoraj w Ankarze, odbył się sąd w sprawie Volkana i 18 innych antymilitarystów. Oskarżeni bronili się sami. Sąd uwolnił Volkana z aresztu i przełożył sprawę na 1 kwietnia. Volkan gorąco dziękował wszystkim, którzy zorganizowali demonstracje solidarnościowe w jego obronie.

O akcjach solidarnościowych z Volkanem Sevincem już pisaliśmy na CIA. W Istabule i w Ankarze setki osób wzięły udział w demonstracjach. W Istambule jedna osoba została zatrzymana więc protestujący pikietowali także pod komisariatem.

W Turcji służba wojskowa jest obowiązkową. Volkan został aresztowany podczas demonstracji solidarnościowej z aresztowanym antymilitaristą, więc akcja także była demonstracją przeciwko represjom wobec antymilitaristów.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Polonia Aktywna=Miłość+fakty klimatyczne dla niedowiarków(cz.4)+Los Buntownika(cz.5)

W Poloni Aktywnej głównym tematem będzie miłość, która powinna być czczona każdego, a nie tylko jednego dnia w roku. Po za tym będziemy kontynuować cykl(część 4), w którym krok po kroku, audycja po audycji będziemy obalać bzdury o tym, że zmiany klimatyczne nie istnieją albo, że człowiek nie ma na nie wpływu. Będziemy także uświadamiać o tych fałszywych rozwiązaniach, które próbują nam sprzedać "zieloni" kapitaliści, które to tylko pogarszają sytuację, a zarazem mydlą nam oczy. Postaramy się też przedstawiać bardziej uczciwe rozwiązania. W tej audycji zaczniemy nowy cykl "Film tygodnia", w którym będziemy przedstawiać i recenzować jakiś warty obejrzenia, inspirujący do działania film. Na zakończenie jak zwykle następny już piąty, nie publikowany jeszcze fragment dopiero co skończonej książki "Los Buntownika". Po za tym jak zwykle selekcja ważnych i pozytywnych wiadomości głównie z www.positi.blogspot.com, cia.bzzz.net oraz pl.indymedia.org itp.
 
Carbon trading =  Environmental Offence
 
W Awakening ze względu na zbliżające się targi emisjami w  Amsterdamie, głównym tematem także będzie będzie fałszywość i ekologiczna szkodliwość tego rynku. Będziemy mobilizowali do jakiejkolwiek formy protestu przeciwko temu wydarzeniu. Dlatego tym razem, ponadto z poradnika DIY "Jak Ulepszyć Świat" będziemy kontynuowali czytanie o tym jak przeprowadzić aktywną kampanię . Po za tym jak starczy czasu, parę rad ekologicznych z książki "Zrób Różnicę" .

Radio patapoe jest zarówno internetowe jak i w eterze. Normalne fale mają zasięg lokalny, a przez internet można nas słuchać na całym świecie. Jesteśmy radiem pirackim. Słuchają je głównie skłotersi, studenci, lecz także starsi ludzie , po których raczej bym się nie spodziewał. Ogólnie staramy się by było jak najbardziej zróżnicowane.

Z jedynych ograniczeń jakie mogę zauważyć to, to że nie puszczamy żadnej komercyjnej papki. Staramy się tworzyć alternatywę, a nie powielać stacje nastawione na zysk. Dlatego nie ma u nas żadnych reklam. Głównie przeważa muzyka eksperymentalna i elektroniczna, dużo jest reggae, dub, techno i punk. Po za tym audycje jakie miałyby małe szanse zaistnieć w komercyjnym radiu. My w każdy wtorek od około 16.00 do 19.30 gramy program "awakening" (patrz plakat po prawej stronie , pod linkami na stronach) w skład, którego wchodzi też "Polonia Aktywna"(od~18.30 do 19.30). Gadamy non stop przez ponad trzy godziny o ważnych dla nas sprawach : skłoterskich , politycznych, wolnościowych, ekologicznych, duchowych, prawach ludzi , prawach zwierząt itp. Czasem zapraszamy gości z różnych społecznych organizacji, by udzielili nam wywiadu o tym co robią. W tle przeważnie leci jakiś anarcho punk z inteligentnym przekazem w innym języku niż rozmawiamy, by słowa się nie mieszały. Posłuchaj sam...

http://www.freeteam.nl/patapoe

lub jeśli mieszkasz w Amsterdamie 88.3 FM


stare programy dostępne też na
http://www.positi.blogspot.com

lub
http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com

Jeśli chcesz przedstawić nam to co robisz(organizację,swój skłot, wydarzenie, działalność, w którą się angażujesz, wszystko inne co Ci leży na sercu itp. )skontaktuj się, przyślij nam materiał(najlepiej audio)lub jeszcze lepiej umów się na skypa lub zadzwoń do studia.Tyczy się to angielsko holenderskiej części jak i polskiej. Skype rozwiązuje problem dużych odległości i rachunków za telefon.Wystarczy się umówić...

Do usłyszenia

Jeśli chciał(a)byś usłyszeć więcej innych programów(ta opcja ma opisy po polsku) wejdź na :
http://positi.blogspot.com/search/label/radio%20awakening
Jeszcze więcej ?
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
Przekaż tą informację dalej jak możesz !!! Wyzwól media!!!

Awakening=Carbon trading in Amsterdam, so mobilisation to protest+DIY active campaign(part2)+Successful defence of squat for the kids.

polish below
Today's show, as usual agenda, then... 
Main subject would be mobilisation for creating the resistance against carbon trading what would have place in RAI, conference center in Amsterdam(from 2.3.2010 till 4.3.2010). So we will explain why the carbon trading is a fake solution. Why is it threat for environment. We will show how rich countries and multicorporations are  using carbon trading to keep exploiting global south. That's also why further in the show we will continue with  "Do It Yourself"(A handbook for changing our world) This time we will educate ourself and You about how to make active campaign.(Part 2)
As always (if enough time left) we will read some ecological advice from a book "Make A Difference"...In the background as usual we will be playing a collection of international/political songs(mainly punk) 

radio awakening every tue from 16.00~19.30 in radio patapoe 88.3 fm (links below)

Awakening it's a program on radio patapoe.It's talkactive. It means we talk for more than three hours, mainly about politics,squatting,activism,ecology,tolerance,human and animal rights,punk,spirituality,freedom,love,cultural life in Amsterdam.First we start with the agenda for the squatting scene in Amsterdam( not only),then we have some main subject,sometimes guests.The last ha we do as polish part in this language.The music what we are playing that mainly punk,but this is just as background(package) and in the breaks when we are preparing our self,equipment,material,etc.Patapoe is a pirate, underground,squatters radio. We are playing our program every Tuesday from 4pm till ~ 7.30pm. In Amsterdam You can listen us in the ether 88.3 FM and everywhere else on http://www.freeteam.nl/patapoe
If You would like to listen some from our old programs and read description for them go to:
http://ourmediaindymedia.blogspot.com/search/label/Awakening%20program
if You would like listen,download or embed some of our old issues go to:
http://www.archive.org/search.php?query=Awakening7
to download the last show mainly about ecology and solutions for climate change You can go
http://www.archive.org/details/EcoAwakening7
Invitation to our program Awakening in radio patapoe 88.3fm
To all positive organizations &
To whom it may concern,
If you would like to come to on our show called awakening to talk about, ecology, squatting, local politics, food, animal rights you are more than welcome.
Ps: There are also possibilities to make interviews through phone or skype
Pass this information further. Let the media to be free.

"Brutalny napad policji"-"Los Buntownika"cz.4 co poniedziałkowego cyklu



Jako, że książka "Los Buntownika" Marka Griksa jest już skończona i poprawiona, korzystając z życzliwości stron: www.positi.blogspot.com , www.cia.bzzz.net  , www.pl.indymedia.org , www.anarchista.org , www.czsz.bzzz.net , http://anarchipelag.wordpress.com , oraz forów: www.wegetarianie.pl/XForum.html , http://an-arche.pl , www.forumveg.pl , http://forum.empatia.pl i innych (jeśli chcielibyście dołączyć do tej listy dajcie znać !) kontynuujemy co poniedziałkowy cykl publikowania najciekawszych rozdziałów książki. Ponadto w każdy wtorek w audycji "Polonia Aktywna" będziemy czytać ją w formie słuchowiska dla tych co czytać nie mogą lub wolą posłuchać. 

PS:Wciąż szukamy wydawcy, który by chciał się zająć jej papierową wersją. więcej informacji, fragmentów etc. na www.positi.blogspot.com O to część czwarta.("Brutalny Napad Policji") Miłego czytania !!!

Brutalny napad policji

To był chyba wtorek. Właśnie dziś była pierwsza miesiączka knajpy „Skłoterskiej”, czyli mijał pierwszy miesiąc od jej założenia. Ogólnie działalność rozwijała się bardzo dobrze. Wszystko szło w pożądanym kierunku. Nawet ostatnio udało mi się zdobyć magnetofon, który podłączałem pod naładowany akumulator, dzięki czemu grała muzyka. Gdy było dla kogo, rozpalałem w piecu, żeby było ciepło. Raz w tygodniu ktoś grał akustyczny koncert, a raz były małe czad-giełdy. Knajpa zyskała sobie już nawet stałych bywalców, którzy nie zważając na skromne warunki woleli przychodzić tutaj, by poczuć punkowy, niezależny klimat, niż siedzieć w smętnych, drogich barach. Coraz więcej ludzi przychodziło do Skłoterskiej. W piątki i soboty spokojnie sprzedawałem dwie kraty, więc zwykle browary musiałem dokupywać później w nocnym sklepie.

Jedyne co mnie martwiło, to ostatnie włamania do knajpy. Zdarzyły się już dwa razy i chociaż nic nie zginęło, to trochę rzeczy zostało zniszczonych. Najbardziej zabolało mnie to, iż zniszczyli moją gitarę – główne źródło mojego utrzymania, a zarazem najcenniejszą rzecz jaką posiadałem.

- Jak ktoś mógł zrobić takie chamstwo? Po co ? Co za po…ne drechy. Niech ja ich tylko dorwę!- tak sobie rozmyślałem płacząc nad kolejną tragedią w moim życiu. Nie chcąc, by włamania się powtórzyły, oraz z zamiarem ukarania sprawców, tymczasowo nocowałem w knajpie, a nie na moim mieszkalnym skłocie- „Rzeczywistości”, na ulicy Dolnej.

Położyłem się spać około północy. Z początku nie mogłem zasnąć, lecz w końcu mi się to udało. Obudziło mnie głośne walenie do drzwi. Nie nazwałbym tego zwyczajnym pukaniem. Ktoś próbował wykopać drzwi. Niewiele się zastanawiając, w jedną rękę chwyciłem rurę, a w drugą krzesło i krzycząc podbiegłem do drzwi :

- Tym razem wam pokażę sku…ysyny, złodzieje !!! - już miałem otworzyć zamek i „powitać” intruzów, lecz moja ręka zastygła na zasuwie. Oblał mnie blady strach, a myśli panicznie zaczęły kołatać po głowie. „Cholera, oni cały czas nieprzerwanie kopią. Nie podziałały na nich moje słowa i groźby. Nawet na chwilę nie przerwali kopania. Przecież normalni złodzieje po czymś takim daliby sobie spokój i uciekli. Cholera! To jacyś psychole. Kur… ! Co ja mam robić?!”

- Czego ode mnie chcecie?! Jestem biedny. Zostawcie mnie ! – zacząłem prosić przestraszony, na co usłyszałem krótkie:

- Zabijemy cię!

O kur… To naprawdę psychole! Cholera! Co ja mogę zrobić? Może ktoś mnie usłyszy?!” – myślałem gorączkowo. Teraz bałem się już nie na żarty. Szybko pobiegłem do najbliższego okna, otworzyłem je i zacząłem się wydzierać, z nadzieją w głosie:

- Ludzie! Pomocy! Chcą mnie zabić! Pomocy!!! – usłyszałem tylko trzask pękniętych drzwi. Z rozpaczą stwierdziłem, że to nie ma sensu. Wszyscy już śpią. Najbliższa kamienica znajduje się niedaleko ale nikt mnie nie słyszy! Jestem tu sam. Jeśli mnie zabiją, to nikt ich nawet nie zobaczy. Bez świadków będą mogli zrobić ze mną co zechcą! Modliłem się do Boga o pomoc.

Młodziutka, szczenięca Papryka usiłowała schować się przed hałasem. Ja patrzyłem jak drzwi coraz bardziej pękają, pod ciosami kolejnych kopnięć. Strach narastał we mnie cały czas. Cholera. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu aż tak się bałem.

Boże, proszę! Niech mnie nie zabiją. Przecież muszę żyć dla Janki i mej córki Nei. Boże, ocal mnie dla nich!” – modliłem się w myślach. Miałem śmierć przed oczyma. Mimo strachu z powrotem wziąłem do rąk krzesło i rurę. Stałem przed drzwiami i przyglądałem się jak drzwi stopniowo ulegają pod naporem intruzów. Najpierw pękły na pół, lecz nie poddały się jeszcze. Potem pojawiło się pęknięcie na górze, później na dole. Po chwili przez szczelinę dało się zauważyć białe, ostre światło latarki.

Czyżby zabójcy profesjonaliści ?” – pomyślałem ze zgrozą. Kopnięcia nie ustawały nawet na pięć sekund. Po chwili zobaczyłem, jak zamek z mocną, grubą zasówą powoli wygina się, jakby był z masła. To był już jego koniec. Teraz stanąłem twarzą w twarz z napastnikami. Jakież było moje zdziwienie, gdy w drzwiach zobaczyłem …

ubranego na czarno gliniarza. Tego się nie spodziewałem. Ze zdziwienia pewnie rozwarłem usta, a mój oręż – krzesło i rura wypadły mi z rąk. Zresztą bez sensu byłoby z nimi walczyć. Nawet jak bym wygrał ( a było ich pięciu ), to pewnie by mnie potem wsadzili na dożywocie. Nie wygrałbym z nimi tym bardziej, że przecież byli uzbrojeni.

W pierwszej chwili nawet trochę się ucieszyłem, że to bastardzi, a nie jacyś nazi-debile, czy jakieś psycho-drechy. Szybko jednak zmieniłem zdanie. Z miejsca, ten pierwszy, który kopał rzucił się na mnie z nożem. Na początek dostałem kosą w rękę, potem z pięści w twarz.

Cholera. Jeśli gliniarze łamią prawo, to są w stanie zrobić mi wszystko.” – przemknęło mi przez myśl. Czułem, że ocieram się o śmierć i że bardzo prawdopodobnym jest, że zginę. Teraz jedynie w ich litości widziałem mój ratunek. Po kolejnych uderzeniach, które spadały na mnie niczym grad, zacząłem prosić:

- Nie róbcie mi krzywdy! Au! Ja mam żonę i dziecko! Muszę na nie zarabiać! – krzyczałem, lecz ciosy nadal nie ustawały. Ten psychol, który bił, zaciągnął mnie do pokoju, przewrócił, usiadł na mnie okrakiem i uderzał dalej.

- Gdzie masz złoto?! - zapytał po chwili.

- Jakie złoto?! Nie mam żadnego złota! – odpowiedziałem zdziwiony, po czym znów poczułem ciosy na swoim ciele.

- Nie oszukuj. Dawaj złoto! Nie oszukuj! – krzyczał, waląc bez opamiętania w moją twarz.

- Jestem biednym człowiekiem. Przecież nie mieszkałbym tu, gdybym był bogaty! – próbowałem tłumaczyć.

- To gdzie masz narkotyki?! Mów !

- Nie mam narkotyków. Au! Nie jestem narkomanem!

- Kłamiesz! – psychol krzyczał i uderzał dalej.

- Nawet nie stać mnie na ćpanie! Mam na utrzymaniu rodzinę!

- Gówno mnie to obchodzi! Dawaj pieniądze !

- Poczekaj! Nie bij! Au! Mam tu na szyi, w portfelu. – nawet nie próbowałem ściemniać. Życie w tym momencie było najcenniejsze. Psychol nie dał mi nawet zdjąć saszetki. Zerwał ją, raniąc mi szyję. Zachowywał się niczym ćpun, bo może tak naprawdę nim był. Gorączkowo zaczął przeglądać mój portfel. Wszystko, co nie było obiektem jego zainteresowania wyrzucał na podłogę: karty telefoniczne, kartkę z numerami i adresami, a nawet mój dowód. W końcu znalazł jedynie 10 złotych, bo akurat tylko tyle miałem.

- I co, to wszystko ?! – zapytał z rozczarowaniem.

- Tak. – odpowiedziałem, na co otrzymałem kolejny cios. W tej chwili wszedł inny gliniarz i powiedział do psychola:

- Przerwij na razie. Niech nam otworzy drzwi do innego pokoju.

Chwila ulgi.” – pomyślałem z radością. Jeden pokój był zamknięty na klamkę, której nie było w drzwiach. Oczekiwali po mnie że go dla nich otworzę. Na oczach policji chodziłem po pokoju i szukałem czegokolwiek co mogłoby zastąpić klamkę. Teraz dokładniej mogłem obejrzeć ich twarze. Chciałem zapamiętać każdy szczegół, bo mogłoby mi się to kiedyś przydać w sądzie, przy ewentualnym oskarżeniu. Gdy dostrzegłem, że jedna z osób jest kobietą, doznałem szoku.

Jak kobieta może brać udział w takim okrucieństwie?” – zadawałem sobie pytanie. Strach paraliżował moje myśli, a oni do tego docinali tekstami:

- Co, policja Ci się nie podoba ty pie…ny punku ?

- My Ci pokażemy co to jest przemoc policji! – jeden z nich nawiązał do dużego transparentu wiszącego na ścianie, na którym widniało hasło: „Stop przemocy policji“, oraz namalowana była przekreślona ręka gliniarza, z policyjną pałą. Teraz sobie skojarzyłem, że to być może on był głównym powodem ich wściekłości.

W końcu udało mi się znaleźć nóż kuchenny, którym chciałem otworzyć drzwi. Gdy zobaczył to bastard, który zapowiedział mi przemoc ( nazwijmy go muzykiem ), uderzył mnie w głowę i wytrącił mi narzędzie z ręki.

- Co, z nożem na policjantów? Chciałeś nas pozabijać, tak ?

- Chciałem otworzyć nim drzwi- tłumaczyłem.

- To na drugi raz się zapytaj, czy możesz otworzyć drzwi nożem.

Stanąłem bez ruchu wku…ny i zdezorientowany zaistniałą sytuacją, aż jeden policjant, ten który przerwał psycholowi robotę (nazwijmy go Blondexem), rzekł:

- Otwórz do ch… te drzwi! – zrobiłem to nożem z obawą, iż znów dostanę karę za „napaść na gliniarza z kosą w ręku“. Na szczęście zależało im chyba na obejrzeniu pokoju, bo tym razem mi nie dowalili. Rozglądając się weszli do pomieszczenia. Gdy dostrzegli, że nic szczególnego nie ma, zrobili demolkę, po czym wrócili do pokoju biurowego.

- O, masz już drugą gitarę. – powiedział Muzyk, przez co stało się pewne, kto zniszczył mi poprzednią.

- O, tutaj jest jeszcze jedna – Psychol wskazał na kolejną gitarę , która nie była jeszcze do końca zreperowana.

- No to sobie pogramy – stwierdził Muzyk, siadł na ławce i zaczął grać.

Cholera ! Nigdy bym nie przypuszczał, że gliniarz, a do tego taki cham, mógłby umieć grać na gitarze. Zawsze sobie wyobrażałem, że ci, którzy uczą się grać na gitarze są wrażliwi i równi.” Teraz ten głupawy stereotyp legł w gruzach. Zresztą, w bonheadzkich kapelach też przecież grają gitarzyści, więc było to tylko złudzenie.

- Przecież na tym się nie da grać – rzekł i zamienił zepsutą gitarę na dobrą. – O, ta już lepsza – stwierdził i zaczął grać, co prawda nie najlepiej. Były to jakieś ogniskowe melodie. Gdy tamten grał, Blondex zażądał ode mnie dowodu.

- Nie mam przy sobie. Został wysypany na podłogę w tamtym pokoju, wraz z całą zawartością mojego portfela.

- To idź po niego. – rozkazał i ruszył za mną. Z pośród porozrzucanych kart telefonicznych, papierów, zdjęć itp.znalazłem mój dowód i dałem Blondexowi. Po chwili wróciliśmy do reszty policjantów. Muzyk jeszcze grał, a pozostali szperali, gdzie się da. Psychol dostrzegł butlę gazową i odpalił ją na cały zycher. Blondex zaczął mnie przepytywać z dowodu, by sprawdzić, czy rzeczywiście należy do mnie.

- Jak się nazywasz? Imię ojca? Data urodzenia? Adres zamieszkania? - pytał raz za razem, a ja odpowiadałem mu, zgodnie z prawdą.

- Pochodzisz z Siedlec ?

- Tak.

- To co tutaj robisz ? – zapytał zszokowany, jakby to było dziwne, że ktoś wyemigrował do Warszawy.

- Zarabiam na rodzinę. – „spowiadałem” się dalej.

- Tutaj? Nie możesz u siebie ? – zapytał, z oburzeniem lokalnego rasisty.

- Niestety, w moim mieście nie ma wolnych miejsc pracy.

- A tutaj co robisz?

- Gram na gitarze.

- Żebrzesz ?

- Gram na gitarze. – powtórzyłem stanowczo.

- A jakiej muzyki słuchasz? Pewnie punka? – dodał z pogardą Muzyk.

- Różnej. – odpowiedziałem.

- Włącz magnetofon, zobaczymy.

W magnetofonie był Fate, więc pomyślałem, że przyczepi się też do muzyki. Trafiłem wesoły kawałek- „Ska”, który zupełnie nie pasował do grozy sytuacji.

- Ooo… Nawet da się słuchać. – stwierdził Muzyk ze zdziwieniem.

- Szybko załatwiłeś sobie nowe gitary. – zauważył tym razem Psychol.

- Nie na długo. Ha! Ha! Ha! – złowieszczo zaśmiał się Muzyk, a Psychol złapał gorszą gitarę za gryf i zamachnął się, w momencie kiedy ja rozpaczliwie prosiłem.

- Proszę, nie psujcie mi jej. Nie będę miał jak wyżywić rodziny! Bądźcie ludźmi! – niestety, moje prośby nie przyniosły żądanego rezultatu. Zostały przerwane przez psychola, który bezlitośnie roztrzaskał pudło gitary na mojej głowie. Ani się otrząsnąłem, to samo zrobił Muzyk z instrumentem, na którym przed chwilą pogrywał. Byłem zrozpaczony i obolały. Nie mogłem pojąć ich okrucieństwa i bezwzględności. Straciłem kolejne źródło utrzymania. Kto mi teraz da gitarę, skoro moi wszyscy znajomi, którzy posiadali takowy instrument pomogli mi ostatnio, a ich własność roztrzaskała się przed chwilą na moim łbie. Z przerażeniem zastanawiałem się, czy uda mi się przeżyć tę tragedię. Mieli niezły ubaw z tego, że rozwalili mi instrumenty. Bałem się. Wszystko wskazywało na to, że oni rzeczywiście chcą mnie zabić. Naiwność i nadzieja mówiły mi: „Co ty. Przecież to są policjanci, nie mordercy. Zalazłeś im za skórę, więc chcą cię tylko przestraszyć.” Niestety, fakty mówiły zupełnie co innego. Papryka gdzieś schowała się, jak kopali w drzwi i od tamtej pory nie wychodziła.

- I tak były kiepskie. Haha! – stwierdził rozbawiony Muzyk.

- Nie będzie grania.

- Eee tam. Gra jeszcze magnetofon. – cieszyli się, gdy ja z każdym słowem coraz bardziej nienawidziłem tego co robili. Ile bym dał, żeby stanąć z nimi do walki, mając równe szanse. Niestety. Byłem sam, bezsilny i ogarnięty niemocą. Ukradkiem zapytałem kobiety:

- Jak pani może patrzeć na to, a co dopiero uczestniczyć w takim okrucieństwie?

- Nie jestem kobietą. – postać odparła oburzonym, męskim, basowym głosem, a ja nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Ukradkiem przyjrzałem się bardziej i stwierdziłem, iż może to jest naprawdę facet. Niestety, naszą rozmowę usłyszał Muzyk, który nie wiadomo po co, od jakiegoś czasu podgrzewał na gazie metalowy pręt.

- Obrażasz naszego kolegę? Zaraz z ciebie zrobimy kobietę!

- Proszę. Nie róbcie mi krzywdy! Ja mam żonę i dziecko!

- A miałeś kiedyś rozgrzany pręcik w dupie ?

Gdy to usłyszałem, nogi się pode mną ugięły i momentalnie zalałem się zimnym potem. Teraz już byłem pewien, iż chcą mnie zabić. Miałem zginąć śmiercią, która nie należała do przyjemnych.

Co za chory umysł mógł wymyślić taką torturę?! Co za psychole! Muszę się ratować. Musi mi się udać! Znając teren, wybiegnę z budynku dużo szybciej, niż oni. Może uda mi się dobiec do najbliższego wieżowca. Na otwartej przestrzeni mnie nie zabiją, będą bali się świadków. W bloku tym bardziej. Najgorsze, że zostawię Paprykę, ale może jej nie znajdą. Może psa nie zabiją... Ku...a… Nic nie mogę zrobić! Boże pomóż!” – myśli miałem chyba z tysiąc na sekundę.

W takich chwilach człowiek pracuje na najwyższych obrotach. Musi dać z siebie wszystko, a nawet więcej. Dużo więcej. Spostrzegłem, że droga do drzwi jest wolna i najszybciej jak tylko mogłem, a może jeszcze prędzej dałem dyla. Na klatce było ciemno lecz to dawało mi tylko przewagę. Ja przez miesiąc zdążyłem dokładnie poznać drogę – gliniarze nie. Każde pół piętra brałem jednym skokiem, chociaż miało po sześć schodków. Skacząc ani razu nie zatrzymałem się na ścianie. Łapałem się poręczy i skakałem dalej w przeciwnym kierunku. Z tą szybkością mógłbym pewnie bić rekordy. Jednym ruchem zatrzasnąłem za sobą drzwi by zyskać choć te parę sekund, które gliniarze stracą na ich otworzenie. Potem biegłem do oddalonych o jakiś kilometr bloków. Po jakichś, może dwustu metrach usłyszałem głośne:

- Stój! Bo strzelam ! - nawet nie zwolniłem. Przecież właśnie przed śmiercią uciekałem. Jakże miałbym się jej poddać. Na otwartej przestrzeni miałem szansę, że w ogóle nie wystrzeli z obawy na przypadkowych świadków. W zamkniętym pomieszczeniu nie wierzyłem w litość tych gliniarzy psychopatów. Nie po tym co mi zrobili i co usłyszałem. Na wszelki wypadek robiłem niespodziewane ruchy i skręty oraz biegłem jak najszybciej by jak najbardziej zwiększyć dystans. Tylko raz się obejrzałem gdy usłyszałem głośne:

- Ku...a je...na ! - to Psychol wywrócił się na lodzie. Po tym może zaprzestał pościgu. W końcu dobiegłem do bloku. W duchu modliłem się tylko aby drzwi klatki były otwarte. Cholera ! Pie...ony domofon! Zamknięte. Uciekam więc dalej. Pobiegłem za blok i widzę drugą klatkę. Na szczęście otwarta. Wbiegam od razu na schody i biegnę ile sił do góry. Zatrzymałem się dopiero na czwartym piętrze. Nasłuchuję, czy nikt mnie nie goni. Coś jakby ktoś wchodził do klatki. Cholera! Będą mnie szukać! Muszę się gdzieś ukryć. Myśli znowu panicznie zaczęły biegać mi po mózgu. Pukam do pierwszych lepszych drzwi:

- Kto tam? - usłyszałem standardowe pytanie po chwili dłuższego stukania. Na to pokrótce zacząłem opowiadać moją historię zastępując „policjantów” „bandytami”, co z resztą nie mijało się z prawdą. Jakbym użył pierwszego słowa podejrzewam, że mało kto by mi uwierzył, a tym bardziej pomógł. Prędzej by mnie uznał za przestępcę. Cały czas mówiłem przez zamknięte drzwi, a osoba za nimi prawdopodobnie obserwowała mnie przez judasza.

- Boję się, że mnie gonią. Już mnie zranili. - pokazałem zakrwawioną dłoń. - Czy mogę się u Państwa ukryć przez chwilę? - zakończyłem proszącym głosem.

- Idź Pan zadzwoń na policję. Policja jest od tego.

- Ale ja nie mam telefonu.

- Ci obok mają. - padła odpowiedź, po której zacząłem pukać w sąsiednie drzwi. Nikt nie odpowiada. Pukam do następnych. Po usłyszeniu „Kto tam?” w końcu ktoś otworzył mi drzwi. Pokazuję zakrwawioną rękę i mówię:

- Gonią mnie bandyci, zranili mnie. Czy mogę się schronić na chwilę, opatrzyć rękę oraz zadzwonić ?

- Ale ja nie mam telefonu.

- To niech pan mnie chociaż wpuści do środka. Nie rozumie Pan, że się boję i że muszę opatrzyć rękę ?

- Ja panu nic nie poradzę. Musi Pan zadzwonić na policję albo po karetkę. Ci naprzeciwko mają telefon. Lepiej do nich Pan pójdzie.

- Ale u nich już byłem i nikt tam nie odpowiada.

- Nic Panu nie poradzę. Ja nie mam telefonu. - po czym zamknął drzwi, a ja ze łzami w oczach powiedziałem:

- Jezus kiedyś powiedział: „Wszystko cożeście uczynili najmniejszemu z braci moich, mnie żeście uczynili.” Pseudo katolicy.

Wszyscy pewnie pójdą w niedzielę do kościoła i wszystko będzie w porządku. Zupełna znieczulica. Czułem, że gliniarze mogliby mnie zabić na oczach tych wszystkich ludzi i nikt by na to nie zareagował.

Podszedłem do schodów i zacząłem nasłuchiwać, czy mnie nie gonią. Nic nie było słychać. Obszedłem wszystkie okna i sprawdziłem, czy na dole nie stoi jakaś „suka policyjna”, czy nie kręcą się jakieś bastardy. Na szczęście nic takiego nie zauważyłem. Postanowiłem odczekać jakieś 10-15 minut, potem zadzwonić do kogoś i opowiedzieć całą sytuację na wypadek, gdyby jednak nie daj Boże coś mi się stało. Po jakiś piętnastu minutach odważyłem się wyjść z klatki. Szybkim krokiem, nie za prędko, by nie wzbudzać podejrzeń, ruszyłem w stronę przeciwną niż, z której przybiegłem. W kierunku „Rzeczywistości”- skłotu na Dolnej, gdzie głównie mieszkałem.

Obok parku najpierw usłyszałem, a potem zobaczyłem dwóch gości zjeżdżających na desce po śniegu. Ja - człowiek szukający pomocy nie przebiera za bardzo w środkach lecz sprawdza każdą napotkaną możliwość podania mu ręki. Podszedłem więc do nich i opowiedziałem im całą sytuację tak jak wcześniej zatajając fakt, iż napadający mnie bandyci byli gliniarzami. Jednak gdy zaczęli mi się dziwić czemu nie pójdę z tym wszystkim na policję. Odpowiedziałem im w końcu:

- Bo to oni byli policjantami.

- Jak to? - zapytali zdziwieni.

- Tak. To właśnie policjanci mnie napadli.

- Byli ubrani jak policja?

- Tak.

- Może to byli poprzebierani policjanci?

- No przestępcy czasami się przebierają za policję – wtrącił drugi.

- Ale to byli na prawdę gliniarze. Przecież przestępcy nie interesowaliby się moim dowodem. Nie zadawaliby dociekliwych pytań. Zrobiliby swoje bez tego wszystkiego. - próbowałem ich dalej przekonać.

- No co ty ? Po co policja miałaby cokolwiek robić ?

- Nie wiem. Może chcieli się zemścić za wiszący na ścianie transparent przeciwko przemocy policji.

- No co ty ? Przecież wielu ludzi ma u siebie w domach jakieś teksty na policję i ich za to nie zabijają. - Ci dalej tkwili przy swoim, więc przestałem ich przekonywać, że mówię prawdę i od razu przeszedłem do sedna sprawy, o co mi chodzi.

- Dobra. Nie ważne, czy to byli bandyci, czy policja. Moglibyście proszę tam pójść ze mną po mojego psa ?

- No co ty ? Żeby nas też chcieli zabić ?

- Przecież nie musielibyście tam wchodzić do środka. Wystarczy żebyście spojrzeli na mnie i zaczekali, aż wrócę, a jakbym nie wrócił, to byście nagłośnili sprawę, zadzwonili na pogotowie, straż pożarną itp.

- No co ty ? Powinieneś zadzwonić na policję. Przecież to byli na pewno bandyci. Policja takich rzeczy nie robi.

Widząc, iż nie ma szans by ze mną poszli wysępiłem od nich kartę telefoniczną i poszedłem w swoją stronę. Gdy odchodziłem ze łzami w oczach słyszałem jak powrócili do swej beztroskiej zabawy, jak znowu się śmieją tak jakby nic się nie stało. Bo dla nich też nic się nie stało. Zabawa dla nich toczyła się dalej. Pisząc ten rozdział teraz i biorąc pod uwagę niedowierzanie zwykłych ludzi w przestępczość policji zdaje sobie sprawę, że większość ludzi weźmie tę historię jako wyssaną z palca. Jednak żywię nadzieję, że niektórym pomoże otworzyć oczy. Być może niektórzy z Was usłyszą jedną z podobnych historii, które zdarzają się wcale nie tak rzadko. Nie usłyszysz ich jednak nigdy w TV, radio. Nie przeczytasz ich w prasie. Cały ten system kreuje policję jako stróża prawa i porządku przez co unika, a wręcz zakazuje wytykania i wywlekania ich wad. Jednak My wszyscy, aktywiści, skłotersi, ludzie ulicy, bezdomni i wszyscy Ci, którzy chociażby swym ubiorem odstępują od powszechnie przyjętych norm wiemy, iż najwięksi przestępcy to policjanci. Być może dzieje się tak dlatego, że prawo to „dziwka, która służy bogatym”, a policjanci to element systemu, który ma za zadanie chronić tych uprzywilejowanych u władzy przed biednymi oraz tych wpasowanych, podporządkowanych systemowi przed tymi, których podporządkować się nie da.

Kiedyś anarchiści zrobili bardzo trafny plakat. Zdobiło go hasło: „Chcesz mordować, kraść, gwałcić, rabować i zabijać bezkarnie ? Wstąp do nas ! - Policja i wojsko.” Rzeczywiście. Bastardy prawie nigdy nie są ukarani za ich przestępstwa. Gliniarz który zabił policyjną pałą uciekającego trzynastoletniego Przemka podczas zamieszek z kibicami mimo, że wywołało to masowe protesty zwykłych ludzi i zjednoczonych kibiców mimo, iż głośno było o tym w mediach mimo, że zdarzenie to zbulwersowało całe społeczeństwo to sprawca nigdy nie został ukarany. Jedyne co go spotkało to krótki pobyt w zakładzie psychiatrycznym, po którym morderca dostał dożywotnią rentę - nagrodę za zabójstwo.

Zwabieni tą bezkarnością do policji trafiają często nieodpowiedzialni ludzie: psychopaci i zakompleksione dupki, którzy za małolata zawsze byli gnojeni. W mundurze czują się kimś lepszym, kimś kogo każdy ma się słuchać, a jak nie to mają wspaniały pretekst by w imieniu prawa i porządku się wyżyć, wyładować swoją agresję i popisać się przed równie skrzywionymi psychicznie jak on kolegami. Jak to się umie przyp...ć pałą. Jakim się jest wielkim i ważnym gnojąc każdego, który nie koniecznie jak ja wówczas zrobił cokolwiek złego. Bo, czy wywieszenie transparentu „Stop przemocy policji” może być czymkolwiek złym ? Jeśli ta przemoc istnieje to dlaczego ma się nie być przeciwko niej ? By mogli sobie ją dalej stosować przy zamkniętych oczach, uszach i ustach wszystkich innych ? Zrozumiałbym może urażenie się jakiegoś policjanta, który jest w porządku ( bo i tacy się zdarzają, choć szkoda, iż tak rzadko ) i stara się nie używać przemocy jeśli nie jest to konieczne. Jednak ten zapewne raczej by mnie poprosił o zmienienie hasła na „Stop przemocy niektórych policjantów.”, a nie utwierdzał mnie w mym przekonaniu poprzez stosowanie kolejnej brutalności.

Gdy oddaliłem się na bezpieczną w miarę odległość odważyłem się wyjść na drogę główną, by stamtąd zadzwonić i opowiedzieć całą sytuację na wypadek, gdyby ( odpukać ) coś mi się stało, by wszystko wówczas było wiadome. Bym nie zaginął bez śladu. Na szczęście miałem przy sobie kartę z jednym albo może nawet dwoma impulsami. Notes z numerami telefonów został wyrzucony przez Psychola na Skłoterskiej. Pozostały mi więc jedynie numery, które miałem w pamięci. Do Janki zadzwonić nie mogłem, bo by się pewnie zamartwiła na śmierć. Nie pamiętałem żadnych numerów warszawskich więc pozostało mi jedynie zadzwonić do Wandy, siostry Janki. Obudzoną poprosiłem by koniecznie oddzwoniła na numer budki, bo nie mam już prawie nic na karcie a mam dużo do powiedzenia. W skrócie opowiedziałem jej całą historię zaznaczając, że jeśli nie zadzwonię za kilkanaście godzin znowu, to znaczy, że coś mi się stało i całą sprawę trzeba nagłośnić. Słuchając mnie była wstrząśnięta, przejęta i zszokowana. Poprosiłem ją także by mi obiecała nic nie mówić Jance aż sam z nią na ten temat nie porozmawiam.

- No co ty. Dobrze, że do niej nie zadzwoniłeś, bo Janka to by się o Ciebie bała, że ja nie wiem.

- No sama rozumiesz. Dobra. To ja będę kończył. Teraz muszę odzyskać Paprykę.

- I co ? Wrócisz po nią ?

- Muszę. Przecież jej nie zostawię.

- A jak oni czekają tam na Ciebie ? Jak Cię złapią ?

- Nie wiem. Chyba pójdę najpierw poproszę w przychodni. Może ze mną pojadą.

- No miejmy nadzieję.

- Będzie dobrze! Dobra. To ja kończę.

- No to trzymaj się. Powodzenia. Będę czekać na telefon. Nie zapomnij zadzwonić.

- To cześć. Trzymajcie kciuki.

- No. Cześć.

Po rozmowie z Wandą szybkim krokiem, bocznymi uliczkami udałem się w kierunku szpitala. Powoli rozglądałem się dookoła by szybciej zobaczyć policję niż zostać przez nich zauważonym.

Bezpiecznie udało mi się dotrzeć do szpitala, gdzie zamiast poprosić o opatrzenie ręki, zacząłem opowiadać sytuację po raz kolejny zatajając fakt, że bandyci byli gliniarzami. Na końcu opowieści w trakcie, której pielęgniarka, ochroniarz i jakiś lekarz patrzyli na mnie jak na idiotę myśląc pewnie „Po co on nam to wszystko opowiada ?” poprosiłem ich:

- Teraz tam został mój pies, a ja boję się po niego wrócić. Proszę, czy mógłby ktoś tam ze mną pojechać ? - zapytałem naiwnie.

- My się zajmujemy ratowaniem ludzi, a nie psów.

- No ja rozumiem. Ale niech Państwo spróbują mnie też zrozumieć. Ten pies to mój najlepszy przyjaciel. Proszę pomóżcie mi. - prosiłem już ze łzami w oczach.

- My nie jesteśmy od tego. Może zadzwoń na policję.-znowu zaproponowano mi jedno z najgorszych rozwiązań.

- Już próbowałem jednak oni też mnie olali.-tym razem nieco skłamałem by nie powtarzać sytuacji z narciarzami.

- To już nie nasza wina.

- Jak tu szedłem miałem nadzieję, że mogę na Was liczyć jako na dobrych ludzi. Proszę nie dajcie mi się zawieść. - teraz coś we mnie pękło i rozbeczałem się już na dobre.

- My jedynie możemy Panu opatrzyć rękę. - stwierdził lekarz.

- Ale w tym momencie ratowanie psa jest dla mnie ważniejsze. Ja mogę cierpieć.- mówiłem dalej płacząc.

- Jeśli nie chce Pan byśmy Panu opatrzyli rękę to proszę niech Pan opuści teren szpitala.

- Proszę Was. Okażcie serce, pomóżcie mi ! - teraz to już chyba błagałem przez łzy. Jako, iż sam nie kwapiłem się do wyjścia, wyprowadził mnie ochroniarz.

- Chłopie, czegoś ty się naćpał ? - zszokował mnie swym pytaniem na odchodne.

- Co ?! Ja naćpał ?? Ja jestem przeciwny braniu narkotyków.-zaprzeczyłem.

- Taaa... Akurat.-odparł z niedowierzaniem, a zamykając drzwi jeszcze zagroził.

- Lepiej już tu dzisiaj nie wracaj.

Odszedłem więc zrozpaczony, zawiedziony i ze łzami w oczach. Na pomoc innych nie miałem co liczyć, więc po Paprykę musiałem zaryzykować pójść samemu. Poprzemykałem więc bocznymi uliczkami z powrotem w stronę Skłoterskiej. Gdzieś w okolicy knajpy spotkałem parę młodych ludzi. Po raz kolejny streściłem im historię, po raz kolejny zatajając fakt, że bandyci byli gliniarzami. Skończywszy poprosiłem :

- Ja teraz muszę iść po szczeniaka, którego tam zostawiłem i mam do Was ogromną prośbę. Bardzo boję się tam wracać i chcę byście poczekali na mnie na zewnątrz. Czy moglibyście to dla mnie zrobić?

- Chyba moglibyśmy ?-chłopak spojrzał pytająco na swoją dziewczynę.

- No pewnie. - na szczęście oboje się zgodzili.

- Dzięki. Jeślibym nie wrócił za minutę to znaczy, że coś mi się stało. Zadzwońcie proszę na pogotowie, potem na policję i opowiedzcie co się stało. Jak będziecie dzwonić na policję, to nie zapomnijcie proszę dodać, że o wszystkim dowie się prasa. Dobra ?

- Dobra.-oparł gościu.

- Jeszcze chciałbym byście zadzwonili także do mojej koleżanki. Tutaj jest jej numer oraz karta.

- Kartę mamy.-zaoferowała dziewczyna.

- Wielkie dzięki! Zaraz wracam.-odparłem z nadzieją i ruszyłem w stronę Skłoterskiej. W miarę zbliżania się strach narastał we mnie coraz bardziej. Myśli coraz bardziej zaczęły się gmatwać. Narodził się dylemat: „Czy będąc ojcem mam prawo ryzykować życie dla psa ?” To bardzo trudne pytanie mało co nie zawróciło mnie z drogi. Me wątpliwości i strach w końcu zostały zwyciężone przez wiarę w pomoc Boga oraz argumenty: „Przecież Papryka uratowała mi życie. Jakże mógłbym ją teraz opuścić ?”, „Jakże będę dalej żył ze świadomością, że ją opuściłem ?” Przed wejściem na skłot przeżegnałem się i w duchu pomodliłem się : „Boże, proszę, żeby nic jej nie zrobili i by nic mi się nie stało. Dla mojej córki, dla Janki.”

Bezszelestnie wszedłem do środka. Przez chwilę ponadsłuchiwałem, czy nikogo nie ma w środku. Cisza. Z największą ostrożnością udałem się na górę i wszedłem do pomieszczeń knajpowych. Wszystko zastałem poroz...ane. W pierwszej chwili rozpacz. Nigdzie nie widzę Papryki. Gdy jednak dokładniej się rozejrzałem, zobaczyłem ją wtuloną i schowaną pod przewróconym fotelem. Kamień spadł mi z serca. Szybko wziąłem ją na ręce i przytuliłem. Cała drżała i zaczęła smutno popiskiwać tak jakby się skarżyła. Być może przestraszyła się całą tą sytuacją. Być może dostała parę kopów od skur...i. Jednak dobrze, iż chociaż jej nie zabili. Byłem szczęśliwy i wzruszony, że żyje. „Boże dziękuję Ci, że nic jej się nie stało.”

- Już wszystko dobrze Papryczko. Wszystko dobrze.- głaszcząc uspokajałem sunię.- Już nigdy Cię nie zostawię. Przepraszam ale musiałem ratować swoją skórę. Już nigdy Cię nie zostawię.- obiecałem.

Nie było to miejsce ani pora na pieszczoty. Szybko zebrałem z podłogi portfel oraz wysypane z niego papiery i czym prędzej opuściłem Skłoterską.

- Dobrze, że jesteś bo już mieliśmy iść dzwonić.- oznajmił chłopak.

- Wielkie dzięki. Bez Was chyba nie odważyłbym się tam wejść. Bardzo mi pomogliście.

- Nie ma sprawy. Trzymaj się! I uważaj na siebie!- powiedzieli na pożegnanie.

- Miłej nocy. -życzyłem im na pożegnanie po czym rozeszliśmy się w swoje strony. Ja bocznymi uliczkami w kierunku „Rzeczywistości”, oni w stronę przeciwną.

Po drodze zadzwoniłem jeszcze do Wandy, by spała spokojnie. Krótko powiedziałem jej tylko, że odzyskałem Paprykę i że zadzwonię do niej gdy się wyśpię by opowiedzieć jej więcej.

Mimo zniszczonych gitar, mimo zdemolowanych i rozkradzionych sprzętów, mimo straconego miejsca na knajpę, w które włożyłem tyle pracy, mimo tego wszystkiego, szczęśliwy wracałem do domu. Papryka była cała i zdrowa. To było najważniejsze. Tak zwane „szczęście w nieszczęściu.” Co prawda była jeszcze bardzo wystraszona jednak miałem nadzieję, iż nie zostanie jej żaden uraz psychiczny na stałe. Chyba, że niechęć do policji, co wcale by mnie nie zdziwiło.

Po tych wszystkich przeżyciach, byłem tak bardzo zmęczony, że o niczym nie chciałem myśleć tylko o tym by bezpiecznie wrócić do domu, położyć swe zmęczone ciało i w końcu się wyspać. Gdy dotarliśmy do Dolnej, powoli się już rozwidniało. Jak dobrze, iż mamy jeszcze tę „Rzeczywistość”, a w niej mały pokoik i wygodne łóżko. Chyba nigdy przedtem nie doceniałem tak bardzo tego skłotu, gdzie życie czasami bywało bardzo ciężkie.