poniedziałek, 18 maja 2009

Sałata narzędziem walki klas!

Z okazji Ogólnopolskiego Tygodnia Wegetarianizmu postanowiliśmy zasadzić rośliny jadalne przed budynkiem Nowy Świat 18/20. Mieliśmy sadzonki, nasiona i plakietki: bratki (kwiatki bratków są jadalne), sałatę, słonecznika, seler, rzeżuchę i miętę. Miało to wymiar symboliczny – chcieliśmy pokazać warszawiakom, jak łatwo mogą założyć zielniki lub ogródki warzywne na swoich parapetach i balkonach.

O 15.30 zebrało się na skwerze kilkanaście osób! Dzięki tak dużej ilości chętnych rąk zagospodarowanie 6 kwietników i kwadratu suchej ziemi po wyciętym X lat temu drzewie zajęło niecałą godzinę. Dziękujemy wszystkim za przyjście!

Wyszliśmy nieco poza ramy tradycyjnej partyzantki i zainteresowanym przechodniom rozdawaliśmy przygotowane wcześniej nasiona – słonecznika, fasolki szparagowej i ogórka. Usłyszeliśmy wiele ciepłych słów poparcia.

Pojawiło się jednak pewno ale, które nas bardzo zasmuciło.

W połowie naszej pracy podeszła do nas pani „która prawie zrobiła doktorat” i była „historykiem sztuki”, z pretensjami dotyczącymi roślinności, którą sadziliśmy. Powiedziała, że nie możemy „wprowadzać wsi do miasta”, i do tego przed pałacem, i że sałata na Nowym Świecie to skandal. Spytana, czy zdaje sobie sprawię, że właśnie obraziła mnóstwo osób, ukazując wieś, jako coś gorszego, zaczęła się tłumaczyć, że wcale nie, że wieś jest piękna, polska wieś jest najlepsza, ale tam, gdzie jest. Spytana, czy uważa, że lepsze suche zielsko i wachlarz śmieci, niż sałata, stwierdziła równie rozbrajająco, że „tak”. Później zwyzywała młodzież biorącą udział w upiększaniu miasta od „komunistów”, i nikt już nie zwracał na nią uwagi.

Jest nam przykro, ponieważ jest to pierwszy przypadek, gdy ktokolwiek miał do nas pretensje. Inwestujemy własny czas i pieniądze w tak zwane „ulepszanie świata”, z własnej woli taplamy się w ziemi i śmieciach po to, aby wszystkim było lepiej. Jak widać, nawet kilka sadzonek w zaniedbanych dotychczas kwietnikach może być zalążkiem większego konfliktu tak dużego, by wzywać policję.

Pani, która miała do nas żal o gatunek roślin, który zasadziliśmy, twierdząc, że brukamy jej szlachecką ulicę, nie wiedziała o ogrodach warzywnych przed pałacem w centrum Wiednia. Ani w Londynie. Ani w Nowym Jorku, czy przed Białym Domem w Waszyngtonie. Rosnące tam warzywa nie są ujmą na honorze tego miejsca i nie brukają go „wiejskim brudem”. Wybaczamy pani tą niewiedzę i mamy nadzieję, że przestanie pani być roślinną rasistką. ;)

Poniżej fotorelacja oraz filmik szczegółowo prezentujący efekt końcowy:

 


Przeklejone z blogu Miejska Partyzantka Ogrodnicza

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz