Policja parę dni temu zaaresztowała ekologów za napisanie paru słów w mokrym betonie nowej ulicy. Osądzeni zostali za "zniszczenie drogi". Ich wyrok to nakaz na opuszczenie Belgii do 29 kwietnia, co może ( nie musi ) być pretekstem do wkroczenia do lasu. 21 kwietnia Niebiescy dookonali najazdu na dom okolicznego mieszkańca, wspomagającego okupacje i po przeszukaniu skonfiskowali przetrzymywane tam dowody, paszporty, a nawet osobiste listy. W każdy możliwy sposób próbują zastraszyć okupantów lasu, którzy bronią go przed wycinką. Poniżej krótkie info o aresztowaniu 3 tygodnie temu oraz rozdział "Życia Aktywisty", opisujący jedną z absurdalnych represji prawie dwa miesiące temu kiedy to ekolog recyklujący jedzenie przesiedział w więzieniu aż trzy tygodnie. 26.04.2009
Policja belgijska po raz kolejny zaaresztowała dwóch aktywistów z okupowanego lasu Lappersfort. Tak jak miesiąc temu pretekstem było to, że złapano ich z "przeterminowanym" wyrzuconym przez supermaket, a zrecyklowanym przez nich jedzeniem. By wesprzec działania ekologów i przeciwdziałać policyjnej represji i intymidacji napisałem ten rozdzał, który opisuje podobną sytuację tamże miesiąc temu. 03.04.2009
Kara za recykling. Wstyd i hańba dla belgijskiego wymiaru ( nie ) sprawiedliwości. Tak jak zwykliśmy to robić ostatnio z Neą wyskoczyliśmy pod koniec lutego na wakacje do lasu Lappersfort. Powodów wiele, a głównie trzy. Pomoc okupacji w obronie przed grożącą wycinką tego lasu. Drugi powód to spędzenie miłego czasu w naturze i wśród miłych ludzi poświęcających siebie, swój czas i energię w obronie przyrody. Trzeci powód to odpoczynek od miasta jakże potrzebny dla zdrowszego rozwoju i nabrania energii na dalsze działanie. Jak zwykle gdy tylko przyjechaliśmy dało się zauważyć wiele ulepszeń od ostatniego razu, kiedy tu byliśmy. Nic dziwnego skoro energia w obozie aż kipiała. Gdy większość ludzi wie po co tu przyjechało i wie, iż im bardziej przygotują obronę tym trudniejsza, znaczy droższa będzie eksmisja. Przez to okupacja czyni tego typu wycinki i inne nie ekologiczne przedsięwzięcia mniej opłacalnymi. Koszta to właśnie jedyny argument przemawiający do kapitalistów. Po za tym im więcej osób zaangażuje się w kampanię obrony lasu tym większe szanse czynimy na jego ocalenie. Naszym zwycięstwem zawsze też będzie to, że nie poddajemy się w obliczu draństwa. To co nauczymy się i doświadczymy jest nasze. Zawsze może się nam przydać to w dalszym życiu i w kolejnych akcjach. Po za tym wspaniale jest zawierać przyjaźnie z tak wartościowymi ludźmi, którzy wybrali życie dla przyrody ponad luksusy ( i stresy) życia miejskiego, którzy żyją jak ludzie wolni, niczym jedna wielka rodzina. Gdy zapytałem Ney czy lubi ich wszystkich odpowiedziała, że tak, bo oni wszyscy są mili. Energia z natury, z drzew, których bronisz jest wspaniała jak z resztą z każdego dobrego uczynku w twoim życiu. Podczas tej okupacji znajdujesz sens swego życia w całej tej swojej prostocie. Multikorporacje odpowiedzialne za zmianę klimatu, chcą wyciąć las by wybudować więcej fabryk, a Ty się temu przeciwstawiasz. Bierzesz przyszłość swoją i swoich dzieci w swoje ręce, a przy okazji albo też dlatego wspaniale spędzasz czas. Jeden z ekologów powiedział mi:
-To moja druga okupacja. Wcześniej byłem w Szkocji ale przyjechałem tutaj, bo groźba eksmisji wydaje się bliższa. To moja pierwsza zima w lesie, a zarazem najlepsza w moim życiu. – i ja go całkowicie rozumiem. Jeśli Ty, Czytelniku też chcesz go zrozumieć, spróbuj tego życia, bo na prawdę warto.
Ostatnimi czasy Policja szukała jakiegokolwiek pretekstu, by zaaresztować kogokolwiek z obozu ekologicznego. Być może były to próby odstraszenia aktywistów, być może w ten sposób przygotowywali grunt pod nadchodzącą eksmisję obozu. Na pewno nie na rękę państwu było takie gniazdo anarchii. Szczególnie w tak turystycznym mieście jak Brug, gdzie władze w odróżnieniu do innych miast w Belgii starają się jak najszybciej zlikwidować każdy nowo powstały skłot. Tak alternatywne miejsce jak Lappersfort, gdzie ludzie z całego świata przybywali by bronić tego miejsca przed państwową, międzynarodową multikorporacją byłą zadrą w oku polityków i biznesmenów. Na pewno nie na rękę im było, że w tak “wypucowanym” i komercyjnym mieście powstało takie ognisko oporu. Ostatnio zaaresztowali ludzi nawet za rozdawanie ulotek bez pozwolenia. Jawny policzek wymierzony w wolność słowa i demokrację. Wstyd i hańba (po raz pierwszy)
Oli jest miłym aktywistą, którego poznałem podczas tego wyjazdu. Przyjechał do Lappersfort jakiś miesiąc temu z kolegami ze swego miasta. Koledzy wrócili, a on zafascynowany obozowym życiem, zaangażowany w protest postanowił zostać na stałe. Trochę bardziej poznałem go gdy ulepszaliśmy “willę Vulva”, prawie największy domek na drzewie, który w przyszłości miał służyć jako miejsce do zgromadzeń na wysokości. Inicjator miejsca Ejfert, wysoki Holender miał ambicję wybudować domek, w którym nie trzeba będzie się schylać. Jego drugą ambicją było to, by stworzyć miejsce, gdzie zgromadzenia będzie można odbywać także na drzewach. Po za tym było trzeba stworzyć kuchnię obozową na drzewach, bo w momencie gdyby ziemia została już zdobyta przez policję i wojsko, to przecież wciąż byłoby miło gdzieś wspólnie gotować, jeść, spotykać się by planować dalszą obronę, która z naszymi przygotowaniami mogła by potrwać nawet kilka dni. Kto wie może tak jak przy obronie barcelońskiego skłotu Cau Masdeo, sędzia odwoła eksmisję po jej bohaterskiej obronie. By uczynić willę nadziemnym centrum obozowym, musieliśmy połączyć ją sznurkowymi mostami z każdym z innych domków na drzewach by dało się po nich przejść nie schodząc na ziemię. Chcieliśmy w Vulwie także zrobić kuchnię i piecyk by było praktycznie i miło. Oli balansując na zewnątrz domku, przyczepiony do gałęzi “pasami bezpieczeństwa” właśnie przymocowywał komin do przyszłego piecyka, a my z Panem i Sofi montowaliśmy zamykane okno by w lato można było je otwierać w razie upałów. Trochę mieliśmy problem bo drewno jakim dysponowaliśmy było tak twarde, że gwoździe się wyginały. W końcu jednak udało nam się sklecić całkiem ładną ramę. Warto też nadmienić, że willa jako jeden z nie wielu domków miała wspaniały balkon.
Oli nie dużo mówił. Jego czyny mówiły za niego. Gdy ktokolwiek poprosił go o pomoc zawsze chętnie nią służył. Wywarł duże wrażenie na mnie gdy gotował w kuchni. Gdy kroił pomidory specjalnym sposobem, nóż tylko skakał po desce i sałatka zrobiona była w jedną chwilę. Następnego wieczoru przy ognisku, Zorro zapytał czy ktoś nie zechciałby się wybrać z nim recyklować jedzenie z supermarketów. Na ochotnika zgłosił się Oli. Razem zastanawiali się, do którego supermarketu się wybrać. Razem zdecydowali się na pobliski “Ninja skip”, który swą nazwę zawdzięczał, ponieważ by się do niego dostać trzeba było się przedrzeć przez 5-cio metrowy mur. Niedługo po tej dyskusji udaliśmy się z Neą na spoczynek.
Następnego dnia dotarła do nas wiadomość o tym, że Oli został zaaresztowany podczas tej wyprawy. Już wówczas wydało mi się to absurdalne i niesprawiedliwe. Wybrali się na recyklowanie w pięciu. Przed przeskoczeniem płotu zostali zauważeni przez ochroniarza z pobliskiej budowy, który patrzył na nich spod oka. Ze względu, że jego robotą powinno być pilnowanie konstrukcji, a nie sklepu i na to, iż nie poczuwali się by czynili jakieś przestępstwo zignorowali go. Jednak przez ten fakt postanowili zrobić wszystko szybko. Gdy wychodzili nadjechała policja. Na jej widok wszyscy rozpierzchli się w innym kierunku ukrywając małe bakfice ( To te rowery z przyczepą na przedzie) w krzakach. Niestety Oli nie powrócił do obozu, a rowerów nie było już w ukryciu. To mogło jedynie oznaczać, że Oli został zaaresztowany, a rowery skonfiskowane. Od razu skontaktowaliśmy się z adwokatem i liczyliśmy na to, że wkrótce go wypuszczą, bo przecież by trzymać go dłużej musieliby przedstawić mu zarzut o przestępstwo. Recyklowanie jedzenia jednak przestępstwem chyba nie jest, więc liczyliśmy na jego szybkie uwolnienie. Jedyne, czego się obawialiśmy to tego, iż gliniarze mogą być złośliwi i za nie podanie swych danych mogą go zatrzymać na dłużej. Znając Olego mogliśmy być pewni, że w solidarności z nielegalnymi nie podał swych danych. Po za tym wiadomo było, że Oli chciał bronić lasu w krytycznym momencie eksmisji. Podając swe dane bardzo powiększał ryzyko obciążenia go jakimikolwiek kosztami eksmisji. Gdy nie wypuścili Olego po 24-ech godzinach stało się pewne, że przedstawili mu zarzut. Zatrudniliśmy prawniczkę, która starała się z nim skontaktować. Udała się do aresztu gdzie był przetrzymywany jednak klawisze nie pozwolili mu się z nią spotkać, bo jako radykalny weganin Oli nie chciał założyć na swe nogi skórzanych, okupionych krwią niewinnych zwierząt, więziennych butów. Co za brak szacunku dla czyichś przekonań, a zarazem chamstwo intymidacji aparatu państwowego.
Następnego dnia adwokatka przybyła do obozu, by porozmawiać o sytuacji ekologa i o tym jak najlepiej można mu pomóc. Okazało się, że sytuacja wygląda dużo gorzej niż myśleliśmy. Gliniarze uniemożliwili i utrudniali kontakt z adwokatem, a tym bardziej z kimkolwiek innym. Powodem i pretekstem było to, iż Oli ukrywał swe dane. Strażnicy więzienni udzielili prawniczce informacji o Olim. Nie były one zbyt pozytywne. Zarzucano mu włamanie na teren prywatny, kradzież pod osłoną nocy w towarzystwie “gangu”, którego nie chciał wydać. Te wszystkie okoliczności składały się na to, że Oli za recyklowanie jedzenia mógł otrzymać absurdalnie dużą karę. Wstyd i hańba dla gliniarzy, którzy w tak niski i podły sposób wykorzystywali każdą sposobność by złamać nasz opór. Adwokatka radziła by w takiej sytuacji nakłonić Olego by podał swe dane. Sugerowała, że ułatwi to kontakt z adwokatem. Wyjaśniła, iż jeśli zatrzymany nie zdradzi swego imienia mogą oni wysunąć podejrzenie, że przebywa w Belgii nielegalnie przez co mogli by go przetrzymywać miesiącami. Wydawało jej się, iż robią wszystko by zaszkodzić nam na wszelki możliwy sposób.
To wszystko jednak nie załamywało Olego. Zdawało się, że był zdania: “Co nas nie zabije, tylko nas wzmocni”. I tak też było. Swą radykalną postawą w oczach wielu urósł do rangi ekologicznego bohatera. Także kampania obrony lasu zyskała rozgłos przez cały ten paradoks. Pojawił się nowy aspekt. Na kampanię zwrócili uwagę także obrońcy praw człowieka, organizacje charytatywne, anty kapitaliści i inni ludzie. Państwo, policja, wymiar (nie)sprawiedliwości i supermarkety traciły swój wizerunek w oczach społeczeństwa. Musieli najadać się wstydu, którzy sami sobie naważyli. Okryli się wstydem i hańbą za to, że za bycie głodnym ukarali tak wysoko. Zniżyli belgijski system prawny z tym, który panował w średniowieczu, kiedy to surowo karano głodnych za kradzież chleba. W erze kryzysu ekologicznego i ekonomicznego karanie ludzi za to, że w jakiś sposób, na własną rękę starają sobie poradzić z tym kryzysami zakrawa jeszcze raz powtórzę na wstyd i hańbę. Jednak czego się spodziewać po skorumpowanych politykach, którzy wypłacają milionowe premie bankowcom, którzy ten kryzys spowodowali. Duża część jedzenia w supermarketach pochodzi z krajów, w których ludzie głodują ponieważ bogatym plantatorom, którzy to w nie uczciwy sposób wywłaszczyli ich ziemię, bardziej opłaca się sprzedać jedzenie państwom uprzywilejowanym niż miejscowym. Na taniość egzotycznych owoców i taniego mięsa pochodzącego z hodowli zwierząt utuczonych soją, która mogła by wyżywić dużo więcej tubylców niż wyprodukowane z nich kotlety składa się cierpienie biednych tego świata. Często te jedzenie pośrednio zabrane umierającym z głodu dzieciom, ląduje tonami na śmietnikach supermarketów. Osobiście uważam to za szczyt wyzysku i za jedną z najgorszych zbrodni kapitalizmu i społeczeństwa nad konsumpcyjnego. Kryminaliści, biznesmeni, którzy nagminnie ją popełniają zasługują na cierpienie co najmniej takie jakiego doświadczają ludzie umierający z głodu. Nie to żebym komukolwiek źle życzył, bo aż tak źle nie życzyłbym nawet najgorszym wrogom. Może jednak wtedy by zrozumieli jak bolesnego przestępstwa się dopuszczają. Wielu z ekologów i ludzi o dobrych sercach nie chcę brać w tym udziału. Wybierają alternatywy takie jak wegetarianizm, kupowanie produktów pochodzących z sieci sprawiedliwego handlu (fair trade), wspieranie swymi zakupami lokalnych, małych rolników i sklepikarzy czy też minimalizacja naszego śladu na Ziemi poprzez zminimalizowanie konsumpcji. Niemalże wszyscy, którzy biorą udział w ekologicznych akcjach te wszystkie sposoby na życie mają głęboko w sercach, a co najmniej na uwadze. Dlatego recycling jedzenia to nie kradzież lecz ekologiczny sposób na nie branie udziału w wyzysku ludzi i niszczeniu naszej planety. Nie dziwne więc, że wykorzystywany jest nie tylko w Lappersfort ale też przez inne obozy ekologiczne jak i w codziennym życiu niektórych z nas. Dwa dni po zaaresztowaniu Olego, w momencie gdy wszystko było bardziej jasne około 10 osób spontanicznie wybrało się by dowiedzieć się o sytuacji i zażądać jego natychmiastowego uwolnienia. W razie odmowy planowali zrobić solidarnościową demonstrację hałasu pod aresztem gdzie go przetrzymywali. Ostatnim razem gdy zaaresztowano cztery osoby za rozdawanie ulotek, demonstracja hałasu odniosła natychmiastowy sukces. Niedługo po tym jak nastąpiła, wypuszczono wszystkich zatrzymanych. Ci co byli w środku opowiadali, że nagle klawisze w pośpiechu zaczęli dokonywać wszelkich formalności by ich uwolnić.
Tym razem efekt był dużo gorszy. Niebiescy korzystając z tego, że tylko 10 osób demonstrowało i była niedziela, a więc mniej ludzi na ulicach, zaaresztowali całą demonstrację. Taka to belgijska demokracja. Wstyd i hańba po raz któryś.
Nie mieli jednak żadnych podstaw by ich przetrzymywać, a ciężko jest aż tyle osób podejrzewać o “nieprawidłową” narodowość. Prawdopodobnie by uniknąć większych demonstracji solidarności i hałasu gliniarze wypuścili wszystkich już po trzech godzinach mimo zachowania przez nich anonimowości.
Trzy dni później odbyła się bardziej “oficjalna”, lepiej przygotowana i większa demonstracja. Jako, że wieść o niej obiegła całą Belgię, Holandię i resztę świata, przybyło na nią więcej osób wszelakich narodowości i różnego wieku. Obecna była samba band, wiele transparentów, garnków, trąbek, gwizdków itp. rzeczy robiących hałas. Mimo trafnego transparentu mówiącego “Wasza (nie)sprawiedliwość jest fabryką nienawiści” sędzia dwa dni później zdecydował przetrzymywać Olego przez kolejny miesiąc. Uzasadnił to tym, że ten czas przyda się na zgromadzenie materiałów dowodzących i tym, iż nie widzi powinności uwalniać kogoś, kto nie chce współpracować z aparatem (nie)sprawiedliwości i ujawnić swych danych.
Przez to złamane było ludzkie prawo do zachowania anonimowości. Ze względu na dłuższy pobyt Olego w więzieniu miał on być przewieziony do Gent. Tam zaplanowana była kolejna solidarnościowa demonstracja hałasu. Od razu po zapadnięciu tego wyroku została zgłoszona apelacja. Sąd wyższy na szczęście zdecydował się podważyć decyzję sądu niższego i ze względu na małą szkodliwość “występku” w końcu uwolnił Olego. Mimo tego demonstracja się odbyła po to by nagłośnić absurdalność tego, że ekolog za recyklowanie jedzenia odsiedział trzy tygodnie. Miała na celu poprzez zawstydzenie belgijskiego wymiaru (nie)sprawiedliwości zapobieganie tego typu precedensom w przyszłości.
*Na zakończenie chciałbym przytoczyć jeszcze jeden przykład potwierdzający paradoks całej tej sytuacji. W Holandii, a więc pewnie i w Belgii recycling papieru i szkła, szczególnie jeśli chodzi o większe ilości, jest obowiązkowy. Policjanci czasem sprawdzają wyrzucone worki na śmieci wypełnione papierem w poszukiwaniu kopert z adresem, który zdradziłby sprawcę. Jeśli znajdą, winowajcę czeka grzywna za nie wyrzucenie papieru na makulaturę lecz na śmieci. Sami grzebią w śmieciach i karzą za nie stosowanie recyklingu. Oli robił to samo co oni. Po za tym recyklował, czyli robił to co pod groźbą kary wymaga państwo od jego obywateli. Jednak nie supermarket lecz on został za to ukarany. Wydaje mi się to tym bardziej niedorzeczne jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że marnowanie i nie recyklowanie jedzenia nie tylko jest nie ekologiczne ze względu na nadmierne zużywanie zasobów, ale wręcz nie ludzkie ze względu na głodne dzieci, wyzysk…opisałem to już wyżej. Kampania w obronie Olego nie tylko odniosła sukces przez to, iż doprowadziła do jego uwolnienia ale także wygrała na innych polach. Nagłośniła kampanię obrony lasu Lappersfort i innych lasów. Zwróciła też uwagę na problem marnowania ton jedzenia przez supermarkety podczas gdy miliony głodują. Ponadto całe zdarzenie ośmieszyło policję i niczym średniowiecznych sędziów przez co zapobiegnie to miejmy nadzieje tego typu absurdom w przyszłości. Po za tym oczywiście zjednoczyło to ludzi przeciw tej niesprawiedliwości co szczególnie w wypadku ostatecznej wygranej wzmacnia nasz ruch i nasze działanie.
Poniżej możesz obejrzeć po angielsku filmik, apel o przybycie na demonstrację hałasu w obronie Olego.
kontakt:
lappersfort@gmail.com
niedziela, 26 kwietnia 2009
Kara za recykling. Wstyd i hańba dla belgijskiego wymiaru ( nie ) sprawiedliwości. - nowy rozdział "Życia Aktywisty"
Etykiety:
ekologia,
prawa ludzi,
Spirit Of Squatters,
Życie Aktywisty
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz