niedziela, 22 stycznia 2012

Miłosna Hisoria.Część pierwsza nowego rozdziału "Życia Aktywisty"

Historia zaczęła się od wielkiej miłości. Miłości dwojga poszukujących się ludzi. On, aktywista głęboko zaangażowany w walkę o lepszy świat. Ona hipiska poszukująca oświecenia na wszelkie możliwe sposoby. On, zestersowany, przepracowany, ciągle nie wyspany i nie nadążający z ukończeniem ostatniego projektu podczas, gdy było trzeba zacząć następny. Ona, odwieczna poszukiwaczka prawdy przeskakująca od terapii do terapii, próbująca wszystkiego, nawet narkotyków...

… wszystko jednak było zbyt płytkie...

Satysfakcja z pomagania ludziom stawała się nudna.

Poszukiwanie szczęścia tylko dla siebie zbyt egocentryczne.

Czegoś brakowało. Wciąż pozostawali rozczarowani. Czuli się jakby uciekali od rzeczywistości...

Powiedzenie „Choćbyś … … a miłości byś nie miał” sprawdzało się w ich przypadku.

Nagle stało się. Spotkali się i zakochali się w sobie. Przeciwieństwa zaczęły się uzupełniać...

… razem nabierać siły...

…mieszać...

...oddziaływać na siebie...

Znaleźli środek oraz drogę. Korzystali z wiedzy tysiącleci, wiedzy o miłości. Wiedzy tantry, która w czasach współczesnych stała się dostępna nie tylko dla elit. Ich miłość osiągnęła wyższe poziomy. Dzięki jego zaangażowanemu aktywizmowi i jej głębokiej duchowości zdali sobie sprawę, że tylko wtedy mogą być szczęśliwi, gdy szczęśliwy będzie cały świat... Albo chociaż będą przynajmniej na drodze w tym kierunku. Problemy były już znane. Potrzebne były rozwiązania. Do nich należały Miłość, tantra, jedność...

Miłość do samych siebie, potem do naszych partnerów, naszych rodzin, a w końcu do całego świata , do wszystkich żyjących istot, a nawet roślin, po prostu do całej natury.

Poprzez praktykę, edukacje i otwartość nie tylko uczyli siebie ale także przekazywali wiedzę innym. Wszystko rozwijało się dobrze dotąd aż zmiany klimatyczne doszły także do Amsterdamu. Musieli szybko zacząć też działać także na innych poziomach. Potrzebowali zjednoczyć ludzi o różnych poglądach, stylach życia, zapatrywaniach metodach walki itp.

Jak jednak skłonić radykalnego aktywistę by współpracował z nastawionym na zyski biznesmenem ? Jak przekonać owego biznesmena, żeby zaniechał zysków ponad wszystko ? Mission Impossible (niemożliwa misja ) ? Nie, jeśli wierzysz, że Miłość przezwycięży wszystko, a bycie prawdziwym realistą to żądanie niemożliwego. W to wierzyła nasza para.

Gdzieś jednak musieli zacząć. Gdy uświadomimy ludzi, by skupiali się na tym co nas łączy, a nie co dzieli, naturalną koleją rzeczy będzie to, że wspólne cechy będą się rozprzestrzeniać, a różnice zacierać i zanikać. To tak samo jak w samorozwoju. Jeśli skupimy się na naszych zaletach i na rozwijaniu ich wkrótce wyprą one wady w naszej osobowości...

Więc co łączy wszystkich ludzi ? Potrzeba miłości, jedności, bezpieczeństwa, przyjaźni, zaspokojenia... można by wymieniać latami. Jednak skupmy się na tych najważniejszych, bo cała reszta i tak z nich się wywodzi.

Miłość zawsze powinna się zaczynać od kochania samego siebie, samoakceptacji. Dopiero gdy kochamy samych siebie, możemy kochać innych jeszcze bardziej. Przypomnijmy sobie, zaobserwujmy jak się czujemy czyniąc coś według nas złego. Po pierwsze nie czujemy się z tym dobrze, a po drugie staramy się na wszelkie możliwe sposoby ( wyuczone we wspaniały sposób przez np. głównie telewizor. ) znaleźć wytłumaczenie by wyprać nasze sumienie. To taka reakcja obronna. Im bardziej jest wyuczona tym bardziej jesteśmy w stanie bez zmrużenia oka dokonać najgorszych zbrodni znajdując na to wytłumaczenie. „Zabijam dla ojczyzny”, „Muszę okradać społeczeństwo by moje dzieci miały dobrze”, „Jak nie będę zabijał zwierząt na pewno zrobi to ktoś inny” itp. Jednak oszukiwanie samych siebie za każdym razem sprawia, że opanowujemy sztukę oszukiwania się do perfekcji ( niedługo nawet możemy przestać zauważać, iż żyjemy w stwarzanej przez nas iluzji. Poza tym za każdym takim kłamstwem usprawiedliwieniem, każdym złym czynem oddalamy się od naszego prawdziwego szczęścia. Jezus kiedyś powiedział, że „wszystko co uczyniliście naszym braciom najmniejszym, mnie żeście uczynili". Idąc dalej za tym, że bóg jest w każdym z nas albo, iż to my jesteśmy bogami ( według tantry ) poprzez każdy zły czyn zabijamy swe bóstwo w niebie, w sobie, czy też w innych. W zależności od swych wierzeń czy przekonań słowo bóg możesz zastąpić imieniem twego ulubionego albo „miłością” czy „dobrem" czy czymkolwiek innym.

Na szczęście w związku z tym co powyżej wszystko co dajemy do nas wraca, jesteśmy tym co czynimy, a także tym co jemy.

Z drugiej strony zauważmy jak się czujemy za każdym razem, gdy uczynimy dobry uczynek. To wspaniałe samopoczucie chyba mówi samo za siebie, że nie trzeba tego opisawać słowami.

To takie prawdziwe niebo i piekło tu i teraz, które otrzymujemy po każdym dokonanym wyborze w naszym życiu. Chcesz żyć w niebie cały czas, czyń dobrze, a nawet gdy wokoło będzie sodoma i gomora, ty wciąż będziesz szczęśliwy i mocny. Jeśli twe intencje są szczere nagle przytrafią Ci się rzeczy dzięki, którym jeszcze bardziej będziesz mógł rozwijać czynienie dobra.

Nie wierzysz ? Jeśli jesz mięso zjedz dziś wegetariański posiłek i uświadom sobie, że dzięki temu co najmniej kilkoro dzieci jest tobie wdzięczne za to, iż nie umarło z głodu. Tak, to prawda. Poprzez zmniejszenie konsumpcji mięsa zaoszczędziłeś wiele ziaren potrzebnych do jego wyprodukowania. Dzięki temu wielu ludzi nie umrze też z pragnienia. Efekt cieplarniany nie będzie się powiększał i lasy tropikalne nie będą wycinane dla Ciebie. Czy czujesz się z tym lepiej ? Czy czujesz się mocniejszy ? Możesz być z siebie dumny za każdym razem gdy ograniczasz jedzenie mięsa, a nawet cały czas gdy zostaniesz wegetarianinem ( a jeszcze lepiej weganem ). Za każdym razem gdy czynisz coś dobrego możesz poczuć się podobnie wspaniale.

Jeśli biznesmen zda sobie z tego sprawę, może uda mu się pokochać siebie samego i innych ponad zyski.

Potrzeba bezpieczeństwa – na nią musimy uważać. Jest bardzo sprytnie wykorzystywana do niecnych celów. To dla niej toczone są wojny, byśmy czuli się bezpieczni od terroryzmu, od utraty możliwości konsumpcji ropy, a więc używania naszych wygodnych samochodów. Jednak im bardziej zaufamy komuś, ze zatroszczy się o nasze bezpieczeństwo tym częściej mniej go mamy...

Bezpieczeństwo bardzo często pochodzi ze strachu przed przyszłością, której staramy się unikać. Niestety bardzo często przez tę troskę o przyszłość zatracamy teraźniejszość.

Dzieci tracą dzieciństwo, bo już myślą o karierze. Tracimy całe życie by zapracować na emeryturę itp... nowy dom, samochód, meble...

Nawet gdy to już wszystko mamy okazuje się, że tak naprawdę nie mamy nic albo, że mamy wciąż za mało...

Jak to się dzieje, że mając 33 lata przeżyłem więcej niż wielu starszych dziadków, a moje bogactwo doświadczeń i przyjemnych wrażeń całkowicie przerasta ich długie ( a może tak naprawdę krótkie ) nudne życie ?

Kolejną ważną potrzebą jest potrzeba akceptacji. I tak jak w przypadku miłości, „bądźmy zmianami, które chcemy zobaczyć na świecie”. Inaczej mówiąc: „chcesz zmieniać świat zacznij od siebie !”

Co za tym idzie najpierw musimy zaakceptować siebie takimi jakimi jesteśmy, dopiero potem możemy liczyć na akceptację ze strony innych. Wszystko musi wypłynąć z naszego wnętrza. Jeśli jest narzucone z zewnątrz często nie działa na dłuższą metę.

W dzisiejszych czasach akceptacja samego siebie to ciężka sprawa. Ciągle wymaga się od nas byśmy byli kimś innym niż naprawdę jesteśmy, Byśmy byli coraz lepsi, coraz ładniejsi, bogatsi itp. Od dzieciństwa wdraża się w nas ambicję, która z czasem przejmuje nasze życie. Szczególnie narażone i wykorzystane są tu przeważnie kobiety. Oczekuję się od nich by dążyły do jakiegoś „doskonałego” stereotypu piękna. Ogranicza się ich rolę do niemalże bycia kawałkiem mięsa, ozdobą, której wartość określa jedynie wygląd, a nie to kim dana osoba jest, co robi, jak czuje itp. Wdrażanie tego chorego przekonania, zaczyna się już od dzieciństwa poprzez np. lalkę Barbie. Okalecza to całą ludzkość, bo odbiera kobiecie moc, poprzez uczynienie jej wiecznie nie dowartościawanej i nigdy nie akceptującej samej siebie. W skrajnych przypadkach dochodzi tu do operacji plastycznych, stosowania implantów czy innego zmieniania swej natury. Najgorsze w tym wszystkim jest to, iż niej jest to jedynie okaleczanie się ale jest to także tworzenie iluzji, oszukiwanie samego siebie ponieważ tak jak napisałem wcześniej samoakceptacji nie da się narzucić z zewnątrz, a już najbardziej nie kupując sobie zabieg kosmetyczny.

Osoba akceptująca siebie, bez względu na to jak wygląda będzie dużo bardziej szczęśliwa.

Z drugiej strony odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie: Czy chcemy być kochani za to jacy jesteśmy w głębi serca, czy za to jak wyglądamy ? Czy chcemy by miłość do nas skończyła się wraz z nastaniem starości ?

„Prawdziwe piękno wypływa prosto z serca” - mawiała pewna „Szakti” w moim życiu.

A wracając do naszej pary... teraz są zajęci więc... CDN


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz