Znalazłem się w grupie ludzi, którzy trafili na Marsz Wyzwolenia Konopi po uwolnieniu (po uprzednim spisaniu i nagraniu na kamerę) z kotła, który policja urządziła osobom zgromadzonym wczoraj na Dniach Gniewu Społecznego w Warszawie (relacja). Oczywiście tak jak większość osób w grupie – skonstatowaliśmy ze smutkiem, że widocznie jedynym problemem młodzieży w Polsce, niczym w bogatej Norwegii, jest możliwość palenia blantów i tylko to ich wyciągnie z domu. Jest to jednak chyba zbyt proste wytłumaczenie po dłuższym zastanowieniu.
Stworzyliśmy tam blok radykalny, który w dodatku trafił na sam przód demonstracji, którą tym samym otwierał transparent z uniwersalnym hasłem “Rząd na bruk, bruk na rząd”. Jak się okazało, przód był znacznie bardziej radykalny niż tył wielotysięcznej manifestacji i praktycznie zamienił się w demonstrację antypolicyjną i generalnie “antywładzową”. Już wcześniej na demonstracji słychać było hasła typu “Jebać policję”, “Palić baty i komisariaty”, my ze swej strony dodaliśmy wspomniane hasło o bruku na rząd, które bardzo chętnie podchwycone zostało przez parę tysięcy gardeł. Do tego doszły hasła: “Pierdolić prawicę” (wcale nie rzucone przez nas), “Jebać Korwina i polityków” – oraz wariacje na temat “Jebać UPR” (to już nasze hasło na widok flag UPR-owców) – co ciekawe nikt nas za tego Korwina nie wygonił z dema.
W naszym bloku do którego dołączyło masę różnego rodzaju radykałów niezrzeszonych, hiphopowców i kogo tam jeszcze, kilkakrotnie dochodziło do spięć z policją, która starała się zapanować nad sytuacją – ludzie słabo reagowali na ich polecenia, nie udało się ich np. zepchnąć na jeden pas ruchu, kilka razy “Rząd na bruk” wyminął policyjne radiowozy jadące na czele demonstracji. W pewnym momencie transparent przejęli przypadkowi uczestnicy Marszu i dzielnie nieśli go z przodu.
Poza tym rozdawaliśmy ulotki z Dni Gniewu informując przy tym o kotle na pl. Trzech Krzyży. Ludzie chętnie je brali i widziałem czytających ludzi w tłumie. Niestety nie mogliśmy kontynuować marszu ponieważ dostaliśmy informacje o zatrzymaniach i musieliśmy wyjść z demonstracji i przenieść się na demo solidarnościowe przed komisariatem na ul. Wilczej. Podobno poleciały też butelki w policję, ale tego już nie widziałem.
Myślę, że środowiska radykalnej lewicy do tej pory zbyt protekcjonalnie podchodziły do tej demonstracji. Mimo że temat jest z naszej perspektywy “lajtowy”, to jednak wielki szacunek należy się za to, że udało się wyrwać tyle osób z domów i spowodować ich wyjście na ulice, co w tym kraju, graniczy z cudem.
Dlaczego uczestnicy Marszu Konopi nie brali udziału w Dniach Gniewu i innych tego rodzaju działaniach? Tłumaczenie, że to “olewusy”, które jedyne czego chcą to palić trawę, jest moim zdaniem żadnym tłumaczeniem. Chciałbym przedstawić swoją interpretację na gorąco, która bez wątpienia nie jest pełna i wymaga pogłębienia.
Pierwszą przyczyną jest brak wiedzy i generalnie informacji – nikt chyba z nich nie wiedział, że w ogóle coś takiego, jak Dni Gniewu Społecznego miały mieć miejsce. Nie są jakimiś hardkorami politycznymi, nie przekopują się przez Internet szukając portali społeczno-politycznych, takich jak CIA, czy Indymedia i trudno im się dziwić. Informowanie ich to nasze zadanie. Czy poinformowani, przyjdą czy nie, to już inna sprawa, ale nie powinno być podstawowym powodem nie przyjścia na nasze akcje to, że ktoś “nie wiedział”, że w ogóle coś takiego jest.
Poza tym należy zauważyć, że większość zgromadzonych na Wolnych Konopiach to dość młodzi ludzie: gimnazjum, liceum. To naturalne, że większość ludzi w tym wieku nie myśli o prawach pracowniczych i innych “ciężkich tematach”, skoro nie są pracownikami, ani nawet o tym, co do garnka włożyć. Trzeba więc znaleźć sposób dotarcia do nich z takimi tematami, które mogliby podchwycić i przyciągnąć do naszych idei. To może zaprocentować w przyszłości, kiedy już staną się pracownikami i staną oko w oko z kapitalistyczną maszyną. Ci ludzie są o tyle cenni, że nie boją się wyjść na ulice, potrafią zaprotestować, a wielu z nich nie boi się policji. Dlatego warto zawalczyć o tych ludzi i poszerzyć ich wiedzę i tym samym powody do protestu.
Porównujemy się ciągle do sytuacji na Zachodzie, czy w Amerykach. Tam młodzież potrafi wyjść na ulice z powodu różnych kwestii, albo nawet “z byle powodu”. Ale weźmy pod uwagę, że w Polsce wiele rzeczy musimy zacząć od zera, po tym jak różne formy oddolnego organizowania, sieci komunikacyjne, kontakty, a nawet język opisu rzeczywistości został zniszczony przez PRL, a następnie przygnieciony betonowym sarkofagiem agresywnego kapitalizmu i jego propagandy sukcesu. My orzemy na ugorze, ale przecież różnica pomiędzy nami a Zachodem nie polega na różnicy biologicznej, ale kulturowej. Trzeba odtworzyć kulturę protestu (że protestowanie jest ok. a nawet cool, a nie jak dotąd, że wyjście na ulice to obciach) w Polsce i myślę że takie Marsze Konopi mogą tutaj przetrzeć szlak.
Podsumowując – uważam, że trzeba z tymi ludźmi być, informować ich, rozmawiać z nimi. Tym bardziej, że okazali się w sporej części bardzo otwarci i chętni do rozmowy, choć nie zawsze “czający bazę”, ale nikt przecież nie rodzi się z pełnią wiedzy o świecie i każdy z nas do zrozumienia pewnych tematów musi dochodzić z mozołem. Możemy i powinniśmy im w tym pomóc – tym bardziej że już na wstępnie mamy wspólną płaszczyznę porozumienia na której można próbować coś budować. Problemy z policją, niechęć do władzy wszelkiej maści, podejrzliwość w stosunku do polityków, itp. Zawsze jakiś grunt.
Rozmawiając w pociągu z osobami jadącymi na Marsz okazało się, że wiele z nich nie rozumie, że ich postulaty są “polityczne” i że zakaz “sadzenia i palenia” jest polityczny i ma związek z autorytarną władzą (aż się ciśnie na transparent “Człowieku! Rewolucja da ci wolność sadzenia i palenia”). Jeśli uda im się to przedstawić jako część szerszego zjawiska politycznego, to już krok na przód. Na demonstracji pojawił się transparent “Pieprzyć system” – trzeba pójść dalej i powiedzieć wprost – system nas “pieprzy” każdego dnia w szkole, pracy, na ulicy. Na blantach może więc się nie skończyć i nie możemy do tego dopuścić żeby się skończyło. Trzeba iść za ciosem i za rok stworzyć blok czarno-czerwony z dobrze przygotowaną propagandą. Nie ma innego wyjścia. Jak dotąd swoją propagandę wciskają im palikotowcy i UPR, którym zależy żeby właśnie “na blantach” się skończyło. Jeśli skażemy ich tylko na takich sojuszników, to co się dziwić, że nie znając alternatywy, wielu z nich się da skusić. Sami sobie będziemy winni.
Blog: http://lewica-wolnosciowa.blogspot.com | Facebook: http://www.facebook.com/pages/Lewica-Wolno%C5%9Bciowa/147444978645875
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz