środa, 4 marca 2009

Nie będziemy płacić za wasz kryzys!

Patryk Kosela : http://www.trybuna-robotnicza.pl
Kilkaset osób wzięło udział w pierwszej w Polsce demonstracji antykryzysowej. Protestowali pracownicy różnych branż i sektorów.
Demonstrację w Katowicach we wtorek 24 lutego zorganizował Wolny Związek Zawodowy "Sierpień 80". Związkowcy swój protest rozpoczęli pod siedzibą Kompanii Węglowej SA – największej spółki węglowej w Europie. Kompanii, która dobrodusznie proponuje górnikom podwyżki ich płac w roku bieżącym o nieco ponad 1 procent.

Czemu tak nisko? Może górnicy pracują mało wydajnie, a z wydobywanym przez nich węglem jest problem ze zbyciem? Nic bardziej mylnego. Wydajność pracy jest duża. Kopalnie KW pracują pełną parą nawet wówczas, gdy niebezpiecznie przekroczone są normy stężenia metanu, a temperatura na dole przypomina tą w saunie. Z kolei węgiel sprzedaje się jak na pniu, czego dowodzą kolejki samochodów transportowych czekające pod kopalniami i zbytami węgla. Spółka jednak poprzez swojego rzecznika prasowego, Zbigniewa Madeja mówi, że więcej nie da, bo… nie ma. Czyżby zarząd, na czele którego stoi pan Mirosław Kugiel, przejadł zyski?

Co więcej, proponowane 1,2 proc. i tak nie jest pewnikiem. Władze spółki zastanawiają się, czy płac w tym roku nie zamrozić. Powód? Spodziewane pozwy gmin górniczych o zaległy podatek za kilka lat wstecz tytułem wyrobisk. Każdy powód, by górnikom nie dać podwyżek, jest dobry.

– Wszystkie te powody, by górnikom podwyżek nie dać, to dyrdymały. My znamy prawdziwe motywacje. To rząd zakazał prezesom spółek dawać podwyżki znienawidzonym, tam w Warszawie, górnikom! – grzmiał pod budynkiem KW Przemysław Skupin z Zespołu ds. górnictwa "Sierpnia 80". – Widzicie, nawet z nas się robi ofiary kryzysu. Jednak my nie jesteśmy ofiarami kryzysu, ale ofiarami głupoty rządzących – dodał związkowiec.

Co więcej, atmosferę podgrzały informacje, że choć zarządy spółek węglowych odmawiają górnikom podwyżek płac powołując się na kryzys, to te same zarządy dla siebie pieniądze na podwyżki znalazły i od 1 stycznia otrzymały podwyżki płac o 6,9 procent!

Górnicy nie tylko podwyżek płac się domagali, ale i wycofania się rządu z uznawania przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych za obowiązującą skandalicznej interpretacji zapisów prawa emerytalnego, które nakazuje górnikom chcącym się udać na zasłużoną emeryturę odpracować wszystkie dni spędzone na zwolnieniu lekarskim aż do 18 lat wstecz! Co więcej, odpracować też trzeba dni, w które, zamiast w pracy, było się oddać krew służącą do ratowania ludzkiego życia, w tym górniczego. Niektóre inspektoraty ZUS stosują dość dziwną wykładnię i każą górnikom odrabiać cały miesiąc, choć ci oddali krew tylko w jednym dniu tegoż miesiąca.

Spod siedziby jednej spółki węglowej demonstranci przeszli pod inną – Katowicki Holding Węglowy, którego prezes już ogłosił zamrożenie górniczych płac w roku bieżącym.

– Dla nas, górników, pieniędzy na należne podwyżki nie ma. Ale dziwnym trafem pieniądze Holding znajduje na sponsorowanie konferencji i imprez tylko dlatego, że organizuje je prywatna firma jednego z ministrów w rządzie PO-PSL. To nie tylko niegospodarność, ale i zwykła podłość – mówił Szczepan Kasiński, szef "Sierpnia 80" w KHW (przypomnijmy, że Holding sponsorował fundację powiązaną z ministrem obrony Klichem, o czym pisaliśmy na łamach "TR").

Protest zakończono pod Urzędem Wojewódzkim, czyli miejscem, w którym rezyduje "przedstawiciel rządu w terenie". Na Śląsku jest nim wojewoda Zygmunt Łukaszczyk.

Przewodniczący struktur krajowych WZZ "Sierpień 80", Bogusław Ziętek mówił: – To oburzające, że w tym samym czasie, kiedy wzywa się robotników do rezygnacji z podwyżek płac, urzędnicy rządowi i posłowie fundują sobie podwyżki płac o kilkaset złotych. To bulwersujące, że rząd obniża podatki dla 5 procent najbogatszych, uszczuplając z tego tytułu wpływy do budżetu o 12 miliardów złotych, jednocześnie chce oszczędzać na wydatkach na cele społeczne i ograniczać wydatki na finansowanie tych celów.

Tu również głos zabrali i inni przedstawiciele pracowników. Elżbieta Fornalczyk, działaczka związku z Tesco mówiła, że w tej sieci handlowej planowane podwyżki mają być poniżej wskaźnika inflacji, a więc realna płaca ulegnie obniżeniu. Związkowcy z gliwickiego Opla opowiadali, że dyrekcja firmy oszczędza tylko na robotnikach, a nie na samej sobie. Pracownicy z Huty Batory wskazywali, że dziś wszystko łatwo wytłumaczyć kryzysem, choć nie zawsze ma to pokrycie z rzeczywistością. Huta "Batory", w której pracuje, zwalnia ludzi, choć co rusz podpisuje nowe, intratne kontrakty, przez co mitem staje się kryzys, a – co więcej – aktualnie pracujący muszą wykonywać pracę za dwóch z powodu zwolnień pracowników, co daje same korzyści dla pracodawcy.

Pracowników przyjechali wesprzeć emeryci i renciści ze stowarzyszenia "Weterani Pracy". – Głodujemy! Stać nas na mniejsze porcje żywieniowe, niż te, jakie mają osadzeni w więzieniach. Możliwość wykupienia wszystkich leków z recepty jest dla nas luksusem, na który mało kto może sobie pozwolić – zauważył Grzegorz Kulczycki, przewodniczący tej organizacji.

– Nie ma zgody na ograniczenie płac i pogorszenie warunków pracy oraz zatrudnienia, aby zwiększyć zyski kapitalistów. Nie ma zgody na filozofię, którą chcą nam narzucić rząd i biznes, że "będziemy pracować za miskę ryżu" i powinniśmy się cieszyć, "bo lepiej mieć tę miskę ryżu, niż jej nie mieć" – powiedział na zakończenie demonstracji przewodniczący "Sierpnia 80", Bogusław Ziętek.

Była to pierwsza taka "kryzysowa demonstracja", ale jak podkreślają związkowcy – pierwsza, lecz nie ostatnia. Prowokuje do tego rząd, który już forsuje swoje pomysły. A to uelastyczni czas pracy i prawo pracy, a to obniży płace, a to ustanowi się "półbezrobocie". W tych wszystkich pomysłach jeden jest tylko adresat. Jest nim pracownik i to jemu bezpośrednio wyśle się słony rachunek.

Sytuacje w poszczególnych zakładach pracy dobitnie wskazują, że menedżerowie nie wykazują nawet woli rozpoczęcia oszczędzania od siebie. Dziwnym trafem nie tną solidarnie swoich wielocyfrowych wynagrodzeń, nie wyprzedają służbowych samochodów, nie ograniczają kosztów utrzymania zarządu. Nie muszą. Po to mają w Warszawie usłużnych polityków, którzy im zawdzięczają ciekawe posadki u sterów państwa, by chłosta nie szła w ich kierunku. Chłopiec do bicia już jest – pracownik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz