wtorek, 11 października 2011

W protestach na Wall Street bierze udział 99% przekroju społeczeństwa


Aresztowania i represje wobec przeszło 700 aktywistów pokojowo demonstrujących w ramach akcji „Okupacja Wall Street” na Moście Brooklyn’skim spowodowały wielką falę i wzrost poparcia ich ruchu. Liczba okupujących teren wokół Hotelu Plaza natychmiastowo wzrosła, ze 100 osób w zeszłym tyg., do ok. 300 osób w zeszły poniedziałek i wtorek. Ten 300-osobowy rdzeń protestu większość czasu spędza w obrębie placu oraz w pobliżu hotelu, umożliwiając tym samym setkom, a coraz częściej tysiącom, innych demonstrantów pojawiać się w tym miejscu w godzinach popołudniowych i uczestniczenia w otwartych przemówieniach, oraz Walnym Zgromadzeniom odbywającym się każdego wieczoru.

Wśród tłumu przeważają postawy niezadowolenia i nastawienie na radykalne działania. Wiele spośród zatrzymanych ostatnio osób nadal nie jest pewnych, za co dokładnie nowojorska policja ich aresztowała oraz co w związku z tym jeszcze im grozi, jednak zdają się nie przywiązywać do tego większej wagi. Liczy się protest, który trwa nadal.

To co istotne to fakt, że OWS (ruch Occupy Wall Street) zdobył znaczny rozgłos, pojawiając się na czołówkach gazet z całego świata, że do milionów ludzi dotarł oficjalny list wystosowany przez organizatorów protestu, lista zarzutów wobec władz i powody, dla których protest zorganizowano, co zadało kłam początkowym, zmanipulowanym doniesieniom, że demonstracja to działanie „kilkorga bezrobotnych dzieciaków, którzy sami nie wiedzą czego chcą”. Z solidarnościowego punktu widzenia ważne były również przemówienia członków Związków Zawodowych Transportu Miejskiego, nakierowane krytycznie wobec władz miasta, które nakazały kierowcom miejskich autobusów przewóz aresztowanych ludzi na komisariaty policji. Kierowcy zgodzili się to uczynić, jednak jak zaznaczyli, tylko ze względu na obecność uzbrojonych zastępów nowojorskiej policji i wyraźne żądania oficera głównego policji. Czy można za to otwarcie winić kierowców? Nie ma pewności, czy któryś z nich nie podzieliłby losu Tony’ego Bologna (kierowca bezpodstawnie zastrzelony przez policję 24-go czerwca 2008r. w San Mateo - przyp. red.).

We wtorek, pewien dzielny członek uprzywilejowanej, bogatej grupy 1% społeczeństwa o imieniu Steve, pojawił się w parku, by porozmawiać z demonstrantami. Twierdził , że jest pracownikiem pobliskiej firmy inwestycyjnej, elegancko ubrany, wygłaszał swoje teorie o bezpodstawności protestu. Wielu protestantów kwestionowało jego wywody, zadawało pytania i starało się nawiązać dyskusję, jednak w odpowiedzi delikwent robił sprytne uniki i uciekał od odpowiedzi, co wywołało nieukrywaną frustrację wśród ok. 10 osób, które go okrążyły.

Weteran wojny wietnamskiej i hospicyjna pielęgniarka w podeszłym wieku pytali Steve’a, sektor opieki medycznej i systemy ubezpieczeń społecznych miałyby być prywatyzowane za pomocą „voucher system” (wewnętrzny system kontroli finansowej dla płatności gotówką lub czekiem, który opiera się na odcinkach i talonach w celu ustalenia prawidłowości transakcji, ustalenia wypłacanych sum i nazw kont głównej księgi, w której transakcja jest rejestrowana- przyp. red.). Dlaczego osoby chore i w podeszłym wieku są często pozostawiane same sobie, bez wsparcia i pomocy ze strony państwa, a środki na tę pomoc są systematycznie obcinane. Steve odparł, że nie popiera wprowadzanych przez władze zmian oraz, że „wierzy w silną sieć bezpieczeństwa socjalnego” (cytat dosłowny). Następnie czarnoskóry mężczyzna w średnim wieku imieniem Keith Thomas (który uległ wypadkowi w pracy) zapytał Steve’a, czy uważa ze spółki i firmy funkcjonujące na Wall Street są zobligowane do dotrzymywania obietnic, dbania o swoich pracowników i zapewnienia im godziwych warunków pracy i wynagrodzenia. Steve zgodził się, że korporacje i firmy powinny czuć się w moralnym obowiązku zapewnienia powyższych warunków każdemu pracownikowi i nie rzucać słów na wiatr, jednak dodał, ze żaden pracodawca, czy to prywatna korporacja, czy rząd, nie muszą deklarować nic na sztywno i „rzeźbić swoich obietnic w kamieniu”. Wtedy jeden z demonstrantów nie wytrzymał i wykrzyczał: „To co powiesz na obietnice rządu o nie prywatyzacji służby zdrowia i ubezpieczeń społecznych? To przecież są obietnice, prawda? A przed momentem twierdziłeś, że je popierasz!” I dodał, że to kompletna porażka, iż równolegle z pogarszającym się poziomem życia większości społeczeństwa, banki mogą liczyć na rządową pomoc, podobnie jak w 2008 roku. Steve nie odpowiedział i w chwilę potem odszedł. Protestujący mimo to podziękowali mu, że przyszedł i zaprosili na kolejne rozmowy. Wątpimy jednak, że wróci.

W toku krótkiej wymiany poglądów kilka rzeczy stało się jasnych.

Po pierwsze, Wall Street i Grupa Korporacji USA będą starały się odwrócić odpowiedzialność za przyczyny gniewu wśród ruchu OWS, wykorzystując hasła lansowane przez Tea Party, że „kryzys to wina rządu”. Gdy Steve mówił nam, że powinniśmy protestować pod Białym domem w Waszyngtonie, demonstranci odpowiedzieli mu, że przecież rząd jest we władaniu kapitału i giełdy, a niektórzy pokusili się o bardziej dosadne oceny, że giełda i kapitał są rządem.

Po drugie, już teraz OWS stało się niczym innym, jak szerokim ruchem społecznym. Gdy idzie się przez „okupowany” park i plac, naprawdę spotkać można 99% z przekroju społeczeństwa (chodzi o grupy wiekowe, status społeczny i materialny- przyp. red). Keith Thomas powiedział później, że momentami czuje się jak w 1968 roku. Stwierdził, że ostatnie wydarzenia spowodowały w nim poczucie wspólnej walki i jedności, jakich nie czuł od lat.

Czujemy się upoważnieni by wierzyć, że sprawiedliwość będzie po naszej stronie. Silna wola będąca udziałem nas wszystkich, jak i poczucie ważkości celu naszego protestu, od których aż gęste jest tu powietrze, nie są możliwe do oddania słowami, ani relacjami radiowo-telewizyjnymi.

Ruch "Occupy Wall Street"

tłum. Jaromir

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz