piątek, 28 maja 2010

Policja kłamie po zabiciu Nigeryjczyka

http://feminoteka.pl/news.php?readmore=6562
Poniżej za portalem feminoteka.pl publikujemy oświadczenie przypadkowego świadka dramatycznych wydarzeń na warszawskim Stadionie, w wyniku których doszło do zamordowania przez policjanta czarnoskórego sprzedawcy. Jego żoną była Polka, osierocił trójkę dzieci.
Oświadczenie Dominiki Cieślikowskiej, psycholożki międzykulturowej na temat zajść 23.05 na warszawskiej Pradze
Z niedowierzaniem czytam doniesienia mediów o tragicznym zdarzeniu, które miało miejsce dziś, 23.05, kilka minut po godzinie 10.00. Minutę przed strzałem przechodziłam tunelem pod torami kolejki, nieopodal Dworca Stadion w Warszawie. Sytuacja wyglądała na sprzeczkę czy awanturę, ale nie było mowy o jakiejś niesamowitej agresji, a na pewno nie o takiej ,by trzeba było strzelać. Dosłownie chwile przed oddaniem przez policjanta strzału, zarówno ja, jak i kilka innych osób, przeszliśmy obok kłócących się mężczyzn bez obawy o własne życie - sytuacja nie wyglądała na zagrażającą. W zdarzeniu udział brało kilku mężczyzn o białym i kilku o ciemnym kolorze skory.
Wszyscy krzyczeli. Nie do odróżnienia było kto jest agresorem.

Z racji, ze jestem psycholożką międzykulturową, pierwsza myśl, która przyszła mi do głowy była taka, że zapewne biali mężczyźni odbierają zachowania czarnoskórych mężczyzn jako agresywne, gdyż w wyniku różnic kulturowych sposób mówienia osób o afrykańskim pochodzeniu, Europejczykom wydaje się agresywny. Jednakże, moim zdaniem, poziom agresji wszystkich biorących w zdarzeniu osób był jednakowy. Gdy padł strzał - niedowierzałam, że ze sprzeczki, w ciągu chwili mogło dojść do tak ekstremalnych poczynań. Oczywiście, wtedy jeszcze nie wiedziałam, ze biali mężczyźni, byli policjantami - tajniakami. Dopiero chwilę po strzale, na miejsce zdarzenia, w którym brało udział zaledwie kilka osób, z wielu stron zaczęły nadbiegać kolejni ludzie. Z tłumu wyróżniały się czarnoskóre osoby, ale wśród biegnących nie brakowało także osób o innym pochodzeniu i Polaków. Zaczął zbierać się coraz większy tłum i osoby chcące przedostać się bliżej zdarzenia przewracały stragany i krzesła. Być może później doszło do starcia policji z handlującymi na "Stadionie" i innymi zebranymi wokół, jednakże w momencie oddania przez - jak się okazało - policjanta strzału, de facto zabicia człowieka, nie było mowy o niczym takim, jak określa to w mediach policja, chociażby rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski.

W podanych w wielu mediach opisach zdarzenie wygląda, że tak zwana "akcja", w trakcie której zabito człowieka to (jak określa rzecznik stojący na jednym z nagrań obok Pani Prezydent Warszawy) "napad", w trakcie którego "zatrzymane zostały 32 osoby", "co najmniej sześciu funkcjonariuszy zostało rannych" i wielu z nich obrzucono przedmiotami (rurami, cegłówkami). Opisywana w mediach akcja i cytowane słowa pana rzecznika policji, odnoszą się do zdarzenia mającego miejsce już po zabiciu człowieka. Po zabiciu, do którego doszło w wyniku sprzeczki czy awantury pomiędzy kilkoma zaledwie mężczyznami w przejściu pod stadionem.

Odnoszę wrażenie, że policja i media, opisując sytuację miesza dwa różne zdarzenia: to, w którym nie było niebywałej agresji, a w ramach którego zabito człowieka, i drugie - to, które - spowodowane zabiciem przez policjanta człowieka - wywołało czy wręcz sprowokowało zupełnie innej skali sytuację, w której udział faktycznie wzięło może i kilkudziesięciu cywilów stających w obronie zabitego i całe kordony solidnie uzbrojonej policji w tym najprawdopodobniej i brygad antyterrorystycznych.

Że o rasizm i dyskryminację łatwo w codziennym życiu przekonałam się nie raz. Jednakże jeszcze nigdy nie brałam udziału wydarzeniu tak tragicznym, by na moich właściwie oczach, w wyniku braku kompetencji międzykulturowych policjantów, którzy najprawdopodobniej nie rozumieli i tego, co i tego jak do nich mówił czarnoskóry mężczyzna, zdecydowali się na tak ostateczny ruch, jak użycie broni i zabicie człowieka. Zaraz po zdarzeniu, doszło zresztą do bardzo wielu kolejnych aktów rasizmu i dyskryminacji. Z tego, co udało mi się zaobserwować i usłyszeć, dzwoniący z komórek na policję świadkowie zeznawali, że "Murzyni się biją w tunelu" (wybiórcza uwaga koncentrująca się na tym, co odmienne, nie pozwoliła im dostrzec, że w zdarzeniu brali udział także biali, równie emocjonalnie, jak ofiara, mężczyźni). Mówiono także, że "Murzyni" biegli z krzesłami, podczas gdy na miejsce zdarzenia biegło bardzo wielu "gapiów" o różnych kolorach skóry, przy okazji przewracający krzesła, stoły i stragany. Osoby o białym kolorze skóry były wypuszczane z miejsca zdarzenia, natomiast wszystkie osoby o czarnym kolorze skóry zostały przez ochronę targowiska zatrzymane za kratami rozstawionymi wokół miejsca zdarzenia. Po mojej interwencji wobec pracownika, jak i administratora, aby wypuszczać wszystkich albo nikogo, zostałam nazwana osobą awanturującą się i broniącą "bijących się Murzynów" i oczywiście zignorowaną.

Plotki i pomówienia oparte o przekształcone fakty odbiegającego od tego, co się zdarzyło - przekształcone, jak to zwykle przy podobnych sytuacjach, na niekorzyść osób o nie-europejskim pochodzeniu - rozniosły się nie tylko szybko wśród świadków po całym targowisku, ale także za pomocą mediów dotarły do wielu odbiorców w całym kraju dając podłoże do rozwijania się rasizmu i zaciemniając obraz zdarzenia na tyle, że trudno teraz będzie o sprawiedliwość i ukaranie winnych tragedii.

Dominika Cieślikowska
Biuro Obsługi Międzynarodowej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz