wtorek, 29 kwietnia 2008

Sprawa o obronę kempingu wygrana !!!

Oskarzony o opor w aresztacji i agresje w kierunku policji Griks zostal uniewiniony !!!
jupiii!!!!
o tym kto tam byl agresywny mozecie sobie poczytac w ponizszym fragmencie "Zycia Aktywisty", a takze w innych fragmentach " Obrony kempingu", ktore znajdziecie w starszych postach.


Gdy był na mojej wysokości z hałasem i smrodem piły elektrycznej zaczął obcinać gałęzie, które broniły dostępu do mnie.
- Ci co mordują drzewa, mordują naszą planetę i przyszłe pokolenia, nasze dzieci. Macie dzieci ? Myślicie o ich przyszłości ? Klimat się zmienia. Ziemia ginie zabijana przez takich jak Wy !! Opanujcie się ! – krzyczałem gdy drwal ranił kolejne gałęzie. Gdy zrobił do mnie dostęp, zjechał na dół. Następnie do kontenera z powrotem wsiadło tych samych dwóch gliniarzy co przedtem.
- Złaź lepiej, bo Cię siłą ściągniemy. – Powiedział Wąsacz gdy kontener się przybliżył. Byli już prawie przy mnie, gdy sprytnie przeskoczyłem na dalsze gałęzie. Na dole rozległ się śmiech i brawa…
- Przybliż bliżej – polecił Siwy maszyniście. Gdy kontener przybliżył się do gałęzi, na których siedziałem. Nie miałem już gdzie uciekać. Wąsacz złapał mnie najpierw za koszulkę, którą pociągnął do siebie. Jako, iż trzymałem się mocno gałęzi, koszulka porwała się na strzępy. W pewnym momencie poczułem jak ktoś złapał mnie za pas mych spodni. Był to Wąsacz. Ciągnął mnie mocno za spodnie tak, że me nogi nie wytrzymały i puściły się drzewa. Rękoma , by nie spaść trzymałem się najmocniej jak tylko mogłem. Wisiałem pomiędzy drzewem, a ciągnącym mnie policjantem.
- Ludzie ! Oni mnie zabiją !- krzyczałem, a w oczy zajrzała mi śmierć. Gdyby moje ręce nie wytrzymały i puściły, niechybnie bym spadł i się zabił. Nie było szans , że Wąsacz albo moje spodnie utrzymałyby ciężar mnie wyrwanego naprężonym niczym łuk gałęziom, spadającego z impetem w dół.
Przez ułamek sekundy pomyślałem o mej córce Nei i mej dziewczynie Rabii. “ Boże pomóż “ – przemknęła mi myśl przez głowę.
- To niebezpieczne – usłyszałem krzyk Siwego, po czym Wąsacz może się opamiętał, a może sił mu nie starczyło, w każdym razie puścił mnie. Wleciałem z powrotem na gałęzie, które objąłem mocno, pamiętając, iż przed chwilą mogłoby mnie już tu nie być. W tych paru chwilach uświadomiłem sobie calą groźbę sytuacji. Wąsacz był szaleńcem, który nie zważał na moje bezpieczeństwo. Dopiero co mało mnie nie zabił. Mimo nawet tego, że jego kolega stwierdził, iż jest to niebezpieczne, on wciąż miał zamiar kontynuować zadanie. Uświadomiwszy sobie, że mam do czynienia z szaleńcem nie chciałem więcej ryzykować mego życia.

Rabia, Nea i Papryka są trzema pięknymi powodami by żyć. “ jeśli masz dla kogo umrzeć , to na pewno masz dla kogo żyć “ ( cytat : Złodzieje Rowerów). Mam jeszcze wiele do zrobienia w swoim życiu, tyle planów, tyle projektów…

Myślę, że dużo lepiej bym zrobił pozostając żywy. Dać się zabić jakiemuś służbiście, który miał problem z wygórowanym Ego i przedawkowanym poczuciem władzy. Co to, to nie. Ja kocham życie. Raz Bóg mi pomógł i dzięki mu za to. Drugi raz nie miałem zamiaru ryzykować. Tak “tysiące” myśli przebiegało mi przez głowę podczas gdy powoli dochodziłem do siebie. Tymczasem Siwy zszedł na dół, a Wąsacz powrócił do swego niebezpiecznego dla mnie zadania. Opierałem się wciąż , jednak tym razem w każdej sytuacji upewniałem się, iż jestem bezpieczny.

Film "squat action of Rijk muzeum"


Nie do konca skonczony, po angielsku, ale przynajmniej jakos da wam wrazenie.
Zrobiony przez Griksa i Spirit of Squatters

Skłotowanie Rijk Museum Cz2(poprzedzona 1)

MIĘDZYNARODOWE DNI SQUATERSKIE W AMSTERDAMIE

SQUATOWANIE RIJK MUZEUM CZ. 2 (poprzedzona 1)
Squatowanie Rijk Muzeum czesc 1

Skłotowanie Rijk Muzeum część 1

MIĘDZYNARODOWE DNI SKŁOTERSKIE W AMSTERDAMIE
Wszystko zaczęło się o 11 od niewinnego śniadania we Vrankrijku, jednym z najpopularniejszych skłotów w Amsterdamie, na jednej z najbardziej zaskłotowanych ulic w centrum miasta. Jednak nie tylko o śniadanie tu chodziło. Ci wtajemniczeni i Ci co dopatrzyli się ukrytej wiadomości pomiędzy wierszami wiedzieli, że szykuje się coś więcej. Byłoby dziwne, iż Amsterdam na międzynarodowe dni skłoterskie nie przygotował nic po za party oraz workshopami. Jak to? Tak bez żadnej niespodzianki? To nie w stylu skłotersów tego miasta.
Dla bezpieczeństwa akcji wszystko było utrzymane w wielkiej tajemnicy. Tylko nieliczni znali szczegóły. Rąbka tajemnicy zdradzono po śniadaniu. Powiedziano miejsce drugiego miting pointu, które było bliżej planowanej akcji. Było to Lange leidse squat nieopodal Leidseplain - jednego z kulturalnych centrów Amsterdamu. Poinformowano o idei międzynarodowych dni squaterskich, a także o tym, że nie jest to zwyczajna akcja. Była to akcja polityczna, mająca na celu pokazanie, iż potrzebne jest miejsce gdzie mogą się odbywać niekomercyjne i niezależne imprezy i inicjatywy, jakie np. zostały zawarte w programie międzynarodowych dni skłoterskich. Reszty mieliśmy się dowiedzieć w drugim miejscu spotkania.
Na Lange Leidse dowiedzieliśmy się, że nie chcemy wpuszczać do środka policji by zatwierdziła, iż miejsce jest puste jak to zwykle robimy na normalnych skłotowaniach. Tym razem by pokazać naszą niezależność od państwa zdecydowaliśmy, że robimy wszystko tak jak chcemy, a nie tak jak nakazuje nam prawo. Był to dobry pomysł by pokazać, iż zakaz skłotowania nie zatrzyma nas od zajmowania pustych miejsc. Wyjaśniono też do jakich adwokatów dzwonić w razie nieprzyjemnych sytuacji i tak jak zwykle na co zwrócić uwagę i jak się zachowywać. Powiedziano także, że prawdopodobnie zaraz po akcji pojawi się dużo mediów. Poproszono skłotersów by nie namieszać, rozmawianie z mediami zostawili grupie medialnej (pers grup), która jest przygotowana na danie klarownego stanowiska na temat tego co się wydarzyło, czyli jak, gdzie, kiedy, po co i dlaczego. Po tym poinformowani zostaliśmy, że będziemy skłotować szkołę rysunków, czesc Rajk muzeum- największego i najpopularniejszego muzeum w Amsterdamie. Gdy to usłyszałem byłem pewny, iż może być gorąco. Zajęcie takiego miejsca byłoby co najmniej zadrą w oku rządzących, którzy pozwolili by tak piękny budynek stał pusty dłużej niż 3 lata. Jeśli się nam to uda, to wkrótce możemy się szykować na pusty pałac królowej na placu Dam w samym sercu Amsterdamu ( Ha ha !)
Okolo 14.00 kilkudziesięcio osobowa grupą ludzi ruszyliśmy pieszo w kierunku Rajk muzeum. Było nas wystarczająco by nie dać się zatrzymać przez policję, która zresztą i tak nie wiedziała naszego celu. Gdy byliśmy już przy Rijk muzeum ktoś powiedział, że drzwi są już otwarte i lepiej byśmy zaczęli biec. Po tej wiadomości ruszyliśmy wszyscy biegiem w kierunku Teken school naprzeciwko południowego basenu i muzułumańskiej, wolnościowej galerii Lavente. Drzwi rzeczywiście były już otwarte, a brejkerzy w kominiarkach byli już zajęci wstawianiem nowego zamka. Gdzieniegdzie było też widać innych aktywistów pomagających w środku budynku. Od budynku dzieliła nas tylko zamknięta brama, która dla bezpieczeństwa brejkerów była zamknięta. Tylko po nadejściu skłoterskiego tłumu otworzono ją by byli jeszcze bardziej chronieni przez otoczonych ludzi. Parę minut , może sekund później w liczbie trzech pojawili się zdenerwowani ochroniarze Rijk muzeum. Próbowali się oni przedrzeć do drzwi jednak skutecznie i szybko zostali oni zatrzymani przez ludzi, którzy stanęli przed nimi kordonem. Ochroniarze próbowali grozić policją i perswadować argumentami, iż taka akcja jest zbyt bezczelna i będziemy wyrzuceni za 5 minut z wielkimi problemami. Stukali się nawet po głowach by pokazać, że posuwamy się za daleko. Wcale im się nie dziwię. Gdybym normalnemu człowiekowi powiedział, iż zaskłotowaliśmy Rijk Muzeum, stwierdziłby, że oszalałem. Po paru minutach, dzwoniąc na policję odeszli z kwitkiem. Z czasem ze wszelkich stron zaczynali się zjeżdżać niebiescy. Przyjeżdżali motorami, rowerami, samochodami, pieszo, a nawet konno. Razem było ich około z dwudziestu. Przejechał także jeden samochód w którym siedziało ich więcej, lecz jednak schował się przyczajony gdzieś za budynkami. Na początku zadzwonili do głównego szefa policji dla tej dzielnicy, by ten rozmawiał ze skłotersami. Szybko też zjawiły się media, które musiały się zadowolić obiecaną konferencją prasową zapowiedzianą na 17.00. Do tej pory nikt nie chciał puścić im pary z ust i musieli się zadowolić jedynie kręceniem tego co się wydarzało i ewentualnie zadawaniem pytań przechodniom i policji.
Główny mózg zjawił się dosyć szybko lecz musiał się rozczarować tym, iż skłotersi nie chcą nikogo z policji wpuścić do środka. Zaczęły się długie negocjacje. W międzyczasie przyjechał też dyrektor muzeum, który koniec końców wydawał się być szczęśliwy z całego zajścia. I nic dziwnego załatwiliśmy im najlepszego rodzaju reklamę i może dzięki naszej akcji w końcu udało mu się zdobyć fundusze na renowację miejsca. Powiedział, iż robotnicy w poniedziałek planowali zacząć remonty, a my tu im zaskłotowaliśmy.
Część 2
Po dlugich negocjacjach dla swietego spokoju zezwolilisy jednemu z policjantow wejsc do srodke wraz z dyrektorem museum. Przeszli sie wiec oni po wszystkich pokojach. Dyrektor zwracal uwage na wszystko co zostalo nadgryzione przez czas, lub zniszczone jeszcze przednami. Z dyrektorem umowilismy sie na negocjacje po konferencji prasowej. Policjant byl zadowolony, ze po okolo godzinnym naklanianiu nas w koncu zgodzilismy sie go wposcic do srodka. Dzieki temu I on I my byc moze zapobieglismy zamieszkom. I on I my bylismy z tego powodu szczesliwi. Muzealni tez odetchneli z ulga, ze potencjalna bitwa nie zniszczy zabytku. Budynek ten byl jedyny w swoim rodzaju. Wielu trzeslo portkami, by nic mu sie nie stalo. Po za tym nasza akcja byla zadra w oku wladzy, ktora pozwolila by stal pusty dluzej niz trzy lata.

Niebieski zatwierdzil ze budynek byl pusty I opuscili “szkole rysunkow”. Gdzieniegdzie wsrod squatersow rozlegl sie tradycyjny w takim momencie okrzyk zwyciestwa. Nastepnie o 17.00 miala sie odbyc konferencja prasowa. Wielu z dziennikarzy fotoreporterow I filmowcow czekalo juz przed brama na jej rozpoczecie.

I tym razem squatersi zaskoczyli wszystkich. Mimo tego, ze nie bylo jeszcze pradu, postawiony byl stol dzielacy przemawiajacych od dziennikarzy, obok kazdego przemawiajacego staly mikrofony jak na prawdziwa konferencje przystalo. Do miktofonow zas przemawiali… …piraci.

Z piracka werwa przemawiali o komercjalizacji miasta, o coraz wiekszych ograniczeniach narzucanych przez wladze, o wypychaniu biedniejszych na obrzeza miasta, o wyprzedazy mieszkan socjalnych I o naszej determinacji w walce z tym wszystkim I w walce o wolnosc I rownosc. By to podkreslic podnosili nie tylko glos lecz takze piesci I miecze. W przemowieniu tym zawarli cala esencje ruchu squaterskiego, powodu tej akcji I miedzynarodowych dni walki o autonomiczne wolne przestrzenie. Gdy pod koniec zapytali sie czy ktos ma jakies pytania, nikt sie nie odezwal. Wszystko bylo jasne. Musze powiedziec , ze konferencja prasowa, jako przemowa piratow byla wspanalym pomyslem I jednym z m cnym punktow calej akcji. Trwala okolo dziesieciu minut. Niektore telewizje pokazaly ja w calosci, a w urywkach obok relacji ze squatowania pokazali ja w prawie kazdym dzienniku. Takze w praise ukazaly sie krotkie I dlugie artykuly o tym czego sie dopuscilismy I o co nam chodzi. Po konferencji dlugo oczekiwany weganski posilek dla kazdego.

Gdy wszyscy sie posili zaczela sie kulturalny I edukacyjny program przygotowany na miedzynarodowy weekend squaterski. Masa praktycznych warsztatow, prezentacji przeroznych organizacji I ich dzialania. W miedzyczasie odbylo sie spotkanie z dyrektorem museum. Przedstawil on “zrobiony na biegu” kontrakt, ktory mowil ,ze renowacja ma sie odbyc w poniedzialek. Bez wzgledu na watpliwosc tego kontraktu zgodzilismy sie opuscic budynek w niedziele, po squaterskim weekendzie. Dyrektor tak sie ucieszyl z naszego dobrowolnego oddania budynku, zed al nam podlaczyc wode I prad z glownej czesci Rijk museum.

W miejscu szkoly rysunkow planowana byla biblioteka publiczna. Stawanie na drodze tych planow byloby asocjalne. Zgadzajac sie na oddanie palacu po raz kolejny pokazalismy sie jako “bohaterowie spoleczenstwa”, ktorzy plany biblioteki popchneli troche do przodu. Calkiem mozliwe , ze dyrektor po naszej akcji dostal potrzebne pieniadze by w koncu ruszyc z renowacja. CDN…

niedziela, 27 kwietnia 2008

Dyskusja na temat biedy, glodu i powiazania z jedzeniem miesa i bio paliwami

Pozwolilem sobie skopiowac z www.cia.bzzz.net- ciekawych stron internetowych. Staralem sie wybrac co istotne.

Wolny rynek" zbiera swoje źniwo


Światowy kryzys związany z niepochamowanym wrostem cen żywności ukazuje prawdziwe oblicze globalnego rynku. Szefowa ONZ-owskiego World Food Programme (WFP) stwierdziła, że głodem zagrożone jest 100 mln ludzi na całym świecie.

Na świecie chroniczne niedożywienie cierpi ponad 850 mln ludzi, codziennie z głodu umierają 24 tysiące osób. Co więcej, głodnych będzie coraz więcej. Ryż podrożał w ciągu ostatnich 12 miesięcy o 80 proc., pszenica - aż o 130.



..a rynki ropy sie zalamuja, kapitalizm powoli wpieprza sam siebie a globalny rynek wali sie na leb na szyje.




MIĘSO A GLOBALNE OCIEPLENIE

"Echo miasta", 10.04.08 (nie wiem jak traktować takie gazety jako
źródła informacji, niemniej podjęli temat):
„Ostatnie analizy NASA przybliżyły datę całkowitego zniknięcia
lodu na Arktyce z 2050 już na 2012 rok. Badania wskazują, że bez efektu
odbijania promieni słonecznych przez arktyczny lód, temperatura na Ziemi
podniesie się do poziomu, na którym niewyobrażalne ilości metanu,
silnego gazu cieplarnianego, zostaną uwolnione z dna oceanów do
atmosfery. Jeśli do tego dojdzie, warunki atmosferyczne na planecie będą
podobne do tych, jakie panowały 215 mln lat temu, kiedy z naszej Ziemi
zniknęło 95 proc. życia. Dwa główne gazy cieplarniane, odpowiedzialne za
globalne ocieplenie to dwutlenek węgla (CO2) i metan. Mało kto wie, że
zgodnie z raportem ONZ i NASA przyczyną numer jeden globalnego
ocieplenia jest... jedzenie mięsa. Skąd taka teza? W ostatnim stuleciu
ilość zjadanego mięsa wzrosła tak bardzo, że zaczęło mieć to
konsekwencje ekologiczne – zużywanie oraz zatruwanie ogromnych
ilości ziemi, wody i powietrza prowadzące do globalnego ocieplenia i
zagrożenia istnienia życia na globie. 18 proc. emisji CO2 pochodzi z
hodowli zwierząt – to więcej niż ze wszystkich samochodów, statków
i samolotów razem wziętych. W 2002 r. w Polsce rolnictwo odpowiadało za
emisję 22 proc. całkowitej ilości metanu. Dlaczego tak się dzieje?
Potrzeba coraz większych obszarów ziemi do produkcji paszy dla zwierząt.
Do wyprodukowania 1 kg wołowiny zużywanych jest aż 269 mkw. ziemi, a dla
porównania, by otrzymać 1 kg warzyw, potrzeba tylko 6 mkw. W USA obszar
ziemi pod uprawę roślin dla zwierząt hodowlanych jest 14 razy większy
niż pod uprawę roślin spożywanych przez ludzi. Poza tym co godzinę
wycina się 1200 ha lasu z przeznaczeniem na pola uprawne, z czego 85
proc. wykorzystane jest na paszę dla zwierząt."

Al Gore „Niewygodna prawda":
„ Amerykanie konsumują niemal jedną czwartą całej wołowiny
produkowanej na świecie. Pomijając kwestie zdrowotne związane ze
spożywaniem dużej ilości mięsa, dieta w tak dużym stopniu na nim oparta
przyczynia się do wysokiej emisji dwutlenku węgla. Trzeba zużyć o wiele
więcej paliw kopalnych do wyprodukowania i transportu takiej ilości
mięsa niż dla dostarczenia takiej samej ilości białka w produktach
roślinnych. Z tym negatywnym zjawiskiem wiąże się przekształcanie
terenów leśnych w pastwiska dla bydła. Skutkuje to dodatkowym
zniszczeniem spowodowanym wycinką drzew, które mogłyby absorbować
dwutlenek węgla. Produkcja owoców, warzyw i nasion wymaga o 90% mniej
energii – wytwory te właściwie spożywane są w pełni wartościowe i
odżywcze. Jeżeli więcej mieszkańców Stanów Zjednoczonych przeszłoby na
dietę zawierającą mniejsze ilości mięsa, znacznie zredukowalibyśmy
emisję dwutlenku węgla i dodatkowo zaoszczędzilibyśmy spore ilości wody
i innych cennych zasobów naturalnych."

więcej o znaczeniu wegetarianizmu w walce z globalnym ociepleniem:
http://www.earthsave.org/globalwarming.htm

"Do wyprodukowania 1 kg wołowiny zużywanych jest aż 269 mkw. ziemi, a dla
porównania, by otrzymać 1 kg warzyw, potrzeba tylko 6 mkw. W USA obszar
ziemi pod uprawę roślin dla zwierząt hodowlanych jest 14 razy większy
niż pod uprawę roślin spożywanych przez ludzi."

Gdyby zebrac wszystkich glodujacych na swiecie zaludnili by Ameryke Polnacna i Europe Zachodnia.
W latach 90-tych ponad 100 milionow dzieci zmarlo z glodu -mozna by tego uniknac za cene 10 bombowcow lub dwudniowe swiatowe wydatki na cele wojskowe.
Za cene jednego pocisku rakietowego szkola pelna glodnych dzieci mogla by przez 5 lat wydawac codzienny obiad.
Jedna Europejka wydaje miesiecznie na kosmetyki tyle co Afrykanka na utrzymanie rodziny przez rok.
90%upraw trafia do zoladkow zwierzat hodowanych na mieso-a wystarczylo by na wyzywienie 17 miliardow ludzi.
Etiopia w 1984 roku w czasie wielkiego glodu uprawiala zboza przeznaczone dla europejskich zwierzat hodowlanych podczas gdy ludzie umierali.
80% glodujacych dzieci zyje w krajach gdzie istnieje nadwyzka zywnosci ale przeznaczonej dla zwierzat badz na nasze talerze -bo oplaca sie sprzedac za granice.
Amerykanskie krowy zjadaja pokarm ktorym moznaby nakarmic ludnosc Indi i Chin...



jedzenie mięsa ma do tego akurat tyle, że produkcja żywności wegetariańskiej jest o wiele wydajniejsza. Przerzucenie ludności na rośliny znacznie zmniejszyłoby problem głodu.

wszystko jest ze soba powiazane



Światowy kryzys żywnościowy dotarł do USA - pisze w czwartek w internetowym wydaniu "Der Spiegel" informując o racjonowaniu ryżu w amerykańskich supermarketach.
Zdaniem publicystów niemieckiej gazety, eksplozja cen żywności skłania wielu ludzi do robienia zapasów. Niektóre supermarkety w USA zareagowały na to, ograniczając ilość ryżu, jaką jednorazowo może kupić jeden klient, do czterech 20-funtowych opakowań (20 funtów to nieco ponad 9 kg).

Według "Los Angeles Times" wszystko zaczęło się, gdy klienci w obawie przed podwyżką cen wykupili cały zapas ryżu w sklepach sieci Sam's Club. Według danych oficjalnych ryż zdrożał w ostatnich miesiącach w USA o niespełna 10 proc. W niektórych sklepach cena wzrosła jednak nawet dwukrotnie.

"Spiegel" podaje, że na rynkach światowych jest jeszcze gorzej i że od początku roku ryż zdrożał o 68 proc. Jedną z przyczyn są ograniczenia eksportu ego zboża wprowadzone w Chinach, Indiach, Wietnamie, czy w Egipcie. Kraje te próbują utrzymać u siebie ceny ryżu na niskim poziomie, a dla reszty świata oznacza to wzrost cen.

Amerykańska sieć sklepów Costco ostrzega, że gwałtownie rośnie zapotrzebowanie na mąkę, ryż, olej jadalny. Rozważa się ograniczenie sprzedaży tych produktów, przynajmniej tam, gdzie grozić będą braki zaopatrzeniowe.
TVN24.pl

czwartek, 24 kwietnia 2008

Międzynarodowe spotkanie w obronie skłotów i przestrzeni autonomicznych

Międzynarodowe spotkanie w obronie skłotów i przestrzeni autonomicznych
Kesselberg, Berlin 24-26 maja 2008

Po poprzednim międzynarodowym spotkaniu w Dijon w listopadzie 2007, nadchodzi czas na kolejne: tym razem na przedmieściach Berlina. To spotkanie ma być nie tylko wymianą taktyk i pomysłów, czy odniesieniem do kwietniowych dni akcji (i planowaniem nowych?) ale również dzieleniem się naszymi nowymi projektami, walkami i zwycięstwami: by na nowo określić linie pola bitwy. By stworzyć trwałą wymianę i solidarność na poziomie międzynarodowym.

więcej info: http://interspace.blogsport.de/ intersquatberlin@riseup.net

wtorek, 22 kwietnia 2008

Obrona Rozbratu !!- kolejne kroki

Tydzień po międzynarodowych akcjach w obronie skłotów i przestrzeni autonomicznych, w Poznaniu miało miejsce wydarzenie pod takimi samymi hasłami. Na Starym Rynku o godz. 20 zjawiła się samba, Jedzenie zamiast Bomb, rozdawano ulotki, przemawiano przez tubę, kręcono ogniem, puszczono muzykę oraz pod filarami jednej z kamienic powieszono ekran, na którym wyświetlona została prezentacja o obecnej sytuacji Rozbratu oraz urywki filmów z obrony innych skłotów w Europie.

Po 13 latach teren, na którym leży Rozbrat wkrótce zostanie poddany pod licytację i istnieje niebezpieczeństwo jego ewikcji. Na razie sytuacja jest w zawieszeniu, dzięki przeciągającym się procedurom prawnym termin planowanej licytacji uległ przesunięciu. Na dziś nie jesteśmy w stanie powiedzieć, kiedy podjęte zostaną ostateczne decyzje co do jego losów. My nie czekamy biernie na ten czas, cały czas liczymy a wasze wsparcie. Pogotowie trwa! Informacje na bieżąco na naszej stronie.

Rozbrat i wszelkie zagrożone skłoty- zostają!

kilka fotografii z akcji:
http://foto.rozbrat.org/main.php?g2_view=core.ShowItem&g2_itemId=8787

w obronie... w obronie...

rozbrat zostaje rozbrat zostaje
Tekst rozdawanej ulotki:

W obronie skłotów i przestrzeni autonomicznych.
Rozbrat zostaje!

11 i 12 kwietnia w wielu miastach Europy odbywają się demonstracje, akcje bezpośrednie czy akcje uliczne w obronie przestrzeni autonomicznych.
Kim jesteśmy?
Ruch skłoterski skupia wokół siebie ludzi, którzy szukając swego miejsca w świecie, zaczynają od prostych lokalowych spraw(zajmowanie pustostanów - zamieszkiwanie w nich), przekształcając często te lokale w prężnie działające ośrodki społeczno-polityczno-kulturalne, będące rodzajem alternatywy dla tego co proponuje nam otaczający nas świat.
Jest to swoista odpowiedź na to co dzieje się wokół- jest to znak protestu na to co proponuje nam państwo i to czego nam nie daje.
Jesteśmy wszędzie…
Od wieków ludzie zajmowali pustostany i tworzyli strefy autonomiczne, miejskie i wiejskie, aby przejąć kontrolę nad własnym życiem. Niezależnie od tego, czy mówimy o miejskich skłotach, czy o zakupionym gruncie, o wynegocjowanym, czy przywłaszczonym wiejskim terenie, o odnowionych fabrykach czy o budynkach zbudowanych przez kolektywy – wszystkie one są narzędziami, taktyką, praktyką, a także sposobami na życie.
Przez dziesiątki lat ruch skłoterski w Europie i poza nią walczył z kapitalistycznym systemem, miał swój udział w lokalnych ruchach społecznych dostarczając alternatyw wobec działań nastawionych na zysk czy wobec kultury konsumpcyjnej. Prowadził centra społeczne i działania nastawione na uczestnictwo poza głównym nurtem społeczno-ekonomicznym. Demonstrował możliwości samoorganizacji bez hierarchii, tworzył międzynarodowe sieci wymiany i solidarności. Organizował spotkania i debaty. Tworzył nowe projekty, kulturę niezależną, niezależne media, sieci wymiany dóbr, środków i wiedzy poza obiegiem monetarnym. Miejsca te zmieniły życie niejednej osoby.
Obecnie w całej Europie przelewa się fala represji wobec skłotów. Atakowane są miejsca działające od wielu lat, m.in. w Kopenhadze, Berlinie, Dijon, Londynie, Amsterdamie, Salonikach... W Niemczech przed szczytem G8 wiele centrów socjalnych zostało przeszukanych i zaatakowanych. Choć nadal możliwe jest zajęcie pustych budynków w niektórych krajach, w innych stało się to przestępstwem.
Poznań – miasto dla ludzi???
Władze miejskie Poznania, od wielu lat prowadza konsekwentnie politykę zmierzającą do całkowitej komercjalizacji przestrzeni publicznej w mieście. Działania te przebiegają w różny sposób: poprzez celowe uchwały rady miejskiej i zarządu miasta, zaniechanie regulowania niektórych kwestii, działalność służb porządkowych. Krok po kroku zabiera się poznaniakom wspólną, dostępną przestrzeń publiczną czyniąc ją martwą. Nie ma w nim miejsca na relacje społeczne inne niż klient-sprzedawca. Miasto przestaje być nasze, parki zmienia się na centra handlowe jak np. w przypadku sprawy tzw. Kulczykparku. Natomiast te miejsca, które pozostają w gestii władz miasta oddaje się w zarząd prywatnym spółkom, których celem jest maksymalizacja zysków. Coraz droższe są koszty życia w mieście, rosną ceny biletów, wody, żywności. Czy to miasto jest tylko dla ludzi z grubym portfelem?
Rozbrat – nie na sprzedaż!
Zagrożony jest również skłot Rozbrat w Poznaniu - miejsce, które jest domem jak też miejscem spotkań pracy i zabawy całej społeczności, która tworzy coś z niczego, dyskutuje, wydaje książki, tworzy bibliotekę wolnościową, angażuje się w lokalny ruch społeczny (związkowy, ekologiczny, antywojenny), organizuje pokazy filmów, jeździ na rowerach, gra na bębnach, pali ogniska, organizuje koncerty, tworzy muzykę, prezentuje wystawy, generuje fundusze na działalność społeczną, razem żyje...
Po 13 latach teren, na którym leży Rozbrat wkrótce zostanie poddany pod licytację i istnieje niebezpieczeństwo jego ewikcji. Jednak nie poddamy się bez walki!
Jesteśmy zmotywowani przez tę samą pasję, czujemy tę samą determinację, co inni skłotersi na całym świecie. Zmagamy się ze wspólnym wrogiem pod postacią represji, paragrafów czy spekulacji. Jesteśmy zjednoczeni mimo granic, przez nasze pragnienie zbudowania świata równości i samostanowienia. Jako mieszkańcy niezależnych i nierządzonych wysp niekontrolowanej wolności chcemy kontynuować solidarną walkę oraz umacniać międzynarodowe więzi.
11 i 12 kwietnia w obronie autonomicznych przestrzeni występowano w Amsterdamie, Bristolu, Pradze, Kopenhadze, Hamburgu, Rzymie, Mińsku, Atenach, Wilnie, Helsinkach, Wiedniu, Dijon, Dreźnie, Oslo, Dublinie i jeszcze kilkunastu miastach.
Chcemy zarazić Was nasza pasją, chcemy dzielić się doświadczeniami, umiejętnościami. Chcemy inspirować do dyskusji, eksperymentów, zabierania głosu. Nie musisz do nas dołączyć – twórz sieci komunikacji i własną przestrzeń autonomiczną!

Kolektyw Rozbrat
www.rozbrat.org

Dni w Obronie Skłotów i Przestrzeni Autonomicznych
www.april2008.squat.net

Biopaliwa powodem wzrostu cen żywnośc

Przywódcy Peru i Boliwii przemawiający na zgromadzeniu ONZ skrytykowali wzrost wykorzystania biopaliw przez kraje uprzemysłowione, oskarżając je o pogłebianie ubóstwa w państwach Trzeciego Świata. Ich zdaniem, przeznaczanie coraz większych obszaró ziemi uprawnej pod hodowlę roślin na biopaliwa, powoduje drastyczny wzrost cen żywności na świecie.

Alan Garcia i Evo Morales wezwali kraje rozwinięte do zwiększenia produkcji żywności i przyjęcia na siebie odpowiedzialnosci za problemy wywołane zwiększonym popytem na biopaliwa. W ciągu ostatnich kilku miesięcy wzrost cen produktów spożywczych w Peru przekroczył stopę inflacji. Wg Moralesa nie są to problemy "wewnętrzne" tego i innych krajów, tylko kwestie, którymi powinna się zająć społeczność międzynarodowa.


Prezydenci zaapelowali również do Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego o podjęcie działań przeciwko przemysłowi paliwowemu, by uniknąc katastrofy humanitarnej i klęski głodu w uboższych regionach świata. Wg szacunków organizacji ekologicznych, z powodu wzostu cen żywności, 1/3 populacji Ziemi grozi niedożywienie lub śmierć głodowa.

Popyt na zboże na świecie ma wzrosnac w tym roku o 20 milionów ton, z czego 14 mln ma zostać przeznaczone na produkcję biopaliwa na potrzeby kierowców w St. Zjednoczonych.

Wystąpienia Garcii i Moralesa zbiegły się z publikacją raportu organizacji Friends of the Earth, w którym przestrzega się przed skutkami zwiększonego zużycia biopaliw i ich rosnącej produkcji w Ameryce Łacińskiej. UE planuje, ze do roku 2020 wykorzystanie biopaliw w transporcie ma wzrosnąc do 10%.

W raporcie podkreślono również, że systemy certyfikacji wprowadzone przez niektóre kraje Ameryki Południowej w celu zapewnienia zrównoważonej produkcji soi i trzciny cukrowej wykorzystywanych do produkcji biopaliw, są nieskutecznym środkiem kontrolnym i nie eliminują największych problemów związanych z przemysłową uprawą tych roślin, czyli niszczenia środowiska i podstaw bytu lokalnych mieszkańców, w związku z przeznaczaniem pod uprawę terenów leśnych i ziem należących przez drobnych farmerów.

środa, 16 kwietnia 2008

Skłotowanie Rijk Muzeum część 1

Skłotowanie Rijk Muzeum część 1

MIĘDZYNARODOWE DNI SKŁOTERSKIE W AMSTERDAMIE
Wszystko zaczęło się o 11 od niewinnego śniadania we Vrankrijku, jednym z najpopularniejszych skłotów w Amsterdamie, na jednej z najbardziej zaskłotowanych ulic w centrum miasta. Jednak nie tylko o śniadanie tu chodziło. Ci wtajemniczeni i Ci co dopatrzyli się ukrytej wiadomości pomiędzy wierszami wiedzieli, że szykuje się coś więcej. Byłoby dziwne, iż Amsterdam na międzynarodowe dni skłoterskie nie przygotował nic po za party oraz workshopami. Jak to? Tak bez żadnej niespodzianki? To nie w stylu skłotersów tego miasta.
Dla bezpieczeństwa akcji wszystko było utrzymane w wielkiej tajemnicy. Tylko nieliczni znali szczegóły. Rąbka tajemnicy zdradzono po śniadaniu. Powiedziano miejsce drugiego miting pointu, które było bliżej planowanej akcji. Było to Lange leidse squat nieopodal Leidseplain - jednego z kulturalnych centrów Amsterdamu. Poinformowano o idei międzynarodowych dni squaterskich, a także o tym, że nie jest to zwyczajna akcja. Była to akcja polityczna, mająca na celu pokazanie, iż potrzebne jest miejsce gdzie mogą się odbywać niekomercyjne i niezależne imprezy i inicjatywy, jakie np. zostały zawarte w programie międzynarodowych dni skłoterskich. Reszty mieliśmy się dowiedzieć w drugim miejscu spotkania.
Na Lange Leidse dowiedzieliśmy się, że nie chcemy wpuszczać do środka policji by zatwierdziła, iż miejsce jest puste jak to zwykle robimy na normalnych skłotowaniach. Tym razem by pokazać naszą niezależność od państwa zdecydowaliśmy, że robimy wszystko tak jak chcemy, a nie tak jak nakazuje nam prawo. Był to dobry pomysł by pokazać, iż zakaz squatowania nie zatrzyma nas od zajmowania pustych miejsc. Wyjaśniono też do jakich adwokatów dzwonić w razie nieprzyjemnych sytuacji i tak jak zwykle na co zwrócić uwagę i jak się zachowywać. Powiedziano także, ze prawdopodobnie zaraz po akcji pojawi się dużo mediów. Poproszono skłotersów by nie namieszać, rozmawianie z mediami zostawili grupie medialnej (pers grup), która jest przygotowana na danie klarownego stanowiska na temat tego co się wydarzyło, czyli jak, gdzie, po co i dlaczego. Po tym poinformowani zostaliśmy, że będziemy skłotować szkołę rysunków, czesc Rajk muzeum- największego i najpopularniejszego muzeum w Amsterdamie. Gdy to usłyszałem byłem pewny, iż może być gorąco. Zajęcie takiego miejsca byłoby co najmniej zadrą w oku rządzących, którzy pozwolili by tak piękny budynek stał pusty dłużej niz 3 lata. Jeśli się nam to uda, to wkrótce możemy się szykować na pusty pałac królowej na placu Dam w samym sercu Amsterdamu ( Ha ha !)
Okolo 14.00 kiludziesięcio osobowa grupą ludzi ruszyliśmy pieszo w kierunku Rajk muzeum. Było nas wystarczająco by nie dać się zatrzymać przez policję, która zresztą i tak nie wiedziała naszego celu. Gdy byliśmy już przy Rijk muzeum ktoś powiedział, że drzwi są już otwarte i lepiej byśmy zaczęli biec. Po tej wiadomości ruszyliśmy wszyscy biegiem w kierunku Teken school naprzeciwko południowego basenu i muzułumańskiej, wolnościowej galerii Lavente. Drzwi rzeczywiście były już otwarte, a brejkerzy w kominiarkach byli już zajęci wstawianiem nowego zamka. Gdzieniegdzie było też widać innych aktywistów pomagających w środku budynku. Od budynku dzieliła nas tylko zamknięta brama, która dla bezpieczeństwa brejkerów była zamknięta. Tylko po nadejściu skłoterskiego tłumu otworzono ją by byli jeszcze bardziej chronieni przez otoczonych ludzi. Parę minut , może sekund później w liczbie trzech pojawili się zdenerwowani ochroniarze Rijk muzeum. Próbowali się oni przedrzeć do drzwi jednak skutecznie i szybko zostali oni zatrzymani przez ludzi, którzy stanęli przed drzwiami. Ochroniarze próbowali grozić policją i perswadować argumentami, iż taka akcja jest zbyt bezczelna i będziemy wyrzuceni za 5 minut z wielkimi problemami. Stukali się nawet po głowach by pokazać, że posuwamy się za daleko. Wcale się im nie dziwię. Gdybym normalnemu człowiekowi powiedział, iż zaskłotowaliśmy Rijk Muzeum, swierdziłby, że oszalałem. Po paru minutach odeszli z kwitkiem dzwoniąc na policję. Z czasem ze wszelkich stron zaczynali się zjeżdżać niebiescy. Przyjeżdżali motorami, rowerami, samochodami, pieszo, a nawet konno. Razem około było ich może z dwudziestu. Przejechał także jeden samochód w którym siedziało ich więcej, lecz jednak schował się gdzieś przyczajony gdzieś za budynkami. Na początku zadzwonili do głównego szefa policji dla tej dzielnicy, by ten rozmawiał ze skłotersami. Też szybko zjawiły się media, które musiały się zadowolić obiecaną konferencją prasową zapowiedzianą na 17.00. Do tej pory nikt nie chciał puścić im pary z ust i musieli się zadowolić jedynie kręceniem tego co się wydarzało i ewentualnie zadawaniem pytań przechodniom i policji.
Główny mózg zjawił się dosyć szybko lecz musiał się rozczarować tym, iż skłotersi nie chcą nikogo z policji wpuścić do środka. Zaczęły się długie negocjacje. W międzyczasie przyjechał też dyrektor muzeum, który koniec końców wydawał się być szczęśliwy z całego zajścia. I nic dziwnego załatwiliśmy im najlepszego rodzaju reklamę i może dzięki naszej akcji w końcu udało mu się zdobyć fundusze na renowację miejsca. Powiedział, iż robotnicy w poniedziałek planowali zacząć remonty, a my tu im zaskłotowaliśmy.CDN

O Losie Buntownika w Dzienniku Polskim

Ponizej jeszcze niepublikowany artykul o Griksie.

Los buntownika
Wyjechał do Holandii, ponieważ w Polsce nie widział perspektyw na dalsze życie. Tuż po wyjeździe zarabiał na życie grając na gitarze. Mówią o nim, że jest squatersem, anarchistą, punkiem lub po prostu buntownikiem.

W 2001 roku Griks wraz z dziewczyną Janką i córką Neą, postanowili opuścić Polskę i wyruszyć w poszukiwaniu lepszego życia w Holandii. – Jedyną możliwość egzystencji mojej rodziny miałem poprzez mieszkanie na squacie w Warszawie. Nie było tam warunków dostatecznych by mieszkało tam dziecko – mówi Griks.

Squatting to, inaczej mówiąc, zajmowanie pustostojących budynków zazwyczaj bez zgody właściciela, a squat to po prostu zamieszkany przez squatersów pusty dom.

Gdy wyjeżdżał, Polska nie była jeszcze w Unii, a na pracę w Holandii trzeba było mieć specjalne zezwolenie. Griks go nie posiadał. - Wszystko było wiele trudniejsze i niebezpieczniejsze. Dla osoby przebywającej nielegalnie zwykłe przejechanie na czerwonym świetle może skończyć się deportacją - wspomina Griks.

Tuż po przyjeździe do Amsterdamu, tymczasowe schronienie znaleźli na istniejącym już skłocie, jako goście. Musieli jednak szybko znaleźć sobie coś innego, więc po niedługim czasie zaskłotowali własne opuszczone mieszkanie. - Mieliśmy szczęście. W mieszkaniu była woda, na dodatek ciepła, gaz oraz prąd. Myślałem sobie wtedy jak to wspaniale mieć wreszcie własny dom.

Z Polski przywieźli trochę pieniędzy a Griks zarabiał na życie grając na gitarze, więc jakoś dawali radę wiązać koniec z końcem.

Z pierwszego mieszkania zostali po jakimś czasie wyrzuceni. - Skłoting w Holandii jest legalny, są jednak pewne ograniczenia. Na przykład gdy właściciel udowodni, często w sądzie, że chce coś zrobić ze swoim miejscem, to squateresi są wyrzucani - tłumaczy Griks. Zaskłotowane mieszkania zmuszeni byli zmieniać trzy razy na skutek ewikcji, gdyż policja zjawiała się z nakazem eksmisji. Istniało też wtedy ryzyko, że zostaną deportowani z powrotem do kraju, dlatego starali się nie mówić przy policji po Polsku. Nie zawsze jednak im się to udawało. Pewnego razu gdy musieli wyprowadzić się ze skłotu na Tolstraat, zdenerwowany Griks zapomniał się i zaczął porozumiewać z Janką po polsku. Po chwili podszedł do niego policjant i nakazał udać się razem z nim. Został wtedy deportowany z powrotem do Polski, jednak udało mu się wrócić do Amsterdamu.

Policji jednak nie zawsze dawała radę pokojowo wypędzić ich z zajętych mieszkań. - Jesienią 2000 roku zdarzyło się coś co nazywamy "obroną Kalenderpanden" - opowiada Griks.

Janka wraz z Neą wyjechały wtedy z odwiedzinami do Polski, więc nie uczestniczyły. Obrona Kalenderpanden, czyli jednego z największych skłotów w Amsterdamie, trwała kilka godzin, podczas których kilkaset skłotersów broniło się na barykadach przed atakami policji. - To było prawie jak Powstanie Warszawskie. Budując z zapałem kolejne barykady czułem się jak mały Gavroche.

Do rozproszenia broniących się policja użyła wtedy armatki wodnej oraz gazu łzawiącego. Pomimo to walki trwały sześć godzin, po których policji udało się spacyfikować zbuntowane Kalenderpanden.

Od przyjazdu próbował swoich sił w różnych dorywczych pracach. – Dużo grałem na gitarze. Grałem głównie piosenki, które określiłbym akustycznym punkiem z domieszką reagge. Co ciekawe nawet tu, w Amsterdamie, śpiewałem zawsze po polsku.

Okazjonalnie sprzątał też budynki, wykonywał drobne remonty, naprawy. Sprzedawał alternatywną gazetę na demonstracji i nielegalnie, piwo i napoje w parku.

Po wejściu Polski do Unii czuł się oszukany. Nadal nie mógł legalnie pracować. Nie odczuwa jakichś wielkich zmian. Mimo to jego życie stało się szczęśliwsze. - Teraz jest o wiele lepiej. Nadal squatuje, a dodatkowo pracuje charytatywnie w squaterskim radiu, gdzie prowadzę swoją własną audycję o nazwie „Awakening”, oraz „Polski kwadrans. Pracuję też w klubie dla dzieci, gdzie uczę je filmowania. Sam dużo filmuje i tworzę strony internetowe. Wcześniej przez kilka lat pilnowałem dzieci na dużej przerwie, najpierw w szkole brytyjskiej, a potem w Montesori gdzie chodziła moja córka. Zacząłem także samodzielnie studiować homeopatię i wykorzystuję pozyskaną wiedzę lecząc ludzi, a wcześniej asystowałem jednemu doktorowi w prowadzeniu kliniki dla nielegalnych. Staram się w miarę możliwości pomagać innym.

A wszystko to za darmo, bez żadnego wynagrodzenia. Stać go na to gdyż, nie musi płacić za mieszkanie, nie pali, nie pije. Kupuje tylko zdrowe, biologiczne i ekologiczne jedzenie dla siebie i dla córki, na które zarabia pracując na wypożyczanej taksówce rowerowej, przez dwie noce w weekend, wożąc turystów i pijanych Holendrów wracających z weekendowego imprezowania.

Swoje nowe mieszkanie zaskłotowali dwa tygodnie temu. Griks dba o to, żeby jego córka miała odpowiednie warunki więc niczego im tam nie brakuje. Sąsiadów mają porządnych. Starszego Anglika, ich przyjaciółkę wraz z 10 letnim synkiem oraz młodą parę, której niedawno, urodziło się dziecko. Dziecko urodziło się na skłocie, gdyż stwierdzili, że warunki są na tyle dobre, że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.

Jest bardzo zadowolony z życia w Amsterdamie - To miasto wolności, tolerancji i perspektyw. Nawet gdy nie znałem angielskiego, będąc nielegalnym, dostrzegałem tu większe możliwości niż w Polsce będąc Polakiem.

Do Polski na razie wracać nie chce. Może gdy będzie już stary. Tymczasem odwiedza Polskę średnio raz na rok. Rozstał się także z Janką i dzielą się teraz opieką nad Neą. Poznał swoją prawdziwą miłość, dziewczynę o imieniu Rabia.

Wydał swoje pamiętniki zatytułowane "Los buntownika", dostępne w Polsce dzięki wydawnictwu Red Rat, a których fragmenty można znaleźć na stronie internetowej Griksa: www.positi.blogspot.com. Aktualnie pracuje nad swoją nową książką o tytule "Życie aktywisty", której poświęca swoje wolne chwile. – Piszę w zeszycie, bo komputera nie udało mi się jeszcze jakoś poskładać, głównie gdy czekam na klientów, pracując na rikszy.

Chociaż wcześniej musiał zmierzyć się z wieloma problemami i przeciwnościami, udało mu się. Osiągnął szczęście. On, squater, anarchista, punk lub po prostu buntownik.

PIOTR KULAWIK

wtorek, 15 kwietnia 2008

Rijk muzeum zasquatowane na miedzynarodowe dni squaterskie

Prawie nie do uwierzenia, a jednak prawdziwe. W piatek 11.4.2008 zasquatowalismy na miedzynarodowe dni squaterskie czesc Rijk muzeum. Wiecej o tym napisze pozniej, a na pewno tez szczegolowo w mojej, nowej ksiazce " Zycie Aktywisty". Po za tym mozecie sobie zobaczyc krotkie wideo z tego zdarzenia na angielskiej wersji tych stron www.ourmediaindymedia.blogspot.com

wtorek, 8 kwietnia 2008

Nowy ungdomshuset ? Miejmy nadzieje.

Odwołano planowaną na 3 kwietnia blokadę urzędu miasta w Kopenhadze przez aktywistów domagających się od władz miejskich nowego budynku na skłot, mającego zastąpić zliwidowany przez policję w marcu 2007 r. Ungdomshuset.

W obawie przed masowymi protestami urzędnicy miejscy poszli na ustępstwa i zaproponowali aktywistom nowy budynek. Obecnie trwają konsulacje społeczne z mieszkańcami okolicy w celu zbadnia ich opinii nt. przeznaczenia tego obiektu. Aby uczcić ów pierwszy krok do sukcesu, zamiast blokady, zaplanowano na wczoraj pokojowe demo i street party (relacji z imprezy jeszcze brak).

Relacja z demonstracji w obronie squatow 5.4.2008 w Amsterdamie

Amsterdam: demonstracja w obronie squatów
poniedziałek, kwiecień 7th, 2008

Oto relacja z demonstracji, która odbyła się dziś w Amsterdamie nadesłana przez jednego z naszych czytelników:

Amsterdam, miasto wprost kipi od turystów. Pogoda w szkocka kratke… na dzisiaj, w samym centrum konsumpcyjnego raju, zapowiadana jest demonstracja w obronie autonomicznych przestrzeni czyli squatów. Na umówionym miejscu w samym środku kameralnego placyku, w nonszalanckich pozach, oparci o swoja “bryke” stoją gliniarze…

Po przeciwnej stronie “przycupnęli” squatersi. Maja przyczepę na której rozstawiają sprzęt nagłaśniający. Demonstranci to w większości młoda załoga ubrana na czarno, ale pojawiają sie tez starsi aktywiści przyprószeni doświadczeniem. Deszcz nie wypłoszył, a turyści nie zadeptali.

Po 30 minutach udało sie zebrać grupę ok.150 osób. Muzyka, nieśmiałe przemowy i przy huku wybuchających petard manifestacja rusza.

Początkowe napięcie opada i ulica staje sie właściwym i naturalnym miejscem do wyrażenia naszej determinacji w obronie autonomicznych stref i solidarności ze wszystkimi wspólnotami squaterskimi.

Po drodze gliniarski komisariat …lecą petardy. Gliniarze wybiegają. Młodsi z nich rwą się do pałowania, lecz powstrzymywani przez starszych wyleniałych “wąsow” odpuszczają. Radosny przemarsz przy dzwiękach muzyki spotyka sie z przyjaznym zainteresowaniem przechodniów. Rozdawane są ulotki. Skandujemy, niektórzy tańcza…co jakiś czas przyłączają się do nas nowi uczestnicy.

Nie ma glin i ludzie płynnie przeskakują ze świata prawnego przymusu w krainę swobodnych wyborów… Już od dawna towarzyszy nam słońce. To tylko preludium. Za tydzień w całej Europie weekend akcji ulicznych, squatowania, spotkań i koncertów. Gliniarscy inwestorzy, łapy precz od squatów!!!! nie oddamy naszej autonomii!!!!

ŹRÓDŁO: cia.bzzz.net

środa, 2 kwietnia 2008

Dni skłoterskie w Amsterdamie

W Amsterdamie dni squaterskie rozszerzają się do więcej niż do jednego
weekendu. Na Początek demonstracja 5.4.08 o 15.00 na placu Spui potem
koncert we Vrankrijk.
Positivenest też korzystając z okazji 6.4.08 organizuje dzień otwarty
dla sasiadów. Potem 11, 12, 13 kwietnia dużo workschopów, imprez ,
aktywności, demonstracji, blokowania ulic, street party ... i jak
możemy się po Amsterdamie spodziewać innych niespodzianek. Jeśli tylko
uda mi się znaleźć czas napiszę o szczegółach.
Wzywamy do dwóch dni demonstracji, akcji bezpośrednich, organizowania publicznej informacji, akcji ulicznych (street-parties), skłotingu w piątek 11 i w sobotę 12 kwietnia 2008 roku w obronie wolnych miejsc, dla antykapitalistycznej kultury alternatywnej. —- W ciągu tych dwóch dni zamierzamy przedstawić autonomiczne miejsca i skłoty jako części sieci tworzącej europejski/globalny polityczny ruch. Chcemy łączyć te miejsca z nowymi ludźmi i nowymi zmaganiami, a także wspomagać tworzenie autonomicznych stref w miejscach, gdzie nigdy nie było tego rodzaju akcji. Chcemy ulepszać, krok po kroku, nasze umiejętności przeciwstawiania się fali represji.

Wzywamy do wszelkiego rodzaju zdecentralizowanych i autonomicznych akcji, do czegokolwiek, co wydaje wam się najbardziej odpowiednie w lokalnym kontekście. Poniżej znajdziecie polityczny przekaz, który pragniemy, by był podstawą tych dwudniowych działań.
Jesteśmy wszędzie…

Od wieków ludzie używali skłotów i stref autonomicznych, miejskich i wiejskich, aby przejąć kontrolę nad własnym życiem. Są one narzędziem, taktyką, praktyką, a także sposobem na życie. Przez dziesiątki lat, ruch skłoterski w Europie i poza nią walczył z kapitalistycznym systemem, miał swój udział w lokalnych zmaganiach z destrukcją, dostarczając alternatyw wobec działań nastawionych na zysk, wobec kultury konsumpcyjnej; prowadził centra społeczne i działania nastawione na uczestnictwo poza mainstreamową gospodarką. Demonstrował możliwości samoorganizacji bez hierarchii, tworzył międzynarodowe sieci wymiany i solidarności. Te sieci zmieniły życie niejednej osoby, która dzięki temu wyszła poza społeczną kontrolę oraz utworzyły wolne miejsca, gdzie ludzie mogli żyć wbrew społecznym normom.

Miejsca te między innymi są centrami spotkań i tworzenia nowych projektów tworzących i rozprzestrzeniających ideę kultury wywrotowej, wymiany dóbr, środków i wiedzy, nie opartej na systemie monetarnym, eksperymentowania z nowymi sposobami na życie, kolektywnych debat, recyklingu i konstrukcji, działań związanych z rolnictwem, tworzenia niezależnych mediów.

Niezależnie od tego, czy mówimy o miejskich skłotach, czy o zakupionym gruncie, o wynegocjowanym, czy przywłaszczonym wiejskim terenie, o odnowionych fabrykach, czy o budynkach zbudowanych przez kolektyw, miejsca te są schronieniem dla rebeliantow i wyrzutków społecznych, biednych i bezdomnych ludzi, radykalnych aktywistów, nielegalnych imigrantów. Centra społeczne są dla nas kluczowe jako część ruchu dla społecznej przemiany.
W całej Europie represje są wynikiem działań rządów

Atakują one strefy autonomiczne działające od wielu lat, takie jak Ungdomshuset w Kopenhadze, Koepi i Rigaer Straße w Berlinie, EKH w Wiedniu i Les Tanneries w Dijon, zaskłotowane centra społeczne w Londynie i Amsterdamie, Ifanet w Salonikach, itd. We Francji skłoty stały się priorytetowym celem policji zaraz po ruchu anty-CPE oraz fali akcji i rozruchów, które wydarzyły się w okresie wyborów prezydenckich. W Niemczech przed szczytem G8 wiele stref autonomicznych zostało przeszukanych i zaatakowanych. W Genewie i Barcelonie, dwóch dużych i starych skłoterskich „twierdzach”, władze zdecydowały położyć kres ruchowi. Choć nadal możliwe jest zajęcie pustych budynków w pewnych krajach, w innych stało się to przestępstwem. Ludzie zamieszkujący tereny wiejskie zaczynają zmagać się z problemami z dostępem do terenów, prawem dotyczącym higieny, ochrony i statusu ze strony burżujów i turystów1. W całej Europie kultura niezależna jest zagrożona.

Parę miesięcy temu obserwowaliśmy walki na ulicach Kopenhagi i akcje w całej Europie będące sprzeciwem wobec ewikcji Ungdomshuset. Te oraz inne wydarzenia, które miały miejsce na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy, skłoniło nas do podjęcia wysiłku odnowienia znaczenia międzynarodowej solidarności.

Jesteśmy zmotywowani przez tę samą pasję, czujemy tę samą determinację, zmagamy się z powszechnym wrogiem pod postacią represji oraz jesteśmy zjednoczeni pomimo granic przez naszą żądzę zbudowania świata równości i samostanowienia. Jako niezależne i nie rządzone wyspy niekontrolowanej wolności, chcemy kontynuować walkę w solidarności oraz umocnić nasze międzynarodowe więzi, bez względu na to, jak wiele kilometrów nas dzieli.
Kwestie dotyczące akcji

Pragniemy także na czas tych akcji umożliwić i zainspirować dyskusję, zademonstrować różne możliwości i strategie, co może być doskonałą okazją, aby dzielić się umiejętnościami. Poniżej pewne wątki, które chcemy podjąć:

* Co rozumiemy poprzez strefy autonomiczne i czego od nich oczekujemy? Jaka jest ich rola w dążeniu do radykalnych zmian społecznych? W którym miejscu skali pomiędzy „alternatywnym” a „konfrontacyjnym” się znajdują?
* Dziel się informacjami dotyczącymi skali działań, które mają miejsce w autonomicznych strefach społecznych wraz z pomysłami, jak sprawić, by owe działania się powiodły; kwestionuj produkcję dóbr i usług; wspieraj wymianę wiedzy pomiędzy miastem a terenami wiejskimi.
* Dziel się doświadczeniami, inspiruj innych, dowiedz się, jak inni żyją w kolektywie i jak wyglądają ich działania, alternatywne ekonomiczne systemy wymiany…
* Dziel się różnymi sposobami odzyskiwania miejsc w całej Europie: nielegalna okupacja, konstrukcje DIY, wagenburgi, kolektywny zakup, wolne kontrakty…
* Dziel się praktycznymi środkami i poczuciem solidarności pomiędzy:
o różnymi użytkownikami stref autonomicznych (zarówno obecnych, jak i potencjalnych): kooperatywami, ludźmi bez dokumentów, aktywistami, podróżnikami, imigrantami, mieszczuchami, mieszkańcami terenów wiejskich i podmiejskich oraz małych gospodarstw wiejskich;
o różnymi sposobami użytkowania przestrzeni; aktywności dla społeczności, miejsce spotkań dla różnych grup, miejsca zamieszkania;
* Umożliwiaj formowanie powszechnych strategii w konfrontacji z represjami ze strony państwa i ewikcjami;

Kim jesteśmy, jak możemy pracować nad tym projektem i wprowadzić go w życie?

Jesteśmy obecnie grupą ludzi zaangażowanych w tworzenie różnych stref autonomicznych w całej Europie, którzy zdecydowali się przedyskutować to wezwanie. W najbliższym czasie spotkamy się z członkami różnych kolektywów, aby przekonać się, co ludzie myślą o propozycji zorganizowania europejskich dni akcji i w jaki sposób chcieliby w tym uczestniczyć. Sukces tego przedsięwzięcia zależy w dużej mierze od naszej zdolności stworzenia większej międzynarodowej grupy roboczej. Oznacza to, że każdy, kto chciałby wziąć w tym udział przedyskutowałby ten pomysł w różnych miejscach, tworząc i dystrybuując materiały propagandowe i sieć wzajemnej informacji o wydarzeniach dotyczących akcji podjętych w tych dniach. Pragniemy także w ciągu najbliższych miesięcy zorganizować spotkanie dotyczące tego wydarzenia. Bądź w kontakcie!
Materiały
Plakaty

Poniżej macie wezwanie w postaci ulotki w formacie A4. Ściągnij plik PDF, wydrukuj go i rozdaj na skłotach lub innych strefach autonomicznych.

flyer A4 - recto flyer A4 - verso
Kontakt
Przygotowanie spotkania

Sukces tego spotkania zależy od naszej zdolności uformowania większej międzynarodowej grupy roboczej. Całe wydarzenie będzie miało miejsce bez jakiegokolwiek „centralnego komitetu” i składać się będzie z różnych zdecentralizowanych autonomicznych akcji. Nadal jednak uważamy, że ważne byłoby takie spotkanie w celu wymienienia się pomysłami i strategiami, przedyskutowania treści wezwania, ustalenia, jak stworzyć narzędzia powszechnej informacji pośród ludzi zjednoczonych w tym projekcie, jak nawiązać kontakt i udzielić wsparcia różnym lokalnym inicjatywom.

Dlatego wzywamy na międzynarodowe spotkanie koordynacyjno-przygotowawcze w dniach 24 i 25 listopada 2007 w strefie autonomicznej „Les Tanneries” znajdującej się w Dijon we Francji. Jest to zaskłotowane centrum społeczne na poprzemysłowym terenie, zajmowane od 1998 roku. Dzięki latom walki z urzędem miasta będącym właścicielem budynku, projekt osiągnął pewien poziom stabilności. Mieści się tam prestrzeń mieszkalna kolektywu, koncertownia, pracownia hakerska, free shop, infoshop, ogród, biblioteka…

Mamy nadzieję, że wielu z was będzie w stanie do nas dołączyć. Prosimy uprzedzić nas o swoim przyjeździe, dzięki czemu będziemy mogli zorientować się co do liczby osób do ugoszczenia i zaplanowania ilości jedzenia. Przekazanie tego zaproszenia ludziom tworzącym skłoty i strefy autonomiczne będzie mile widziane.
Kontakt i pomoc

Bądź w kontakcie, pisz na adres april2008 at squat dot net.

Awakening w radiu Patapoe

Awakening w radiu Patapoe

Radio patapoe jest zarówno internetowe jak i w eterze. Normalne fale
mają zasięg lokalny, a przez internet można nas słuchać na całym
świecie. Jesteśmy radiem pirackim. Słuchają je głównie skłotersi,
studenci, lecz także starsi ludzie , po których raczej bym się nie
spodziewał. Ogólnie staramy się by było jak najbardziej zróżnicowane.
Z jedynych ograniczeń jakie mogę zauważyć to, to że nie puszczamy
żadnej komercyjnej papki. Staramy się tworzyć alternatywę, a nie
powielać stacje nastawione na zysk. Dlatego nie ma u nas żadnych
reklam. Głównie przeważa muzyka eksperymentalna i elektroniczna, dużo
jest reggae, dub, techno i punk. Po za tym audycje jakie miałyby małe szanse zaistnieć w komercyjnym radiu. Ja z Rabią gramy program "awakening" przez 3
godziny w tygodniu (patrz plakat po prawej stronie , pod linkami na
stronach) w skład, którego wchodzi też "polski kwadrans"(a raczej pół godziny). Gadamy non
stop przez trzy godziny o ważnych dla nas sprawach : skłoterskich ,
politycznych, wolnościowych, ekologicznych, duchowych, prawach
ludzi , prawach zwierząt itp. Czasem zapraszamy gości z różnych
społecznych organizacji, by udzielili nam wywiadu o tym co robią. W tle
przeważnie leci jakiś anarcho punk z inteligentnym przekazem w innym
języku niż rozmawiamy, by słowa się nie mieszały. Posłuchaj sam...
http://www.freeteam.nl/patapoe
lub jeśli mieszkasz w Amsterdamie 88.3 FM
stare programy dostępne też na
http://www.positi.blogspot.com
lub
http://www.ourmediaindymedia.blogspot.com

Zapraszamy też każdego kto ma coś do powiedzenia do naszego programu. Zarówno angielsko holenderskiej części jak i polskiej. Skype rozwiązuje problem dużychh odległości i rachunków za telefon.Wystarczy się umówić...

Przekaż tą informację dalej jak możesz !!!