poniedziałek, 21 lipca 2008

KLINIKA DLA NIELEGALNYCH cz.1

Dlaczego zainteresowałem się medycyną i co mnie skłoniło do pomocy doktorowi Zetowi w założeniu "No Papers Clinic" (kliniki bez papierów) ?

Gdy przyjechałem do Amsterdamu, jako że Polska nie była jeszcze w Unii Europejskiej, nie mogłem ani ja, ani nikt z mojej rodziny być leczonym. Moja córka zachorowała. Tak jak wielu Polaków i innych nielegalnych, próbowaliśmy wyleczyć ją sami. Nasz przyjaciel Greg powiedział nam, iż kiedyś była przychodnia dla nielegalnych " Witte Jas". Teraz już jej nie było ale może jak tam pójdę, to znajdę ślad za lekarzami takimi jak Zet, który wciąż gdzieś tam przyjmuje. Udałem się pod wskazane miejsce, pytałem gdzie się dało i w końcu udało mi się znaleźć doktora Zeta. Niestety. Okazało się, że Nea potrzebuje specjalistycznego leczenia. Za te zaś jako, że byliśmy nielegalni i nie mogliśmy być ubezpieczeni, trzeba było drogo płacić. Nie było nas na to stać, bo nielegalnie pracując też płacono nam mniej niż innym. Musieliśmy z Neą powrócić do Polski i być tam przez okres leczenia. Czas ten był dłuższy niż 3 miesiące. W Polsce oczywiście byłem bezrobotny, a pracy na tak krótki okres czasu nie było nawet co szukać. W tych czasach o robotę było na prawdę trudno. Całe szczęście mogliśmy mieszkać u moich rodziców, co nie kosztowało nas dodatkowo. Na przeżycie miałem odłożonych trochę pieniędzy i wspomagała nas też Janka, która też w tym celu i żeby zarobić na swoje studia musiała zostać w Amsterdamie. Jak tylko miałem możliwość jeździłem też do Warszawy by dorobić na myjce i trochę też by odwiedzić znajomych. To, że byliśmy nielegalni kosztowało nas rozłąkę z rodziną i z tym pięknym miastem, w którym mieliśmy mieszkanie i czuliśmy się jak w domu. Polska nie jest aż tak bardzo daleko jak Afryka. Bilet dla Polaka także nie jest aż tak drogi. Gdy wyobrażam sobie,że ktoś by uzyskać leczenie musiałby wracać do dalekich kontynentów, gdzie nawet ciężko zarobić na powrót uważam to, za tym bardziej niesprawiedliwe niż to co mnie spotkało. Wielu tych ludzi nie ma nawet specjalistycznego leczenia w swych krajach, gdzie często ludzie nawet nie mają co jeść. Wielu z uchodźców ucieka do UE z powodów politycznych i nie może wracać do swych ojczyzn. Z własnego życia wiedziałem, iż nie urodzonym w UE trudniej o pracę, za którą, bo nielegalna często otrzymywali dużo mniejszą zapłatę. W tych warunkach często niemożliwością jest opłacić zawyżone dla nieubezpieczonych koszta leczenia. Te wszystkie powody oraz najważniejszy: chęć wzięcia zdrowia mego i mej rodziny we własne ręce, potrzeba uniezależnienia się jak najbardziej jak tyko mogłem od tego systemu skłoniła mnie bym zaczął uczyć się na własną rękę medycyny. Chciałem pomóc sobie i takim jak ja być godnie traktowanym i niezależnym od jakichś rasistowskich, dyskryminacyjnych reguł UE.
Pewnego dnia doktor Zet, sześćdziesięcioletni aktywista, z którym powoli zaczynałem się zaprzyjaźniać oznajmił mi ze smutkiem, że stracił ostatnie miejsce, w którym leczył. Stało się tak ponieważ kobieta, która mu to miejsce wynajmowała czy może użyczała umarła, a z nowym właścicielem nie szło się dogadać.
- Trzeba szybko znaleźć nowe miejsce. - stwierdziłem
- Gadałem już z Lukasem z zaskłotowanego kościoła by tam udzielili miejsca. Powiedział, że dysponują takim miejscem lecz reszta mieszkańców musi wyrazić na to zgodę.
- Fajnie. Klinika w zaskłotowanym kościele. Nie źle brzmi.
- Haha...Tylko byśmy to miejsce dostali.
- Dostaniemy. - odpowiedziałem z nadzieją.
Nie minął tydzień, a już pukaliśmy do drzwi kościoła, by Lukas pokazał nam miejsce, z którego mielibyśmy zrobić naszą klinikę. Było to duże, wysokie pomieszczenie, w którym jak nas poinformował Lukas trzeba by wybudować ścianę dzielącą na pół. Druga połowa miała być wykorzystana jako darmowa kafejka internetowa.
- Trzeba by się zgadać któregoś dnia, zobaczyć co jest potrzebne i jakoś można by już zacząć to robić. Ja i parę innych osób z tąd na pewno Wam pomożemy. - powiedział Lukas.
- No to pięknie. to miejsce jest tak duże, iż można by wydzielić jeszcze miejsce na gabinet stomatologiczny.- oznajmił z entuzjazmem Zet
- Ale przecież nie mamy żadnego dentysty.
- Jak zrobimy miejsce, to i dentysta się znajdzie. - Powiedział Zet optymistycznie tak jakby wszystko było takie proste. Taki właśnie jest ten starszy człowiek, który nie jednego zadziwiał swym optymizmem i jakże młodzieńczą energią.
Jednak nie wszystko było takie proste jakby się wydawało. Po paru dniach Lukas zadzwonił do Zeta i powiedział, że wynikły jakieś trudności i najlepiej będzie jeśli przyjdziemy na miting domowy mieszkańców kościoła by przedstawić na nim naszą prośbę o miejsce. Jako, iż Zet , jak to Zet był zajęty w tym czasie, poprosił mnie, bym nas reprezentował na tym spotkaniu.
Miting odbywał się przy dużym stole zaraz przy wejściu. Było na nim około 10 osób, głównie mieszkańców, a po za tym Niko - jeden z największych radykałów jakich znam. Głównym celem spotkania , jak się okazało była ochrona przed nadchodzącą eksmisją. Miała ona nastąpić z powodu rzekomego niebezpieczeństwa zawalenia się budynku. Oczywiście było to absurdem. W grę na pewno wchodziła duża kasa , bo już samo wyburzenie takiego budynku musiało wiele kosztować. Jedna sprawę kościół już wygrał ze spekulantami. Teraz wspólnie razem zastanawiali się jakby tu dobrze nagłośnić i z której strony szukać poparcia by wygrać po raz kolejny z kłamliwymi handlarzamiu nieruchomościami. Przysłuchiwałem się temu z boku nie mówiąc ani słowa, bo cóż mógłbym rzec skoro nic nie wiedziałem. Następnym tematem były ostatnie imprezy oraz te, które miały się odbyć w najbliższej przyszłości. Tu dało się odczuć mały konflikt wewnętrzny.
Jedna dziewczyna, nazwijmy ją Karina oskarżała Lukasa, że robi zbyt duży wjazd na imprezę i tak sponsorowaną, a do tego bardziej komercyjną, podczas gdy ona na ostatniej imprezie zupełnie nie komercyjnej wyszła do tyłu, bo poproszono ją o zaniżenie cen.
- Jeśli Ty robisz party, to Ty ponosisz koszta i to Ty, a nie nikt inny ustala cenę biletu, tak by Ci się zwróciło.
- Zrobiłam tak , bo powiedziano mi, że nie mogę robić imprezy na skłocie ze zbyt drogim wjazdem. Niecałe dwa tygodnie później Ty robisz koncert za 5 euro i nikt Ci nic nie mówi.
- Dlatego, że na tą imprezę przyjdą ludzie z zewnątrz, którzy wiadomo, że mają więcej kasy niż skłotersi.
- Ale jeśli ode mnie wymagano obniżenia ceny, to nie dziw się, że ja wymagam od Ciebie tego samego.
-Ja ceny nie zmienię. Po pierwsze, jak już zaznaczyłem: nie mam zamiaru dopłacać. Po drugie cena jest już na plakacie, który jest już rozlepiany. Co do biednych skłotersów, to chyba normalne, że jak nie będą mieli na wjazd to po cichu będzie można ich wpuścić. Co do pieniędzy, które może zarobimy, nie mam nic przeciwko by pokryć to co Ty straciłaś. - oznajmił wspaniałomyślnie Lukas by załagodzić sytuację lecz wnioskując po minie Kriny wcale mu się to chyba nie udało.
- Jeśli skończyliście ten temat, to ja też chciałbym coś dodać na temat tej przyszłej imprezy. Gdy zobaczyłem w ASCII ten plakat, to czym prędzej go zerwałem. Krew mnie zalewa gdy widzę, że imprezę na skłocie sponsorują "Austriackie linie lotnicze", które deportują ludzi, a Wy robicie im reklamę. Wiele osób jest tym oburzonych i nawet deklaruje bojkot jeśli będziecie dalej tak postępować. - te słowa Nika sprawiły, iż Lukas zrobił się czerwony ze wstydu i zaczął się tłumaczyć.
- Sorry, ale ja nic nie wiedziałem, że ta firma deportuje ludzi i gdybym to wiedział przedtem, to nawet bym z nimi nie gadał.
- No właśnie. W tym jest problem, że zwykle te firmy bardzo dobrze chowają swe brudy i właśnie w tym momencie używają Was by stworzyć sobie dobry, fałszywy imidż firmy wspomagającej kulturę oraz skłotersów. Także druga firma na plakacie, powszechnie wiadomo, że jest kapitalistycznym krwiopijcą, nastawionym tylko na zysk. Co do trzech pozostałych, skąd możemy wiedzieć, że nie robią jakiś brudnych gierek, o których nic nawet nie wiemy.
- No tak, ale tego nigdy nie wiadomo. Nawet jak zaczynasz coś z kimś robić nigdy do końca nie wiadomo czy przypadkiem nie okaże się oszustem. czesem rzeczy nie da się przewidzieć.
- Dlatego my, jako ruch skłoterski, staramy się unikać brania kasy od jakichkolwiek dużych sponsorów. Myślę że jesteśmy na tyle silni i mocni, że stać nas na więcej niż branie kasy od bogatych, którzy powszechnie wiadomo w większości są wyzyskiwaczami. Gdy będziemy dbali o nasz wizerunek, nie splamiany kompromisami wielcy, drodzy artyści, mający jakieś pozytywne przesłanie sami będą chcieli u nas zagrać.Jak na przykład chociażby Chumbawamba na ADM-ie.
- No tak . Lecz w tym wypadku artysta i tak się zgodził grać prawie za darmo i jedynym finansowym problemem było to , by załatwić mu przelot, który jak wiadomo kosztuje. Dlatego zwróciliśmy się do "Austriackich linii lotniczych" by dostać bilet na przelot w tą i z powrotem w zamian za reklamę na plakacie. Jest to bardzo dobry raper, z politycznym przekazem i nie ukrywam, że moim marzeniem było zrobić mu koncert na skłocie. Teraz gdy słyszę, że prze pomyłkę miałbym promować firmę deportującą ludzi, na prawdę źle się z tym czuję. - powiedział zmartwiony Lukas.
- Ja też uważam tego muzyka za zajebistego gościa. Szczególnie jego fajne teksty, z którymi dużo się zgadzam. Jednak o ile jeszcze kompromis z tymi trzema firmami uważam do przyjęcia (choć nie jest to moja droga działania ) to reklamowanie firmy deportującej ludzi nie jest do przyjęcia nie tylko przeze mnie ale też przez większość skłotersów nawet jeśli chodzi o najulubieńszą kapelę.
- Może i masz rację , ale ja już za dużo pracy w to włożyłem i sprawy za daleko zaszły bym mógł wszystko odwołać. - powiedział całkowicie wku...ny Lukas opuszczając obrady.
- Poczekaj ! - zawołał za nim Niko. - Nie chcę byśmy się kłócili. Nie po to tu przyszedłem. Moim celem było uświadomić Was komu robicie reklamę i uchronić Was przed tym by ruch skłoterski Was zbojkotował, bo wtedy zostalibyście sami i to byłoby prze...ne. Ja uważam, że nie ma sytuacji bez wyjścia i ja chyba już widzę rozwiązanie.
- Jakie ? - zapytał zatrzymany w drzwiach Lukas.
- Powiedziałeś, że już dostaliście ten bilet w obie strony ?
- Dostaliśmy.
- Tego biletu nie mają prawa unieważnić. Czy oni wiedzą, że party jest na squacie.
- Oczywiście, że wiedzą
- Z tego wynika, że zrobili Was w ch... Powszechnie wiadomo, że skłoty są bardzo przeciwne rasizmowi deportacji. Wykorzystując Was do reklamy jednocześnie zatajając fakt, że deportują ludzi, ewidentnie zagrali z Wami w kulki. Czyż nie ?
-No tak. Gdyby byli uczciwymi, przyznaliby się do tego na wstępie i by powiedzieli " ale Wy nie będziecie nas pewnie chcieli zareklamować, bo my deportujemy ludzi" - wtrąciłem co o tym sądzę.
- Jednak nie na uczciwości im zależy lecz na reklamie. - kontynuował swój wykład Niko. - I jeśli oni zrobili nas w konia, to teraz kolej byśmy my ich także przekręcili. Jeśli mamy już bilet, to spokojnie możemy ich poodcinać z plakatów i nawet jakby się przyczepili , że nie dotrzymaliście umowy to można to im wytłumaczyć, że Wy plakaty zrobiliście prawidłowo jedynie ci skłotersi co je rozlepiali poodcinali Waszą firmę , bo deportujecie ludzi....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz