czwartek, 5 czerwca 2008

Dlaczego warto wspomagac male, lokalne sklepy i bojkotowac supermarkety

Mick Brooks

W supermarketach kupujemy 95 % konsumowanej przez nas żywności. Cztery sieci sklepów w Wielkiej Brytanii – Tesco, Sainsbury’s, Asda, oraz Morrison (teraz połączony z Safeway) – odpowiadają za 2/3 łącznej sprzedaży wszystkich supermarketów. Sama sieć Tesco, lider wśród hipermarketów, sprzedaje ok. 30% całej żywności dostępnej w sklepach. Hipermarkety są kluczowym elementem w organizacji sposobu produkcji żywności w nowoczesnym kapitalizmie. Można zapytać: i co z tego? Czy hipermarkety nie konkurują ze sobą wzajemnie o udziały w runku? Czy to nie najlepszy sposób dla firmy na rywalizację i wzrost sprzedaży, a co za tym idzie na obniżanie cen? Czy ludzie nie robią zakupów w tych miejscach, ponieważ jest tam najtaniej? To właśnie jest sektor, gdzie kapitalizm działa!

Zamierzam pokazać, iż konkurencja pomiędzy sieciami hipermarketów jest oparta na systematycznym i postępującym obniżaniu wszelkich standardów. Ceny idą w dół poprzez redukcję kosztów produkcji. A nieuchronnie oznacza to: 1) obniżanie standardów życia robotników i drobnych rolników, którzy produkują żywność sprzedawaną przez hipermarkety; 2) dewastowanie środowiska; 3) niszczenie małych społeczności; 4) oraz wcale nie rzadkie, podtruwanie konsumentów. Kapitalistyczni ekonomiści lubią rywalizację - twierdzą, że wydobywa ona z systemu to, co najlepsze - i oczywiście wielkie sieci hipermarketów wzajemnie ze sobą konkurują. Za każdym razem, kiedy przechadzam się po moim lokalnym sklepie sieci Sainsbury’s, znaki informacyjne nieustannie przypominają mi, jakie ceny na te same produktu oferuje Tesco. Jednakże ta konkurencja pomiędzy sieciami hipermarketów opiera się na wspólnym monopolu, jaki posiadają te sieci nad dostawcami. Hipermarkety mają całkowitą kontrolę nad producentami, ponieważ sprzedają gigantyczną ilość konsumowanej żywności. Ekonomiści nazywają tę siłę nabywczą, władzą monopolu.

Oczywiście, większość żywności sprzedawanej w hipermarketach pochodzi od rolników. Rolnicy, ci nadliczbowi robotnicy, to banda nieudaczników zależnych od europejskiej jałmużny, w dodatku zawdzięczamy im chorobę wściekłych krów! Jak wiadomo, krowy z natury są wegetariankami, co może potwierdzić szybka wycieczka na najbliższe pole w twojej okolicy. Rolnicy karmili krowy resztkami zdechłych owiec w celu podwyższenia ilości protein spożywanych przez krowy, tak by w konsekwencji dawały więcej mleka. Tym działaniem przyczynili się do przejścia choroby owiec, potocznie nazywanej trzęsawką*, na krowy, z których choroba ta, przekroczywszy barierę gatunków, przeskoczyła na ludzi i zaczęła ich zarażać. Tak więc ludzie umierali w cierpieniach, aż ich mózg w efekcie choroby nie zamienił się zupełnie w gąbkę. A wszystko po to, żeby zaoszczędzić parę groszy!

W tym miejscu opowieść robi się trochę bardziej skomplikowana. Rolnictwo jest gałęzią przemysłu kapitalistycznego. Zdominowana jest ona przez wielkich farmerów, takich jak „jęczmienni baronowie”** Wschodniej Anglii. Ich zachowanie nie różni się niczym od innych kapitalistów. Ale jest w rolnictwie też wielu drobnych producentów – oni stawiają opór. Przez całe lata koszt wyprodukowania jednego litra mleka przez rolnika wynosił 21 pensów. Hipermarkety żądają, aby rolnicy sprzedawali je po 18 pensów. Komunikat jest czytelny: „Godzisz się na to, albo zjeżdżaj”. Jedyną alternatywą dla rolników, których hipermarkety mają w garści na równi z konsumentami, jest nic nie zarobić na swoim mleku i po prostu je wylać. Więksi rolnicy mają więcej możliwości – poszukują alternatywnych punktów zbytu swoich produktów by sprzedawać, choć w części tyle, co w hipermarketach.

Inni dostawcy ubożeją w ten sam sposób. W pierwszym tygodniu sierpnia podano wiadomość, że Northern Foods w Old Traford stanęło na krawędzi upadku i likwidacji 600 miejsc pracy. Northern Foods produkuje ciasta i quiches, z czego 2/3 trafia do hipermarketów. Bezlitosna presja ich głównego odbiorcy (Tesco), aby obniżać ceny jest odpowiedzialna za upadek. Ten proces, co tydzień rujnuje jednego dostawcę żywności – Northern Foods w konfrontacji z Tesco jest bez szans.

Tragedia

Niepowstrzymana presja na małych kapitalistów powoduje, iż przykręcają oni śrubę swoim pracownikom. Tragedia pochodzących z Chin zbieraczy małży jadalnych, którzy utonęli w Zatoce Morecambe***, pokazuje, że pośrednictwo pracy w systemie gangmaster**** ciągle istnieje i dobrze prosperuje. „Nielegalni” imigranci zarobkowi kryminalizowani przez nasze prawo imigracyjne mieszkają stłoczeni po 30, do pracy wywożeni są autobusami już o świcie, a ich uwłaczające pensje podlegają dowolnym cięciom. Dziś to samo dzieje się w stosunku do „truskawkowych niewolników” zatrudnionych przez S&A w Herefordshire, których próbuje zorganizować Transport and General Workers Union*****. Największymi klientami S&A są Tesco i Sainsbury’s. To jest ten problem, który Marks i Engels opisali ponad sto lat temu. Ten proces trwa nadal, a hipermarkety wydają się w nim spełniać rolę cyrkowego aranżera całego tego show.

Małe przedsiębiorstwa, które przetrwały są bezwzględnie wyzyskane przez rynkowych gigantów. W chwili obecnej muszą płacić hipermarketom, aby ich produkty znalazły się na półkach. Najbardziej ponure w tym wszystkim jest to, iż ten rynkowy despotyzm jest utrzymywany w sekrecie. Małe firmy nie pozwalają sobie na rozmawianie o tym z dziennikarzami i badaczami ze względu na obawy przed utratą swoich rynków zbytu. Z markowymi wyrobami nie ma takich problemów. Przykładowo, hipermarket narazi się na falę skarg od klientów, jeżeli na składzie zabraknie fasoli Heinza.

W tym mrocznym świecie hipermarketom zarzuca się stosowanie jeszcze innych podejrzanych praktyk. Dla przykładu, może się zdarzyć tak, iż mały kapitalista naprowadzi hipermarkety na pomysł dobrego produktu. Następnie hipermarkety skopiują produkt i będą promować go w skali kraju pod swoim znakiem firmowy. Patrick Holden ze Stowarzyszenia Gleby [Soil Association], organizacji, która weryfikuje ekologiczne pochodzenie towarów, twierdzi, iż: „Spora liczba małych ekologicznych firm cierpi ze względu na dokonywane przez hipermarkety częste zmiany swoich dostawców lub porzucanie uznanych marek na rzecz produkcji pod własnym logo. Tyrania produktów pod własnym logo pozwala hipermarketom niszczyć małych producentów”.

Tesco urządza także antyaukcje [reverse auctions], gdzie wygrywa dostawca oferujący swój towar za najniższą kwotę. Marksiści uważają, że istnieje tendencja kapitału do kumulowania się w coraz to większe jednostki [units]. A wszystko to przez koszty skali [economies of scale], a więc zdolność większych firm do tańszej produkcji w przeciwieństwie do firm mniejszych. Jednakże wejście hipermarketów na szczyt rynkowej dominacji nie jest rezultatem ich uczciwej rywalizacji z mniejszymi sklepami. Hipermarkety mogą domagać się rabatów, których producenci nie dadzą niezależnym sklepom. Żywność podlega takim samym cięciom kosztów - to jest prawdziwa pułapka dla naszego zdrowia. Felicity Lawrence w swojej książce pt. Not on the Label (Penguin Books, 2004) pokazuje, że: „Kurczaki, tak jak inne zwierzęta, zostały uprzemysłowione i zglobalizowane”. Stary poczciwy kurczak jest elementem globalnego podziału pracy. Autorka wyjaśnia, jak poszczególne części poćwiartowanego kurczaka rozwożone są po całym świecie, np. pierś do Rosji, a kurze łapki do Chin. Jest jednak pewna część, której nie potrafiono sprzedać: skóra. Wymyślono zatem chicken nugget jako sposób by sprzedawać kurzą skórę zmieszaną z mięsem odtworzonym mechanicznie. Mniam!

W każdym razie, gdyby wegetarianie czuli się w tym miejscu zadowoleni z siebie, to powinni przeczytać następny rozdział tej naprawdę przerażającej książki – rozdział o sałatkach. Liście pakowanej w folię sałaty myte są w chlorze, który normalnie używany jest w basenach kąpielowych. Lawrence, komentuje: „Niektóre związki chloru znane są jako substancje rakotwórcze, które działają natychmiastowo, jednak wydaje się, iż przeprowadza się zbyt mało badań na temat żywności traktowanej tak dużymi dawkami chloru”. Tak więc prawdziwym problemem jest kapitalizm, a nie to, co wybieramy do jedzenia.

Dla ciebie chicken nuggets nie są zbyt smaczne. Są one jednak łatwą do przygotowania potrawą, którą serwują swoim pociechom zapracowani rodzice. Można się z nich śmiać, ale w rzeczywistości oni nie są niczemu winni. To nie łatwa sprawa będąc w supermarkecie wziąć do ręki opakowanie z przetworzonym jedzeniem i połapać się, co rzeczywiście jest w środku. Dzieci tych rodziców są częściej otyłe, niż oni sami 20 lat temu. Główną przyczyną tego jest spożywanie „śmieciowego jedzenia” [junk food]. Nazbyt oburzającą jest sugestia, iż powinno się zakazać sprzedaży żywności, która truje nasze dzieci? Pani minister zdrowia, Patricia Hewitt, mówi: „Jest tak wiele rzeczy, które mogą zrobić władze… Ludzie muszą chcieć zmienić swój styl życia i wziąć odpowiedzialność za swoje zdrowie”. Ten rząd jest tak bardzo uzależniony od interesów biznesu, że w ogóle nie jest gotowy by w pełni poprzeć zakaz reklam „śmieciowego jedzenia” skierowanych do dzieci. Niektórzy z nas chcieliby, ażeby Hewitt „wzięła odpowiedzialność” z racji bycia ministrem zdrowia i postulowała całkowity zakaz reklamy junk foodów skierowanej do najmłodszych, zamiast środków zastępczych proponowanych przez Ofcom******, i to z tak wielkim opóźnieniem.

Pestycydy

Hipermarkety biorą także udział w niszczeniu środowiska. Cięcie kosztów oznacza intensywną uprawę. To z kolei oznacza nadmierne stosowanie pestycydów. Te zabijają owady, którymi żywią się ptaki i właśnie dlatego rzadziej dziś słyszysz śpiew skowronków. Pestycydy mogą również nas podtruwać zmieszane z wodą, która spływa z pól wprost do strumieni, a stamtąd trafia do naszych wodociągów. W poprzednim artykule (Kapitalizm i środowisko*******) zastawialiśmy się nad nadmiernym odłowem ryb, pokazując, że był to rezultat bezwzględnej presji by zapełniać półki hipermarketów, coraz to tańszymi rybami.

Jak wiemy największym wyzwaniem, wobec którego stają dziś mieszkańcy naszej planety jest globalne ocieplenie. Spowodowane jest ono emisją gazów cieplarnianych, takich jak dwutlenek węgla. To może prowadzić do zmian klimatycznych, powodujących, iż spora część powierzchni Ziemi nie będzie nadawać się do zamieszkania. Hipermarkety należą do głównych producentów dwutlenku węgla. Wchodzisz do marketu i stajesz przed obrazem niekończącego się lata, gdzie np. fasolka szparagowa przez cały rok przylatuje do ciebie prosto z Kenii. Znajdziesz w Tesco fasolkę, która pokonała więcej „mil powietrznych”, niż Sekretarz Generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych!

Ostatnie szacowania naukowców wskazują, że do końca wieku temperatura może wzrosnąć o 6 stopni Celsjusza. Może to doprowadzić do jeszcze większego masowego wymarcia gatunków, niż w czasach wymierania dinozaurów. Problem polega na tym, że w ekosystemie wszystkie formy życia są wzajemnie zależne. Dla przykładu, żyjące na planecie insekty są zjadane przez ptaki, itd. Wyjaśnia to Tim Sparks z Centrum Ekologii i Hydrologii: „Jednym z największych problemów jest to, iż gatunki nie przystosowują się do globalnego ocieplenia w tym samym tempie. Jeżeli jest ptak, który żywi się owadami, które z kolei pokarmowo zależne są od określonej rośliny, a każdy z tych organizmów inaczej reaguje na ocieplenie, to wtedy cały system może się załamać ”. Czy roślina jest w stanie przenieść się na południe lub na północ, tak szybko jak mogą zrobić to owady lub ptaki? Jeżeli nie, to jej los jest z góry przesądzony.

Obliczono, że aby otrzymać kilogram jabłek z Nowej Zelandii trzeba wyprodukować kilogram dwutlenku węgla, który przyczynia się do globalnego ocieplenia. Każdej kalorii, którą pobieramy jedząc sałatę lodową przywożoną z Los Angeles, odpowiada 127 kalorii zużytych w paliwie potrzebnym, ażeby tę sałatę dostarczyć drogą lotniczą. Chcąc sobie uzmysłowić jak wielkie szkody powoduje transport lotniczy, przypomnijcie sobie historię Barbary Haddrill********. Zaproszona na wesele swojego przyjaciela mieszkającego w Australii, postanowiła podróżować drogą morską i lądową, i w ten sposób uniknąć podróży samolotem. Obliczyła, iż przelot zużyje tyle energii w przeliczeniu na jednego pasażera, ile wynosi suma energii potrzebnej do ogrzania pięciu domów przez cały rok. Decyzja ta była zgodna z zasadami wyznawanymi przez Barbarę, jednakże nie jest to wyjście dla wszystkich ludzi. To, czego potrzebujemy to zasadnicza zmiana priorytetów narzuconych przez kapitalizm.

Nie jest to argument przeciwko międzynarodowemu podziałowi pracy. Oczywiście, jeżeli bylibyśmy ograniczeni jedynie do produkcji brytyjskiej, to nigdy nie skosztowalibyśmy filiżanki kawy, ani herbaty. Inna rzecz, że czytając o tym, jak z Wielkiej Brytanii eksportujemy mleko do Holandii, a oni eksportują mleko do nas, nie można sobie nie zadać pytania, o co tu do cholery właściwie chodzi?

Dystrybucja krajowa

Zbyt częsty transport lotniczy żywności to nie jedyny sposób, w jaki hipermarkety przyczyniają się do powiększania emisji gazów. Wszystkie posiadają scentralizowany system krajowej dystrybucji oparty na kilku bazach dystrybucyjnych typu „dokładnie na czas” [Just-in-time*********]. Zatem zarządzanie odbywa się z za 110 biurek, które spełniają funkcję pośredników pomiędzy 3.2 milionami rolników, a 250 milionami konsumentów. Często oznacza to po prostu, że produkty z jednego końca kraju są przewożone na drugi, i z powrotem. Oczywiście, to również oznacza, że towary nie będą tak świeże, jak te, które pochodziłyby wprost od lokalnego producenta. Wyobraź sobie, jak w systemie gospodarki planowej te powiązania pozwalałyby konsumentom informować producentów, czego oni wspólnie sobie życzą, a także pozwalałyby mieć gwarancję, że wzajemne żądania producentów i konsumentów będą zbieżne. W kapitalizmie te powiązania dają sieciom hipermarketów ogromną władzę.

Różnorodność to rzecz dobra sama w sobie. Znamy setki różnych gatunków truskawek, oraz dosłownie tysiące przeróżnych odmian jabłek, i to tylko w tym kraju. Jednakże jedyny rodzaj truskawek, który znajdziesz w hipermarkecie to „Elsanta”. Dlaczego? Dlatego, że jest najsmaczniejszy? Hm, nie. To przez to, iż ten gatunek jest najbardziej odporny. Te truskawki można wozić setki mil na pace ciężarówki i trzymać je w kartonie pod sztucznym światłem w hipermarkecie ponad tydzień, zanim zostaną sprzedane. Wszystko nakierowane jest jedynie na zysk!

Hipermarkety nalegają na wystawianie na swoich sklepowych pułkach tylko „idealnych” owoców i warzyw (takich jak lśniące czerwone jabłka o niepowtarzalnym smaku). To oczywiście oznacza, że smaczne, ale za to niekształtne warzywa i owoce marnują się na wielką skalę. Hipermarkety nie przejmują się tym. Nie chcą kupować takich produktów od rolników, tak więc to właśnie ci ponoszą za nie koszty. Innym przykładem tego typu praktyk jest marnowanie przez hipermarkety zasobów poprzez niepotrzebne pakowanie produktów. Natura zaopatrzyła każdy ogórek w idealnie dopasowaną powłokę i opakowanie nazywane skórą. Dlaczego zatem każdy zakupiony w hipermarkecie ogórek musi być zawinięty w plastik? Nawet mainstreamowe gazety wyśmiewają zamiar pakowania orzechów kokosowych. W tym miejscu, czytelnik może sobie pomyśleć: „O cholera, kapitalizm odpowiada za głód i wojny, a związek z tym ma nawet plastikowe opakowanie na ogórkach”. Słusznie, jednak jest to jedynie mały przykład marnotrawienia zasobów przez kapitalistyczne usposobienie. Kolejną ofiarą potęgi hipermarketów, obok pracowników, podtruwanych konsumentów i środowiska naturalnego są lokalne społeczności. Wzrastająca liczba hipermarketów na przedmieściach prowadzi do tego, co Fundacja Nowej Ekonomii (NEF) nazywa „Brytanią miast widm” [ghost town Britain]. Tu znowuż nieuczciwe sztuczki stają się częścią opowieści. Tesco udowodniło, że jest szczególnie biegłe w manipulowaniu planami zagospodarowania przestrzennego. Gdziekolwiek nie byłby otwierany nowy wielkopowierzchniowy market, to lokalna prasa i tak opublikuje pochlebną relację.

Asda

Niezależne sklepy przy głównych ulicach nie mogą konkurować cenami z podmiejskimi hipermarketami, a miejskie centra handlowe podupadają. Przegrywają i tak jak inne sklepy są siłą wypchane z rynku. Ubodzy ludzie rzadziej posiadają własne samochody, dlatego przestają kupować droższe podstawowe produkty żywnościowe w sklepach znajdujących się w miejskich centrach handlowych, sklepach, które nie zostały jeszcze zabite dechami.

W rzeczywistości Asda jest własnością Wal-Mart’u, który, jeśli przyjąć pewne kryteria, jest największą spółką na świecie. Wal-Mart zatrudnia prawie dwa miliony pracowników na całym globie. W 2005 roku, spółka ta zarobiła 300 miliardów dolarów stanowiących zysk z 6.600 sklepów rozsianych po całej Ziemi. Bob Ortega w swojej książce pod tytułem In Sam we trust (Sam Walton założył Wal-Mart), tak to komentuje: „Kierownictwo Wal-Mart’u prezentuje często wręcz zapierającą dech w piersiach pogardę dla prawa i przepisów. W Stanach Zjednoczonych sądy orzekają sprawa za sprawą, że to przedsiębiorstwo kłamie, nielegalnie podrabia, niszczy i zataja dokumentację, dopuszcza się oszustwa, świadomie handluje podrobionymi towarami, z premedytacją dyskryminuje niepełnosprawnych kandydatów do pracy, nielegalnie wyrzuca z pracy robotników za kontakty z osobami innej rasy [interracial dating], dyskryminuje na różne sposoby czarnoskórych pracowników oraz pracowników pochodzących z Meksyku, przymyka oko na molestowanie seksualne, którego dopuszczają się menadżerowie wobec pracownic i zwalnia kobiety, które miały czelność się poskarżyć”. To istota ich działania. Właśnie w ten sposób Wal-Mart osiągnął swój obecny sukces.

Thomas Friedman ma inne zdanie na temat Wal-Mart’u. Jako czołowy ideolog „globalizacji” roztacza obraz kapitalizmu, który jest wszechmocny i dobrotliwy, przeciw któremu opór jest bezsensowny. W książce pt. The World is flat spogląda pełen fascynacji na swoje centrum handlowe w Bentonville (Arkansas) i rozpływając się w zachwycie, pisze: „Nazwij to ‘symfonią Wal-Mart’u w zbiorowości zdarzeń’- ona nie ma końca”. I dodaje: „Rola Wal-Mart’u, jako jednej z dziesięciu sił odpowiedzialnych za „spłaszczenie” [flattened] (zglobalizowanie) świata jest niezaprzeczalna”.

Czytelnikowi to wszystko może wydawać się dość jednostronne. Czy nie znamy tych reklam sieci Waitrosex, gdzie podkreśla się, że rolnicy, którzy zaopatrują sieć pozostawiają szersze krawędzie pola tak, aby polne myszki i sowy również mogły dobrze prosperować? To się nazywa mieć serce! Oczywiście, to rolnicy będą tymi, którzy na tym stracą, a nie Waitrose**********. Przekonani reklamą zapłacimy przy kasie więcej, ponieważ wszyscy jesteśmy tak bardzo wrażliwi. Prawdziwym wrogiem jest system kapitalistyczny. To kapitalizm wywindował system hipermarketów na jedynego lidera produkcji spożywczej. Poprzez konkurencję hipermarkety dyktują warunki innym uczestnikom rynku.b

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz