wtorek, 15 stycznia 2013

Jak prywatyzacja mienia komunalnego ogranicza wolność


Jednym z obowiązujących w idei neoliberalizmu mitów jest teza, iż własność prywatna jest równoznaczna z wolnością. Własność ma być tą piękną rzeczą, którą "komuniści chcieli nam zabrać".

Stąd też nieuzasadnione prywatyzowanie wszystkiego. Prywatyzuje się mieszkania komunalne, instytucje odpowiedzialne za dopływ prądu i ogrzewania, kolej, a nawet drogi. Neoliberałowie chcą stopniowo rozmontowywać państwo, ale nie po to aby zlikwidować aparat represji jakim ono jest tylko żeby kapitaliści sami przejęli jego funkcje.

Prywatyzacja dróg jest nierozerwalnie związana z wprowadzeniem opłat za ich użytkowanie. Jak je egzekwować? Bardzo łatwo. Można zainspirować się autorytarnym Singapurem w którym samochody są śledzone przez satelitę, rachunki można wysłać mailem lub od razu obciążyć konto bankowe. Oto jak na wolność wpływa prywatyzacja dróg publicznych.

To samo może się tyczyć użytkowania chodników. Mało kto wie, że na Marszałkowskiej w okolicy pawilonów w którym mieści się Empik część chodników już jest prywatna. Należy do właścicieli znajdujących się w pawilonach sklepów. Oczywiście nie pobierają opłat od milionów użytkowników chodnika dziennie za jego użytkowanie jednak zaczęliby to robić gdyby wszystkie chodniki zostały sprywatyzowane.

Prywatyzacja chodników łączyłaby się ze śledzeniem ruchu pieszych. Możliwe, że za pomocą fotoradarów. Brzmi to kuriozalnie jednak w teorii jest to możliwe. Ewentualnie można by było zatrudniać ochroniarzy do ściągania opłat.

Cytując Rothbarda:

(...) powinno się zaznaczyć, że nowoczesna technologia czyni jeszcze bardziej wykonalnym gromadzenie i rozpowszechnianie informacji o spłacaniu przez ludzi ich rat kredytów i zapisów o dotrzymywaniu bądź naruszaniu przez nich umów czy warunków porozumień arbitrażowych. Zakładam więc z góry, że anarchistyczne (sic!) społeczeństwo odnotowałoby rozszerzenie tego rodzaju upowszechniania danych.

Murray Rothbard swoje skrajnie neoliberalne poglądy nazywa "anarchizmem w dziedzinie własności prywatnej". Chce budowy kapitalizmu bez państwa. Ten jego brak państwa tworzy jednak instytucję ingerującą w życie jednostki niczym faszystowski totalitaryzm.

W świecie tego "anarchistycznego" myśliciela prywatyzacja dróg ma nawet zlikwidować korki. Jak? Bardzo łatwo. Kiedy wzrosną ceny użytkowania dróg bogaci będą mogli szybciej się przemieszczać bo biedni żeby uchronić się przed bankructwem w ogóle nie dojadą do roboty.

Idea bezpłatnego transportu publicznego, który sprawiłby, że ludzie przesiedliby się z samochodów do tramwajów jest w mniemaniu neoliberałów tak bolszewicka, że tramwaje wiozłyby ludzi prosto do Katynia. Tak więc tylko prywatyzacja dróg zlikwiduje korki...

Wielu liberałów mówi, że odkąd upadła komuna Polacy mogą podróżować po świecie. Nie biorą pod uwagę jednak faktu, że podróżować mogą tylko ci, którzy mają pieniądze. Dla biednych nic się natomiast nie zmieniło. W przypadku ziszczenia się snu najskrajniejszych liberałów swoboda podróżowania byłaby jeszcze bardziej ograniczona niż w PRL. Każdy skrawek ziemi miał swojego właściciela więc nikt nie mógłby na nim stopy postawić, bez uiszczenia opłaty lub zaproszenia albo podpisania umowy najmu. Kto nie płaci za przebywanie na terenie może być albo deportowany, albo przeznaczony do pracy więziennej albo rozstrzelany strzałem w tył głowy i zakopany w lesie (aż mi się przypominają filmy o zsyłkach na Syberię i pewien film Andrzeja Wajdy).

Omówić jeszcze należy kwestię wolności słowa, którą prawicowi libertarianie jak najbardziej popierają. Popierają ją na tyle, że czasem potrafią zmienić się w obrońców praw pracownika. Miała niedawno miejsce sytuacja w której to na prośbę rodziców zwolniony został z pracy nauczyciel głoszący na łamach swojego facebooka poglądy konserwatywno-liberalne. Oto jak wolny rynek zjada własne dzieci bo w końcu pracodawca może zatrudniać kogo mu się żywnie podoba. Nagle okazało się jednak, że inwigilacja pracownika jest be.

Podczas pikiety przeciwko Empikowi na marszałkowskiej, która miała miejsce rok temu ochroniarze nakazali pikietującym zejść z terenu prywatnego jakim był chodnik. Grunt, że

zakaz nie przyszedł od państwa, lecz był po prostu wymaganiem niezbędnym do wykorzystania gruntów jakiejś osoby.

Oto jak przedstawia się ślepota ultraliberałów. Państwo również utrzymuje, że podporządkowanie się jego władzy. Sprywatyzowanie mienia komunalnego oznacza podporządkowanie nieposiadających własności regułom i prawom posiadaczy. Czyli budowie władzy odgórnej bez pozorów wolności, demokracji i praw.

J. Białobrzeski

PS. Przepraszam za taką dawkę Rothbarda :)

Na zdjęciu możemy podziwiać somalijską ochronę własności prywatnej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz