piątek, 23 kwietnia 2010

Dzień ogrodów na Pijpie ( część Amsterdamu )

Spotykamy się w tę niedzielę 25 kwietnia w Sarphati parku przy placu zabaw około 11.00

Poniżej film i rozdział książki "Życie Aktywisty" której druga część opowiada o tej akcji.


Mała rzecz a cieszy

Mała rzecz a cieszy
Dziś, pod osłoną nocy, gdy wyszedłem z psem, wziąłem z sobą wózek oraz klucz francuski, dużego rozmiaru. Mocną rączką „francuza" podważałem, niczym łomem płytki chodnikowe. Tworzyły one zapomnianą, niedokończoną, drogę do nikąd – kolejny projekt, który upadł przez korupcję. Pewnego razu spacerując wraz z Papryką w mym sąsiedztwie, zainspirowany „ Partyzanckim ogrodnictwem” (Guerilla Gardening) wpadłem na pomysł by zwrócić ten teren naturze. Od tamtej pory za każdym razem gdy wychodzę z psem w nocy staram się uwolnić Matkę Ziemię z paru betonowych płytek. Potem je podrzucam moim przyjaciołom, którzy robią inny ekologiczny projekt i mogą je wykorzystać dużo lepiej. Zawsze się zastanawiam: Czy nie za dużo ryzykuje jak na tak małą akcję ? Z drugiej jednak strony myślę sobie : „Gdyby więcej ludzi robiło podobnie, to moglibyśmy odzyskać wiele zieleni w tych „betonowych dżunglach””. W końcu największe zmiany to te, które dokonujemy sami w sobie, a najdłuższa droga zaczyna się od pierwszego kroku.
Wołam więc:„Naprzód miejska ekologiczna partyzantko! Noc należy do nas! Usuńmy beton! Sadźmy drzewa! Pozwólmy zieleni oraz sobie oddychać!”
Na miejscu płytek bakficem( to ten rower z przyczepą na przedzie ) poprzywoziłem wiele liści, które w innym wypadku zostały by sprzątnięte. Ostatnio znalazłem porzucone drzewka, które jakiś mało myślący człowiek wykopał ze swego ogrodu. W mym partyzanckim ogrodzie znalazły schronienie. Potrzebuje też miejsca gdzie będę mógł sadzić porzucone choinki, które rosły przez parę lat po to tylko by cieszyły dzieci tylko przez dwa tygodnie. Na wiosnę planuje zasadzić tam dynie i inne warzywa. Miejsce jest publiczne, nie moje. Ja tylko po kryjomu o nie dbam. Jeśli ktoś skorzysta z moich plonów to też dobrze. Mniej podróży, mniej pieniędzy, więcej czasu w naturze mamy dzięki hodowaniu jedzenia przez nas samych. Brak ogrodu nie jest przeszkodą. Zawsze możemy zaskłotować jakiś nieużytek jak ja.
Usuwanie płytek chodnikowych nie jest niczym nowym. 15 lat temu na mej ulubionej dzielnicy Amsterdamu: „De Pijp" skłotersi wraz z innymi ludźmi z sąsiedztwa zaczęli wokoło swych domów i skłotów tworzyć przydomowe ogródki. W tym celu demontowali od pół metra do metra chodnika wokół swych domów, wykopywali piasek i wsypywali w jego miejsce ziemię, a potem sadzili w niej kwiaty, krzaki, drzewa, bluszcze itp. Z początku nielegalna akcja miała swój dzień każdego roku i z czasem dosyć szybko została poparta i podchwycona przez wielu ludzi do tego stopnia, że teraz władze gminy sponsorują tę działalność, a w sąsiadującej dzielnicy „Rivierenburt" gdzie nie ma aż tylu skłotersów, miasto samo robi ogródki tym co sobie tego życzą. Jeśli wjeżdżamy na „Pijp" z centrum od razu widzimy diametralną różnicę. Wszędzie widzimy bujne ogrody wokoło kamienic. To efekt ponad 15-sto letniej tradycji ogródków wokół twego domu z inauguracyjnym świętem ich tworzenia co roku w drugiej połowie kwietnia. Dnia tego zorganizowany jest festyn gdzie prezentują się mniej lub bardziej lokalne i globalne organizacje socjalne i ekologiczne. By umilić czas jest tam także program kulturalny, kulinarny( tylko wege!) i dziecięcy, a przede wszystkim duża góra ziemi, która w 100% ekologicznie rozwożona jest bakficami do wszystkich co o nią ubiegają.
Cykliczna akcja jest wspaniałym przykładem jak sąsiedztwo oraz skłotersi wspierają się nawzajem w kreowaniu większej ilości zieleni w mieście. Według mnie, jest to jedna z piękniejszych akcji, która tak podbudowuje, że mimo ogromnego trudu na jaki się godzę rozwożąc ziemię bakficem z miłą chęcią uczestniczę i będę uczestniczył w niej każdego roku. Właściwie to zawsze z niecierpliwością oczekuję tego dnia, w którym szczęśliwie poświęcam się ludziom oraz matce Ziemi, rezygnując ze wszystkiego innego.
Wspaniale jest później jeżdżąc po dzielnicy podziwiać kwitnące i rozrastające się ogrody. Żadna materialna zapłata nie zastąpi satysfakcji, że się im pomogło. W sumie to pieniądze by tylko wszystko zepsuły, bo to wspaniale jest robić takie piękne rzeczy za darmo.Tak po prostu z miłości, z czystego serca.
PS: Ta akcja jest tak piękna, że na pewno napiszę o niej więcej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz