czwartek, 20 listopada 2008

"Pełne nadziei" roździał z książki "Życie Aktywisty"

Zainspirowane fałszywką New York Tim'sa, jedną z najsprytniejszych akcji, o których słyszałem.

Wstałem dziś o 7.30, tak jak zwykle, by wyszykować i zaprowadzić mą córkę Neę do szkoły. Gdy tylko wróciliśmy z naszego spaceru z psem połączonego z śniadaniem w lasku, zapukał do mnie sąsiad, z którym ostatnio miałem na pieńku. Powodem naszej niezgody było to, że nie chciał on ekologicznie i ekonomicznie oszczędzać prądu, gazu i wody ani nawet płacić za to co zużywa. Nasz rachunek był wspólny, więc gdy podzielony po równo, a nie według kto ile zużywa, wychodziło, iż my musieliśmy płacić za jego nie ekologiczny „luksus”.
Zszokowało mnie, gdy przyszedł i przeprosił nas za swą upartość i zapłacił zaległe pieniądze. Jeszcze bardziej mnie zszokowało gdy zapytał o porady, bo postanowił, iż zostaje wegetarianinem. - Co sprawiło twą tak nagłą decyzję ? - zapytałem
- Wiesz, obejrzałem wczoraj program, który mówił o duchowych, moralnych, ekologicznych, etycznych i zdrowotnych zaletach dobrego życia. Jako jednym z przykładów, który użyli był wegetarianizm. Przekonali mnie bym wybrał szczęśliwsze życie.
- Co ? W telewizji ? - zapytałem nie mogąc w to uwierzyć.
- Czasy się zmieniają. Media też. - powiedział Miro – przeczytaj to ! - podał mi gazetę „Het Parol” ( w Amsterdamie to jeden z poczytniejszych dzienników ). Na okładce dużymi literami tytuł „Wojna w Iraku skończona !!!”
- Miłego czytania. - powiedział sąsiad na odchodne, gdy ja zacząłem się śmiać z radości.
Obudziłem mą ukochaną Rabię by podzielić się z nią tymi wiadomościami.Nasza radość nie miała granic. Mieliśmy łzy w oczach i we trójkę z Neą skakaliśmy ze szczęścia. Nie tylko my się cieszyliśmy.Gdzieniegdzie strzelały fajerwerki, starsi ludzie z sąsiedztwa wznosili toast szampanem. Wszyscy mieliśmy wielką nadzieję na zmiany, jednak nie myśleliśmy, iż przyjdą tak szybko i tak nagle. Była ich cała lawina. „Świat zrozumiał” - głosił następny artykuł w „Het Parolu”, który tłumaczył swoje, jak i świata przekierowanie się z społeczeństwa konsumpcyjnego na społeczeństwo ekologiczne. Ludzie po kolejnej katastrofie spowodowanej zmianą klimatu w końcu zrozumieli, że jedynym ratunkiem dla ludzkości i przyszłości następnych pokoleń jest zmiana naszego życia.
Nagle uświadomili sobie, że przyszłość naszych dzieci, to nie tylko troska o edukację lecz także o całe ich życie i warunki jakie w nim spędzą.
Na dalszych stronach mogłem przeczytać jak zmienić klimat na lepsze w naszym życiu i otoczeniu. Mniej kupować, jeść ekologicznie, najlepiej lokalne i wegetariańskie produkty. Jak najmniej używać samochodów, samolotów, jednorazowych rzeczy. Segregować śmieci, sadzić drzewa, jeździć rowerem itp.
Gdy na sąsiedniej stronie zobaczyłem kopie mego plakatu o tym, że będąc wegetarianinem możemy nakarmić 16 głodujących każdego dnia, mój szok i miłe zaskoczenie było jeszcze większe. Gdy pod plakatem zobaczyłem małymi literami sugestię: „Poszukujemy twórców, którzy pomogą nam ( tzn. gazecie ) przystosować się do zmian jakie oczekuje od nas społeczeństwo, wiedziałem intuicyjnie, że znalazłem pracę.

Jadąc z Neą do szkoły widzieliśmy rozradowanych ludzi na ulicy.
- Patrz robią taki sam ogród jak My – pokazała Nea.
- Poczekaj. Mamy jeszcze czas. Chcę się ich coś zapytać. – zatrzymałem się przy ludziach, którzy byli zajęci usuwaniem płyt chodnikowych spod swych okien.
- Dzień dobry. Czy mogę zapytać co państwo robią ?
- Robimy przydomowy ogródek, by hodować w nim ekologiczne, własne jedzenie.
- Naprawdę ? - zapytałem mile zaskoczony.
- Tak. Wczoraj w wiadomościach podali, że jeden ze sposobów by się przygotować na kryzys ropy, który nadchodzi. Podobno nic tak dobrze nie smakuje jak wyhodowane przez siebie.
- Ma pani rację. Życzę udanych plonów. Teraz musimy jechać, by się nie spóźnić do szkoły. Tak Nea ?
- Tak
- Do widzenia.
- Do widzenia.
W szkole wszyscy rodzice dostali list, że wchodzi nowy przedmiot – ekologia, który będzie miał duże znaczenie w edukacji. W końcu doczekaliśmy się poważnego podejścia do tego tematu.
Gdy po szkole pojechałem do małego, lokalnego, biologicznego sklepiku „Anzet”, kolejka wychodziła na zewnątrz, a w środku ludzi było tyle, że trudno było się przecisnąć. Jak w końcu byłem przy kasie zapytałem Ingi, co jest tego powodem.
- Wczoraj w radiu był program o tym jak bardzo trujące i szkodliwe są produkty chemiczne i jak bardzo źle duże supermarkety wpływają na jedność sąsiedztwa.
- Dziś to tak jakbym obudził się w innym świecie.
- Żyjemy w czasach zmian.
- To wspaniale. Bałem się, że już nigdy nie nadejdą.
- Na ratunek ludzkości w końcu nastąpiły.
- Całe szczęście. Teraz z radością możemy patrzeć w przyszłość.
- Możesz zapytać Rabii, czy nie chciałaby dla Nas pracować ? W tych okolicznościach pilnie potrzebujemy kogoś do pomocy.
- Dobra. Zaraz do niej zadzwonię. - po czym zabrałem moje zakupy.
Rabia oczywiście się zgodziła, dzięki czemu dostała iteresującą pracę. Gdy pakowałem jedzenie do mojego wysokiego roweru, zadzwonił Brian z żywnościowej korporacji:
- Cześć. Mamy tak dużo członków, że chyba jedynym wyjściem będzie zrobienie jakiegoś sklepu, tylko nie mam pojęcia jak się do tego zabrać.
- Hmmmy... Może na skłocie ?
- Pomógłbyś mi w tym ?
- OK. Zaraz u Ciebie będę.
I tak zszedł nam dzień na zorganizowaniu miejsca na sklep w jednym z najbardziej aktywnych zaskłotowanych miejsc które nazywało się Vrankrijk i leżał na najbardziej alternatywnej ulicy "Spui" w centrum miasta. Miałem jedną wątpliwość co do tego pomysłu, więc zapytałem jednego z mieszkańców:
- Nie boicie się, że przez to, że sklep jest nielegalny może pojawić się problem ?
- No co Ty ? Ludzie teraz domagają się zmian. Policja się tylko ośmieszy gdy będzie robić problemy. Ludzie ich zadepczą i zakrzyczą.
- Kto by pomyślał, że wszystko tak się ułoży. - podsumowałem.
Cały dzień zszedł nam na sprzątaniu, organizowaniu półek i kącika pod nasz kolektywny sklepik. Jeden z mieszkańców zgodził się otwierać każdemu z kolektywu, by Ci mogli sobie zrobić zakupy podczas gdy sam był w domu. To rozwiązanie było tylko tymczasowe. Nasza kooperacja rozrosła się tak szybko, że trzeba było kogoś zatrudnić jako stałego sprzedawcę.
Gdy po tym ciężkim, aktywnym i szczęśliwym dniu wróciłem do domu, wszedłem na internet by podzielić się tymi wspaniałymi doświadczeniami z czytelnikami http://www.positi.blogspot.com okazało się, iż dostałem wiadomość od wydawnictwa „Wolność Słowa” o następującej treści:
„ W erze zmian na lepsze uważamy pańską książkę za wartą wydania i rozpowszechniania na szeroką skalę. Ostatnio, jako że wzrosło zapotrzebowanie na literaturę ekologiczną i wolnościową nasze wydawnictwo także bardzo się rozwinęło i wierzymy, że jesteśmy w stanie spełnić Pańskie marzenie i umieścić „Los Buntownika” ( a w przyszłości mamy nadzieję „Życie aktywisty” oraz inne pańskie książki ). Teraz to już tylko czekamy na uzgodnienie warunków i zielone światło od Pana. Z poważaniem...”
Gdy to przeczytałem, podzieliłem się tą nowiną z mymi ukochanymi Rabią i Neą. Skakałem z radości i miałem łzy ze szczęścia w oczach. By upamiętnić ten wspaniały dzień, ogłosiliśmy go naszym świętem rodzinnym. Dniem zmian na lepsze. Zrobiliśmy uroczystą kolację i do późnej nocy opowiadaliśmy sobie o zmianach jakie doświadczyliśmy tego dnia...

To tylko bajka, pełna nadziei, może naiwna lecz możliwa do spełnienia. To od Nas zależy byśmy doświadczyli tych pięknych zmian byśmy uratowali świat i przyszłość naszych dzieci.
Według Huny, Jogi i innych systemów filozoficznych i religijnych im więcej energii włożymy w spełnienie naszych marzeń, im bardziej wyraziście je sobie wyobrazimy tym większą mamy szansę na ich spełnienie.
Napisałem tę bajkę by wesprzeć, a zarazem wziąć udział w akcji aktywistów „Yes Men”. Wydali oni fałszywy dziennik, podrobiony „New York Time” w ilości 1.2 miliona egzemplarzy i rozdawany przez tysiące ochotników. Wiadomości w nim mówią o końcu wojny w Iraku, o dużych, pozytywnych zmianach ekologicznych i społecznych. Wszystkie są nie prawdziwe, a data jest z przyszłości. Autorzy tak jak ja chcieli pokazać jaki świat chcieliby doświadczyć. To ich sposób by wywierać presję, by przedwyborcze obietnice nie zostały złamane po raz kolejny i by uświadomić ludzi, że jeśli chcą zmian, sami się muszą po nie upomnieć i do nich dążyć.
19.11.08 g.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz